Na szczęście nie będę Wam dziś opowiadać o tego rodzaju zdarzeniach na podstawie wydarzeń mających miejsce w rzeczywistości, a jedynie będących fikcją literacką w powieści Agnieszki Lingas – Łoniewskiej „Przyjdę, gdy zaśniesz”, z której recenzją do was przychodzę.
Bohaterką książki jest Iga. Młoda studentka, na którą w momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, spada ogromny ciężar tragedii rodzinnej, a zarazem odpowiedzialności za bliską sobie osobę. Macocha naszej bohaterki ginie w wypadku samochodowym. Ta druzgocąca wiadomość staje się dopełnieniem końca jakichkolwiek relacji rodzinnych, które już od dawna nie były najlepsze. Dziewczyna znalazła się w naprawdę trudnej sytuacji. Ojciec żyje gdzieś obok, uciekając w alkohol, a ona w pojedynkę musi radzić sobie z nastoletnim przyrodnim bratem, którego zachowanie sprawia, że ręce opadają. Chłopak jest w tym wieku, w którym na nic zdają się tłumaczenia, prośby i błagania. Buntuje się przeciwko wszystkiemu i zupełnie nic do niego nie trafia. To, co się dzieje, w połączeniu ze studiami sprawia, że Idze zaczyna brakować sił, by móc przejść przez to, co ją spotkało.
Wtedy pojawia się On. Mężczyzna, który zdaje się być odpowiedzią na niewypowiedziane do losu prośby młodej kobiety. Szczepan staje na jej drodze życiowej przez przypadek i jest zawsze, kiedy ona go potrzebuje. To on sprawia, że Iga odzyskuje spokój, przez co bardzo szybko obdarza go zaufaniem. Jemu właśnie o to chodziło, bo zaufanie jest najbardziej niebezpieczną bronią. Kiedy już je zdobędziesz, masz nad ludźmi władzę, a oni nie mając o tym pojęcia, stają się marionetkami w twoich rękach. Od tego momentu wiele się zmienia i to wcale nie na lepsze. Oczywiście nie zdradzę nic więcej, abyście sami doświadczali niemalże na własnej skórze tego, co czuje dziewczyna. Niech wystarczające dla was na ten moment będzie to, że po spokoju nie ma już śladu, a na jego miejscu pojawia się strach, niepewność i poczucie winy.
Autorka oddała w nasze ręce przerażającą w swoim wymiarze historię, która staje się nad wyraz straszna, kiedy uświadomimy sobie jej autentyczny wymiar przekazu. Zostaliśmy bowiem postawieni twarzą w twarz z socjopatą. Na kartach powieści poznajemy perfekcyjnie wykreowaną postać osoby cierpiącej na tego rodzaju zaburzenia. Dane nam jest niemalże zajrzeć do jego umysłu i przekonać się, co kryje się za maską pozorów zakładaną przez niego każdego dnia. Socjopata jest niczym genialny aktor na scenie, który perfekcyjnie odgrywa swoją rolę, do której jak się okazuje często przygotowuje się nawet latami. Mało tego jest niczym lalkarz sterujący swoją ofiarą pociągający za sznurki, którymi w tym przypadku są jej emocje. Jej, bo on nie czuje nic. Wszystko, co pokazuje na zewnątrz jest wyuczone i wyćwiczone. Zapomnijcie o przypadku, taka osoba ma wszystko zaplanowane i wszystko kontroluje. Jeśli znajdziemy się już w jej pułapce, to możemy być pewni tylko jednego. Z pewnością nie stało się to bez powodu.
W takim razie, w tym miejscu rodzi się pytanie, dlaczego właśnie Iga została schwytana w macki przemocy psychicznej? Przecież to tak dobra osoba, która nigdy nie zrobiła nikomu nic złego. A może tylko ona tak o sobie myśli? O tym jednak musicie przekonać się już sami.
„Przyjdę, gdy zaśniesz” to mocno angażujący nas thriller, który czytamy z rosnącą ciekawością tego, co wydarzy się za chwilę. A możecie mi wierzyć, że dzieje się naprawdę wiele. Agnieszka w dojmujący sposób ukazuje nam dwa oblicza przemocy, przy czym przekonujemy się, że wcale nie ta fizyczna bywa tą najbardziej dotkliwą. O wiele bardziej niebezpieczne jest to, co zakamuflowane i niewidoczne dla oczu.
Przemoc i manipulacja to, jednak nie wszystko, o czym przeczytacie sięgając po ten tytuł. Kolejną równie ważną kwestią jest problem tego, co dzieje się z młodym człowiekiem pozbawionym uwagi i zainteresowania rodziców. Brat Igi, Sławek dorastał w domu, w którym, choć żyło się pod jednym dachem, to jednak każdy żył obok siebie. Rodzice zaabsorbowani sobą, nie poświęcają nastolatkowi czasu. Teraz Iga ma duży problem z wywołaniem na niego wpływu.
Jak widzicie jest to bardzo dobra książka, która na pewno wciągnie was w bieg następujących po sobie wydarzeń. Będziecie czytać ją z ogromną ciekawością i zaangażowaniem. To jedna z tych książek, której nie sposób odłożyć, zanim nie dotrzemy do ostatniej strony, ale nie mogę napisać, że była to historia, której odkrywanie wzbudziło we mnie strach ściskający za gardło. Owszem odczuwałam niepokój, ale nie był on aż tak nasilony, jak się spodziewałam. Natomiast należy podkreślić, że największa jej wartość tkwi w wymiarze społecznym podjętego tematu. Z przykrością muszę stwierdzić, że wiele osób utożsami się z przeżyciami i uczuciami Igi. Poczuje jej lęk, zagubienie, niezrozumienie tego, co dzieje się w ich związku. Macie moje słowo, że te wszystkie aspekty sprawią, że czas spędzony na lekturze tej powieści będzie pełen refleksji i przemyśleń, jeszcze na długo po odłożeniu jej na półkę.
Takie książki warto czytać i o nich rozmawiać, do czego serdecznie was zachęcam.
Recenzja powstała we współpracy z portalem Czytajmy polskich autorów, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.