wtorek, 27 lutego 2024

" Powrót matki" Danuta Awolusi / Recenzja przedpremierowa


Warto pomagać i to nie ulega żadnej wątpliwości. Jednak dziś porozmawiamy sobie o tym, jak łatwo jest zatracić się w chęci pomocy i bardzo szybko wcielić się w rolę opiekuna dla wszystkich, zapominając przy tym o tym, co najważniejsze. A mianowicie by zatroszczyć się o siebie. Nad tą, a także wieloma innymi bardzo ważnymi życiowymi kwestiami pochylimy się w odniesieniu do najnowszej książki Danuty Awolusi „Powrót matki”, którą wczoraj skończyłam czytać, a teraz z przyjemnością o niej opowiem.

Bohaterką powieści jest Mela. Żona i matka dwójki dorastających dzieci. Kobieta pracuje jako menadżerka w restauracji sushi. Współpracownicy są dla niej niczym rodzina, której tak naprawdę nigdy przedtem nie miała. Choć mieszkała z matką, to nie dane jej było poczuć się dzieckiem. Musiała bardzo szybko dorosnąć. Los, a ściślej rzecz ujmując, postępowanie matki wymusiło na niej zamianę ról w ich relacji. To Mela dbała o dom i na swój dziecięcy sposób cieszyła się, że może zaopiekować się mamą i sprawić jej przyjemność. Jeszcze wtedy nie do końca rozumiejąc, że nie tak powinna wyglądać jej codzienność. To, co najgorsze nastąpiło jednak na kilka dni przed osiemnastymi urodzinami dziewczyny. Matka została aresztowana i skazana wieloletnim wyrokiem. Zostawiła córkę samą i złamała jej życie.

W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury, od tamtejszych wydarzeń minęło już dwadzieścia lat i właśnie nastał kres odbywania kary pozbawienia wolności dla Wandy. Mela odbiera matkę z więzienia i przywozi do swojego domu. Zdaje sobie sprawę, że powrót matki nie będzie łatwy, ale nie wie jeszcze, że tegoroczne wakacje, które właśnie się rozpoczynają, będą trudnym czasem nie tylko dla niej, ale także dla jej rodziny, gdyż życie postawi ich przed bardzo ciężką próbą w konfrontacji z traumami i tajemnicami przeszłości oraz niewypowiedzianym żalem. Próbą, z której ta rodzina może już nigdy nie wyjść cało.

Rodzina od zawsze była dla Meli najważniejsza. Mąż, córka i syn bardzo jej potrzebują. Każde z nich ma swoje problemy, z którymi próbują sobie na swój sposób poradzić. Pojawienie się Wandy burzy jednak ich z trudem osiągniętą stabilizację i odciska piętno na każdym z nich. Mela stara się zrobić, co w jej mocy, aby poukładać wszystko tak, by nowa sytuacja nie stała się ciężarem dla jej bliskich. Nie jest prosto. Bardzo szybko dostrzegamy, że ludzie ci oddalają się od siebie. Wanda i Mela stają przed bardzo trudnym zadaniem podjęcia starań o odbudowę wzajemnych relacji, ale czy to jeszcze jest możliwe? O tym musicie przekonać się już sami, zagłębiając w tę historię, do czego serdecznie każdego, kto czyta tę recenzję, gorąco zachęcam.

Powrót matki” to bardzo życiowa i mocno autentyczna opowieść o kobietach, które miały w swoim życiu ciągle pod górkę i nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że tak jest do dziś. Poznając Wandę, początkowo możemy ocenić ją bardzo surowo, ale dzięki temu, że fabuła książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, mamy możliwość spojrzenia na jej przeszłość i teraźniejszość jej oczami, a wtedy już ocena tej postaci nie będzie tak mocno jednoznaczna. W życiu bowiem nic nie jest tylko czarne albo tylko białe. Dziś kobieta będzie musiała odnaleźć się w zupełnie innym świecie, niż ten, który opuściła, trafiając za więzienne mury. Jak się przekonacie, powrót na łono społeczeństwa nie będzie łatwy, tym bardziej że dawne życie po raz kolejny daje o sobie znać.

Muszę przyznać, że nie jestem w stanie usprawiedliwić postępowania Wandy, ale musicie wiedzieć, że jej również życie nigdy nie rozpieszczało. Mając to na uwadze, przez cały czas mocno trzymałam kciuki za to, aby kobiety zdobyły się na szczerość i otwartość wobec siebie. Bo dopiero gdy wybrzmi skrywana przez lata prawda, jest szansa na wybaczenie, nie tylko innym, ale przede wszystkim samemu sobie. A tym samym nadzieja na normalne życie. Przeczytajcie koniecznie dającą mocno do myślenia książkę i przekonajcie się, czy tym kobietom to się uda.

Jeśli macie ochotę na mądrą powieść obyczajową, która sprawi, że po odłożeniu jej na półkę jeszcze długo nie przestaniecie o niej myśleć, gdyż wszystko, o czym w niej przeczytaliście, zaczniecie przenosić na płaszczyznę własnego życia, stawiając się na miejscu jej bohaterek, to ta pozycja będzie doskonałym wyborem. Nie doświadczycie tu wartkiej akcji i spektakularnych zwrotów wydarzeń, ale czeka na was, coś o wiele ważniejszego. Poczujecie siłę miłości dziecka do matki, która, choć zostanie naznaczona wieloma przeciwnościami, nigdy nie wygasa. Przeczytacie także o błędach przeszłości i ich wpływie na dalsze życie, młodzieńczym uczuciu, za które często przychodzi nam zapłacić wysoką cenę. Pisarka uświadamia nam również, jak zgubna dla młodego człowieka może okazać się wizja pozornie łatwego zysku oraz słuszność powiedzenia, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Przypomnicie sobie  trudy dorastania nastolatków i ich  dążenie do życia w zgodzie z samym sobą.


Mam nadzieję, że wiecie już, że warto spędzić swój wolny czas z tym tytułem i że zrobicie to niezwłocznie. Uwierzcie mi, naprawdę warto. Danuta Awolusi po raz kolejny nie zawodzi. Całość czyta się bardzo płynnie i szybko, co sprawia, że niepostrzeżenie dla samych siebie docieramy do ostatniego zdania zapisanego w książce z poczuciem gwarantowanej satysfakcji czytelniczej.

PREMIERA 6 MARCA 2024

E-book już dostępny na Legimi.

[Zakup własny].

sobota, 24 lutego 2024

"Nie pamiętam cię, córeczko" Danka Braun


 „Po co żyć na tym popapranym świecie, kiedy nic, co nas otacza, nie jest prawdziwe, i jeśli nikomu nie można zaufać?”

Ten cytat znajdziecie na kartach najnowszej książki Danki Braun „Nie pamiętam cię, córeczko”, z której recenzją dziś do was przychodzę. W moim odczuciu doskonale odzwierciedla on charakter tej, co już teraz mogę wam zdradzić, bardzo wciągającej i w żadnej mierze nieoczywistej powieści. Już na początku autorka konfrontuje swoich czytelników z bardzo złożonym i przerażającym doświadczeniem, jakim jest utrata pamięci, a co za tym idzie rodzącym się lękiem, obawami i niepewnością w głowie i sercu osoby na nią cierpiącej.

Dokładnie tak czuje się główna bohaterka poznawanej przez nas historii. Kobieta, którą spotykamy w jednym z krakowskich szpitali. Nie wie, kim jest, nie wie, jak się nazywa. Według tego, co słyszy od lekarza, ma na imię Laura, a jej tożsamość potwierdził mąż, gdyż ona sama trafiła do placówki medycznej bez żadnych dokumentów. Wkrótce w sali Laury pojawia się mężczyzna, który podaje się za jej męża. Utrzymuje on, że są kochającym się kilkunastoletnim małżeństwem, którego owocem jest pięcioletnia córka Maja. Wydawać by się mogło, że Laura, która padła ofiarą brutalnego napadu, teraz wszystko, co najgorsze ma już za sobą. Nie jest to jednak takie proste, gdyż ona nie tylko nic nie pamięta, ale także nic nie czuje. Żadne ciepłe uczucia do Aleksa nie budzą się w jej sercu. Co gorsza, po powrocie do domu, nie poznaje również małej dziewczynki, a serce nie wyrywa się do dziecka. Jak to możliwe, że matka nie czuje nic do własnej córki? Jak wiadomo, po tak traumatycznych przeżyciach potrzeba czasu, aby dojść do siebie i zaakceptować nowy stan rzeczy. Naszej bohaterce w pewien sposób się to udaje, aż do momentu, kiedy nastaje noc, a w jej snach pojawia się nieznajomy mężczyzna z dziewczynką. Laura za każdym razem czuje z tą dwójką niezrozumiałą dla siebie silną emocjonalną więź. Nie wie jeszcze, że już wkrótce, sen nabierze realnych kształtów, a wtedy możecie mi wierzyć, będzie się działo.

Moje pierwsze skojarzenie odnośnie do wszystkiego, co czeka nas w momencie, kiedy sięgniemy po tę książkę to mocno skomplikowane i starannie przemieszane puzzle, które pozornie do siebie nie pasują, ale kiedy już zaczniemy je układać, bardzo szybko okaże się, że wyłaniający się z nich obraz jest tak bardzo zajmujący i intrygujący, że nie jesteśmy w stanie przerwać czytania książki choćby na chwilę, chcąc, jak najszybciej dociec całej prawdy. Przy czym nie jest to łatwe, gdyż prawda ta skrywa jest za siecią zawiłych relacji międzyludzkich, ale także więzi rodzinnych. Mało tego, prawdę będzie musiała przezwyciężyć szereg kłamstw, intryg i niedopowiedzeń, co sprawia, że do końca nie możemy wierzyć w to, co czytamy, gdyż niejednokrotnie przekonamy się, że to, co przyjmowaliśmy za pewnik, okaże się tylko złudzeniem, którego pozbawi nas wiele zaskakujących zwrotów akcji. Pisarka od początku do końca prowadzi z czytelnikiem fantastyczną grę wodząc nas za nos i grając na naszych emocjach. A jest ich tu naprawdę wiele.

Całość fabuły została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe „Teraz” i „Przedtem”. Przyznam szczerze, że przenosząc się pomiędzy tymi dwiema płaszczyznami, początkowo miałam wrażenie, że czytam dwie niezwykle ciekawe i pochłaniające mnie bez reszty, ale zupełnie odrębne historie. Przez cały czas zastanawiałam się, w jaki sposób mogą się one połączyć i zbudować spójną całość. Jednak tego, co fantastycznie zrobiła Danka Braun nawet przez moment się nie spodziewałam. Oczywiście niczego wam nie zdradzę, abyście sami mogli rozwiązywać tę wspaniale poplątaną intrygę, do czego serdecznie każdego z was zachęcam. Napiszę tylko, że część opisanych w książce wydarzeń dzieje się w dalekiej Australii dzięki czemu, mamy w książce przemycone wiele ciekawostek i niemalże możemy doświadczyć namiastki życia na tym kontynencie.

To, co warto zaznaczyć, to fakt, że jak możemy przeczytać w samej książce, nie wszystkie wydarzenia w niej opisane są fikcją literacką. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale dla mnie taka świadomość sprawia, że zupełnie inaczej podchodzę do lektury powieści. Doszukuję się w niej życiowych aspektów. I tutaj również są one bardzo wyraziste. Ta opowieść uświadamia nam bowiem, jak bardzo jeden wybór, jedna podjęta decyzja może wpłynąć na życie wielu ludzi, uruchamiając szereg zdarzeń przyczynowo – skutkowych. Takich, które mogą skrzywdzić, a nawet zniszczyć komuś życie. Oczywiście nie mogę i nie chcę zbyt wiele ujawniać, ale jestem przekonana, że wspomniana decyzja jednego z bohaterów wzbudzi w czytelnikach wiele kontrowersji. Jedni go potępią, inni być może usprawiedliwią. Ja sama, choć w pewien sposób rozumiem jego decyzję to, jednak nie do końca znajduję dla niej usprawiedliwienie.

A jeśli o bohaterach mowa, to mamy ich tu naprawdę wielu. Każdy z postaci jest wyrazista, niejednoznaczna i bardzo ciekawa, co w połączeniu z fabułą daje poczucie czasu spędzonego na lekturze niezwykle mocno angażującej czytelnika, która na pewno na długo pozostanie w jego pamięci. Nie pozwoli o sobie zapomnieć, gdyż skłoni nas do głębokich refleksji i przemyśleń, wywołując silne emocje, często bardzo trudne i smutne. Poza wspomnianymi aspektami poruszanymi w książce przeczytacie tutaj również o miłości w różnych jej płaszczyznach, przyjaźni, popełnianych błędach, przebaczeniu, a więc o samym życiu, które często, choć wydaje się nieprawdopodobne, jest boleśnie prawdziwe.

Mam nadzieję, że udało mi się wzbudzić waszą ciekawość tej książki. Naprawdę warto ją przeczytać. Myślę, że jej wielowątkowość zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika, bo choć tytuł ten został sklasyfikowany jako powieść obyczajowa, to znajdziecie w niej również elementy kryminału, a nawet thrillera psychologicznego, w którym nie zabraknie sekretów i tajemnic z przeszłości.

Na zakończenie mam dla was małą i jak się przekonacie podczas czytania książki bardzo cenną radę. „Nie pamiętam cię, córeczko” jest już dostępna we wszystkich formach. Według mnie jednak dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z audiobookami, w przypadku tej książki zdecydowanie dogodniejszą formą będzie jej czytanie. A to ze względu na zawiłość intrygi w niej ukazanej, która wymaga od nas dużego skupienia, abyśmy uniknęli poczucia zagubienia.

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Danki Braun, ale na pewno nie ostatnie, gdyż uważam je za niezwykle udane i satysfakcjonujące. Książka podsyciła moją ciekawość wcześniejszych literackich dzieci autorki, więc na pewno będę nadrabiać zaległości.

[Zakup własny]

środa, 21 lutego 2024

"Za ścianą ciszy" Anna Ziobro

Niepełnosprawność od urodzenia jest integralną częścią mnie i dziś jestem gotowa na to, aby otwarcie przyznać, że z jej powodu od dziecka spotykało mnie wiele przykrości i upokorzeń. Mając w pamięci te przykre i bolesne wspomnienia, już jako dorosła kobieta postanowiłam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby podnosić świadomość społeczną w aspekcie chorowania i wszelkiego rodzaju niepełnosprawności. Po to, aby każdy, kto będzie miał styczność z osobami niepełnosprawnymi, nie tylko wiedział, jak wiele trudności na co dzień przysparza ona sama w sobie, ale przede wszystkim zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo duży wpływ na to, jak sobie z nią radzimy, ma środowisko, którego jesteśmy częścią. To właśnie osoby pełnosprawne poprzez sposób, w jaki nas postrzegają i w jaki nas traktują, mogą sprawić, że albo nasza odmienność nie będzie miała większego wpływu na nasze relacje społeczne, albo wręcz przeciwnie już na zawsze odciśnie piętno nie tylko na naszej teraźniejszości, ale i przyszłości. Zdecydowałam, że postaram się dotrzeć do ludzi z tak ważnym tematem poprzez książki, które czytam i o których wam opowiadam. Wierzę, że mają one wielką moc sprawczą i mogą przemówić do swoich czytelników, skłaniając ich do zmiany mentalności i postrzegania drugiego człowieka. A piszę wam o tym nie bez powodu, bowiem przychodzę do was z recenzją powieści Anny Ziobro „Za ścianą ciszy”, która bez wątpienia do książek tego typu należy i już teraz mogę was zapewnić, że nikogo, kto po nią sięgnie, nie pozostawi wobec siebie obojętnym.

Na jej kartach poznajemy piękną, zdolną trzydziestoletnią kobietę, która jednak nie dostrzega swoich zalet i atutów. Wszystkie one nikną w oczach Idy w obliczu niepełnosprawności, która towarzyszy jej od zawsze. Choć być może zabrzmi to strasznie, chciałabym napisać, że to właśnie postępująca dysfunkcja słuchu, z którą się zmaga, odebrała jej pewność siebie i poczucie własnej wartości. Niestety to bezpośrednio nie sama choroba stała się powodem takiego stanu emocji i postrzegania siebie przez naszą bohaterkę. Przyczyną tego stanu rzeczy stał się drugi człowiek, a ściślej rzecz ujmując, pewne traumatyczne wydarzenie z przeszłości, które po dziś dzień nie pozwala Idzie o sobie zapomnieć, a które w znaczący sposób ukształtowały ją i jej obecne życie.

Dziewczyna bardzo boleśnie przekonała się, jak złudne okazały się próby jej rodziców przygotowania córki, na to, co może się wydarzyć w momencie, kiedy będzie musiała wyjść spod bezpiecznego klosza ich wsparcia i zmierzyć się z okrucieństwem prawdziwego życia. Nie ma ono litości, dla tych, którzy w jakikolwiek sposób nie wpasowują się w wizerunek tego, co powszechnie akceptowalne i pozornie idealne. To właśnie wtedy rozpoczęła się jej trudna batalia o przetrwanie wśród osób, które postrzegają ją tylko poprzez pryzmat jej schorzenia. To wtedy ostatecznie zniszczono jej poczucie własnej wartości i wiarę w to, że ona również może zaznać szczęścia.

W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, a tym samym stajemy się obserwatorami codzienności Idy, bardzo szybko orientujemy się, że każdego dnia odgrywa ona rolę osoby pogodzonej ze swoim losem. Nie chce być dla nikogo ciężarem. Biernie przyjmuje wszystko, co otrzymuje, nie wierząc w to, że może spotkać ją jeszcze wiele dobrego. Wszystko, co czuje, skrywa za murem obojętności, na to, czego doświadcza. A trwa w toksycznym związku u boku egoistycznego partnera, który oczekuje od niej, by była śliczną laleczką, dopełniającą jego nieskazitelny wizerunek. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle poruszającą, emocjonalną i zapadającą w serce każdego, kto po nią sięgnie powieść. Przekonacie się, czy naszej bohaterce uda się pokonać traumatyczne wspomnienia i odzyskać dawno utraconą radość życia.

Jednak to jeszcze nie wszystko, co w tej książce przygotowała dla swoich czytelników autorka. Spotykamy tu jeszcze kogoś, kto podobnie, jak Ida wie, czym jest poczucie osamotnienia w walce z własnymi demonami, które pojawiły się w życiu Adama w momencie, kiedy przygniotło go ono zbyt mocno. Los nigdy go nie oszczędzał, a on szuka ukojenia, w czymś, co prowadzi do samozniszczenia. Dziś jednak nie może myśleć tylko o sobie, bowiem jest całym światem kogoś, kto pokłada w nim całą swoją ufność. Jak się możecie domyślać, życie postawi tę dwójkę na wspólnej drodze. Co wyniknie z tego spotkania osób, które nie potrafią uwierzyć, że za trawiącym ich bólem i cierpieniem czeka światło nadziei na lepszą przyszłość.

„Za ścianą ciszy” to książka, która już zawsze będzie miała swoje szczególne miejsce w moim sercu i chciałabym bardzo podziękować autorce za to, że zdecydowała się oddać ją w nasze ręce. Po pierwsze dlatego, że dzięki niej zwróciła naszą uwagę na rodzaj niepełnosprawności, o którym mówi się zdecydowanie zbyt mało, a tym samym przybliżyła nam jego istotę. Ponadto dała nadzieję i przywróciła wiarę każdemu niepełnosprawnemu na lepsze jutro, a także dodała sił w procesie odbudowania siebie na nowo, gdyż niezależnie od tego, jaka niepełnosprawność nas dotknęła na pewno, w pewien sposób utożsamimy się z uczuciami i emocjami Idy. 

Ja przyznam szczerze, że podczas poznawania kolei jej losów wiele razy płakałam, gdyż w mojej pamięci powróciły moje osobiste trudne doświadczenia, przez które niejednokrotnie cierpiałam i czułam się gorsza. Trzeba przyznać, że autorka mocno doświadczyła swoją bohaterkę, ale pamiętajcie, że to nie jest modelowy przykład osoby niepełnosprawnej. To jak sobie radzimy z niepełnosprawnością, jest ściśle zależne od naszej osobowości i cech charakteru nas odzwierciedlających. Cóż więcej mogę powiedzieć. Tę książkę powinien przeczytać każdy, gdyż skłania ona do głębokich refleksji i przemyśleń, które pozwalają zobaczyć w niepełnosprawnych ludzi, którzy są tacy sami, jak wszyscy i mogą dać od siebie wiele dobrego dla drugiego człowieka.

[Zakup własny].

niedziela, 18 lutego 2024

"Chcę kochać moją kobietę" Hanka V. Mody


Jest szansa, że już wkrótce nastąpi przełomowy moment w życiu osób ze środowiska LGBT+ w naszym kraju. Zaledwie dni dzielą nas od przedstawienia projektu ustawy o legalizacji związków partnerskich w Polsce. Zapewne domyślacie się, że ustawa ta ma wielu swoich przeciwników i budzi wiele kontrowersji oraz silnych emocji. Najczęściej ich podłożem jest brak wystarczającej wiedzy. Człowiek zawsze boi się tego, co nieznane, więc warto, abyśmy na chwilę przed tak istotnymi zmianami w polskim prawie przestali myśleć stereotypowo i wreszcie spojrzeli na życie osób o odmiennej orientacji seksualnej ich oczami. Mocno wierzę w to, że jeśli tylko wykażemy odrobinę dobrej woli i chęci otwarcia się na uczucia i potrzeby drugiego człowieka, porzucimy zaściankowe myślenie i nie będziemy dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Wreszcie dotrze do nas, że nikt nie ma prawa uzależniać sposobu traktowania i odbierania człowieka od jego orientacji seksualnej. Za to wszyscy mamy prawo być kochani i kochać kogo chcemy oraz jak chcemy. W myśl powiedzenia kuj żelazo, póki gorące przychodzę do was z recenzją najnowszego literackiego dziecka Hanki V. Mody „Chcę kochać moją kobietę”, którego lektura pozwoli, zajrzeć za kulisy życia osób homoseksualnych i niejako oswoić się z tematem.

Tytuł ten jest zbiorem opowiadań. Znajdziecie ich tu dziesięć, a każde z nich jest odzwierciedlaniem słów, iż miłość nie jedno ma imię, a idąc dalej, powiedziałabym, ale człowiek zawsze jest ten sam. Miłość bowiem nie ma płci, nie liczy lat i wznosi się ponad wszelkie podziały. Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten zbiór opowiadań, do czego już teraz serdecznie każdego z was zachęcam, wkroczycie do świata osób kochających inaczej, by poznać ich codzienność. I bardzo szybko przekonacie się, że nie różni się ona niczym od tej, jaką wiodą osoby heteroseksualne. Odmienność seksualna nie czyni nas bowiem odmiennymi emocjonalnie. Wszyscy czujemy dokładnie tak samo. Odczuwamy potrzebę zaspokojenia zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym.

Jednak nie, uważam, że życie tych osób nie jest takie samo, jak nas wszystkich. Jest o wiele trudniejsze. A czynią je takim uprzedzone do nich osoby heteroseksualne. To one sprawiają, że osoby będące w jednopłciowych związkach czują się bardzo często osamotnione w swojej seksualności, co również w tym zbiorze podkreśla autorka. Wiedzą, że z uwagi na brak tolerancji i akceptacji społecznej świat ich nie zrozumie, przez co nigdy nie mogą być w pełni sobą. Przepełnieni lękiem i obawami kryją się ze swoimi uczuciami, lawirując tak, aby nikogo nie zranić, często kosztem samych siebie i swoich uczuć. Nierzadko nie mogą również liczyć na zrozumienie i wsparcie swoich najbliższych. To my sprawiamy, że osoby te nie mogą zaznać pełni szczęścia w miłości, nie mogąc się nią w pełni cieszyć i dzielić tym szczęściem ze światem. Co więcej, ciągle narażone są na obelgi i szykany, a nawet agresję fizyczną.

„Chcę kochać moją kobietę” to niezwykle życiowe i autentyczne opowiadania, w których pisarka w niezwykle delikatny i sensualny sposób, z dużą dozą wyczucia i taktu pozwala nam zajrzeć w najbardziej intymne sfery życia ich bohaterów. Co nie zmienia faktu, że są one mocno erotyczne, pełne namiętności. Mocno wyraziste w swojej wymowie, co sprawia, że budzą w czytelniku nie tylko refleksje i przemyślenia, ale także rozbudzają jego pragnienia, przyprawiając nas o dreszcze i szybsze bicie serca. To sprawia, że zdecydowanie jest to literatura adresowana do dorosłego czytelnika. Na kartach tego zbioru spotkacie silne kobiety, które odważyły się zawalczyć o siebie. Dać sobie prawo do dawania i brania tego, co najpiękniejsze i najbardziej intymne. Choć mają świadomość swoich słabości. Nie są bez skazy i bez winy. Popełniają błędy: kłamią, zdradzają. Wiedzą, czym jest poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ten świat nie jest idealny.

Ja jestem Hani bardzo wdzięczna, za to, że zdecydowała się napisać tak bardzo ważne tematycznie opowiadania i oddać je w nasze ręce. Myślę, że jeśli tylko przestaniemy się zacietrzewiać w swoich uprzedzeniach i krytyce, mogą one być przyczynkiem do wielu zmian na lepsze dla obu stron. Osobom o homoseksualnej orientacji pozwoli nie bać się przyznać do tego, co czują i czego pragną, choćby tylko przed lustrem. A także przypomną, aby bez względu na to, co dzieje się w ich życiu, próbując chronić innych, po drodze nie zgubiły siebie samych. Natomiast osobom heteroseksualnym uświadomią, że nie sztuką jest krytykować, hejtować i uprzykrzać życie innym. Sztuką jest spróbować ich życie poznać i spojrzeć na nie z ich perspektywy. A jeśli nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to po prostu żyjmy i pozwólmy żyć innym.

Mam nadzieję, że spędzicie swój czas z tym zbiorem opowiadań. Czyta się go z poczuciem zapadającej w serce i pamięć lektury, która angażuje nas tak mocno, że z ogromnym zaskoczeniem zdajemy sobie sprawę, że dotarliśmy już do końca. Ja przeczytałam ten zbiór dwukrotnie i za każdym razem odkrywałam w nim coś dla siebie nowego. Niezwykłym jego atutem jest jego swego rodzaju uniwersalność, która sprawi, że każdy czytelnik odbierze go zupełnie inaczej i na co innego zwróci w nim uwagę. Ja na pewno za jakiś czas jeszcze do niego wrócę.

[Materiał reklamowy] Autorka Hanka V. Mody.

Inne książki autorki, które czytałam i również serdecznie polecam: 

" Ona"

"Dziewczyny z agencji"




czwartek, 15 lutego 2024

"Złote blizny" Anna Dąbrowska

Moje ciało szpecą blizny. Tak napisałabym wam jeszcze dwa dni temu, zanim przeczytałam książkę Anny Dąbrowskiej „Złote blizny”. Dziś mam odwagę powiedzieć, że blizny, które są na moich nogach, są piękne, gdyż są one nierozerwalną częścią mnie. Za nimi kryje się trudny i bolesny etap mojego życia, który bardzo mocno mnie ukształtował. To właśnie ta powieść, o której dziś chcę wam opowiedzieć, sprawiła, że rozpoczął się mój proces terapeutyczny, w którym staram się spojrzeć na swoje życie w zupełnie innym świetle i po prostu być dla siebie dobra.

Nie będziemy jednak rozmawiać wyłącznie o mnie, a na podstawie książki i przeżyć jej głównych bohaterów porozmawiamy o każdym z nas. Bo już teraz mogę was zapewnić, że każdy, kto zechce po nią sięgnie, na pewno w pewien sposób się z nią utożsami. Przecież wszyscy choć raz w życiu przeżyliśmy mniejszy bądź większy swój prywatny koniec świata. Życiowy dramat, który odcisnął na nas swoje piętno. Wydarzyło się coś, co rozkruszyło nas i nasz świat na miliony maleńkich kawałeczków, a my mimo mijającego czasu nie potrafimy żyć dalej i pójść naprzód. Tkwimy w trudnych wspomnieniach nierzadko zaledwie kilku chwil, które zniszczyły nasze życie i często w nasze serce wlały gorzką truciznę poczucia winy.

Właśnie tak czują się Tyler Lewis i Abigail Morrison. Dwójka naszych bohaterów, których, choć pochodzą z zupełnie różnych światów, to mają ze sobą wiele wspólnego. Oboje są mocno poranieni przez życie i znają ciężar poczucia straty, która niszczy ich dusze. Tyler nie potrafi poradzić sobie ze swoimi demonami przeszłości, a jedynym słusznym wyjściem z mroku, który spowija jego duszę w jego przekonaniu jest śmierć. Kiedyś był gwiazdą, którą kochały tłumy. Dziś czuje się potworem, naznaczonym bliznami, które nie pozwalają mu zapomnieć o katastrofie, w której uczestniczył. Abby straciła dwie najważniejsze w swoim życiu osoby. To, co się stało, zniszczyło jej plany i marzenia o szczęśliwym życiu. Oboje potrzebują pomocy, choć każde z nich pojęcie pomocy dla siebie rozumie zupełnie inaczej. Na szczęście jest ktoś, kto lepiej od nich samych wie, co będzie dla nich najlepsze. Japońska terapeutka kintsugi, czyli sztukę sklejania życia. Yua, bo to o niej mowa, będzie ich przewodniczką w procesie niezwykłej terapii, która ma na celu zbudowanie siebie na nowo z rozbitych kawałków serca i duszy, po to, aby nauczyć się dostrzegać piękno w niedoskonałości siebie i swojego życia, a przez to stworzyć lepszą wersję samego siebie.

Czytając tę wyjątkową powieść czułam niemalże namacalny jej wpływ na mnie i to, co skrywam gdzieś w swoim wnętrzu. Czułam się trzecią uczestniczką wspomnianej terapii. Nie była ona łatwa, gdyż Abby i Tyler musieli zrobić to, co wielu z nas napawa lękiem i niepewnością. Budzi obawy, a nawet rodzi bunt. Zmusza do pokonywania własnych słabości i przekraczania wewnętrznych barier. Zajrzeć w głąb siebie, wybaczyć samemu sobie i na nowo siebie pokochać. W pojedynkę byłoby to bardzo trudne, ale Anna Dąbrowska piękne pokazała nam jak wielką moc ma bliskość i wsparcie człowieka, wobec człowieka. Jak się możecie domyślać, w tej książce nie zabraknie również miłości. Jednak o tym, czy będzie miała ona wystarczającą moc, aby przezwyciężyć pragnienie śmierci oraz poczucie zdrady wobec kogoś, kogo już nie ma i kto nigdy nie wróci musicie już przekonać się sami. Do czego całym sercem każdego z was zachęcam.

Nigdy nie narzucam nikomu, co powinien przeczytać, gdyż uważam, że wybór tytułów, po które sięgamy winien być indywidualną decyzją każdego z nas, ale tym razem zrobię wyjątek, gdyż historię zapisaną na kartach „Złotych blizn” po prostu MUSICIE poznać. Jestem przekonana, że jeśli spędzicie z nią swój czas, będzie ona swego rodzaju katharsis w waszym życiu. Każdego czytelnika poruszy do głębi, a płynąca z niej ogromna mądrość skłoni do ważnych refleksji, wywoła huragan emocji, by po skończonej lekturze przywrócić w nas nadzieję spokój, rozniecić wewnętrzne światło oraz wiarę w siebie i prawo do zamknięcia drzwi przeszłości. Po to, byśmy mogli otworzyć się na szczęście i miłość. Bez wyrzutów sumienia cieszyć się każdą chwilą.

Nie mogłabym nie wspomnieć o jeszcze jednym bardzo ważnym aspekcie, na jaki zwraca naszą uwagę autorka, a który w dobie internetu, portali społecznych i portali plotkarskich jest zjawiskiem nagminnym. A mianowicie fala hejtu w internecie. Przerażające jest to, jak łatwo krytykujemy i oceniamy osoby, które znamy tylko z sieci. Nie zdajemy sobie sprawy, że tak naprawdę nic o nich nie wiemy. Nie mamy pojęcia, jakimi ludźmi są prywatnie i co przeżywają. Tymczasem nasza krytyka może być dla kogoś bolesnym ciosem, który może kogoś zniszczyć i odebrać chęć życia.

Ta powieść to czytelnicza perełka po przeczytaniu której nic już nie będzie takie samo. Podbija szturmem nasze serce, a to, co trudne łagodzi pełna namiętności miłość, która daje wytchnienie i pozwala obudzić uśpione pragnienia i potrzeby. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jest to książka adresowana do dorosłego czytelnika ze względu na bardzo odważne sceny erotyczne, które w kontekście tego, o czym w książce przeczytamy, właśnie takie powinny być. Jest to jedna z tych książek, o których nigdy się nie zapomina i do których wraca się zawsze, kiedy życie przygniata nas zbyt mocno, aby nie dać się pogrążyć w mroku rozpaczy i beznadziei. Ona doda nam siły w walce o siebie. Jestem nią zachwycona. Jej dojmujący autentyzm zarówno pod względem fabuły, jak i kreacji bohaterów oraz kolei ich losów sprawił, że nieustannie stawiałam się w ich sytuacji i zastanawiałam, czy ja dałabym radę udźwignąć bagaż ich życiowych doświadczeń, jednocześnie bardzo mocno trzymając kciuki, aby im się udało. Tego, czy tak się stało musicie dowiedzieć się już sami. 

Książki mają w sobie wielką moc, a ta wyjątkowa powieść jest tego wspaniałym dowodem. Chłonie się ją i przeżywa całym sobą. Jest tak wspaniała, że chcemy, aby nigdy się nie skończyła, a jednocześnie nie możemy oderwać się od jej czytania. A, mimo że odłożymy ją już na półkę domowej biblioteczki, długo pozostaje ona w nas wciąż żywa i nie pozwala o sobie zapomnieć. Ja jej nigdy nie zapomnę i będę polecać w jak najszerszych kręgach czytelniczych, gdyż chcę, aby odmieniła na lepsze życie jak największej liczbie osób, w których ręce trafi.

[Zakup własny]





poniedziałek, 12 lutego 2024

"Zakochana służąca" Wioletta Piasecka/ Recenzja przedpremierowa

Moi drodzy jest mi niezmiernie miło, że mogę opowiedzieć wam o najnowszej powieści Wioletty Piaseckiej „Zakochana służąca” której, premierę wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Skarpa Warszawska świętować będziemy już 14 lutego 2024 roku. Już teraz mogę przyznać, że jest to premiera książki, na którą bardzo czekałam. A to dlatego, że jest ona kontynuacją wspaniałej historii spisanej na kartach powieści „Dom pełen tajemnic”, która skradła nie tylko moje serce, ale również urzekła wiele swoich czytelniczek i czytelników.

To będą wyjątkowe walentynki, gdyż ponownie przeniesiemy się w czasie do początków XIX wieku, by przekonać się, jak w czasach zupełnie nieprzyjaznych kobietom i ich marzeniom radzi sobie księżna Sara Leokadia Reszko, która w imię skrywanych głęboko w sercu marzeń o zostaniu powieściopisarką. Postanowiła zawalczyć o siebie i wyrwać się z kajdan konwenansów i powinności bycia posłuszną, oddaną żoną i kochającą matką dbającą o ciepło domowego ogniska w świecie zdominowanym przez mężczyzn i życiu kształtowanym poprzez aranżowane małżeństwa. Ci z was, którzy poznali już koleje losów Sary, wiedzą, jak wiele cierpienia i upokorzeń musiała znieść, aby żyć w zgodzie z samą sobą, a przede wszystkim zawalczyć o swoją godność i móc zaznać prawdziwej miłości. Oczywiście nasza ciekawość, a zarazem troska o dobro Sary zostanie zaspokojona, kiedy tylko sięgniemy po „Zakochaną służącą”, jednak to nie ona będzie pierwszoplanową postacią tej odsłony cyklu.

Tym razem nasza uwaga została zwrócona na osobę Marty Skowronek, wiernej służącej Sary, która już jako mała dziewczynka została oddana na służbę jej rodzicom. Marta od zawsze była oddana swojej pani, a ich relacje mocno wykraczały poza ramy jaśnie pani – służba. To właśnie Marta od zawsze była powierniczką największych trosk, niepokojów, ale także sekretów, radości i sukcesów Sary. Dziś Marta pełni funkcję ochmistrzyni posiadłości księżnej i jak zawsze skupiona jest na jej sprawach i rozterkach miłosnych. Sama nigdy nie zaznała smaku miłości i ma świadomość, że tak już pozostanie, gdyż podobnie, jak każda dziewczyna oddana na służbę arystokracji nie ma szans na miłość. Czerpie radość ze szczęścia swojej pani, o swoim nawet przez chwilę nie myśląc.

Wszystko zmienia się w momencie, kiedy los krzyżuje drogi kobiety z młodym Waldemarem Promykiem, do którego serce Marty zabiło mocniej. Pełna obaw i wątpliwości trzydziestodwuletnia ochmistrzyni uważa się za starą pannę i boi się dopuścić do siebie myśli o związku i zamążpójściu. Jednak serce wyrywa się do przystojnego pocztyliona. Nasza bohaterka nie może jednak skupiać się zbyt długo na swoich uczuciach, gdyż niespodziewanie dla siebie samej otrzymuje wiadomość z rodzinnych stron wzywającą do jak najszybszego przyjazdu do domu rodziców. Jak się przekonacie, czytając książkę, choć sama Marta jeszcze o tym nie wie, ta podróż będzie kosztowała ją naprawdę wiele. Co więcej, może na zawsze zniszczyć jej dotychczas spokojne życie u boku swojej pani. Nic więcej wam nie zdradzę, ale możecie mi wierzyć, że nasza bohaterka będzie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom.

Chciałabym napisać, że pocieszenia i wsparcia może szukać w ramionach Waldemara, ale tego nie możemy być pewni, gdyż pod nieobecność ukochanej sidła na niego zastawiła atrakcyjna, młoda, kobieta, która doskonale zgłębiła tajniki uwodzenia mężczyzn. Na pewno jesteście ciekawi, czy ukochany Marty oprze się pokusie ulegnięcia młodej kobiecie, a także czy sama zakochana służąca będzie potrafiła wybaczyć, zaufać i dać sobie i jemu drugą szansę. Nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie sięgnąć po tę niezwykle emocjonalną i poruszającą historię, do czego z całego serca każdego z was zachęcam.

Wioletta Piasecka oddała w nasze ręce mocno wciągającą historię znakomicie oddającą realia epoki, w której została osadzona. Od początku do końca książkę czytamy z ogromnym przejęciem, trzymając mocno kciuki za to, aby zarówno Marta, jak i Sara zaznały szczęścia i nie dały się wciągnąć w sieć intryg, a także pomówień ze strony świata arystokracji, który nie pobłaża choćby najmniejszym odstępstwom od powszechnie przyjętych w nim norm i zasad. Uwierzcie mi, że więź, która połączyła obie kobiety przez wiele wspólnie spędzonych lat, zostanie wystawiona na ciężką próbę. Czy wystarczy im siły i determinacji, aby przejść przez nią zwycięsko? Odpowiedź na te i wiele innych pytań skrywają oczywiście karty powieści.

„Zakochana służąca” to wspaniała i wbrew pozorom ponadczasowa książka, która bez wątpienia trafi do serca każdego, kto zechce spędzić z nią swój wolny czas. Macie moje słowo, że będzie to czas wyjątkowy i niezapomniany. Tutaj naprawdę dużo się dzieje. Przeczytamy nie tylko o miłości i przyjaźni, ale również o przebaczeniu, relacjach rodzinnych wpływie plotek i intryg na życie drugiego człowieka. To wszystko w połączeniu z lekkim i bardzo przyjemnym stylem pisania autorki sprawia, że przez książkę wręcz się płynie i niepostrzeżenie dociera do jej końca. Z uwagi na to, że bardzo mocno zżyłam się z jej bohaterami i przez cały czas jej czytania, czułam się niemalże częścią ich życia, było mi bardzo trudno się z nimi rozstać, a mając to na uwadze, na pewno zgodzicie się ze mną, że jest to najlepsza dla niej rekomendacja i po prostu trzeba ją przeczytać.

[Zakup własny]

piątek, 9 lutego 2024

"Szeptacz" Alex North


Jedną z metod radzenia sobie z ciężkimi przeżyciami w życiu jest zmiana otoczenia. Mamy nadzieję, że nowe miejsce będzie dla nas nowym początkiem i pozwoli złagodzić trudne emocje, a także bolesne wspomnienia tego, co nas spotkało. Niestety jednak zdarza się, że to lepsze okazuje się wrogiem dobrego. Wkrótce, choć jeszcze o tym nie wie, o prawdziwości tego powiedzenia przekona się Tom Kennedy, bohater książki „Szeptacz” Alexa Northa. Już teraz mogę wam napisać, że miałam wobec tego tytułu duże oczekiwania, biorąc pod uwagę fakt, że swego czasu było o niej bardzo głośno, a nawet zdobyła nagrodę książki roku. Powieść ta była prezentowana jako mroczna historia, która wywoła w czytelniku strach. Na taką właśnie książkę miałam w ostatnim czasie ochotę i z takim też nastawieniem zaczęłam ją czytać. Ja już wiem, czy lektura sprostała moim oczekiwaniom, a teraz nadszedł czas, by podzielić się z wami moimi wrażeniami.

Zacznijmy jednak od początku. Wraz z mężczyzną i jego sześcioletnim synem Jakiem przenosimy się do niewielkiej i sprawiającej wrażenie spokojnej miejscowości Featherbank. Tom ma nadzieję, że tutaj wspólnie z synem będą mogli zacząć wszystko od nowa, a przede wszystkim jemu uda się odbudować relacje z dzieckiem, które nigdy nie były łatwe. Okazuje się jednak, że wrażenie cichego miejsca na ziemi jest bardzo złudne, gdyż to miasteczko skrywa mroczne tajemnice sięgające dwudziestu lat wstecz. To właśnie wówczas doszło do makabrycznych zbrodni na pięciu chłopcach, którzy padli ofiarą tytułowego szeptacza. Choć minęło już tyle lat, a morderca został schwytany, to do tej pory nie udało się odnaleźć ciała jednego z chłopców. W momencie, kiedy Szeptacz trafił za kraty, mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Rodzice przestali bać się o swoje dzieci. Aż do teraz kiedy przyczajone dotychczas zło znów daje o sobie znać. Zaginęło dziecko, a ku zaskoczeniu policji okoliczności tego, co się wydarzyło, są bardzo podobne do działań szeptacza. Jak to możliwe? Przecież winny został ukarany. Tego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę.

Porwanie dziecka to najgorsze, czego może doświadczyć rodzic. Czas ma tu ogromne znaczenie. Każda mijająca godzina zmniejsza szansę odnalezienia dziecka żywego. Policyjna machina ruszyła, a jednym z funkcjonariuszy prowadzących śledztwo jest ten, który żyje z piętnem poczucia winy względem tego, co stało się przed laty. Czy tym razem uda się zapobiec tragedii? Na to i wiele innych pytań  odpowiedzi znajdziecie oczywiście na kartach książki.

Tymczasem wróćmy do Jakiea i Toma. Jakie to bardzo wrażliwy i delikatny chłopiec. Pomimo że ojciec bardzo go kocha, jest mu trudno dotrzeć do dziecka i nawiązać z nim więź. Bardzo się stara, ale Jakie jest typem samotnika żyjącego we własnym świecie. W pełni to, co czuje, rozumieją wyłącznie niewidzialni przyjaciele, z którymi rozmawia dziecko. Tatę niepokoi zachowanie syna, które w połączeniu z nawiedzającymi dziecko koszmarami wyglądają bardzo osobliwie i jak się przekonacie, czytając książkę, zwracają na niego uwagę innych. Zarówno my czytelnicy, jak i sam Tom tłumaczymy zachowania Jakea traumą, przez którą przeszedł, ale czy na pewno tylko ona jest ich podłożem? Jeśli jesteście tego ciekawi, nie pozostaje wam nic innego, jak przeczytać książkę, bo ja nic więcej nie zdradzę.

Wbrew pozorom relacje ojciec - dziecko w tej książce pokazują, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Tom również od dziecka był typem outsidera, a jego dzieciństwo nie było łatwe. Teraz chce zrobić wszystko by być dobrym ojcem, a w jego sercu tkwi wiele obaw, czy podoła temu zadaniu. Chce być przy synu zawsze, kiedy ten będzie go potrzebował i służyć mu pomocom zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wie, jeszcze, że już wkrótce zostanie poddany najtrudniejszemu egzaminowi z rodzicielstwa, którego żaden rodzic nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Oby tylko nie było za późno.

Jak widzicie, zarys fabuły książki zwiastuje naprawdę ciekawą, wciągającą i emocjonalną lekturę. Tak mogłoby być, gdyby nie w moim subiektywnym odczuciu zupełnie zmarnowany jej potencjał. Spodziewałam się, że czytając ją, poczuję strach, niepewność i w napięciu będę poznawała następujące po sobie wydarzenia, tworzące zajmującą historię, która nie pozwoli mi oderwać się od czytania. Bardzo chciałam, aby był to jeden z tych tytułów, dla których zarwę nockę i długo o niej nie zapomnę. Niestety spotkał mnie duży zawód i rozczarowanie, gdyż nie poczułam zupełnie nic. Ani strachu, ani też zaskoczenia. Książka jest małą cegiełką, ale czyta się ją bardzo szybko. Dla mnie, która chciałam od tej książki nieoczekiwanych zwrotów akcji, szybkiego tempa akcji i całej gamy silnych emocji, co obiecywał sposób promocji tej książki, jest ona mocno przereklamowana. Wiem jednak, że może się ona podobać i podoba się wielu osobom, które zdecydowały się na jej przeczytanie. 

Na pewno większą satysfakcję czytelniczą z lektury powieści odczują czytelnicy, którzy nie lubią się bać. Jeśli chodzi o mnie to moja ciekawość tego, o czym czytałam wzrosła na dwadzieścia ostatnich rozdziałów tej książki, podczas gdy całość opisywanej w niej historii składa się na siedemdziesiąt. Cóż więcej mogę powiedzieć. Nie będę zniechęcała was do spędzenia czasu z tą powieścią, gdyż odczucia czytelnicze są subiektywne i najlepiej wyrobić sobie o niej własne zdanie. 

[Zakup własny].

poniedziałek, 5 lutego 2024

"Idealni rodzice" L.G. Davis


Dar rodzicielstwa to największe marzenie wielu par i małżeństw. Niestety nie wszyscy mają szczęście go doświadczyć. Nie oznacza to jednak, że nieudane próby starania się o dziecko niwelują pragnienie zostania mamą i tatą w sercach tych osób. Wówczas szukają alternatywnych dla naturalnego poczęcia sposobów na to, by tulić swoje maleństwo w ramionach. Dziś zapraszam was do wysłuchania historii Marci i Travisa Thorpeów, bohaterów przeczytanego przeze mnie w ostatnim czasie thrillera autorstwa L.G. Davis „Idealni rodzice”.

W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w ich życie, towarzyszymy im w wyjątkowym spotkaniu z Grace. Młodą kobietą, która zdecydowała się urzeczywistnić pragnienie małżonków o posiadaniu dziecka, zostając ich surogatką. To właśnie Grace wybrała tę parę, jako tych, których pragnie uszczęśliwić. Długie rozmowy z Marcią zrodziły w niej przekonanie, że będą oni idealnymi rodzicami dla jej dziecka. Ponadto ludzie ci nie zadają pytań o życie prywatne dziewczyny. Bardzo jej to odpowiada, ponieważ nie chce dzielić się z nikim historią swojego dawnego życia, po którym nie pozostał już żaden ślad, czy też tragicznej przeszłości, która uczyniła ją zupełnie inną osobą, a której cienie prześladują ją niemal każdego dnia. Co warto zaznaczyć Grace za to, co robi dla Thorpeów, nie oczekuje żadnej formy wynagrodzenia. Dlaczego więc decyduje się na tak niezwykły czyn wobec zupełnie obcych sobie ludzi i czy na pewno podłożem jej decyzji jest wyłącznie wielki wymiar altruizmu? O tym już musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę.

Nie wiem, czy też tak macie, ale mnie zawsze napawa lękiem wrażenie, że coś, albo ktoś jest idealny. Nie wierzę w ideały i wiem, że takie przeświadczenie może być mocno złudne i schwytać nas w pułapkę pozorów, za co możemy słono zapłacić. A taka wręcz przyjacielska relacja połączyła naszą trójkę. Grace zamieszkuje w domku gościnnym przyszłych rodziców, aby ci mogli uczestniczyć w rozwoju ciąży oraz otoczyć ją i dziecko jak najlepszą opieką. To, co miało być jasną i klarowną umową zmienia się bardzo szybko, kiedy gość czuje się coraz bardziej osaczany i kontrolowany, a mało tego otrzymuje anonimowe pogróżki. Nasz Grace dzieli się z nami swoim emocjami. Już nie jest tak bardzo pewna, czy może oddać im dziecko, które nosi pod sercem i dla którego chce przecież, jak najlepiej. Nie zdradzę oczywiście zbyt wiele, ale uchylając rąbka tajemnicy, napiszę, że nie tylko Grace ma swoje tajemnice. A to, co odkrywa, przekonuje ją ostatecznie, że w tym domu nie jest bezpieczna. Musi ratować siebie i tę maleńką istotkę.

Bardzo ubolewam nad klasyfikacją gatunkową tego tytułu. W moim odczuciu nie jest to thriller, dlatego jego wielbiciele mogą czuć się rozczarowani. Jest to natomiast godny uwagi i zainteresowania dramat rodzinny z elementami thrillera. Jego fabuła została podzielona na dwie perspektywy czasowe. Obecną oraz tę, w której poznajemy mocno poruszającą i chwytającą za serce opowieść o tragicznych przeżyciach bliskich Grace, które ją samą naznaczyły piętnem poczucia winy i odpowiedzialności, wypełniając serce pustką. Taką, którą stara się zagłuszyć. To właśnie ta odsłona opisanych wydarzeń wciągnęła mnie najmocniej i to te rozdziały czytałam z ogromną ciekawością i zainteresowaniem. Natomiast początkowe rozdziały opisujące teraźniejszość okazały się mocno nużące, gdyż akcja rozkręca się bardzo wolno. Dopiero w połowie książki nabiera tępa, a nasza ciekawość rośnie, będąc mocno podsycaną. Bardzo zaangażowani dotrzemy do końca, który mocno nas zaskakuje. Jednak czy to wystarczy, abyście chcieli spędzić czas z tą książką, musicie zdecydować już sami.

Ja miałam tę książkę na swojej liście czytelniczej już dosyć długo i nie żałuję czasu, który poświęciłam na jej przeczytanie. Mocno zżyłam się z postacią Grace i bardzo chciałam, aby odzyskała dawno utracony spokój i wreszcie zaznała szczęścia, na który bardzo zasługuje. Autorka uświadamia nam również, jak wiele masek i kreacji siebie tworzą ludzie w internecie. Jesteśmy niejako przestrzegani przed nadmierną ufnością wobec ludzi, których tam poznajemy. Nie jest to książka, która zapada w pamięci, ale bez wątpienia może sprawić przyjemność czytelniczą, jeśli zaczniecie czytać ją z odpowiednim nastawieniem, w czym mam nadzieję, udało mi się wam pomóc.

[Zakup własny].

piątek, 2 lutego 2024

"Za wszelką cenę" Harlan Coben

Nadszedł ten dzień, kiedy chcę opowiedzieć wam o mojej mocno skomplikowanej relacji czytelniczej z twórczością Harlana Cobena. Bez wahania mogę powiedzieć, że na każdą książkę tego pisarza czekam z ogromną ciekawością, ale jednocześnie nauczona doświadczeniem, nie stawiam im zbyt dużych wymagań. Wynika to z faktu, że mój odbiór twórczości tego autora mogę zobrazować jako sinusoidę. Podczas gdy w moim odczuciu jedne z jego książek są wielkim WOW, inne może nie rozczarowują, ale po prostu są przeciętne. A ja wolę się pozytywnie zaskoczyć, aniżeli czuć, że moje oczekiwania zostały zawiedzione. Właśnie wczoraj skończyłam czytać najnowszy thriller autora „Za wszelką cenę”, więc czas przekonać się, czy tym razem między nami zaiskrzyło.

Wkrocz razem ze mną do więziennego piekła. Miejsca, w którym pod przykrywką prawa rządzą układy i siła pieniądza. Tutaj nie możesz ufać nikomu, a jeśli okażesz słabość, staniesz się łatwym łupem dla kogoś, kto będzie chciał cię zniszczyć. Wie o tym skazany na dożywocie dzieciobójca. David zabił swojego trzyletniego syna Matthew. A przynajmniej tak wskazują zebrane, przeciwko niemu dowody, bo on sam, niewiele pamięta z tej strasznej nocy, która zniszczyła jego szczęśliwą rodzinę. Mężczyzna nie starał się jednak usilnie dowodzić swojej domniemanej niewinności, gdyż dla niego decyzja ławy przysięgłych była niczym w obliczu śmierci syna. Postrzeganie tamtejszych tragicznych wydarzeń zmienia jednak niespodziewana wizyta siostry byłej już żony naszego bohatera. Po pięciu latach od skazania i osadzenia Davida kobieta zjawia się w zakładzie karnym, by podczas widzenia pokazać szwagrowi zdjęcie, na którym ku jego niedowierzaniu widać starszego już chłopca wyglądającego, jak jego syn. Czy to możliwe, że dziecko żyje, a może zwyczajnie oczy zdesperowanego, człowieka widzą to, co on chce zobaczyć?

A jeśli jednak wiara w to, że Matthew żyje, nie jest tylko czczym pragnieniem, to komu zależało na tym, aby tak wiele osób uwierzyło w tę mistyfikację i co się za nią kryje? Tylko ojciec dziecka może odkryć prawdę i je uratować. Chłopiec może znajdować się w niebezpieczeństwie. Teraz Davit za wszelką cenę musi uciec z więzienia i nie dać się złapać.

My czytelnicy, próbując wspólnie z nim dociec prawdy, wpadamy w sieć kłamstw i intryg. Choć w biegu toczących się wydarzeń nie doczekamy się spektakularnych zwrotów akcji, to wszystko, o czym czytamy na kartach książki, od początku do końca utrzymuje nas w napięciu i podsycanej ciekawości, gdyż tu naprawdę dużo się dzieje. Ja mocno wierzyłam w niewinność bohatera i bardzo chciałam, aby ją udowodnił. A o tym, czy słusznie postąpiłam, dając mu kredyt zaufania, musicie już przekonać się sami, sięgając po książkę. Wszak każdy przestępca utrzymuje, że jest niewinny.

„Za wszelką cenę” to bez wątpienia tytuł, który dostarczy każdemu, kto po niego sięgnie ciekawej rozrywki i przyjemności czytelniczej. Jeśli ktoś tak, jak ja zna już trochę pióro autora, na pewno dostrzeże w nim pewnego rodzaju schematyczność. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Wciągnęłam się mocno w pędzący rollercoaster zdarzeń, który mknął niczym rozpędzona kolejka górska. A to za sprawą podziału całej fabuły na rozdziały opisujące poczynania Davida oraz działania agentów federalnych, którzy postanawiają jeszcze raz wrócić do sprawy morderstwa dziecka. I to właśnie dochodzenie pary agentów było aspektem, który mnie drażnił. Ich zawodowa przebiegłość była zupełnie niewiarygodna. Miałam wrażenie, że są oni jasnowidzami, którzy czytają w myślach osób, z którymi rozmawiają, zanim ci zdążą cokolwiek powiedzieć. Było to dla mnie mocno irytujące.

Nie próbujcie doszukiwać się w tej opowieści głębi i realizmu, bo próżno ich tu szukać, co ostatecznie potwierdza samo zakończenie. Takie rozwiązania w realnym życiu są niemożliwe, ale na pewno na podstawie tej powieści powstałby świetny scenariusz filmowy. Przecież w książkach i filmach może zdarzyć się wszystko, dlatego są one wspaniałą odskocznią od zwykłej codzienności.

Gdybym jednak miała wskazać prawdę płynącą z tej książki, którą warto, aby każdy z nas przeniósł na płaszczyznę swojego życia, powiedziałabym, że brak szczerości i działanie w sekrecie nawet w dobrej wierze, z czasem może stać się kamieniem, który może być początkiem bezwzględnych działań przyczynowo – skutkowych, które mogą zniszczyć komuś życie.

Jeśli szukacie książki z nastawieniem na szybką, zajmującą i niewymagającą lekturę, to ten tytuł  na pewno spełni te oczekiwania. Choć czytałam lepsze książki Cobena, to jego najmłodsze literackie dziecko nie pozwoliło mi się od siebie oderwać i zostawiło mnie z poczuciem ciekawie spożytkowanego na jego lekturze czasu. Jestem pewna, że w waszym przypadku również tak będzie, więc jeśli tylko lubicie thrillery, to zachęcam do jego przeczytania.

[Zakup własny]