sobota, 2 września 2023

"Kruchość serca" Andrzej Konefał

 
Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów autora.
 
Bez wątpienia rodzina jest najważniejszą wartością w życiu większości z nas. I to właśnie o rodzinie sobie dziś porozmawiamy. Jednak spojrzymy na nią z perspektywy mężczyzny. W naszym społeczeństwie, a także w przeświadczeniu wielu mężów i tatusiów ich rolą jest to, aby zrobić wszystko, by osobom, które kochają najbardziej na świecie, niczego w życiu nie brakowało. Poświęcają się pracy, aby zapewnić swoim najbliższym jak najlepsze warunki bytowe. Jednak, czy rzeczywiście to jest najważniejsze? Otóż nie, bowiem wystarczy zatrzymać się w pędzie codzienności, aby zrozumieć, że starając się zadbać o ten materialny aspekt życia rodzinnego, tracimy coś bardzo ważnego, a mianowicie możliwość bycia z bliskimi i dla bliskich. Nie znajdujemy chwili na to, aby dopuścić do siebie myśl, że nawet jeśli teraz jesteśmy szczęśliwi i mamy obok siebie wszystkich, którzy są całym naszym życie, i stanowią jego sens, to nic w życiu nie jest nam dane na zawsze. Wystarczy chwila, aby los odebrał nam wszystko, a nasze serce rozpadło się na miliony maleńkich kawałków. Z tą bolesną prawdą konfrontuje nas Andrzej Konefał w swojej najnowszej powieści „Kruchość serca”, o której postaram się wam opowiedzieć kilka słów.

Poznajcie Mateusza i jego żonę Elżbietę. Kochające się małżeństwo wspólnie wychowujące dwójkę wspaniałych dzieci - Anię i Karola. Kiedy zaczynamy czytać książkę, niemalże od razu możemy poczuć ciepło miłości, którą darzą się wzajemnie członkowie rodziny Szafirskich. Stajemy się częścią ich życia w momencie, kiedy trwają święta Bożego Narodzenia, a więc najbardziej rodzinne polskie święta. Patrząc na ich radość, moglibyśmy pozazdrościć im tej sielanki. Jednak te piękne chwile, w ułamku sekundy zamieniają się w koszmar. Ela umiera i teraz to Mateusz musi pomóc dzieciom zrozumieć, co się stało, a także być wsparciem i pocieszeniem w tych traumatycznych przeżyciach.

W tym momencie dochodzimy do kolejnej bardzo ważnej kwestii poruszanej na kartach powieści. Mianowicie, kiedy kogoś bardzo mocno kochamy, chcemy chronić go przed wszelkimi zmartwieniami i troskami. Robimy wszystko, aby w sercu tej osoby nigdy nie zagościły strach, obawy i niepewność. Często robimy to nawet kosztem samych siebie. Staramy się wiele ukryć pod maską pozorów. Tylko czy na pewno jest to odpowiednie i słuszne rozwiązanie. A może przyniesie ono więcej złego niż dobrego? O tym musicie przekonać się już sami, czytając książkę.

Serce naszego bohatera rozrywa smutek i żal, ale wie, że teraz nie może skupiać się na swoim cierpieniu, gdyż to dzieci i ich dobro jest najważniejsze. Chce być przy nich i stara się przywrócić ich tak nagle odebrane poczucie bezpieczeństwa. Nie jest mu to jednak dane, gdyż dochodzi do kilku zdarzeń, które zakłócają tak bardzo potrzebny mu teraz spokój w procesie przeżywania żałoby. Nie to jest jednak najgorsze. Najbardziej szokujące, a zarazem bolesne jest to, że wszystko, co się teraz dzieje sprawia, iż na nieskazitelnym dotąd wizerunku zmarłej żony pojawia się głęboka rysa. Okazuje się, że Ela miała swoje tajemnice i nie do końca była z mężem szczera. I teraz to on musi je odkryć i znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego, był okłamywany przez kogoś, kto był głównym filarem jego życia i stanowił jego fundament. Wiele pytań bez odpowiedzi kłębi się w głowie mężczyzny. Nie wie jednak jeszcze, że to nie jest ostatni cios, od losu, jaki otrzyma.

Spełnia się najgorszy koszmar każdego rodzica, który w życiu Mateusza niestety staje się okrutną rzeczywistością. Jego mała córeczka dosłownie na moment znika z jego oczu, co jest początkiem końca jego kruchego świata. Maleńka księżniczka, jedyny promyk nadziei i siły, który do tej pory trzymał go przy życiu i nie pozwolił utonąć w morzu rozpaczy i beznadziei został mu odebrany. Ania została porwana, a Mateusz, chce zrobić wszystko, aby córka wróciła, jak najszybciej do domu. Nie jest w stanie pozostawić poszukiwań dziecka policji i postanawia sam odzyskać swoją Anię. Rozpoczyna się walka z czasem, własnymi słabościami i lękami, którą my czytelnicy śledzimy z duszą na ramieniu i zapartym tchem.

Przez to, że wszystko, o czym czytamy w książce, jest bardzo autentyczne, my czytelnicy bardzo mocno zżywamy się z jej bohaterami. Stają się nam oni bardzo bliscy, a co za tym idzie, całą sobą przeżywamy to wszystko, co ich spotyka i czego doświadczają. Ponadto realizm tej historii sprawia, że często stawiamy się na miejscu naszego bohatera i zadajemy sobie pytanie, czy ja potrafił/abym dalej żyć i nie poddać się widząc, że ktoś powoli, ale konsekwentnie odbiera mi wszystko, co kocham i co jest mi drogie? Bo musicie wiedzieć, że, to co do tej pory napisałam wam o przeżyciach Mateusza, jest zaledwie niewielkim ułamkiem cierpienia i rozmiaru krzywd, jakich doświadczy i druzgocących sytuacji, z którymi będzie musiał się zmierzyć. Ja oczywiście niczego więcej nie zdradzę, dlatego już teraz gorąco zachęcam was do lektury książki.

„Kruchość serca” to niezwykle poruszająca i roztrzaskująca nasze serce powieść, która ukazuje niezwykłą siłę miłości rodzinnej i rodzicielskiej w obliczu najbardziej dramatycznej ludzkiej tragedii. Autor zatarł w niej granice wychowywania dzieci. Jeszcze do niedawna wszelkie trudy wychowawcze, były składane w głównej mierze na barki kobiet. Mateusz Szafirski pokazał, że ojciec również potrafi stanąć na wysokości zadania i doskonale sobie poradzić. Ta siła miłości ojca do dzieci oraz to, jak wiele potrafił on znieść, by chronić je i bliskie mu osoby z jego otoczenia została przedstawiona tak pięknie, a zarazem tak wręcz odczuwalnie przez nas samych, że płakałam, nie mogąc czytać dalej. Przyznaje, że rzadko zdarza mi się odkładać książkę po to, aby uspokoić emocje i przypomnieć sobie, że ja nie jestem częścią opisywanej w niej historii. A tym razem musiałam tak zrobić kilka razy. Nie da się ukryć, że jest to trudna emocjonalnie powieść, do której powinna być dołączona paczka chusteczek higienicznych. Jest to też jedna z tych książek, której nie da się odłożyć na dłużej, niż kilka chwil, gdyż nawet jeśli zdecydujemy się zrobić sobie przerwę w czytaniu, to nie będziemy mogli przestać o niej myśleć. A to wszystko za sprawą napięcia, w którym jesteśmy utrzymywani od początku do końca oraz nieustannej niepewności tego, co wydarzy się za chwilę. A uwierzcie mi, tutaj niczego nie da się przewidzieć, a każde następujące po sobie wydarzenia, to kolejny cios w serce czytelnika i samego Mateusza, którego autor nie oszczędza. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że wsadził go na diabelski młyn nieszczęść, który nie zatrzymuje się ani na chwilę.

Nie trudno się domyślić, że tak niszczące i dramatyczne przeżycia nie pozostaną bez wpływu na żadnego człowieka, na co Andrzej Konefał bardzo wyraźnie zwraca naszą uwagę, nakreślając nam mocno wyrazisty obraz przemian wewnętrznych bohaterów książki, a szczególnie samego Mateusza.

„Okazało się, że pod powłoką spokoju i rozsądku kryła się inna wersja mnie. Słabość, ból strach, rozgoryczenie, niemoc, osamotnienie i trwoga. Teraz to mnie charakteryzowało i wyparło poprzednie cechy. Stałem się inny, ale nie była to zmiana na złe. Dzięki temu mogłem wykrzesać dużo więcej ze swojego wnętrza i zdobyć nieosiągalny cel. Może to ewolucja, a może samoistna transformacja pod wpływem zaistniałych okoliczności.
… Teraz mogłem pozwolić płynąć łzom. Nie były żadną przeszkodą ani powodem do wstydu. Motywowały mnie, dodawały sił oraz nabierały przedziwnego znaczenia. Dzięki nim mogłem pozwolić sobie na tłumienie wściekłości, której nigdy nie pozwalałem wychodzić na zewnątrz. To one sprawiały, że oczyszczałem umysł, patrzyłem inaczej na bezlitosny świat i układałem w głowie obraz tego, co zrobię temu potworowi, kiedy wpadnie w moje ręce”.


Myślę, że nie muszę pisać, iż gorąco polecam sięgnięcie po tę niezwykle wartościową książkę, Nie unikniemy łez, ale nie jesteśmy odosobnieni w odczuwaniu tak silnych emocji. Sam autor płakał razem z Mateuszem podczas pisania niektórych scen w książce, a było ich kilka, o czym mogliśmy dowiedzieć się podczas spotkań autorskich. Od siebie dodam, że jestem pełna podziwu i uznania dla Andrzeja, za to, że znalazł w sobie siłę, aby „Kruchość serca” napisać. Wszak sam jest kochającym ojcem i na pewno nie był to łatwy proces. Poznając koleje losów rodziny Szafirskich, zdacie sobie sprawę, że takie zdarzenia dzieją się każdego dnia i dotykają zwykłych ludzi, którzy mają swoje marzenia, plany i pragnienia tak, jak my wszyscy, a życie potrafi w jednej chwili je zniweczyć, kpiąc sobie z naszego szczęścia. Doceniajmy to, co mamy, cieszmy się z bycia ze sobą i kochajmy całym sercem.

[Zakup własny]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.