sobota, 30 czerwca 2018

Dom, do którego chce się wracać.

Kochani zapewne każdy z nas marzy o stworzeniu dla swoich najbliższych domu, którego fundamentem będzie miłość, wzajemne oddanie i wsparcie. Domu, w którego zaciszu zawsze odnajdziemy wewnętrzny spokój i harmonię, a panujące w nim ciepło da jego mieszkańcom ukojenie, pozwalając odnaleźć właściwą drogę niezależnie od tego, w jakim momencie życia się znajdujemy i jak trudne życiowe zakręty przyjdzie nam pokonać.

Taki właśnie dom dla swoich córek stworzyli Helena i Jan Zagórscy. Piękna posiadłość otoczona jabłoniowym sadem jest dla dorosłych już dziś kobiet bezpiecznym azylem, w którym zawsze mogą się zatrzymać i przeczekać najtrudniejszy czasz w swoim życiu czerpiąc siłę i życiową mądrość z bezcennych rad rodziców i ciotki.
Jan, właściciel małej kawiarenki z duszą czuwa nad szczęściem kobiet swojego życia. Jednak upływający czas uświadamia mu, że ten piękny, niemal sielankowy obraz życia rodzinnego ma niestety wiele coraz bardziej dostrzegalnych rys. Córki bowiem nie potrafią ułożyć sobie życia prywatnego. Błądzą, są zagubione, co czyni je nieszczęśliwymi. Targają nimi sprzeczne emocje i pragnienia. Choć każda pragnie zaznać prawdziwego szczęścia, nie potrafią obrać ku niemu właściwego kierunku. Helena i Jan zatroskani rozterkami córek robią wszystko, by uchronić dzieci przed błędnymi decyzjami i wyborami. Nadchodzi jednak czas, kiedy muszą przeciąć pępowinę, aby pozwolić im żyć na własny rachunek.

Rodzinę Zagórskich spotykamy w momencie, kiedy trwają gorączkowe przygotowania do czterdziestej rocznicy ślubu Państwa Zagórskich. Jest to również moment, w którym daje o sobie znać przeszłość, która jak wszyscy doskonale wiemy, nigdy nie pozostaje bez wpływu na to, co tu i teraz. Tak też dzieje się również w przypadku członków tej rodziny. Ta wspaniała i wyjątkowa z założenia uroczystość zmieni życie każdego z nich.

Książka jest wspaniała. Urzeka i wciąga od pierwszego zdania. Nie sposób się od niej oderwać. Pani Krystyna Mirek poprzez historię opisaną na kartach tej wyjątkowej sagi rodzinnej uświadamia nam czytelnikom, jak nieocenioną wartością jest rodzina. Jak wielkim szczęściarzem jest każdy, kto ma „Szczęśliwy dom”, do którego prowadzą wszystkie drogi niezależnie od tego, gdzie „żuci nas los". Dom, którego drzwi są dla nas otwarte o każdej porze dnia i nocy po to, by otulić nas swoim ciepłem i dodać sił do wykonania kolejnego kroku na trudnej drodze, jaką jest życie.


Za możliwość tak wspaniałej lektury serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia.

wtorek, 26 czerwca 2018

Jesteś moim uzdrowieniem.

Kochani lubicie słodycze? Pyszne ciasta i desery? Jeśli tak zapraszam Was na chwilę wytchnienia. Oderwijcie się od Waszych codziennych obowiązków, ponieważ chcę zaprosić Was na pyszne ciastko i aromatyczną kawę. Jednak z racji tego, że pieczenie nie jest moją mocną stroną, zabiorę Was do małej przytulnej cukierni „Słodka”, gdzie z uśmiechem przywitają nas sympatyczne kelnerki Jagoda i Laura. A to wszystko jest możliwe dzięki książce „Cała przyjemność po mojej stronie” Natalii Sońskiej.

Główna bohaterka powieści Jagoda Mazurek jest jedną z pracownic cukierni „Słodka”. Praca jest jej pasją i spełnieniem marzeń. To właśnie pieczenie ciast i przygotowywanie pysznych słodkości sprawia jej największą przyjemność. W każdy wypiek wkłada cząstkę siebie, co doceniają klienci. Niestety życie osobiste Jagody nie układa się już tak, jakby sobie tego życzyła. Wręcz przeciwnie, rozpada się jak domek z kart. W momencie, kiedy poznajemy Jagodę, kobieta przeżywa bardzo trudny okres w swoim życiu. Zdradzona i upokorzona przez męża, właśnie szykuje się do rozwodu. Ta trudna walka o siebie i lepsze jutro wiele ją kosztuje, ale dzięki pracy może choć na chwilę uciec od problemów. Dzięki przyjaznej atmosferze i wyjątkowo smacznym wypiekom, ku radości pracownic cukierni jej popularność rośnie, a tym samym zyskuje ona stałych klientów. Najwierniejszym z nich jest pewien bardzo tajemniczy i skryty elegancki mężczyzna, który w każdą niedzielę gości w królestwie słodyczy zamawiając zazwyczaj sernik. Niezobowiązujące rozmowy przy kawie i ciastku z biegiem czasu przeradzają się w coś więcej. Zarówno Jagoda, jak i Tomasz, bo to właśnie o niego chodzi, czują, że staja się sobie coraz bliżsi. Jednak to czy, będą umieć ze sobą być, wcale nie jest takie oczywiste, ponieważ złe doświadczenia naszej bohaterki rodzą strach i obawy przed ponownym zaufaniem, a i Tomasz skrywa pewną bolesną tajemnicę, która do dziś trawi jego duszę. Czy przeszłość obojga, która ujrzy światło dzienne, przekreśli ich szansę na wspólne szczęście? Tego oczywiście dowiecie się, sięgając po książkę.

Cała przyjemność po mojej stronie” to nie tylko słodka historia. Pani Natalia Sońska porusza na jej kartach kilka bardzo ważnych kwestii. Jedną z nich jest problem tego, gdzie jest granica ingerowania rodzica w życie dorosłego dziecka. Rodzice Jagody to bardzo konserwatywni ludzie, od których dzieci nie otrzymują wsparcia, jeśli nie żyją i nie postępują zgodnie z ich oczekiwaniami. Ważniejsze dla nich jest to, co mówią ludzie niż racja i dobro ich własnego dziecka. Tylko dzięki wsparciu rodzeństwa, Jagoda nie czuje się pozostawiona samej sobie.
Kolejnym bardzo istotnym problemem, o jakim możemy przeczytać w powieści, jest problem tego, kiedy jest ten właściwy moment, aby po bolesnych przeżyciach ponownie dać sobie prawo do szczęścia i miłości, Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać, ale nie tylko Jagodą targają wątpliwości, Tomasz również wiele w życiu wycierpiał i  wyrzuty sumienia rodzą w nim obawy, czy, aby na pewno nie jest jeszcze za wcześnie, by otwierać się na uczucie.

Jeśli chodzi o moje odczucia po lekturze to, muszę przyznać, że była to naprawdę przyjemna słodko-gorzka historia, którą czytałam z całą gamą uczuć w sercu. Był uśmiech, wzruszenie, łzy. Lektura tej książki bardzo mocno mnie wciągnęła i mknęłam przez nią niepostrzeżenie, docierając do końca w mgnieniu oka. Duży wpływ na to mieli jej bohaterowie, z którymi mocno się zżyłam i których bardzo polubiłam. Oczywiście w pierwszej kolejności Jagoda i Tomasz, którym mocno kibicowałam. Agata siostra Jagody, każdy chciałby mieć taką siostrę, no i Adam przyjaciel Tomasza. Był jeszcze ktoś, bliski Tomaszowi, kto bardzo dobrze mu życzył i kto skradł moje serce, ale nie mogę Wam zdradzić kto. Nie mogłabym również zapomnieć o przyjaciółce Jagody.
Ale były również dwie postacie, które nie wzbudziły mojej sympatii. Jedna z nich to koleżanka z pracy Tomasza, choć w pewnym stopniu rozumiałam jej takie, a nie inne zachowanie, a druga to Łukasz mąż Jagody, którego miałam ochotę rozerwać na strzępy. Jeśli sięgniecie po „Cała przyjemność po mojej stronie”, zrozumiecie dlaczego.

Już chyba domyślacie się, że będę Was zachęcać do sięgnięcia po książkę, ale niech formalności stanie się zadość. Gorąco polecam i zachęcam, abyście sięgnęli po ten tytuł, poznali historię Jagody i poczuli wyjątkowy klimat cukierni „Słodka”. Jagoda ugości Was tam z otwartymi ramionami, częstując sernikiem Jagodowym lub sernikiem z chili wedle upodobań.
A na zakończenie taka mała rada ode mnie. Nie czytajcie tej książki z pustym żołądkiem, bo ja podczas czytania o tych wszystkich wspaniałościach, które dla swoich gości oferuje „Słodka”, ciągle czułam się głodna. : ) I pamiętajcie, najlepszym uzdrowieniem naszych, nawet największych, cierpień jest drugi człowiek.

Za możliwość tej pachnącej wanilią lektury dziękuję wydawnictwu Czwarta strona.



sobota, 23 czerwca 2018

Kalejdoskop kłamstw.

Kochani, dziś porozmawiamy o tym, jak pojawiając się przez przypadek w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, możemy stać się ofiarą. Jedna chwila może być początkiem lawiny zdarzeń, które zniszczą nam życie. W takiej właśnie sytuacji znalazł się główny bohater książki T. M. Logana „Kłamstwa”.

Pewnego dnia Joe Lynch staje się świadkiem kłótni pomiędzy swoją żoną, a ich wspólnym znajomym Benem. Wiedziony troską o żonę postanawia interweniować. Między mężczyznami dochodzi do szarpaniny. Nie wygląda to groźnie, jednak to, tylko pozory, ponieważ jeden cios sprawia, że Ben upada i przestaje się ruszać. To, co dzieje się później jest wręcz niewiarygodne. Nagle przyjaciel znika z miejsca wypadku a szczęśliwe i poukładane życie Joego zamienia się w koszmar.
Za pomocą mediów społecznościowych, ktoś próbuje go zniszczyć. Świat mężczyzny legnie w gruzach. Teraz musi walczyć o odzyskanie swojego dobrego imienia. Nie jest to łatwe, ponieważ przy okazji problemów naszego bohatera na światło dzienne wychodzą sekrety jego ukochanej żony Mel. To, czego dowiaduje się o niej mężczyzna, jest dla niego druzgoczące. Już wie, że od początku jego wspaniała małżonka była tylko dobrą aktorką. Czuje się jak w pułapce. Wszystko, w co wierzył i kochał, było jedynie kalejdoskopem kłamstw. Komu teraz ufać i co robić, jeśli praktycznie każdy w bardzo prosty sposób, bez wychodzenia z domu może tylko przy pomocy komputera, internetu i telefonu wrobić go w coś, czego nie zrobił?
Na to pytanie wspólnie z bohaterem książki znajdziecie odpowiedź podczas lektury.

Muszę przyznać, że czytając tę książkę, czułam się, jak w programie „Mamy cię”. Wszystko, o czym czytamy na kartach tego thrillera, jest tak przerażające w swojej autentyczności, że aż czeka się na moment, kiedy ktoś powie, że to tylko żart i pozwoli czytelnikowi odetchnąć z ulgą. Napięcie bowiem nie opuszcza nas nawet na chwile, a świadomość tego, że opisane wydarzenia są niestety świadectwem naszych czasów, jeszcze bardziej potęguję nasze przerażenie.
Autor bez skrupułów pozbawia nas iluzji tego, że w mediach społecznościowych jesteśmy anonimowi oraz uświadamia nam, że nasze dane osobowe nie są tak bardzo bezpieczne, jak nam się wydaje. Nasz każdy ruch w sieci pozostawia ślad na zawsze, a wszystko, co udostępniamy w internecie, może być wykorzystane przeciwko nam.

Jeśli chodzi o mnie, książka bardzo mi się podobała. Od początku do końca autorowi udało się przykuć moją uwagę. Wspólnie z głównym bohaterem starałam się zdobyć dowody na to, że przekonanie, jakie żywi Joe odnośnie do tego, kto i dlaczego chce, by wszyscy uznali go za winnego zaistniałej sytuacji, okazało się słuszne, jednak autor potrafi tak bardzo manipulować czytelnikiem, podrzucając wiele różnych, nie zawsze słusznych wskazówek, że często nie byłam pewna, w co tak naprawdę mam wierzyć. Ostatecznie jednak rozwiązanie zagadki, jest tak zaskakujące, że nawet przez moment nie byłam bliska samodzielnego jej rozwiązania. Jestem bardzo ciekawa, czy Wam się uda.

Zachęcam Was gorąco, abyście sięgnęli po „Kłamstwa”. To naprawdę bardzo dobra książka, która poza dobrze skrojoną fabułą zapewni Wam kilka godzin pełnych napięcia, emocji, a także pozwoli wiele przemyśleć i z większą rozwagą podchodzić do tego, czym chcemy dzielić się z innymi w internecie. Bądźmy ostrożni. Media społecznościowe mogą być bardzo poważnym zagrożeniem.

Na zakończenie chciałabym zapytać Was, co Wy sądzicie o udzielaniu się na różnego rodzaju portalach społecznościowych? Czy kiedykolwiek z Was albo Waszych bliskich spotkało coś, co właśnie przez nie w jakikolwiek sposób odbiło się negatywne na Waszym, bądź ich życiu?
Zapraszam do dyskusji, być może Wasze przeżycia i doświadczenia pomogą innym.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.


środa, 20 czerwca 2018

Jako kobieta przegrałam wszystko.

Moi drodzy, czy zdarzyło Wam się w życiu dokonać wyboru, który w momencie, kiedy go dokonywaliście, wydawał Wam się słuszny, a dziś po latach żałujecie takiej, a nie innej decyzji. Zdając sobie sprawę, że gdyby nie ten jeden krok, teraz Wasze życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej? Zapewne wielu z Was powie teraz, że w życiu nie da się niczego przewidzieć. Tak, to prawda i właśnie dlatego wiele podjętych decyzji może ciążyć nam na sercu przez całe życie.
Z takim właśnie ciężarem żyje główna bohaterka utworu Aleksandry Bartosik „Na pożółkłym papierze”.

Kobieta ta, kiedyś kochała i była kochana. Mogła mieć wszystko, o czym marzy każda z nas. Jednak jej dusza wolnego ptaka, nie chciała pozostać ograniczona w żaden sposób. Pragnienie wolności było silniejsze od miłości. Porzucając ukochanego, postanowiła wyruszyć własną drogą.
Na szlaku swojej wędrówki spotykała wielu ludzi, którzy wnosili w jej życie bezcenne wartości. Jedną z takich osób była śmiertelnie chora dziewczynka, która swą dojrzałością mogłaby nauczyć nie jednego dorosłego, czym jest prawdziwe życie i jak wielką ma ono wartość. Przebywanie z dziewczynką było dla młodej kobiety wyjątkową i niezapomnianą lekcją. Mądrość, jaką wykazywała jej podopieczna, przewyższa wielu dorosłych.
Dziewczynka bardzo kochała czytać książki, a słowa, które padły z jej ust, kiedy opiekunka zapytała ją, dlaczego tak dużo czyta, nie pozwalają pozostać obojętnym.

„Jestem przykuta do łóżka, ewentualnie do wózka. Nie mogę się poruszać. A dzięki tym książkom oglądam to, czego nigdy nie zobaczę i przeżywam historie, które nigdy mnie nie spotkają, Chociaż w ten sposób mogę czuć, że żyję”.

Dziewczynka była bardzo samotna w swoim cierpieniu. Kiedy pozwoliła się komuś do siebie zbliżyć, osoba ta wkrótce ją opuszczała.

„Amelia była dla mnie poniekąd wyzwaniem. Jestem ambitna, więc nie potrafiłam od niej odejść. Choć była dla mnie zupełnie obca, wiedziałam, że mnie potrzebuje. A ja potrzebowałam jej. Dzięki niej czułam, że moje życie jest wartościowe. Każdego ranka, budząc się, wiedziałam, po co wstaję z łóżka. Miałam swój cel i to on nadał mojemu życiu sens”.

Dziś po siedemnastu latach od dnia opuszczenia ukochanego dojrzała 47- letnia kobieta w bardzo intymny i poruszający sposób, bo w formie listownej korespondencji postanawia opowiedzieć swojemu dawnemu wybrankowi serca, jak wyglądało jej życie bez niego i jak bardzo żałuje tego, co stało się w przeszłości. Zdaje sobie bowiem sprawę, że choć zawodowo osiągnęła wiele, to jako kobieta przegrała wszystko.
Czy drogi tych dwoje jeszcze się zejdą, tego już musicie dowiedzieć się sami?

Kochani naprawdę gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. Historia, jaką poznacie z dziewiętnastu listów, poruszy Was do głębi. Emocje, jakie dosłownie emanują ze słów w nich zapisanych, wstrząsną Wami, wyciskając łzy i zaciskając gardło ze wzruszenia. Mimo że książka w formie elektronicznej, w jakiej ja miałam przyjemność ją czytać, ma tylko niewiele ponad siedemdziesiąt stron, to jednak jest zapisem wielu pięknych przemyśleń, które długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Postawa Amelii jest wzorem dla każdego z nas. Jej postać stała mi się bardzo bliska, ponieważ sama choruję na nowotwór, ale wiem, że ja jako dorosła kobieta nie potrafię być tak dzielna i wspaniała jak ona.

„Na pożółkłym papierze” to niezwykła opowieść o miłości, cierpieniu i samotności. Ale również o pięknie życia postrzeganego oczami dziecka, dziecięcej mądrości. To także piękne świadectwo pomocy drugiemu człowiekowi oraz próba rozliczenia się z przeszłością.
Jestem pewna, że w chwilach zwątpienia, kiedy zabraknie mi sił, będę wracać do tej książki.

Na zakończenie, powiem Wam tylko, cieszcie się pięknem życia i przemyślcie słowa Amelii.

To niesprawiedliwe, że doceniamy życie dopiero wtedy, gdy je tracimy. A najgorsze jest to, że wkrótce umrę, a ci wszyscy ludzie dalej będą żyli wiecznie niezadowoleni i nieświadomi, jakie ich życie może być piękne. Każdego dnia będą myśleć o sprawach przyziemnych i zupełnie błahych, nie zdając sobie sprawy, że marnują swój czas. Będą wegetować zagubieni w codzienności, nie rozumiejąc jakim darem jest to, że mogą chodzić i oddychać. Poznają prawdę, gdy będą umierać. I dopiero wtedy uświadomią sobie, jakim ogromnym prezentem jest życie i ile daje ono możliwości, a oni żadnej z nich nie wykorzystali”.

Doceniajmy wartość życia kochani, bo jest ono piękne, ale i niestety bardzo krótkie.

Za możliwość tak wartościowej i poruszającej lektury dziękuję wydawnictwu Psychoskok.



sobota, 16 czerwca 2018

Bądź moim pierwszym razem.

Kochani dziś chcę zaprezentować Wam książkę, która już od pierwszych stron skradła moje serce. Na jej kartach poznacie niezwykłą, piękna i ujmującą historię miłości, która, aby mogła się narodzić, zmuszona była pokonać najbardziej podstępnego przeciwnika, bo choć go nie widać, może zniszczyć nasze życie już na zawsze. Przeciwnikiem tym są lęki i obawy zrodzone z traumy, jakiej doświadczyła główna bohaterka powieści Agaty Czykierdy – Grabowskiej „Pierwszy raz”.

Lena jest bardzo atrakcyjną, młodą kobietą, która nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Jednak zraniona przed laty przez bliską sobie osobę dziś nie potrafi już zaufać. W obawie przed cierpieniem i krzywdą otacza się murem obojętności i niedostępności. Kiedy poznajemy Lenę, dziewczyna wraca właśnie do domu rodzinnego na wakacje. Podczas jednego z wypadów do klubu spotyka dawnego przyjaciela swojego brata, Kubę. Chłopak niegdyś był niemal członkiem rodziny Leny, jednak z czasem ich drogi niespodziewanie się rozeszły. Lena nigdy tak naprawdę nie dowiedziała się, dlaczego tak się stało. Kiedy poznaje prawdę, nie spodziewa się tego, że Kuba kochał ja od zawsze i kocha nadal. Powrót Leny na nowo wznieca w mężczyźnie żar tłumionych dotychczas uczuć. Nie będzie mu łatwo przekonać wybranki swojego serca do siebie i do czystych intencji swoich uczuć, bowiem ona może  zaoferować mu tylko przyjaźń. Czy pogodzi się z odrzuceniem, czy też będzie walczył dalej o to, co jest mu najdroższe i jak wiele będzie musiał znieść? Tego oczywiście nie zdradzę, bo przecież musicie sami sięgnąć po „Pierwszy raz”.

Pierwszy raz” to losy dwójki wyjątkowych ludzi, którym w życiu nie było łatwo. Los daje im szansę, aby odnaleźli drogę do siebie nawzajem. To, co będzie czekać na nich na końcu tej drogi, zależy tylko od nich samych. Tak na naprawdę oboje przeżywają wiele swoich pierwszych razów. Pierwsze zauroczenie, pierwszy pocałunek, pierwsza randka. Wszystko to pozwala  im dostrzec siebie w zupełnie nowym świetle. Ale, czy to wystarczy, aby nasza bohaterka zechciała zaryzykować i otworzyć serce na miłość? Sprawdźcie sami.

Jeśli o mnie chodzi, strasznie polubiłam Lenę i Kubę. Kibicowałam im, aby wreszcie zaznali szczęścia, miłości, spokoju i poczucia bezpieczeństwa przy swoim boku. Aby zrozumieli, że są sobie przeznaczeni. Nie będę ukrywać, że podczas lektury były również momenty, kiedy czułam się zniecierpliwiona, kiedy Lena tak bardzo się miotała w swoich uczuciach. Z drugiej jednak strony rozumiałam motywy jej zachowań. Natomiast Kuba jest wymarzonym kandydatem na mężczyznę u boku, którego na pewno każda kobieta chciałaby spędzić życie. Dojrzały, opiekuńczy, czuły, delikatny, cierpliwy, wyrozumiały, wpatrzony w swoją kobietę jak w obrazek. Ideał.

Moi drodzy sięgnijcie po „Pierwszy raz”, a gwarantuję Wam, że książka pochłonie Was bez reszty, a lekki i swobodny styl autorki sprawi, że przeczytacie ją w mgnieniu oka. Ta niezwykła opowieść będzie dla Was również wspaniałym impulsem do tego, abyście mogli powspominać Wasze pierwsze miłości, a jeśli jest ona jeszcze przed Wami, książka ta sprawi, że zaczniecie marzyć o miłości, a przecież takie marzenia są najpiękniejsze.

Na zakończenie nie mogłabym nie wspomnieć o wspaniałej okładce. Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ja czytając książkę, zawsze próbuję urzeczywistnić sobie jej głównych bohaterów i najczęściej pomagają mi w tym okładki. Właśnie tak jak wyobrażam sobie Lenę i Kubę.
Okej kochani, kończę, abyście nie marnowali dłużej czasu i jak najszybciej mogli zacząć czytać „Pierwszy raz”

Za możliwość ciepłej, poruszającej i powodującej szybsze bicie serca lektury serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.


wtorek, 12 czerwca 2018

Potwory atakują za dnia.

Jako mądrzy i odpowiedzialni rodzice, czy opiekunowie, znając życie i zagrożenia, jakie niesie ze sobą świat, każdego dnia staramy się przestrzec nasze dzieci przed złem, które może je spotkać. Ileż to razy powtarzamy naszym pociechom: „Pamiętaj, nie rozmawiaj z nieznajomymi”, „Pamiętaj, pod żadnym pozorem nie wsiadaj z nikim obcym do samochodu”. Tak było od zawsze. Ja sama pamiętam z dzieciństwa taką rozmowę z rodzicami. I jestem pewna, że wiele dzieci słyszy podobne przestrogi do dziś. Jednak czasami mimo naszych starań dzieci ulegają chwili i zapominają o tym, co wpajali im najbliżsi. A wtedy ta jedna chwila wystarczy, aby doszło do tragedii.

Ofiarami takiej tragedii stały się siostry Jade i Macy Philips, bohaterki thrillera psychologicznego Ker Dukey i K.Webster „Skradzione Laleczki”, które czternaście lat temu w wieku odpowiednio czternastu i dziewięciu lat podstępem zostały uprowadzone przez sprzedawcę lalek Beniamina Stantona. Niczego nieświadome dziewczynki trafiają do piekła, gdzie są torturowane psychicznie i fizycznie przez swojego psychopatycznego oprawcę. Po czterech latach starszej dziewczynce udaje się uciec i przysięga sobie wrócić po siostrę.
Dziś, będąc szanowaną panią detektyw, jest zdeterminowana, aby wypełnić obietnicę i uratować siostrę. Ale czy zdąży, czy nie będzie już za późno? Tego dowiecie się, sięgając po tę mroczną i wstrząsającą historię.

Dzięki wspomnieniom i koszmarom rozgrywającym się w głowie Jade mamy możliwość w bardzo szczegółowy sposób poznać okrucieństwo i rozmiar cierpienia, jakiego doznały obie siostry. Zaznaczyć należy, że autorki doskonale przedstawiły specyficzną relację i więź łączącą ofiarę z oprawcą, jak również próbę ofiary odzyskania, choć w niewielkim stopniu kontroli nad tym, co się z nią dzieje i co uczynił z niej jej Ben. Już nie chce być tylko bezwolną laleczką służącą do zabawy dla swojego pana.

Ponadto w książce mamy również bardzo wyraźnie przedstawiony wpływ, jaki przeżyta trauma wywiera na późniejsze życie Jade. Krzywda, jakiej doznała, uniemożliwia jej zbudowanie poprawnych relacji z mężczyznami i szczęśliwego związku. Nie potrafi odzyskać utraconego spokoju, a pragnienie złapania Bena staje się jej obsesją. Giną kolejne ofiary, a czasu jest coraz mniej.

Muszę przyznać, że opisane na kartach książki zdarzenia, sytuacje i przeżycia są tak wyraziste i przerażające, iż bardzo mocno działają na wyobraźnie czytelnika, więc obawiam się, że nie każdy z Was podoła emocjonalnie jej lekturze. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jest to historia dla osób o mocnych nerwach. Według mnie powinny ją czytać tylko osoby dorosłe ze względu na ukazaną w niej bezwzględna brutalność oraz sceny przemocy seksualnej.

Jeśli o mnie chodzi lektura „Skradzionych laleczek" wywołała we mnie całą gamę emocji i uczuć: strach, niedowierzanie, bunt, smutek, litość, złość. Jak wspomniałam wcześniej, utwór ten mocno mną wstrząsnął, a samo zakończenie tak bardzo mnie zaskoczyło, że miałam ochotę krzyczeć z bezsilności. Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego, autorki, każą nam czytelnikom pozostać w takim napięciu i poczuciu zszarganych nerwów? Koniecznie muszę przeczytać kolejny tom cyklu "Zaginione laleczki", który swoją premierę ma już 18 lipca i o który, w tym miejscu chcę bardzo prosić wydawnictwo Niezwykłe.

Jeśli lubicie mroczne książki, które na długo nie pozwolą o sobie zapomnieć, przyprawiając Was o poczucie strachu, szybsze bicie serca i galopujące tętno, ta książka jest właśnie dla Was. Jeśli lubicie mocne historie, które porwą na strzępy wasze nerwy, czyniąc z Was bezsilne emocjonalne wraki, sięgnijcie po tę książkę. Jeśli masz odwagę, zaryzykuj, a nie będziesz żałował. Najgorsze bowiem nie jest to, co przeczytasz w tej książce, lecz świadomość, że to wszystko, o czym czytasz, w każdej chwili może wydarzyć się naprawdę.

Za tak wstrząsający emocjonalny rollercoaster serdecznie dziękuję wydawnictwu Niezwykłe.


sobota, 9 czerwca 2018

Pionier, czy manipulant?

Moi drodzy dziś porozmawiamy o sztuce manipulacji i motywach ludzkich zachowań. Każdy z nas chce czuć się piękny, kochany i doceniany. Chcemy mieć w życiu kogoś, w oczach kogo będziemy postrzegani jako najlepsi. Jednak, jak się za chwilę przekonacie, często zdarza się tak niestety, że te wszystkie słowa uznania, które słyszymy, nie mają pokrycia w rzeczywistości, a są jedynie narzędziem w perfekcyjnej sztuce manipulowania nami dla uzyskania korzyści przez manipulatora.

Nina Ciesielska, główna bohaterka powieści Agaty Marzec „Wieża z piasku” prowadzi bardzo spokojne, wręcz monotonne, przesiąknięte nudą życie. Jej codzienność w samotnej egzystencji wypełnia praca księgowej na dwóch etatach. Choć jej dni nie są ekscytujące, taki tryb życia daje jej poczucie bezpieczeństwa. Pewnego dnia życie naszej bohaterki wkracza na zupełnie nowe tory. Jeden telefon zmienia wszystko. Jerzy Dębski jest cenionym przedsiębiorcą, który uważa się za pioniera nowej idei życia zgodnie z naturą dla dobra ludzkości. Mężczyzna prowadzi firmę, która zajmuje się budową glinianych domów. Kadra jego zaufanych pracowników to najbardziej wykwalifikowane w swojej dziedzinie osoby. Nina otrzymuje od Jerzego ofertę pracy w „Glinianej oazie”. Nasz geniusz roztacza przed kobietą wizję wspaniałego życia pod warunkiem, że zgodzi się wyjść poza swoją strefę komfortu i na jego zasadach dołączy do grona jego pracowników. Tylko od kobiety zależy, jaki kierunek obierze jej życie. Ale czy na pewno?

Pani Agata, kreując postać Jerzego, doskonale ukazała dwulicowość i przewrotność ludzkiej natury. Mężczyzna potrafił tak pięknie mówić, omamiać Ninę wizją lepszego świata, a jednocześnie, był tak przekonujący i czarujący, że kobieta, była nim zaślepiona, a to pozwoliło mu sterować nią wedle własnego uznania. Poznając strukturę działania firmy i relacje w niej panujące dostrzegamy wyraźnie, że dla swoich podwładnych Jerzy jest swego rodzaju guru. Co więcej, doskonale zdaje sobie z tego sprawę i bez skrupułów wykorzystuje ten fakt dla własnych celów.

Musicie wiedzieć, że bardzo cenię sobie autorów, którzy nie boją się podejmowania w swoich książkach trudnych tematów. Pani Agata właśnie do takich należy. W „Wieży z piasku” porusza bowiem takie tematy jak pragnienie posiadania dziecka, jak również poczucie, że nie nadszedł jeszcze właściwy moment na to, by zostać rodzicem. Na kartach tej powieści odnajdziemy również wątek przemocy, opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem oraz wiele innych trudnych życiowych kwestii.

Nie liczcie na to, że przystępując do lektury tej książki, dostaniecie historię, którą czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Przez, jak wspomniałam, trudne i złożone wątki w niej podjęte „Wieża z piasku” jest bardzo wymagającą lekturą. Styl i język, którym posługuje się autorka, wymaga od czytelnika nieustającego skupienia, co sprawia, że nie da się tej książki przeczytać jednym tchem. Jeśli o mnie chodzi, musiałam robić sobie krótsze, bądź dłuższe przerwy w lekturze, ponieważ po prostu czułam się przytłoczona i zmęczona.

Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że bezsprzecznie jest to bardzo dobry debiut literacki, do przeczytania, którego każdego z Was gorąco zachęcam. Znajdziecie w nim wspaniały przekrój bardzo wyrazistych postaci oraz różnorakich postaw osobowościowych. Nie zabrakło również miejsca na przemyślenia i refleksje. A zakończenie na pewno zaskoczy niejednego z Was.

Kochani sięgnijcie po tę książkę, bo naprawdę wyróżnia się spośród wielu innych, jakie oferuje nam dzisiejszy rynek wydawniczy. Zapewniam Was, że otrzymacie kawał dobrej literatury, choć niepozorna okładka zupełnie na to nie wskazuje, no ale przecież nie należy oceniać książki po okładce. Dodatkową zachętą dla Was niech będzie fakt, że impulsem dla autorki do napisana tej książki stały się historie z życia kilku osób, co według mnie jeszcze bardziej podnosi wartość książki.

Za umożliwienie mi poznania tej historii serdecznie dziękuję wydawnictwu Replika oraz Autorce.

piątek, 8 czerwca 2018

I Ty możesz pomóc.



Kochani dziś zwracam się do Was z gorącą prośbą o pomoc i wsparcie dla bezbronnego kotka. Jeden SMS wystarczy, abyście dołożyli swoją małą wielką cegiełkę, która przyczyni się do uratowania życia zwierzakowi.

Wszelkie informacje na te temat możliwości pomocy znajdziecie tu KLIK
Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy zechcą pomóc.<3



wtorek, 5 czerwca 2018

Nie szukaj wątpliwej, jakości złota, podczas gdy największy skarb masz na wyciągnięcie ręki, bo nie wszystko złoto, co się świeci.

Moi drodzy dziś chcę zaprezentować Wam historię, którą na kartach powieści Pani Nataszy Sochy „Kogut domowy", napisało samo życie. Co więcej, historia ta może w każdej chwili stać się również historią waszej rodziny. Dziś porozmawiamy bowiem o twardych realiach życia. Zapewne każdy z nas korzysta i cieszy się z wielu udogodnień technicznych, jakie są nam oferowane niemalże każdego dnia, w dosłownie każdej dziedzinie życia. Dzisiejszy świat daje nam możliwość zrobienia wielu rzeczy bez wychodzenia z domu. Opłacić rachunki możemy przez internet, wziąć kredyt, czy założyć lokatę również. Żeby to wszystko zrobić, wystarczy dobry program komputerowy. Wszystko brzmi wspaniale, ale czy zastanawialiście się kiedyś, że przez tak duży i szybki rozwój techniki, wielu wykształconych ludzi na poważnych stanowiskach traci pracę i z dnia nadzień zostają pozbawieni, wszystkiego, na co ciężko pracowali latami.

Jak wiemy, w tradycyjnym modelu rodziny, to mężczyzna, jako głowa rodziny odpowiedzialny jest za zapewnienie swojej rodzinie utrzymania i stabilizacji finansowej, a kobieta zajmuje się wychowaniem domu. Jednak, jak przekonacie się podczas lektury książki, są sytuacje, które zmuszają małżonków do odwrócenia tego modelu.
Kiedy Jakub, mąż i ojciec trójki dzieci nagle traci pracę, oboje z żoną postanawiają, że do czasu kiedy mężczyzna nie znajdzie nowego zatrudnienia, to on będzie zajmował się domem i trzema córkami, podczas gdy Berenika wróci do pracy w agencji reklamowej. Jako że nasz bohater z zawodu jest bankowcem, jest przekonany, że z tak dobrym zawodem nie będzie miał problemu ze znalezieniem nowej pracy, a sytuacja zamiany ról jest tylko przejściowa i nie potrwa długo. No ale, jakby na to nie patrzeć zostaje „Kogutem domowym". Choć początki nie są łatwe, z czasem nasz bohater coraz lepiej odnajduje się w nowej roli, a co więcej odkrywa uroki tacierzyństwa.
Berenika również rozwija skrzydła po powrocie do pracy, ciesząc się uznaniem szefa, ale niestety nie tylko szefa. I właśnie w tym nie tylko tkwi największy problem. Parol na żonę Jakuba zagiął jej kolega z pracy, Makary. Czy kobieta wpadnie w sidła uwodzicielskiego, czarującego mężczyzny? O tym musicie przekonać się sami.


Pani Natasza poruszyła w książce kilka bardzo istotnych kwestii, które należy podkreślić. Po pierwsze. Postać Jakuba i jego perypetie są odzwierciedleniem losów wielu bezrobotnych mężczyzn. Jakub jest ich głosem, który opisuje w ich imieniu ciężką sytuację, w której się znaleźli.

Po drugie i nie mniej istotne obala stereotyp, iż mężczyzna nie poradzi sobie tak, jak matka w opiece nad dziećmi i prowadzeniu domu. Większość matek już na starcie przekreśla swoich mężów czy partnerów w tej roli, żywiąc przekonanie, że tylko one są w stanie zrobić wszystko najlepiej. Tymczasem, Jakub jest wspaniałym dowodem na to, że ojciec może być równie dobrą matką, jeśli tylko da mu się na to szansę.

Trzecią i wymagającą głębokiego zastanowienia kwestia jest, to czy osoba, którą jawi nam się  jako idealna, w istocie taka idealna jest. A tak właściwie, co tak naprawdę znaczy, być idealnym? Czy świadczy o tym elegancki strój, uwodzicielskie spojrzenie, słodkie słówka, pod którego czarem znalazła się Berenika, czy może zupełnie coś innego, o czym kobieta już dziś nie pamięta? Czy książę z bajki okaże się wart, tego, by zniszczyć, to, co najważniejsze? Sięgnijcie po „Koguta domowego” i sprawdźcie sami.

Jeśli chodzi o samą książkę i jej bohaterów to czytało mi się ją rewelacyjnie. Autentyczność opisanej fabuły i realizm postaci sprawił, że od pierwszej chwili bardzo mocno wciągnęłam się w lekturę, a kolejnych stron książki ubywało w mgnieniu oka. Bardzo mocno kibicowałam głównemu bohaterowi, aby jego małżeństwo przetrwało kryzys i czas próby.
Pokochałam również Mariannę i Marka. Mając takie osoby w swoim życiu, łatwiej jest przejść przez jego wyboiste drogi.

To, za co uwielbiam w książkach Pani Nataszy Sochy to, fakt, że autorka zawsze w zabawny i nieprzytłaczający sposób porusza autentyczne, życiowe, codzienne problemy zwykłych ludzi. Takich, jak ja i Ty, przez co wiele z tych książek możemy wynieść dla siebie dla naszego życia. Tak też było i tym razem. Autorka skłoniła mnie do wielu refleksji. Cóż więcej mogę powiedzieć. Koniecznie przeczytajcie. „Kogut domowy” ma w sobie wszystko to, czego czytelnik oczekuje od bardzo dobrej książki. Życiową tematykę, lekki i swobodny styl, humor refleksje oraz wspaniałych bohaterów.

Na zakończenie pozostawię Was z dobrze znaną wszystkim refleksją. Nie szukaj wątpliwej, jakości złota, podczas gdy największy skarb masz na wyciągnięcie ręki, bo nie wszystko złoto, co się świeci.

Za wspaniałe chwile z wyjątkową książką serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal oraz Autorce.


sobota, 2 czerwca 2018

Zajrzyj w moją duszę.

*Książką, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, jest publikacją autorstwa Mari Jurkiewicz i Sławomira Bogackiego „Miłość niczyja”. Ci z was, którzy dość regularnie śledzą moje gusta czytelnicze, chociażby na portalu Lubimy Czytać doskonale wiedzą, że bardzo chętnie sięgam po tytuły, które poruszają trudne, a także często bolesne tematy. W takich pozycjach cenię sobie to, że pozwalają one wiele przemyśleć i skłonić do refleksji. „Miłość niczyja” jest właśnie taką pozycją, lecz zanim przybliżę samą jej fabułę, pokuszę się o chwilę rozważań.

Moi drodzy, czy zastanawialiście się choć raz, kim są i jakie życie wiodą ludzie, których każdego dnia mijacie na ulicy? Zapewne nie bo przecież w biegu codziennego życia nie mamy na to czasu. A jeśli już przyjdzie wam to do głowy, to zapewne myślicie sobie wtedy „Jak ja bym chciała mieć takie życie jak Ona/On. Ma wszystko; szczęśliwą rodzinę, kochającego współmałżonka wspaniałe dzieci, o nic nie musi się martwić. Tylko pozazdrościć takiego życia”. Jednak uważajcie, o czym marzycie bowiem, to co widzą wasze oczy, może być tylko iluzją, grą pozorów. Niestety każdy z nas w życiu musi być dobrym aktorem. Ograniczani poprzez schematy tego, co należy, co wypada, a co nie. Nie możemy nigdy być do końca sobą, to, jak widzą nas inni, nierzadko jest obrazem zniekształconym, a prawdziwym odzwierciedleniem każdego człowieka jest jego dusza, której nie da się zobaczyć. Dlatego też wielu z nas przepełnia samotność i niezrozumienie w naszym życiu.

Tak właśnie czuje się główna bohaterka powieści - Anna. Kobieta jest żoną i matką, która całe swoje życie podporządkowała rodzinie. Choć mówi się, że to mężczyzna jest głową rodziny, to w tym związku, to właśnie Ania jest tą, która nosi spodnie. Wszystko pozostaje na jej barkach. Praktycznie nigdy nie może liczyć na męża. Ten zawsze stoi gdzieś obok i potrafi tylko wymagać oraz oczekiwać. W momencie, kiedy poznajemy naszą bohaterkę, znajduje się ona na skraju załamania nerwowego. Ania od zawsze była artystyczną duszą, marzącą o wielkiej prawdziwej miłości. U boku męża nigdy nie czuła się spełniona ani artystycznie, ani jako kobieta. Dla niego miłość ogranicza się do słów „Kocham Was”, które od czasu do czasu mówi, żonie i dzieciom. Jednak jak się przekonacie, nawet tak ważne słowa bywają puste.


„Związek to nie monodram, w miłości nie może grać jedna osoba, do tej sztuki, największej z największych, potrzebna jest para o porównywalnie dobrym warsztacie, wtedy dopiero to ma jakiś sens i rację bytu”.

Jeden wieczór zmienia bardzo wiele w życiu Anny. Zdarzenia z owego wieczoru skłaniają ją do spojrzenia jakby z boku na swoje życie, rodzinę i małżeństwo. Właśnie wtedy zdobywa się na odwagę, by otwarcie przyznać się do tego, że jej związek to konsekwencja zbyt pochopnych wyborów i decyzji, a także wiary w ideały i pragnienia przepełniające jej duszę. Wieczór ten jest dla Anny swego rodzaju impulsem do zmian.

Zapewne zgodzicie się ze mną, że jeden spotkany przez przypadek człowiek w jednej chwili może zmienić w naszym życiu o wiele więcej niż mnóstwo osób, którzy są obok nas od zawsze. Tak właśnie dzieje się, gdy tego samego wieczoru los łączy drogi Anny i Mortena. Mężczyzna jest samotny, pragnie miłości i bliskości drugiego człowieka. Swoją samotność zagłusza używkami, a jego terapią jest miłość do muzyki i praca w radiu, którą traktuje jak misje. Podobnie jak w Annie mieszka w nim dusza artysty. Jedno spotkanie otwiera tych dwojga na siebie, Oboje wierzą, że każdy ma swoją bratnią duszę, tylko czy dziś nie jest już na wszystko za późno? Czy mają prawo, a przede wszystkim siłę, by zerwać ze schematami i zawalczyć o swoje marzenia?

” Podobno na świecie ma się tylko jedną bliźniaczą duszę i nie zawsze udaje się ją spotkać. Pokrewnych dusz jest znacznie więcej - są to ludzie bardzo pasujący do siebie, pomagający rozwijać się duchowo. Dziś miała ochotę myśleć tylko o tej jedynej, która jest jak przysłowiowa połówka pomarańczy, pasująca bezbłędnie do drugiej. Nie ma tu znaczenia płeć, ale to, że owe dusze czują tak samo, odbierają wszystko na tych samych falach. Przychodzą do nas pod postacią przyjaciela, siostry, czasem męża. Są jedyne i niepowtarzalne, jak nasze lustrzane odbicia, jak nasze alter ego. Poziomy emocjonalne tych bliźniaczych dusz są zwykle zbliżone do siebie, choć potrafią różnić się w niektórych aspektach, dlatego działają na siebie motywująco i niosą sobie wzajemną pomoc. Zwykle, gdy jedna z połówek ma słabszy punkt, ta druga jest w tej dziedzinie bardziej ustabilizowana i zawsze służy radą i wsparciem. Kiedy uda im się spotkać, nigdy się nie rozstają, nic na ziemi nie jest w stanie ich rozłączyć, żadne okoliczności nie są w stanie ich poróżnić”.

A Wy macie obok siebie swoją bratnią duszę?

Pytam o to nie bez powodu, a to dlatego, że historia opisana na kartach tej powieści jest tak bardzo prawdziwa i namacalna, że z pewnością podczas czytania nie uda Wam się uniknąć analizy własnego życia, rodzin i związków. Wielokrotnie perypetie Anny skłonią Was do rozkładania na czynniki pierwsze tego, jak wygląda wasza codzienność i czy takiego jej obrazu właśnie pragniecie. Książkę oczywiście polecam, ale musicie zdawać sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwa lektura, a końcowe wnioski w odniesieniu do Was samych mogą mocno zaboleć. Jednak pozycja ta może być również zaczątkiem swego rodzaju rozrachunku w życiu, oczyszczeniem, jak również początkiem czegoś nowego.

*Wcześniej recenzja była publikowana gościnnie na blogu Zapatrzona w książki.