sobota, 27 kwietnia 2024

"Proszę, pokochaj mnie, tato!" Marta Maciejewska / recenzja patronacka



Zaledwie dwa dni temu Marta Maciejewska oddała w ręce czytelników swoje najmłodsze literackie dziecko „Proszę, pokochaj mnie, tato!” Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. A to dlatego, iż powieść ta jest kontynuacją wspaniałej historii opisanej na kartach książki „Proszę, pokochaj mnie, mamo!”, która wówczas przez wielu z nas, w tym także przeze mnie została uznana za jedną z najlepszych książek, jakie mieliśmy okazję przeczytać w minionym roku. Zapewne zgodzicie się ze mną, że tak wysoka poprzeczka w momencie pisania kontynuacji jest dla autora dużym wyzwaniem. Mając to na uwadze, nie mogłam doczekać się chwili, kiedy przystąpię do lektury i przekonam się, co tym razem przygotowała dla nas Marta. I już teraz mogę wam powiedzieć, że ta kontynuacja jest jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Jak to możliwe? Posłuchajcie zatem.

Ci z was, którzy czytaliście już pierwszą część tej dylogii, doskonale wiecie, że jej główna bohaterka, wtedy niespełna osiemnastoletnia dziewczyna Anka Zwolenkiewicz doświadczyła niewyobrażalnej krzywdy. Ktoś zniszczył ją i jej świat. Brutalnie odebrał nadzieję na spełnienie marzeń. Dziś, kiedy po raz kolejny wkraczamy w życie Anki, jest już dorosłą kobietą i wszystko wskazuje na to, iż życie wynagrodziło jej cierpienia, przez które przeszła. Teraz ma wszystko, a nawet o wiele więcej, niż kiedykolwiek mogłaby sobie wyobrazić. Wspólnie z kochającym i oddanym mężem wychowują dwójkę wspaniałych dzieci. Życie, jakie wiodą, jest spełnionym jej marzeniem, za które kobieta czuje ogromną wdzięczność. Szybko jednak przekonujemy się, że Anka robi wszystko, by właśnie w taki obraz jej życia uwierzyli wszyscy wokół. Tylko ona wie, że swoje szczęście zbudowała na kłamstwie. Wszak o człowieku wiemy tyle, ile sam zechce nam pokazać. W swoim sercu i pamięci skrywa sekrety, które postanowiła zabrać ze sobą do grobu. Teraz chce skupić się na rodzinie i wykorzystaniu szansy na spełnienie pragnień i ambicji zawodowych. Tylko czy, tak niestabilny fundament, który tworzą kłamstwa i tajemnice, może zapewnić podstawę dla trwałości szczęścia rodzinnego? To musicie sprawdzić już sami, czytając książkę, do czego  każdego, kto teraz czyta moją recenzję, gorąco zachęcam.

Możecie mi wierzyć, że autorka nawet przez moment nie oszczędza swojej bohaterki. Jeszcze do niedawna, Anka była przekonana o tym, że udało jej się zamknąć bolesną i druzgocącą przeszłość. Teraz za wszelką cenę stara się by, prawda o niej nigdy nie ujrzała światłą dziennego, a ona sama nie chce do niej wracać. Nie wie jeszcze, że za chwilę bardzo dotkliwie przekona się, jak okrutna bywa ironia losu. Uświadomi jej, że demony przeszłości ciągle tkwią uśpione w jej wnętrzu, a ona będzie musiała stanąć z nimi oko w oko, walcząc o dobro najwyższe. Dobro własnego dziecka. A my czytelnicy będziemy przeżywać ten koszmar razem z nią.

Podobnie jak, miało to miejsce we wcześniejszej odsłonie tej historii, tak i tym razem ciężar wszelkich decyzji oraz dokonanych wyborów spada wyłącznie na barki Anki. Z tą różnicą, że dziś stawka jest o wiele wyższa, gdyż  nie chodzi już wyłącznie  o nią. Od tego, co zdecyduje, zależy przyszłość, a nawet życie najważniejszej dla niej istoty. Autorka stawia swoją bohaterkę w obliczu trudnego dylematu moralnego, który tak naprawdę dla matki, która dla swojego dziecka jest w stanie zrobić wszystko, tym dylematem przestaje być. I o tym właśnie w głównej mierze jest ta książka. Czytając ją, doświadczycie ogromnej siły miłości matki do dziecka, która bez wahania zdolna jest do największych poświęceń i ofiar, dla dziecka, które nosiła pod sercem. A jak się przekonacie podczas czytania książki, Anka będzie musiała znaleźć w sobie nadludzką siłę, aby zrobić to, co zrobić musi.

Na pewno jej decyzje i wybory podzielą czytelników, na tych którzy powiedzą, że będąc na jej miejscu, postąpiliby dokładnie tak samo i tych, którzy będą uważali, że mogła szukać innego wyjścia z sytuacji, w której się znalazła. Jednak uwierzcie mi, nie zrozumie jej wyłącznie ten, kto nie wie, co znaczy być matką. W życiu są bowiem sytuacje, kiedy tego wyboru niestety nie mamy i zmuszeni jesteśmy grać takimi kartami, jakie w danym momencie rozdał nam los. A ten niestety bywa bezlitosny.

Tak jak lektura „Proszę, pokochaj mnie, mamo!” rozłożyła mnie emocjonalnie na łopatki, tak ta część dosłownie wgniotła mnie w ziemię. Płakałam jak dziecko, czytając tę książkę. Ciężar i ból Anki stał się niemalże moim cierpieniem, ale jednocześnie nie mogłam oderwać się od czytania nawet na chwilę. Ja w pełni rozumiem decyzję bohaterki i przyznaję, że postąpiłabym dokładnie tak, jak ona, dlatego było mi strasznie ciężko ze świadomością bolesnych konsekwencji, jakie musiała ponosić za to, na co się zdecydowała. Piętrzące się kłamstwa wciągają ją niczym ruchome piaski, a ona z każdym dniem traci tych, którzy byli filarami jej szczęśliwego i bezpiecznego życia. Matczyne serce jednak wie, że nie mogła postąpić inaczej, a każde wypowiadane kłamstwo padło z jej ust, nie z myślą o sobie samej, ale po to, by chronić rodzinę. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle poruszającą, wstrząsającą i trafiającą wprost do serca każdego, kto zechce spędzić z nią swój wolny czas książkę, by przekonać się, czy zdruzgotane życie rodzinne Anki da się jeszcze poukładać. A przede wszystkim, zanim zaczniecie oceniać i ferować wyroki przemyślcie to wszystko, o czym przeczytacie w książce i zastanówcie się, czy ktokolwiek ma do tego prawo.

Przeżycia głównej bohaterki i jej najbliższych to jeszcze nie wszystko, o czym przeczytamy w książce. Jej wartością nadrzędną bez wątpienia jest moc tkwiąca w matczynej miłości. Marta przypomina nam jednak, że matka to nie tylko ta kobieta, która dziecko urodziła, ale także ta, która otworzyła swoje serce na dziecko, które z dużym prawdopodobieństwem nigdy wcześniej ciepła tej matczynej miłości nie zaznało. Ta, która je pokochała, otoczyła opieką, wychowała i stworzyła dla niego szczęśliwy dom. Autorka daje nam możliwość spojrzenia oczami kobiety, która matką być nie może na te, którym dar macierzyństwa został dany. Jednocześnie przywraca tym kobietom nadzieję, jaką niesie ze sobą adopcja.

„Proszę, pokochaj mnie tato!” to książka, o której mogłabym pisać wam bez końca, ale jednocześnie wiem, że nie mogę napisać zbyt wiele, nie tylko dlatego, że nie chcę zdradzić wam za dużo, ale przede wszystkim dlatego, że ciągle mam wrażenie, iż niezależnie od tego, co wam o niej napiszę, będzie to niczym w porównaniu do tego, czego doświadczycie i co przeżyjecie, sami zagłębiając się w tę historię. Bo tej książki się nie czyta, ją się przeżywa. I choć wzbudza w nas ogrom silnych, trudnych, a chwilami wręcz miażdżących nas emocji, to chcę, aby wybrzmiało to, iż jest to powieść bardzo wartościowa i potrzebna społecznie. Życiowość i autentyzm wszystkiego, o czym napisała Marta, sprawi, że wiele kobiet odnajdzie w niej cząstkę swoich przeżyć, kiedy to nic poza dobrem ich dziecka nie miało znaczenia. Kiedy właśnie dla niego poświęciły wszystko, by stoczyć najtrudniejszą walkę w swoim życiu.

PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.

[Materiał reklamowy] Autorka Marta Maciejewska

środa, 24 kwietnia 2024

"Wszystko się może zdarzyć" Elżbieta Stępień - Literatura dziecięca/ recenzja patronacka

Nuda jest tym, na co najczęściej narzekają dzieci. Kiedy we wspomnieniach wracam do lat dzieciństwa, doskonale pamiętam, jak wiele razy skarżyłam się mojej mamie, że mieszkając na wsi, nie mam możliwości ciekawego spędzenia czasu. Bardzo długo trwałam w przekonaniu, że gdybym mieszkała w mieście, moja dziecięca codzienność byłaby o wiele ciekawsza. Drogie dzieci, bo to głównie do was zwracam się tym razem, dziś już wiem, że to nie prawda. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w mieście, czy na wsi przygoda może spotkać nas wszędzie. Przekonała się o tym główna bohaterka powieści przygodowej „Wszystko się może zdarzyć”, którą z myślą o swoich małych czytelnikach napisała autorka Elżbieta Stępień.

Małgosia, bo to o niej mowa właśnie rozpoczyna wakacje. Nie cieszy się jednak z tego, gdyż wszyscy gdzieś wyjechali, a ona jest przekonana, że wspólnie z siostrą spędzą kolejne nudne wakacje na wsi. Nie wie jeszcze, w jak wielkim jest błędzie. Tegorocznych wakacji na pewno nigdy nie zapomni. Wkrótce przekona się, że będą one magiczne, a ona sama przeżyje coś niesamowitego. Uwierzy w to, co niewiarygodne i pozna to, co niewyobrażalne.

A wszystko miało swój początek podczas wydawałoby się, zwykłej burzy. Jednak każdy, kto przeczyta książkę, przekona się, że wbrew pozorom, nie była to burza, jakich wiele. To właśnie ona sprowadzi na naszą planetę gości z innego wymiaru, którzy pojawią się w życiu dziewczynki. Ta niezwykła znajomość sprawi, że nasza bohaterka pozna światy o istnieniu, których my ludzie nie mamy pojęcia. Magiczny pyłek przeniesie Małgosię i jej przyjaciół do świata Axela. Chłopca, w którego świecie rośliny i zwierzęta mówią, a ludzie żyją z nimi w symbiozie. Wszyscy wzajemnie się wspierają i pomagają sobie. To w połączeniu ze szczyptą magii sprawia, że tutaj wszystko jest możliwe. Zachęcam was kochane dzieci do tego, abyście i wy dołączyli do waszych książkowych przyjaciół i wspólnie z nimi przeżyli pełną emocji podróż, podczas której poznacie przyjazne smoki i wyjątkową starą Lipę oraz podobnie jak Małgosia będziecie mogli nawiązać wielowymiarowe przyjaźnie.

Bądźcie jednak ostrożni, bo choć jest to bardzo przyjazna kraina, to jest ktoś, kto zagraża jej bezpieczeństwu. Kierowany chciwością i rządzą władzy absolutnej Amadeus może zniszczyć świat Alexa. Zdradzę wam, że to właśnie Małgosia okaże się jedyną osobą, która może pomóc w tej trudnej sytuacji. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, czy znajdzie w sobie odwagę, by ratować ten niezwykły świat, a także czy się to uda.

Tutaj spełniają się marzenia i Małgosi dane będzie spełnić jedno z nich. Jednocześnie będzie musiała dokonać pewnego wyboru i podjąć niełatwą decyzję. Jest coś, czego bardzo pragnie, ale wie, że jeśli poświęci ofiarowany jej prezent na rzecz kogoś innego może na zawsze odmienić życie tej osoby, czyniąc je szczęśliwym. Na pewno jesteście ciekawi, co zdecyduje nasza bohaterka, więc musicie niezwłocznie przeczytać książkę.

„Wszystko się może zdarzyć” to bardzo wciągająca i angażująca młodego czytelnika w bieg toczących się na jej kartach wydarzeń książka. Choć jest adresowana do dzieci, to jednak śmiało można ją uznać za powieść familijną. Rodzice na pewno również przeczytają ją z ogromną przyjemnością ze swoimi pociechami. Macie moje słowo, że przygody grupy przyjaciół zafascynują całą rodzinę, a ciekawość tego, co wydarzy się za chwilę będzie rosła z każdą przeczytaną stroną książki.

Drodzy rodzice, z pewnością przykładacie dużą wagę do tego, aby do rąk waszych latorośli trafiały wartościowe książki. Takie, które nie tylko dostarczą im przyjemności z czytania, ale także takie, w których odnajdą cenne życiowe wartości, a autor zwróci ich uwagę na to, co naprawdę ważne. I zapewniam was, że „Wszystko się może zdarzyć" niewątpliwie taką książką jest. Autorka zwraca uwagę na kwestię ochrony środowiska. W książkowej rzeczywistości widzimy jak dbałość o rośliny jest tutaj ważna. Jak bardzo są one tutaj cenne. Podczas gdy niestety w naszym świecie, to właśnie głównie człowiek niszczy przyrodę. Ponadto w swojej książce Ela ukazuje ogromną moc przyjaźni i siły, jaka w niej drzemie. Na uwagę zasługuje również aspekt tego, jak bardzo może zmienić się człowiek, kiedy w życiu doświadczy naprawdę trudnych przeżyć. To piękna i poruszająca powieść, która na zasadzie kontrastu pokaże dziecku jak wiele dobrego może przynieść okazanie serca drugiej osobie. Dobry uczynek i bezinteresowny gest serca mają w sobie wielką moc. Z drugiej strony pisarka przemawia do świadomości dziecka pokazując jak wiele złego dzieje się wtedy kiedy jesteśmy chciwi i nie myśląc o innych chcemy zagarnąć wszystko dla siebie. To powieść, która da do myślenia nie tylko dzieciom, ale także skłoni do przemyśleń ich opiekunów. Bez wątpienia stanie się impulsem do wielu ważnych i ciekawych rodzinnych rozmów.

Śmiało mogę przyznać, że ta książka we mnie samej obudziła wewnętrzne dziecko, które staram się w sobie pielęgnować. Po jej przeczytaniu wspólne z siostrzeńcami zupełnie inaczej spojrzeliśmy na otaczający nas świat, na przyrodę. Na co dzień bowiem nie myślimy o tym, że przyroda żyje, czuje i przez postępowanie nas ludzi cierpi. Ze mną i moim siostrzeńcami ta barwna historia zostanie na bardzo długo. Książeczka zajmie szczególne miejsce na naszej półeczce z literaturą dziecięcą i na pewno niejednokrotnie będziemy do niej wracać. Cieszę się, że mogę promować i polecać wam tak wspaniałe książki.

PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.


[Materiał reklamowy] Autorka Elżbieta Stępień

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

"A gdybyś musiał zabić?" Karolina Osińska - Marcińczyk



Jesteś dobrym człowiekiem i nigdy nikogo byś nie skrzywdził, ale ktoś inny może zadecydować za ciebie i choć jeszcze o tym nie wiesz, za chwilę staniesz się narzędziem w rękach kogoś, kto chce zrealizować swój perfekcyjnie przemyślany plan. Plan, w którym ty masz stać się mordercą. Od teraz już nic nie będzie takie samo, będziesz musiał żyć z czyjąś krwią na rękach. Tylko, czy z takim piętnem w ogóle da się jeszcze normalnie żyć? To i wiele innych trudnych pytań zrodzi się w każdym, kto zechce sięgnąć po debiutancką książkę Karoliny Osińskiej – Marcińczyk „A gdybyś musiał zabić?”, do czego już teraz kochani serdecznie was zachęcam.

Zanim jednak przybliżę nieco bardziej samą fabułę książki, muszę wspomnieć o jej wręcz szokującym autentyzmie. Na kartach tej wciągającej i zajmującej powieści znajdziecie bowiem historię, która niestety może stać się częścią życia każdego z nas. Wystarczy tylko, że pojawimy się w niewłaściwym miejscu o nieodpowiednim czasie, a ktoś uzna, że idealnie pasujemy do jego wizji sposobu realizacji tego, co chce osiągnąć. Wówczas niezwiastujące niczego złego wyjście z domu może zakończyć się tragicznie, a nasze życie zamienić w koszmar.

Ciężar tej bolesnej prawdy bardzo dotkliwie odczuł główny bohater książki Piotr Łuczak. Mężczyzna jest strażakiem, a więc tym, który każdego dnia często z narażeniem własnego życia i zdrowia ratuje życie innych. W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, a tym samym wkraczamy w szczęśliwe i spokojne życie, które mężczyzna buduje wspólnie z żoną Moniką, wychowując dwumiesięcznego synka Wojtusia, nikt z nas, a tym bardziej sam Paweł nawet przez moment nie przypuszcza, że już za chwilę ten spokój zostanie mu odebrany. A dramat bohatera rozpoczyna się w momencie, kiedy on i jego najbliżsi stają się ofiarami porwania. Jednak porwanie to dopiero preludium koszmaru, który stanie się ich udziałem. Teraz to w rękach Piotra leży bezpieczeństwo tych, których kocha. Aby chronić życie żony i syna strzela do porywacza. Nie żyje człowiek, a on jest mordercą.

W tej książce nie odnajdziecie jednak typowego śledztwa zmierzającego do udowodnienia winy i wymierzenia kary, bowiem autorka skupiła się na ukazaniu kary w wymiarze psychologicznym. Kiedy tragizm sytuacji dociera do Piotra, dręczony wyrzutami sumienia nie potrafi poradzić sobie z kłębiącymi się w nim emocjami. Bieg tamtejszych wydarzeń niczym echo odbija się w jego głowie. Sytuacji nie ułatwia fakt, że zabił polityka, a więc osobę publiczną, której niewyjaśniona śmierć wzbudza sensację. Pisarka w bardzo dogłębny sposób ukazała niszczący wpływ tak traumatycznych przeżyć na psychikę człowieka. Oczywiście nie chcę zdradzać wam zbyt wiele, aby nie odbierać nikomu, kto zechce przeczytać książkę możliwości rozwikłania jej meandrów i złożoności, ale możecie mi wierzyć, że kara pozbawienia wolności jest niczym, w porównaniu do konsekwencji psychicznych, z jakimi zmaga się nasz bohater. Przy czym, warto zaznaczyć, że autorka fantastycznie wodzi swoich czytelników za nos, sprawiając, że czytając książkę, nigdy nie możemy być pewni, co jest faktem, a co tylko wytworem udręczonego umysłu, który owładnięty strachem i rosnącymi obawami nie potrafi poradzić sobie z tym, co się stało.

Zostawmy jednak na chwilę Piotra, gdyż zdecydowanie warto skupić się na szerszym aspekcie rozgrywających się w książce wydarzeń i zadać sobie pytanie, co może skłonić człowieka, do tego, by wykreować plan, według którego ktoś, kto chce umrzeć, dokona tego ręką drugiego człowieka, wbrew jego woli? Co może sprawić, że jesteśmy w stanie posunąć się do tak desperackiego kroku? Ja oczywiście już to wiem, a jeśli i wy chcielibyście poznać odpowiedzi na te intrygujące pytania, a jestem przekonana, że tak właśnie jest, to nie pozostaje wam nic innego, jak spędzić czas z tą emocjonującą książką. Dzięki temu, że została ona podzielona niejako na dwie części, a w drugiej, pisarka zastosowała zabieg retrospekcji wydarzeń, przenosimy się w czasie i mamy możliwość dowiedzieć się, co było podłożem tak drastycznej i ostatecznej decyzji. Jak się domyślacie, nie mogę napisać zbyt wiele, ale chcąc jeszcze bardziej zachęcić was do sięgnięcia po ten tytuł, uchylę rąbka tajemnicy i napiszę, że autorka dotknęła bardzo ważnych problemów, o których powinno mówić się dużo i głośno, a którym niestety wciąż poświęca się zbyt mało uwagi. Nie zwlekajcie zatem ani chwili dłużej i niezwłocznie przystąpcie do lektury, aby przekonać się, na jakie problemy zwraca naszą uwagę Karolina.

„A gdybyś musiał zabić?” to wciągająca i trzymająca czytelnika w nieustannym napięciu powieść kryminalna z mocno rozbudowanym wątkiem psychologicznym, którą gorąco wam polecam. Zdecydowanie warto spędzić swój wolny czas na jej lekturze. Macie moje słowo, że będzie to czas, który zapewni wam niezapomniane przeżycia czytelnicze, ale także ważne przemyślenia i refleksje. Z pewnością wszystko, o czym przeczytacie w książce, odniesiecie do własnego życia, zastanawiając się, jak wy poradzilibyście sobie, będąc na miejscu Piotra, ale także czy umielibyście znaleźć zrozumienie dla czynu samego polityka. A kiedy już odłożycie książkę na półkę, przekonacie się, że tutaj nie ma oczywistych i prostych odpowiedzi. W życiu nic nie jest tylko czarne albo białe i są sytuacje, kiedy nawet kwestia winy i kary przestaje być oczywista.

[Zakup własny]

sobota, 20 kwietnia 2024

"Wszystko się może zdarzyć" Elżbieta Stępień - Literatura dziecięca / Zapowiedź patronacka



Już 22 kwietnia 2024  będziemy świętować wznowienie wspaniałej książki dla dzieci „Wszystko się może zdarzyć” Elżbiety Stępień, a na okładce nowego wydania zobaczycie logo Kocie czytanie. Z wielką przyjemnością zaopiekuję się książeczką medialnie. Już teraz wspólnie z Elą zapraszamy małych czytelników i ich najbliższych do przeżywania niezwykłych przygód, w których przewodniczką będzie bohaterka książki Małgosia.


Przygoda znajdzie was wszędzie

„Wszystko się może zdarzyć” to opowieść o mieszkającej na wsi Małgosi, z którą czytelnik przeżyje mnóstwo fantastycznych przygód. A wszystko zaczyna się od niby zwykłej burzy i magicznego pyłu, który przenosi bohaterkę i jej przyjaciół do innego wymiaru. Małgosia ma okazję podróżować w czasie i poznać swoją mamę, gdy ta miała tyle lat co ona. W tej książce drzewa mówią, a szalony naukowiec chce zawładnąć światem. Wyruszcie z nami w magiczną podróż, do krainy, w której można poznać dobre smoki i gdzie spełnią się marzenia. Poznajcie Kamila, który po wypadku jeździ na wózku, zgraną ekipę przyjaciół z innego wymiaru, starą Lipę oraz strasznego Amadeusa. Czy Małgosi uda się zmienić ich życie? Ile przygód przeżyje? I co z tym wszystkim ma wspólnego pyłek? 

Jedno jest pewne, tak niesamowitych wakacji bohaterka nigdy dotąd nie miała.

Książka jest pełna magii i optymizmu. Bohaterowie mają fantastyczne przygody, które bardzo możliwe, że mogą przytrafić się w prawdziwym życiu, bo przecież wszystko się może zdarzyć.

 Zofia Wiergiles, 10 lat

[Materiał reklamowy] Autorka Elżbieta Stępień.


czwartek, 18 kwietnia 2024

"Srebrne wrzeciono" Ewa Sobieniewska

ycie nas kobiet nigdy nie było łatwe. Już dzieje historii pokazują, jak trudno było nam żyć w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Zakuwając nas w kajdany konwenansów i bezwzględnego posłuszeństwa sprowadzali kobietę do roli posłusznej żony i matki ich dzieci. To oni mieli prawo napisać za kobietę scenariusz jej życia, a ona zgodnie ze swoją powinnością miała się mu podporządkować i będąc posłuszną, oddaną panu swojego losu pokornie go wypełniać. Choć dziś nadal wiele drzwi na drodze rozwoju i samorealizacji, pozostaje dla nas zamkniętych właśnie z racji płci, to trzeba przyznać, że wiele się w tej kwestii zmieniło. Teraz wydaje się to tak proste i oczywiste, że niestety zapominamy, jak wielką odwagą siłą i poświęceniem musiały wykazywać się kobiety wiele lat wstecz, abyśmy my miały szansę na lepszą przyszłość, w której słowo kobieta nabierze należnego mu znaczenia, a nie będzie inwektywą, jak bywało dawniej. Na szczęście są wspaniali autorzy i ich książki, którzy wkładają mnóstwo serca, pracy i zaangażowania w to, aby poprzez to, o czym piszą nie pozwolić nam zapomnieć i na pewno również mocno trafić do świadomości swoich czytelników. A piszę o tym kochani dlatego, że właśnie dziś chciałabym opowiedzieć wam o książce Ewy Sobolewskiej „Srebrne wrzeciono”, która niewątpliwie do takich książek należy.

Autorka oddała w nasze ręce swój wspaniały debiut literacki. Już teraz mogę zdradzić, że jest to mocno zajmująca, poruszająca i refleksyjna powieść historyczna. Na jej kartach poznajemy tak naprawdę dwie zupełnie różne bohaterki, które wydawałoby się, dzieli wszystko, a w istocie łączy bardzo wiele. Ich chwytające za serce i bez wątpienia wzbudzające w nas czytelnikach podziw i uznanie koleje losów poznajemy na dwóch płaszczyznach czasowych.

Przystępując do lektury powieści, zostajemy przeniesieni do roku 1640 i trafiany do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tu poznajemy Vaivę. Młodą, piękną dziewczynę, która w tamtejszej społeczności cieszy się złą sławą. Jest uznawana za czarownice. Diabelskie nasienie, które na ludzi, pośród których żyje, może ściągnąć samo zło. Dla takich jak ona nie ma miejsca na świecie, a piętno, jakim została obarczona, sprowadza na nią widmo śmierci poprzez spalenie na stosie. Dziewczyna wzbudza w mężczyznach pożądanie, co sprawia, że nie może szukać pomocy u kobiet, które pałają do niej tylko nienawiścią i zawiścią. Przemawia przez nie zazdrość. Jest ktoś, kto chce mieć ją tylko dla siebie, ale ona chce móc decydować o sobie i sprzeciwia się woli innych. Jak się przekonacie, czytając książkę, za ten sprzeciw będzie musiała zapłacić bardzo wysoką cenę. Staje się on bowiem początkiem trudnej walki o siebie i swoje życie. Vaiva wkracza na drogę pełną bólu, upokorzeń, cierpienia i niepewnej przyszłości.

Jak już wcześniej wspomniałam, ta historia ma też drugą bohaterkę. Jest nią Wiktoria. Córka powstańca listopadowego. My czytelnicy do życia panienki Wiktorii wkraczamy ponad 200 lat później i stajemy się jego częścią od jej lat dzieciństwa. Wspólnie z nią przeżywamy śmierć ojca, która, choć ona sama jeszcze o tym nie wie, diametralnie odmieni jej życie. A wszystko to za sprawą kogoś, kto nie tylko będzie chciał zająć miejsce ojca, ale także pokierować jej życiem według własnego uznania niekoniecznie myśląc o jej dobru. Szlachcianka nie godzi się na życie u boku tego, którego wybrał dla niej ojczym. Bo właśnie taki los by ją czekał. Ucieka i szuka schronienia przed tym, którego odrzuciła. Wie jednak, że ten wiele może i tylko jeśli porzuci dotychczasowe życie i swoją tożsamość być może zdoła uniknąć karzącej ręki urażonej męskiej dumy. Oczywiście nie zdradzę Wam zbyt wiele, abyście sami mogli odkrywać złożoność perypetii tej młodej kobiety, ale mogę wam zdradzić, że los postawi ją przed wieloma trudnymi wyborami i decyzjami, które w pewnym momencie nie będą miały wpływu tylko na jej życie, ale także na życie kogoś, kogo pokocha. Bo oczywiście jest to także powieść o miłości. Miłości pięknej, ale też takiej, dla której trzeba będzie wiele poświęcić i zaryzykować. Takiej, dla której dobra trzeba będzie się ukorzyć.

„Srebrne wrzeciono” to piękna, niezwykle klimatyczna opowieść o kobietach, które pragnęły być wyłącznymi prządkami swojego losu na wrzecionie życia. Choć owo życie niejednokrotnie ofiarowało im nie najlepsze nici w postaci przeciwności i kłód rzucanych pod nogi, to one swoją siłą, odwagą, determinacją i cierpliwością nieustannie dążyły do tego, aby żyć w zgodzie ze sobą, własnym sercem i pragnieniami.

Jeśli sięgniecie po ten tytuł, do czego namawiam i zachęcam każdego, kto teraz czyta moją recenzję to macie moje słowo, że spędzicie czas z piękną książką, w której autorka wspaniale oddała realia czasów, w których dzieją się opisane na jej kartach wydarzenia. Zadbała o niemalże każdy detal. Z racji tego, że nasze bohaterki poznajemy w dwóch odległych perspektywach czasowych, różni się styl pisania, jakim autorka posługuje się, kreując ich życie. W rozdziałach poświęconych Vaivie zetkniemy się z ludową gwarą. Pisarka postarała się również, aby wiernie odzwierciedlić to, jak wówczas się żyło. Z książki dowiemy się, co wtedy jadano, jak się ubierano, jak się leczono. Poznamy również ciekawe legendy i opowieści. Na uwagę i uznanie zasługuje również bardzo ciekawy i zaskakujący sposób splecenia losów obu kobiet. Ewa Sobieniewska poddaje w rozważanie, kim tak naprawdę jest czarownica i możecie mi wierzyć, że każda z nas mogłaby zostać za nią uznana. A jeśli jesteście ciekawi dlaczego, nie pozostaje wam nic innego, jak przeczytać książkę, ponieważ tam właśnie czeka na was odpowiedź na to pytanie.

Nie mogłabym również nie wspomnieć o tym, że mimo iż jest to powieść historyczna to jednak w dużej mierze ma ona charakter ponadczasowy. Bo choć w życiu nas kobiet wiele zmieniło się na lepsze, to jednak nadal są sytuacje i problemy, z którymi musimy zmagać się tylko dlatego, że jesteśmy kobietami. Bywają sytuacje, kiedy wykazując się odwagą, by zaprotestować przeciwko czemuś, z czy się nie zgadzamy, musimy liczyć się ze skierowaną przeciwko nam krytyką. Autorka dzięki swojej książce daje nam wsparcie do tego, aby się nie poddawać. Nawet jeśli będziemy musiały przejść przez naprawdę trudne i bolesne przeżycia, to warto każdego dnia walczyć o siebie, bo nigdy nie wiemy, co czeka nas jutro. Z tą pozytywną myślą was zostawiam i mam nadzieje, że udało mi się zachęcić was do przeczytania książki.

Dla mnie była to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam i jestem przekonana, że wasze odczucia po odłożeniu jej na półkę będą zbieżne z moimi. Czytałam ją z wielkim zaangażowaniem, nie mogąc oderwać się od lektury. Obie jej bohaterki stały mi się bardzo bliskie. I od początku drżałam o ich dobro, trzymając mocno kciuki za szczęście, na które każda z nich bardzo zasłużyła. Nie obyło się również bez łez wzruszenia. Jeśli szukacie książki, która zapewni wam wielowymiarową i niezapomnianą podróż w czasie, ten tytuł będzie idealnym wyborem.

*Foto Ewa Sobieniewska.

(Materiał reklamowy) Autorka Ewa Sobieniewska.


sobota, 13 kwietnia 2024

"Lucyna. Zerwana nić" Anna Stryjewska/ Recenzja patronacka

Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu, dzieje się po coś. A szczególnie ludzie, których spotykamy na swojej życiowej drodze, nie pojawiają się na niej bez powodu. Myślę, że zgodzi się ze mną autorka Anna Stryjewska, która ma niebywałe szczęście do ludzi, co nas, wielbicieli jej twórczości bardzo cieszy. Już niejednokrotnie przekonaliśmy się bowiem, że takowe spotkania owocują powstaniem pięknych książek, które trafiają wprost do naszych serc. Ogromna serdeczność i życzliwość Ani sprawia, że osoby, które poznaje, otwierają się przed nią i opowiadają historie swojego życia, a Ona wykazując się wielką empatią i wyczuciem spisuje je na kartach swoich powieści. Piszę wam o tym nie bez powodu, gdyż dziś przychodzę do was z recenzją najnowszego literackiego dziecka pisarki „Lucyna. Zerwana nić”, która jest właśnie taką książką. Jak czytamy w słowie „Od autorki”, nie byłoby tej książki, gdyby nie pewna podróż i spotkanie z powieściową Lucyną, której koleje losów, jak się przekonacie podczas lektury, tworzą niezwykłą, barwną opowieść.

A wszystko zaczęło się w Łodzi lat 70., gdzie urodziła się i wychowała Lucyna. Nie tylko dla tego miasta, ale także dla całej Polski był to bardzo ciężki czas, który nie szczędził ludziom trudów życia. Pisarka wspaniale ukazała specyfikę tego okresu. Wszechogarniająca szarość ulic, brak podstawowych artykułów w sklepach, kolejki, zdobycze spod lady. To czas, kiedy rozkwita czarny rynek, a łapówki mają wielką moc sprawczą i dla ludzi, którzy próbują odnaleźć się w biednej Polsce lub w poszukiwaniu lepszego życia chcą wyjechać do zachodniej Europy i za ocean są przepustką do szczęścia. W takich właśnie realiach codzienności zmagając się z ciężką sytuacją materialną Lucynę i jej rodzeństwo wychowywała ich kochana matka. I muszę przyznać, że już od pierwszych stron książki, ta kobieta zyskała mój ogromny podziw i szacunek. Mimo że ma męża, to ten jednak pokonamy przez słabość do innych kobiet oraz alkoholu, w swojej osobistej hierarchii rodzinę umieszcza daleko od tego, co w życiu najważniejsze. Najczęściej możemy spotkać go w funkcjonujących wówczas w Łodzi knajpach Cyganeria, Peszt, Casanova, Maxim, czy Malinowa, których urok nawiasem pisząc, autorce wspaniale udało się oddać w książce. To właśnie pani Terkowska, pracując w przędzalni na trzy zmiany, robi wszystko, aby w miarę możliwości jej najbliższym niczego nie brakowało. Sama Lucyna nie rozumie, dlaczego matka spędza, życie u boku takiego hulaki, którego składane obietnice to wyłącznie kłamstwa i puste słowa. Koniecznie sięgnijcie po książkę i przekonajcie się, czy wy znajdziecie zrozumienie dla przesłanek kierujących rodzicielką naszej bohaterki.

Lucyna wie jedno, nie chce żyć tak jak matka. Chce dla siebie lepszej przyszłości. Wierzy, że taka czeka ją u boku Julka, z którym chce stworzyć rodzinę. Młodzi zakochani zamknięci w swoim świecie marzeń i pragnień snują własne plany. Wizja szczęścia zostaje zasnuta mgłą, kiedy ukochany trafia do więzienia w Berlinie Zachodnim. Wieść o aresztowaniu mężczyzny wstrząsa kobietą, ale kierowana miłością i wiarą w to, że uda się go uwolnić i znowu będą razem, Lucyna wykazuje się ogromną odwagą i mierząc się z niebezpieczeństwem, decyduje się wyjechać do Niemiec, by pomóc mężowi. Swoją pomoc  oferuje kobiecie fałszerz dokumentów, któremu Lucyna nie jest obojętna. Tak nasza bohaterka wspólnie z córeczką nielegalnie przekracza granice. Nie wie jeszcze, że jej ufność w męża i nadzieja skrywana w sile jego miłości może okazać się złudna, a ją czeka tułacze życie pełne obaw, lęków i niepewności jutra, ale także niegasnąca potrzeba odnalezienia kawałka bezpiecznego nieba dla siebie i tych, których kocha. O tym jednak przekonajcie się już sami, spędzając czas z tą mocno poruszającą i chwytającą za serce książką.

Jak czytamy w opisie książki, wszystko, co w niej przeczytamy, przypomina film sensacyjny i ja się z tym zgadzam. A jednak wydarzyło się naprawdę. I muszę to napisać wprost. Z tego, przez co przeszła i czego doświadczyła Lucyna, można by napisać scenariusz, życia dla kilku osób i obawiam się, wszystkie razem nie udźwignęłyby tego, co na swoich barkach niosła ta kobieta. Ona doskonale zna gorzki smak zawiedzionych nadziei, ciężar trudnych wyborów i decyzji. Rozczarowania tym, co niosła obietnica lepszego świata. Wszak, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. To bardzo silna kobieta, która nigdy się nie poddała, choć życie nie raz mocno ją doświadczyło.

Mimo że życie Lucyny nie rozpieszczało, na pewno samotność, tęsknota, a także strach byłyby o wiele trudniejsze do zniesienia, gdyby nie wsparcie siostry Lucyny Wioli, która dodawało jej siły i nie pozwoliło popaść w zwątpienie i zaprzestać walki o bezpieczeństwo oraz poczucie odnalezienia swojego miejsca na ziemi. Samo, życie nauczyło ją, że łatwo jest krytykować to, na jakie życie godzą się inni, dopóki tak naprawdę jeszcze się tego życia nie zna. Dopiero kiedy pozna się jego blaski i cienie, dostrzec, że nam również nie udało się ustrzec błędów, których tak bardzo chcieliśmy uniknąć.

Mając świadomość, że sięgając po książkę, poznaję historię życia kobiety, która zaufała i otworzyła swoje serce nie tylko przed Anną Stryjewską, ale także przed każdym czytelnikiem tej powieści, za co ze swej strony bardzo dziękuję, czytałam ją z ogromnym przejęciem i wzruszeniem, trzymając kciuki za szczęście nie tylko Lucyny, ale także jej rodzicielki i rodzeństwa. Nie mogłam oderwać się od lektury, chcąc dowiedzieć się, czy stanie się ono ich udziałem, na co bezsprzecznie zasługują. Z drugiej strony nie chciałam, dotrzeć do ostatnich stron powieści, gdyż Lucyna stała mi się bardzo bliska i odkładając książkę na półkę, miałam poczucie, że rozstaję się z przyjaciółką, której dobro mocno leży mi na sercu. Myślę, że już wiecie, iż jest to książka wyjątkowa, piękna i wartościowa i trzeba ją przeczytać. Zanim jednak to zrobicie, zróbcie dla niej miejsce w swoich sercach, bo na pewno tam trafi i zostanie w nim na zawsze.

Na zakończenie podziękowania należą się Ani, która po raz kolejny podjęła się niełatwego zadania wiernego odzwierciedlenia ludzkich losów, wystrzegając się wpływu własnych odczuć i emocji na to, o czym pisała. No i oczywiście wspaniale nakreśliła czasy, w jakich przyszło im żyć. Możecie mi wierzyć, że z realizacją tego zadania, które z pewnością było również wyzwaniem, poradziła sobie doskonale. A to potwierdza fakt, iż jej warsztat pisarski i talent twórczy jest naprawdę imponujący.

PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina

wtorek, 9 kwietnia 2024

"Gdzie jest moja żona?" Anna Matusiak/ recenzja przedpremierowa

Miłość to piękne uczucie, którego siła może pokonać wszelkie przeciwności losu, ale może także okazać się dla nas zgubna, gdyż, jak mówi przysłowie, bywa ślepa, a więc zakochanej osobie potrafi przysłonić prawdę o drugiej połówce, którą dostrzegają inni. Już zaledwie to jedno zdanie obrazuje wszystko to, czego, we własnym życiu doświadczyli bohaterowie najnowszej książki Anny Matusiak „Gdzie jest moja żona?”, na którą chciałabym zwrócić waszą uwagę.

Vincenta i Elżbietę połączyło piękne uczucie, które nie liczy lat. Serce mężczyzny skradła młodsza od niego o dwadzieścia pięć lat kobieta. Choć ich związek wspiera wiele osób, to jednak znaleźli się i tacy, którzy nie są mu życzliwi. Jednak bez względu na to, z jakimi reakcjami ze strony otoczenia spotyka się nasza dwójka, oni sami zawsze stoją za sobą murem. Vincent dla swojej ukochanej, która dla bycia z nim poświęciła naprawdę wiele, jest największym wsparciem, ostoją i opoką. Przyznam szczerze, że łącząca ich więź i relacja, jaką ze sobą zbudowali, sprawia, iż nam czytelnikom robi się ciepło na sercu i my również mocno trzymamy kciuki za ich szczęście. Nie można powiedzieć, że ich wspólne życie jest łatwe, ale czujemy, że razem przetrwają wszystko. Nie wiedzą jednak jeszcze, że już niebawem ich tak bardzo potrzebny im spokój zostanie zachwiany, a świat Vincenta rozsypie się, jak domek z kart.

Pewnego dnia Elżbieta znika, a jej zrozpaczony mąż otrzymuje pierwszą wiadomość od porywaczy z żądaniem okupu w wysokości miliona dolarów. Rozpoczyna się pełen napięcia wyścig z czasem o bezpieczeństwo, a może nawet o życie porwanej kobiety. Do prowadzenia tej sprawy zostaje przydzielony najlepszy w dziedzinie porwań Komisarz Darek, który jak zawsze zrobi wszystko, aby Elżbieta cała i zdrowa wróciła do domu. Jego skuteczność jest niemalże stuprocentowa, więc wydawać by się mogło, że uwolnienie Elżbiety z rąk porywaczy jest niemalże pewne. Niestety jednak bardzo szybko sam Darek zdaje sobie sprawę, że tym razem będzie trudniej, niż przypuszczał. Tutaj nie da się niczego przewidzieć, a o żadnej pewności nie może być mowy. Sytuacja komplikuje się coraz bardziej, a my czytamy książkę z poczuciem, coraz większej niepewności tego, jak zakończy się dramat tej rodziny. Oczywiście ja niczego wam nie zdradzę, tego już musicie dowiedzieć się sami, sięgając po tę niezwykle wciągającą i angażującą nas w bieg toczących się na jej kartach wydarzeń książkę.

A musicie wiedzieć, że to dopiero początek tego, co przygotowała dla nas Ania. Samo porwanie bowiem nie jest głównym aspektem tej książki, a stanowi doskonały przyczynek do ważnych życiowych rozważań odnoszących się do relacji międzyludzkich, zaufania, szczerości, prawdy i kłamstwa, które jak się przekonacie podczas poznawania tej historii, tak naprawdę nigdy nie są jednoznaczne, tak jak nic w życiu nie jest tylko czarne, albo tylko białe. A będzie to możliwe dzięki temu, że autorka pozwala nam spojrzeć na wszystko, o czym czytamy w książce z trzech zupełnie innych perspektyw. Przez ten koszmar, a także jego następstwa przechodzimy wspólnie z Vincentem, z komisarzem, jak również z samą Elżbietą. I w tym miejscu czeka nas jedno z wielu zaskoczeń, jakie serwuje nam pisarka, bowiem nie wiedzieć czemu, choć ta trójka przeżywa to samo zdarzenie, to każde z nich widzi je w zupełnie innych barwach. Anna Matusiak nie podaje nam gotowego rozwiązania, a pozwala samemu zdecydować, w którą z przedstawionych wersji uwierzymy. Widzimy jednak bezsprzecznie, że na tym dotychczas nieskazitelnym wizerunku małżeństwa pojawiają się rysy. Łyżkę dziegciu do beczki miodu dodaje sam komisarz. Jego doświadczenie zawodowe i spostrzegawczość pozwalają dostrzec to, czego może nie dostrzec ktoś, kto kocha. Dostajemy cenną lekcję, aby nie oceniać po pozorach, gdyż może się okazać, że naprawdę niewiele wiemy o samym sobie, a co dopiero o innych.

Warto również dłuższą chwilę skupić się na postaci Komisarza Dariusza. Poznajemy go nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, ale również niemalże na naszych oczach dokonuje się destrukcja jego życia rodzinnego. Mężczyzna jest pracoholikiem i tylko pracy oddaje swoje serce i zaangażowanie. Cierpi na tym oczywiście rodzina a dla mężczyzny zwieńczeniem niezależnie czy to sukcesów, czy też problemów jest alkohol. Koniecznie spędźcie czas z tą mocno przejmującą i autentyczną w swojej wymowie opowieścią i przekonajcie się, czy Darkowi uda się wyrwać z niszczących macek uzależnienia.

Gdzie jest moja żona?” to książka skrywająca w swoim wnętrzu historię, której bohaterem mógłby być każdy z nas i co więcej, na pewno będą takie osoby, które znajdą w niej cząstkę własnych przeżyć. Czego nikomu nie życzę, bo jeśli przeżyjecie coś takiego, to ani wy sami, ani wasze życie nigdy już nie będziecie takie, jakim było kiedyś. Tak traumatyczne i trudne przeżycia zmieniają ludzi, tym bardziej, jeśli w pewnym momencie zdacie sobie sprawę, że nie możecie być do końca pewnymi, co było w nim prawdą, a co tylko wyreżyserowanym scenariuszem. To właśnie ten dojmujący autentyzm w połączeniu z wartką i trzymającą nas w napięciu akcją, która nieustannie zaskakuje, sprawia, że od książki nie można się oderwać. A owe zaskoczenia z kolei skłaniają nas do ważnych przemyśleń i nie pozwalają uniknąć pytania Jak ja zachował/a bym się będąc na miejscu bohaterów książki"? Nie mogłabym nie wspomnieć o zakończeniu, które dla mnie jest jednym wielkim WOW. Nie mogę i nie chcę pisać o nim zbyt wiele, ale uwierzcie mi, jest mocno niejednoznaczne, a zabieg, który zastosowała Ania, pozwala czytelnikowi niejako mieć na nie swój indywidualny wpływ. Jeśli jesteście ciekawi, jak to jest możliwe, nie pozostaje wam nic innego, jak tylko przeczytać książkę, do czego każdego, kto czyta moją recenzję, gorąco namawiam. Tu naprawdę dużo się dzieje, a autorka nie pozwala nam odetchnąć ani chwili. Emocje sprawiają, że wszystko wokół przestaje istnieć do momentu, aż  przeczytamy ostatnie zdanie zapisane w książce. A nawet, kiedy odłożymy ją na półkę, to nie przestajemy o niej myśleć. To książka, o której chce się rozmawiać, którą chce się analizować i docierać do ludzkiej psychiki po to, by dociekać, jakie są motywy takiego, a nie innego zachowania i postępowania człowieka. Taka, którą chce się polecać innym, gwarantując satysfakcję czytelniczą, co ja niniejszym bez wahania czynię.

[Zakup własny]

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Zapowiedź patronacka: "Proszę, pokochaj mnie, tato!" Marta Maciejewska.




Moi drodzy już 25 kwietnia 2024 roku nakładem wydawnictwa Świat Kobiet ukaże się najnowsza książka Marty Maciejewskiej "Proszę, pokochaj mnie tato!" Jest to bardzo wyczekiwana przez nas czytelników kontynuacja wspaniałej powieści "Proszę, pokochaj mnie, mamo!", która skradła nasze serca i wycisnęła mnóstwo łez. Jestem przekonana, że tym razem również tak będzie, gdyż mogę wam zdradzić, że tu nadal jest bardzo życiowo, poruszająco i refleksyjnie, a poziom emocji podnosi się znaczne wyżej. To będzie wyjątkowa premiera, a blog Kocie czytanie ma ogromny zaszczyt i przyjemność objąć ją swoim patronatem medialnym.

Już wkrótce opowiem wam o niej nieco więcej, a tymczasem rąbka tajemnicy uchyla wydawca.

Wydawać by się mogło, że Ance Zwolenkiewicz niczego nie brakuje do szczęścia. Wraz z rodziną wiedzie spokojne życie na jednym z wrocławskich osiedli nowoczesnych domków. Swoje zawodowe ambicje spełnia w pracy, o której zawsze marzyła, i ta sielanka mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie to, że Anka buduje ją na kłamstwie.

Do czego jest się w stanie posunąć matka, by chronić swoje dziecko?

Proszę, pokochaj mnie, tato! To bardzo emocjonalna, dotykająca serca historia. Książka porusza tematy tabu i balansuje między granicami, by pokazać szerszą perspektywę.


Nie musicie jednak czekać do dnia premiery, aby mieć swój egzemplarz najnowszego literackiego dziecka pisarki. Już teraz możecie zamówić go w przedsprzedaży.


POLECAM TYLKO BARDZO DOBRE KSIĄŻKI, WIĘC NIE WAHAJCIE SIĘ I KUPCIE JUŻ TERAZ.

https://www.empik.com/prosze-pokochaj-mnie-tato-maciejewska-marta,p1464669079,ksiazka-p?fromSearchQuery=prosz%C4%99+pokochaj+mnie+tato#DetailedData


[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Świat Kobiet oraz autorka Marta Maciejewska.




piątek, 5 kwietnia 2024

"Wiele do stracenia. Cienie przeszłości" Marek Marcinowski/ Recenzja patronacka przedpremierowa


J 16 kwietnia 2024 roku pisarz Marek Marcinowski na kartach swojej najnowszej powieści „Wiele do stracenia. Cienie przeszłości”, ponownie zabierze nas do bezwzględnego świata ogromnych pieniędzy i wcale nie gwarantowanych obietnic dużych zysków. Świata biznesu, w którym przetrwają tylko najtwardsi drapieżnicy finansowi o fenomenalnej intuicji. Tutaj bowiem najmniejszy błąd może kosztować naprawdę wiele, a ryzyko kryje się w każdej podejmowanej przez nas decyzji i w każdym dokonywanym przez nas wyborze. Nie bez powodu użyłam stwierdzenia, iż zostaniemy zabrani tam po raz kolejny. Najnowsze literackie dziecko autora jest, co już teraz bez wahania mogę przyznać fantastyczną kontynuacją powieści „Wiele do stracenia”, dzięki której mieliśmy możliwość wspólnie z jej głównym bohaterem Andrew Freshetem poznać, jak się okazało, bardzo złożone i niebezpieczne środowisko ludzi finansjery inwestycyjnej.

Tym razem spotykamy nowojorskiego finansistę w momencie, kiedy próbuje uporać się z demonami trudnych przeżyć, których doświadczył, tracąc tak bardzo ważną w jego pracy czujność. Ma poczucie, że zawiódł, ale chce wrócić tam, gdzie czuje się najlepiej. Niezwłocznie rzuca się w wir pracy. Nie wie jeszcze, że jego pracoholizm w połączeniu z rządzą zysku, może stać się przyczyną zguby. W natłoku podjętych zadań i zobowiązań nietrudno, o popełnienie błędów, na które tylko czekają rekiny biznesu oraz utratę zdolności logicznego poglądu na to, co nam się oferuje i o czym się nas zapewnia. Co z kolei może stać się powodem sromotnej porażki.

Autor w bardzo obrazowy i mocno przemawiający do czytelnika sposób uświadamia nam, że w momencie, kiedy rozpoczynamy grę na szachownicy biznesu, ani przez chwilę nie wolno nam zapomnieć, że stąpamy po bardzo niepewnym i nieprzewidywalnym gruncie. Tylko jeśli uda nam się być o trzy kroki przed konkurencją, mamy szansę odnieść zwycięstwo. Przy czym powinniśmy ufać wyłącznie samym sobie i swojemu sercu, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo kto jest naszym przyjacielem, a kogo ucieszy nasza przegrana, w której ten ktoś będzie upatrywał swojej szansy na zysk.

Ta książka nie została jednak napisana po to, abyśmy poznali tajniki i zasady skutecznego inwestowania i pomnażania naszych majątków oraz zwiększana środków na kontach bankowych, ale właśnie po to, aby skłonić nas do bardzo ważnej refleksji, iż pieniądze to nie wszystko. I zdaje sobie sprawę, że na pewno dla wielu z was brzmi to, jak banał i wyświechtany frazes, ale właśnie dopiero wtedy, kiedy jesteśmy częścią niedostępnego dla wszystkich zakulisowego świata, w którym pieniądz jest wartością nadrzędną, zdajemy sobie sprawę, jak wiele musimy poświęcić, by w nim nie zginąć. Jak wielką cenę zapłacić za to, by ciągle być potrzebnym. Wszak nikt nie jest niezastąpiony, a człowiek jest tu wart tyle, na ile jego działania procentują w zyskach.

Czytając tę zajmującą, wciągającą i mocno angażującą nas w bieg toczących się na jej stronach wydarzeń książkę, jesteśmy świadkami wewnętrznej przemiany jej bohaterów, do których niemalże na naszych oczach po latach bycia na usługach i na wyłączność innych w imię bogactwa wreszcie dociera, że pieniądze nigdy nie powinny być celem samym w sobie, a celem do spełniania marzeń naszych i naszych najbliższych. Skupiając się tylko na pracy, możemy stracić życie prywatne i dojść do wniosku, że wszystko, co naprawdę w nim istotne przeciekło nam przez palce, a przecież utraconego czasu nic i nikt nam nie zwróci. Tylko czy tam, gdzie mowa o pieniądzach, jest jeszcze miejsce na sentymenty? O tym musicie już przekonać się sami, do czego każdego gorąco zachęcam.

Jeśli zechcecie sięgnąć po ten tytuł, a myślę, że już wiecie, iż warto, w wasze ręce trafi książka, która oplecie was w sieć intryg i tajemnic. Poznacie życie pod ciężarem szantażu, a to wszystko sprawi, że nie będziecie mogli się od tej historii oderwać. To, o czym przeczytacie, wielokrotnie was zaskoczy i wywoła całą gamę emocji. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ta powieść na pewno na długo zapadnie w waszej pamięci, a także zrodzi w was wiele pytań odnośnie do tego, jak wy postępowalibyście, doświadczając potęgi pieniądza oraz ile bylibyście gotowi poświęcić i zaryzykować, by móc doświadczyć jej we własnym życiu.

PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Anatta.

wtorek, 2 kwietnia 2024

" Zaginiony chłopiec" Nicole Trope

Tym razem moi kochani opowiem wam o książce, która, jak przyznaje sama jej autorka Nicole Trope, jest odzwierciedleniem jej lęków i obaw. W liście pozostawionym przez pisarkę do jej czytelników przyznaje ona, że pisze o tym, czego się boi. W „Zaginionym chłopcu”, o której to powieści mowa pozwala nam niemalże namacalnie przeżywać największy koszmar, w jaki może zmienić się nasze życie, w którym mieliśmy zbudować szczęśliwe małżeństwo i cieszyć się pięknem rodzicielstwa.

Już w pierwszej scenie opisanej na kartach powieści serce jej czytelnika zamiera, gdyż stajemy się światkami ogromnego cierpienia, jakiego może doświadczyć rodzic. Towarzysząc jej głównej bohaterce Morgan, wspólnie z nią jedziemy odebrać ze szkoły sześcioletniego syna. Niestety dziecka już tam nie ma, a on sam nigdy do domu nie wrócił. Daniel został porwany. W momencie, kiedy my czytamy książkę, to dramatyczne wydarzenie poznajemy ze wspomnień zrozpaczonej matki. Choć od tamtego tragicznego dnia minęło już sześć lat, ona nigdy nie przestała szukać swojego syna. Wiele wylanych łez, niegasnąca tęsknota i tysiące pytań bez odpowiedzi, które zrodziły się w jej głowie przez te wszystkie lata, nie pozwoliły jej zaprzestać poszukiwań.

Choć teraz udało jej się zbudować zupełnie nowe życie u boku kochającego męża, wspólnie z którym wychowuje kilkuletnią córeczkę, to Daniel każdego dnia jest obecny w sercu i myślach swojej mamy i to właśnie jego obecności brakuje do szczęścia tej rodziny. Sama Morgan nie wie jeszcze, że jej największe pragnienie już wkrótce się spełni. A dzieje się tak w dniu, kiedy otrzymuje telefon, że jej synek został odnaleziony. Wydawać by się mogło, że teraz już wszystko będzie dobrze. Bardzo szybko jednak okazuje się, że rzeczywistość po powrocie chłopca do domu jest zupełnie różna od tej, jaką kreowała sobie Morgan. Nie zdradzę wam oczywiście zbyt wiele, aby nie pozbawiać was elementu zaskoczenia, powiem tylko, że to, kim ten czas rozłąki uczynił Daniela, przeraża jego matkę. Budzi obawy nie tylko odnośnie do tego, czego chłopiec doświadczył, ale także tego, jak odnajdzie się w nowej dla siebie rzeczywistości i zerwanych dotychczas relacjach rodzinnych.

To, co warto zaznaczyć to fakt, że Nicole Trope w swojej książce zwróciła naszą uwagę na kilka aspektów psychologicznych. Po pierwsze Morgan kilkukrotnie powtarza, że ma wrażenie, iż Daniel stał się dla niej obcy i zdystansowany. Czuje, jakby to nie był jej syn. Dla niej czas się zatrzymał i w jej pamięci dziecko, które jej odebrano, jest nadal dzieckiem. Tymczasem, po latach wraca do niej nastolatek, któremu podobnie jak, jej jako matce, odebrano jego dzieciństwo. Ponadto matka czuje, że Daniel nie mówi jej całej prawdy o tym, przez co przeszedł. Jeśli jesteście ciekawi, co się wydarzy, kiedy już cała prawda zostanie odkryta, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Mało tego, autorka uświadamia nam, że dziecko jest niczym glina, którą osoby z nim żyjące mogą kształtować na swój sposób. Mając to na uwadze, rodzi się zatem pytanie, kim mógł stać się Daniel, żyjąc przez kilka lat ze swoim porywaczem i będąc nieustannie poddawanym manipulacji z jego strony? Grając na emocjach dziecka i karmiąc go kłamstwami przez tak długi czas, porywacz mógł stworzyć potwora takiego, jakim jest on sam. Czy takiej właśnie krzywdy doznał Daniel i czy w związku z takimi obawami Morgan i jej najbliżsi mogą czuć się bezpieczni? O tym już musicie przekonać się sami, sięgając po książkę.

„Zaginiony chłopiec” to bardzo ciekawa i wciągająca nas w bieg toczących się na jej stronach wydarzeń opowieść. Mimo że ich tempo jest powolne, to z uwagi na bardzo życiową i autentyczną tematykę, która niestety mogłaby stać się bolesnym scenariuszem życia każdego rodzica, czy opiekuna książkę czytamy z dużym przejęciem. I choć jest ona dość przewidywalna, nie odbierało mi to zupełnie satysfakcji czytelniczej, gdyż wszelkie niedociągnięcia zrekompensowała mi świetnie dopracowana warstwa psychologiczna książki. Wspaniale wykreowany portret osoby o skłonnościach socjopatycznych, zaburzeniach emocjonalnych, a także samo zakończenie, które pokazuje, jak bardzo nieprzewidywalne mogą być zachowania i postępowanie takiej osoby.

Gdybyście zapytali mnie, czy polecam wam spędzenie czasu z tą książką, to bez wahania odpowiedziałabym, że tak. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie jest to książka dla każdego. Mogą bowiem nie odnaleźć się w niej osoby, oczekujące wartkiej pełnej napięcia akcji. Właśnie napięcia mi tu zabrakło. I mówiąc szczerze, w moim odczuciu jest to bardziej dramat rodzinny, z którego tematem, stawiając się na miejscu Morgan, konfrontował się będzie każdy rodzic, aniżeli thriller. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to dobra książka.

[Zakup własny]