piątek, 21 listopada 2025

Gdy przeszłość wysyła list polecony - "Tajemnica bibliotekarki Wioletta Piasecka

Istnieje powszechne, pokrzepiające przekonanie, że każdy zasługuje na drugą szansę. Lecz prawdziwa mądrość i największy egzystencjalny dylemat kryją się w pytaniu: co dzieje się, gdy ta druga szansa staje się polem bitwy ze „starym ja” i niezałatwionymi sprawami losu? Czy istnieje jakikolwiek mur na tyle wysoki, by skutecznie oddzielić nas od własnej, obciążającej historii? Czy człowiek ma moc anulowania przeszłości, czy jedynie zmuszony jest dźwigać ją na barkach? Ile kosztuje spokój, który buduje się na kruchych fundamentach kłamstwa? To pytania, które z nową siłą wybrzmiewają w "Tajemnicy bibliotekarki" Wioletty Piaseckiej, będącej bardzo udaną kontynuacją powieści "Sekret bibliotekarki". Z ogromną ciekawością przystąpiłam do lektury, aby sprawdzić, co dzieje się u Dagmary Brewki, która myślała, że odnalazła azyl – cichą przystań w małej bibliotece, mającą zmazać piętno bezdomności i walki z nałogiem. Ale Wioletta Piasecka brutalnie udowadnia, że przeszłość to list polecony, który zawsze znajdzie adresata, nawet jeśli skrywa się on za regałami wypełnionymi najpiękniejszymi fikcjami.

Książka ta to głębokie studium drugiej szansy, ale nie w jej idyllicznej wersji, lecz w realnym, brudnym wydaniu, gdzie każdy dzień to walka z echem dawnych upadków. Kiedy do Dagmary dociera jeden, z pozoru niewinny list, misternie tkana teraźniejszość rozpada się jak domek z kart. W jednej chwili na jaw wychodzą ukryte wspomnienia, zdrady i błędy, które teraz domagają się wysokiej ceny. Autorka z wielką wrażliwością, ale i bezwzględnością, prowadzi nas przez labirynt lęków Dagmary, stawiając pytanie: czy miłość może przetrwać konfrontację z prawdą, która ma moc destrukcji?

Największą siłą powieści jest właśnie Dagmara – postać pełna sprzeczności, której kruchość jest równie widoczna, co jej desperacka siła woli. To nie jest bohaterka z idealnego świata, a kobieta, która za każdym uśmiechem kryje lęk przed ujawnieniem prawdy i codzienną walkę z demonami nałogu. Autorka mistrzowsko oddaje terror życia w ciągłym kamuflażu. Obserwujemy Dagmarę rozdartą między potrzebą intymności i szczerości wobec ukochanego mężczyzny a paraliżującym strachem przed tym, że prawda o jej bezdomności, uzależnieniu i błędach młodości ostatecznie zniszczy jej obecne szczęście. Ten wewnętrzny tygiel jest siłą napędową całej fabuły.

​I właśnie w ten tygiel uderza list, który nie jest tylko kartką papieru, ale narzędziem z przeszłości – spustem, który na nowo uruchamia spiralę lęku i zmusza Dagmarę do podjęcia dramatycznych wyborów. List ten, niczym Pandora otwierająca puszkę, jest katalizatorem akcji, sprawiając, że historia błyskawicznie nabiera tempa i staje się zaciętą walką o utrzymanie wywalczonej stabilności.

To o czym bezsprzecznie trzeba powiedzieć, mówiąc o tej książce, to fakt, że Wioletta Piasecka z chirurgiczną precyzją odsłania przed czytelnikiem rzadko poruszany, lecz fundamentalny dylemat etyczny, który staje się emocjonalnym jądrem narracji: Czy biologiczna więź, utożsamiana z nienaruszalnym nakazem miłości i opieki, może w istocie być źródłem moralnego przymusu? Czy dorosłe dziecko, któremu rodzice zgotowali patologiczne dzieciństwo, odmawiając mu zarówno ciepła, jak i podstawowego poczucia bezpieczeństwa, jest wciąż zobligowane do niesienia im pomocy czy jakiegokolwiek wsparcia? Autorka mistrzowsko unika pułapki łatwego osądu, prowadząc nas przez meandry psychiki bohaterki, która musi dokonać wyboru pomiędzy narzuconym poczuciem winy a prawem do własnego, ocalałego życia. Tym samym, Piasecka nie tylko opowiada historię, ale zmusza do głębokiej introspekcji nad prawdziwą definicją rodziny, obowiązku i wyzwolenia, pozostawiając czytelnika z brzemieniem pytania o granice przebaczenia i odpowiedzialności.

Znając ciężki bagaż przeżyć Dagmary, nie da się również pozostać obojętnym wobec niezwykle istotnej roli, jaką w książce odgrywa wątek relacji z partnerem Dagmary -Michałem. Autorka skłania czytelnika do zadania sobie pytania o granice bezwarunkowej miłości i zaufania. Czy miłość, która rozkwitła w nowym życiu, może przetrwać trzęsienie ziemi wywołane przez sekrety z poprzedniego? Partner Dagmary nie jest tu jedynie tłem – staje się on lustrem jej lęków i jednocześnie wielką niewiadomą. Pisarka unika lukrowanego happy endu, zamiast tego koncentrując się na trudnym procesie akceptacji i budowania zaufania na nowo, co czyni ten związek niesamowicie realistycznym. To właśnie ta dynamika: lęk Dagmary kontra próba zrozumienia jej partnera stanowi emocjonalny rdzeń "Tajemnicy bibliotekarki", czyniąc ją opowieścią nie tylko o wyjściu z nałogu, ale przede wszystkim o dojrzałej, wymagającej pracy miłości.

"Tajemnica bibliotekarki" to lektura, która nie pozwala na obojętność – pochłania czytelnika emocjonalnie i wymusza intensywne refleksje. Podczas lektury odczujemy napięcie, frustrację i głębokie współczucie. Piasecka zmusza nas do przemyślenia własnego podejścia do błędów, stawiając niewygodne pytanie: Czy faktycznie zasługujemy na drugą szansę, jeśli nie potrafimy być w pełni szczerzy? Lektura ta staje się inspirującym i terapeutycznym doświadczeniem, udowadniając, że bohaterstwo nie polega na idealności, ale na uporczywej woli podnoszenia się i mierzenia się z konsekwencjami własnych wyborów.

Sam Frombork, w którym dzieje się akcja powieści staje się dla naszej bohaterki scenerią do samopoznawania. Wykorzystanie tego miasta, z jego ciężarem historii, mrokiem zimowej scenerii i kopernikańską aurą, nie jest przypadkowe. To tło, pełne starych murów i tajemniczych zakamarków, potęguje wrażenie, że w każdej społeczności kryją się sekrety i że prawda, raz odkryta, może zniszczyć spokojną fasadę. Powieść skłania do myślenia o tym, jak definiujemy „dom” i „bezpieczeństwo” w świecie, gdzie zaufanie jest rzadkim i kosztownym luksusem. Czy dla Dagmary to miejsce okaże się ostatecznym azylem, czy kolejnym polem życiowej walki? O tym już, koniecznie musicie przekonać się sami.

Wioletta Piasecka doskonale potrafi utrzymać w nas czytelnikach wysoki poziom zaangażowania dzięki swojemu czystemu, płynnemu stylowi pisania. Język, którym się posługuje, jest jednocześnie prosty i głęboki, wolny od niepotrzebnych ozdobników, ale niezwykle trafny w oddawaniu emocji. To sprawia, że narracja jest przejrzysta i wciągająca. Klimat książki jest celowo utrzymany w tonacji pozornie spokojnej, małomiasteczkowej egzystencji, której pod powierzchnią pulsuje narastające poczucie zagrożenia – to kontrast między biblioteką (azylem wiedzy i porządku) a chaosem przeszłości. Autorka dba o to, by każda scena wzmacniała poczucie, że katastrofa jest tuż za rogiem, co podnosi obyczajowy wątek do rangi niemal thrillera psychologicznego.

Jestem przekonana, że nie muszę dodawać nic więcej, abyście Wy sięgnęli po tę niezwykle wartościową, mądrą i bezsprzecznie potrzebną społecznie powieść. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione przeze mnie jej walory lekturę, z czystym sumieniem polecam:

❄️ ​Miłośnikom dobrze napisanej literatury obyczajowej z elementami psychologicznymi.

❄️ ​Czytelnikom, którzy cenią poruszające historie o sile ludzkiego ducha i możliwości przemiany.

❄️ ​Fanom Wioletty Piaseckiej, zwłaszcza tym, którzy polubili "Sekret bibliotekarki" i chcą poznać dalsze losy Dagmary.

❄️ ​Każdemu, kto szuka powieści o drugiej szansie i zastanawia się, jak dużą cenę płacimy za ukrywanie prawdy przed najbliższymi.

​Książka jest dowodem na to, że nawet w najciemniejszym regale życia można znaleźć światło, a opowieść ta zostaje z czytelnikiem na długo po odłożeniu jej na półkę.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska

wtorek, 18 listopada 2025

Klątwa czy Kara? "Plon" Grzegorz Kopiec

Od zarania dziejów ludzkość mierzy się z ciężarem własnych czynów – tych widocznych i tych skrytych głęboko w pamięci. Czy istnieje cena, której nie da się spłacić? Czy grzechy przeszłości, niczym mroczny cień, potrafią prześladować nas z pokolenia na pokolenie, domagając się ostatecznego rozliczenia? Te pytania stanowią fundament każdej opowieści, która dotyka lęku przed nieuchronnością losu i mechanizmu winy. Właśnie w tym mrocznym, uniwersalnym świetle należy spojrzeć na najnowsze dzieło Grzegorza Kopca, "Plon". To nie tylko opowieść o konkretnej rodzinie i jej dramacie; to przede wszystkim intrygująca refleksja nad tym, jak cienka jest granica między uporządkowanym życiem a chaosem, który w każdej chwili może wyłonić się z zapomnianych otchłani.

Z tego uniwersalnego lęku przed rozliczeniem wyłania się historia Jerzego Wojtala – człowieka, który naiwnie sądził, że uciekł przed demonami młodości, budując bezpieczną przystań dla swojej rodziny. Jednak spokój jest tu jedynie iluzją, cienką warstwą lodu na wzburzonej, mrocznej wodzie. Kopiec nie daje czytelnikowi czasu na oddech; już na pierwszych stronach wciąga nas w koszmar, w którym najpiękniejsza data w życiu – osiemnaste urodziny dziecka – staje się wyrokiem śmierci. Najstarszy syn Wojtalów ginie w niewyjaśnionych, makabrycznych okolicznościach, a czas staje się bezlitosnym, tykającym zegarem. Ojciec zostaje zmuszony do stoczenia walki nie tylko o życie swojej ostatniej córki, ale przede wszystkim o odkrycie istoty zła, które wżarło się w korzenie jego rodu. Czy klucz do tej tragedii tkwi w starym, rodzinnym domu, rezonującym starymi historiami, czy może w głęboko skrywanym, niewygodnym grzechu samego Jerzego? Autor z mistrzowską precyzją buduje napięcie, prowadząc nas ścieżką odkrywania nieodwołalnych konsekwencji.

Jerzy Wojtal nie jest typowym bohaterem ratującym bliskich. Jest raczej żywym, chodzącym pomnikiem własnych błędów, a jego walka to desperacka próba ucieczki przed odpowiedzialnością, która dogania go w najokrutniejszy możliwy sposób. Pisarz genialnie wykorzystuje jego postać, by zadać pytanie: co dzieje się z człowiekiem, gdy uświadamia sobie, że jest sprawcą, a nie tylko ofiarą tragedii dotykającej jego dzieci? Widzimy transformację z głowy rodziny w wyniszczonego, paranoicznego detektywa, który musi przeszukać zakamarki własnej przeszłości. Jego działania nie są motywowane czystym heroizmem, lecz samospalającą potrzebą zadośćuczynienia. Ta moralna niejednoznaczność czyni go postacią boleśnie realistyczną i stanowi samo serce mrocznej intrygi.

Groza w "Plonie" nie wyłania się jedynie z brutalnych scen, lecz ma swoje źródło w głębokim poczuciu nieuchronności. Kopiec zręcznie balansuje między thrillerem psychologicznym a horrorem nadprzyrodzonym. Zło jest tu systematyczne, metodyczne i przerażająco osobiste – zbiera swój "plon" z zegarmistrzowską precyzją, zawsze w ten sam symboliczny dzień. Element nieprzewidywalności tkwi w tym, że choć wiemy, kiedy nadejdzie kolejny cios, nie mamy pojęcia, jak się on objawi. Ostatnim, kluczowym elementem jest sceneria: rodzinny dom Wojtalów, który zamiast schronienia staje się więzieniem i pułapką, będąc cichym świadkiem i być może inicjatorem powracającego zła.

Tytuł ten to obowiązkowa lektura dla czytelników ceniących sobie mroczne thrillery psychologiczne, w których element grozy jest głęboko zakorzeniony w winie, a nie tylko w efektach specjalnych. Polecam ją zwłaszcza tym, którzy w literaturze szukają inteligentnego połączenia gatunkowego: fani Stephena Kinga (za budowanie domowej grozy) oraz miłośnicy klasycznych opowieści o klątwach poczują się tu jak w domu. Książka jest szczególnie warta uwagi dla osób lubiących moralne dylematy i niejednoznacznych, skomplikowanych bohaterów. Jeśli cenicie sobie powolne narastanie napięcia i oczekujecie, że lektura zostawi Was z wieloma pytaniami o naturę zła, to "Plon" jest pozycją, którą musicie dopisać do swojej listy.

"Plon" Grzegorza Kopca to znacznie więcej niż tylko thriller o zemście. To mroczna, bezkompromisowa wiwisekcja rodzinnej klątwy i zniszczonej psychiki człowieka zmuszonego do konfrontacji z własną, zapomnianą zbrodnią. Autor dostarcza nie tylko solidnej dawki dreszczu, ale przede wszystkim zmusza do głębokiej refleksji nad dziedzictwem naszych czynów. Fabuła jest misternie utkana, bohater fascynuje, a nieprzewidywalność zła w połączeniu z dusznym, intensywnym stylem pisania tworzy literaturę, która przykuwa do fotela i nie puszcza aż do ostatniego, wstrząsającego zdania. Jeśli szukacie powieści, która przetestuje Wasze granice moralne i pozostawi Was z pytaniem, jaką cenę zapłacisz za swój własny "Plon", to znaleźliście idealnego kandydata. ​Polecam ją z czystym, choć mocno zmąconym, sumieniem.

[Materiał reklamowy] Autor Grzegorz Kopiec

piątek, 14 listopada 2025

"Zima w Nałęczowie" Aneta Krasińska - Cykl Cztery pory roku/ Tom I

Życie jest często niczym misternie tkany kobierzec, gdzie każdy dzień to kolejny splot, a przyszłość wydaje się precyzyjnie zaprojektowanym wzorem. Wierzymy w tę uporządkowaną wizję, w trwałość podjętych zobowiązań i niezmienność uczuć, które zdefiniowały nasze 'tu i teraz'. Lecz bywa, że w jednej, krótkiej chwili, ten idealny projekt rozpada się, a nić, która wiodła nas bezpiecznie, zostaje brutalnie przerwana.

W obliczu zdrady – czy to bliskiej osoby, czy własnych, naiwnych przekonań – świat traci swoje barwy, a grunt usuwa się spod nóg. To moment egzystencjalnego wstrząsu, kiedy dotychczasowe bezpieczeństwo okazuje się iluzją. Nasza tożsamość, tak silnie związana z relacjami i planami, ulega redefinicji. Wtedy rodzi się fundamentalna potrzeba: ucieczka. Nie jest to jednak tchórzliwe wycofanie, lecz instynktowne poszukiwanie azylu – przestrzeni, w której można posklejać szczątki własnego ja, z dala od zgiełku i bólu miejsca, w którym wydarzyła się katastrofa.

Często w takich chwilach to prowincja, małe miasteczka czy zapomniane kurorty stają się sceną dla wewnętrznej transformacji. W ciszy i anonimowości, w otoczeniu historii zapisanej w starych murach, łatwiej jest usłyszeć własny, przytłumiony głos. To właśnie tam, gdzie czas płynie wolniej, a tajemnice przeszłości wciąż rezonują, złamane serce odnajduje nieoczekiwane ukojenie i, co najważniejsze, impuls do nowego początku. Bowiem to, co wydaje się końcem, jest w istocie preludium do odnalezienia prawdziwej siły – tej, która pozwala na nowo tkać własne, lepsze przeznaczenie. ​To uniwersalne doświadczenie, wpisane w losy wielu z nas, z niezwykłą czułością i wnikliwością portretuje Aneta Krasińska w swojej najnowszej powieści „Zima w Nałęczowie” Pierwszej części cyklu Cztery pory roku.

Główna bohaterka, Lidka Adamiak, jest uosobieniem kobiety, której życie, zbudowane na fundamencie stabilności i przewidywalności, runęło z dnia na dzień. Jej wstrząs wywołany zdradą narzeczonego nie jest jedynie melodramatycznym tłem, ale katalizatorem do zerwania z miejskim zgiełkiem i pozornym ładem. Lidka porzuca komfortową, choć iluzoryczną, warszawską rzeczywistość i intuicyjnie wybiera Nałęczów – uzdrowiskowy kurort owiany aurą nostalgii i historii. Nie szuka tu romansu ani sensacji; poszukuje ciszy, która pozwoli jej uporządkować myśli i emocje. Jednakże ta terapeutyczna podróż szybko nabiera nieoczekiwanego tempa. Przypadkowe odkrycie drogocennej, tajemniczej biżuterii wciąga ją w intrygę, która zmusza ją do wyjścia poza własny ból i skupienia się na tajemnicach przeszłości skrywanych przez stary Nałęczów.

W ten sposób Krasińska płynnie przeplata wątek psychologicznej odnowy Lidki z elementami powieści detektywistycznej. Poszukiwanie prawowitego właściciela klejnotów staje się dla bohaterki symbolicznym poszukiwaniem prawdy – nie tylko historycznej, ale także osobistej. Autorka zręcznie buduje sieć skomplikowanych relacji i niejasnych wskazówek, które prowadzą Lidkę przez malownicze zakątki uzdrowiska, zmuszając ją do interakcji z barwnymi postaciami, z których każda skrywa własną historię.

W "Zimie w Nałęczowie" tło geograficzne i fabularne zdecydowanie wykracza poza rolę zwykłej scenografii. Nałęczów, urokliwe uzdrowisko w zimowej szacie, urasta do rangi niemego bohatera, którego obecność i charakter mają fundamentalny wpływ na wewnętrzną przemianę Lidki i rozwój akcji. Nie jest to jedynie malownicze miejsce, gdzie toczą się wydarzenia; to przestrzeń, która leczy, konfrontuje i inspiruje.

​Uzdrowiskowa atmosfera, przesiąknięta ciszą, spokojem, a jednocześnie historyczną głębią, sprzyja introspekcji i ucieczce od chaosu. Kaskadowe krajobrazy, zabytkowa architektura i rytm życia kurortu działają na bohaterkę jak terapeutyczna otulina. Mówiąc o "niemym bohaterze", mam na myśli to, że Nałęczów aktywnie kształtuje emocje i decyzje postaci. Zimowa aura – często postrzegana jako symbol zamrożenia uczuć czy poczucia straty – tutaj paradoksalnie staje się oczyszczająca. To właśnie wśród zaśnieżonych parków i sanatoryjnych alejek Lidka odnajduje dystans do przeszłości i siłę do rozpoczęcia nowego rozdziału, a odnaleziona tajemnica historyczna wplata miejsce w sam środek jej osobistej historii.

​Miasto staje się odbiciem stanu duszy bohaterki – z pozoru uśpione, ale pod powierzchnią kryjące energię do życia i głębokie sekrety. Nałęczów nie tylko przyjmuje Lidkę, ale także współuczestniczy w jej emocjonalnej podróży, stanowiąc swoisty katalizator dla odrodzenia, co czyni jego rolę w powieści nieusuwalną i wyjątkowo znaczącą.

Sercem narracji jest intryga — przypadkowe odkrycie drogocennej biżuterii, które niczym magiczne wrota otwiera przejście do zapomnianego świata. Ten cenny artefakt jest kluczem do tajemnicy sprzed lat, zmuszając Lidkę do porzucenia własnych zmartwień i zanurzenia się w skomplikowane losy przedwojennych kuracjuszy. Wątek detektywistyczny staje się mostem łączącym teraźniejszość z przeszłością, ukazując, że miłość, poświęcenie i zdrada są ponadczasowymi uczuciami, których echa rezonują przez całe dekady. Poszukiwanie prawdy o właścicielu kosztowności to nie tylko śledztwo, to także poszukiwanie sensu i zamknięcia dla nierozwiązanej historii.

Oczywiście, pod powierzchnią historycznej zagadki pulsuje wątek miłosny. Historia Lidki, naznaczona dotkliwą utratą zaufania, zyskuje kontrast w postaci rodzącego się, nieśmiałego uczucia w Nałęczowie. Jej nowy związek rozwija się w cieniu dawnego dramatu, sugerując, że każde pokolenie musi przejść przez próbę, by odnaleźć prawdziwą nadzieję i spełnienie. Powieść subtelnie bada, jak dawne sekrety i zaniechania wpływają na teraźniejsze wybory serca, niosąc jednocześnie pocieszenie, że po każdej zimie zawsze nadchodzi wiosna.

Wyobraźcie sobie mglisty, zimowy Nałęczów – kurort uśpiony pod puchem, który skrywa w sobie nie tylko sanatoryjne spokój, ale i echa dawnych dramatów. Powieść Anety Krasińskiej to nie jest kolejna prosta historia obyczajowa. To emocjonalny wehikuł czasu, który zabierze Was w podróż przez dwa stulecia, splecione jedną, nieoczekiwaną zagadką. Jeśli kochacie współczesne historie o poszukiwaniu siebie, ale jednocześnie uwielbiacie kryminalne zagadki i historyczne tło – ta książka łączy je w spójną całość. Lidka nie tylko szuka złota. Ona znajduje samoświadomość i odwagę, by znów zaufać. Jej metamorfoza jest inspirująca i niezwykle realna. "Zima w Nałęczowie" to dowód, że czasem największe skarby odnajdujemy w najtrudniejszych momentach życia, a kluczem do naszej przyszłości jest zrozumienie przeszłości.

Nie czekajcie – zanurzcie się w tej zimowej, pełnej nadziei i tajemnic historii. Towarzyszyć Wam będzie cała paleta uczuć – od bólu i rozczarowania po stopniowo pojawiającą się nadzieję i delikatne wzruszenie. Powieść skłania do refleksji nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne: równowaga między pracą a życiem prywatnym, zaufanie oraz siła drugiego człowieka. Po lekturze pozostanie z Wami uczucie ciepła i spokoju, a także przekonanie, że zawsze warto dać sobie szansę na lepsze jutro, nawet po największej stracie.

Życie często wymaga od nas przystanku – chwili, w której musimy cofnąć się o krok, by zyskać perspektywę. Wszyscy niesiemy ze sobą bagaż historii, tych własnych i tych, które do nas szepczą z przeszłości. Prawdziwa mądrość nie polega na ucieczce, lecz na odwadze, by spojrzeć w głąb siebie i pozwolić, aby miejsca, które odwiedzamy, stały się katalizatorem zmian. Ostatecznie, każda z pozoru przypadkowa ścieżka, którą obieramy, prowadzi nas do najcenniejszego odkrycia: naszej własnej siły i gotowości do pisania kolejnych, lepszych rozdziałów.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska.

poniedziałek, 10 listopada 2025

"Grzeczna dziewczynka" Anna Sakowicz

Życie pisze scenariusze, w których granica między komedią a dramatem bywa ledwie wyczuwalna. Każda rodzina to mikrokosmos, pełen niedopowiedzeń, starych ran i bezwarunkowej miłości, która musi zmierzyć się z nieubłaganym upływem czasu i ciężarem choroby. Właśnie w tych momentach próby, gdy komfort codzienności ustępuje miejsca wyzwaniom, najpełniej objawia się prawdziwa siła ludzkiego ducha i skomplikowana, ale niezmiennie piękna pajęczyna rodzinnych więzi. Anna Sakowicz w powieści "Grzeczna dziewczynka" mierzy się z tymi uniwersalnymi tematami z niezwykłą czułością i przenikliwością.

W swojej najnowszej książce, która jest jednocześnie wznowieniem wydawniczym, Sakowicz spogląda na relacje międzyludzkie przez pryzmat trudnych doświadczeń, skupiając się na Mirandzie – pisarce, której uporządkowany świat nagle zostaje zburzony przez chorobę matki i powrót ekscentrycznej babci. Autorka z mistrzowską lekkością balansuje między tragizmem a komizmem, ukazując, jak opieka nad osobą cierpiącą na Alzheimera staje się nie tylko wyczerpującym obowiązkiem, ale i okazją do głębokiego przewartościowania życia i relacji. Największą siłą "Grzecznej dziewczynki" jest jej autentyczność. Pisarka unika taniego sentymentalizmu, portretując bohaterów z całą ich złożonością – są w nich irytacja, zmęczenie, ale też bezgraniczna miłość i poczucie humoru, które pozwalają przetrwać najcięższe chwile.

To powieść, która rozbłyskuje gorzkim światłem ironii na prozie życia. W centrum opowieści stoi Miranda – pisarka uwięziona nie w szklanym, lecz w ciężkim, domowym kloszu opieki. Jej świat, niegdyś obiecujący i pełen literackich wizji, skurczył się do rytmu choroby Alzheimera, stając się nie tyle ostoją, ile labiryntem codziennych, dławiących poświęceń.

Kiedy jej matka, powoli gasnąca w objęciach niepamięci, symbolizuje ciężar dziedzictwa i przemijania, do tego ascetycznego świata wdziera się wicher – babcia Zuzanna. Prawie dziewięćdziesięcioletnia, z iskrą buntu w oku, staje się literackim uosobieniem wyzwolenia. Zuzanna, nieznosząca gorsetów konwenansów, jest żywym lustrem, w którym Miranda musi dojrzeć własną, stłamszoną tożsamość.

Nam czytelnikom zostaje postawione  pytanie o to, kto tak naprawdę jest tytułową "grzeczną dziewczynką" i jaką cenę płaci się za posłuszeństwo wobec narzuconych ról. Jest to poetycki apel o prawo do własnej historii, do miłości odnalezionej w cieniu obowiązków, i do ostatecznego zrzucenia ciężkiej zbroi powinności. Sakowicz, z rzadką lekkością dotykając tabu starości, choroby, tka opowieść, która pulsuje tęsknotą za niezależnością i szuka piękna w samym środku chaosu.

Autorka z poruszającą szczerością oddaje ciężar, dylematy i samotność tych, którzy z miłością przyjmują na siebie rolę opiekunów. Czytając, zyskujemy bezcenną lekcję empatii i zrozumienia. Obserwujemy, jak córka i ojciec stają się rodzicami dla swojej matki i żony. To uniwersalny motyw, który dotyka każdego, kto mierzy się ze starością bliskich.

W to pełne napięcia środowisko wkracza Babcia Zuzanna – "Hun" w spódnicy, siła natury, która nie boi się życia, a na pewno nie waha się, by wziąć sprawy miłosne wnuczki w swoje ręce. Jej ekscentryzm i despotyczna żywiołowość wprowadzają do tekstu wyczekiwany, gorzki humor. To dzięki niej rzeczywistość staje się znośniejsza. Babcia pełni rolę wentyla bezpieczeństwa, udowadniając, że nawet w obliczu największego dramatu można znaleźć powód do śmiechu i niespodziewanego działania. Choć Zuzanna wywraca życie Mirki do góry nogami, to jej miłość i niekonwencjonalne metody w ostatecznym rozrachunku mają służyć dobru. Książka mądrze pyta o to, gdzie kończy się kontrola, a zaczyna prawdziwa, choć trudna, rodzinna troska.

Na drugim planie, a czasem w centrum, pulsuje wątek romansu. Miranda, pisząca pod pseudonimem, zostaje wciągnięta w medialną grę z kolegą po fachu. Ta fasadowa miłość, kontrastująca z realnym bólem i problemami, zmusza do refleksji

O relacjach w świecie mediów: Czy to, co pokazujemy na zewnątrz, ma jakikolwiek związek z tym, co przeżywamy wewnątrz? Mirka to postać zagubiona między oczekiwaniami a prawdziwymi pragnieniami. Jej droga to poszukiwanie autentyczności w miłości i w życiu zawodowym.

"Grzeczna dziewczynka" to literatura obyczajowa z głębią, która rozśmieszy Was do łez, by chwilę później wzruszyć i skłonić do poważnej zadumy. Przeczytajcie, by przypomnieć sobie, że życie jest kalejdoskopem – raz lekkim i kolorowym, raz mrocznym i trudnym, ale zawsze wartym przeżycia z otwartym sercem. To mądra lektura o tym, że bycie "grzeczną dziewczynką" rzadko prowadzi do szczęścia. Tytuł ten jest głęboko humanistyczną opowieścią, która z czułością i bez lukru opisuje uniwersalną prawdę o rodzinie: jest ona źródłem cierpienia i obowiązku, ale także jedynym miejscem, gdzie możliwa jest autentyczna przemiana i akceptacja siebie.

Punkt ciężkości narracji płynnie przesuwa się z dramatycznych scen zmagania się z chorobą na pełne ironii i dowcipnych dialogów starcia wnuczki z babcią, by w końcu spleść się z zaskakującym wątkiem tajemnic z przeszłości. To mistrzowskie balansowanie między komedią a tragedią sprawia, że książka jest nieodkładalna. Bohaterowie książki są wyraziści i wielowymiarowi, a ich relacje stanowią serce opowieści:

Miranda/Mirka jest sercem i głosem rozsądku w tym szaleństwie. Jako pisarka romansów jest marzycielką, ale jako Mirka Świerk jest dojrzałą, borykającą się z realnymi problemami kobietą, której sarkazm i wewnętrzny monolog stają się doskonałym źródłem humoru. Jej postawa jest słodko-gorzka – pomimo frustracji, jest pełna miłości i lojalności wobec rodziny.

Babcia Zuzanna to absolutna gwiazda powieści. Jest despotyczna, nieprzewidywalna i pełna archaicznych przekonań, ale pod maską tyrana kryje samotność, żal i ukryte sekrety. Jej postać udowadnia, że starsi ludzie to nie tylko "słodkie staruszki", ale skomplikowane osobowości.

Lucjan Kulesza natomiast wprowadza wątek miłosny i satyrę na świat mediów. Choć początkowo jego zamiary są pragmatyczne, z czasem ujawnia się jego prawdziwe, bardziej złożone oblicze.

Autorka unika schematów. Każdy bohater nosi ze sobą ciężar, a jego działania – nawet te najbardziej irytujące – mają swoje źródło w głębszych, ludzkich emocjach.

Warto również zwrócić uwagę na styl Anny Sakowicz, który bez wątpienia stał się już znak rozpoznawczym pisarki. Jest lekki, płynny i szczery, ale jednocześnie pełen brawury i pikantnych przypraw. Dialogi są iskrzące, pełne ironii i czarnego humoru, zwłaszcza w wymianie zdań między Mirką a babcią. Autorka z lekkością używa potocznego języka, co nadaje tekstowi autentyczności i dynamiki. Powieść zręcznie żongluje tonami. Od zabawnych, karykaturalnych scen (jak komentarze babci do dań Mirki czy jej próby swatania), przechodzi do lirycznych, wzruszających momentów dotyczących starości i pamięci. Na kartach książki znajdziemy wiele metafor i sarkastycznych porównań (jak nazywanie babci „Hunem”), które wywołują uśmiech, a jednocześnie podkreślają bezsilność głównej bohaterki.

„Grzeczna dziewczynka” to lektura, która wciąga, bo jest jak życie: nieprzewidywalna, śmieszna, gdy powinna być smutna, i poruszająca w najmniej spodziewanych momentach.

Ta historia zaskoczy czytelników swoją słodko-gorzką naturą, nieustannie przeplatając śmiech ze wzruszeniem i skłaniając do głębokich refleksji na temat życia, starości i więzi rodzinnych. Przygotuj się na literacką podróż, w której emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Lektura zapewni Wam emocjonalny rollercoaster. Otrzymacie inteligentnie napisany, słodko-gorzki obraz prawdziwego życia, gdzie trudne zmagania przeplatają się z nadzieją, miłością i zaskakującym, czarnym humorem. Polecam „Grzeczną dziewczynkę” wszystkim, którzy w literaturze szukają prawdy ukrytej pod płaszczem ciepłego humoru. To lektura idealna dla tych, którzy mierzą się z brzemieniem opieki nad bliskimi dotkniętymi chorobą – zwłaszcza Alzheimerem. Znajdą w niej pocieszenie, zrozumienie i katharsis, widząc, jak Miranda walczy o zachowanie człowieczeństwa w obliczu postępującego cienia. Jej fabuła jest jak lusterko dla dorosłych dzieci, które próbują pogodzić własne życie, karierę i tęsknotę za miłością z poczuciem obowiązku wobec rodziców. Anna Sakowicz z czułością i bez lukru opisuje skomplikowane relacje rodzinne, zwłaszcza tę wyjątkową więź między matką, córką a babcią, pokazując, że nawet w chaosie można odnaleźć nadzieję i miłość – czasem najbardziej niespodziewaną (w postaci babci Zuzanny). Gorąco zachęcam do jej przeczytania również miłośników literatury obyczajowej z głębią, którzy cenią sobie powieści, gdzie śmiech i łzy przeplatają się, a bohaterowie są tak niedoskonali i realni, że wydają się wyjęci z sąsiedztwa. To książka dla każdego, kto wierzy, że miłość w rodzinie, choć bywa trudna i wymagająca, jest ostatecznie siłą, która potrafi przezwyciężyć samotność i strach.

[Materiał reklamowy] Autorka Anna Sakowicz

piątek, 7 listopada 2025

🦉📖Skrzydlaci Strażnicy Wiedzy: O Mistycznej Więzi Sowy i Książek🦉📖 - Book Haul/ Gadżety okołoksiążkowe


Kochani, ósme urodziny bloga Kocie czytanie są już echem pięknych wspomnień, więc nadszedł moment, abym podzieliła się swoją radością z mojego prezentu, który otrzymałem od bliskich mi osób, które tak dobrze znają moje pasje i doskonale wiedzą, co mnie cieszy najbardziej. To spełnienie moich marzeń, za które jestem wdzięczna 🩷

WSPANIAŁE KSIĄŻKI:

"Tamte dzikie dni" @Anna Bailey

"Jeszcze kiedyś zatańczę w deszczu" Jakub Bączykowski

"Kiedy cię odnalazłam" Agnieszka Zakrzewska

"Cała prawda o rodzinie" Lisa Scottoline

"Ciemieżyca" Maria Gąsienica-Zawadzka

"Zęza" Ewa Przydryga

"Zatruta przyjaźń" Dorota Glica

"Malarz naszych wspomnień" Marta Wiczuk

"Tamten dzień" Małgosia Mroczkowska

RÓWNIE WSPANIAŁE DODATKI:

Kubek  "Stos książek"

Lampka sowa

Lampka serce.

Jak widzicie, ten stos książek i uroczych dodatków książkowych wabi do siebie! Mam nadzieję, że Was również! Zanim jednak zanurzę się w lekturze, jestem bardzo ciekawa Waszych typów i chciałabym Was zapytać o kilka rzeczy. Pomóżcie mi wybrać.🙂

Zerknijcie na zdjęcie i dajcie znać w komentarzach: 1. Którą z tych książek chcielibyście przeczytać najbardziej? Jestem też pewna, że część z Was ma już te tytuły za sobą, więc 2. Którą z nich już czytaliście i możecie mi polecić? A może macie konkretnego faworyta i chcielibyście, abym to właśnie tę książkę przeczytała w pierwszej kolejności i zrecenzowała ją specjalnie dla Was? I na koniec – nie mogę oderwać wzroku od tych cudownych dodatków! 3. Który z moich książkowych gadżetów podoba Wam się najbardziej i sami chcielibyście go mieć w swojej kolekcji? Czekam na Wasze opinie! Każda sugestia jest na wagę złota! 👇





🦉📖Skrzydlaci Strażnicy Wiedzy: O Mistycznej Więzi Sowy i Książek🦉📖

​Korzystając ze sposobności, chcę się z Wami podzielić przemyśleniami na temat jednego z najpiękniejszych czytelniczych symboli: Sowy. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego to właśnie ten ptak tak często towarzyszy literaturze?

​Odpowiedź jest prosta i zakorzeniona w wielowiekowej symbolice. Zarówno Sowa, jak i Książki, są od starożytności najważniejszymi symbolami mądrości, wiedzy, edukacji i nauki. To naturalny duet intelektualny! Dodatkowo Sowa to ptak nocy, a noc sprzyja tajemnicy, kontemplacji i głębokiej refleksji – idealnym warunkom do zanurzenia się w lekturze. Sowa jest naszym cichym, czujnym strażnikiem czytelniczych maratonów.

Piszę Wam o tym, ponieważ wczoraj spotkało mnie coś magicznego! Jedna z takich pięknych, skrzydlatych przyjaciółek – niczym posłaniec z leśnej głuszy od Folk Flora – przyleciała i przysiadła w moim czytelniczym kąciku. To było jasne i urocze przypomnienie: Sowy są z nami, kiedy czytamy. Czuwają nad stronami i otulają nas swoją cichą, refleksyjną aurą.

🩶 Dziękuję Folk Flora za stworzenie dla "Kociego czytania" mojej wyjątkowej sówki–czytelniczki. Jest urocza, pełna charakteru i od dziś będzie moją wierną towarzyszką w pracy, wśród książek i słów. Każde spojrzenie na nią sprawia mi ogromną radość.

Zapraszam Was serdecznie na stronę FB Lidii  Chyłkowskiej Folk Flora. Znajdziecie tam mnóstwo cudownego rękodzieła: pełne wdzięku sowy, nastrojowe wianki i wiele innych pięknych dekoracji tworzonych z pasją i sercem.

​Mam już małą kolekcję swoich słówek, ale ta jest zdecydowanie najpiękniejsza. Wiem, że wielu z Was również kocha sowy więc napiszcie proszę, czy macie je w swojej kolekcji.🦉📖