Depresja to bardzo podstępna choroba, która dotyka osoby w coraz młodszym wieku. Już będąc nastolatkami, przeżywamy pierwsze niepowodzenia i rozczarowania, które jeśli zostaniemy pozostawieni z nimi samym sobie, mogą stać się początkiem zakorzeniania się jej w naszym sercu i duszy. To wówczas bowiem potrzebujemy największego wsparcia od naszych rodziców, a także poczucia akceptacji ze strony rówieśników. Dzięki temu kształtuje się nasze poczucie własnej wartości, które ma ogromny wpływ na to, jak będziemy postrzegali siebie i swoje życie w przyszłości. Oczywiście życzę każdemu młodemu człowiekowi, aby te tak ważne jego potrzeby były w pełni zaspokajane. Jednak wiem, że życie nie zawsze, a nawet bardzo często nie wygląda tak, jak byśmy tego pragnęli. Dziś chcę, abyśmy wspólne przekonali się, jak łatwo stać się ofiarą depresji, kiedy tych wszystkich wspomnianych wcześniej przeze mnie czynników zabraknie. Łatwo się domyślić, że wtedy pogrążamy się w samotności, beznadziei, tracimy chęć życia. Bardzo cieszy mnie fakt, że depresja nie jest już w naszym społeczeństwie tak wielkim tematem tabu, jak było to jeszcze niedawno. Mówi się głośno o tym, że kiedy wyciągnie ona po nas swoje macki, nie musimy, co więcej nie powinniśmy zmagać się z nią sami. Są instytucje i osoby, które nam w tym pomogą. Psychologowie, psychiatrzy i terapeuci są zawsze gotowi do tego, aby nas wysłuchać i wdrożyć odpowiednią terapię, bądź inne metody leczenia.
Nie poświęcamy natomiast wystarczającej uwagi jeszcze jednemu aspektowi, który jest niezwykle potrzebnym, o ile nie najważniejszym uzupełnieniem całego procesu wychodzenia z mroku, jakim spowite jest nasze życie. Bóg i wiara mogą naprawdę zdziałać cuda, jeśli tylko otworzymy się na jego miłość i pozwolimy mu zaistnieć w swoim życiu.
Pięknym tego świadectwem jest historia 19-letniej Marty, bohaterki powieści Agnieszki Andrzejczak „Tysiąc metrów nad ziemią”, z której recenzją dziś do was przychodzę.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, dziewczyna właśnie rozpoczęła pierwszy rok studiów. Nie mogła jednak pokierować swoim życiem tak, jak sama, by tego chciała, ponieważ odkąd jej rodzinę dotknęła wielka tragedia, stała się niczym manekin w rękach matki. Wystarczyła jedna chwila, aby jej rodzina rozpadła się jak domek z kart, a ona sama żyła w niszczącym ją każdego dnia poczuciu winy. Marta, od kiedy tylko pamięta, stara się zasłużyć na uwagę i uznanie rodzicielki. Niestety bezskutecznie. Nasza bohaterka czuje się niewidzialna dla świata. Cierpi również z powodu zranionych uczuć, a także braku przyjaciół. Bardzo trudno jest jej nawiązać relacje z innymi ludźmi. Zamyka się w swojej szczelnej skorupie, a w momencie, kiedy czara goryczy się przelewa, postanawia popełnić samobójstwo. Na szczęście próba samobójcza jest nieudana, ale Marta staje w obliczu druzgocącej dla niej diagnozy lekarskiej częściowego sparaliżowania. Musicie wiedzieć, że największą pasją młodej kobiety był taniec, dzięki któremu choć przez chwilę mogła zapomnieć o tym, co ją dręczy.
Nie wie jednak jeszcze, że to, co się stało, może odmienić jej życie, a wszystko za sprawą Michała i tańczących aniołów, którzy pomagają jej spojrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy. Uświadamiają, że choć człowiek często czuje się przez wszystkich opuszczony, zapomniany i niezauważany, to jednak jest ktoś, dzięki komu tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami. Bóg, który zawsze nas wysłucha i otoczy swoją bezgraniczną, czystą miłością. Nawet jeśli my w Niego zwątpimy i odwrócimy się od Niego, On nigdy nie zostawi nas bez pomocy. Zawsze czeka na swoje zbłąkane owieczki. Daje nam jednak wolną wolę i to my mamy wybór, czy chcemy trwać w rozpaczy i beznadziei, czy też zrozumiemy, że nikt tak jak Bóg nie będzie nas szukał i tylko trwając u Jego boku, poczujemy nieopisane słowami uczucie szczęścia i radości.
Koniecznie sięgnijcie po książkę i przekonajcie się sami, czy Marta wpuści do swojej duszy Boże Miłosierdzie i doświadczy jego niezwykłej mocy.
Wszystko, o czym przeczytamy w książce, jest swego rodzaju połączeniem dwóch światów, które choć my ludzie małej wiary nie potrafimy tego dostrzec, doskonale się uzupełniają. A co więcej, ten ziemski świat pełen cierpienia, krzywd i łez, którymi karmi się diabeł, nie jest w stanie istnieć bez boskiego ramienia, na którym możemy się wesprzeć, kiedy upadamy. Autorce doskonale udało się to odzwierciedlić.
Na kartach powieści przeczytamy o zaburzeniach depresyjnych, rozpadzie rodziny w obliczu tragedii, trudnych relacjach na płaszczyźnie matka-córka, poczuciu winy, ale także o miłości, przyjaźni, odrodzeniu duchowym i wielu innych ważnych tematach, w których na pewno wielu z nas odnajdzie cząstkę siebie. Rozważania religijne dadzą nam do myślenia, nawet jeśli jesteśmy niewierzący, lub ciągle jeszcze poszukujący.
„Tysiąc metrów nad ziemią” to książka wyjątkowa, ale aby poczuć jej wyjątkowość musimy odrzucić swoje ludzkie ograniczenia i wątpliwości. Tylko wtedy odbierzemy ją jak należy, czyli sercem. Tylko tak, czego jestem pewna, po odłożeniu książki na półkę poczujemy się ubogaceni duchowo i wzmocnieni Bożą siłą. W momencie, kiedy piszę te słowa, wiem, że za kilka dni czeka mnie trudny czas w moim życiu, który tak po ludzku napawa mnie lękiem i obawami. Teraz po lekturze książki odzyskałam wewnętrzny spokój, zawierzyłam swoje życie Bogu i pokładam ufność w jego bezgranicznej miłości. Nie mam także wątpliwości, że to, abym właśnie teraz poznała historię Marty, jest częścią Jego planu. Choć książka w głównej mierze adresowana jest do młodzieży, to jednak gorąco polecam ją każdemu. Na pewno długo o niej nie zapomnicie, a co więcej nie raz będziecie chcieli do niej wrócić. Przygotujcie sobie jednak chusteczki, bo na pewno lektura wywoła mnóstwo łez, ale mocno wierzę w to, że będą to łzy oczyszczenia. Na zakończenie od siebie podzielę się z wami bardzo osobistym świadectwem. Kiedy skończyłam czytać „Tysiąc metrów nad ziemią”, poczułam ogromną potrzebę modlitwy i rozmowy z Bogiem, która wlała do mojego serca tak bardzo potrzebny mi teraz spokój.
Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.