Wraz z rozpoczęciem lektury książki wspólnie z czteroosobową rodziną Król trafiamy do Krynicy Morskiej, gdzie tego lata zdecydowali się spędzić długo wyczekiwane przez rodziców Alicję i Bartka wakacje. Piękna pogoda sprzyja wypoczynkowi i relaksowi, ale małżonkowie czas błogiego korzystania z promieni słonecznych dzielą między siebie tak, by zawsze jedno z nich miało pod opieką dwójkę dzieci. Bo o ile nastoletni Kacper nieustannie tkwi w wirtualnym świecie, utrzymując kontakt z kolegami, o tyle Marysia ma tylko dwa lata i potrzebuje uwagi, atencji oraz zainteresowania, a przede wszystkim opieki. Ani Bartek, ani Alicja nie wiedzą jeszcze, że sprawowana przez nich opieka nad córeczką okaże się niewystarczająca, co sprawi, iż najczarniejszy koszmar każdego rodzica w ich życiu stanie się jawą. Wystarczyło tylko pięć minut, by stracili swoje maleństwo z oczu, a ślad po niej zaginął. Wszczęte przez policję poszukiwania zostają dość szybko zakończone, gdyż uznano, że najprawdopodobniej dziewczynka weszła do wody i utonęła.
Tak było trzy lata temu. Od tamtej pory ta druzgocąca strata podzieliła życie zrozpaczonej matki na pół. W tej jego części są tylko pozory powrotu do normalności po dramatycznych wydarzeniach, które dotknęły tej rodziny. Podczas gdy tak naprawdę wszystko, co dzieje się wokół nie ma dla kobiety większego znaczenia. Jej bliscy to widzą i podobnie, jak my czytelnicy dostrzegają rozpad rodziny i wszelkich relacji pod wpływem miażdżącego poczucia winy. Każdy ma tutaj sobie coś do zarzucenia, a środowisko internetu, któremu anonimowość daje „władzę” wyrażania krytyki i osądów jest bezwzględne. Zamknięta w swoim bólu i rozpaczy Alicja zapomina, o tym, że ma jeszcze jedno dziecko, które również cierpi. Autorka w bardzo obrazowy i trafiający do odbiorcy sposób ukazała psychikę uczucia i emocje dziecka, które nie tylko straciło siostrę, ale również matkę obecną tylko ciałem.
I z pewnością nasza bohaterka trwałaby jeszcze długo w takowym stanie odrętwienia, próbując okłamać wszystkich wokół i budując iluzję poradzenia sobie ze stratą i odbudowania życia na nowo, gdyby nie pewna wiadomość, która roznieciła w jej sercu promyk nadziei. Nadziei na to, że Marysia żyje. Nadzieję tę jednak dał Alicji ktoś, kto już raz ją zawiódł, zranił i rozczarował. Czy teraz może mu ufać? Tego już musicie dowiedzieć się sami, do czego gorąco zachęcam. Siła matczynej miłości jest niezłomna, dlatego kobieta nie waha się ani chwili i podąża za maleńkim światełkiem, które rozjaśniło mrok jej duszy, aby odnaleźć córeczkę. Wszak serce matki nigdy nie przestaje wierzyć, a nadzieja w myśl powiedzenia umiera ostatnia. Tym bardziej że ciała dziewczynki nigdy nie odnaleziono. Zaczynają mnożyć się tajemnice i wypowiadane z coraz większą łatwością kłamstwa. Jest tylko jedno niebezpieczeństwo. Nadzieja może doprowadzić do obłędu.
Wspólnie z Alicją zaczynamy poszukiwania Marysi i trzymamy mocno kciuki, by jeszcze nie wszystko okazało się stracone. I to właśnie my czytelnicy wiemy, coś, czego, tak bardzo chce dowiedzieć się matka. Nam niemalże od początku toczących się na kartach książki wydarzeń autorka ujawnia, co działo się z Marysią od chwili, kiedy po raz ostatni była widziana przez swoich bliskich. W przeciwieństwie do niektórych osób, które czytały książkę i czują się rozczarowane tym, że zbyt szybko owa prawda została wyjawiona, ja uważam, że ten zabieg dodatkowo wzbogacił i wspaniale dopełnił całości niezwykle poruszającej i chwytającej za serce historii, dając nam do myślenia, skłaniając do refleksji, a nawet do dyskusji. Dorota Glica kreując w taki, a nie inny sposób fabułę swojej książki pokazała nam, że siła matczynej miłości może mieć dwa zupełnie różne oblicza. Tak samo, jak jest budująca, dodająca wiary i siły, by się nie poddać, bywa również niszcząca, jeśli nie potrafimy sobie z tym, co przeżywamy poradzić. Wówczas fakt, iż nie chcemy dopuścić do siebie bolesnej prawdy, może popychać nas do wstrząsających czynów, które w przeświadczeniu tego, kto ich dokonuje, pozwolą mu odzyskać to wszystko, co odebrał mu okrutny los. Oczywiście nie mogę i nie chcę zdradzać wam, szczegółów tego, co się stało, ale jestem, ciekawa, czy gdy spędzicie czas z tym wspaniałym debiutem i wszystko stanie się dla was jasne, będziecie skłonni zrozumieć i usprawiedliwić ten czyn. Jeśli o mnie chodzi, na zrozumienie się zdobyłam, ale na usprawiedliwienie już nie. Nadmienię tylko, że bardzo pomocne w szerokim spojrzeniu na wszystko, o czym przeczytamy w książce jest poprowadzenie fabuły z perspektywy kilku bohaterów.
Jestem pełna podziwu i uznania dla pisarki za to, że pisząc dopiero pierwszą w swoim dorobku twórczym książkę, podjęła się poruszenia w niej tak ważnych i niestety ciągle ponadczasowych tematów, jakimi są zaginięcie dziecka, strata, dramat matki i rodziny. Na pewno nie było to łatwe zadanie, ale zapewniam was, że autorka poradziła sobie z nim doskonale. Od początku do końca książkę czyta się z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem, które wywołuje w czytelniku świadomość, że choć książka, którą trzymamy w rękach, w swoim wnętrzu skrywa fikcję literacką, to do zaginięć dzieci dochodzi każdego dnia, a statystyki są alarmujące. To sprawia, że książkę można potraktować, jako swego rodzaju apel do rodziców i opiekunów dzieci o czujność i przestrogę wzbudzającą naszą uważność. „Znajdę cię, córeczko” jest początkiem mojej przygody z poznawaniem twórczości Pani Doroty, ale na pewno będę tę przygodę kontynuować. Od książki nie mogłam się oderwać. Podczas jej czytania zrodziły się we mnie emocje, które sprawiły, że pojawiły się łzy. A teraz, mimo że minęło już kilka dni od chwili, kiedy odłożyłam książkę na półkę, nie mogę przestać o niej myśleć. Chcę czytać i polecać tylko tak świetne debiuty. Oby było ich coraz więcej.
[ Zakup własny].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.