poniedziałek, 15 października 2018

Wszędzie można znaleźć swoją furtkę do szczęścia.

Każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy. Wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego, choć nie jest to łatwe jesteśmy w stanie wiele wybaczyć innym. Niestety najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie. Czasami bowiem jedna chwila może sprawić, że popełnimy błąd, który będzie ciążył nam na sumieniu przez resztę życia. Jak w takiej sytuacji dalej żyć? Na to pytanie stara się odpowiedzieć sobie główna bohaterka najnowszej powieści Krystyny Mirek „Szczęście za horyzontem” – Justyna. 

Młoda kobieta przeżyła naprawdę wielką tragedię. Poniosła największą stratę, jakiej może doświadczyć kobieta. Straciła swoje dwa małe skarby, które przez osiem miesięcy nosiła pod sercem. Teraz jej życie straciło sens. Ból jest tym bardziej dotkliwy, że Justyna wie, że to ona sama naraziła swoje dzieci na największe niebezpieczeństwo. Żyje w przeświadczeniu, że właśnie ona jest winna ich śmierci. Jej świat legł w gruzach, a ona została pochłonięta przez macki cierpienia, którego nic nie jest w stanie ukoić. Odcięta od świata nagle zostaje zupełnie sama, ponieważ jej życiowy partner nie potrafi dłużej znieść stanu odrętwienia i depresji, w której tkwi kobieta. Nie ma dokąd iść, gdyż dawno temu skłócona z rodziną, zerwała wszelkie kontakty z najbliższymi. Postanawia jednak zaryzykować i przyjeżdża do domu swojej kochanej babci, mając cichą nadzieję, że ta jej nie odrzuci. Babcia, jak to babcia oczywiście przyjmuje wnuczkę z otwartymi ramionami. Justyna opowiada najbliższej swojemu sercu osobie o tym jak bardzo cierpi. Babcia widząc, że trawiona rozpaczą Justyna nie może tak dalej żyć, czerpiąc z nieprzebranych pokładów swej życiowej mądrości wskazuje wnuczce drogę ku wybaczeniu, do którego środkiem jest zadość uczynienie za wyrządzoną krzywdę. 

Sposobność by komuś zadość uczynić pojawia się tak samo szybko, jak niespodziewanie. Los kieruje kroki Justyny ku rodzinie, która boryka się z wieloma trudnościami codziennego życia, na każdym kroku pokonując z trudem wszystkie jego przeciwności. 

Janek Małecki jest ojcem samotnie wychowującym trójkę wspaniałych dzieci. Pracuje od rana do nocy, a dzieci pozostawione samym sobie zmuszone są radzić sobie same. Rolę rodzica i opiekuna dla dwójki swojego rodzeństwa pełni jedenastoletni Wiktor, który mimo że sam jest jeszcze dzieckiem na swoich barkach dźwiga ogromny ciężar. Tu pomóc może tylko cud, o który każdego dnia modli się chłopiec. Justyna postanawia, że pomoże tej rodzinie i to oni będą jej sposobem na zadośćuczynienie, o którym mówiła jej babcia. Kiedy Justyna zjawia się w domu rodziny Małeckich sytuacja wygląda dramatyczne. Wszystko wskazuje na to, że zderzenie dwóch zupełnie różnych światów będzie dla naszej bohaterki największą pokutą. W momencie, kiedy Justyna poznaje Janka i jego dzieci, sytuacja jest naprawdę poważna, ponieważ mężczyzna w każdej chwili może stracić Wiktora, Emilkę i Leosia. Tylko ona może uratować tę rodzinę przed katastrofą. Ale czy na pewno?


„[...] Czuła się winna. Namieszała mu w głowie nocnymi rozmowami, zburzyła kruchy spokój tego domu. Wydawało jej się, że uratowała rodzinę przed katastrofą, ale może było inaczej? Może właśnie doprowadziła do większej?”

Sprawy nie ułatwia sama głowa rodziny. Janek jawi się w oczach nowej mieszkanki domu jako oschły i toporny mężczyzna, który nie dostrzega starań swoich dzieci. Nie okazuje im tak bardzo przecież potrzebnej dzieciom troski, uwagi i miłości. Z biegiem czasu jednak okazuje się, że tak łatwo ocenia się innych po pozorach, a prawda może być bardziej bolesna niż moglibyśmy przypuszczać.

Czas, który nasza bohaterka spędza z nowo poznaną rodziną jest dla niej czasem wielu zewnętrznych przemyśleń i przemian. W niespodziewany dla niej sposób zaczyna do niej docierać, że tak naprawdę to nie ona stała się wybawieniem dla tej wyjątkowej rodziny, ale to oni pomogli jej. Co więcej w jej sercu rodzi się uczucie, które jednak jest bardzo kruche bo zbudowane na skrywanej przez nią tajemnicy. Czy, kiedy Janek pozna jej przeszłość i motywy, jakie nią kierowały, kiedy stanęła na progu domu jego rodziny zrozumie i odwzajemni jej uczucie? Tego już musicie dowiedzieć się sami sięgając po książkę.

Zapewniam Was, że lektura tej książki będzie doskonałym wyborem właśnie teraz, gdy za oknem mamy piękną klimatyczną jesień, która zachęca do spędzenia czasu z kubkiem gorącej herbaty i dobrą książką, która otoczy Was niczym puchowy kocyk swoją ciepłą i bardzo życiową aurą. 

„Szczęście za horyzontem", to bardzo namacalna, życiowa opowieść, która mogłaby stać się historią każdego z nas, bowiem, kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień. 

To, co zawsze podkreślam pisząc na temat książek tej autorki to fakt, że Pani Krysia potrafi tak realistycznie wykreować zarówno samą fabułę swoich książek, jak również ich postacie, że bardzo szybko czytelnik utożsamia się z wydarzeniami opisanymi na kartach książek , a sami bohaterowie stają się mu bliscy. Tak też stało się i tym razem. Od początku bardzo mocno pragnęłam, żeby wszyscy zaznali spokoju płynącego z wybaczenia, prawdziwego szczęścia i miłości. Wszak, jak czytamy w książce:

„[...]Wszędzie można znaleźć swoją furtkę do szczęścia”. 

Sięgnijcie zatem po niezwykłą i poruszającą historię, o cierpieniu, potędze wybaczenia, sile dobra i magii miłości, która rozgrzeje Wasze serca. 


Recenzja powstała we współpracy z portalem Czytajmy polskich autorów, za co bardzo dziękuję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.