czwartek, 14 lutego 2019

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie!



Moi kochani, czy kojarzycie nadawany przez telewizję polską program „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”? Jeśli nie, powiem Wam tylko, że jest to program, w którym zrozpaczeni bliscy osób zaginionych w niewyjaśnionych okolicznościach apelują do widzów o pomoc w ich odnalezieniu. Zawsze, kiedy oglądałam transmisję tego programu, nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, co czują te wszystkie osoby. Zastanawiają się zapewne, jak to się stało, że ślad po bliskiej ich sercu osobie zaginął i chcą nie tylko, żeby ich krewny czy przyjaciel wrócił, ale także zależy im na poznaniu całej prawdy o powodach i okolicznościach ich zniknięcia. Jednak, czy zawsze prawda staje się ukojeniem?

Teraz pewnie zadajecie sobie pytanie, dlaczego właśnie dziś chcę poruszyć z Wami ten trudny temat. Pretekstem do tak bolesnych rozważań jest lektura przeczytanej przeze mnie w ostatnim czasie książki B. A. Paris „Pozwól mi wrócić, z której recenzją dziś do Was przychodzę.

Główny bohater jej najnowszej powieści - Fin - przeżył przed laty bardzo podobną sytuację. Kiedy dwanaście lat temu wybrał się ze swoją ukochaną Laylą na wakacje do Francji, wierzył, że już za kilka tygodni zrobi jej wspaniałą niespodziankę, która będzie początkiem ich wspólnej szczęśliwej drogi przez życie. Nic nie wskazywało na to, że może wydarzyć się coś złego. Niestety, jak się okazuje te wakacje, były ich ostatnimi wspólnymi chwilami, ponieważ w drodze powrotnej podczas postoju, kobieta nagle znika. Policja prowadzi dochodzenie, przesłuchuje Fina. Jak to, zwykle w takich sytuacjach bywa, są tacy, którzy wierzą w opisywaną przez mężczyznę wersję tamtejszych wydarzeń, lecz są i tacy, którzy nawet po upływie tak wielu lat nie dają im wiary. Tylko Fin wie, że nie powiedział wtedy całej prawdy…
Dziś jest już w zupełnie innym miejscu swojego życia. Chce ułożyć je na nowo z siostrą swojej zaginionej dziewczyny Elen. Ich związek wkracza w poważny etap, ponieważ planują ślub. Kiedy  wreszcie wszystko zaczyna układać się po ich myśli i udało im się odzyskać utracony przed laty spokój przeszłość, o której, choć nie zapomnieli, to jednak udało im się z nią pogodzić, nagle powraca. Jeden telefon odmienia wszystko. Ktoś twierdzi, że widział Laylę. Co więcej, już wkrótce, zaczynają się dziać rzeczy, które zdają się tę informację potwierdzać. W głowie naszego bohatera panuje chaos. Czy jego ukochana naprawdę żyje i chce wrócić do jego życia, czy może komuś bardzo zależy, aby tak właśnie myślał? Komu może zaufać? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Za wszelką cenę, chce dociec prawdy. Tylko, czy rzeczywiście zawsze wiedzieć jest najlepiej?

Zanim podzielę się z Wami moimi odczuciami po lekturze książki, chcę, abyście wiedzieli, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, tak więc nie mam porównania do pozostałych książek, które wyszły spod jej pióra. Niemniej jednak tytuł ten reprezentuje gatunek, który lubię, dlatego też będę oceniała go pod kątem wyczerpania znamion gatunku, jak również osobistych odczuć i emocji, jakie we mnie wzbudziła. I niestety z przykrością muszę przyznać, że nie do końca spełnił on moje oczekiwania.

Jak wiecie, a jeśli nie wiecie, to dziś się dowiecie, że w książkach szukam zawsze odniesienia do realnego życia, po to, aby wynieść z nich coś dla siebie i konfrontując się z opisanymi na ich kartach  historiami, zastanowić się, jak zachowywałabym się i jakie decyzje podjęłabym, będąc zmuszoną stanąć w obliczu podobnej sytuacji. Czytając opis książki, byłam przekonana, że sięgając po „Pozwól mi wrócić”, taką właśnie fabułę otrzymam. Przecież bardzo często, chociażby w mediach słyszymy, że ktoś zniknął i po wielu latach się odnajduje. Niestety poczułam się zawiedziona, kiedy okazało się, że autorka serwuje swoim czytelnikom zupełnie odrealnioną i przewidywalną opowieść. Takie rzeczy w życiu się nie zdarzają. Ponadto, zabrakło mi tu, jakiś naprawdę zaskakujących rozwiązań zagadki zaginięcia bohaterki.

Nie znaczy to jednak, że książka jest zła. To, co trzeba bezsprzecznie podkreślić na plus to fakt, że Pani Paris ma bardzo cenną dla pisarza umiejętność przyciągania uwagi czytelnika. Nawet,  kiedy już wiemy, w jakim kierunku potoczą się dalsze wydarzenia przedstawione w książce, to mimo to, nie jesteśmy się w stanie oderwać od lektury, co w połączeniu z lekkością pióra autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Oczywiście mamy tu również momenty, które owiane tajemnicą wzbudzają dreszczyk emocji, więc jestem pewna, że jeśli zdecydujecie się przeczytać tę książkę, spędzicie z nią naprawdę ciekawie jeden, czy dwa wieczory. Mniej wymagający czytelnik na pewno będzie usatysfakcjonowany. Ja jednak, choć będę tę książkę miło wspominać i polecać czuję czytelniczy niedosyt.

Nie zmienia to, faktu, że na pewno sięgnę po poprzednie książki autorki, jak również czekam na kolejne.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Albatros, za co bardzo dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.