Powszechnie wiadomo, że lekarz nie powinien leczyć bliskiej sobie osoby, ponieważ nie jest w stanie bez zaangażowania emocjonalnego podejść do prowadzenia przypadku owego pacjenta, co w rezultacie może wpłynąć negatywnie zarówno na proces leczenia, jak i również na samego lekarza. A czy policjant może prowadzić śledztwo w sprawie śmierci osoby, z którą łączy go wspólna przeszłość? Oczywiście może, ale czy to, aby na pewno jest dobra decyzja? Możecie to bardzo łatwo sprawdzić, biorąc do ręki książkę Sarah Bailey „Mroczne jezioro” i zagłębiając się w jej lekturę.
Tymczasem, dzisiaj ja, będąc dosłownie kilkanaście minut po przeczytaniu ostatniego zdania w książce, przychodzę do Was niezwłocznie, aby będąc jeszcze pod wpływem historii, którą odnajdziemy na kartach tego tytułu opowiedzieć o niej słów kilka, jak również podzielić się swoimi emocjami i wrażeniami, które opowieść ta we mnie wywołała.
Tak więc już bez zbędnego przedłużania zapraszam Was do małego, uroczego miasteczka Smithson w Nowej Południowej Walii.
Jest to jedno z tych miejsc, w których dzieje się niezbyt wiele, a mieszkańcy miasteczka tworzą przyjazną, zamkniętą społeczność, w której wszyscy wszystko o sobie wiedzą, co za tym idzie, tworzą swego rodzaju jedną wielką rodzina, w której wszyscy czują się bezpieczni. Jednak w momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w to spokojne życie tamtejszej społeczności, dowiadujemy się, że spokój ten został bardzo brutalnie zachwiany. Mieszkańcy są zdruzgotani i wstrząśnięci, ponieważ w pobliskim jeziorze znaleziono ciało szanowanej i lubianej przez wszystkich jednej z nauczycielek tamtejszego liceum Rosalind Ryan.
Na miejscu zdarzenia zjawia się detektyw Gemma Woodstock wraz ze swoim partnerem Feliksem McKinnonem. Widok, jaki tam zastają, jest makabryczny. Młoda, piękna kobieta leży w jeziorze, twarzą w dół a wokół jej ciała pływają rozsypane czerwone róże. Autorka chce, abyśmy od samego początku wspólnie z parą policjantów znaleźli odpowiedzi na dwa najważniejsze pytania. Czy było to samobójstwo, czy też kobieta padła ofiarą brutalnego morderstwa, a jeśli ktoś ją zabił, to kto i dlaczego? Władze oczywiście niezwłocznie przystępują do prowadzenia śledztwa. W tym momencie zatrzymajmy się na chwilę, ponieważ należy wspomnieć, że już na początku całej sprawy dowiadujemy się, że sierżant Gemma zataiła przed przełożonymi fakt, że denatka była jej koleżanką z klasy w czasach liceum. Mimo usilnych starań kilku jednostek policji uczestniczących w śledztwie, jak i pary ich przełożonych dochodzenie niestety nie przynosi znaczących rezultatów. Mieszkańcy nie chcą współpracować, ale Gemma jest zdeterminowana. Bardzo szybko okazuje się, że przekonanie, iż tu każdy o każdym wszystko wie, jest tylko pozorne. Miasteczko skrywa bardzo wiele tajemnic, które nigdy miały nie ujrzeć światła dziennego. Teraz każdy jest podejrzany i już nikt nie jest bezpieczny. Co więcej, przekonujemy się, że to, co wiemy o samej policjantce, nie jest całą prawdą o jej życiu, bowiem kobieta skrywa sekrety swojej przeszłości, które są częścią układanki rozgrywającej się dzisiaj, a które pomimo upływu lat nadal są jej wielkim wyrzutem sumienia.
Sprawa tajemniczej śmierci koleżanki z lat szkolnych staje się jej obsesją, która nie pozostaje bez wpływu na jej życie prywatne. W związku, który tworzy ze swoim partnerem Scottem, nie układa się już od dłuższego czasu. Mimo wielu starań Scotta, który chce, aby wspólnie z ich synkiem Benem stworzyli rodzinę, ją ciągnie w ramiona innego. Niespodziewanie dochodzi do sytuacji, w której nasza bohaterka obawia się o życie synka i o to, czy straci go na zawsze. Oczywiście nie zdradzę Wam szczegółów, ale rodzi się pytanie, czy to, co się stało, ma bezpośredni związek z prowadzoną właśnie sprawą, a może z przeszłością, która upomina się o całą prawdę?
Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Odkrycie prawdy na pewno nie będzie łatwe, bo autorka naprawdę skutecznie nam to utrudnia, przez co jeszcze bardziej chcemy zagłębić się w tajemnicze meandry całej historii, na którą składa się naprawdę wiele dopracowanych czynników takich jak, portrety psychologiczne każdego z bohaterów, nie tylko tych pierwszoplanowych, dosłownie wszystkich. Wszystkie postacie występujące w książce, są nieoczywiste i wielowymiarowe. Do tego wszystkiego dochodzą, ciągłe zwroty akcji i latami skrywane tajemnice. W tej sprawie wszystko jest możliwe, a kolejne ujawniane fakty zaskakują nas niemalże bez przerwy. Samego zakończenia nawet przez moment nie udało mi się wziąć pod uwagę.
Cała historia została wzbogacona o warstwę obyczajową. W której to właśnie poznajemy prywatne życie Gemmy, które nie zawsze było łatwe i kryształowe. I właśnie fakt, że nikt nie jest tu idealny, sprawia, że wszystko, o czym czytamy, nabiera silnego wyrazu autentyczności, a przez to jeszcze mocniej wpływa na nasz emocjonalny odbiór całej fabuły. Jak to w życiu bywa, każdy z bohaterów popełnia błędy, często kierują nimi nie zawsze dobre emocje.
Atutem książki jest to, że jej fabuła została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, przez co nie tylko zostaje nam pokazane to, co dzieje się tu i teraz, ale także cofamy się do zdarzeń mających miejsce jeszcze za czasów lat szkolnych Gemmy i Rosalind. Dzięki temu mamy możliwość dostrzec całą sieć powiązań i złożonych relacji między bohaterami.
Jedyne, z czym nie do końca się zgodzę to stwierdzenie, że jak czytamy na okładce książki, jest to mroczny thriller psychologiczny. Mnie samej tego mroku zabrakło. Bardziej odczuwałam trzymającą w napięciu aurę tajemniczości, aniżeli mroku, ale w żaden sposób nie jest to wada. Wręcz przeciwnie.
W tym miejscu muszę powiedzieć również, że nie od razu udało mi się wciągnąć w fabułę. Na początku w moim odczuciu była ona zbyt powolna i drobiazgowa. Jak dla mnie za długo musiałam czekać na zasadniczy rozwój akcji i jej zwroty, ale myślę, że drobiazgowość ta wynika z faktu, iż „Mroczne jezioro” jest pierwszą częścią zapoczątkowanego przez autorkę cyklu „Gemma Woodstock” i celem autorki było, abyśmy bardzo dobrze poznali środowisko miasteczka od podszewki.
Kończąc, oczywiście serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Czyta się go bardzo szybko i z ogromną ciekawością. Wręcz nie możemy oderwać się od książki, chcąc jak najszybciej odkryć prawdę. Jestem przekonana, że wielokrotnie będziecie pewni, że odkryliście ją, zanim zrobiła to autorka, ale dosłownie za chwilę pojawi się nowy fakt, który zburzy waszą misternie zbudowaną teorię. Nie wolno Wam zapomnieć, że zostaniecie wciągnięci w złożony proces rozwikłania zagadki makabrycznej zbrodni, w którym nic do końca nie jest pewne i oczywiste, a najciemniej, jak zawsze jest tam, gdzie nigdy byśmy się tego nie spodziewali.
Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do przeczytania książki, a może już ją czytaliście? Jeśli tak, napiszcie mi o swoich odczuciach po lekturze. Nie chciałabym długo czekać na drugi tom cyklu, bo naprawdę jestem go bardzo ciekawa i chciałabym móc go przeczytać jak najszybciej.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Editio, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.