sobota, 19 listopada 2022

"Wyrka. Utracony wołyński raj". Małgorzata Witko/ Prawdziwa historia kresowej wsi.

Urodziłam się, wychowałam i po dziś dzień mieszkam na wsi. Wiem, że tak zostanie już na zawsze, ponieważ nigdy z własnej woli nie opuściłaby tego swojego ukochanego miejsca na ziemi. Kocham bliskość natury, obcowanie z przyrodą, oraz tę wspaniałą aurę spokoju i harmonii, którą czuję każdego dnia. Codziennie dziękuję za to, że jest mi dane móc się tym wszystkim cieszyć. Nigdy nie zapominam o tym, iż lata historii naszego kraju i narodu pokazują, że abyśmy ja i moi najbliżsi mogli dziś, żyć w wolnym kraju wielu naszych rodaków musiało przejść przez piekło na ziemi. Byli świadkami okrucieństwa zadawanego ich rodzinom przez okupanta, by potem sami oddać życie w obronie tego, co najdroższe. 

Nie wolno nam zapomnieć, więc dla mnie bezcennym zapisem tamtejszych wydarzeń są książki, których lekturę bardzo sobie cenię. W ostatnim czasie przeczytałam jedną z takich właśnie publikacji i dziś chcę wam o niej opowiedzieć. A mówić będziemy o najnowszym literackim dziecku Małgorzaty Witko „Wyrka. Utracony wołyński raj”.

Na jej kartach przenosimy się na Kresy Wschodnie do niewielkiej wioski tytułowej Wyrki. Tam od pierwszych chwil lektury czujemy się dosłownie tak, jak wskazuje na to podtytuł książki, niczym w raju. Autorka na podstawie autentycznych wspomnień ludzi, którzy do tej pory opowiadają historię kresowej wsi, w sposób bardzo obrazowy opisuje nam życie jej mieszkańców, dla których praca w polu, religia i tradycja zawsze były największymi życiowymi wartościami. To właśnie rytm zmieniających się pór roku wyznaczał bieg toczącego się życia. Rodzice starali się od najmłodszych lat wpoić swoim dzieciom szacunek do wartości ciężkiej pracy, dlatego poza równie ważną nauką, oraz beztroską zabawą do obowiązków dzieci należała pomoc rodzicom w codziennych pracach gospodarskich. Życie płynęło spokojnym rytmem wśród wzajemnej sąsiedzkiej pomocy i życzliwości. Nikt nawet przez chwilę nie pomyślał, że już wkrótce nadejdą bardzo ciężkie chwile, które być może na zawsze odbiorą tym ludziom ten sielski, aczkolwiek nie pozbawiony codziennych trudów  kawałek ich małej ojczyzny.

Niestety tak właśnie się stało z chwilą wybuchu II wojny światowej, kiedy to bandy UPA rozpoczęły brutalne, a wręcz bestialskie polowania na Polaków. Ukraińcy bez najmniejszej nawet litości napadali na okoliczne wioski, które podpalali, a ludzi pozbawiali życia w okrutnych torturach. To okrucieństwo dotknęło również Wyrkę. Wyrczanie zmuszeni byli opuścić swoje domy i uciekać, by chronić życie swoich najbliższych.

Jeśli sięgniecie po ten tytuł, do czego serdecznie was zachęcam, w wasze ręce trafi ogromnie wartościowa i niezwykle potrzebna książka, która jest mocno poruszającym i przejmującym zapisem życia Polaków na wschodniej rubieży II RP w latach trzydziestych XX w. Już od pierwszej chwili spędzonej na czytaniu książki bardzo mocno zżyłam się z rodzinami, które są jej bohaterami, przez co niemalże czułam się częścią ich życia. Myślę, że duży wpływ na to, iż stali mi się oni bardzo bliscy, ma fakt, że niektóre opisywane na kartach książki tradycje są nadal kultywowane w moim domu rodzinnym, a nawet znam przytaczane w książce wiersze i piosenki. Tym bardziej trudno było mi czytać kolejne rozdziały, w których mamy opisane wydarzenia z ucieczki przed Ukraińcami a przede wszystkim barbarzyńskiej „Rzezi  wołyńskiej”. A potem po skończeniu wojny, tak bardzo mocno trzymałam kciuki za tych, którzy przetrwali, aby poradzili sobie w szukaniu dla siebie nowego miejsca na ziemi. Czy im się to udało? Musicie już przekonać się sami.

Mimo że jest to niezwykle wymagająca emocjonalnie książka, to uważam, że powinien ją przeczytać każdy, aby nie dopuścić do zapomnienia o tamtejszych wydarzeniach i ludziach, którzy swoją postawą w obliczu dramatycznych doświadczeń dali nam niezwykłą lekcję, z której my powinniśmy czerpać, by podobne tragedie nigdy więcej się nie powtórzyły.

Ludzka życzliwość i troska o drugiego człowieka. Wzajemna pomoc, wsparcie i współpraca w małej społeczności nie tylko w czasie pokoju, ale i wojny. Choć mieszkańcy Wyrki wiedzieli, że ich szanse w starciu z wrogiem są niewielkie, to jednak solidarnie zorganizowali Samoobronę, aby starać się odeprzeć podjęte na nich ataki. Mocno chwytające za serce były sceny pokazujące, że nie nawet po stronie wroga nie wszyscy byli źli. (ocalenie przez ukraińskiego nauczyciela rannej, dziewczynki, dobre traktowanie polskiej rodziny przez niemieckich gospodarzy...) W książce możemy też przeczytać o chęci niesienia pomocy lokalnej nie tylko wobec członków rodziny, ale także obcych ludzi (przygarnięcie osieroconej dziewczynki i utrzymywanie z nią bliskiego kontaktu przez rodzinę z Sarn...) Ponadto ci ludzie pokazali nam co, tak naprawdę jest ważne w życiu. Mianowicie to, aby bez względu na to, jak wiele złego w życiu doświadczymy i jak wielki ból trawi nasze serce nigdy się nie poddawać. Nie tracić nadziei na lepszą przyszłość i wiary w siebie. Uświadamiają nam, że nigdy nie jest za późno na to, by zacząć wszystko od nowa, jeśli uwierzymy we własne możliwości i nie będziemy zrażać się porażkami. Najważniejsze jednak jest to, żebyśmy nigdy nie zapomnieli tego, kim jesteśmy i skąd się wywodzimy. Naszym obowiązkiem jest dbanie o własną tożsamość.

Ta książka na zawsze pozostanie w moim sercu. Choć o „Rzezi wołyńskiej” czytałam już dość dużo, to za każdym razem tamtejsze wydarzenia bardzo mocno mną wstrząsają. Najmocniej w odniesieniu do bezbronnych dzieci, którym odebrały one beztroskie dzieciństwo i poczucie bezpieczeństwa. Żadne dziecko nie powinno doświadczać takiego strachu, przerażenia i bólu. Przyznam, że podczas czasu spędzonego z tą książką autentycznie współodczuwałam całą gamę emocji udzielających się czytelnikowi od jej bohaterów. A sam strach był spotęgowany poprzez świadomość dziejących się obecnie w Polsce i na świecie wydarzeń, które każdego dnia wywołują we mnie obawy, o to, aby historia się nie powtórzyła.

Bardzo chciałabym, aby ta książka trafiła do jak najszerszego grona odbiorców i by mówiono o niej głośno, dlatego swój egzemplarz książki oddam do biblioteki. Co więcej, uważam, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową na lekcjach historii.

Na zakończenie chciałabym podziękować osobom, które znalazły w sobie siłę, aby jeszcze raz wrócić do trudnych i bolesnych dla nich wspomnień i podzielić się nimi z autorką, jak również samej Małgorzacie Witko za podjęcie się napisania tak trudnej tematycznie i emocjonalnie książki. Z pewnością było to niełatwe wyzwanie. Małgosiu, poradziłaś sobie wspaniale.

[Materiał reklamowy] Autorka Małgorzata Witko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.