niedziela, 1 grudnia 2019

Dokąd zmierza ten świat?

Moi kochani, nie wiem jak Wam, ale mnie samej jest ogromnie smutno, kiedy każdego dnia patrzę na to, w jakim kierunku zmierza świat i jakie wartości stają się dla nas ludzi nadrzędnymi w życiu. Niestety, coraz wyraźniej widzimy, że nasze życiowe cele, zamierzenia i plany ukierunkowane są na zysk i chęć posiadania. Tym samym, stawiając pytanie „mieć, czy być”?, coraz częściej pada odpowiedź mieć . W dążeniu do osiągnięcia materialnego komfortu oraz wysokiego standardu życia bez najmniejszych skrupułów potrafimy mieć za nic najważniejsze wartości, którymi winnyśmy kierować się każdego dnia. Tj. empatia, uczciwość i szczerość względem drugiego człowieka. Ku mojemu ogromnemu przerażeniu dążenie po trupach do celu w kwestii podniesienia własnego standardu materialnego, to nie jedyne, co w moim odczuciu woła o pomstę do nieba. Zastanówmy się bowiem przez chwilę, jak trudno w dzisiejszych czasach zbudować trwały i szczęśliwy związek oparty na prawdziwej miłości. Cytując słowa mojej babci: „Za czasów mojej młodości małżeństwo, czy związek to była świętość. Kochające się pary były sobie oddane, wspierały się i szanowały. Choć w życiu bywało różnie, deklaracja miłości miała dla nich ogromną wartość i trwały przy sobie aż do śmierci”. Tymczasem jak to wygląda dziś? Spójrzmy prawdzie w oczy. Coraz więcej związków rozpada się, dochodzi do zdrad, tajemnic i kłamstw. Co więcej, słowa kocham cię bardzo często, są wypowiadane, podobnie jak te rzucane na wiatr, jeśli wiemy, że mogą nam one przynieść, chociażby krótkotrwałą chwilę zapomnienia, czy uniesienia.

Zdaje sobie sprawę, że możecie czuć się zaskoczeni faktem, iż zdecydowałam się poruszyć ten niełatwy i być może dla niektórych z Was kontrowersyjny temat. Zapewne zastanawiacie się, co też stało się czynnikiem, który sprawił, że w mojej głowie pojawiły się tego rodzaju przemyślenia, które z kolei zaowocowały takimi, a nie innymi wnioskami.

Otóż już spieszę z wyjaśnieniami. W większości przypadków, jeśli chodzi o moją osobę, do tak poważnych refleksji zawsze skłaniają mnie książki. Tak też jest i tym razem. Uściślając, sprawczynią wszelkich wyżej poruszonych przeze mnie gorzkich spostrzeżeń stała się książka Anny Stryjewskiej „Kochankowie miasta”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, a konkretnie charaktery i usposobienia jej dwóch głównych bohaterów Tomka i Damiana.

Obaj mężczyźni są braćmi, choć patrząc na ich osoby i sposób życia trudno w to uwierzyć. Są tak różni, jak dzień i noc, jak ogień i woda. Podczas gdy Tomasz wiedzie uczciwe, spokojne i ustabilizowane życie prowadząc niewielką agencję nieruchomości i ciesząc się życiem z ukochaną żoną Martą, której jest bezgranicznie oddany, Damian prowadzi szemrane interesy i choć wie, że oszukuje w ten sposób wielu nieświadomych swojej krzywdy ludzi, to jednak nie widzi problemu w swoim postępowaniu, zawsze znajdując usprawiedliwienie dla swoich działań, tak aby siebie wybielić. Jeśli chodzi o życie prywatne i uczuciowe naszego bohatera, to sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Potrafi czarować kobiety, ale o stałym związku nie chce słyszeć.
Tomasz doskonale zna swojego brata, jednak mimo to postanawia wejść z nim w spółkę, do której dołącza syn bogatego łódzkiego Żyda Aron.
Wkrótce w biurze nieruchomości zjawia się samotna, ciepła i skromna starsza kobieta Pani Emilia i prosi, aby mężczyźni zajęli się sprzedażą jej rodzinnej posesji. Choć początkowo wszystko wydaje się dopięte na ostatni guzik to, już chwilę po podpisaniu umowy, nic nie jest takie, jakie być miało. Oczywiście nie zdradzę Wam szczegółów problemu, ale powiem tylko, że w przypadku, kiedy Damian deklaruje, że się czymś zajmie, niczego nie można być pewnym. Tomasz ma w stosunku pani Emilii wyrzuty sumienia i stara się jej pomóc, jak tylko może. W ten oto sposób między tą dwójką rodzi się niezwykła nić sympatii. Podczas jednej z rozmów z babcią, jak zwykł nazywać starszą panią Tomasz, kobieta opowiada mu niezwykle piękną i poruszającą opowieść, która dotyczy wydarzeń mających miejsce na jej rodzinnej ziemi w czasach okupacji niemieckiej. To, czego dowiaduje się Tomasz, generuje kolejne problemy.
Dla Damiana niestety nie ma żadnej świętości, co przejawia się w jego nadmiernej atencji względem żony brata oraz zainteresowaniem dziewczyną Arona. To oczywiście rodzi kolejne problemy, ale o tym przeczytajcie już sami, sięgając po książkę.

Kochankowie miasta” to bardzo piękna, mądra i emocjonalna książka, dzięki której nie tylko możemy oddać się bardzo wielu ważnym życiowym rozważaniom, ale także wspólnie z autorką poznać początki historii pięknych zakątków budzącej się z wieloletniego uśpienia Łodzi, gdzie dzieje się akcja powieści. Ta książka uświadamia nam, że każdego dnia powinniśmy być wdzięczni za to, że nie musieliśmy doświadczyć bólu, cierpienia, poczucia straty, śmierci i upokorzenia, jakie niosła ze sobą wojna.

Już w prologu książki cofamy się do roku 1941, gdzie autorka przedstawia nam bardzo wstrząsającą i bolesną scenę, która bardzo mocno mnie poruszyła, a która jak się później okazuje, jest swego rodzaju klamrą, tworzącą spójną całość tej niezwykłej oddanej w nasze ręce przez autorkę książki.

Najnowsza książka Anny Stryjewskiej skrywa na swoich kartach opowieść, która wywołuje w czytelniku wiele różnych emocji. Pierwszych, tak jak wspomniałam już wcześniej, doświadczyłam już w prologu, który mnie mocno poruszył. Później była złość na postępowanie i zachowanie Damiana. Uwierzcie mi, wiele razy miałam go ochotę udusić. Ani przez chwilę nie zyskał on mojej sympatii. Nie mogę nie wspomnieć o kochanej i serdecznej Pani Emilii, której ciepło i życiowa mądrość bardzo mocno ujęły mnie za serce. No i oczywiście było mi bardzo żal Tomasza, mężczyzny o dobrym sercu, wrażliwym na cierpienie innych, który nie zasłużył na to, co go spotkało. Bardzo mocno kibicowałam mu, aby wreszcie mógł być naprawdę szczęśliwy. A czy tak się stało, przekonajcie się już sami.

Cóż więcej mogę napisać? Drodzy czytelnicy, jeśli szukacie mądrej, głęboko refleksyjnej książki, która nie tylko da Wam pewność spędzenia wspaniałego czasu z wyjątkową lekturą, ale przede wszystkim przypomni Wam, co w życiu jest najważniejsze, o co trzeba dbać, co szanować i jakie wartości w życiu cenić, to koniecznie musicie sięgnąć po ten tytuł. „Kochankowie miasta” to jedna z tych książek, o której myśli się jeszcze bardzo długo po jej przeczytaniu, a może nawet znajdzie ona swoje miejsce w Waszym sercu już na zawsze. W moim na pewno.

Inne, przeczytane przeze mnie książki autorki:

Recenzja powstałą we współpracy z wydawnictwem Szara godzina, za co bardzo dziękuję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.