Mam siostrę i bardzo ją kocham. Odkąd pamiętam, byłyśmy i do dziś jesteśmy sobie bardzo bliskie. Wspieramy się, pomagamy sobie i zawsze służymy dla siebie wzajemnie dobrą radą. Uważam, że nasza relacja jest piękna i jestem za nią bardzo wdzięczna. Nasi rodzice od najmłodszych lat powtarzali nam, że więź, która nas łączy jest wyjątkowa i musimy o nią dbać, ale uczyli nas także, że każda z nas jest odrębną jednostką i nie powinnyśmy budować swojego życia, wieszając się na tej drugiej i uzależniając się od niej. Zawsze czułyśmy, że jesteśmy silne i każda z nas potrafi zbudować swoje życie na własnych zasadach i według własnej wizji. Jest to jak najbardziej zdrowe podejście. Jednak życie pisze naprawdę różne scenariusze i nie w każdej rodzinie relacje między rodzeństwem budowane są poprawnie, choć na zewnątrz nic na to nie wskazuje, a co więcej często są one postrzegane, jako godne podziwu.
Poznajcie Rose i Fern – siostry bliźniaczki, bohaterki książki autorstwa Sally Hepworth „Dobra siostra”, z której recenzją dziś do Was przychodzę. Kiedy my czytelnicy wkraczamy w ich życie, są już dorosłymi kobietami, które mają za sobą bardzo trudne dzieciństwo spędzone pod opieką matki socjopatki, które możemy poznać na podstawie wpisów z pamiętnika pisanego przez Rose. To z niego dowiadujemy się, że nie matka, a właśnie Rose, stała się najbardziej oddaną opiekunką dla Fern. Ona bowiem, jest inna, niż wszyscy ludzie wokół i trzeba ją chronić. Rose cierpi na nadwrażliwość emocjonalną na bodźce zewnętrzne takie jak dźwięk, światło i dotyk. Często świat wokół ją przytłacza i wtedy staje się bezbronna. Nie potrafi też do końca poprawnie odczytać zachowań ludzi i ich intencji, ale wtedy może liczyć na pomoc siostry. Ona była przy niej zawsze, by ustrzec przed gniewem matki i uchronić przed konsekwencjami strasznego czynu, który popełniła wiele lat temu. Prawda została ich tajemnicą i odeszła w zapomnienie. Fern jest przekonana, że siostra chce dla niej jak najlepiej i to w niej pokłada największą ufność. Przyznajcie, że trudno nie być pod wrażeniem więzi łączącej dziewczyny. A gdybyście jeszcze potrzebowali dodatkowego potwierdzenia jej wyjątkowości, to zdradzę Wam, że największym marzeniem Rose jest zostać matką. Niestety starania o dziecko nie przynoszą rezultatów, więc Fern oferuje siostrze pomoc w urzeczywistnieniu jej pragnienia. Niestety sprawy przybierają nieoczekiwany dla Rose obrót. Widzi, że siostra dokonuje wyborów, które mogą zagrozić im obu, a także odkryć skrywane tajemnice, o których świat nigdy miał się nie dowiedzieć. Klucz do ich odkrycia zniszczy wszystko i ściągnie kurtynę pozorów.
Na kartach książki poznajemy dwie zupełnie różne od siebie postacie. Ich portrety zostały wykreowane tak, byśmy wyraźnie mogli dostrzec te kontrasty. Fern przez to, że zmaga się ze swoimi ograniczeniami, wynikającymi z silnego odbierania bodźców otaczających ją każdego dnia często czuje się, jak w pułapce, w której musi walczyć o każdy oddech. Wówczas jest słaba i potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Uwierzy we wszystko i zrobi wszystko, aby odzyskać ciszę i spokój, którego tak bardzo potrzebuje. Wie, że kiedyś zrobiła coś złego i czuje, że tak, jak wtedy tak i teraz nie poradzi sobie bez pomocy Fern. No właśnie Fern, ona pamięta przeszłość zupełnie inaczej, aniżeli jej siostra, która w każdym człowieku widzi wyłącznie dobro. Jeśli chcecie dowiedzieć się, czyja prawda jest rzeczywiście taka, jaką nam ją przedstawiono, koniecznie sięgnijcie po książkę. Nie zapomnijcie tylko, że przed prawdą nie da się uciec i prędzej, czy później trzeba będzie się z nią zmierzyć, a to, co ona za sobą niesie, może w jednej chwili wywrócić nasze życie do góry nogami. Prawda może okazać się szokująca, a wręcz przerażająca.
„Dobra siostra” to książka, która pokazuje, jak silnym narzędziem władzy nad drugim człowiekiem jest manipulacja i uzależnienie emocjonalne. Fern i Rose, będąc dziećmi, przez wiele lat każdego dnia były jej ofiarami. Matka bez skrupułów grała na uczuciach i emocjach córek po to, by wymóc na nich wyrazy uwielbienia i oddania względem swojej osoby.
Co za tym idzie, same również mogły przez tak długi czas wiele się od niej nauczyć. Musicie sprawdzić koniecznie, która z nich opanowała tę sztukę do perfekcji i czemu ma ona teraz służyć.
Książka, którą Sally Hepworth oddała w nasze ręce, skrywa w sobie pełną tajemnic i pozorów historię zbudowaną na iluzji tego, co jest nam pokazywane. Czytając ją, bardzo szybko zyskacie przekonanie, że już wszystko wiecie, ale autorce właśnie o to chodzi. Chce, żebyśmy tak czuli po to, abyśmy ostatecznie zaskoczeni przyznali, że nie wiemy nic. Autorka również nami manipuluje i wodzi nas za nos. To jest świetne, ponieważ brnąc w fabułę i na każdym kroku przekonując się, jak bardzo nasze przewidywania się nie sprawdzają, z większą jeszcze ciekawością chcemy dążyć do odkrycia całej prawdy.
Macie moje słowo, że ta książka Was wciągnie i zapewni Wam lekturę, od której nie będziecie mogli się oderwać. Od początku do końca bowiem osnuta jest klimatem niepewności tego, co wydarzy się za chwilę. Nie liczcie jednak na dynamiczną akcję. Muszę wręcz powiedzieć, że na wydarzenia, które przykują uwagę i nie pozwolą Wam odłożyć książki, będziecie musieli poczekać dłuższą chwilę. Cierpliwość na pewno zostanie Wam wynagrodzona, bo im wraz z rozwojem fabuły, jest coraz lepiej. Jeśli dacie się namówić na spędzenie czasu z tą książką, na co nie ukrywam, mocno liczę, dostaniecie wciągający i dający do myślenia dramat rodzinny, który skłoni Was do wielu refleksji, odnośnie silnej potrzeby bycia kochanym.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Prószyński i-ska, za co bardzo dziękuję.
Inne książki autorki, które recenzowałam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.