Dosłownie na chwilę przed tym, zanim zaczęłam przygotowywać dla was posta, którego teraz czytacie, napisała do mnie jedna z czytelniczek mojego bloga z pytaniem, czy mogłabym polecić jej jakąś dobrą książkę. Dla mnie zawsze jest to bardzo miłe, że wybierając lekturę dla siebie, doceniacie moje osobiste rekomendacje, ale jednocześnie wiąże się z bardzo dużym poczuciem odpowiedzialności z mojej strony. A to dlatego, że pojęcie dobrej książki jest bardzo mocno elastyczne i zależy między innymi od indywidualnych preferencji każdego czytelnika, jego oczekiwań, a także potrzeb emocjonalnych i duchowych, jakie odczuwa w momencie, kiedy owego wyboru książki dla siebie dokonuje.
Jeśli chodzi o mnie, to cenię sobie powieści, które poza walorem czystej przyjemności z ich czytania dostarczą mi również wiele okazji do zatrzymania się w biegu codzienności i przemyślenia także własnego życia. Zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę jest w nim najważniejsze. Docenienia tego, co mam i zmienienia tego, co jeszcze zmienić mogę. Piszę wam o tym nie bez powodu. Otóż dziś przychodzę do was z recenzją najnowszego literackiego dziecka Sylwii Markiewicz „Tylko jedna chwila”, co do której już w momencie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jej zapowiedź, miałam przeczucie, że dla mnie może ona się taką dobrą książką stać. Jeśli jesteście ciekawi, czy moje przypuszczenia i odczucia okazały się słuszne, zapraszam do dalszej części recenzji.
Przystępując do jej lektury, trafiamy do Skierniewic. Miasta, którego mieszkankami są Danuta i Joanna Jasińskie. Matka i córka, główne bohaterki utworu. Kiedy trafiamy do ich domu, niemalże od razu wyczuwamy atmosferę napięcia między kobietami. Brakuje tam również radości, czemu nietrudno się dziwić, gdyż tę rodzinę niespełna miesiąc wcześniej dotknęła ogromna tragedia, bowiem w wypadku zginęła młodsza córka Danuty - Aleksandra. Pogrążona w rozpaczy matka zamyka się przed całym światem, uciekając w alkohol, od którego uzależniona jest od wielu lat. Samą Joannę stan i zachowanie matki bardzo martwi, jednak Danuta nic sobie z tego nie robi, ponieważ to właśnie Aleksandra od zawsze była jej oczkiem w głowie do tego stopnia, że teraz ma żal do losu, że zabrał nie tę córkę. To przecież właśnie Aleksandra miała idealnie poukładane życie. Wspaniałą karierę malarki, wzorcowe małżeństwo, a więc wszystko to, czego rodzicielka dla niej pragnęła. Natomiast Joanna, będąc nieustannie porównywaną do siostry, w oczach matki wypada bardzo słabo jako ciągle samotna zwykła nauczycielka. Gdyby nie wsparcie wspaniałej cioci Franciszki Joannie byłoby trudno poradzić sobie z depresją i nałogiem matki, a dodatkowo znosić jej kąśliwe uwagi.
„Joanna ma nieodparte wrażenie, że obojętnie jak się ubierze, matka za każdym razem znajdzie jakiś feler. Albo to ona jest po prostu tym felerem, który ją uwiera od jej urodzenia.”
Niestety nasza bohaterka nie wie jeszcze, że już niebawem los niespodziewanie zmieni jej spokojną codzienność, nakładając na nią odpowiedzialność za pięcioletnią córkę Aleksandry, ale także ukaże zupełnie inny obraz zarówno osoby siostry, jak i jej życia, a wszystko za sprawą tajemnic, które teraz musi odkryć Joanna. Oczywiście nie napiszę nic więcej, aby nie popsuć wam możliwości samodzielnego dotarcia do prawdy. Powiem tylko, że wszystko, czego się dowiadujemy, zaskakuje zarówno samą Joannę, jak i czytelnika do samego końca. Aleksandra nawet po śmierci nie potrafi odpuścić i pozwolić zaznać siostrze spokoju. W nas czytelnikach rodzi się natomiast refleksja. My ludzie mamy tendencję do porównywania się z innymi. Zazdrościmy im życia, jakie wiodą, osiągnięć, kariery. Tylko czy naprawdę gra jest warta świeczki? Otóż nie. Każdy człowiek potrafi zakładać w swoim życiu wiele masek i upiększać je w wiele pozorów. I może się okazać, że to, co pokazuje światu, wcale nie jest prawdziwe. O tym jednak musicie przekonać się już sami podczas czytania książki.
„Bywa, że życie innych ludzi wydaje się nam perfekcyjne – kariera, pieniądze, rodzina. Jednak to czasami tylko gra pozorów. Jak bardzo możemy się mylić? Czy każdy z nas ma mroczne tajemnice? Czy może się okazać, że tak naprawdę nie znamy naszych bliskich?”
„Tylko jedna chwila” to powieść wielowątkowa i to, co do tego momentu wam o niej napisałam, to zdecydowanie nie wszystko, co autorka dla nas przygotowała. Kolejnym poruszonym na kartach książki problemem, na który zdecydowanie warto, a wręcz trzeba zwrócić uwagę i o którym warto mówić głośno, jest samotność osób starszych. Wokół nas jest wiele seniorów, którzy z różnych sobie tylko znanych powodów izolują się od innych. Być może życie zadało im zbyt bolesny cios, po którym nie są w stanie samodzielnie dać sobie możliwość odzyskania na nowo utraconej radości. Tymczasem trzeba naprawdę tak niewiele, aby na nowo poczuli się szczęśliwi. Wystarczy tylko trochę życzliwości, serdeczności. Miła rozmowa, spacer. Tymi gestami możemy osobom tym zwrócić wolność, którą sami sobie odebrali, nie mogąc udźwignąć ciężaru życiowych przeżyć i doświadczeń.
„Ludzie potrzebują innych ludzi, samotność, to też choroba i bardzo trudno ją wyleczyć, gdy człowiekowi jest już wszystko jedno”.
Wróćmy na chwilę do Joanny, którą przyznam szczerze, chwilami miałam ochotę mocno potrząsnąć i powiedzieć: Obudź się wreszcie i zawalcz o siebie i swoje marzenia. Ta dziewczyna od zawsze była tą, którą dawała swojej rodzinie bardzo wiele. Poświęciła swoje plany dla opieki nad matką. Zrezygnowała z siebie po to, by siostra mogła się rozwijać i zaistnieć ze swoim talentem malarskim. Ja rozumiem, rodzina jest ważna, ale czy naprawdę warto i należy się tak bardzo poświęcać. A co jeśli kiedyś obudzimy się z poczuciem, że nasze życie tak naprawdę nie jest nasze, tylko osób, które nie dały nam możliwości dokonywania własnych wyborów oraz podejmowania samodzielnych decyzji i ułożyły je za nas? Pamiętajcie odrobina samolubstwa i zdrowego egoizmu nie jest zła. Nikt nie ma prawa mówić nam, jak mamy żyć. Dlaczego doszłam do takich przemyśleń? To sprawdźcie już sami.
Jak widzicie „Tylko jedna chwila” porusza bardzo ważną i życiową tematykę. Ze wszystkim o czym, w tej książce przeczytamy, wielu z nas zmaga się na co dzień, przez co jestem przekonana, że z perypetiami jej bohaterek utożsami się wielu czytelników. Mało tego, ta książka skłoni nas do tego, abyśmy nie tylko przenieśli refleksje po lekturze na płaszczyznę własnego życia, ale także spojrzeli inaczej na życie innych.
Na pewno niejako obserwując relację córka – matka Danuty z Joanną, czy też alkoholizm kobiety, pomyślimy sobie: Jak ona tak może faworyzować jedną córkę w kontekście miłości do drugiej? Jak kobieta może tak się upijać? Sylwia Markiewicz zostawiła nam w swojej książce piękną lekcję, aby nie krytykować i nie oceniać, zanim nie dotrzemy do źródeł i nie dowiemy się, dlaczego dana osoba zachowuje się i postępuje tak, a nie inaczej. Za każdym z nas stoi historia naszego życia i zanim nie poznamy jej od początku do końca, nie bądźmy zbyt surowi i pewni swego w osądzaniu innych.
„A jednak ta kobieta skrywa jakieś uczucia pod tą szorstką powierzchownością. Każdy człowiek ma w sobie dobro, ciepło, tylko niektórzy gdzieś głęboko schowane. Życie je schowało, samo życie”.
Już teraz mogę was zapewnić, że moje przeczucia, że będzie to dobra książka, jak najbardziej się sprawdziły. Co tam dobra, ona jest wspaniała. Pochłonęła mnie bez reszty, zapewniła ogrom emocji i nie pozwala o sobie zapomnieć, mimo że skończyłam ją czytać. Z pewnością każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ale to, jak ją odbierzecie i ile emocji, a także refleksji w was wywoła, według mnie zależy od tego, w jakim momencie życia obecnie jesteście i jak wiele sami w życiu przeszliście, gdyż ma ona szeroko rozbudowany aspekt psychologiczny.
Nie obawiajcie się jednak, mimo wagi poruszonej wątków tj. alkoholizm, żałoba, samotność, depresja, wątpliwości, czy tak naprawdę znamy dobrze członków naszej rodziny, poświęcenie dla bliskich nie zostaniecie w żaden sposób przytłoczeni, a to dzięki relacji Danuty i jej siostry Franciszki, których prześmieszne dialogi sprawiły że nie raz głośno się śmiałam.
Na zakończenie powiem wam tylko jeszcze, że bardzo zżyłam się ze wszystkimi bohaterami i żal mi było ich zostawiać. Najmocniej poruszyły mnie przeżycia Danuty. I choć to Joanna jest w powieści główną bohaterką, to jednak dla mnie była to Danuta, bo to od niej wszystko się zaczęło. Zadziałał mechanizm przyczynowo – skutkowy. Trzymałam też mocno kciuki za Joannę, by szczęście, na które niewątpliwie zasługuje, w końcu się do niej uśmiechnęło. Jeśli chcecie się przekonać, czy cel trzymanych kciuków został osiągnięty, nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie zabrać się za czytanie książki, do czego całym sercem was zachęcam, bo ja nie zdradzę już ani słowa więcej.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Pascal, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.