Z racji zawodu wiele razy miałam możliwość rozmawiania z osobami, które poproszone o to, aby wrócili wspomnieniami do historii swojej rodziny, a także własnej przeszłości zapewniali mnie, że jest to dla nich trudny temat, od którego już się odcięli i nie chcieliby do niego wracać. Po czym padało stwierdzenie, że mają poczucie, iż w swoim obecnym życiu stoją w miejscu. Nie potrafią iść do przodu i czuć się szczęśliwymi, gdyż przepełnia je lęk, mnóstwo obaw i niepokojów. A oni sami nie wiedzą, co jest ich źródłem.
Otóż odpowiedź jest oczywista, choć często wydaje się nam inaczej. Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, że przed przeszłością nie da się uciec. Jest ona częścią nas samych i będzie z nami zawsze, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. I nawet jeśli wyjedziemy na koniec świata, starając się w nowym miejscu zacząć wszystko od nowa, to i tak niestety będzie to daremny trud, bowiem przeszłość jest dla nas niczym tatuaż, który odciska się na naszym tu i teraz.
Zapewne dla wielu z nas jest to temat ciężki do przepracowania i nie wszyscy, którzy tego potrzebują, są gotowi, aby szukać pomocy u specjalistów. Dlatego, dziś przychodzę do was z recenzją najnowszej powieści Iwony Mejzy „Rodzinne strony”, której Kocie czytanie ma zaszczyt i przyjemność patronować medialnie. Książka ta jest drugą częścią serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”, której bohaterów i ich losy mogliśmy już poznać, sięgając po „Przyjaciółkę”. Już teraz mogę was zapewnić, że bez wątpienia powieść ta może mieć dla czytelnika swego rodzaju terapeutyczną wartość.
Wyruszamy zatem wspólnie w książkową podróż do Anielina.
W tym pięknym i urokliwym miasteczku ponownie odwiedzamy Martę Wójcicką. Młoda kobieta nie może poradzić sobie z ogromną tragedią, jaka dotknęła jej rodzinę. Ból dotkliwej straty i ciężar cierpienia nie pozwalają jej stanąć pewnie na nogi. Jedyną motywacją do tego, aby się nie poddać i starać się żyć dalej jest mała Pola i kochana babcia Czesia. Tylko dla tych dwóch najbliższych jej sercu osób znajduje siłę do tego, aby uśmiechnąć się przez łzy. Jednak jest jeszcze, ktoś dla kogo Marta i Pola stają się z każdą chwilą coraz ważniejsze. To Marcin, który wraca do miasteczka. Mężczyzna czuje, że chciałby zbudować z Martą coś pięknego i trwałego, by mogli wspólnie otoczyć Polę miłością i zapewnić dziewczynce poczucie bezpieczeństwa oraz spokoju, którego to dziecko teraz tak bardzo potrzebuje. Pragnienia skrywane w sercu zatruwają jednak obawy związane z trudnymi przeżyciami i doświadczeniami z przeszłości Marcina. Aby dać sobie szansę na szczęśliwą przyszłość, będzie musiał wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło i stawić czoła temu, co najtrudniejsze. Nie wie jeszcze, że powrót w rodzinne strony będzie trudniejszy, niż przypuszczał. A czy znajdzie tam to, czego szuka, musicie przekonać się sami, do czego serdecznie was zachęcam.
W sercu Marty również kumuluje się wiele obaw. Wydarzenia sprzed miesiąca pokazały jej bardzo dotkliwie, że życie potrafi bez ostrzeżenia zniszczyć fundamenty, na których do tej pory budowaliśmy stabilne i spokojne życie. Wie już, jak bardzo boli poczucie straty i dlatego, choć bardzo chce zaufać Marcinowi, boi się, aby kiedyś nie musieć jeszcze raz jej przeżywać. Jak można zbudować coś na zgliszczach. Przecież oboje są tak mocno poranieni sumą wszystkich strat. Ona również potrzebuje bliskości, jednak czuje, że nie potrafi być blisko z kimkolwiek. Lęk przed ponowną utratą tego, co kocha, jest silniejszy. Czy oboje potrafią pokonać emocje, które zatruwają ich serca? Dla siebie i wspólnej przyszłości? Jeśli taka przyszłość w ogóle ma szansę zaistnieć. O tym już przeczytacie sami na kartach powieści. Powiem wam tylko, że Marta także będzie musiała otworzyć drzwi, za którymi kryją się nie do końca wyjaśnione rodzinne sprawy.
Iwona Mejza oddając w nasze ręce swoje najmłodsze literackie dziecko, zostawia dla nas niezwykle wartościową i cenną życiową lekcję. Wszyscy musimy liczyć się z tym, że zmierzenie się z przeszłością może być bardzo bolesne, ale warto i należy podjąć ten trud po to, aby ją uporządkować. Znaleźć odpowiedzi na pytania, które nas dręczą. Tylko wtedy będziemy mogli zmienić to, co da się zmienić i odpuścić sobie to na co już wpływu nie mamy. Świadomi własnej tożsamości i rodzinnych kolei losu odzyskamy utracony spokój oraz wiarę w przyszłość, która stoi przed nami otworem.
I tak oto płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, na jaką autorka zdecydowała się zwrócić uwagę swoich czytelników. A mianowicie potrzeba zmian w życiu, niezależnie od wieku i miejsca, w jakim się w danej chwili życiowo znajdujemy. Zmiany są czymś naturalnym i potrzebnym każdemu z nas. Nie powinniśmy się na nie zamykać, bo na nie nigdy nie jest za późno. A najważniejsze jest to, abyśmy dokonywali ich w zgodzie sami ze sobą, nie oglądając się na to, jak odbiorą je inni. To jest nasze życie i nikt inny nie powinien decydować za nas, co wypada, a co już nie. Wszak całe nasze życie jest składową wielu zmian i tylko od nas zależy, jak do nich podejdziemy i czy będziemy potrafili wyciągnąć z nich to, co dla nas najlepsze.
Jak widzicie „Rodzinne strony” to bardzo życiowa i mądra książka, która skłoni każdego, kto po nią sięgnie do wielu refleksji i przemyśleń także na płaszczyźnie własnego życia. Jestem przekonana, że każdy z nas w pewien sposób utożsami się z przeżyciami jej bohaterów, a co za tym idzie, jej lektura wywoła mnóstwo silnych emocji, a może nawet popłyną łzy, tak jak było to w moim przypadku. To, w jaki sposób odbierzecie wszystko, o czym przeczytacie w książce, w dużej mierze jest zależne od waszych własnych doświadczeń życiowych. Śmiem twierdzić, że po przeczytaniu książki możecie doświadczyć swego rodzaju katharsis. A kiedy będziecie potrzebowali wytchnienia i ukojenia od budzących się trudnych wspomnień, niczym ciepły kocyk otuli was niezwykła atmosfera tego miejsca.
Ja po raz kolejny zostałam pochłonięta bez reszty przez rozgrywające się w książce wydarzenia. Nie mogłam oderwać się od czytania, trzymając mocno kciuki za spokój i szczęście bohaterów książki. A musicie wiedzieć, że w moim sercu zagościł niepokój, ponieważ niespodziewane zdarzenia w życiu jednej z mieszkanek Anielina zakłóciły harmonię i spokój tego miejsca. Mnie samą mocno poruszyły i jestem bardzo ciekawa, jak zostaną one przez pisarkę poprowadzone. Tego jednak dowiemy się już w trzeciej części serii, na którą ja czekam z niecierpliwością, ponieważ z żalem odkładałam książkę na półkę. Już tęsknię i chcę, jak najszybciej wrócić do Anielina i swoich książkowych przyjaciół.
PREMIERA KSIĄŻKI JUŻ 7.09.2022.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Dragon, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.