Myślę, że zgodzicie się ze mną, iż osoby wycofane, ciche i niepewne własnej wartości są niezwykle podatne na wszelkiego rodzaju manipulacje. Łatwo im wiele rzeczy wmówić i zasugerować. Szukając akceptacji w oczach innych, godzą się na życie w cieniu, po to, aby choć przez chwilę poczuć się dla kogoś ważnym i zyskać choć trochę czyjejś uwagi i ciepła.
Dziś chcę opowiedzieć Wam o książce Amy Lloyd „Niewinna żona”, której główna bohaterka Samantha jest kobietą, której osobowość idealnie odpowiada schematowi, który przedstawiłam we wstępie recenzji. Niedawno zakończony związek oraz nie najlepsze relacje z matką sprawiają, że młoda kobieta czuje się bardzo samotna. Ucieczką od pustki panującej w jej życiu staje się dla niej internet i bardzo głośna, wzbudzająca wiele emocji sprawa Dennisa Dansona, który, jako nastolatek został skazany za morderstwo. Chłopak miał wówczas pozbawić życia nastoletnią dziewczynkę. Sprawa ta wzbudziła wśród społeczeństwa ogromne poruszenie, wywołane filmem dokumentującym historię mężczyzny.
W momencie, kiedy my czytelnicy zostajemy zaangażowani w to, co się dzieje na kartach książki, od tamtejszych wydarzeń minęło już dwadzieścia lat, jednak wrzawa na forach internetowych nadal nie cichnie. Sam osadzony i jego adwokaci utrzymują, że został on niesłusznie skazany za czyn, którego nie popełnił i dążą do jego uwolnienia. Murem za Dennisem staje również ogromna grupa internautów, którzy żądają, aby dociec prawdy i zwrócić wolność niewinnemu człowiekowi.
Samanta również znajduje się wśród osób opowiadających się po stronie osadzonego.
W pewnym momencie niespodziewanie dla niej samej między nią a mężczyzną nawiązuje się niezwykła więź. Z korespondencji, którą między sobą wymieniają, Samantha czuje, że Dennis jest do niej bardzo podobny i rozumie ją, jak nikt inny do tej pory. Jego życzliwość i dobroć podbija jej serce. Bardzo szybko ta niecodzienna relacja przeradza się w uczucie i już wkrótce dziewczyna decyduje się porzucić swoje szare życie, angażując się w działania na rzecz uwolnienia mężczyzny. Snuje marzenia i wizje tego, jak będzie wyglądała ich wspólna przyszłość i codzienne życie we dwoje.
Niestety już w dniu, kiedy nareszcie nadchodzi ten wielki dzień, nic nie jest takie, jaki być miało, a z biegiem czasu okazuje się, że niewinność Dennisa, w którą tak mocno wierzyła, teraz wcale nie jest już taka oczywista i niezaprzeczalna, Ufa mu, więc dlaczego się go boi?
Z rekomendacji na książce wynika, że decydując się na lekturę „Niewinnej żony”, otrzymamy:
„Mroczną, frapującą i pełną zwrotów akcji fabułę, która wciąga i nieustannie zaskakuje”.
Czy ja sama mogłabym podpisać się pod tymi słowami? Otóż i tak i nie. Przyznaję, że mam mieszane odczucia odnośnie do tej książki. Owszem czytałam ją z zainteresowaniem i ciekawością, ale nie jest to, historia, która wciągnęła mnie bez reszty i nie pozwoliła mi się od siebie oderwać. Ciekawy pomysł na fabułę i lekki oraz swobodny styl pisanie, którym posługuje się autorka, sprawia, że książkę czyta się niemalże naraz. Nie zmienia to jednak faktu, że zabrakło mi w niej napięcia. Nie zaprzeczę, że przez cały czas poznając kolejne odsłony tego, co zostało dla nas przygotowane, gdzieś w tle towarzyszy nam poczucie, że za chwilę wydarzy się coś, co ukarze mroczną naturę bohatera i na jaw wyjdzie coś, o czym nikt nigdy miał się nie dowiedzieć, ale nie jest to tak dojmujące uczucie, by mogło wzbudzić dreszcze i niepokój.
Na uwagę zasługuje natomiast bardzo dobra kreacja portretów psychologicznych bohaterów. Zarówno Samanthy, jak i Dennisa.
W przypadku kobiety mamy doskonały przykład tego, jak osoba, która czuje się nierozumiana i niepewna własnej wartości może popaść niemalże w obsesję na punkcie osoby, która ofiaruje jej choćby złudne poczucie miłości i szczęścia. Doskonale widzimy, jak kobieta potrafi tłumić w sobie wszelkie przejawy podejrzeń wobec ukochanego. Choć odczuwa lęk, wszelkiej winy upatruje w swojej paranoi. Manipulowana i mamiona jego życzliwością staje się emocjonalnie sterowaną marionetką w rękach tego, którego kocha.
Dennis z kolei to człowiek, który perfekcyjnie potrafi ukrywać swoją wręcz sadystyczną naturę. Kiedy chce, bywa ujmujący i wyjątkowy. Przyznam szczerze, że gdybym nie wiedziała z opisu książki, nie domyśliła się, że nie jest on tak kryształowy, na jakiego się kreuje. Sama uwierzyłabym w ogromną niesprawiedliwość, która go spotkała. Potrafi być doskonałym aktorem, kiedy wie, że może coś zyskać. Natomiast o tym, kim jest, kiedy zrzuca maskę pozorów, przekonajcie się już sami.
Mimo że „Niewinna żona” nie jest thrillerem psychologicznym, który wyróżnia się jakoś specjalnie wśród innych książek z tego gatunku, to zdecydowanie uważam, że warto po niego sięgnąć. Czyta się go naprawdę ciekawie i przyjemnie. Na pewno spędzicie z nim kilka dobrze spożytkowanych godzin na interesującej lekturze.
Nie zabraknie również miejsca na refleksje. Nigdy nie ufaj ślepo temu, co słyszysz, a nawet widzisz. Jeśli, ktoś wydaje się idealny, to już jest podejrzane.
Ze swej strony oczywiście zachęcam Was do przeczytania „Niewinnej żony”, choć według mnie, większą satysfakcję z jej lektury będą miały osoby, które dopiero rozpoczynają poznawanie gatunku, który reprezentuje ten tytuł lub sięgają po niego niezbyt często. Dla tych z Was, którzy jesteście wielbicielami gatunku i poruszacie się w jego obrębie od dłuższego czasu bowiem, to co otrzymacie, sięgając po książkę, może pozostawić po sobie poczucie niedosytu.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Czarna owca, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.