Nikt bardziej niż osoby niepełnosprawne, do których grupy należę, nie jest w stanie przekonać się o tym, jak bardzo krzywdzące jest postrzeganie nas przez pryzmat choroby. Choć trzeba przyznać, że w porównaniu do lat ubiegłych, dziś poziom tolerancji wobec osób z różnego rodzaju schorzeniami jest o wiele wyższy, to jednak nadal są osoby, które uważają nas za gorsze ogniwo w społeczeństwie. I o ile do tego, że osoby, które nas nie znają i nic o nas nie wiedzą, postrzegają nas jako „gorszych”, jesteśmy w stanie się zdystansować, o tyle jest to bardzo bolesne, wówczas kiedy podobnie myślą o nas nasi najbliżsi.
Zapewne teraz pomyśleliście sobie, że będę pisała o tym, jak bardzo moja rodzina krzywdzi mnie, nie dostrzegając we mnie tego, jaka jestem, a tylko moje problemy zdrowotne.
Nie kochani, nie musicie się martwić. Wręcz przeciwnie, ja mam wspaniałą rodzinę, która nigdy nie stawiała moich schorzeń na pierwszym miejscu. W takim razie dlaczego, o tym piszę?
Otóż jak to często bywa, motywacją do podejmowania tak trudnych i życiowych tematów są książki, które czytam.
Dziś opowiem Wam, o książce Elżbiety Rodzeń „Chłopak, którego nie było” i jej głównej bohaterce Martynie, która nie miała szczęścia liczyć na wsparcie i pomoc swojej rodziny, kiedy zdiagnozowano u niej chorobę psychiczną. Od tej pory już zawsze, była tą gorszą, która nieustannie porównywana do swojej siostry przegrywała już na starcie. Choć od czasów dzieciństwa minęło już wiele lat, a Martyna jest już dorosłą kobietą, która doskonale radzi sobie z chorobą, to jednak w kwestii traktowania jej przez rodziców nic się nie zmieniło. Ojciec nieustannie wmawia jej, że do niczego się nie nadaje. Nasza bohaterka pracuje w podupadającym pensjonacie prowadzonym przez matkę i ojca i jest traktowa niczym tania siła robocza. Co więcej, ciągle słyszy, że to ona jest winna problemom finansowym rodziców. Martyna ma swoje plany i marzenia, ale postępowanie krewnych podcina jej skrzydła oraz pozbawia poczucia własnej wartości. Nie trudno się dziwić, że coraz bardziej przestaje wierzyć w to, że coś w jej życiu może jeszcze się zmienić.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia spacerując nad morzem, spostrzega mężczyznę, który łudząco przypomina, kogoś, kto kiedyś bardzo wiele dla niej znaczył. Wie jednak, że to niemożliwe, aby to był właśnie on.
Wkrótce między tą dwójką rodzi się uczucie.
Martyna niczym pobudzony do życia kwiat podlany życiodajną mocą miłości rozkwita. Żar szczerej miłości pozwala obojgu na nowo odkryć prawdziwe szczęście. Mimo że są szczęśliwi, Martyna czuje w sercu niepokój odnośnie do podobieństwa Jamesa do Kuby. Jednak nie tylko ona jest pełna obaw. Jak się przekonacie, ten, który skradł serce kobiety, też w życiu przeszedł bardzo wiele.
I tu nasuwa się bardzo ważne pytanie. Czy to, czego nasi bohaterowie dowiedzą się o sobie wzajemnie, zagrozi ich uczuciu?
Jednak aby, poznać odpowiedz na to pytanie, musicie sami przeczytać książkę.
Powiedzieć o „Chłopaku, którego nie było”, że jest to książka o miłości, to zdecydowanie za mało. Elżbieta Rodzeń bowiem na kartach swojej najnowszej książki zwróciła naszą uwagę nie tylko na aspekty duchowe i emocjonalne, ale także te, bolesne i realnie dotykające wielu z nas na co dzień.
Po pierwsze i najważniejsze problem szufladkowania i kategoryzowania na lepszych i gorszych.
Kiedy u Martyny stwierdzono chorobę psychiczną, odwrócili się od niej nie tylko znajomi, ale i rodzina. Nieustannie dają jej do zrozumienia, że jest dla nich ciężarem i powinna, być im wdzięczna, że pozwalają jej ze sobą mieszkać. Dziewczyna pracuje od rana do nocy, ale nigdy nie słyszy słów wdzięczności, czy podziękowania. To starsza córka Ewa jest ich oczkiem w głowie. Martynę już spisali na straty.
Autorka uświadamia nam również, jak boleśnie paradoksalne bywa życie. Rodzice, którzy powinni kochać i akceptować swoje dziecko bezgranicznie i bezwarunkowo. Wierząc w nie, nawet kiedy wszyscy wokoło już je skreślili i wspierając na każdym kroku, przez całe życie tłamsili swoją córkę, podcinali jej skrzydła, kiedy ta chciała coś dla siebie zrobić. Coś osiągnąć także po to, aby choć raz zasłużyć na ich uznanie. Aż nagle zjawia się ktoś, kto sprawia, że te podcięte skrzydła znowu odrastają. James ofiarowuje kobiecie nie tylko miłość, ale również odbudowuje jej wiarę w siebie i w to, że jak każdy ma prawo być szczęśliwa i kochana, a przede wszystkim, że na to szczęście i miłość zasługuje. Zaledwie w kilka miesięcy mężczyźnie udaje się dokonać tego, czego rodzice dziewczyny przez całe jej życie nawet nie starali się jej dać.
W historii Martyny i Jamas'a dostrzegamy niezwykłą moc przeznaczenia. Ja w nie wierzę i to, przez co oni przeszli jest wspaniałym przykładem na to, że dwie przeznaczone sobie dusze zawsze się odnajdą, pomimo bardzo wielu krętych dróg, które będą musieli pokonać, podążając ku sobie.
Kiedy sięgniecie po „Chłopaka, którego nie było” bez reszty zagłębicie się w bardzo piękną i poruszającą historię dwójki ludzi, którzy naprawdę wiele w życiu przeszli. To, o czym przeczytacie, zapewne w pewnym stopniu wyda Wam się odrealnione, jednak kiedy dotrzecie do końca lektury i odłożycie książkę na półkę, zrozumiecie, że jest ona bardziej realna, niż mogliście przypuszczać. I to właśnie ta dojmująca świadomość, która dotarła do mnie wraz z przeczytaniem ostatniej strony, nie pozwala mi wyciszyć natłoku emocji, które nadal pozostają we mnie bardzo silne i jestem pewna, że pozostanie tak jeszcze bardzo długo.
Jestem przekonana, że każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie. Mamy tu bowiem coś dla romantyków: miłość, przeznaczenie, jak i dla osób, które szukają w książkach czegoś więcej niż wątek miłosny, choroba, brak wsparcia i akceptacji w rodzinie, trudna przeszłość, marzenia, nadzieje.
Ja z oczywistych względów odnalazłam w przeżyciach Martyny cząstkę siebie. Zachęcam Was serdecznie, abyście Wy również przeczytali tę wspaniałą książkę i przekonali się, czy znajdziecie w niej coś, z czym również się utożsamicie.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Elżbiety Rodzeń. Jeśli jesteście ciekawi, jaką inną jej książkę jeszcze czytałam i czy mi się podobała, zapraszam tutaj.
Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka, za co serdecznie dziękuję.
Zachęcam was również do zapoznania się z całą ofertą literatury kobiecej przygotowaną przez księgarnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.