sobota, 21 marca 2020

"Test na miłość" Helen Hoang / Recenzja przedpremierowa.

Kochani na pewno niejednokrotnie doświadczyliście sytuacji, kiedy sięgając po twórczość zupełnie nieznanego Wam autora, zakochujecie się w niej bez pamięci i od tego momentu z niecierpliwością czekacie na  kolejne owoce jego pracy. Co prawda, w moim przypadku nie zdarza się to zbyt często, ale najczęściej ma to miejsce w odniesieniu do twórców słowa pisanego.

W tym miejscu, chciałabym, abyśmy wspólnie cofnęli się w czasie do dnia 5 czerwca 2019 roku, kiedy to swoją premierę na polskim rynku wydawniczym miała książka Helen Hoang „Więcej niż pocałunek”. Wspominam to, wydarzenie nie bez powodu, ponieważ historia, którą dzięki tej książce miałam możliwość poznać, podbiła moje serce i sprawiła, że z niecierpliwością czekałam na kolejne książki tej autorki.

Dziś wreszcie nadszedł ten tak długo wyczekiwany przeze mnie moment, kiedy  mogę przyjść do Was z przedpremierową recenzją kolejnego książkowego dziecka Pani Hoang, które do naszych księgarni trafi już dosłownie za chwilę, bo 25 marca bieżącego roku, a mam na myśli oczywiście książkę Test na miłość”.

Musicie jednak wiedzieć, że jeśli chodzi o mnie to zawsze, kiedy pierwszą książkę autora, po jaką sięgnęłam, oceniam bardzo wysoko i odbieram z wielkim entuzjazmem, jak miało to miejsce podczas lektury wspomnianego wyżej utworu „Więcej niż pocałunek”, to sięgając po kolejną jego książkę bardzo boję się rozczarowania, ponieważ obawiam się, że niestety może nie być w stanie przeskoczyć tak wysokiej poprzeczki, którą wyznaczył poprzedzający ją tytuł. Jeśli jesteście ciekawi, czy w moim odczuciu „Test na miłość” dorównał światowemu fenomenowi swojej poprzedniczki, zapraszam serdecznie na dalszą część recenzji.

Zanim jednak opowiem Wam, co tym razem czeka na nas na kartach tej książki, pozwólcie, że jak to często w moich recenzjach bywa, zacznę od pewnych ogólnych życiowych rozważań, które jednak jak się przekonacie, mają bezpośredni związek z tym, co tym razem autorka przygotowała dla swoich czytelniczek.

Powszechnie mówi się, że życiowy start ma duży wpływ na naszą przyszłość. To, w jakiej rodzinie dorastamy i żyjemy, jest niejako miejscem startowym, z którego wyruszamy w nasze samodzielne dorosłe życie. Oczywiście zgadzam się z tym, jednak nie należy zapominać, że nasze pochodzenie, czy status materialny nie przesądzają o całokształcie i jakości reszty naszego życia. Wszak nigdy nie jest za późno na zmiany. Jeśli tylko dążymy do tego, aby polepszyć poziom życia nasz i naszych bliskich, los niespodziewanie może dać nam ku temu możliwość, która bardzo często mocno nas zaskakuje.

Przekonała się o tym, główna bohaterka powieści, z której recenzją dziś do Was przychodzę Esme Tran. Dziewczyna jest Wietnamką, która wspólnie z mamą i babcią wiedzie skromne życie. Uboga, ale uczciwa i piękna młoda kobieta pragnie lepszego życia dla siebie i swojej rodziny, a szczególnie dla córeczki, którą sama wychowuje. Na co dzień Esme pracuje jako sprzątaczka w jednym z tamtejszych hoteli. Jak się możecie domyślać, praca ta nie przynosi zbyt wysokich dochodów, ale to właśnie dzięki pracy, a raczej pewnej kobiecie, którą  tam poznała, dostała szansę na lepsze życie w zupełnie niedostępnym dla niej dotychczas świecie. Nieznajoma składa jej niecodzienną i poniekąd ryzykowną propozycję, aby ta wyjechała z nią do oddalonego o setki kilometrów od rodzinnego domu kraju, gdzie ma spróbować obudzić w sercu jej dorosłego już syna uczucia. Przyznajcie, że jest to dość nietypowe zadanie. Zapewne teraz zastanawiacie się, skąd taki dość dziwny pomysł zrodził się w głowie matki chłopaka. Jak wiadomo, sercem matki zawsze kieruje troska o szczęście i dobro swojego dziecka. To właśnie było impulsem do podjęcia działań mających na celu znalezienie kandydatki na żonę dla dwudziestosześcioletniego Khaia, bo to właśnie o nim mowa. Zadanie nie wydaje się naszej bohaterce zbyt trudne, więc wspierana przez najbliższych decyduje się podjąć ryzyko. Na miejscu okazuje się jednak, że nic nie jest tak proste, jakie w pierwszej chwili się wydawało. A to dlatego, że chłopak cierpi na zaburzenia autystyczne, które mają to do siebie, że osoby, u których stwierdzono tę jednostkę chorobową, nie potrafią odczuwać i okazywać głębszych uczuć. Khai jest atrakcyjnym i bardzo inteligentnym mężczyzną, ale świadomość swojego problemu zupełnie zamknęła go na uroki płci pięknej. Jest przekonany, że nie nadaje się do zbudowania związku i założenia rodziny. Jego mama jednak jest innego zdania i właśnie dlatego w jego życiu pojawia się Esme. Wyzwanie, przed którym stoi dziewczyna nie jest proste, tym bardziej że kandydat na przyszłego męża pozostaje niewzruszony na próby zdobycia jego serca, a czas nagli. O tym, czy Esme uda się przekonać  chłopaka, dla którego jej serce zabiło mocniej, że on też potrafi kochać, musicie już przekonać się sami.

Zastanówmy się przez chwilę, czym dla bohaterów książki jest ów tytułowy „Test na miłość”? Musimy wziąć pod uwagę fakt, że przypadek, a może los postawił na wspólnej drodze dwoje zagubionych życiowo ludzi. Ona pragnie  lepszej przyszłości dla siebie i córki i kiedy serce daje jej znak, że Khai jest tym, u którego boku mogłaby i chciałaby ją zbudować, ten nie nie wierzy w to, że może kochać i być kochanym. W jego dotychczas uporządkowanym, podporządkowanym rutynie życiu zapanował zupełny chaos. Teraz musi zrozumieć to, że nie ma serca z kamienia, jak do tej pory uważał, ale po prostu serce to działa na trochę innych zasadach, co nie oznacza, że w związku z tym jest skazany na wieczną samotność. Wszyscy jednak doskonale wiemy, że rodzaju przemyślenia wymagają często bardzo dużo czasu i niestety może okazać się, że na wszystko jest już za późno. Czy tak będzie tym razem?, przekonajcie się sami, sięgając po książkę.

Karty najnowszej książki Helen Hoang skrywają bardzo poruszającą i życiową historię dwojga ludzi, którzy aby dać sobie szansę na miłość w pierwszej kolejności muszą zrozumieć siebie, a następnie nauczyć się siebie nawzajem, akceptując się takimi, jakimi są ze swoimi zaletami, wadami i dziwactwami. Cieszę się, że autorka podjęła się odsłonięcia swego rodzaju kurtyny, za którą mamy możliwość zobaczyć, jak wygląda życie z osobą cierpiącą na zaburzenia autystyczne, a tym samym odrzeć postrzeganie takich osób z pewnego rodzaju tabu i mitów krążących wokół tego tematu.

Podsumowując i kończąc, „Test na miłość” jest książką, którą serdecznie i z czystym sumieniem Wam polecam. Jest to jedna z tych opowieści, która wciąga nas od pierwszej strony dzięki wspaniałemu połączeniu w fabule przyjemnego z pożytecznym. Z jednej strony mamy bowiem lekką w odbiorze, zabawną i seksowną opowieść (nie mylić z erotyczną), z drugiej zaś poważne życiowe tematy imigracja za pragnieniem lepszego życia, choroba,  aspekty wzajemnej akceptacji i zrozumienia. 
Jeśli podobała Wam się poprzednia książka autorki, to jestem przekonana, że ta również przypadnie Wam do gustu, ponieważ można odnaleźć między książkami pewne wspólne elementy.
W ostatnim słowie zdradzę Wam jeden mały sekret, o którym pisze w książce sama autorka. Otóż pewne elementy tego, o czym czytamy, jak również kreacje niektórych postaci książki są inspirowane opowieścią z życia bliskiej autorce osoby. Zapewniam Was, że w momencie, kiedy dowiedziałam się o tym, cała opowieść zyskała w moich oczach głębszego znaczenia i wyrazu. Zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle, dlatego mam nadzieję, że udało mi się podsycić Waszą ciekawość i chęć spędzenia czasu z tym tytułem.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Muza, za co bardzo dziękuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.