Moi drodzy pozwólcie, że przyznam się wam do mojego małego odrobinę, no może trochę bardziej, aniżeli odrobinę próżnego marzenia. Każda kobieta choć raz pragnie poczuć się damą. I nie ma w tym nic dziwnego. Jednak ja marzyłam zawsze o tym, by cofnąć się w czasie i być damą na dworskich salonach. Ubierać piękne suknie, cieszyć się atencją i uznaniem tamtejszych dżentelmenów, którzy będą zabiegać o moją uwagę i zainteresowanie. Oczywiście byłam przekonana, że te moje niewinne mrzonki nie mają nigdy w żadnej mierze szansy zyskać realnego wymiaru. Stało się jednak coś niezwykłego, bo oto kilka dni temu udało mi się przenieść w czasie do XIX wieku, gdzie mogłam obserwować zakulisowe życie tamtejszych pań i dżentelmenów, a wszystko za sprawą najnowszej książki Urszuli Gajdowskiej „Zaginione klejnoty”, będącej pierwszą częścią obyczajowo – historycznego cyklu Dworek nad Biebrzą, którą postaram się dla was zrecenzować.
Na kartach powieści przenosimy się do roku 1823 i trafiamy do wspomnianego dworku nad Biebrzą, który to wspólnie z wujem wicehrabią Gełczyńskim zamieszkuje panna Izabela Wieczorek. Niewiele ponad dwudziestoletnia dziewczyna jest siostrzenicą hrabiego, nad którą ten sprawuje opiekę po śmierci jej rodziców. Nasza bohaterka pragnie wyjść za mąż, aby wyrwać się spod opiekuńczych skrzydeł zrzędliwego staruszka. Nie powinna mieć z tym problemu, gdyż jest piękną i mądrą kobietą, a kandydatów do jej ręki nie brakuje, ale nie jest to tak łatwe, jakby się mogło wydawać, gdyż z niewiadomych przyczyn wszyscy panowie, którzy pragną pojąć panienkę Izabelę za żonę, przepadają bez wieści. Sytuacji nie ułatwia też mocno temperamentny charakter młodej kobiety, przez który znalazła się na ludzkich językach i zyskała miano skandalistki. A jakby tego było mało, dochodzi problem niewyjaśnionego zaginięcia pewnego, klejnotu i to nie jednego, jak się przekonacie podczas czytania książki.
Sami przyznacie, że sprawa wygląda dość dziwnie i niepokojąco, dlatego przyjrzy się jej bliżej częsty gość dworku pod Biebrzą przystojny baron Klemens Krzyżewski.
Tymczasem Izabella nieco zaniepokojona swoją sytuacją szansy w znalezieniu męża upatruje w zaproszeniu na tygodniowy pobyt pełen atrakcji do pałacyku hrabiny Madlińskiej, który ma zostać zakończony balem z okazji andrzejek. Nie wie jednak jeszcze, że Klemens, z którym nie łączą ją zbyt przyjazne relacje, jest jednym z trzech synów hrabiny. To on wie o jej niezbyt pochlebnej przeszłości zbyt wiele i może zaszkodzić jej staraniom zbudowania na nowo swojego wizerunku. Czy to wykorzysta? A może jego zamiary są zupełnie inne. No i czy uda mu się rozwiązać wręcz kryminalną zagadkę? Tego musicie dowiedzieć się sami, czytając książkę, do czego już teraz serdecznie was zachęcam.
Ta historia utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam się cieszyć, że żyję tu i teraz. Zawsze pragniemy tego, co z pozoru wygląda idealnie. Autorka pokazała nam całą prawdę o życiu skrywanym za kurtyną pozorów. Życie pełne intryg, romansów, ludzi skrywających swoje prawdziwe oblicza za maską wystudiowanych póz i gestów. A w tym wszystkim rodzi się miłość i budzi namiętność krępowana przez etykietę i konwenanse. Musicie konieczne sprawdzić, czy w tych mocno niesprzyjających dla rozkwitu uczuć warunkach, Izabela ma szansę znaleźć prawdziwą miłość i zachować swoją niezależność, na której jej tak bardzo zależy. A może ona również jest tylko doskonałą aktorką odgrywającą perfekcyjnie swoją rolę i również nie jest bez winy odnośnie do rozgrywających się w powieści wydarzeń? Odpowiedzi na wszystkie te pytania i zapewne wiele intrygujących kochani już teraz kwestii czekają na was w książce, więc nie zwlekajcie ani chwili dłużej z jej przeczytaniem.
„Zaginione klejnoty” to bardzo ciekawa, lekka przyjemna i zajmująca lektura. Która łączy w sobie elementy powieści obyczajowej, historii, romansu, a także komedii. Czytelnik ma okazję poznać dawniejsze obyczaje i obowiązującą wówczas etykietę towarzyską, ale także przekonać się jak łatwo w tamtych czasach można było stać się obiektem pomówień i plotek. To, co najbardziej dojmujące to przemożne poczucie, że w tamtejszym świecie tak naprawdę nikomu do końca nie można było zaufać i przed nikim się otworzyć, gdyż nigdy nie można było być pewnym, czy tak naprawdę zna się osoby, którymi się otacza. Nawet jeżeli były to osoby bliskie. Wtedy bardzo łatwo poczuć się zagubionym i trudno rozeznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Oczywiście gorąco zachęcam każdego, kto jeszcze nie przeczytał „Zaginionych klejnotów” do niezwłocznego nadrobienia zaległości. Lektura zapewni wam wyśmienitą rozrywkę i genialną dawkę humoru wynikającego z wielu zabawnych przekomarzań słownych między bohaterami, a także humoru sytuacyjnego. Jednocześnie czytelnik zostanie skłoniony przez autorkę do refleksji i przemyśleń na temat sytuacji kobiet w XIX wieku. Ja bawiłam się świetnie, czytając tę powieść i jestem pewna, że wy też będziecie. Wspólnie z bohaterami, których częścią życia się staniecie, będziecie musieli zmierzyć się z wieloma rozterkami i dylematami miłosnymi, w których serce stanie w kontrze z rozumem. Jeśli jesteście ciekawi, co zwycięży tę trudną walkę, a wierzę, że tak, to nie zatrzymuję was dłużej i życzę miłej lektury.
[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.