piątek, 30 sierpnia 2024

Melancholijka" Patrycja Żurek

*Często patrzymy na czyjeś życie i żywimy przekonanie, że ta osoba ma wszystko, co składa się na bycie w tym życiu szczęśliwym. Wspaniałą rodzinę, małżeństwo, dzieci, pasję. Tymczasem, ku naszemu zaskoczeniu, a wręcz niedowierzaniu możemy bardzo dobitnie przekonać się, że to, co my widzimy, jest wyłącznie z trudem odgrywaną każdego dnia przez kogoś rolą, podczas gdy cała prawda kryje się tam, gdzie wzrok nie sięga. Tę trudną i wydawałoby się oczywistą lekcję na kartach swojej najnowszej książki „Melancholijka", o której chcę wam dziś opowiedzieć, zostawia dla swoich czytelników Patrycja Żurek.

Lekcja ta jednak niestety tylko w teorii jest oczywista, gdyż my ludzie ciągle ulegamy pozorom, które są mocno złudne i mylące. Zanim jednak przejdę do samej książki, to już na wstępie muszę zaznaczyć, że choć jest ona niezwykle ważna i potrzebna społecznie, to nie jest to lektura dla każdego. Patrycja na jej kartach zabiera nas w najmroczniejsze zakamarki duszy głównej bohaterki, której los nigdy nie oszczędzał. Czytając ją, staniecie w prawdzie z uczuciami i emocjami kobiety, której życie niesie ze sobą wyłącznie ból. Tu nie ma miejsca na koloryzowanie rzeczywistości i łagodzenie trawiących serce i duszę uczuć. Dlatego, zanim sięgniecie po ten tytuł, musicie wziąć pod uwagę swój własny stan psychiczny, to, co w tym momencie przeżywacie i jak się czujecie. Zadać sobie pytanie, czy jest to właściwy dla was moment, aby ją przeczytać? Boję się polecać ją każdemu z racji tego, że pomimo iż jest naprawdę świetna i jeśli ją przeczytacie, to już nigdy o niej nie zapomnicie, to jednocześnie czytelnik, zagłębiając się w jej treści, czuje się zdruzgotany i przytłoczony.

Emocje te są jak najbardziej zrozumiałe, gdyż wraz z rozpoczęciem czytania powieści poznajemy około czterdziestoletnią kobietę w najtrudniejszym momencie jej życia. Melania stoi nad życiową przepaścią. Dla niej w tym, życiu nic już nie ma znaczenia. A my czytelnicy, cofając się wraz z nią do wspomnień, dowiadujemy się, jakie przeżycia i trudne doświadczenia nad tę przepaść ją przyprowadziły. A możecie mi wierzyć, że było ich naprawdę wiele. Za wiele, aby jeden człowiek, był w stanie udźwignąć je na swoich barkach. Los plecie różne scenariusze, a wszechświat bywa złośliwy, o czym Mela przekonała się bardzo dotkliwie, co niech zobrazuje wam fakt, że od najmłodszych lat była dzieckiem noszącym w sobie pragnienie śmierci. Pragnienie, by zniknąć i przestać istnieć, które wraz z wieloma bolesnymi przeżyciami i doświadczeniami zakorzeniało się w niej coraz mocniej i pozostało w niej do dziś.

A jej powolne spadanie w otchłań obezwładniającego mroku i melancholii zapoczątkowały trudne relacje rodzinne. Szczególnie te na płaszczyźnie matka – córka. Dla swojej rodzicielki, która podobnie, jak wszystkie kobiety w jej rodzinie nie potrafiła kochać swojego dziecka, nigdy nie była wystarczająca. Czuła się gorszą od swojej młodszej siostry. I choć tak bardzo pragnęła matczynej miłości, jedyne co otrzymywała to wylewana na nią złość, a nawet przemoc. Jednak ostatecznym ciosem dla już wówczas nastoletniej Melanii, było porzucenie jej przez choć straszną, to jednak ukochaną mamę. Odeszła bez słowa zabierając ze sobą tę faworyzowaną córeczkę Madzię. Teraz po tamtej twardej, pewnej siebie kobiecie nie został już najmniejszy ślad. Jej życie dobiega końca, a od Melanii oczekuje się, że na łożu śmierci wybaczy matce. Jeśli jesteście ciekawi, czy nasza bohaterka będzie w stanie zagłuszyć w sobie poczucie żalu, i odrzucenia, a także złość wyssaną z mlekiem tej, której ma wybaczyć, to koniecznie przeczytajcie książkę.

Jak spragniony potrzebuje wody, tak samo Mela pragnęła poczuć się dla kogoś ważna i komuś potrzebna. Jak każdy z nas chciała kochać i być kochana. Mocno wierzyła w to, że to wszystko da jej związek z Bernardem, który tak wiele obiecywał. Teraz chciałaby cofnąć czas. Ich małżeństwo, uznawane przez wszystkich za spokojne i stabilne to farsa, w której kobieta tkwi, niczym w złotej klatce starając się spełnić oczekiwania i zachcianki męża. Podczas gdy sama jest sterowaną przez niego marionetką. Bernard doskonale zna potrzeby emocjonalne swojej żony, które stają się dla niego narzędziem do manipulowania nią. Zatopiona w swoim cierpieniu i samotności popada w depresję. To, że dziś jest dorosłą kobietą, nie zmienia faktu, że gdzieś nadal tkwi w niej ta dziewczynka nieustannie tęskniąca za mamą i wypatrująca jej powrotu. Opuszczona i skrzywdzona, co ciągnie się za nią przez całą dorosłość. Chcąc, choć na chwilę dać upust temu, co czuje, szuka ukojenia w kompulsywnym jedzeniu, a także wyrywaniu pojedynczych włosów. W tym miejscu muszę nadmienić, że autorka wie, o czym pisze, gdyż zwracając naszą uwagę na  tak podstępną, trudną i bezwzględną chorobę, jaką jest depresja i nakreślając nam jej obraz, czerpała z własnych doświadczeń depresyjnych, a dla niej samej, co przyznaje „Melancholijka ma wymiar terapeutyczny". Na pewno zgodzicie się ze mną, że to, co spotkało Melę, jest idealnym podłożem dlatego, aby depresja wyciągnęła po nią swoje macki. Jednak to jeszcze niecałe zło i rozpacz, która zaleje jej serce. O tym jednak musicie przeczytać już sami.

Historia, którą oddała w nasze ręce autorka poza tym, że traktuje na temat depresji, niemalże namacalnie konfrontuje nas z bezwzględnym, trudnym jej obliczem, uświadamia nam również, jak mało znamy bliskie nam osoby. Nawet jeśli są naszą rodziną. W książce poznajemy kilka pokoleń kobiet z rodziny Melanii, których charaktery i osobowość są kontrastem dla jej kruchości, delikatności i wrażliwości. One w przeciwieństwie do niej są twarde i silne. Co jak się przekona sama Mela, jest swego rodzaju pancerzem, w które wyposażyło każdą z nich życie, by pod nim mogły skryć ból, który okryty wstrząsającymi tajemnicami przeszłości tkwi w ich sercach. I tutaj zatrzymajmy się na nieco dłuższą chwilę, by poświęcić uwagę wspomnianej już wcześniej przeze mnie siostrze Meli, która wspólnie z matką po latach wraca do domu rodzinnego. Nie zdradzę oczywiście zbyt wiele, ale powiem wam moi kochani, że kiedy poznajemy koleje jej losów, rodzi się w nas pytanie, którą z sióstr tak naprawdę spotkała gorsza krzywda. Melanię porzuconą przez matkę, której ta będąc nastolatką, tak bardzo potrzebowała. Czy też Magdę, która, choć miała matkę przy sobie, poniosła bardzo wysoką cenę tego, wydawać by się mogło okazanego jej uprzywilejowania? I przyznam szczerze, że ja nie umiem dać na nie jednoznacznej odpowiedzi, wiedząc przez co ta dziewczyna przeszła. Jednak sprawdźcie to sami.

„Melancholijka” to książka po odłożeniu, której czułam się mocno przeczołgana emocjonalnie. Wręcz zmęczona, ale jednocześnie towarzyszyło mi poczucie najlepiej, jak to możliwe spożytkowanego czasu, bo spędzonego na czytaniu powieści, o której warto i trzeba mówić dużo oraz głośno. Takiej, która nie uznając półśrodków, otwiera oczy społeczeństwu na chorobę, która codziennie zbiera swoje okrutne żniwo, zabijając bezbronne wobec jej siły istoty. Nam, którzy mamy w swoim otoczeniu osoby chorujące na depresję autorka w bardzo obrazowy sposób pokazała, że swoim postępowaniem i zachowaniem wobec nich możemy zarówno pomóc, jak i zaszkodzić dając swoje „złote rady” i próbując mówić im, jak mają żyć, co robić i jak postępować. Choć często robimy to w dobrej wierze i nieświadomie. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać wam wartość tego tytułu i że w odpowiednim dla siebie momencie wy również ją przeczytacie. Jeśli jednak ktoś z was nie czuje się do końca przekonany, to ostatecznym argumentem na tak niech będzie fakt, że choć od momentu, kiedy pożegnałam się z bohaterami książki, minęło już kilka dni, to wszystko, o czym przeczytałam, jest we mnie ciągle żywe i nie pozwala o sobie zapomnieć.

*Książka 


[Materiał reklamowy] Autorka Patrycja Żurek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.