Kochani dziś porozmawiamy o kobiecej przyjaźni. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale osobiście uważam, że my kobiety, jesteśmy bardzo otwarte na nawiązywanie kontaktów i zacieśnianie relacji z innymi kobietami. Wystarczy chwila, a już znajdujemy wspólną płaszczyznę porozumienia, coś, co nas łączy i tak oto rodzą się przyjaźnie, często na całe życie.
Jednak dziś przychodzę do Was z przestrogą, abyście uważały, kogo wpuszczacie do swojego życia i jak bardzo zażyłą relację budujecie, ponieważ to, co na początku jawi się jako godna pozazdroszczenia więź, z biegiem czasu może przerodzić się w toksyczną przyjaźń, która może skończyć się tragedią.
Do tego, aby Was ostrzec, skłoniła mnie książka Natalie Daniels „Zbyt blisko”, z której recenzją do Was dziś przychodzę.
Na kartach książki zostaje nam przedstawiona przyjaźń Connie i Ness, dwóch kobiet, które poznały się na placu zabaw. Podczas gdy ich dzieci bawiły się beztrosko, one jak to w takich przypadkach najczęściej bywa, zaczęły ze sobą rozmawiać. W trakcie rozmowy Connie dowiaduje się, że nowo poznana kobieta jest jej sąsiadką, która wraz z rodziną przeprowadziła się niedawno do ich miasteczka. Wkrótce nasze bohaterki zaczynają spotykać się, coraz częściej, a za sprawą rozpadu małżeństwa Ness, w którego trakcie to właśnie Connie służy jej wsparciem i pocieszeniem, stają się sobie jeszcze bardziej bliskie. Wraz z upływem czasu Connie zaczyna uświadamiać sobie, że przyjaciółka stara się zawładnąć jej życiem, a ona sama pozwoliła zbliżyć się jej do siebie „Zbyt blisko”. Przyjaźń przeradza się w obsesję. Connie nie może znieść, że Ness pozbawiła jej przestrzeni osobistej i chce zawłaszczyć ją dla siebie, nie pozostawiając czasu dla jej rodziny.
Zapewne już teraz możecie się domyślić, że to, co dzieje się między kobietami, nie wróży nic dobrego.
W tym miejscu chcę zwrócić Waszą uwagę na bardzo wymowne okładkę książki, która w połączeniu z niezwykle ciekawym opisem mocno mnie zachęciła do sięgnięcia po tę pozycję. Widzimy dwa kubki kawy na tacy stojącej na drewnianej ławce podobnej do tych, jakie możemy spotkać w parku. Na jednym z kubków oraz ławce widnieją ślady krwi. W moim odczuciu kubki kawy symbolizują dwie bohaterki opowieści, ławka natomiast to symbol miejsca ich spotkania, ale dlaczego na jednym z kubków i ławce widnieje krew? Przecież krew to krzywda, zbrodnia, cierpienie. W takim razie co takiego się stało?
Na to i wiele innych pytań wspólnie ze swoją psychiatrą sądową stara się znaleźć, odpowiedz Connie, która przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym. Niestety nie wie, dlaczego znalazła się w takim miejscu. Jedyne co zostało jej powiedziane to, że dopuściła się strasznej zbrodni. Sama niestety nic nie pamięta. Cierpi na amnezję dysocjacyjną, a może tylko udaje? Sprawdźcie to sami.
Po to, by wspólnie z Connie, dotrzeć do prawdy jest właśnie psychiatra sądowa Emma Robinson. Poza tradycyjnymi sesjami terapeutycznymi Emma prosi swoją podopieczną, aby ta opisywała jej swoje życie, zanim znalazła się w sytuacji, w której znajduje się obecnie. To właśnie z plików wysyłanych na maila do Emmy dowiadujemy się szczegółów o tym, jak wyglądała przyjaźń Connie i Ness, ale również poznajemy kulisy jej życia małżeńskiego, które nie jest pozbawione cieni.
Po tak przedstawionej fabule książka wydaje się ciekawa i intrygująca, ale mnie niestety nie zachwyciła. Owszem zamysł na fabułę jest bardzo trafiony, ale w moim odczuciu jego potencjał nie został odpowiednio wykorzystany. Tak jak w kuchni liczy się sposób podania dania, który ma podsycić apetyt, tak samo w przypadku książek uważam, że dobry pomysł to nie wszystko, trzeba jeszcze przedstawić go tak, by czytelnik nie mógł oderwać się od książki, a nawet myślał o niej długo po jej przeczytaniu. Niestety ja czytając „Zbyt blisko”, niczego takiego nie doświadczyłam. Na okładce książki czytamy:
„Ta pełna napięcia i zwrotów akcji opowieść zachwyci czytelniczki...”.
Według mnie było zupełnie odwrotnie. Zabrakło napięcia i dynamiki akcji, co sprawiło, że dla mnie momentami czytanie stawało się męczące i nużące. Ponadto samo zakończenie również nie satysfakcjonuje. Autorka pozostawiła czytelników z wieloma niedopowiedzeniami, wzbudzając poczucie niedosytu.
Było jednak też coś, na co moim zdaniem warto zwrócić uwagę, a mianowicie specyficzna relacja i więź porozumienia, jaka wytworzyła się między Connie i Emmą. Relacja, która mocno wykracza poza układ pacjent – lekarz. Kobiety mimo tego, że znajdują się w zupełnie innym miejscu w swoim życiu łączy coś, co zbliża je do siebie? Ale czy to na pewno dobrze, o tym musicie przekonać się sami.
Reasumując „Zbyt blisko” to thriller psychologiczny dla osób, które dopiero zaczynają poznawać ten gatunek i nie mają wobec niego dużych oczekiwań. Lekki styl autorki i przystępny język sprawiają, że książkę czyta się dość szybko. Myślę, że spokojnie przeczytacie ją w jeden wieczór, natomiast, nie ukrywam, że wielbiciele gatunku i bardziej wymagający czytelnicy mogą poczuć się zawiedzeni.
Niemniej jednak nie ulega wątpliwości fakt, że po poznaniu tej historii będziecie ostrożniejsi w nawiązywaniu zbyt bliskich przyjaźni.
Ostateczną decyzję o lekturze jednak, jak zawsze pozostawiam Wam samym.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Prószyński i s-ka, za co bardzo dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.