Moi drodzy, czy pamiętacie czas, kiedy będąc nastolatkami, marzyliście o tym, by wreszcie stać się dorosłymi? Jak z niecierpliwością wyczekiwaliście swoich osiemnastych urodzin, będąc przekonanymi, że ten moment będzie dla Was przepustką do prawdziwej wolności, w której wreszcie będziecie mogli sami o sobie decydować. Nikt nie będzie Wam mówił co macie robić, jak się zachowywać i jak żyć. Nikt nie będzie decydował o tym, co Wam wolno, a czego nie?
Oczywiście życie wiele z tych cudownych wizji dorosłości bardzo mocno zweryfikowało i zapewne każdy z nas nie raz marzy o tym, aby choć na chwilę stać znów się dzieckiem.
A dlaczego o tym piszę? Wszystko za sprawą najnowszej książki Jagny Rolskiej „Testament życia”, z której recenzją dziś do Was przychodzę, a konkretnie jej głównej bohaterki Ani. Przystępując do lektury książki, stajemy się uczestnikami imprezy z okazji osiemnastych urodzin dziewczyny, zorganizowanej dla kolegów i koleżanek ze szkoły. Sama Ania nie cieszy się bardzo na tę imprezę, ponieważ obawia się, że obecność ojca i swojej przyszłej macochy wszystko popsuje. Niestety jej najczarniejszy scenariusz sprawdza się, ale nie z powodu ojca i jego narzeczonej, a przez Krzyśka, chłopaka naszej bohaterki, który w taki dzień z nią zrywa. Za chwilę jednak Ania przekona się, że wszystko to, co jeszcze parę chwil wcześniej wydawało się największą życiową katastrofą, będzie niczym, w porównaniu do tego, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Ale o tym za moment.
Musicie wiedzieć bowiem, że matka Ani zmarła, kiedy ta była jeszcze dzieckiem. Wychowywana przez ojca, starała się dowiedzieć czegoś więcej o swojej matce, ale ten z nieznanych jej powodów nie chce mówić ani o zmarłej żonie, ani o jej rodzinie. Ania nawet nie wie, czy takowa rodzina istnieje. I właśnie w dzień swojej osiemnastki Ania otrzymuje niezwykły prezent, dzięki, któremu nie tylko pozna lepiej swoją matkę, ale także odkryje sekrety, które wywrócą jej życie do góry nogami.
Połyskujący aksamit skrywa pamiętnik matki i tajemniczy pierścionek, który jak napisała Ada, na pewno chciałaby odzyskać jego właścicielka. Kim jest tajemnicza kobieta i co może wiedzieć o Adzie? Tego musicie dowiedzieć się sami. Zapiski w pamiętniku matki kierują Anię na Hel, gdzie wszystko się zaczęło. Wraz z Anią cofamy się w przeszłość lat 90., ale pamiętajcie:
„Szukanie cieni przeszłości bywa niebezpieczne”.
Czy to, czego dowie się Ania, wpłynie na jej życie, a co najważniejsze, jak poradzi sobie w konfrontacji z nie będę ukrywać, szokującą prawdą? O tym przekonacie się, oczywiście sięgając po książkę.
„Testament życia” to bardzo poruszająca, refleksyjna i klimatyczna historia o wielu tajemnicach sprzed lat, intrygach, kłamstwach, trudnych relacjach rodzinnych, a także o miłości i przyjaźni, którą z czystym sumieniem Wam polecam.
Książkę czyta się z ogromnym zaangażowaniem, ponieważ wciąga od pierwszej strony. Autorka sprawiła, że bardzo zżyłam się z Anią i mocno trzymałam kciuki, aby znalazła w sobie siłę, by pogodzić się z prawdą, która przez całe życie była przed nią skrywana.
To, co mnie w całej historii mocno urzekło, to dobroć i serdeczność zupełnie obcych Ani osób, które spotykała na swojej drodze. Tym razem, po raz kolejny potwierdza się prawdziwość tego, że bardzo często więcej dobra i życzliwości otrzymasz od zupełnie nieznanych sobie osób, niż od najbliższej rodziny. Nie zdradzę jednak nic więcej, musicie przeczytać książkę.
Dodatkowym atutem książki jest bardzo ciekawe i obrazowe ukazanie realiów życia lat 90., co dla czytelników, którzy tamtejszych czasów nie pamiętają na pewno okażą się bardzo interesujące.
„Testament życia” to jak sam tytuł wskazuje swego rodzaju spowiedź matki przed dzieckiem, zapisana na kartach pamiętnika. To, co Ania w nim przeczyta to zaledwie preludium do tego, co odkryje i co przeżyje udając się do źródeł całej historii. W tej książce naprawdę dzieje się bardzo dużo jednak kutyna tajemnic z przeszłości opada na tyle wolno, że czytelnik ma czas na to, aby oswoić się z wieloma zaskakującymi nas i samą Anię faktami, a uwierzcie mi tych tutaj nie brakuje.
Tylko, czy prawda zawsze wyzwala, czy zawsze lepiej jest wiedzieć, niż nie wiedzieć?
Z tym pytaniem zostawiam Was do osobistego przemyślenia, w momencie, kiedy już będziecie po lekturze książki, bo mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do jej przeczytania.
Jeśli szukacie, lekkiej, wartościowej książki do czytania na wakacje, to „Testament życia” będzie doskonałym wyborem.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Lucky, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.