W życiu nic nie jest nam dane na zawsze. Czas bardzo szybko płynie i
wszystko przemija. Wydaje się to oczywiste, a jednak nie wszyscy
jesteśmy gotowi na to, aby dostrzec tę smutną prawdę w życiu codziennym.
Na pewno każdy rodzic zgodzi się ze mną, że fakt nieubłaganego upływu
czasu najmocniej dociera do nas, kiedy patrzymy na nasze dzieci. One
dorastają, opuszczają dom rodzinny. Budują swoje nowe dorosłe życie, a
my pewnego dnia patrząc w lustro, widzimy zupełnie inną osobę, niż tę,
którą byliśmy, wydawałoby się jeszcze tak niedawno. Dziś chciałabym
porozmawiać z wami o starości, która, jak zapewne wszyscy się zgodzimy,
nie udała się Panu Bogu. Starość jest bardzo dyskretna. Ona się nie
narzuca. Do każdego z nas przychodzi niepostrzeżenie, dając niepozorne
znaki swojej obecności. Pojedyncze początkowo bagatelizowane zmarszczki,
pierwszy siwy włos. Nagle jednak jest jej w naszym życiu coraz więcej.
Przytłacza coraz mocniej, kładąc na nasze barki ciężar, którego
chcielibyśmy pozbyć się, chociażby na chwilę i jeszcze raz poczuć to
utracone poczucie lekkości i wolności charakterystyczne dla ludzi
młodych.
Zapewne teraz wielu z was zastanawia się, skąd zrodziła się we mnie potrzeba podjęcia tak trudnego tematu, od którego przecież większość z nas pragnie uciec i zepchnąć go w jak najdalsze zakamarki naszej świadomości. Otóż starość to proces powolny, ale nieuchronny i nawet jeśli teraz jesteśmy młodzi, to warto myśleć o tym, co kiedyś nastąpi. A impulsem do zatrzymanie się w biegu codzienności i głębszej refleksji, którą chciałam się z wami podzielić, stała się dla mnie książka Marii Resterna „Anioł mi ciebie dał”, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.
Zapewne teraz wielu z was zastanawia się, skąd zrodziła się we mnie potrzeba podjęcia tak trudnego tematu, od którego przecież większość z nas pragnie uciec i zepchnąć go w jak najdalsze zakamarki naszej świadomości. Otóż starość to proces powolny, ale nieuchronny i nawet jeśli teraz jesteśmy młodzi, to warto myśleć o tym, co kiedyś nastąpi. A impulsem do zatrzymanie się w biegu codzienności i głębszej refleksji, którą chciałam się z wami podzielić, stała się dla mnie książka Marii Resterna „Anioł mi ciebie dał”, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.
Przystępując do lektury książki,
przenosimy się do owładniętego magicznym klimatem nadchodzących świąt
Bożego Narodzenia Bytomia, którego mieszkanką jest sześćdziesięcioletnia
Anna Sokołowska, główna bohaterka powieści. Kobieta bardzo czeka na ten
wyjątkowy czas w roku, który jak zawsze będzie mogła spędzić z ukochaną
córką Mają. Dziewczyna wyfrunęła z domowego gniazda na studia do
Poznania i tam z grupą przyjaciół u boku układa sobie życie. Dla Ani
każda chwila spędzona z Mają jest bezcenna nie tylko ze względu na
rodzicielską więź, ale także nabiera szczególnego znaczenia w obliczu
choroby, z którą się zmaga. Nasza bohaterka ma guza mózgu. Choroba w
połączeniu z wiekiem odebrała jej młodość i siły. Co więcej, ciało
przestaje jej słuchać. Jedyną nadzieją dla niej jest specjalistyczny
zabieg. Nie wie jeszcze jednak o tym, że tym razem los ma wobec niej
zupełnie inne plany, a tajemniczy ktoś, odegra w tym planie bardzo
znaczącą rolę, ale o tym musicie przeczytać już sami, do czego
serdecznie was zachęcam.
Tymczasem zajrzyjmy na chwilę do
Poznania. Tam bliscy sobie przyjaciele zmagają się z wieloma rozterkami
uczuciowymi. Tegoroczne święta będą dla nich przełomowym momentem, który
wreszcie niejako wymusi na nich konieczność zajrzenia w głąb własnych
serc i odpowiedzenia sobie na pytanie: „Co tak naprawdę czuję, czego
chcę i czy postępuję zgodnie ze swoimi uczuciami”? Autorka stawiając
przed swoimi bohaterami tak ważne pytania uświadamia nam, że niestety
łatwo jest pomylić miłość z przyjaźnią. Często bowiem wchodzimy w
związek mając na uwadze to, że po prostu jest nam ze sobą dobrze i
wierząc, że miłość przyjdzie z czasem. Jednak, kiedy do głosu
dochodzi codzienne życie okazuje się, że zaczynamy żyć obok siebie, a
nie ze sobą. Zaczynamy się mijać, a zamiast gorącej miłości w związku
pojawia się chłód obojętności. Musicie koniecznie sięgnąć po książkę i
przekonać się, czy ci młodzi znajdą w sobie odwagę, by zawalczyć o
prawdziwą miłość i swoje szczęście.
Wróćmy jednak
jeszcze do samej Anny. Kobieta jak wszyscy starsi i schorowani ludzie
marzy o tym, aby jeszcze raz poczuć tę pełnię sił, witalność i sprawność
własnego ciała. By było ono takim, jakim było za czasów młodości.
Chciałaby jeszcze raz czerpać ze wszystkiego, co życie ofiaruje młodym.
Teraz na pewno pomyślicie sobie z żalem, że każdy by tak chciał, ale
przecież nie jest to możliwe. A może jednak? Przecież magia świąt działa
cuda.
Ja już nic więcej nie zdradzę ponadto, że w pierwszej
chwili, kiedy już przekonałam się, w jaki sposób Maria pokierowała losem
Anny poczułam smutek, ze względu na to, że jak się przekonacie czytając
książkę, wydarzenia, o których w niej przeczytamy nie mają
najmniejszych szans spełnić się w realnym świecie, choć oddałabym wiele,
by było inaczej. Nie omieszkałam napisać o tym autorce uznając, że
takie nierealne rozwiązanie, po które sięgnęła kreując losy Anny
pozbawiają nadziei na lepsze jutro, której przecież poszukujemy w
książkach. Rozmowa ta naprawdę wiele mi dała i pozwoliła spojrzeć na
historię, którą skrywają karty książki w zupełnie innym świetle, a tym
samym docenić jej wyjątkowość i wartość. Otóż za zgodą autorki mogę wam
zdradzić, że inspiracją do napisania książki „Anioł mi ciebie dał” stały
się ciężkie przeżycia zdrowotne osoby bliskiej sercu Marii. Jak wiadomo
dobro osób nam bliskich jest zawsze dla nas wartością nadrzędną i
jesteśmy w stanie zrobić wszystko, aby w jakikolwiek sposób im pomóc.
Autorka mając świadomość tego, że z punktu medycznego sama nie może nic
zrobić, postanowiła przywrócić tej osobie radość życia i dać drugą
szansę, chociażby na kartach książki. Bo przecież w książkach wszystko
jest możliwe. Uważam, że to piękny gest i jestem nim głęboko poruszona.
Gorąco
zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Pozwólcie zaistnieć magii
świąt. Nie zapominajmy jednak o tym, że na uwagę zasługują również
skłaniające do przemyśleń i refleksji życiowe tematy. Mamy tutaj bardzo
obrazowo opisany sposób radzenia sobie ze swoimi słabościami i
ułomnościami w kontekście starości i choroby, które mocno trafiają do
świadomości czytelnika i nie pozwalają mu pozostać na nie obojętnym.
Jesteśmy także obserwatorami przyjaźń, która zostaje postawiona na szali
w walce o miłość. Książkę czyta się lekko z poczuciem przywiązania
emocjonalnego z jej bohaterami. Mnie stali się oni bardzo bliscy i za
każdego trzymałam mocno kciuki, chcąc, by wszyscy, odnaleźli swoją drogę
do osobistego szczęścia.
[Materiał reklamowy] Autorka Maria Resterna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.