środa, 15 maja 2019

Będę silna dla ciebie córeczko.

Kiedy jesteśmy młodymi ludźmi i zaczynamy budować związki, często nie postrzegamy naszego wybranka tak, jak widzą go inni. Nie raz zdarza się tak, że słyszymy od naszych bliskich „To nie jest chłopak, czy dziewczyna dla ciebie”. Niestety rzadko kiedy bierzemy ich zdanie pod uwagę, zaślepieni uczuciem. Dziś chcę opowiedzieć Wam, historię Lilki, głównej bohaterki pierwszej części sagi Rodziny z Ogrodowej pt. „Słoneczniki po burzy" autorstwa Eweliny Marii Mantyckiej, która na pewno nie raz żałowała tego, że kiedyś nie posłuchała ojca, za co przyszło jej zapłacić bardzo wysoką cenę.

Liliana Kłosowska – Maj jest kobietą, której po pięciu latach toksycznego związku pełnego przemocy, upokorzeń i strachu udało się wyrwać z klatki, jaką uczynił jej życie psychopatyczny mąż Paweł. Oczywiście dla osoby trwającej przez tak długi czas w sytuacji, gdzie poza przemocą fizyczną mąż nieustannie znęcał się nad nią psychicznie, nie był to łatwy krok, ale siłą naszej bohaterki od zawsze jest jej córeczka. Walcząc o lepsze życie i spokojne dzieciństwo dla niej ucieka od swojego oprawcy. Na szczęście może liczyć na wsparcie i pomoc swoich najbliższych. Spokojną przystań dla siebie i dziecka odnajduje w rodzinnym dworku, miejscu, gdzie sama spędziła dzieciństwo. Z dworkiem tym wiąże się ciekawa legenda, w której główną rolę odgrywa nieżyjąca już właścicielka dworku prababka Rozalia zwana niegdyś przez tamtejszą społeczność „Czarownicą z Ogrodowej”. Nie chcę zdradzać Wam oczywiście, skąd wywodzi się owa legenda, ani czego ona dotyczy, ale jak się przekonacie, przeszłość w przypadku tej rodziny nadal ma wpływ na jej życie.

„W potłuczonym lustrze, nie ujrzysz już w pełni swojego odbicia".

Dokładnie tak czuje się Liliana. Jest niczym rozbite lustro. Pełna obaw i niepokoju, jak poradzi sobie z samodzielnym wychowaniem córki Kai. Wie, że łatwo nie będzie, ponieważ kończą się jej pieniądze, a wszystko, co ma to rzeczy mieszczące się w zaledwie kilku kartonach i samochód, który, choć podczas rozprawy rozwodowej został przyznany jej, musiała odebrać byłemu mężowi podstępem.
Pomocną dłoń wyciąga do samotnej matki jej kuzyn Raj, który mieszka wraz z trójką swoich dzieci nieopodal dworku, który teraz stał się nowym domem dla mamy i córki. Wspólnie z nimi mieszka, również dziadek Janek, którym Lilka ma się teraz opiekować.
Raj doskonale rozumie swoją kuzynkę, ponieważ sam również wychowuje swoje dzieci w pojedynkę.
Wszelkie obawy jednak ustępują miejsca nadziei i radości za każdym razem, kiedy kobieta widzi spokój i uśmiech na twarzy Kai. Sama też nabiera coraz większej pewności, że jej życie również może się odmienić, kiedy na jej drodze pojawia się Fabian.
Na ten temat nic więcej jednak Wam nie zdradzę, przeczytajcie koniecznie książkę i przekonajcie się, kim jest ten tajemniczy mężczyzna i jak jego obecność wpłynie na życie Liliany.

„(..) słoneczniki są silne, bo przetrwają każdą burzę, a potem są już bardziej dojrzalsze i bardziej odporne. (,...) Te słoneczniki po burzy są jak ty córciu, coraz silniejsze i piękniejsze. I nadal uśmiechaj się do słońca... dla siebie i dla swojej córki”.

Jak widzicie, wszystko układa się tak, jak zapewne wszyscy byśmy sobie tego życzyli, ale niestety, jak się domyślacie z tak trudną przeszłością, jaką los zapisał naszej bohaterce, nie jest łatwo zerwać. I niestety do niej ona jeszcze wróci.
Jeśli jesteście ciekawi - a przypuszczam, że na pewno tak jest - czy Liliana w istocie jest jak słoneczniki bardziej odporna i twarda po tym wszystkim, co przeszły obie z córką i znajdzie w sobie siłę, aby jeszcze raz stawić czoła demonom przeszłości i zawalczyć o prawdziwe szczęście, a może powrócą strach i niepewność, które złamią ją na zawsze, zachęcam Was serdecznie do lektury „Słoneczników po burzy”.

„Słoneczniki po burzy” to bardzo klimatyczna opowieść osadzona w niewielkiej wsi czasów współczesnych. To historia pokoleń rodziny Żmudzkich, w której echa przeszłości jej przodków są obecne do dziś. To wreszcie dowód na to, że w kochającej się rodzinie tkwi siła i moc. Bez względu na to ile i jak bardzo trudnych burz doświadczymy, żadna z nich nie zniszczy nierozerwalnych więzi rodzinnych. To dom rodzinny jest tą bezpieczną arką, w której możemy zawsze znaleźć schronienie podczas największych sztormów w naszym życiu. Nawet jeśli mamy wrażenie, że wypadliśmy za burtę i toniemy, tam zawsze są ludzie, którzy podadzą nam pomocną dłoń.

Cóż więcej mogę powiedzieć. Jeśli lubicie sagi rodzinne, których autorka pokazuje życie w wielu jego barwach i odcieniach, które nie zawsze jest sielanką, a jednak przez cały czas wlewa w serca czytelników nadzieję i wiarę w lepsze jutro, to jest to tytuł idealny dla Was.
Z pewnością nie jest to historia, której nie doszukamy się przewidywalności i schematów, ale nie odbierają one w żaden sposób przyjemności z czytania. Pan Ewelina ma niezwykłą umiejętność przyciągania uwagi czytelnika i utrzymania jej do samego końca. Bardzo swobodny i lekki styl pisania, który w połączeniu z wyważonym balansem pomiędzy trudną życiową tematyką i subtelną dawką humoru sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko.

Ja na pewno sięgnę po drugą część sagi zatytułowaną „Duszący zapach bzu”, by poznać losy pozostałych członków tej wspaniałej rodziny,

A Wy skusicie się na lekturę „Słoneczników po burzy”, a może już czytaliście i razem ze mną czekacie na kontynuację? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami odnośnie do tego tytułu.

Recenzja powstałą we współpracy z wydawnictwem Videograf, za co bardzo dziękuję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.