W dobrym towarzystwie czas bardzo szybko płynie. Nawet nie wiecie, jak przyjemnie spędziłam czas z czterema bohaterkami serii Karoliny Wilczyńskiej „Rok na Kwiatowej". Aż samej trudno mi uwierzyć, że to już naprawdę minął rok od momentu, kiedy po raz pierwszy stałam się częścią życia każdej z tych wyjątkowych kobiet. Dziś przychodzę do Was z recenzją ostatniej na ten moment części owej serii „Owoce miłości”, by opowiedzieć Wam, czego dowiedziałam się od dziewczyn podczas przemiłych pogaduszek przy herbatce, bądź kawce.
Tym razem dużą część swojej wizyty w Kielcach spędziłam u Wioli. Muszę przyznać, że kobieta nie ma łatwo. Jest kochającą matką trójki dzieci, która dwoi się i troi, żeby ogarnąć swoje Robaczki, jak pieszczotliwie o nich mówi, co nie jest łatwą sztuką, ponieważ z racji tego, że mąż jest tylko weekendowym gościem w domu, ze wszystkim musi radzić sobie sama. Co prawda małżonek proponuje jej pomoc teściowej, ale sami rozumiecie, że z teściowymi bywa różnie. A ta Wioli, naprawdę nie ma czego zazdrościć. Mimo wszystko ona nie poddaje się i muszę przyznać, że mocno mi zaimponowała, ponieważ przeszła ogromną metamorfozę. Chce żyć aktywnie, a co więcej zaraża swoją energią i pasją inne kobiety. Oczywiście nie będę Wam pisała dokładnie, w czym rzecz, bo, kiedy wpadniecie do niej z wizytą, na pewno sama z przyjemnością Wam wszystko opowie. Mogę tylko powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla jej postawy. Niestety jak to w życiu bywa, na słonecznym niebie często niespodziewanie pojawiają się chmury. Tak też jest w przypadku tej bohaterki. Cieniem na jej szczęściu kładzie się lęk i przekonanie o rozpadzie małżeństwa. Wiecie, jak to jest, kiedy tworzy się tzw. weekendowy związek. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Z drugiej strony, przeświadczenie o zdradzie, może być tylko wytworem wyobraźni Wioli potęgowanym życiem na odległość. Ja oczywiście znam już prawdę, no ale jak się domyślacie, będę milczała jak grób. Nie martwcie się jednak, bo wystarczy tylko, że sięgniecie po książkę, a wszystko w mgnieniu oka stanie się jasne.
No dobrze, dosyć o Wioli, bo na pewno jesteście ciekawi co słychać u reszty dziewczyn. Jak sama Wiola mówi, Klub kapciowy jak same o sobie mówią, nie spotyka się już tak często, jak dawniej, a to dlatego, że każda jest skupiona na własnych sprawach i problemach, które je pochłaniają. Nieśmiała i wylękniona Róża przygotowuje się do najważniejszej roli w swoim, życiu. Jest pełna obaw, czy będzie dobrą matką. Jednak wszelkie wątpliwości może rozwiać właśnie Wiola, bo kto doradzi lepiej niż pełno etatowa potrójna matka?
Z kolei Liliana czeka na rozprawę sądową w sprawie swojej podopiecznej Agnieszki. Musi być silna, by pomóc przejść przez to wszystko Agnieszce. No i została nam jeszcze Malwina, która trwa w ferworze przygotowań do swojego ślubu z Markiem, a musicie wiedzieć, że jest to nie łatwa przeprawa, gdyż matka przyszłej panny młodej usilnie chce przeforsować własną wizję tego wyjątkowego dnia w życiu córki.
Jak widzicie dzieje się, oj dzieje, ale nie martwcie się, te cztery wariatki zawsze mogą na siebie liczyć.
Mimo wzlotów i upadków nie zapominają o swojej przyjaźni, a to, co wydaje się końcem, może okazać się początkiem czegoś pięknego, bo przecież tam, gdzie króluje miłość i przyjaźń nie może być inaczej. Coś mi mówi, że nie jest to jednak ostatnie spotkanie czytelników z Lilianą, Różą, Malwiną i Wiolą…
Moi drodzy ja pokochałam tę serię i jej bohaterki. Zawsze kiedy, brałam kolejną jej część do ręki, wiedziałam, że za chwilę poczuję się częścią tej niezwykłej paczki. I tak też się stało. Kiedy oddawałam się lekturze, nigdy nie obyło się bez kawy lub herbaty. Siadałam wygodnie w fotelu i z ogromną ciekawością czekałam na to, co ciekawego mają mi do powiedzenia moje książkowe kumpelki.
Jestem pewna, że jeśli tylko sięgniecie po tę serię, pokochacie ją równie mocno, jak ja za jej życiowość, realizm, gamę emocji, bowiem czytając tę serię, czułam wzruszenie, smutek, radość, współczucie, obawy, lęk, złość, nadzieję, czyli wszystko to, czym doświadcza nas prawdziwe życie.
Zapewniam Was, że dzięki lekkości języka i stylu pisania, którym posługuje się autorka, będziecie mogli odprężyć się, zrelaksować i zapomnieć o całym bożym świecie wokół Was. W mgnieniu oka zapomnicie o wszystkich problemach, kłopotach i zmartwieniach dnia codziennego. A przecież każdy z nas od czasu do czasu tego potrzebuje. A jak wiadomo, książka jest dobra na wszystko.
Recenzja powstała we Współpracy z wydawnictwem Czwarta strona, za co bardzo dziękuję.
Jeśli mielibyście ochotę zapoznać się z moimi recenzjami poprzednich części serii, zostawiam Wam linki do każdej z nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.