piątek, 28 września 2018

Niech dzieje się magia.

Moi drodzy dziś przychodzę do Was z recenzją książki Anny Dąbrowskiej „Zanim zniknę” Twórczość Ani jest dla mnie stosunkowo nowym doświadczeniem literackim, ponieważ do tej pory czytałam tylko jedną Jej książkę. Swoją przygodę z twórczością autorki rozpoczęłam, sięgając po „Nauczyciela tańca” i dosłownie zakochałam się w tej książce. (jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać mojej recenzji tej pozycji, serdecznie zapraszam do nadrobienia zaległości Klik). Już wtedy uznałam, że pióro Ani, jest moim odkryciem roku. Dziś przekonamy się, czy jego miano nie stało się przedawnione i powiedziane mocno na wyrost.

Poznajcie Wiktorię osiemnastoletnią dziewczynę, która zawsze była dobrze ułożoną, pełną życia i pasji nastolatką. Zwróćcie uwagę na to, że używam czasu przeszłego, ponieważ w chwili kiedy, my czytelnicy wkraczamy w życie dziewczyny, w jej sercu panuje mrok i smutek, Jej świat bowiem runął w gruzach po śmierci ukochanego ojca. A wszystkiemu winna jest jej matka, przynajmniej, tak myśli nasza bohaterka, Czy w istocie tak jest? Przekonajcie się sami. Córka czuje, ogromny żal do swojej rodzicielki, ponieważ ta cieszy się już nowym życiem u boku nowego partnera i jak zawsze nie licząc się ze zdaniem córki, wywraca jej i tak już zdruzgotany świat do góry nogami, decydując się na przeprowadzkę do innego miasta. Wyrwana z dobrze znanego sobie środowiska, nasza bohaterka musi odnaleźć się w nowej szkole, wśród osób, do których zdaje się zupełnie nie pasować. Nic nie jest w stanie ukoić bólu i wypełnić pustki w jej duszy. Dawniej, kiedy czuła potrzebę wyrażenia siebie i tego, co w danej chwili czuje, czyniła to poprzez muzykę. Siadała do swojego ukochanego pianina i grała melodie płynące z głębi serca. Jednak wraz z odejściem jej ojca umarła jej pasja. Przyrzekła sobie, że już nigdy więcej nic nie zagra. Od teraz jej celem stało się sprawianie cierpienia matce. Wiktoria chce, aby cierpiała równie mocno, jak ojciec cierpiał przez nią. Zdeterminowana dziewczyna chce zdobyć uznanie w oczach, kolegi z klasy - Maksa, który próbuje sprowadzić nową koleżankę na złą drogę. Pokazuje jej tę stronę życia, która niestety daje tylko pozorne poczucie wolności i panowania nad własnym życiem.
Na szczęście w życiu Wiktorii pojawia się ktoś, kto wyciąga do niej pomocną dłoń. Przystojny i intrygujący Syriusz jest młodym mężczyzną, którego spowija tajemnica. Z biegiem czasu serce dziewczyny zaczyna mocniej bić i wyrywa się do czarującego, ale skrywającego tajemnicę Syriusza.
Jeśli jesteście ciekawi, czy chłopak odwzajemni uczucie naszej bohaterki, a  co najważniejsze, czy sekret, który skrywa, nie przekreśli tej miłości, nie męczcie się dłużej trawieni niepewnością, po prostu przeczytajcie „Zanim zniknę”.

Ta książka to historia niezwykła i magiczna, Autorka porusza w niej bardzo ważną i trudną tematykę, jaką bez wątpienia jest śmierć bliskiej osoby. Wiktoria jest zagubioną dziewczyną, która nie potrafi poradzić sobie z własnym cierpieniem. Zaślepiona przez własną rozpacz, nie chce słuchać matki. Łatwiej jest kogoś atakować, krytykować i oceniać niż wysłuchać, bo prawda boli. Jednak pamiętajmy, każdy ma swoje tajemnice. Życie nigdy nie jest tylko czarne albo tylko białe. Ale czy dziewczyna to zrozumie i pogodzi się z matką? A co najważniejsze, czy pozwoli sobie pomóc i w porę dostrzeże, kto tak naprawdę jest prawdziwym przyjacielem i co tak naprawdę jest istotą prawdziwej przyjaźni? Czy odnajdzie swoją drogę i zazna wreszcie spokoju i szczęścia? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań skrywają oczywiście karty powieści.

A teraz zdradzę Wam bardzo istotną ciekawostkę, która czyni historię oddaną przez Anię w ręce swoich czytelników, jak już wcześniej wspomniałam magiczną. Otóż w całą fabułę został wpleciony wątek paranormalny. Magia tej książki sprawiła, że nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją dosłownie w kilka godzin. Bardzo realną i życiową stronę trudnych doświadczeń nastolatki doskonale uzupełnia magiczna i wyjątkowa aura. Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzić, ale według mnie ten paranormalny wątek ma w powieści bardzo symboliczny wymiar. Mocno wierzę w to, że każdy z nas na co dzień doświadcza wielu magicznych chwil, ale niestety zabiegani, skupieni na realizmie życia nie jesteśmy w stanie tego dostrzec i poczuć.

Jeśli chodzi o samych bohaterów książki, to zarówno Wiktoria, jak i jej rodzina stali mi się bardzo bliscy. Szkoda mi było zarówno miotającej się emocjonalnie Wiktorii, jak i jej matki, której cierpiące serce krajało się, nie mogąc znaleźć porozumienia z własnym dzieckiem. Szczerą sympatią obdarzyłam również samego Syriusza. Zapewniam Was, że taki przyjaciel w życiu to prawdziwy skarb.
Niestety znaleźli się również tacy bohaterowie, których miałam ochotę rozerwać na strzępy. Jedną z takich osób była przyjaciółka Maksa - Eli. Sam Maks również wywołał we mnie ambiwalentne uczucia.

Kończąc muszę Wam się przyznać, że zakończenie książki bardzo mnie wzruszyło i chwyciło  za serce. Lektura książki pochłonęła mnie bez reszty. Gorąco polecam Wam ten tytuł. „Zanim zniknę”, to zapadająca głęboko w serce historia o cierpieniu, stracie, miłości i przyjaźni, Kochani nie zwlekajcie dłużej z lekturą tej książki. Niech dzieje się magia.

Za możliwość lektury książki dziękuję wydawnictwu Lira i Autorce.


niedziela, 23 września 2018

Historia lubi się powtarzać.

Moi drodzy dziś chcę porozmawiać z Wami o tym, jak bardzo duży wpływ na nas samych i nasze życie mają przekonania wyniesione z domu rodzinnego. Będąc dziećmi, każdego dnia obserwujemy, jak zachowują się i postępują nasi rodzice i to oni w największym stopniu są osobami, na których wzorujemy się, zakładając już własne rodziny. Niestety takie kopiowanie wzorców może okazać się dla nas największym błędem, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo przecież „tak samo postępowała moja matka”. Jeśli chcecie przekonać się, do czego może doprowadzić tkwienie w takim błędnym kole, zapraszam Was do poznania historii Marty, głównej bohaterki powieści Łucji Wilewskiej „Ważki na kostce lodu”.

Dwudziestosześcioletnia Marta całe swoje dzieciństwo i wczesną młodość spędziła na małej wsi, w domu gdzie alkohol i przemoc, były codziennością. Matka kobiety swoje cierpienie znosiła z pokorą i w milczeniu tłumacząc sobie i córce, że najważniejsze jest to, aby rodzina była pełna. By mogła wychowywać się, mając matkę i ojca. Niestety pewnego dnia ojciec kobiety znika bez śladu. Ona sama ma wrażenie, że udało jej się złapać Pana Boga za nogi, ponieważ los postawił na jej drodze Mariusza, szanowanego adwokata, dzięki któremu udało jej się wyrwać do dużego miasta. Dziś ma wszystko, czego mogłoby jej pozazdrościć wiele kobiet. Męża na wysokim stanowisku, dwie wspaniałe córki i wymarzone duże mieszkanie. Jednak na jej twarzy brakuje szczerego uśmiechu. Ten, który na co dzień prezentuje mężowi i wszystkim dookoła jest tylko perfekcyjnie odegraną rolą szczęśliwej żony i matki. Bowiem za zamkniętymi drzwiami domu jej idealny mąż pokazuje swoją prawdziwą twarz. Każdego dnia upokarza, poniża i kpi z żony. Nieustannie wmawia jej, że jest nikim, nieumiejącą odnaleźć się w życiu sierotą. Marta, mając w pamięci poświęcenie własnej matki, również znosi wszystko z pokorą dla dobra córek. Co więcej, usprawiedliwia zachowanie męża tyrana, tłumacząc je stresującą pracą. Przecież to on jest lepiej wykształcony, zarabia na utrzymanie rodziny. Mało tego, zaczyna wierzyć w to, że mężczyzna jest od niej lepszy. Pozbawiona poczucia własnej wartości robi wszystko, aby zadowolić Mariusza. Jednak dla niego, nigdy nie jest dość dobra.
Pewnego dnia jednak Mariusz posuwa się za daleko. Może zabrzmi to niewłaściwie w kontekście tego, co się wydarzyło, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem właśnie wtedy w życiu Marty pojawia się prawdziwy mężczyzna. Ktoś, kto ją kocha, szanuje i wierzy w nią. Dla niej samej wszystko, co teraz dzieje się w jej życiu jest tak piękne, nowe i do tej pory pozostające tylko niespełnionym pragnieniem. W życiu naszej bohaterki nigdy nic nie było łatwe i proste. Tym razem również będzie musiała stoczyć walkę nie tylko z brutalnym mężem, ale także serca z rozumem, bo przecież nadal zależy jej na rodzinie. Na drodze do jej szczęścia stanie również sprawa zaginięcia ojca, która, choć minęło już wiele lat, ożywa na nowo. Czy to, czego się dowie, przekreśli na zawsze jej szansę na to, by kochać i być kochaną? A co najważniejsze, czy zrozumie, że gwarantem szczęśliwego dzieciństwa dzieci nie jest pełna rodzina? Dziecko tylko wtedy jest szczęśliwe, kiedy szczęśliwa jest jego matka. Sięgnijcie po „Ważki na kostce lodu” i przekonajcie się sami.

To, co bardzo mnie zaskoczyło podczas lektury tej książki, to pojawienie się w fabule wątku paranormalnego. Nie będę Wam zbyt wiele zdradzać, żebyście sami mogli odkrywać wszystko, co przygotowała dla nas autorka. Powiem tylko, że  mnie, osobie, która zupełnie nie czyta fantastyki, o dziwo wątek ten zupełnie nie przeszkadzał. Być może dlatego, że nie był on dominujący. Jednak nie jestem do końca przekonana, czy, biorąc pod uwagę typ tej książki, wplecenie zjawisk paranormalnych, było dobrym krokiem. Mnie ono jakoś nie pasowało do całości, ale to tylko moje subiektywne odczucia i wiem, że wielu z Was na pewno się spodoba. Bardzo dobrym posunięciem natomiast, było wprowadzenie wątku kryminalnego, zaginięcia ojca Marty. Według mnie znacząco wzbogacił on wartość książki, czyniąc ją tajemniczą.

Jeśli chodzi, o to, co przeżywa Marta w swoim małżeństwie, niestety wszystko, o czym czytamy, jest bardzo autentyczne i bardzo wstrząsające, stanowi bolesną codzienność wielu kobiet, które nie mają nikogo, kto pomógłby im na nowo uwierzyć w siebie i uświadomić, że droga do szczęścia naszych dzieci nie tkwi w unieszczęśliwianiu siebie i trwaniu w nieszczęśliwym związku, który jedyne co nam zapewnia to strach, cierpienie i łzy.
Kochani na zakończenie chciałabym prosić Was, abyście rozejrzeli się wokół siebie, bo być może gdzieś obok Was żyje ktoś, kto, potrzebuje pomocnej dłoni, która stanie się dla niego siłą do tego, aby zawalczyć o siebie i rozpocząć nowe, lepsze życie. A jeśli Wy same trwacie w podobnych związkach, proszę Was, abyście nie bały się prosić o pomoc.

Oczywiście gorąco polecam Wam „Ważki na kostce lodu”. Jest to bardzo ciekawa, wciągająca i dająca do myślenia książka, która łączy w sobie elementy kilku gatunków, a więc każdy znajdzie coś dla siebie. Dzięki swobodnemu i przystępnemu stylowi pisania oraz językowi, którym posługuje się autorka, książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Mimo poważnej tematyki książki nie czujemy się przytłoczeni, a co za tym idzie, jej lektura płynie w mgnieniu oka.

Kochani pamiętajcie. Nie zawsze warto przenosić w swoje samodzielne życie wzorców wpajanych nam przez naszych najbliższych. Jak się bowiem przekonacie, mogą stać się one początkiem naszego osobistego piekła.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Videograf, za co bardzo dziękuję.

środa, 19 września 2018

Uśmiech na ustach, a w sercu ból to najtrudniejsza ze wszystkich ról.

Jakże prawdziwe w życiu każdego z nas są słowa z tytułu recenzji. Bo czyż nie jest prawdą, że mimo, iż każdego dnia staramy się uśmiechać, być otwarci dla innych ludzi, głęboko w sercu skrywamy wiele bolesnych przeżyć i doświadczeń trawiących nas od środka. Nie chcemy, by inni dostrzegli nasze cierpienie, dlatego stajemy się aktorami odgrywającymi najtrudniejszą rolę w życiu. Wszyscy mamy tajemnice i bóle. Niestety nie da się ich długo ukrywać, o czym przekonują się bohaterowie książki Doroty Schrammek „Horyzonty uczuć".

„... Dorośli mają dwa światy. Jeden pozorny, pokazywany innym i drugi - ten prawdziwy, wewnętrzny... Dla ludzi uśmiech, a serce krwawiące”.

Właściwie już ten jeden cytat oddaje kwintesencję fabuły utworu. A wszystko zaczyna się tak niepozornie. Do małego kurortu wypoczynkowego w Poborowie prowadzonego przez tutejszą sołtys Matyldę na dwutygodniowy urlop przyjeżdżają goście, którzy, choć spotykają się pierwszy raz w życiu wkrótce, choć jeszcze tego nie wiedzą, na zawsze odmienią swoje życie. Każda z przybyłych osób skrywa swoją bolesną tajemnicę, z którą nie potrafi lub boi się podzielić z innymi. Często zatraceni w swoim cierpieniu i lękach zapominają o tym, co naprawdę ważne. Jednak jak mówi jedna z bohaterek „Horyzontów uczuć” - Zoja „Każdego dnia dzieje się coś, co nas wzbogaca".
Tak też dzieje się w przypadku naszych kuracjuszy. Te wyjątkowe wakacje stają się splotem wydarzeń, które z kolei stanowią impuls do tego, by ponownie otworzyć się na zmiany, zapomnieć o tym, co boli i odnaleźć swoje szczęście.

Książkę czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Stylem i prostym językiem pisania autorka sprawiła, że nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Na uwagę i uznanie zasługuje również ciepły niemalże rodzinny klimat utworu. W trakcie lektury miałam nieodparte wrażenie, jakby wszyscy bohaterowie byli mi znani od zawsze i bliscy mojemu sercu. A to zapewne dlatego, że ich losy, perypetie i problemy były tak realne i życiowe, iż czytelnik często ma poczucie czytania własnej historii.
Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco zachęcić do sięgnięcia po książkę.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.



niedziela, 16 września 2018

Czy długowieczność jest błogosławieństwem?

Moi kochani, dziś porozmawiamy o długowieczności. Każdy z nas pragnie żyć jak najdłużej. Oczywiste jest, że nikt nie chce umierać. Jednak czy dożycie sędziwego wieku zawsze rzeczywiście jest błogosławieństwem? Otóż według mnie nie zawsze. Obserwując życie osób starszych, uważam, że starość jest tym, co się Panu Bogu nie udało. Owszem schyłek wieku spędzony wśród osób nam najbliższych w otoczeniu miłości i serdeczności jest piękny, jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej, kiedy nasze dobiegające kresu życie naznaczone jest samotnością. Boleśnie przekonała się o tym główna bohaterka powieści Sofii Lundberg „Czerwony notes”.

„Człowiek przez całe życie stara się dożyć jak najpóźniejszej starości, ale wiesz, wcale nie jest wesoło być tym najstarszym. W pewnym momencie nie ma już po co żyć. Zwłaszcza wtedy, kiedy wszyscy umarli”.

Ten cytat bardzo mocno i trafnie określa kształt życia, jakie wiedzie 96-letnia Doris, bohaterka książki, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Kobieta ma świadomość, że jej ziemska dola dobiega końca. Jedyne, co teraz wypełnia jej codzienność to wspomnienia, których nikt jej nie odbierze. Powiernikiem tego, przez co przeszła i co przeżyła przez swoje długoletnie życie, jest jej pamięć oraz czerwony notes podarowany jej przed laty przez ojca. Na jego stronach zapisane są nazwiska osób, które pojawiając się na jej drodze życiowej, wspólnie z nią tworzyły jej historię. Mimo upływu lat osoby te nadal mają swoje miejsce w sercu naszej bohaterki. Niestety wszyscy oni już nie żyją. Doris mieszka samotnie odwiedzana przez opiekunki środowiskowe. Jednak jest ktoś, z kim nasza bohaterka chce podzielić się perypetiami swojego losu. Tą osobą jest jedyna żyjąca krewna Doris- Jenny, która, choć kocha swoją ciotkę całym sercem, nie może być przy niej. Mimo to kobiety pozostają w stałym kontakcie, dzięki rozmowom na Skype. Doris ma nadzieję, że kiedy Jenny pozna barwną przeszłość ciotki, będzie jej łatwiej zrozumieć trudne przeżycia własnego dziecińsrwa, a może i wybaczyć. Bo jak wiadomo, przeszłość może kształtować przyszłość wielu pokoleń. Każda osoba, której nazwisko i dane zostały zapisane w tytułowym „Czerwonym notesie” jest częścią bardzo poruszającej i chwytającej za serce opowieści o życiu dzielnej kobiety, które nigdy nie było usłane różami. Już jako dziecko zaznała wiele cierpienia i została brutalnie wtłoczona w bezwzględną machinę dorosłego życia, a tym samym przeszła ciężką lekcję przyspieszonego dorastania. Rzucona na głęboką wodę nie raz tonęła, ale właśnie dzięki osobom, z którymi los skrzyżował ścieżki jej przeznaczenia, udawało jej się wydostać na powierzchnię. A przeżyła naprawdę wiele wzlotów i upadków. Wie, co znaczy ciężko pracować, bać się o siebie i osoby, które się kocha. Dane jej było również zaznać słodyczy prawdziwej miłości, ale także goryczy i bólu utraty osób, które kochała. Jak widzicie, Doris ma o czym opowiadać swojej krewnej, a to tylko zaledwie niewielka część tego, co czeka na Was podczas lektury.

Gorąco zachęcam Was do tego, abyście sięgnęli po „Czerwony notes”, ponieważ jestem przekonana, że książka od samego początku skradnie Wasze serca, wypełniając je ogromem wzruszeń i ciepłem, które wręcz bije z każdego zdania tej historii. Oddając się lekturze, będziecie mieli wrażenie, że siedzicie w ciepłej kuchni przy herbatce wspólnie z Waszą babcią, ciocią i słuchacie niezwykle zajmującej historii jej młodości. Dla mnie samej postać Doris stała się bardzo bliska i chwilami żałowałam, że jest to tylko fikcyjna osoba. Podczas czytania książki bowiem było wiele momentów, kiedy miałam ochotę ją przytulić, wesprzeć i pocieszyć. Dzięki dwom perspektywom czasowym, w których mają miejsce opisane w książce przeżycia, autorka doskonale uświadamia czytelnikowi, jak bardzo duży wpływ nasza przeszłość ma na całokształt nie tylko naszego życia, ale również innych członków naszej rodziny. Nawet jeśli wydarzenia należące do przeszłości, miały miejsce wiele lat temu.

Zapewniam Was, że jeśli zdecydujecie się sięgnąć po „Czerwony notes”, książka urzeknie Was swoim klimatem. Jest ona niczym otulający koc, w którego cieple chcemy się zanurzyć i zatracić w niezwyklej opowieści z duszą. Jestem pewna, że kiedy już zaczniecie czytać, nie będziecie w stanie się oderwać, a w oku nie raz zakręci się łza. Ta książka jest inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam. Nie znajdziecie w niej schematów i przewidywalności. Próżno tu również szukać zawrotnych zwrotów akcji. Gdybym miała określić jakiego rodzaju jest to książka, powiedziałabym, że jest to opowieść adresowana dla Waszych serc i dusz. Klimatyczna i głęboko zapadająca w serce książka, która jeszcze na długo zostanie z Wami, a co więcej skłoni Was do bardzo osobistej podróży w głąb siebie. Na zakończenie muszę Wam się przyznać, że poznając przeżycia Doris, czułam się niezręcznie z uwagi na intymny charakter wielu z nich.
Ja na pewno po "Czerwony notes" sięgnę jeszcze nie raz a Wy?

Lekcja wyciągnięta z lektury książki:

„Doceniaj każdą chwilę spędzoną z bliskimi ci osobami, bo nigdy nie wiesz, ile jeszcze wam ich zostało. Już jutro możesz zostać zupełnie sam/a". - smutne, ale niestety prawdziwe.

Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictwem W.A.B., za co bardzo dziękuję.




czwartek, 13 września 2018

Uważaj, o czym marzysz, bo jeszcze się spełni.

Moi drodzy, gdyby właśnie teraz ktoś poprosił Was, abyście wymienili najważniejsze waszym zdaniem wartości, jakimi powinien cechować się szczęśliwy związek, założę się, że bez wahania wymienilibyście szczerość, zaufanie, oddanie, wierność i jeszcze kilka bezsprzecznie ważnych przymiotów. Jestem pewna jednak, że niewiele osób wspomniałoby o dopasowaniu partnerów pod względem temperamentu i upodobań seksualnych. Na ten temat bowiem ciągle nie mówi się otwarcie, a jest to aspekt nie mniej ważny od tych, które wymieniłam przed chwilą. Często niestety zdarza się, że z przyczyn różnych od naszych potrzeb naszej drugiej połówki, mimo że darzymy ją uczuciem, i jest dla nas ważna, nie czujemy się do końca spełnieni i usatysfakcjonowani z pożycia seksualnego. Taki właśnie związek tworzą główna bohaterka książki Pepper Winters „Łzy Tess” - dwudziestoletnia Tess Snow i jej chłopak Brax.

Brax to czuły i kochający mężczyzna przy, którym Tess czuje się kochana i bezpieczna. Mężczyzna pragnie z oddaniem i delikatnością dawać szczęście swojej kobiecie, także w sypialni. Młoda kobieta docenia czułość mężczyzny, lecz potrzebuje czegoś więcej. Pragnie dominacji i zniewolenia. Ma nadzieję, że wyjazd na wakacje do Meksyku, który jest prezentem niespodzianką od Brax'a z okazji drugiej rocznicy ich związku, będzie okazją, by mogła pokazać chłopakowi swoją dotychczas skrzętnie skrywana ciemną stronę osobowość. Jak się wkrótce okazuje, trzeba uważać, o czym się marzy, ponieważ może być to marzenie wypowiedziane w złą godzinę. Niestety wymarzone wakacje stają się początkiem koszmaru dziewczyny. Nasza bohaterka pada ofiarą handlu kobietami. Zostaje sprzedana i oddana we władanie tajemniczego Pana Q. Teraz to on jest jej Panem i władcą. Od niego zależy jej teraźniejszość i przyszłość. Celem mężczyzny jest złamać swoją zdobycz i uczynić ją swoją seksualną niewolnicą, Czy w piekle, jakim znalazła się bohaterka, starczy jej siły, by walczyć o siebie i swoją wolność, czy też jej Pan osiągnie swój cel? Sprawdźcie sami.

Skupmy się przez chwilę na postaci samej głównej bohaterki. Tess tak naprawdę nigdy nie zaznała ciepła i miłości w domu rodzinnym. Dla swoich rodziców była niemalże niewidzialna. Nie dostrzegali jej i jej uczuć. Dopiero przy Brax'ie, poczuła się kochana. Obydwoje nie mieli łatwego życia, więc pod tym względem doskonale się rozumieli. Tess bojąc się odrzucenia i samotności, bardzo często tłumiła w sobie swoje potrzeby i poczucie niespełnienia, a tym samym osamotnienia. Zawsze starała się zadowolić innych i dopasować się do ich oczekiwań. W momencie, kiedy trafia do niewoli, autorka doskonale nakreśla obraz metamorfozy jej osobowości. Oczywiście więcej Wam nie zdradzę, abyście mogli sami sprawdzić, co dzieje się z niewolnicą Pana Q.
Na pewno chcielibyście wiedzieć, dlaczego mężczyzna pragnie zniewolić i zniszczyć kobietę. Na to pytanie również uzyskacie, odpowiedz podczas lektury książki.

I teraz przychodzi dla mnie zawsze najtrudniejszy moment, jeśli chodzi o wyrażanie opinii na temat książek z tego gatunku. Zaznaczyć należy, że temat dominacji, BDSM, to w naszym społeczeństwie ciągle temat drażliwy i kontrowersyjny dlatego trzeba jasno powiedzieć, że nie jest to książka dla każdego, w związku z tym, tym razem decyzję o tym, czy warto po nią sięgnąć, pozostawiam do przemyślenia każdemu z Was z osobna.
Moje subiektywne odczucia po lekturze są mieszane. To, co według mnie zasługuje na uwagę i uznanie to bardzo istotny i niestety nadal aktualny proceder handlu kobietami i zmuszanie ich do prostytucji. Natomiast jeśli mam określić moje wrażenia pod względem gatunku, do którego została przypisana, to moim zdaniem nie odzwierciedla ona w pełni znamion erotic dark. Nie sugerujcie się jednak do końca moim zdaniem, ponieważ z uwagi na to, że nie czytam zbyt często książek tego gatunku, nie mam zbyt dużych możliwości porównawczych do innych tytułów z tej kategorii.
„Łzy Tess” to pierwsza część cyklu „Potwory z ciemności”. Ja jednak raczej po kolejne części już nie sięgnę.

Recenzja powstała we współpracy z księgarnią internetową Tania Książka, za co bardzo dziękuję.

Zachęcam Was do zapoznania się z innymi tytułami książek znajdującymi się na liście bestsellerów księgarni Tania Książka.


wtorek, 11 września 2018

Co znaczy być dobrym rodzicem?



Kochani rodzice i wszyscy pozostali, którzy planujecie w przyszłości mieć dzieci. Dziś to właśnie do Was będzie adresowana recenzja książki Emily Giffin „Wszystko, czego pragnęliśmy”, którą chcę Wam zaprezentować. Każdy rodzic pragnie dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Chce, aby cieszyło się ono szczęśliwym życiem i to jest w pełni zrozumiałe. Niestety w dzisiejszym świecie określenie „wszystko, co najlepsze” zostało bardzo mocno zmaterializowane. Dziś niestety nie oznacza ono ciepła rodzinnego, bliskości rodzica z dzieckiem i więzi opartej na szczerości oraz otwartości, a jedynie otaczanie naszej latorośli dobrami materialnymi i dążenie do tego, aby w żaden sposób nie było ono gorsze i nie odstawało od swoich rówieśników. Niestety musimy zdać sobie sprawę, z tego, że poprzez takie metody wychowawcze nasze dziecko wyrośnie na zepsutego człowieka pozbawionego, uczuć wyższych i pewnego dnia może okazać się, że gdzieś popełniliśmy błąd i ten człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, za którego dobroć dalibyśmy sobie rękę uciąć, robi coś, co sprawia, że uświadamiamy sobie, iż tak naprawdę wcale nie znamy naszego dziecka, tak dobrze, jak dotychczas myśleliśmy. Tak trudną lekcję musiała odbyć Nina, główna bohaterka powieści.

Kobieta wiedzie luksusowe, wygodne życie u boku swojego bogatego męża Kirka. Wspólnie  wychowują nastoletniego syna Fincha. Jej marzenia się spełniają. Wiedzie elitarne życie, a jej syn dostał się na studia do najlepszej uczelni. Przed uczniem ostatniej klasy prywatnego liceum roztacza się świetlana przyszłość. Do tego samego liceum uczęszcza również Lyla, która pochodzi z zupełnie innego świata, niż uczniowie liceum, którzy są dziećmi bogatych rodziców. Dzięki stypendium staje się częścią owej społeczności uczniowskiej. Ona sama mieszka z kochającym ojcem, który, mimo że wychowuje ją samotnie, ciężką pracą i  oddaniem dla córki stara się zapewnić jej godne życie. Nastolatka zdaje sobie sprawę, że ją i jej kolegów dzieli społeczna przepaść, dlatego stara się, jak może dopasować się do środowiska, w którym się znalazła.
Pewnego dnia zostaje zaproszona przez Fincha na imprezę. Nie wie jeszcze, że właśnie tam chłopak okrutnie z niej zadrwi i padnie ofiarą hejtu i dyskryminacji.
Czyn, którego dopuścił się syn Niny, może przekreślić jego przyszłość na wymarzonych studiach. W taki oto sposób splatają się drogi Niny i Toma, ojca Lyly. Każdemu z rodziców zależy na dobru własnego dziecka, tylko jak się okazuje niestety nie każdy tak samo rozumie pojęcie owego dobra. Mąż Niny bagatelizuje całą sytuację i przekonany o sile pieniądza stara się załatwić całą sprawę po swojemu. Sytuacja ukazuje też prawdziwą twarz samego nastolatka. Chłopak nic sobie nie robi z tego, czego się dopuścił, mając za nic uczucia i krzywdę wyrządzoną szkolnej koleżance. Sama Nina będzie musiała wiele w swoim życiu przemyśleć i zweryfikować.
Zmuszona będzie odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie:

Czy rolą dobrego rodzica jest bronienie dziecka za wszelką cenę i mimo wszystko, czy też wspieranie go, ale nauczenie ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny? (chciałabym, abyście i Wy drodzy czytelnicy odpowiedzieli na to pytanie.).

Na szali znajduje się moralność i rodzicielska miłość. Po której stronie opowie się nasza bohaterka, tego dowiecie się, sięgając po książkę.

„Wszystko, czego pragnęliśmy” to niestety bardzo ponadczasowa historia, która może spotkać każdego z nas. Autorka uświadamia nam, że w dobie mediów społecznościowych i siły internetu bardzo łatwo można zniszczyć komuś życie, co może doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Dlatego, to my rodzice musimy zadbać o to, by nasze dzieci wiedziały, że najważniejszy w życiu jest człowiek i jego uczucia, I to właśnie powinno być nadrzędną wartością, jaką się kierujemy.

Kreując postacie owej historii, autorka wspaniale przedstawiła kontrast pomiędzy tym, jakie wartości w życiu oni wyznają i do czego dążą. Mamy bowiem Kirka, który nie nauczył syna szacunku do drugiego człowieka, poszanowania jego godności i tego, że jeśli zrobisz coś złego, musisz ponieść za to odpowiedzialność.
Fincha, który w myśl powiedzenia Niedaleko pada jabłko od jabłoni, swój haniebny czyn sprowadza do rangi żartu, nie okazując skruchy.
Ninę, która, w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że nie tego, co ma pragnęła dla siebie i swojej rodziny, ale czy jest jeszcze czas, by coś zmienić?

Natomiast po drugiej stronie barykady stoją ojciec i córka.

Tom, który według mnie mógłby być wzorem do naśladowania dla dzisiejszych rodziców. Mimo że nie należy do tych wszystkich bogaczy, uczy córkę, że w życiu najważniejsza jest uczciwość i prawość. Swoim postępowaniem pokazuje jej, że należy walczyć o siebie i nie wolno pozwalać się krzywdzić, oraz samą Lylę, która tak naprawdę chce pogodzić obie strony konfliktu i zapomnieć.
Zapewne zauważyliście, jak bardzo te dwie rodziny się różnią. A dowodzi to temu, w jak dużej mierze wyznawane wartości kształtują człowieka, jak również podkreśla ogromne znaczenie prawdziwej obecności rodzica w życiu dziecka.

Emily Giffin oddała w ręce swoich czytelników książkę bardzo wartościową, którą każdy rodzic powinien przeczytać wspólnie ze swoim nastoletnim dzieckiem, a potem szczerze o niej porozmawiać, również w odniesieniu do swoich wzajemnych relacji i współczesnych czasów, w których Ci młodzi ludzie dorastają. Autentyczność oraz tempo następujących po sobie zdarzeń sprawia, że książkę czytamy z ogromnym przejęciem i ciekawością. Trudno się od niej oderwać, a po skończonej lekturze zostajemy z garścią, kłębiących się w naszej głowie przemyśleń.
Długo tej książki nie zapomnę i na pewno będę do niej niejednokrotnie wracać.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Otwarte oraz Portalem Duże Ka, za co bardzo dziękuję.


czwartek, 6 września 2018

Najbardziej brutalny sposób upokorzenia kobiety.

Moi kochani, jeśli już mnie trochę znacie, na pewno doskonale wiecie, że bardzo często sięgam po książki o trudnej tematyce. Muszę Wam się przyznać, że niektóre z nich odchorowuję jeszcze długo po ich przeczytaniu. Dziś opowiem Wam o jednej z takich właśnie książek, którą mi, jako kobiecie czytało się bardzo ciężko. Oczywiście mam na myśli najnowszą książkę Pani Natalii Nowak-Lewandowskiej „Wybór M”. Już na wstępie jednak chcę podziękować autorce, za to, że znalazła w sobie siłę do tego, aby na kartach powieści poruszyć tak trudny i bolesny temat jakim jest gwałt, ponieważ przypuszczam, że podobnie jak dla nas czytelników, tak również i dla samej autorki, było to nie lada wyzwanie i trudne doświadczenie.

Zapewne wszyscy zgadzamy się, z tym że gwałt to najbardziej brutalna i dotkliwa forma upokorzenia i poniżenia kobiety. Wbrew pozorom  rany fizyczne będące skutkiem tak bezwzględnej napaści na kobietę są w tej sytuacji najmniej istotnym problemem, bowiem to, co widoczne dla ludzkich oczu zniknie bez śladu. Prawdziwy dramat i męka dzieje się, tam, gdzie  wzrok już nie sięga. Psychika ofiary gwałtu, to najbardziej bezwzględny świadek przeżytej traumy, który nie odpuszcza i torturuje kobietę uporczywie powracającymi obrazami doznanego okrucieństwa, przed którym ta chce uciec i zapomnieć.
To właśnie na aspekcie skutków tego, co dzieje się w głowie zgwałconej kobiety Pani Natalia skupiła się najmocniej.

Michalina, główna bohaterka powieści jest młodą kobietą cieszącą się szczęśliwym życiem małżeńskim u boku kochającego i czułego męża Igora. Mimo że nie są już nastolatkami, ich miłość ciągle kwitnie jak w dniu, w którym się poznali. Michalina, czy też Miszka, jak mówią do niej najbliżsi, cieszy się udanym małżeństwem, ponieważ dopiero, kiedy związała się z Igorem, poczuła się naprawdę kochana, rozumiana i akceptowana. Niestety nie było jej dane zaznać miłości i akceptacji od apodyktycznej i toksycznej matki, z której ust, mimo usilnych starań córki, aby zadowolić matkę, słyszała pod swoim adresem wyłącznie słowa krytyki. To właśnie mąż przywrócił jej wiarę w siebie i obdarzył szczerą, bezwarunkową miłością.
Pewnego dnia jednak spokój i harmonia, którą oboje tak bardzo kochają, w jednej chwili zostaje im brutalnie odebrana. Michalina zostaje zgwałcona, a jej świat wypełnia pustka, ból i otępienie. Zdruzgotany mężczyzna nie potrafi odnaleźć się w sytuacji. Jego jedyną siłą, która nie pozwala mu się załamać, jest pragnienie zemsty, Z czasem jednak zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie może zrobić, jest bezsilny. Stara się wspierać żonę. Niestety jesteśmy świadkami tego, jak oddala się od żony, co więcej, kobieta, której bliskość kochał i której pragnął, brzydzi go. Co takiego się stało? Dlaczego to wszystko, co stanowiło największą wartość w życiu mężczyzny, nagle przestało istnieć? To sprawdźcie już sami.
Na szczęście, małżonkowie nie są pozostawieni sami sobie. Zawsze mogą liczyć na wsparcie i pomoc nieocenionej przyjaciółki Basi, która nie tylko przytuli, wesprze i pocieszy, ale też wstrząśnie obojgiem, kiedy trzeba. To właśnie wątek postaci Basi wnosi w tę trudną sytuację trochę światła i nadziei, ponieważ kobieta przeżywa piękną miłość z mężczyzną, którego los stawia na jej drodze w najmniej spodziewanym momencie.

To, co jest bezsprzecznym atutem tej książki, to fakt, że autorka przedstawiła nam czytelnikom nie tylko obraz tego, co dzieje się z osobą, która padła ofiarą przemocy seksualnej, ale także to, jak takie traumatyczne przeżycia wpływają na osoby z najbliższego otoczenia ofiary.
Mamy tu przedstawioną nie tylko reakcję samego Igora i Basi, ale również matki Michaliny, którą sama znienawidziłam oraz siostry, która trwa w związku, w którym nie ma prawa głosu, a jej pozornie idealny mąż jest tyranem.

Dla pogrążonej w swojej nicości Michaliny życie dzieli się na przed i po tym, co ją spotkało. Tu i teraz już nie istnieje. Czy w obliczu cierpienia trawiącego jej duszę, zdoła podnieść się z kolan i wyrwać z czeluści piekła, w którym się znalazła? Czy po tym, co przeżyła, odzyska jeszcze swoje małżeństwo? Koniecznie musicie się przekonać sięgając po „Wybór M”, ponieważ jest to naprawdę wyjątkowa książka. Czytając ją, poczujecie złość, nienawiść, bezsilność, wściekłość, bunt. Ta książka ma w sobie coś takiego, co mimo ciężaru podjętego w niej tematu nie pozwala odłożyć jej ani na chwilę. Jednocześnie, dzięki bardzo przystępnemu i lekkiemu stylowi pisania autorki, książkę czyta się bardzo sprawnie i szybko Przeczytajcie, a zapewniam Was, że będzie to jedna z najlepszych książek, jaka do tej pory trafiła w Wasze ręce.

Na zakończenie, chciałaby powiedzieć Wam tylko jedno. Nie gódźcie się na przemoc. Jeśli potrzebujecie wsparcia i pomocy zostawiam Wam link do strony, na ktorej znajdziecie telefon zaufania dla ofiar i sprawców przemocy seksualnej.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Replika, za co bardzo dziękuję.

niedziela, 2 września 2018

Już czas.


Witajcie moi kochani. Dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pani Sylwii Trojanowskiej „Sekrety i kłamstwa”.
Najpierw jednak porozmawiamy sobie o tym, jak bardzo głęboko mogą tkwić w naszym sercu niewyjaśnione zdarzenia z przeszłości w sytuacji kiedy skrzywdzi nas osoba bardzo nam bliska. Ta bolesna zadra żalu, urazy i poczucia krzywdy zaznanej nawet przed laty może odcisnąć swoje piętno na całym naszym życiu. Czasem bowiem, żadna ze stron ani osoba, która skrzywdziła nas, ani my sami nie jesteśmy gotowi na to, aby wyciągnąć rękę na zgodę. Zazwyczaj zanim nadejdzie czas, aby wypowiedzieć słowa „przepraszam”, czy „wybaczam” musi minąć dużo czasu. Niestety często zbyt dużo, o czym przekonała się główna bohaterka powieści - Magdalena. 


Kobieta staje na progu rodzinnego domu w Szczecinie, by u schyłku życia swojego dziadka Ludwika pogodzić się z nim i spróbować wybaczyć mu krzywdę, jakiej doznała od niego niemal dwadzieścia lat temu. Nie jest to łatwe, ponieważ jej krewny ma bardzo trudny charakter. Apodyktyczny Ludwik, choć jako dyrektor szpitala cieszył się szacunkiem i uznaniem wielu osób, nie wielu z nich darzyło go sympatią. 
Dziś osiemdziesięciosiedmioletni mężczyzna oddałby wiele, aby jego ukochana Dusia, jak zwykł zwracać się do wnuczki, została z nim na dłużej, ponieważ czuje, że jego czas na tym świecie dobiega końca. 
Magdalena jest skłonna przystać na prośbę dziadka, jednak zanim podejmie decyzję stawia mu swój warunek. Chce wreszcie poznać przeszłość Ludwika, której ten przez lata strzegł, jak największej tajemnicy przed całym światem. Magdalena nie potrafi zrozumieć zachowania Ludwika, dlatego w jednej z rozmów pyta go wprost: 


- Dlaczego ty taki jesteś? 
- Jaki? 
- Taki zimny, oschły i… nieczuły. Taki nieludzki i… trudny do zaakceptowania? Jak czasami coś powiesz, to człowiek się gubi i nie wie, co powinien zrobić, jak się zachować, co powiedzieć... 
- Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wiem, że gdybym tylko mógł się zmienić, zrobiłbym to bez wahania. Chciałbym być lepszym człowiekiem, wrażliwym, godniejszym innych ludzi, ale sęk w tym, że nie da się tego zrobić. 
- Wszystko się da. 
- Tak ci się tylko wydaje, ale to tylko pozory, populistyczne banialuki. Każdego z nas ukształtowały inne czasy, nasze światy zostały zbudowane z innych wartości. Musimy być inni. Musimy inaczej patrzeć na świat, inaczej żyć i… inaczej umierać.

Ta jakże znacząca rozmowa jest początkiem bolesnych wspomnień Ludwika, którymi z trudem staruszek dzieli się ze swoją wnuczką, a których do dzisiaj bacznie strzegła jedynie pamięć mężczyzny i stare fotografie w rodzinnym albumie. Opowieść, którą poznajemy wspólnie z główną bohaterką przenosi nas do Szczecina z okresu II wojny światowej. Dzięki temu czego się dowiadujemy poznajemy nie tylko nie łatwe losy Ludwika i jego rodziny, ale także obraz i historię Szczecina z tamtych lat. 
Jednak czy to, co Dusia usłyszy od dziadka wystarczy, aby, mu wybaczyć? Czy to wszystko o czym jej opowie, dało mu prawo do bycia takim człowiekiem, jakim jest dzisiaj? Czy obudzone demony przeszłości pozwolą, aby mężczyzna wybaczył sam sobie i wreszcie na końcu swojej ziemskiej drogi zaznał spokoju, a może na to wszystko jest już o wiele za późno? O tym przekonajcie się już sami.

Naprawdę Warto sięgnąć po tę książkę ponieważ, jak pisze sama Pani Sylwia, choć opisane na jej kartach wydarzenia w dużej mierze są fikcją literacką, to niektóre  z nich miały miejsce w rzeczywistości i mało tego niektóre miejsca, o których czytamy istnieją do dziś. 

Muszę Wam powiedzieć,że jeszcze kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo lubiłam słuchać opowieści z czasów dzieciństwa i młodości moich dziadków. I właśnie czytając „Sekrety i kłamstwa” miałam wrażenie, że ja również podobnie, jak miało to miejsce, kiedy moi dziadkowie jeszcze żyli siedzę wspólnie z Magdaleną i słucham opowieści Ludwika Starkowskiego. 
Połączenie przeszłości z teraźniejszością okazało się doskonałym zabiegiem, ponieważ dzięki niemu autorka w bardzo poruszający, a czasem wstrząsający sposób uświadamia nam, że od przeszłości nie da się uciec, Choć bywa to trudne trzeba się z nią zmierzyć, bo w przeciwnym razie będzie się ona ciągnęła za nami nawet przez wiele pokoleń. 

Jednak to nie jest jeszcze wszystko, co przygotowała dla nas autorka. Mamy również możliwość dowiedzieć się, jak wyglądało życie samej Magdaleny, od chwili opuszczenia domu dziadków oraz przekonać się w jakim momencie swojego życia kobieta jest teraz. A uwierzcie mi, nie jest jej łatwo. Czy dane jej będzie jeszcze kiedyś zaznać szczęścia i miłości? Czy wróciła do swojej bezpiecznej przystani, a może, tego powrotu będzie żałowała do końca życia? Sprawdźcie sami. 

Gorąco polecam Wam tę książkę, ponieważ jest to bardzo wartościowa, refleksyjna, poruszająca pozycja. Tej książki się nie czyta, przez nią się płynie i chłonie opisaną na jej kartach historię z której otrzymujemy ważną życiową lekcję. 

Nie oceniaj drugiego człowieka zbyt pochopnie, bo nigdy nie możesz być pewny, czy to, co o nim wiesz jest wszystkim, co tak naprawdę przeżył w życiu. Ta książka to niezwykły obraz postaci człowieka, którego ukształtowała przeszłość, jakiej nikt z nas nie chciałby być częścią. 

Cóż mogę więcej dodać? Chyba nić ponadto, co jest zupełnie oczywiste. Książka bardzo mi się podobała i na pewno jeszcze do niej wrócę, a już dziś z niecierpliwością oczekuję na drugą część cyklu. 

Za możliwość lektury książki, jak również niezapomniane emocje, które dzięki niej przeżyłam dziękuję Autorce oraz wydawnictwu Czwarta strona.