Jeśli myślicie, że to wyłącznie Wy jesteście architektami własnego życia i tylko od Was zależy, jak będzie ono wyglądało, to niestety muszę Was rozczarować. Tylko tak Wam się wydaje. Takie przekonane jest w dużej mierze domeną ludzi młodych, bo właśnie dorosłość i próba zbudowania szczęśliwego pełnego miłości i spokoju życia bardzo szybko weryfikuje nasz tok myślenia. Przekonujemy się, że życie to proces nieustających zmian, na które wpływ ma wiele czynników. Jest niczym nurt rwącej rzeki, który porywa nas i nigdy nie możemy być pewni, jaki kierunek obierze. Raz płyniemy z prądem, a raz pod prąd. Co za tym idzie, nierzadko podejmujemy decyzje, których byśmy się po sobie nie spodziewali. Jedyne, co możemy zrobić, to wcielić w życie dwie maksymy „nigdy nie mów nigdy” i „spodziewaj się niespodziewanego”, a czas pokaże, dokąd poprowadzą nas ścieżki przyszłości. Aby nie być gołosłowną i przekonać Was, że nie są to, tylko moje filozoficzne wywody bez pokrycia, dziś przychodzę do Was z recenzją książki Anny Dąbrowskiej „Zamień mnie w krzyk”, w której perypetie głównej bohaterki, jak się przekonacie, są idealnym potwierdzeniem słuszności wszystkiego, o czym do tej pory pisałam. Gabrielę, bo to o niej właśnie mowa mogliście już poznać, sięgając po książkę „Kochaj mnie szeptem”, który to tytuł jest pierwszą częścią dylogii o tym samym tytule. Jeśli jeszcze nie znacie poprzedniej odsłony wspomnianego cyklu, to gorąco zachęcam Was do nadrobienia zaległości, ponieważ macie moje słowo, że to, przez co przeszła Gabrysia, zmiażdży Was emocjonalnie.
Tymczasem po tragicznych wydarzeniach, jakie zaparły dech w piersiach czytelników wraz z ostatnim zdaniem pierwszej części, Gab próbuje odciąć się od przeszłości i zacząć żyć na nowo. Będzie musiała wiele przemyśleć i podjąć trudne decyzje, kierując się nie tylko własnym dobrem. Kiedy zaczyna powoli wychodzić na prostą u boku ukochanego, nagle w ich związku pojawiają się tajemnice i sekrety, które oddalają od siebie naszą dwójkę. Nasza bohaterka czuje się coraz bardziej samotna i zagubiona. Sytuacji nie ułatwia fakt, że Eryk stara się udowodnić swojej żonie, że dzięki ciężkiej pracy nad sobą jest już innym człowiekiem i ona może mu na nowo zaufać. Pragnie odzyskać jej miłość. Sama Gabrysia czuje się rozdarta wewnętrznie. Nie potrafi zdecydować, do kogo należy jej serce. Co prawda, nie jest już tą samą osobą, jaką poznaliśmy na początku całej historii, ale nigdy nie spodziewała się tego, że jej życie wywróci się do góry nogami i rozgości się w nim paradoks.
„Zamień mnie w krzyk” jest obrazem niezwykłej przemiany bohaterki z nieśmiałej dziewczyny w silną kobietę, która pod wpływem niezwykłego mężczyzny o zielonych oczach poczuła się wolna. Nauczyła się czerpać przyjemność z bliskości z mężczyzną i cichy szept zamieniać w wyzwalający, niczym nieskrępowany krzyk. Nie miała jednak pojęcia, jak bardzo wiele zaskakujących zwrotów w życiu jeszcze ją czeka. Będzie musiała wreszcie dokonać wyboru i uciszyć rozchwiane emocjonalnie serce. Pamiętajmy jednak, że życie to nie tylko uczucia, ale także rozum. W tej sferze również łatwo nie będzie. Gabrysia musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafi wybaczyć i zaufać na nowo temu, z którego ręki doświadczyła tyle krzywd, upokorzeń i bólu. Czy uwierzy w to, że człowiek potrafi się tak bardzo zmienić, a najważniejsze, czy nie będzie żałowała podjętych przez siebie wyborów? O tym musicie już przekonać się sami. Ja nie zdradzę ani słowa więcej.
O rany! Takiego obrotu wydarzeń, jaki zaserwowała bohaterce swojej książki Anna Dąbrowska, nikt z nas nie mógł się spodziewać. Przyznaję, że po odłożeniu, książki na półkę przez chwilę pomyślałam sobie, że przecież to niemożliwe, aby po tak trudnych przejściach można było pokierować swoim życiem właśnie tak, jak zrobiła to Gabrysia. Z pełnym przekonaniem stwierdziłam, że ja bym tak nie postąpiła. Co więcej, przez cały czas, czytania książki wszystko we mnie krzyczało „Co ty robisz kobieto, opamiętaj się”. Kiedy jednak wszystkie silne emocje wywołane lekturą książki, których jest tu naprawdę cała masa opadły, pomyślałam sobie, że przecież nikt z nas, podobnie, jak Gab nie może być pewny, jak zachowałby się w takiej, czy innej sytuacji, dopóki sam nie stanie się jej główną postacią. Tak więc nigdy nie mówmy nigdy.
Wszystko, o czym przeczytamy na kartach tej książki to dosłowny rollercoaster przeżyć i emocji. To genialne połączenie trudnych dylematów życiowych z pełną seksualności i namiętności sferą naszych potrzeb, które są przecież częścią każdego z nas. Jeśli ktoś kiedyś powie Wam, że seks w życiu nie jest ważny, to nie wierzcie tej osobie. Anna Dąbrowska poprzez swoją najnowszą dylogię w bardzo przejmujący, a wręcz wstrząsający i wyrazisty sposób uświadomiła nam, iż jest on bardzo silną bronią, która niewłaściwie wykorzystywana może uczynić nasze życie piekłem i zniszczyć nas. Natomiast jeśli wydobędziemy z tego niezwykłego aktu całe jego piękno, będzie ono siłą, która nas wyzwoli i uleczy.
Dla mnie zarówno ta książka, jak i jej poprzedniczka to, bez najmniejszych wątpliwości najlepsze tytuły roku w swoim gatunku. Przeczytacie w nich o walce z trudnymi przeżyciami z przeszłości i staraniach o to, aby stać się lepszym człowiekiem, A także o chorobie, wybaczeniu, dylematach serca i obawach rozumu. Ponadto, możecie mi wierzyć, że bardzo gorące i przemawiające do wyobraźni sceny erotyczne przyprawią Was o dreszcze. Te wszystkie elementy wzbogacone o wspaniałe kreacje bohaterów, liczne zwroty akcji i wciągającą fabułę, połączone w jedną całość sprawiają, że książkę wręcz się pochłania i nie sposób się od niej oderwać, a tym bardziej nie sposób o niej zapomnieć jeszcze na długo po skończonej lekturze. Na szczęście zakończenie umożliwia powstanie kontynuacji, na co nie ukrywam, bardzo liczę.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Amare, za co bardzo dziękuję.