piątek, 13 września 2024

"Owocowa czy czarna" Kamila Mytyk



My czytelnicy, chociażby podczas spotkań autorskich ze swoimi ulubionymi pisarzami, chcąc poznać zakulisowe ciekawostki dotyczące samego procesu pisania książek, niejednokrotnie dowiadujemy się, że nie wszystko wyszło tak, jak zakładał pierwotny pomysł i plan autora. Zdarza się bowiem, że już podczas samego pisania pomysł ewaluuje, a bieg toczących się wydarzeń przybiera zupełnie inny od zamierzonego kierunek. Piszę wam o tym moi kochani, ponieważ dziś przychodzę do was z recenzją najnowszej powieści Kamili Mytyk „Owocowa czy czarna”, w przypadku której tak właśnie się stało. Jak przyznaję sama Kamila, początkowo powieść ta miała być komedią. Ostatecznie, jednak, co mogę już teraz wam zdradzić, w nasze ręce trafiła zdecydowanie bardziej poważna tematycznie historia, która, choć nie pozbawiona warstwy humorystycznej, została wzbogacona o ważny aspekt psychologiczny, o czym przekonacie się już za chwilę. 

Bohaterkami tego zajmującego i wciągającego od pierwszej do ostatniej strony tytułu są trzy siostry, choć, bez wątpienia można powiedzieć, że w głównej mierze nasza uwaga zostaje zwrócona na historię najstarszej z nich - Joanny. Ta dziewczyna nigdy nie miała łatwo i niestety, choć może liczyć na wsparcie rodziny, tak pozostało do dziś. Dziewczyn los nie oszczędzał. Bardzo wcześnie doświadczyły ogromnego bólu straty, a Joanna, jako najstarsza z sióstr czuła się w obowiązku opiekować Anią i Natalką. Teraz, choć są już dorosłe i każda z nich ma swoje życie, to tak naprawdę Joasia nigdy nie zaznała w nim szczęścia. Kiedyś wierzyła, że znajdzie je u boku Marcina. Jak każde zakochana kobieta, oddała mu całą siebie. Dziś, choć jeszcze nie ma odwagi tego przed sobą przyznać, podświadomie wie, że obraz mężczyzny, w którym się zakochała, zachował się już tylko w jej pamięci. Od dawna dzieli życie z manipulatorem, który bardzo szybko pokazał swoje prawdziwe oblicze. Wszyscy wokół to wiedzą, tylko nie sama zainteresowana. Jak wiadomo pod latarnią zawsze najciemniej. Czasem trzeba, aby ktoś spojrzał na nasze życie z boku i pokazał nam ten niedostrzegalny przez nas samych prawdziwy jego obraz. Dla naszej Joasi początkiem stawania w prawdzie, a tym samym uwierzcie mi rewolucyjnych zmian, które wywrócą jej życie do góry nogami, jest niespodziewana wizyta babci Rozalii. Kobieta przylatuje z Australii, aby odwiedzić wnuczki, przekonać się, jakie życie wiodą i sprawdzić, czy nie potrzebują jej pomocy. 

W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę i skupmy właśnie na postaci seniorki. A to dlatego, w żaden sposób nie wpisuje się ona  w schemat spokojnej starszej pani. Co to, to nie. Mimo swoich 75 lat to pełna życia, elegancka, dystyngowana dama, która mówi to, co myśli. A co najważniejsze, jest doskonałą obserwatorką, której nie da się zamydlić oczu. Za sprawą jej naturalnej bezpośredniości czytelnik dostaje dawkę fantastycznego humoru, który jest balansem dla wspaniale ukazanej narcystycznej osobowości Marcina. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle wartościową i potrzebną społecznie opowieść i przekonajcie się, czy Asia przy wsparciu rodziny znajdzie w sobie siłę, aby zakończyć toksyczny związek i zacząć wreszcie żyć dla siebie i z myślą o sobie. 

Jako psycholog mogę was zapewnić, że wielu czytelników właśnie po lekturze „Owocowej czy czarnej" zrozumie, że żyje z narcyzem, bądź ma w swoim otoczeniu osobę wykazującą znamiona zachowań narcystycznych. Kamila Mytyk w bardzo obrazowy sposób pokazała nam, jak wygląda życie w cieniu narcyza, dla którego liczy się wyłącznie on sam. Nie znosi krytyki, a wszystko to, co nie dzieje się nie po jego myśli, wywołuje niekontrolowane ataki złości, wymierzone w jego ofiarę. Co z kolei ją samą wpędza w poczucie winy i obniża własną wartość. Narcyz nie odczuwa empatii, ale potrafi być czarujący, jeśli w danej chwili właśnie takie zachowanie zaowocuje wymiernymi dla niego korzyściami. 

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że samodzielne wyjście z takiej relacji jest bardzo trudne. Dlatego niezbędne jest wsparcie osób nam bliskich i tych, którym na naszym dobru zależy. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy ma w swoim życiu kogoś takiego. Nie martwcie się jednak. Macie  moje słowo, że dla wielu z was motywacją do zmian na lepsze na pewno będzie ta książka. Mamy tutaj nie tylko wspaniale nakreśloną charakterystykę osoby narcystycznej, ale co najbardziej istotne, w pewnym sensie jest ona swego rodzaju poradnikiem, z którego dowiadujemy się, jak taką osobę traktować. Jak sobie z nią poradzić i najważniejsze, jak się od niej odciąć. A wszystko, o czym przeczytacie, spędzając z nią czas, do czego gorąco zachęcam, zostało napisane na podstawie konsultacji z psychologami. Warto również wspomnieć, że to właśnie psycholodzy, są tymi, którzy w takich sytuacjach służą swoją fachową pomocą. Terapia nie jest niczym niezwykłym, czego należy się obawiać, a tym bardziej wstydzić. 

Mam nadzieję, że udało mi się przekonać was, iż warto poznać tę powieść i oczywiście mówić o niej dużo i głośno. Jestem przekonana, iż może pomóc wielu osobom. Mając ten fakt na uwadze, chciałabym, aby dotarła ona do jak najszerszego grona odbiorców. Dlatego na pewno będę ją polecać każdemu. Ja sama przeczytałam ją w mgnieniu oka z wielką przyjemnością. Autorce wspaniale udało się połączyć powagę tematu z lekkością lektury, fantastyczną dawką humoru, a także garścią refleksji i przemyśleń, dotyczących nie tylko toksycznych relacji w szerokim tego pojęcia znaczeniu, ale również nas samych. Bo, jak się okazuje, w każdym z nas jest pewien pierwiastek narcyzmu.

Jeśli szukacie książki z niezwykle ważnym przesłaniem w bardzo przystępnej formie, od której nie sposób się oderwać, to „Owocowa czy czarna” będzie idealnym wyborem. Autorka ma niesamowitą umiejętność angażowania czytelnika. Lektura pochłonie was bez reszty nie tylko ze względu na wątek psychologiczny. Nie jest to bowiem jedyny ważny problem poruszany w powieści. Dowodzi ona także że choć w rodzinie tkwi siła, to jednocześnie relacje rodzinne mogą być naprawdę złożone i skomplikowane. Ponadto doświadczycie ciężaru trudnych przeżyć z przeszłości i ich wpływu na dalsze życie. W książce nie zabraknie również tajemnic, które podsycają naszą ciekawość tego, co wydarzy się za chwilę i jakie będzie ich rozwiązanie. A możecie mi wierzyć, że będziecie zaskoczeni. I właśnie ta chęć odkrycia owych tajemnic spowodowała, że czułam się rozdarta wewnętrznie, zbliżając się do końca lektury. Z jednej strony ciekawość nie dawała mi spokoju, a z drugiej nie chciałam rozstawać się z bohaterami książki, którzy stali mi się bardzo bliscy, i za których szczęście mocno trzymałam kciuki. Ach te odwieczne dylematy książkoholika. 

[Materiał reklamowy] Autorka Kamila Mytyk

poniedziałek, 9 września 2024

Fragmenty z dylogii Córki botanika. "Zielarki"


Zaledwie kilka tygodni temu Urszula Gajdowska oraz wydawnictwo Szara Godzina wzbogacili nasz rodzimy rynek wydawniczy o wspaniałą dylogię „Córki botanika. „Zielarki". Tym razem poznajemy Jaśminę i Rozalię, młodsze siostry Hortensji i Hiacynty, o których przygodach czytaliśmy na kartach dylogii Córki botanika. "Bliźniaczki". Wkrótce opowiem wam o swoich wrażeniach po lekturze obu tytułów, ale już dziś mam dla was fragmenty z książek, które mam nadzieję, wzbudzą waszą ciekawość i chęć ich przeczytania.




W życiu każdego człowieka może zdarzyć się taki moment, który przewróci do góry nogami wszystko, co ten traktował jako ustabilizowane i pewne, i zmieni sposób postrzegania przez niego zarówno świata, jak i siebie samego. Jaśminie takich momentów przytrafiło się kilka, a ostatni z nich sprawił, że nic, co do tej pory
udało jej się osiągnąć, nie ostało się na swoim miejscu.
Po wielomiesięcznych przygotowaniach młoda kobieta w przebraniu chłopca o drobnej budowie miała sprowadzić z terenów imperium osmańskiego konie czystej krwi arabskiej i uratować majątek przed ruiną. Fakt, że piękna blond włosa dama, Europejka, zdecydowała się na takie przedsięwzięcie, budził co najmniej zdziwienie. Jej to zupełnie nie przeszkadzało. Znalazła się w tak trudnym położeniu, że gotowa była odwiedzić
czeluści piekielne, byleby zapewnić swojej rodzinie bezpieczną przyszłość.



"Jakby nagle wkroczyła do zupełnie innego świata. Świata na pograniczu snu i jawy, gdzieś na najwyższym poziomie jej wyobraźni, a jednocześnie świata, którego nie potrafiła w żaden sposób kontrolować. Znów jakby była w ogrodzie przed domem. Jak? Kiedy? Nie potrafiła skoncentrować się na niczym. Okrążały ją upiorne cienie, przyciszone dźwięki. Znalazła się w ciasnej celi, otoczonej z trzech stron ścianą z białej mgły, próbującej otulić ją i zamknąć w ciasnym uścisku. Nic dziwnego, że mieszkańcy tego majątku opowiadali o starych legendach i duchach odwiedzających to miejsce. Aura grozy i tajemniczości, jaką było przesiąknięte wszystko wokół, wnikała do jej umysłu. Zarysy i odgłosy prawdziwego świata były zniekształcone, zmienione przez mgłę. Zrobiło jej się nieprzyjemnie zimno. Nigdy nie marzłam we śnie, dlatego nie mogę śnić, przyszło jej do głowy."

Napiszcie, proszę w komentarzach, czy macie w planach spędzić czas z tą dylogią? A może już wiecie, jaką historię skrywają jej karty? Jeśli tak, jestem bardzo ciekawa, czy to, co przygotowała dla nas autorka, przypadło wam do gustu.

[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska.



czwartek, 5 września 2024

📖 Ulubiona książka ze szkolnych czasów📚🎒


Dzieci i młodzież postawiły pierwsze kroki w nowym roku szkolnym, a we mnie, chodź do szkoły już nie chodzę, ten moment zawsze wzbudza wspomnienia i refleksje. Nie wszystkie są miłe, ale nie o tym  chcę dziś pisać. Wręcz przeciwnie, chciałabym zapytać was o coś bardzo miłego. A mianowicie, jaka jest wasza ulubiona książka z czasów szkoły właśnie? Być może taka, dla której zarywaliście noce i czytaliście ją z latarką pod kołdrą, aby dorośli nie zorientowali się, że jeszcze nie śpicie. Czy wracacie do nich po latach?

Ja mam kilka takich książek. Między innymi: "Dzieci z Bullerbyn", "Ten obcy, "Przypadki Robinsona Crusoeo " oraz "W pustyni i w puszczy","Awantura o Basię"i oczywiście "Ania z Zielonego wzgórza". Każdą z nich czytałam co najmniej dwukrotnie,  już po zakończeniu edukacji.

Zachęcam do  aktywności w komentarzach i życzę wszystkim miłego popołudnia🙂


Źródło grafiki: Pixabay

wtorek, 3 września 2024

"Niezapominajka" Ewelina Klimko


My kobiety na przestrzeni wieków nieustannie pokazujemy, że jesteśmy niezwykle silne i gotowe na to, aby walczyć o to, co jest dla nas najważniejsze. Mimo tego, że płynie czas i zmieniają się okoliczności, w jakich żyjemy, to nasze pragnienia, potrzeby i marzenia pozostają niezmienne. W piękny i niezwykle przejmujący sposób na kartach swojej najnowszej książki „Niezapominajka tę prawdę ukazuje nam Ewelina Klimko.

Autorka bohaterkami swojego wydanego kilka dni temu pod opiekuńczymi skrzydłami wydawnictwa Dragon literackiego dziecka uczyniła trzy wyjątkowe kobiety, które wydawać, by się mogło, dzieli wszystko, ale jak przekonacie się podczas lektury, życie potrafi spleść ludzkie losy w naprawdę zaskakujący dla nich samych sposób. Jedną ze wspomnianych kobiet jest Matylda, którą poznajemy w dniu jej 35 urodzin. Jak wiemy urodziny to bardzo refleksyjny moment w życiu wielu z nas. W naszej Matyldzie ten dzień wzbudza poczucie wewnętrznej samotności. Choć na co dzień jest przebojową i pewną siebie osobą to, tylko ona wie, że tak naprawdę jest to wyłącznie maska kogoś, kto pokazuje innym, czym jest szczęście, podczas gdy tak naprawdę nigdy go nie doświadczył. Wie natomiast, czym jest poczucie pustki.

Choć Matylda nie ma jeszcze świadomości tego, co już wkrótce wydarzy się w jej życiu, wam mogę zdradzić, że przed nią wiele emocjonalnych przeżyć i doświadczeń, które staną się początkiem wielu zmian przede wszystkim w niej samej. A wszystko za sprawą tajemniczego listu, który znalazła w murach zwiedzanego wspólnie z przyjaciółką średniowiecznego klasztoru. Niestety żadna z nich nie jest w stanie odczytać jego treści, gdyż został on napisany w nieznanym dla nich języku. Dlatego też musi prosić kogoś o pomoc w jego przetłumaczeniu. Wybór pada na profesora Jakuba Antosiewicza. Spotkanie to nie przebiegło tak, jak spodziewała się tego Matylda, a jej roztargnienie sprawiło, że zyskało ono dość osobliwy charakter. Nie to jednak jest w tym momencie istotne, a fakt, że przez przypadek Matyś zabiera z gabinetu Antosiewicza jego pracę badawczą, o Nawojce, której lektura wciąga ją bez reszty. Historia Nawojki jest swego rodzaju wehikułem czasu, który przenosi nas do XV wieku, gdzie trafiamy do klasztoru, do którego oddała ją matka, ofiarując swoją maleńką córeczkę Bogu. Dorastając czuła, że chce doświadczać tego, co dzieje się za murami klasztoru i żyć pełnią życia. Jak się możemy domyślać, takie pragnienie dla kobiety żyjącej w tamtych czasach jest bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Dziewczyna jednak podejmuje ryzyko i buntuje się, co pozwala jej wkrótce poznać smak miłości. Jednak jej szczęście nie trwa długo, gdyż za te piękne chwile będzie musiała zapłacić gorzkimi łzami. O tym jednak musicie przekonać się sami, sięgając po tę poruszającą do głębi opowieść.

Tymczasem wróćmy do wspomnianego wcześniej listu, którego próby rozszyfrowania zaowocowały niezwykłym spotkaniem Matyldy z panią Zosią. Ta wyjątkowa kobieta, wykazując się wielką otwartością wobec nowo poznanej, poczuła potrzebę podzielenia się z nią swoją skrywaną gdzieś na dnie serca bolesną przeszłością, którą ukształtowała wojenna rzeczywistość. Ta będąc wówczas młodą dziewczyną, której duszę przepełniało poczucie patriotyzmu i oddania dla ojczyzny ryzykowała własnym życiem. Każdego dnia swoim postępowaniem i zachowaniem pokazywała, czym jest najwyższy wymiar poświęcenia w imię dobra wyższego. To ona zna znaczenie słów „wyrzeknij się siebie” i stań kimś, kim nigdy nie chciałaś być. Żyjąc w ciągłym strachu i mając dotkliwą świadomość niepewności jutra, niejednokrotnie zmuszona była dokonywać trudnych wyborów, często wbrew sobie. Imponująca odwaga i determinacja, by zrobić wszystko, co w jej mocy, aby pomóc Polakom w walce z bezwzględnym okupantem, kosztowała ją naprawdę wiele. Śmiało można powiedzieć, że weszła do paszczy lwa, aby uśpić jego czujność, a przede wszystkim zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby udaremnić jego działania dążące do zagłady narodu polskiego. Za ten bohaterski czyn, o czym przekonacie się poznając koleje losów Zosi, zapłaciła naprawdę wysoką cenę. Zdana na łaskę i niełaskę potwora w ludzkiej skórze doznała wiele krzywd także tych naznaczonych przemocą fizyczną. Nie obcy stał się dla niej również ból straty tego, co dla niej, jako kobiety stało się sensem w świecie pełnym cierpienia i nadzieją na to, że jeszcze może być pięknie.

„Niezapominajka” to przykład książki, o której można by mówić bez końca, ale jednocześnie opowiadając o niej ciągle towarzyszy nam poczucie, że nie ma takich słów, które w odpowiedni sposób oddadzą jej wyjątkowość. A to dlatego, że owa wyjątkowość tkwi w silnych emocjach, które budzą się w każdym, kto zechce spędzić z nią swój wolny cenny czas. Ewelina Klimko jest rewelacyjnym wirtuozem emocji. Gra na najczulszych strunach ludzkich dusz. Dlatego tej książki się nie czyta, a chłonie i przeżywa całym sobą. Wszystko wokół przestaje istnieć, a ty czytelniku czujesz się częścią wydarzeń, o których czytasz. Mało tego, tracisz kontakt z otaczającą cię rzeczywistością, gdyż jesteś przekonany, że to właśnie ta książkowa rzeczywistość jest twoją. Wszystkie uczucia budzące się w nas podczas czytania od pierwszych stron książki są bardzo silne i pozostają takie do ostatniego zapisanego w niej zdania. Wzruszenie ściska za gardło, a łzy cisną się do oczu. No i oczywiście ani na chwilę nie opuszcza nas ciekawość tego, jak splotą się nici losów Matyldy, Nawojki i Zosi. A samo zakończenie rozkruszyło moje serce na miliony kawałków i na pewno jeszcze bardzo długo nie będę w stanie poskładać ich w jedną całość. Ten tytuł to gwarancja zachwycającej lektury o próbie zrzucenia ze swoich barków ciężaru poczucia winy i wybaczeniu przede wszystkim samemu sobie, której nigdy nie zapomnicie i na pewno tak jak było to w moim przypadku, odłożycie na półkę, czując, że była to jedna z najlepszych książek, jaką przeczytaliście w tym roku. Jestem pod ogromnym wrażeniem twórczości Eweliny Klimko. Zadebiutowała wspaniale przyjętym przez książkowe środowisko „Czerwonym pamiętnikiem”, a „Niezapominajka” jest równie piękna. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak napisać, że zdecydowanie chcę więcej i z niecierpliwością czekam na kolejną zapowiedź książki, która wyjdzie spod jej pióra.


[Materiał reklamowy]
Wydawnictwo Dragon


piątek, 30 sierpnia 2024

Melancholijka" Patrycja Żurek

*Często patrzymy na czyjeś życie i żywimy przekonanie, że ta osoba ma wszystko, co składa się na bycie w tym życiu szczęśliwym. Wspaniałą rodzinę, małżeństwo, dzieci, pasję. Tymczasem, ku naszemu zaskoczeniu, a wręcz niedowierzaniu możemy bardzo dobitnie przekonać się, że to, co my widzimy, jest wyłącznie z trudem odgrywaną każdego dnia przez kogoś rolą, podczas gdy cała prawda kryje się tam, gdzie wzrok nie sięga. Tę trudną i wydawałoby się oczywistą lekcję na kartach swojej najnowszej książki „Melancholijka", o której chcę wam dziś opowiedzieć, zostawia dla swoich czytelników Patrycja Żurek.

Lekcja ta jednak niestety tylko w teorii jest oczywista, gdyż my ludzie ciągle ulegamy pozorom, które są mocno złudne i mylące. Zanim jednak przejdę do samej książki, to już na wstępie muszę zaznaczyć, że choć jest ona niezwykle ważna i potrzebna społecznie, to nie jest to lektura dla każdego. Patrycja na jej kartach zabiera nas w najmroczniejsze zakamarki duszy głównej bohaterki, której los nigdy nie oszczędzał. Czytając ją, staniecie w prawdzie z uczuciami i emocjami kobiety, której życie niesie ze sobą wyłącznie ból. Tu nie ma miejsca na koloryzowanie rzeczywistości i łagodzenie trawiących serce i duszę uczuć. Dlatego, zanim sięgniecie po ten tytuł, musicie wziąć pod uwagę swój własny stan psychiczny, to, co w tym momencie przeżywacie i jak się czujecie. Zadać sobie pytanie, czy jest to właściwy dla was moment, aby ją przeczytać? Boję się polecać ją każdemu z racji tego, że pomimo iż jest naprawdę świetna i jeśli ją przeczytacie, to już nigdy o niej nie zapomnicie, to jednocześnie czytelnik, zagłębiając się w jej treści, czuje się zdruzgotany i przytłoczony.

Emocje te są jak najbardziej zrozumiałe, gdyż wraz z rozpoczęciem czytania powieści poznajemy około czterdziestoletnią kobietę w najtrudniejszym momencie jej życia. Melania stoi nad życiową przepaścią. Dla niej w tym, życiu nic już nie ma znaczenia. A my czytelnicy, cofając się wraz z nią do wspomnień, dowiadujemy się, jakie przeżycia i trudne doświadczenia nad tę przepaść ją przyprowadziły. A możecie mi wierzyć, że było ich naprawdę wiele. Za wiele, aby jeden człowiek, był w stanie udźwignąć je na swoich barkach. Los plecie różne scenariusze, a wszechświat bywa złośliwy, o czym Mela przekonała się bardzo dotkliwie, co niech zobrazuje wam fakt, że od najmłodszych lat była dzieckiem noszącym w sobie pragnienie śmierci. Pragnienie, by zniknąć i przestać istnieć, które wraz z wieloma bolesnymi przeżyciami i doświadczeniami zakorzeniało się w niej coraz mocniej i pozostało w niej do dziś.

A jej powolne spadanie w otchłań obezwładniającego mroku i melancholii zapoczątkowały trudne relacje rodzinne. Szczególnie te na płaszczyźnie matka – córka. Dla swojej rodzicielki, która podobnie, jak wszystkie kobiety w jej rodzinie nie potrafiła kochać swojego dziecka, nigdy nie była wystarczająca. Czuła się gorszą od swojej młodszej siostry. I choć tak bardzo pragnęła matczynej miłości, jedyne co otrzymywała to wylewana na nią złość, a nawet przemoc. Jednak ostatecznym ciosem dla już wówczas nastoletniej Melanii, było porzucenie jej przez choć straszną, to jednak ukochaną mamę. Odeszła bez słowa zabierając ze sobą tę faworyzowaną córeczkę Madzię. Teraz po tamtej twardej, pewnej siebie kobiecie nie został już najmniejszy ślad. Jej życie dobiega końca, a od Melanii oczekuje się, że na łożu śmierci wybaczy matce. Jeśli jesteście ciekawi, czy nasza bohaterka będzie w stanie zagłuszyć w sobie poczucie żalu, i odrzucenia, a także złość wyssaną z mlekiem tej, której ma wybaczyć, to koniecznie przeczytajcie książkę.

Jak spragniony potrzebuje wody, tak samo Mela pragnęła poczuć się dla kogoś ważna i komuś potrzebna. Jak każdy z nas chciała kochać i być kochana. Mocno wierzyła w to, że to wszystko da jej związek z Bernardem, który tak wiele obiecywał. Teraz chciałaby cofnąć czas. Ich małżeństwo, uznawane przez wszystkich za spokojne i stabilne to farsa, w której kobieta tkwi, niczym w złotej klatce starając się spełnić oczekiwania i zachcianki męża. Podczas gdy sama jest sterowaną przez niego marionetką. Bernard doskonale zna potrzeby emocjonalne swojej żony, które stają się dla niego narzędziem do manipulowania nią. Zatopiona w swoim cierpieniu i samotności popada w depresję. To, że dziś jest dorosłą kobietą, nie zmienia faktu, że gdzieś nadal tkwi w niej ta dziewczynka nieustannie tęskniąca za mamą i wypatrująca jej powrotu. Opuszczona i skrzywdzona, co ciągnie się za nią przez całą dorosłość. Chcąc, choć na chwilę dać upust temu, co czuje, szuka ukojenia w kompulsywnym jedzeniu, a także wyrywaniu pojedynczych włosów. W tym miejscu muszę nadmienić, że autorka wie, o czym pisze, gdyż zwracając naszą uwagę na  tak podstępną, trudną i bezwzględną chorobę, jaką jest depresja i nakreślając nam jej obraz, czerpała z własnych doświadczeń depresyjnych, a dla niej samej, co przyznaje „Melancholijka ma wymiar terapeutyczny". Na pewno zgodzicie się ze mną, że to, co spotkało Melę, jest idealnym podłożem dlatego, aby depresja wyciągnęła po nią swoje macki. Jednak to jeszcze niecałe zło i rozpacz, która zaleje jej serce. O tym jednak musicie przeczytać już sami.

Historia, którą oddała w nasze ręce autorka poza tym, że traktuje na temat depresji, niemalże namacalnie konfrontuje nas z bezwzględnym, trudnym jej obliczem, uświadamia nam również, jak mało znamy bliskie nam osoby. Nawet jeśli są naszą rodziną. W książce poznajemy kilka pokoleń kobiet z rodziny Melanii, których charaktery i osobowość są kontrastem dla jej kruchości, delikatności i wrażliwości. One w przeciwieństwie do niej są twarde i silne. Co jak się przekona sama Mela, jest swego rodzaju pancerzem, w które wyposażyło każdą z nich życie, by pod nim mogły skryć ból, który okryty wstrząsającymi tajemnicami przeszłości tkwi w ich sercach. I tutaj zatrzymajmy się na nieco dłuższą chwilę, by poświęcić uwagę wspomnianej już wcześniej przeze mnie siostrze Meli, która wspólnie z matką po latach wraca do domu rodzinnego. Nie zdradzę oczywiście zbyt wiele, ale powiem wam moi kochani, że kiedy poznajemy koleje jej losów, rodzi się w nas pytanie, którą z sióstr tak naprawdę spotkała gorsza krzywda. Melanię porzuconą przez matkę, której ta będąc nastolatką, tak bardzo potrzebowała. Czy też Magdę, która, choć miała matkę przy sobie, poniosła bardzo wysoką cenę tego, wydawać by się mogło okazanego jej uprzywilejowania? I przyznam szczerze, że ja nie umiem dać na nie jednoznacznej odpowiedzi, wiedząc przez co ta dziewczyna przeszła. Jednak sprawdźcie to sami.

„Melancholijka” to książka po odłożeniu, której czułam się mocno przeczołgana emocjonalnie. Wręcz zmęczona, ale jednocześnie towarzyszyło mi poczucie najlepiej, jak to możliwe spożytkowanego czasu, bo spędzonego na czytaniu powieści, o której warto i trzeba mówić dużo oraz głośno. Takiej, która nie uznając półśrodków, otwiera oczy społeczeństwu na chorobę, która codziennie zbiera swoje okrutne żniwo, zabijając bezbronne wobec jej siły istoty. Nam, którzy mamy w swoim otoczeniu osoby chorujące na depresję autorka w bardzo obrazowy sposób pokazała, że swoim postępowaniem i zachowaniem wobec nich możemy zarówno pomóc, jak i zaszkodzić dając swoje „złote rady” i próbując mówić im, jak mają żyć, co robić i jak postępować. Choć często robimy to w dobrej wierze i nieświadomie. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać wam wartość tego tytułu i że w odpowiednim dla siebie momencie wy również ją przeczytacie. Jeśli jednak ktoś z was nie czuje się do końca przekonany, to ostatecznym argumentem na tak niech będzie fakt, że choć od momentu, kiedy pożegnałam się z bohaterami książki, minęło już kilka dni, to wszystko, o czym przeczytałam, jest we mnie ciągle żywe i nie pozwala o sobie zapomnieć.

*Książka 


[Materiał reklamowy] Autorka Patrycja Żurek

niedziela, 25 sierpnia 2024

"Niezapominajka" Ewelina Klimko / Zapowiedź recenzencka

Na początku tego roku do grona polskich autorów dołączyła Ewelina Klimko. Pisarka zadebiutowała, oddając w nasze ręce wspaniałą powieść z historią w tle "Czerwony pamiętnik", która skradła serca wielu czytelników. W tym również moje. Kiedy po przeczytaniu książki odkładałam ją na półkę, już wtedy byłam bardzo ciekawa kolejnego tytułu, który wyjdzie spod pióra pisarki. Mając na uwadze fakt, że jej debiut był bardzo udany, zastanawiałam się, czym zaskoczy nas w przyszłości. Na szczęście nie będę musiała już dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż wielkimi krokami zbliża się premiera drugiej w dorobku twórczym Eweliny Klimko powieści o pięknym i wdzięcznym tytule "Niezapominajka". Powieść ukaże się 28 sierpnia 2024 roku pod opieką Wydawnictwa Dragon. Już wkrótce będę miała przyjemność ją dla was zrecenzować, a tymczasem zostawiam wam jej opis wydawniczy.


TRZY EPOKI, TRZY KOBIETY, TRZY HISTORIE I JEDNO PRAGNIENIE – DOŚWIADCZYĆ MIŁOŚCI


Podczas wizyty w średniowiecznym kościele Matylda odnajduje ukryty w ścianie list. W rozszyfrowaniu jego treści pomaga jej profesor Jakub oraz starsza pani Zosia. Seniorka opowiada młodej kobiecie swoją historię. Przed wojną żyła jak arystokratka i poznała miłość swojego życia – Leona. Niestety wojna zmusza Zosię do dokonywania trudnych wyborów i decydowania, po której stronie barykady stoi. List, który połączył Matyldę ze starszą panią, kreśli średniowieczną historię Nawojki – dziewczyny wychowującej się w klasztorze. Nawojka poza murami zgromadzenia poznaje smak prawdziwego życia, ale przewrotny los ponownie z nią igra i odbiera to, co najcenniejsze.

W jaki sposób z kobietami łączy się historia Nawojki?

Czy Matylda również pozna smak prawdziwej miłości?


KUP W PRZEDSPRZEDAŻY JUŻ DZIŚ

Kto z was, tak jak ja jest ciekawy tej premiery i chce przeczytać książkę?


[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Dragon.


czwartek, 22 sierpnia 2024

Nowości na mojej wirtualnej półce Legimi.

Na platformie Legimi nieustannie pojawiają się wspaniałe nowości w formie e-booków lub audiobooków, którymi my czytelnicy możemy cieszyć się, kiedy tylko chcemy i jak chcemy. Czas więc zajrzeć do katalogu i sprawdzić, jakie ciekawe historie czekają na nas tym razem. Jednak jeśli nie korzystacie z tej platformy, nie martwcie się, ponieważ oczywiście, każdy ze wspomnianych tu tytułów możecie kupić również w księgarniach.




Nowy projekt Maggie- Lucy Score

Autorka zaprasza na nowy, gorący romans, który rozkwitnie w małym miasteczku między Maggie, sensacją YouTube’a, specjalistką od renowacji domów, ściśle kierującą się w życiu wskazaniami kompasu moralnego, a Silasem, seksownym architektem krajobrazu, który obrał sobie za cel skruszenie otaczającego ją muru. Czy te przeciwieństwa mogą się przyciągnąć i podnieść temperaturę... ale nie na tyle, by wszystko strawił pożar?

Maggie przystępuje z pasją do kolejnego wyzwania. Uzbrojona jedynie w łóżko polowe i ekspres do kawy przyjeżdża do maleńkiego Kinship w Idaho, żeby odrestaurować zrujnowaną wiktoriańską kamienicę. Przygotowała już listy zadań, rozrysowała plany i zorganizowała zespół fachowców. Jedyne, na co na pewno nie przeznaczyła czasu, to pociągający, wyluzowany architekt krajobrazu Silas. A on tymczasem wznosi się w sztuce flirtu na nowe, nieznane dotąd wyżyny. I wytrwale robi to nagi od pasa w górę... a czasami nawet w dół. Może jednak przelotny romansik dałoby się jakoś wcisnąć w harmonogram? Tylko czy Maggie naprawdę mogłaby osiąść w miejscu, skoro całą karierę zbudowała na tym, że jest nieodmiennie w ruchu?


Trzeba było mnie zatrzymać – J. Luszyńska

Hiacynta poświęciła wszystko, by stać się strażniczką szczęścia swoich bliskich. Z zegarmistrzowską precyzją kontroluje każdy ich krok, dbając o najmniejsze szczegóły ich życia. Jest gotowa oddać wszystko, by byli bezpieczni, choć jej własne marzenia dawno legły w gruzach. Nikodem pragnie jednego – uciec od przeszłości. Ulega namowom przyjaciela i wraz z nim przyjeżdża na kilka dni do Szklarskiej Poręby. Pech chce, że trafia prosto do Frymuśnej, willi należącej do rodziny Hiacynty. Dziewczyny, której w okrutny sposób złamał serce i nigdy sobie tego nie wybaczył. I o której nigdy nie zapomniał. Czy mają szansę na nowy początek? A może ich relacja to definitywnie zamknięty rozdział? Górski jesienny klimat, wyraziste postacie i ogrom wzruszenia.

Nową książkę Luszyńskiej musi przeczytać każda jesieniara!


Dobrzy uczniowie nie zabijają – Marcel Moss.

W jednej chwili wszyscy cię kochają. W drugiej chcą cię rozerwać na strzępy.

Z okazji nadchodzących wakacji licealistka Edyta Grońska ściąga znajomych do domu letniskowego swoich rodziców. Liczy, że odwróci ich uwagę od imprezy organizowanej w tym samym czasie przez skonfliktowaną z nią Martę Najdowską.

Marta, uczennica liceum Freuda, wierzy, że najgorsze ma już za sobą. Do niedawna wyrzutek i ofiara przemocy rówieśniczej, dziś spełnia się jako szkolna gwiazda i podcasterka niosąca pomoc nastolatkom w trudnej sytuacji. Gdy przyjaciele donoszą jej o imprezie u Edyty, za ich namową decyduje się udać nad Zalew Zegrzyński i skonfrontować z rywalką.

Tej samej nocy z wody zostaje wyłowione ciało jednej z osób bawiących się u Edyty. Marta, która chwilę wcześniej wybrała się na samotny spacer po plaży, zostaje oskarżona o zabójstwo. W internecie rozpętuje się piekło.

Zmagająca się z ogromnym hejtem dziewczyna desperacko próbuje odzyskać dobre imię i odkryć prawdę na temat tragedii. Z pomocą przyjaciół udaje jej się dotrzeć do szokujących faktów, które rzucają nowe światło na sprawę.

Mówią, że najciemniej jest pod latarnią. Czyżbym miała zabójcę na wyciągnięcie ręki?


Tylko morze zapamięta- Monika A. Oleksa

Po dwunastu latach za granicą Maks wraca do rodzinnego, nadmorskiego miasteczka, aby zająć się chorą matką. Wyjechał stąd z zamiarem, by nigdy nie wrócić, po tym, jak odeszła od niego kobieta jego życia. Odległa Islandia wydawała się idealnym miejscem, by zapomnieć i odzyskać spokój, którego zabrakło mu po rozstaniu z Beatą. Teraz jednak musi porzucić uporządkowane i wtłoczone w surowe ramy obecne życie i zmierzyć się z przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. Maks po raz kolejny przekonuje się, że to los kreśli scenariusz życia człowieka, a on sam nie ma na to żadnego wpływu… Akcja powieści toczy się w małej rybackiej wiosce nad Bałtykiem, który późną jesienią wygląda zupełnie inaczej niż latem. Nieodmiennie jednak czaruje swoim surowym pięknem i potęgą żywiołu, w naturalny sposób splatając się z życiem głównych bohaterów – Maksa, Beaty i Irki. Trzymająca w napięciu do ostatniej chwili tajemnica sprawi, że czytelnik nie odłoży książki, zanim nie przewróci ostatniej strony…


Droga ucieczki – Małgorzata Garkowska

Lena niedawno przeprowadziła się do nowego mieszkania, żeby uciec od zaborczego kochanka. Pod wpływem impulsu udaje się wieczorem do pubu, gdzie Filip świętuje ze wspólnikami trzeci rok istnienia swojej firmy. Dziewczyna zauważa, że towarzysząca mu kobieta wsypuje coś do drinka przystojnego rudzielca, więc spontanicznie decyduje się pomóc nieznajomemu.

Filip wszystkie swoje działania podporządkowuje jednej pasji – rolkarstwu. Po sukcesach, które odnosił na tym polu jako zawodnik, postanowił założyć własną firmę, by zająć się projektowaniem skateparków. Lenę poznaje w chwili, gdy za sprawą jego przyjaciół to poukładane życie rozsypuje się jak domek z kart.

Gdy ścieżki tych dwojga się przecinają ani Lena, ani Filip nie mają pojęcia, że grozi im ogromne niebezpieczeństwo, a tajemnice, które stopniowo wychodzą na światło dzienne, całkowicie odmienią ich los. Ich romans rozpala zmysły, ale jest też trzymającą w napięciu podróżą do najmniej oczywistych zakamarków damsko-męskich relacji. A w poszukiwaniu drogi ucieczki jedna źle podjęta decyzja może doprowadzić do tragicznych w skutkach wydarzeń…

Dziewczyna w mundurze – Agata Sawicka 

DWIE KOBIETY Z RÓŻNYCH EPOK I JEDNA DECYZJA – ZAŁOŻYĆ MUNDUR

Sonia Dąbrowska to wrażliwa i nieśmiała nauczycielka przedszkola. Pewnego dnia wywraca swoje dotychczasowe życie do góry nogami i postanawia zostać żołnierzem. Podczas szkolenia mierzy się nie tylko ze swoimi słabościami, ale również z nieprzychylnymi komentarzami pozostałych żołnierzy. Jedyną osobą, która wierzy w możliwości dziewczyny jest porucznik Aleksander Olszański. Między Sonią a dowódcą kompanii zaczyna powoli rodzić się uczucie.

Kilkadziesiąt lat wcześniej Luiza Grodzieńska zakochuje się w Feliksie. Panienka z dworu poznaje młodego nauczyciela jako gościa rodziny. Wkrótce parę rozdziela wojna, a Luizę spotyka tragedia, która położy się cieniem na całym jej późniejszym życiu.

Jak Sonia poradzi sobie w wojsku?

Czy Luiza podniesie się po życiowej tragedii?

Jak obu dziewczętom uda się przezwyciężyć chwile zwątpienia?




Zagubiony w mroku – Urszula Grajdowska

Madeline Mackenzie jest młodą wdową, ale po śmierci męża nie może cieszyć się swobodnym, beztroskim życiem. Stary wicehrabia pozostawił jej przede wszystkim długi, więc młoda kobieta musi wziąć swój los we własne ręce. Niestety jej plan się nie udaje i Madeline wpada w jeszcze większe kłopoty, skutkiem czego musi się ukrywać. Cóż może być bardziej obiecującego w jej sytuacji niż wyruszenie na morską wyprawę w poszukiwaniu skarbu? Chyba tylko wyprawa statkiem, którego kapitan wkrótce okazuje się nie być jej obojętny...
Czy uda im się odnaleźć ukryty piracki skarb?
Czy podczas wspólnie przeżywanych przygód i niebezpieczeństw narodzi się między nimi uczucie?
Jakie sekrety z przeszłości jeszcze odkryją?
Co ma z nimi wspólnego mały William, który boi się ciemności?



Kończy się druga wojna światowa, ale dla rodziny Stoltmanów nie oznacza to wcale spokoju. Na Kaszuby wtargnęła Armia Czerwona, a żołnierze radzieccy, zionący nienawiścią do Niemców, mszczą się na Kaszubach. Zofka, Marta, Anna, Inge i Eryka będą musiały zawalczyć o swoją godność i bezpieczeństwo bliskich. Bruno znajdzie się wśród ludzi skazanych na zsyłkę na Sybir. Bernard, Anton i jego syn Tóna jako żołnierze Gryfa Pomorskiego zostają uznani za wrogów nowego ustroju. Jak Stoltmanom uda się przetrwać ten okrutny czas?
Daria Kaszubowska snuje swoją sagę w rytmie muskanych powiewem wiatru łanów zboża. Odmalowuje wielobarwny niczym ukwiecona łąka obraz krainy, w której sielska sceneria staje się tłem wielu dramatów. Jej słowa zapisują się w sercach czytelników niczym kaszubski haft, budząc uznanie i szacunek wobec ludzi, którzy z miłości do swojej małej ojczyzny gotowi byli dokonać wielkich czynów.

Jaskółka i koliber – Santa Montefiore

Namiętny romans, rozgrywający się na angielskiej wsi i w egzotycznych, argentyńskich pampasach. Ma troje głównych bohaterów. George, idąc na wojnę, prosi ukochaną Ritę, by na niego czekała. Straszne doświadczenia sprawiają, że gdy wraca, nie jest już tym samym człowiekiem. By dojść do siebie, wyjeżdża na rok do Argentyny. W podróży poznaje atrakcyjną Susan i wkrótce żeni się z nią. Śmierć ojca sprawia, że George musi jednak odwiedzić rodzinne strony i zmierzyć się z przeszłością. Czy Rita wciąż na niego czeka?

Kobiety peterssenów- Iwona Żytkowiak

Julita Kordecka należy do pokolenia milenialsów. Jest inteligentna, rzutka i niezależna. Ma określone cele i dąży do ich zrealizowania. Wszystko przebiega według planów, dopóki w jej życiu nie pojawia się Norweg, Jens Widar Peterssen. Nieoczekiwanie dla samej siebie Julita wikła się w związek ze starszym mężczyzną, zupełnie nie zważając ani na jego przeszłość, którą ten dość skrupulatnie przed nią skrywa, ani na jego pojawiające się od czasu do czasu niepokojące zachowania. Z dnia na dzień kobieta traci czujność. Na norweskiej wyspie, na której mieszka z Jensem, pozbawiona jest kontaktu z innymi. Jedyną osobą, która interesuje się losami Julity, jest tajemnicza Joruun…

Zakochany w zakonnicy – Sylwia Kubik

Pełna emocji i wzruszeń powieść Sylwii Kubik, która po raz kolejny zabiera nas do obfitującego w tajemnice świata duchownych.
Życie za klasztorną furtą nie należy do najłatwiejszych. Matka prowincjalna, zakonnica starej daty, nie nadąża za zmianami zachodzącymi w codzienności świeckich, ale i w murach zakonnych. Spada liczba powołań, rośnie liczba odejść. Rada Generalna próbuje wprowadzić zmiany mające zatrzymać ten proces.
Nie jest to jednak machina, a żywi ludzie, którzy czują, walczą z samotnością, rywalizacją, odtrąceniem i… miłością.
Sprawę komplikują mężczyźni. Młody, przystojny wikary Marcel i proboszcz Robert – obydwaj uwikłani w romanse z zakonnicami, ale każdy z nich inaczej…
Co z tego wyniknie? Która miłość okaże się tą prawdziwą?


Niezapominajka – Ewelina Klimko

TRZY EPOKI, TRZY KOBIETY, TRZY HISTORIE I JEDNO PRAGNIENIE – DOŚWIADCZYĆ MIŁOŚCI
Podczas wizyty w średniowiecznym kościele Matylda odnajduje ukryty w ścianie list. W rozszyfrowaniu jego treści pomaga jej profesor Jakub oraz starsza pani Zosia. Seniorka opowiada młodej kobiecie swoją historię. Przed wojną żyła jak arystokratka i poznała miłość swojego życia – Leona. Niestety wojna zmusza Zosię do dokonywania trudnych wyborów i decydowania, po której stronie barykady stoi.
List, który połączył Matyldę ze starszą panią, kreśli średniowieczną historię Nawojki – dziewczyny wychowującej się w klasztorze. Nawojka poza murami zgromadzenia poznaje smak prawdziwego życia, ale przewrotny los ponownie z nią igra i odbiera to, co najcenniejsze.
W jaki sposób z kobietami łączy się historia Nawojki?
Czy Matylda również pozna smak prawdziwej miłości?



Córka z Genewy – Soraya Lane

Czwarty tom zaplanowanego na osiem powieści cyklu obyczajowego „Utracone córki”.
Seria zachwyci wielbicielki prozy Lucindy Riley, Kate Morton i Victorii Hislop.
Słodki smak miłości i gorycz rozstania – romantyczna i poruszająca podróż do malowniczej Szwajcarii!
Jezioro Genewskie, rok 1951.
„Delphini spojrzała na Floriana, jej palce musnęły jego policzek, gdy przycisnęła usta do jego ust, a szafirowa tiara zalśniła tuż obok nich. – Tak – wyszeptała. – Wyjdę za ciebie. Jeśli tylko znajdziesz sposób, obiecuję ci, wyjdę za ciebie”.
Londyn, czasy współczesne.
Georgia trzyma w dłoniach rzadki różowy szafir, patrząc, jak błyszczy w porannym świetle. Zostawiono go dla niej w Domu Hope, schronisku dla niezamężnych matek, których dzieci zostały oddane do adopcji. Ale w jaki sposób jest on powiązany z sekretami kryjącymi się za skomplikowaną historią jej rodziny?
Georgia stara się nie myśleć zbyt wiele o szafirze, spoglądanie w przeszłość wciąż jest dla niej zbyt bolesne. Ale kiedy odkrywa, że kamień był częścią bezcennej tiary należącej niegdyś do włoskiej rodziny królewskiej, otaczająca go tajemnica zaczyna ją kusić. Jedynym sposobem na znalezienie odpowiedzi na nurtujące ją pytania jest podróż nad Jezioro Genewskie i spotkanie z mężczyzną, który odziedziczył oszałamiającą tiarę po swoim dziadku.
Kiedy młoda kobieta przybywa do zapierającego dech w piersiach miasta, czeka już na nią zabójczo przystojny Luca, który od lat szukał zaginionego kamienia i ciekaw jest, w jaki sposób trafił w jej ręce. Spędzając razem kolejne skąpane w słońcu dni, Georgia i Luca zbliżają się do siebie i odkrywają namiętną, zakazaną historię miłosną Delphini i Floriana, których tragiczny romans zmusił Delphine do podjęcia brzemiennej w skutki i rozdzierającej serce decyzji…
Czy tajemnica sprzed dziesięcioleci zburzy wszystko, co Georgia dotąd wiedziała o sobie i swoim pochodzeniu? A może odwaga Delphini zainspiruje ją do otwarcia własnego serca i zbudowania nowego życia z Lucą?
Cykl „Utracone córki” – urzekające i chwytające za serce powieści o utraconych miłościach, rodzinnych sekretach i podążaniu krętą ścieżką, którą prowadzi nas serce.
Akcja każdej z książek serii rozgrywa się w dwóch planach czasowych w najpiękniejszych zakątkach świata.
W londyńskiej kancelarii prawnej spotyka się kilka osób. Nie łączy ich nic, dopóki każda nie otrzyma pudełka z pamiątkami znalezionego w domu zmarłej kobiety, która przed laty prowadziła placówkę dla samotnych matek. Czy będą miały odwagę wyruszyć w podróż, aby odkryć tajemnice swojej rodziny i swojego dziedzictwa? Czy historia ich przodków pomoże im odnaleźć własną drogę i szczęście?

Wolontariuszka- Kamila Majewska

Inspirująca powieść o poszukiwaniu drogi do własnego szczęścia.
Dla Liliany, absolwentki studiów stomatologicznych, praca w gabinecie dentystycznym matki nie jest szczytem marzeń. Pierwszy sprzeciw rodzi poważne konsekwencje – dziewczyna musi radzić sobie sama. Otuchy dodaje jej wolontariat w fundacji Cztery Kopyta, jednak tam również, wraz z pojawieniem się nowego prezesa, Bartka, pojawiają się problemy. Liliana wpada w wir manipulacji i mimo ciężkiej pracy ma ciągłe poczucie, że jest niewystarczająco dobra zarówno dla swojej mamy, jak i innych.
Czy fundacja Cztery Kopyta przetrwa machlojki Bartka, a Liliana wygrzebie się z kłopotów, w które sama się wpakowała, chcąc nieść pomoc? Czy uwierzy, że może być odpowiednią partnerką dla Marcina? Czy zasłuży w końcu na akceptację, czy może otworzy oczy i zda sobie sprawę, że relacja z narcystyczną matką jest ostatnią rzeczą, której potrzebuje?

Łapacz snów – Karolina Filuś

Weronika jest młoda, atrakcyjna i szczęśliwa. Niestety, kilka miesięcy po ślubie umiera jej kochający mąż i kobieta zostaje sama. Tonie w długach, żyje wspomnieniami i nie może otrząsnąć się z żałoby. Przez wiele miesięcy codziennie odwiedza grób męża, nie zdejmuje obrączki i nie myśli o nikim innym.

Sanitariuszka – Aneta Krasińska

Pełna emocji, poruszająca powieść o determinacji i poświęceniu kobiet walczących o wolną Polskę.
Wybuch II wojny światowej i wieloletnia okupacja Polski krzyżuje plany dobrze zapowiadającej się pianistce – Amelii Bogdańskiej. Talent odziedziczony po brutalnie zabitym przez nazistów ojcu nie może rozkwitnąć. By zarobić na utrzymanie, kobieta ima się różnych zajęć, choć wciąż marzy o koncertach w wolnej Europie. Za sprawą młodszych braci, którzy decydują się przystąpić do powstania, zaczyna zastanawiać się, w jaki sposób może ich chronić. To prowadzi do rozlicznych kłótni między rodzeństwem i do podjęcia przez Amelię zaskakującej decyzji, która na zawsze odmieni jej los…


Jak widzicie, oferta czytelnicza jest bardzo szeroka. Napiszcie, proszę w komentarzach, które książki was ciekawią i które chcielibyście przeczytać? A może którąś z nich już przeczytaliście i chcielibyście podzielić się wrażeniami z lektury? Ja poznałam już „Sanitariuszkę” Anety Krasińskiej i serdecznie zachęcam was do spędzenia wolnego czasu z tym tytułem. A może podpowiecie mi, którą książkę mam przeczytać w następnej kolejności?

[Zakup własny]



poniedziałek, 19 sierpnia 2024

"Sanitariuszka" Aneta Krasińska

Kochani nadszedł czas, abym podzieliła się z wami moimi wrażeniami po lekturze najnowszej książki Anety Krasińskiej „Sanitariuszka”. Książki wyjątkowej pod każdym względem, co mam nadzieję uda mi się ukazać w recenzji, a tym samym przekonać was, że naprawdę warto, a nawet trzeba ją przeczytać. Zacznijmy jednak od początku. Jest to już dwudziesta piąta wydana powieść dla dorosłych, którą pisarka oddała w nasze ręce. Jednak, jak sama mówi, jest ona dla niej i co już teraz mogę przyznać, również dla nas wielu czytelników powieścią szczególną. A to dlatego, że dzięki wydawnictwu Skarpa Warszawska tytuł ten pojawił się na naszym rynku wydawniczym w ramach obchodzonej niedawno 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. I choć fabułę książki stanowi fikcja literacka to została ona oparta na przejmujących i trudnych prawdziwych wydarzeniach z tego właśnie czasu usytuowanych wśród ludzi wówczas pośród nich żyjących.

I tutaj rodzi się pytanie, w czym tkwi wyjątkowość tego tytułu, skoro na temat Powstania Warszawskiego mówi się tak dużo? Tej tematyce zostało poświęcone tak wiele utworów literackich, muzycznych. Wydawać by się mogło, że już wszystko zostało powiedziane, a każdy z nas ma większą, bądź mniejszą wiedzę o powstaniu. Zapewniam was jednak, że Anecie Krasińskiej udało się pokazać swoim czytelnikom zupełnie nową i niestety przemilczaną perspektywę tamtych traumatycznych miesięcy. Kiedy bowiem mówimy o powstaniu, przed oczami widzimy obrazy młodych chłopców idących z bronią w ręku walczyć w obronie ojczyzny i miasta. Tymczasem w swojej książce Aneta nadaje powstaniu kobiecą twarz i to właśnie kobietom i ich roli w tym społecznym zrywie, o której niestety się nie mówi, a jeśli już się mówi, to zdecydowanie za mało i zbyt rzadko, chce oddać hołd.

Przystępując do czytania książki, już od pierwszych jej stron zdajemy sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne przeżycie czytelnicze, które każdego, kto po nią sięgnie, kosztować będzie wiele silnych emocji. Na jej kartach poznajemy młodą  wspaniale rokującą pianistkę Amelię Bogdańską. Bracia dziewczyny chcą przystąpić do planowanego powstania, czemu ona mając w pamięci niedawne bolesne przeżycia, które dotknęły ich rodzinę, jest zdecydowanie  przeciwna. Chłopcy jednak pozostają nieugięci w swojej decyzji, dlatego Amelia wiedziona siostrzanym instynktem opiekuńczym, a także wpojoną wartością, iż rodzina jest najważniejsza, postanawia dołączyć do grona ochotniczek sanitariuszek pracujących w szpitalach.

I tak oto towarzyszymy tym młodym kobietom, które podobnie, jak mężczyźni poświęciły swoje marzenia, plany, rodziny, aby stanąć za nim i z oddaniem służyć swoją pomocą i wsparciem w miesiącach, gdzie „nadludzkiej siły wymagało życie, w którym śmierć panoszyła się na ulicach. To one w niesamowity sposób każdego dnia pokazywały, że nie trzeba dzierżyć broni w ręku, aby walczyć. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale jestem przekonana, że takiego wymiaru powstania jeszcze nie znacie. Mną samą świadomość tego, co przeżywały te kobiety w obliczu bezwzględnego okupanta, który nie cofnął się przed największym okrucieństwem, po to, by nas osłabić, mocno wstrząsnęła. Przy czym, jestem pełna podziwu dla sanitariuszek właśnie, które w obliczu tak trudnej codzienności, z jaką musiały się zmagać i mierzyć chroniąc swoich pacjentów i dbając o nich dla ich kreatywności, by poradzić sobie bez podstawowych środków do życia dla każdego człowieka, bez których wydawałoby się, szpitale nie są w stanie funkcjonować, a od których okupant sukcesywnie nas odcinał. Jednak one zawsze znajdowały sposób, by poradzić sobie z coraz bardziej piętrzącymi się trudnościami. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, jak im się to udawało. Ja nic więcej nie zdradzę, ponadto, że autorka przygotowała dla nas wiele ciekawostek i smaczków, które z pewnością niejednokrotnie zaskoczą czytelnika.

To, co trzeba zaznaczyć, to fakt, że pisarce wspaniale udało się odzwierciedlić realia tamtego okresu, jak również odmalować słowem nastroje panujące wśród uczestników powstania. Od wielkiego entuzjazmu i optymizmu, odnośnie do tego, jak miało się ono zakończyć i co miało nastąpić w jego efekcie, poprzez zniechęcenie i złość, w obliczu bolesnej prawdy i nierównej walki z wrogiem, który dysponował wielkimi siłami zbrojnymi, podczas gdy naszą bronią była determinacja i nadzieja. A sanitariuszki, mimo że otaczała je śmierć, cierpienie i krew, a one same wiedziały, że nie wszystkim są w stanie pomóc, starały się zrobić wszystko, aby nie tylko dla pacjentów, ale i dla siebie wzajemnie być niezbędnym wsparciem, a także, aby w tym chaosie przesiąkniętym bólem i obawami dotyczącymi niepewności jutra znaleźć, choć namiastkę normalności. Jeśli jesteście ciekawi, jak to robiły, a jestem przekonana, że tak jest, to niezwłocznie sięgnijcie po ten tytuł.

„Sanitariuszka” to książka, którą powinien przeczytać, każdy z nas, a szczególnie młody człowiek, po to, aby podnieść swoją świadomość trudnej historii naszego kraju, a przede wszystkim, aby pamięć o niej i ludziach, którzy poświęcili swoje życie za nas i dla nas nie zaginęła. Bo niestety żyjących jej świadków jest już naprawdę niewielu. To pierwsza myśl, z jaką odkładałam swój egzemplarz na półkę, kiedy dotarłam do końca historii Amelii i jej przyjaciółek w niedoli. Zaraz jednak naszło mnie przemyślenie, że mimo iż bezsprzecznie jest to prawda, to jednak nie każdy może być gotowy na to, aby po nią sięgnąć. To, czego doświadczają i co przeżywają bohaterowie książki, jest tak bolesne, traumatyczne, a chwilami wręcz druzgocące, że łzy niepostrzeżenie dla nas samych cisną się do oczu, a wzruszenie ściska za gardło. To sprawiło, że musiałam robić sobie przerwy, aby choć na chwilę oswobodzić się z dojmujących, niezwykle silnych emocji. Dla osoby empatycznej, o wysokiej wrażliwości na ludzką krzywdę na pewno będzie trudna lektura. To opowieść, o której nigdy nie zapomnicie, a wszystko, o czym przeczytacie, jeszcze długo pozostanie w was ciągle żywe.

Mając to na uwadze, chylę czoła przed Anetą, gdyż wiem, że człowiek, a szczególnie kobieta, jest bardzo bliska jej twórczemu sercu i na pewno było jej niezwykle trudno poradzić sobie z tak dużym nagromadzeniem silnych emocji podczas pisania „Sanitariuszki. Jednak zarówno z zadania napisania książki ukazującej powstanie z wielu różnych perspektyw, książki, która zaciekawi czytelnika, jak i pokaże mu nieznany dotychczas jego obraz, jak również z przekazaniem nam tych odczuwalnych niemalże na własnej skórze emocji, wywiązała się doskonale. Na zakończenie warto wspomnieć, że tworząc swoje najmłodsze literackie dziecko, pisarka nie zapomniała także o zwierzętach, których właściciele, walcząc o przetrwanie, nie mieli czasu, ani możliwości, aby się nimi zająć i o nie zatroszczyć. Pozostawione same sobie, osamotnione również cierpiały. Kocham zwierzęta, dlatego ten wątek także bardzo mocno odcisnął się na mojej wrażliwości. Jest to powieść, o której mogłabym pisać jeszcze bardzo długo, ale myślę, że nie jest to konieczne. Bo tak naprawdę, żadne słowa nie oddadzą ogromnej jej wartości, dopóki sami jej nie przeczytacie, do czego ze swojej strony całym sercem was zachęcam i namawiam. Jednak na pytanie, czy w waszym, życiu jest to odpowiedni moment, aby to zrobić, każdy z was musi odpowiedzieć sobie sam.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska

środa, 14 sierpnia 2024

"Patrycja. Dziewczyna znikąd" Anna Stryjewska / Recenzja patronacka

Moi drodzy na pewno zgodzicie się ze mną, że my czytelnicy, którzy mamy swoich ulubionych pisarzy niejednokrotnie zastanawiamy się, co leży u podłoża ich obecnego sukcesu pisarskiego, który sprawił, że stali się cenionymi i poczytnymi autorami. Mnie wczoraj udało się odkryć sedno sukcesu twórczego Anny Stryjewskiej, a stało się to za sprawą najnowszej jej książki „Patrycja. Dziewczyna znikąd, z której recenzją dziś do was przychodzę. Tytuł ten jest poprawionym i wznowionym wydaniem debiutanckiej powieści „Pocałunek morza”. Tak jakoś wyszło, że wówczas po tę książkę nie sięgnęłam, ale wczoraj, kiedy odkładałam ją na półkę, zrodziło się we mnie przekonanie, że komuś, kto oddaje w ręce czytelników tak wspaniały debiut, ten sukces jest pisany. Już teraz mogę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści i dziękuję zarówno Ani, jak i wydawnictwu Szara Godzina za to, że zdecydowali się dać jej drugie życie.

Jak możemy przeczytać w słowie od autorki do nas czytelników, Ania, pisząc tę książkę była niewiele ponad dwudziestoletnią dziewczyną, która kierowana wewnętrzną siłą i potrzebą pisania zdecydowała się napisać swoją pierwszą w życiu pełnowymiarową powieść. Jak się możemy domyślać, nie było to łatwe, ale mimo przeciwności losu, Ania nie poddała się w walce o swoje marzenia. A zdecydowałam się zdradzić to wszystko w mojej recenzji, gdyż, jak się za chwilę przekonacie tytułowa bohaterka historii, którą skrywają karty książki podobnie, jak Ania, pomimo wielu przeciwności losu również walczy o siebie i o to, o czym marzy.

Kiedy sięgniecie po ten tytuł, do czego każdego z was gorąco zachęcam i namawiam, w wasze ręce trafi przejmująca powieść drogi, w której towarzyszymy Patrycji od dzieciństwa poprzez okres dojrzewania aż do dorosłości. Musicie wiedzieć, że życie już na początku tej drogi nie było dla niej łatwe. Po śmierci matki stała się balastem dla nowo poślubionej żony ojca, z którą ułożył sobie życie. Podrzucając Patrycję matce niczym zbędny przedmiot, zwodził ufne dziecko obietnicami bez pokrycia, za którymi skrywał swoje tchórzostwo. W domu babki również nigdy nie zaznała ciepła i tak bardzo potrzebnej każdemu dziecku miłości. Ciężka praca, obelgi i upokorzenia stały się jej codziennością na wiele lat. Poczucie odrzucenia i samotności, a także niezrozumienia dlatego, jakim po odejściu ukochanej mamy stało się jej życie, wypełniało ją do dnia, w którym ojciec na łożu śmierci wyjawił jej rodzinną tajemnicę. Wówczas już wszystko stało się jasne, a to, czego się dowiedziała, uświadomiło jej, że w rodzinnej wsi nie ma już dla niej miejsca.

Tak oto młodziutka dziewczyna, tak naprawdę niewiedząca nic o życiu ze zranionym sercem wypełnionym pierwszą, boleśnie zawiedzioną miłością wsiada w pociąg i wyrusza w nieznany świat, aby spełnić swoje największe marzenie – zobaczyć morze. I choć jeszcze o tym nie wie, to właśnie morze, a ściślej mówiąc, pewna poznana tam kobieta da jej szanse, by mogła zawalczyć o siebie i rozpocząć nowe życie. O tym jednak musicie przeczytać już sami, ponieważ ja nic więcej nie zdradzę. Zapewniam was jednak, że łatwo nie będzie, a Patrycja będzie musiała wykazać się dużą siłą, odwagą i determinacją, by nie zaprzepaścić tego, co ofiaruje jej los.

„Patrycja. Dziewczyna znikąd” to opowieść smutna i trudna. Utkana z marzeń, pragnień, tęsknot, obaw i lęków, która mimo swojego ciężkiego ładunku emocjonalnego, każdej osobie, która zechce ją przeczytać, doda wiary w to, że w życiu wszystko jest możliwe. A to, co nas spotyka i co przeżywamy, nawet jeśli jest bolesne i w danym momencie życia dla nas samych niezrozumiałe, dzieje się po coś. Wszystko jest konsekwencją czegoś i być może, jeśli nie doświadczylibyśmy bolesnych, a czasem wręcz traumatycznych przeżyć nie dostalibyśmy szansy na to, by spotkać ludzi, którzy pomogą nam to życie odmienić na lepsze oraz by przeżyć to wszystko, co piękne na nas czeka. Pamiętajmy, że każde doświadczenie czegoś nas uczy. A jeśli my uśmiechniemy się do losu, to los również się do nas uśmiechnie.

Sama Patrycja stała mi się bardzo bliska, przez co jej perypetie oraz starania, by sprostać próbie, na którą wystawił ją los leżały mi mocno na sercu. Bardzo chciałam, aby wreszcie zaznała szczęścia, na które zasługuje, jak nikt inny, a także odzyskała tak dawno temu utracony spokój. Anna Stryjewska uświadamia nam jednak, że nie będziemy mogli iść do przodu, jeśli nie zerkniemy w przeszłość i nie postaramy się w swoistym rozliczeniu z nią o wybaczenie dla innych, a także o życie w zgodzie z samym sobą. Dzięki tej zajmującej i chwytającej za serce książce, od której lektury nie sposób się oderwać, uświadamiamy sobie również, jak bardzo ważne dla każdego człowieka jest poznanie własnych korzeni i całej prawdy o naszej rodzinie. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, abyście mogli sami odkrywać poplątane ludzkie losy, więc zdradzę tylko, że tajemnica wyjawiona Patrycji przez umierającego ojca sprawiła, że w jej życiorysie pojawiła się biała plama, która spowodowała, że jego obraz nie mógł być pełny. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, czy kobiecie uda się poznać, jak się przekonacie bardzo istotną dla niej prawdę.

Jeśli szukacie książki pięknej, poruszającej i zapadającej głęboko w serce, to ta będzie idealnym wyborem. Sama Ania, choć jak przyznaje, dziś napisałaby ją zupełnie inaczej, bo kiedyś zupełnie inaczej patrzyła na życie, a i to życie było zupełnie inne, darzy ją wielkim sentymentem. Czeka tu również na was młodzieńcza przyjaźń, a także różne oblicza miłości. Nie tylko tej młodzieńczej zawiedzionej, ale także tej dojrzałej, pięknej, jak również tragicznej. Spojrzenie na tamte czasy oczami młodej początkującej autorki dodaje powieści autentyczności i świeżości, co w moim odczuciu jest jej wspaniałą wartością dodaną. Myślę, że już wiecie, że warto spędzić czas z tak wyjątkowym literackim dzieckiem autorki, więc nie zatrzymuję was dłużej, abyście mogli niezwłocznie przystąpić do lektury.

PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina

piątek, 9 sierpnia 2024

"Sekret bibliotekarki" Wioletta Piasecka



Moi drodzy świętujemy Dzień miłośników książek, a jako że takową miłośniczką jestem, to jest to idealny czas, aby w tym wyjątkowym dniu opowiedzieć wam o równie wyjątkowej książce, którą niedawno w ręce swoich czytelników oddała Wioletta Piasecka. A jest nią oczywiście powieść „Sekret bibliotekarki”. Jest to czternasta powieść dla dorosłych w dorobku twórczym autorki, a ósma wydana pod opiekuńczymi skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska. Przeczytałam wszystkie, ale już teraz mogę przyznać, że to właśnie najnowsze literackie dziecko Wioli podczas lektury wzbudziło we mnie najsilniejsze emocje. A jednocześnie w moim sercu zrodził się wielki podziw, uznanie, ale także ogromna wdzięczność dla niej samej wynikający z faktu, że podjęła się napisania, jak się za chwilę przekonacie bardzo trudnej tematycznie historii. Zanim jednak skupię się na samej fabule książki, nadmienię tylko, że mam tę niezwykłą przyjemność utrzymywać z Wiolą kontakt prywatny i już niejednokrotnie przekonałam się, że jest coś, co nas łączy. Obu nam zawsze na sercu leży chęć niesienia pomocy i wsparcia drugiemu człowiekowi. A piszę wam o tym dlatego, że „Sekret bibliotekarki”, jak sama Wiola przyznaje, chociażby na spotkaniach autorskich z czytelnikami, jest takim właśnie sposobem naniesienie pomocy, który zrodził się w jej sercu, kiedy niemalże namacalnie zetknęła się z codziennym dramatem ludzi, na których niestety mało kto zwraca uwagę.

Na kartach książki bowiem w sposób niezwykle autentyczny zostaniemy skonfrontowani z bardzo trudnym, ale także mocno złożonym problemem bezdomności i alkoholizmu. A jego wstrząsające i szokujące oblicze poznamy, śledząc koleje losów trzydziestoletniej Dagmary Brewki. Kobiety, która dorastając w patologicznej rodzinie, nigdy nie zaznała tak potrzebnego każdemu człowiekowi ciepła, czy zainteresowania. Miała nadzieję, że to wszystko, a także upragnioną wolność ofiaruje jej Wojtek. Niestety źle ulokowane uczucia, a także niewłaściwie pojęta wolność sprawiły, że stała się częścią bezdomnej społeczności Gdańska. Już w pierwszym rozdziale Daga bierze udział w brutalnym incydencie, który jak się okazuje, niszczy komuś życie, a jej samej, choć nie jest bezpośrednią sprawczynią owego czynu, gdy tylko opuści ją pijacki amok i to, co się stało, dotrze do jej świadomości, bardzo mocno obciąży sumienie. Jest to jeden z najbardziej trudnych momentów w książce, a tych jest tutaj naprawdę wiele. Nie chcę zdradzać zbyt dużo, abyście sami mogli przeżywać wszystko, to co spotyka bohaterkę książki. Powiem tylko, że w wyniku kolejnych nieszczęśliwych wydarzeń Dagmara trafia do Fromborka, które to miasto staje się dla niej szansą na to, by mogła zawalczyć o siebie. A tę szansę daje jej pewna starsza kobieta, która jako jedyna wyciąga do niej pomocną dłoń i tak dziewczyna staje się pacjentką tamtejszego szpitala psychiatrycznego.

W tym miejscu pozwólcie, że na chwilę się zatrzymam i wrócę do wspomnianej już wcześniej przeze mnie wdzięczności, z której uczuciem zagłębiłam się w lekturze tego tytułu. Otóż musicie wiedzieć, że książka ma wymiar społeczno – terapeutyczny i powstała nie tylko po to, aby skupiać się na samej bezdomności, ale przede wszystkim, aby nieść wsparcie dla rodzin i bliskich osób uzależnionych i pokazać im, jak mogą pomóc swoim dzieciom, małżonkom, wyrwać się ze szponów nałogu. Przy czym śledząc proces terapeutyczny Dagmary opisany w książce na podstawie rozmów autorki z lekarzami i terapeutami pracującymi z alkoholikami, przekonujemy się, jak bardzo trudna i kręta jest droga do trzeźwości, a może bardziej adekwatne będzie, jeśli napiszę, jak ciężko jest takim osobom wytrwać w trzeźwości.

Dagmara próbuje zacząć nowe życie, a jego początkiem staje się dla niej praca w bibliotece i wynajmowane mieszkanie. Jest pełna lęku i niepewności. Nie wierzy w siebie i w to, że to właśnie ona może być w tych zaledwie dwóch procentach ludzi, którym się udaje. Każdego dnia małymi kroczkami toczy ze sobą wewnętrzną walkę. A tak niewiele trzeba, aby upadła i poniosła porażkę. Jednak nie ten przegrywa, kto upada, ale ten, kto nie ma siły się podnieść. Przeczytajcie książkę i przekonajcie się, czy ona znajdzie w sobie tę siłę, która nie pozwoli jej się poddać.

To, co musi wybrzmieć, kiedy mówimy o „Sekrecie bibliotekarki”, to fakt, że mimo iż jest ona bardzo wartościowa i potrzebna społecznie nie tylko dla współuzależnionych rodzin, którym niesie nadzieję. Również dla nas, którzy często pozostajemy wobec osób bezdomnych obojętni, bądź co gorsza, jedyne, co spotyka ich ze strony społeczeństwa to pogarda, obelgi i przemoc, to trzeba zaznaczyć, że nie jest to książka dla wszystkich. Czytając ją, staniejemy w prawdzie z samym życiem, w którym nie zawsze wszystko dobrze się kończy. Doświadczamy śmierci, krzywdy, niewdzięczności, co dla czytelnika staje się jeszcze bardziej dojmujące ze względu na to, że książka jest pisana w pierwszej osobie i na co po prostu może nie być gotowy.

Odnośnie do stawania w prawdzie muszę wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie książki. Otóż Dagmara bardzo chce odciąć się od swojej przeszłości i zachować ją w sekrecie przed społecznością, w której teraz żyje. Jednak przeszłość jest częścią nas, to ona nas kształtuje i nawet jeśli chcielibyśmy wyrzec się samych siebie, nie jest to możliwe. Przeszłość prędzej, czy później upomni się o nas, tak jak, co mogę wam zdradzić, upomniała się o Dagmarę i zachwiała jej na nowo układanym życiem.

Wioletta Piasecka uczula nas na to, abyśmy nie odwracali się od osób bezdomnych oraz uzależnionych i  nie osądzali ich  zbyt pochopnie. Często bowiem ulegając swojemu poczuciu estetyki, ferujemy pochopne opinie i wyroki wobec ludzi, którzy wzbudzają w nas odrazę i obrzydzenie, uznając ich za patologię. Tymczasem, kiedy spędzicie czas z tą książką, przekonacie się, że bezdomność nie zawsze się z nią wiąże. Można mieć wszystko, a mimo to sięgnąć dna.

Jest to jedna z tych książek, której nie czyta się dla przyjemności czytania, ale po to, aby odebrać cenną lekcję życia, której nigdy nie zapomnimy. Taką, która daje do myślenia i otwiera oczy na to, od czego najczęściej odwracamy wzrok. Ja musiałam dawkować sobie poznawanie tej przejmującej i chwytającej za serce opowieści, po to, aby dać sobie czas na uspokojenie kłębiących się w moim sercu uczuć. Płakałam, czułam złość, lęk i niepewność tego, co wydarzy się za chwilę. Trzymałam mocno kciuki za szczęście Dagmary, ale jednocześnie starałam się wewnątrz siebie odpowiedzieć na jedno z najważniejszych pytań, jakie czekają na czytelnika na kartach książki: Czy wszystko można usprawiedliwić i wybaczyć? Bo to także książka o wybaczaniu i miłości dwojga zagubionych i samotnych osób oraz próbie odbudowy zaufania do ludzi, a także odzyskania dawno utraconego spokoju. Ostatecznie książkę odłożyłam z przekonaniem, że jeśli tylko bardzo chcemy i mamy w sobie wystarczająco dużo determinacji, wszystko jest możliwe. Lęk i strach przed tym, co nowe i nieznane jest czymś zupełnie naturalnym, ale tylko od nas zależy czy obudzimy w sobie siłę, która jest gdzieś w środku każdego z nas i odważymy się postawić ten pierwszy krok ku lepszej przyszłości.

[Zakup własny].

środa, 7 sierpnia 2024

O tym, że marzenia się spełniają

Kochani, z racji tego, że tworzymy tutaj bardzo przyjazną sobie społeczność, chciałabym podzielić się z Wami moją wielką radością. Kilka dni temu spełniło się moje największe marzenie. Do naszej rodziny dołączył nowy członek i najlepsza przyjaciółka. Poznajcie Sonię.





Chcę, żebyście wiedzieli, iż ten post nie powstał po to, aby się chwalić, ale dlatego, aby pokazać, że warto marzyć i wierzyć w to, że marzenia mają wielką moc. Od dziecka chciałam mieć własnego konia i teraz moje pragnienie się urzeczywistniło. Choć musiałam na jego spełnienie długo czekać, to teraz jestem bardzo szczęśliwa. 



Moi drodzy, jeśli o czymś marzycie, nigdy nie traćcie nadziei, że będzie wam dane poczuć  to szczęście, kiedy skrywane głęboko w sercu pragnienie stanie się faktem. Na to, co piękne i dobre, warto czekać.  Jestem ciekawa, jakie są wasze marzenia i które z nich udało wam się spełnić? 

Wspólnie z Sonią każdego z Was serdecznie pozdrawiamy i życzymy miłego popołudnia.