piątek, 24 lutego 2023

Saga Klonowego Liścia "Łódzka przystań" Anna Stryjewska.

Mocno wierzę w to, że wszyscy ludzie, którzy pojawiają się w naszym życiu, pojawiają się w nim nie bez powodu. Choć my sami w pierwszej chwili możemy myśleć, że był to zupełny przypadek, to bardzo często w dalszej perspektywie czasowej okazuje się, że spotkaliśmy tę osobę po coś. Jeśli tylko zechcemy wysłuchać jej historii, to spotkanie może zaowocować czymś pięknym i wartościowym. Doskonale wie o tym autorka Anna Stryjewska, która kilka tygodni temu oddała w ręce swoich czytelników swoją najnowszą powieść otwierającą sagę Klonowego Liścia „Łódzka przystań”, z której recenzją dziś do was przychodzę. Musicie bowiem wiedzieć, że inspiracją do powstania tej powieści było poznanie przez Anię pewnej wspaniałej kobiety Blanki, która marzeniem było, by ktoś spisał dzieje jej rodziny. Pisarze są tymi, którzy przelewając na papier koleje prawdziwych ludzkich losów, mogą ocalić je od zapomnienia, a nam osobom żyjącym we współczesności pozwolić spojrzeć na przeżycia i doświadczenia życiowe ich bohaterów, a także na czasy, w których przyszło im żyć niejako ich oczami. Jak zapewne wszyscy zdajemy sobie sprawę, podjęcie się takiego zadania jest dla autora ogromnym wyzwaniem i odpowiedzialnością. O tym, czy w moim odczuciu Ania Stryjewska temu wyzwaniu podołała, dowiecie się już za chwilę.

Już teraz  muszę powiedzieć, że autorka nie miała łatwego zadania, bo oto przystępując do lektury książki, przenosimy się do roku 1944 do okupowanej przez Niemców Łodzi. Tu poznajemy główną bohaterkę opisywanej na kartach powieści historii, wówczas dziewiętnastoletnią Stefanię Rudzką. Zakochana młoda dziewczyna idzie na spotkanie ze swoim ukochanym. Mimo tego, iż ma świadomość, co dzieje się w mieście i jak jest niebezpiecznie, miłość okazuje się silniejsza. Dziewczyna nie wie jeszcze, że chwila, kiedy wychodzi z domu, jest ostatnią, w której widzi swój dom i rodzinę. Do spotkania z Felkiem nigdy nie doszło, gdyż Stefcia w wyniku łapanki została wywieziona do niemieckiego obozu pracy o zaostrzonym rygorze. Wszystko, co stało się, zanim trafiła do tego strasznego miejsca, znamy tylko ze wspomnień dziewczyny, bowiem już pierwszy rozdział książki konfrontuje nas z okrucieństwem tego piekła na ziemi. Tutaj więźniowie obozu zostają obdarci z człowieczeństwa, wszelkiej godności i zmuszeni do walki o przetrwanie, którą wygrać można tylko cudem. Zdradzę wam, co nie będzie spojlerem, ponieważ możemy o tym przeczytać również na okładce książki, że dla Stefanii i jej przyjaciółki niedoli Kazi, taki cud nastaje. Obu młodym kobietom udaje się uciec z obozu, ale to dopiero początek ich trudnej drogi do domu. Jak ona wyglądała i jak wiele je kosztowała, musicie już przeczytać sami, do czego naprawdę całym sercem każdego zachęcam.

Tak oto płynnie trafiamy do powojennej Łodzi, gdzie poprzez obraz życia Stefanii i jej bliskich, a także sąsiadów i przyjaciół niemalże jesteśmy świadkami tego, jak muszą oni budować swój świat na nowo w obliczu nastania nowego ładu, w którym będą musieli nauczyć się żyć. Łódź, jak i cała Polska próbuje podnieść się z kolan i na nowo odbudować. Bez wątpienia o Annie Stryjewskiej można powiedzieć, że jest ambasadorką Łodzi. W swoich książkach zawsze stara się przedstawiać to miasto tak, abyśmy poznali kawałek jego historii i zapragnęli zwiedzić jego piękne miejsca, które do dziś budzą nostalgię w mieszkańcach Łodzi. Tym razem jest dokładnie tak samo. W „Łódzkiej przystani” zostały nam przybliżone niegdyś kultowe miejsca tego miasta, jak również sylwetki kilku znanych osób związanych z Łodzią. Ja bardzo sobie cenię, kiedy autor łączy przedstawienie czytelnikowi bardzo wciągającej i poruszającej historii z przystępnym i prostym przedstawieniem kawałka ważnej historii miejsca, w którym rozgrywają się opisane w książce wydarzenia i zapewniam was, że Ani udało się to znakomicie.

Wszystko, o czym przeczytamy w książce, bardzo mocno mnie poruszyło i trafiło wprost do mojego serca. Świadomość, że kierunek potoczenia się dziejących w niej wydarzeń nadało czyjeś prawdziwe życia, sprawiła, że czytałam ją z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem. Tak bardzo pragnęłam, aby Stefania i osoby bliskie jej sercu wreszcie zaznały spokoju, szczęścia i miłości. Oni wszyscy tak, jak my teraz pragnęli ułożyć sobie życie, kochając i będąc kochanymi. Bo jest to także książka o miłości, która dla wielu wówczas była siłą do tego, aby się nie poddać i nie stracić nadziei na to, że jeszcze zobaczą swoich bliskich, jeszcze wrócą do domu. Przyjaźni, która była niczym anioł ciągnący ku górze, gdy przychodziło zwątpienie, brak sił i wiary.

W książce mamy ukazane dwa oblicza przyjaźni. Tej obozowej między Stefanią i Kazią, która mnie mocno poruszyła. Była ona pięknym przykładem tego, jak wiele dobrego może dać nam jeden człowiek w całym morzu okrucieństwa, kiedy zrodzi się między nami ta niezwykła więź. Kolejne oblicze przyjaźni to ta łącząca Stefkę z Józią już po wojnie. Pomimo tego, co się wydarzyło, trzeba żyć dalej, a one obie są dla siebie wielkim wsparciem, które każdej jest bardzo potrzebne, bo jak się przekonacie, nowe życie postawi przed nimi wiele przeciwności, zmusi do dokonywania trudnych decyzji i podejmowania nie łatwych wyborów. Nadmienię tylko, że rodzina Józi również została dotknięta wieloma bolesnymi przeżyciami, które sprawiły, że łzy zakręciły mi się w oczach.
Wszystko od miłości się zaczyna i na miłości się kończy. Miłości, która może mocno zachwiać z trudem w miarę poukładany już świat Stefanii.

Mam nadzieję, że nie muszę już dłużej nikogo z Was przekonywać o wyjątkowości i ogromnej wartości tej książki, a tym bardziej zachęcać do jej przeczytania. Jestem przekonana, że nie odłożycie jej nawet na chwilę, zanim nie przeczytacie ostatniego zapisanego przez autorkę zdania tej historii. A już po odłożeniu książki na półkę jeszcze bardzo długo pozostanie ona w was żywa dzięki emocjom, które wywołuje w czytelniku. To, co warto zaznaczyć, to fakt, że mimo bolesnej i trudnej tematyki, czytelnik w żaden sposób nie czuje się przytłoczony, a wręcz przeciwnie, bohaterowie stają nam się bardzo bliscy i wszystko, co przeżywają, jest dla nas niezwykle ważne. Trzymamy kciuki za to, aby potrafili zamknąć trudną przeszłość i wreszcie byli szczęśliwi. A wszystko to, dzięki lekkości pióra autorki, jej niezwykłej wrażliwości i empatii, które były niezbędne, aby stanąć na wysokości tak ważnego zadania. Ani udało się to doskonale, a zostawiła nas w tak ciekawym momencie, że chciałabym niezwłocznie zacząć czytać drugą część. Macie moje słowo, że wy również poczujecie takie nieodparte pragnienie, jak najszybszego ciągu dalszego, a dodatkowo zapragniecie odwiedzić Łódź i poznać jej piękne zakątki. A przecież o to właśnie chodziło autorce.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska.

piątek, 17 lutego 2023

"Sen przychodzi nad ranem" Ewelina Miśkiewicz - Recenzja patronacka/ Przedpremierowa

Poznajcie Luizę. Niespełna czterdziestoletnią kobietę, o której można powiedzieć naprawdę wiele, ale na pewno nie to, że jest taka, jak wszyscy. Choć ona bardzo się stara, aby na zewnątrz tak to właśnie wyglądało. Zbudowała sobie życie, które w pierwszej chwili może nam się wydawać bardzo podobne do naszego. Pracuje, ma dorosłą córkę i przyjaciela, który rozumie ją, jak nikt inny. Jednak jak się za chwilę przekonacie, jest to tylko fasada pozorów skrywająca naprawdę złożone i skomplikowane oblicze jej codziennej walki o to, aby pozostać na powierzchni i nie zostać wessaną przez pułapki własnego umysłu. Umysłu, w którym panuje chaos generujący strach i lęk, który jest nieodłącznym towarzyszem Luizy. Kobieta zdecydowała się opowiedzieć mi swoją historię, aby uporządkować swój świat. Poszukać w nim prawdy i miłości, której, tak bardzo pragnie. Opowie ją również wam, jeśli tylko sięgniecie po najnowszą książkę Eweliny Miśkiewicz „Sen przychodzi nad ranem”, której premiera odbędzie się już 10 marca 2023 roku nakładem wydawnictwa Szara Godzina, a której Kocie czytanie ma zaszczyt patronować medialnie. Oczywiście już teraz gorąco was do tego zachęcam.

Zacznijmy jednak od początku. Luiza jest osobą, która myśli zbyt dużo i czuje zbyt mocno. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej opowieść, ona sama czuje, że stoi nad przepaścią i obawia się, że nadchodzi jej ostateczny rozpad, którego proces rozpoczął się już dawno temu. Od zawsze czuła, że jest inna. Nie ufa ludziom, stroni od wszystkiego, co może pobudzić jej silne emocje i jeszcze bardziej zmącić jej umysł. Nie może ufać też samej sobie, gdyż, jak sama przyznaje, jej głowa to dziwne miejsce. Już sama nie wie, czy jest jej sprzymierzeńcem, czy wrogiem. Jest jeszcze jedna niewiadoma powracająca do niej nad ranem. Fragmenty tajemniczego snu, który odbiera jej spokój. Nie potrafi z niczym ich powiązać, ale wiedziona impulsem postanawia po dwudziestu latach udać się do domu rodzinnego, mając nadzieję, że tam uda jej się dotrzeć do prawdy i wypełnić luki w pamięci, która teraz jest niczym labirynt. Pełna dróg wiodących na manowce i ślepych zaułków.

Podążając w ślad za naszą bohaterką, poznajemy jej trudne relacje z matką, która nigdy nie potrafiła dać jej miłości. Lu ma ciągłe wrażenie, że ich relacje są zaburzone. Ona ciągle potrzebuje matki, podczas gdy ta oczekuje, by to właśnie Luiza wykazywała inicjatywę dla podtrzymania ich relacji, które przez tak wiele lat przejawiają się tylko w sporadycznych rozmowach telefonicznych. Kobieta ma poczucie odwrócenia ról. Tak, jakby to ona musiała jej matkować. Podobne odczucie towarzyszy jej w odniesieniu do swoich relacji z córką. Zoja, bo to o niej mowa zawsze wszystko wie, podejmuje właściwe decyzje. A Lu czuje, że ciągle ją rozczarowuje.

To właśnie w Werbkowicach poszczególne elementy układanki nawiedzającej ją we śnie zaczynają układać się w jedną całość. Lu ulegając popychającemu ją impulsowi, coraz bardziej świadomie odkrywa tajemnice, przed którymi dotychczas chronił ją umysł. Teraz wraca do wspomnień, które coraz częściej podają w wątpliwość to, czy istotnie to umysł jest jej wrogiem, a może wróg pochodzi z zewnątrz. Dla Luizy dotarcie do prawdy nie jest łatwe, gdyż ona nie potrafi odróżnić prawdy od fałszu. Rzeczywistości od iluzji. Przeczytajcie koniecznie tę niezwykle wciągającą książkę i przekonajcie się, czy wam uda się odnaleźć tę właściwą ścieżkę, którą będziecie podążać.

Autorka poprzez to, co obecnie dzieje się z Luizą i jej życiem uświadamia nam, jak bardzo znaczący wpływ na przyszłość człowieka ma jego dzieciństwo i to, czego w nim doświadczamy. My towarzyszymy kobiecie w momencie, kiedy  musi na nowo stać się małą dziewczynką i wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło. By jej historia była pełna, musi poznać jej bieg przyczynowo skutkowy. Tylko czy będzie to możliwe, w sytuacji, kiedy sama Lu nie może mieć pewności, czy świat, w którym obecnie się znajduje, jest tym prawdziwym, czy może tylko jednym z wielu wykreowanym przez jej umysł? O tym musicie przekonać się już sami, bo ja oczywiście nic nie zdradzę.

Nawet gdybym chciała to nie mogę, ponieważ Ewelina Miśkiewicz tak perfekcyjnie zatarła granice pomiędzy tym, co jest rzeczywistością, a co tylko projekcją chorego umysłu, że sam czytelnik do końca nie wie, czy może ufać swojemu odbiorowi tego, o czym czyta na kartach książki. Z biegiem fabuły, coraz częściej zadajemy sobie pytanie, kto tak naprawdę chce pomóc Luizie i stoi po jej stronie, a kto tylko świetnie nią manipuluje. A prawda mocno szokuje i zaskakuje.

Nic więcej nie napiszę ponadto, że musicie zapamiętać datę 10 marca, ponieważ będzie to dzień premiery książki, o której na pewno będzie głośno. „Sen przychodzi nad ranem” to powieść, która pokazuje nam najgłębsze meandry udręczonego chorobą umysłu sterującego człowiekiem, jak bezwolną marionetką. Zostaniecie dosłownie pochłonięci i nie będziecie mogli oderwać się od czytania, aż do ostatniego zdania zapisanego przez autorkę, by ostatecznie zadać sobie pytanie, ale czy rzeczywiście Luiza opowiedziała całą prawdę? Sprawdźcie to sami.

Na zakończenie chcę serdecznie podziękować autorce oraz wydawnictwu Szara Godzina za zaufanie i możliwość patronowania tak wspaniałej książce, o której, mimo że skończyłam ją czytać już jakiś czas temu, ciągle myślę i do której z pewnością wrócę jeszcze nie raz. 

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina.

 


sobota, 11 lutego 2023

"Weź to serce" Iwona Żytkowiak

Wszyscy wierzymy w to, że mamy wpływ na to, jak będzie wyglądać nasze życie. To przekonanie daje nam poczucie bezpieczeństwa i nadzieję, że zawsze będzie toczyło się ono według naszych planów i marzeń. Tymczasem zapewne każdy z nas choć raz przekonał się, że niezależnie od tego, jak dokładną jego wizję byśmy stworzyli, to w konfrontacji z jego realiami będzie ono miało z nią naprawdę niewiele wspólnego. Wszak to samo życie pisze przeróżne ludzkie scenariusze i niestety bardzo często nie mają one pokrycia z planem, jaki my sami dla siebie ułożyliśmy.

Za każdym człowiekiem kryje się jego historia, a los ma to do siebie, że potrafi spleść je w najmniej spodziewanym momencie, bowiem nikt z nas nie żyje w próżni. Obok nas żyją inni ludzie, których ścieżki mogą przeciąć z naszymi i znacząco wpłynąć na naszą teraźniejszość i przyszłość. O słuszności tego, co do tej pory napisałam, przekonacie się, sięgając po najnowszą książkę Iwony Żytkowiak „Weź to serce”, o której postaram się opowiedzieć wam kilka słów.

Już teraz mogę wam kochani zdradzić, że lektura tej książki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przystępując do jej czytania, wiemy, że będzie poruszała trudny temat tego, że „Czasem, by ktoś mógł żyć, ktoś musi umrzeć”. Jednak autorka w żaden sposób nie powiela schematów, które znamy z innych utworów o podobnej tematyce. Nie kładzie nacisku na dramatyzm sytuacji, nie epatuje cierpieniem, a skupia się na człowieku. Przedstawia szeroki kalejdoskop postaci, z których perspektywy patrzymy na bohaterów będących główną osią fabuły powieści Piotra i Sławę oraz Konrada i Matyldę. Nie będę zdradzała zbyt wiele, abyście sami mogli zagłębić się w tę wciągającą i niezwykle zajmującą historię. Powiem tylko, że jest to bardzo złożona i prawdziwa w swojej wymowie opowieść o skomplikowanych i często bardzo bolesnych relacjach międzyludzkich na wielu płaszczyznach: małżeńskiej, rodzicielskiej i przyjacielskiej.

Bardzo ważnym atutem wszystkiego, o czym czytamy, jest autentyzm zarówno postaci, jak i ich przeżyć. Spotkacie tutaj ludzi takich, jak my, w których kolejach losu na pewno odnajdziemy cząstkę siebie. Przeczytamy tu o zdradzie, skomplikowanych relacjach rodzinnych, żalach, wyrzutach, odnajdywaniu własnej seksualności, utracie dziecka i wpływie tak traumatycznego przeżycia na jego rodziców i ich dalsze życie. No i oczywiście o próbie pogodzenia się z tym, co nieuniknione. Podobnie, jak my ci przypadkowi ludzie podejmują decyzje i dokonują wyborów, których konsekwencje nierzadko ciągną się za nimi bez końca. Nie każda osoba, którą tutaj spotkałam, wzbudziła moją sympatię, ale każda opowieść skłoniła do refleksji i przemyśleń, także na płaszczyźnie własnego życia.

Najbardziej znaczący jest oczywiście wątek przeszczepu i wyrażenie woli pobrania naszych organów. Śmierć nie musi być końcem naszego ziemskiego życia, bowiem cząstka nas może żyć nadal w drugim człowieku. Możemy uratować nawet kilka ludzkich istnień.

Jak widzicie, jest to bardzo wartościowa i ważna tematycznie powieść, do której przeczytania każdego z was zachęcam. Jeśli będziecie nie tylko ją czytać, ale przede wszystkim odbierać sercem, na pewno wzbudzi w was wiele emocji, pozwoli spojrzeć na siebie i ludzi, których spotykacie w zupełnie innym świetle i na długo pozostanie w waszej pamięci.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Replika. 

 

środa, 8 lutego 2023

Moje najbliższe plany czytelnicze.


 

Dziś przyszedł czas na długo wyczekiwany przez wielu z was post. Otóż bardzo często w wiadomościach prywatnych, czy też w komentarzach pytacie mnie, co teraz czytam i jakie są moje plany czytelnicze na najbliższy czas. Wiem, że wśród obserwatorów i gości mojego bloga są osoby, które mają bardzo podobne upodobania czytelnicze do moich i inspirują się tym, co czytam, wybierając książki dla siebie. Bardzo mnie to, cieszy, dlatego postanowiłam pokazać wam, z jakimi książkami spędzę swój wolny czas w najbliższych tygodniach.


Oczywiście do tego zestawienia dojdą patronaty blogowe i na pewno pojawią się też w tak zwanym międzyczasie inne tytuły, po które będę chciała sięgnąć, ale tutaj możecie zorientować się, jakie książki będę dla was recenzowała.

Jestem ciekawa, które z nich najmocniej przykuły waszą uwagę i najbardziej was ciekawią? A może już czytaliście, któreś z tych powieści? Jeśli tak, napiszcie, proszę w komentarzach o swoich wrażeniach po ich lekturze.




 

 

piątek, 3 lutego 2023

"Sen przychodzi nad ranem" Ewelina Miśkiewicz./ Zapowiedź patronacka.




Wszystkich wielbicieli czytelnictwa cieszą wieści o pojawieniu się nowych i ciekawych zapowiedzi książkowych, które już wkrótce trafią w nasze ręce. Dlatego spieszę do was kochani ze wspaniałą informacją. Otóż już 10 marca bieżącego roku, nakładem Wydawnictwa Szara Godzina, ukaże się powieść Eweliny Miśkiewicz "Sen przychodzi nad ranem", która przesiąknięta emocjami i tajemnicami, na pewno na długo pozostanie w pamięci czytelnika.

Jeśli już od jakiegoś czasu śledzicie książki, które czytam  i wam polecam, to wiecie, że stawiam właśnie na emocje i sekrety, Dlatego, to nie koniec dobrych nowin, bo jeśli kupicie tę powieść, do czego już teraz was gorąco zachęcam, to na jej okładce zobaczycie logo bloga Kocie czytanie, co mnie niezmiernie cieszy. Możliwość medialnego patronowania tej książce, to dla mnie wielki zaszczyt i przyjemność. A teraz nadszedł czas, aby uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co autorka przygotowała dla swoich czytelników na jej kartach. 


SEN PRZYCHODZI NAD RANEM Edycja z dużym, wygodnym drukiem


OPIS WYDAWCY: 

Chaos, strach, bezradność, pragnienie miłości, spokoju i prawdy – to wszystko wypełnia umysł Luizy. Kobieta nigdy nie wie, czy ten ją tylko mami, czy też przedstawia rzeczywiste obrazy. Od zawsze miała świadomość, że jest inna. Stara się jednak żyć jak wszyscy wokół: pracuje, ma córkę, przyjaciela. Nieustanne poczucie niepokoju i obawę, że jej życie niedługo się rozpadnie, wzmacnia powtarzający się sen.

Czy jest on kluczem do rozwiązania tajemnicy z dzieciństwa? Czy jej umysł jest bardziej wrogiem, czy sprzymierzeńcem?  A może wróg tkwi gdzieś na zewnątrz?


SŁOWO O AUTORCE:

Ewelina MiśkiewiczAbsolwentka filologii polskiej ze specjalizacją krytyczno-literacką. Debiutowała książką „Nagła zmiana planów”. Pisze o kobietach, nie unikając ważnych i trudnych tematów. Jest wegetarianką, kocha zwierzęta i długie spacery nad morzem lub jeziorem. „Sen przychodzi nad ranem” to jej pierwsza książka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina.

Wspólnie z wydawnictwem  Szara Godzina i autorka powieści Ewelina Miśkiewicz zapraszamy do czytania. Książka jest dostępna w internetowych i stacjonarnych księgarniach w całej Polsce.


[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina.