Moi drodzy, dziś spieszę do Was z literaturą taką, którą naprawdę lubię. Jest w niej wszystko to, czego zawsze szukam w dobrej książce: emocje, trudne wybory, jeszcze trudniejsze decyzje, no i oczywiście wiele rodzących się w głowie czytelnika podczas lektury momentów do refleksji i zadania sobie pytania „Co ja zrobiłabym/zrobiłbym, będąc na miejscu bohaterów historii opisanej w utworze?” Przy czym uwierzcie mi, że trudność i złożoność tematu, z którym postanowiła zmierzyć się autorka Julie Cohen w książce „Drogie maleństwo”, sprawia, że żadna odpowiedz na tak postawione pytanie, nie jest prosta i oczywista.
Pamiętam, że od chwili kiedy po raz pierwszy zobaczyłam, zapowiedz wydawniczą „Drogiego maleństwa”, byłam przekonana, że koniecznie muszę tę książkę przeczytać. I choć od czasu zapowiedzi do momentu, kiedy trafiła ona w moje ręce, minęło dość dużo czasu, to jednak nie dała mi o sobie zapomnieć. Nieustannie chodziła mi po głowie. I jak się okazało już od pierwszych stron książki moja ogromna determinacja, by dzieło to znalazło się w mojej domowej biblioteczce, była bardzo uzasadniona, gdyż jest to bardzo dobra książka.
A Teraz wyobraźcie sobie, że żyjecie w kochającym się, wydawałoby się idealnym, wręcz modelowym małżeństwie, ale niestety do pełni szczęścia brakuje Wam dziecka, owocu waszej miłości. Przez wiele lat staracie się o swoje maleństwo, lecz niestety wszystkie metody zawodzą. Jedyna nadzieja, jaką pokładacie w sztucznym zapłodnieniu in vitro również, okazuje się nieskuteczna. Kiedy już tracicie wszelką nadzieję, na zostanie rodzicami nagle niespodziewanie pojawia się jeszcze jedna szansa. Możecie mieć dziecko, korzystając z pomocy matki zastępczej. Jednak nie jest o tyle bardziej złożone, że surogatką zostaje najlepsza przyjaciółka męża (ale czy na pewno tylko przyjaciółka?) I tu rodzi się pytanie: „Jak daleko można się posunąć, by zostać rodzicem?”. Powstają wątpliwości i moralne rozważania. W takiej właśnie sytuacji znajdują się główni bohaterowie książki Clarie i Ben. Jest też Ramily, kobieta, która ma być tylko „inkubatorem „dla małego, wielkiego szczęścia małżonków. Czas uświadamia jednak całej trójce, że wszystko, co się dzieje w ich życiu, nie jest tylko zwykłą przyjacielską przysługą, jak od początku zakładali. Wszystkim jest ciężko odnaleźć się w tej niezwykłej sytuacji, lecz tłumaczą sobie, że „Kiedy dziecko się urodzi, wszystko się ułoży”. Czy tak rzeczywiście będzie, tego już musicie dowiedzieć się sami.
To, co niezwykle ujęło mnie w książce to jej niesamowicie ciepły, realistyczny klimat. Podczas lektury nieustannie miałam nieodparte wrażenie, że uczestniczę we wszystkich perypetiach bohaterów, dzieląc z nimi ich smutki, radości, obawy i wątpliwości. Bardzo często łapałam się na tym, że miałam ochotę każdego z nich przytulić, wesprzeć i pocieszyć, przez co wszyscy stali mi się bardzo bliscy niczym przyjaciele.
Książkę jak najbardziej polecam, gdyż jest to wspaniały debiut literacki, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci, gdyż skradł mi serce. Niezmiernie się cieszę, że kolejna książka autorki jest już w mojej biblioteczce. Niebawem na pewno po nią sięgnę.