wtorek, 31 lipca 2018

Zapowiedź: Marokańskie słońce Adriana Rak


Adriana Rak nie próżnuje i już w październiku tego roku ukaże się jej druga książka. "Marokańskie słońce" ukaże się nakładem wydawnictwa WasPos. Poniżej prezentuję kilka słów o nowym dziele autorki.

Opis:
Dwudziestodwuletnia Marysia chce uciec przed trudną przeszłością. Właśnie zakończył się jej związek z Maćkiem, z którym związana była przez ostatnie sześć lat. Mężczyzna, będąc pod wpływem narkotyków wsiadł za kółko i potrącił staruszkę na pasach, która kilka dni później umarła, w konsekwencji czego mężczyzna trafił do więzienia. Dziewczyna jest napiętnowana przez lokalną społeczność. Ma dość i postanawia uciec. Z pomocą przychodzi jej ciocia mieszkająca w Hamburgu. W ciągu kilku dni załatwia Marysi pracę w barze. Młoda kobieta od razu decyduje się na wyjazd. Pragnie zmian i jest pełna nadziei na lepsze jutro.

Bilal to dwudziestoośmioletni mężczyzna,który kilka miesięcy wcześniej zakończył swój związek z Aminą. Pomimo upływu czasu nie jest gotowy na nową miłość. Całą swoją energię poświęca pracy, bez której nie wyobraża sobie swojego życia. Od kilku lat jest pilotem samolotu. Na co dzień mieszka z rodziną w Casablance. Jest muzułmaninem.

Ta dwójka nieszczęśników poznaje się na lotnisku w Gdańsku, gdzie oboje oczekują lotu do Hamburga. Magiczna i niewytłumaczalna siła przyciąga ich do siebie i od tego dnia splata losy w jedną całość. Zafascynowani sobą nawzajem szybko wplątują się w romans. Ta piękna historia nie może się jednak udać, o czym wkrótce będą musieli się brutalnie przekonać... 

O książce pisze również sama autorka - zapraszam na jej bloga.

sobota, 28 lipca 2018

To, jak zostaliśmy wychowani, ma znaczenie.

Kochani, a może raczej kochane, bo to właśnie głównie do kobiet dziś kieruję swoje słowa. Tym razem zapraszam Was na chwilę przemyśleń na temat tego, jak duży wpływ na nasze samodzielne, dorosłe życie mogą mieć poglądy i przekonania wpajane nam w dzieciństwie. Ileż to razy powtarzamy na przykład „W moim domu zawsze mówiło się, że…”. „Moja babcia zawsze mi powtarzała...”. Takie wspomnienia zawsze budzą w nas wiele sentymentu i staramy się te dobre rady wcielać również w naszym życiu. Niestety, o czym boleśnie przekonały się bohaterki powieści Anny H. Niemczynow pt. „Bluszcz” są takie przekonania wyniesione z domu rodzinnego, które powielane w naszym życiu mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku.
Poznajcie Julitę i Elę, dwie kobiety znajdujące się na zupełnie różnych biegunach życia, które łączy dzieciństwo i wieloletnia przyjaźń, która zrodziła się w czasie spotkań w kościele, do którego obie dziewczynki prowadzane były regularnie przez swoje babcie. Babcie Juli i Eli dokładały wszelkich starań, aby ich wnuczki zostały wychowane w poczuciu bojaźni bożej. Nieustannie powtarzano im, że jeśli nie będą żyły zgodnie z boskim prawem, powinny bać się Boga.
Wiadomo, że babcie chciały dobrze, ale niestety, takie, a nie inne wychowanie zaowocowało błędnymi decyzjami i jeszcze gorszymi wyborami, których konsekwencje nasze bohaterki ponoszą do dziś.

Julita żyje w nieudanym małżeństwie z Gerardem, który był jej pierwszym i jedynym mężczyzną. Choć nie jest szczęśliwa w związku, wierzy, że jeśli poświęci się rodzinie, wszystko się ułoży i zazna szczęścia i miłości, której jej tak bardzo brakuje. Jednak mąż nie docenia starań małżonki, nieustannie powtarzając jej, że do niczego w życiu się nie nadaje, i niczego nie umie zrobić dobrze. Gerard wmawia żonie, że gdyby nie on, ta nigdy nie poradziłaby sobie w życiu. Pozbawiona poczucia własnej wartości Julita cierpliwie i z pokorą znosi upokorzenia i poniżania, ze strony męża tyrana. Jej jedyną pociechą są dorastające dzieci, z którymi Gerard nigdy nawet nie próbował nawiązać rodzicielskiej więzi. Niezależnie od tego, co robią i jak kierują swoim życiem, dla ojca nigdy nie są powodem do dumy. Pewnego dnia podczas wakacyjnego wyjazdu w rodzinne strony Gerarda dochodzi do bardzo przykrego zdarzenia, które przelewa czarę goryczy i Julita wpierana przez córkę i syna postanawia odejść od męża. Pomocną dłoń ofiaruje jej niezastąpiona i niezawodna przyjaciółka Ela. Samotna, atrakcyjna pani doktor ofiaruje całej trójce gościnę we własnym domu. Julita i jej dzieci podziwiają Elę, ponieważ jest to bardzo otwarta, emanująca ciepłem i pozytywną energią osoba. To właśnie w domu Eli, która jest dla Julity niczym anioł, który ciągnie ją ku górze, kiedy ta upada, nasza bohaterka będzie musiała na nowo poukładać swoje życie i zacząć wszystko od początku co jak się przekonacie, nie jest proste. Czy w wieku czterdziestu lat nie jest za późno na tak radykalne zmiany, musicie dowiedzieć się, sięgając po książkę?
Wróćmy jednak na chwilę do postaci Elżbiety, bowiem ta zawsze uśmiechnięta i pełna życia kobieta również skrzętnie ukrywa pewien sekret, który w jej oczach urasta do rangi wielkiego problemu i nie pozwala jej zaznać pełni szczęścia? Jaki to problem i czy uda go się rozwiązać, przekonacie się oczywiście, podczas lektury. 

Bluszcz” to niezwykle życiowa historia, która może spotkać każdego z nas, albo dziać się gdzieś obok. Jej autentyzm i niezwykle plastyczny język, którym posługuje się autorka, sprawia, że przez książkę niemalże się płynie, a emocje jej bohaterów stają się niemal namacalne, co sprawia, że oni sami stają nam się bardzo bliscy i mocno się z nimi zżywamy. Chciałabym, uprzedzając obawy tych z Was, którzy będą obawiali się sięgnąć po tę książkę z uwagi na poruszany w niej wątek Boga i wiary zapewnić Was, że całość tego wątku w żadnej mierze nie opiera się na stricte religijnym jego wymiarze, a na wymiarze duchowym.

Autorka za sprawą perypetii i przeżyć bohaterek swojej powieści pozostawia swoim czytelniczkom piękną prawdę.

Bóg nie jest tym, który karze i potępia. Jest naszym przyjacielem, który pragnie naszego dobra i który nas wspiera. Nie powinniśmy się Go bać. On zawsze wysłucha naszych próśb i pomoże w potrzebie.

W tym miejscu muszę zaznaczyć coś według mnie bardzo istotnego dla odbioru tej książki przez czytelnika. Choć serdecznie polecam ją każdemu z Was, to jednak uważam, że bardziej trafi ona do nieco starszych czytelniczek, które w swoim żuciu przeżyły już zarówno te dobre, jak i te złe chwile, ponieważ doświadczenie życiowe pozwoli głębiej i mocniej odczuć całą niezaprzeczalnie ogromną wartość tej książki.

Na jej kartach odnajdziecie walkę oddanej matki i żony o szczęście i dobro rodziny, wiele cierpienia znoszonego w pokorze i milczeniu bez słowa skargi, ale również walkę o lepsze jutro, o prawo do szczęścia i miłości, Świadectwo pięknej przyjaźni i rodzicielskiej miłości. Autorka porusza też bardzo ważny problem odmienności. Uświadamia nam, jak trudno jest żyć, będąc „innym” niż wszyscy. Jak ciężko jest walczyć o prawo do życia w zgodzie z samym sobą i akceptację społeczeństwa. To wszystko i wiele więcej czeka na wszystkich czytelników najnowszej książki Pani Ani. Nie zdradzę nic więcej, więc nie pozostaje Wam nic innego, jak biec do księgarni, biblioteki po „Bluszcz” i czytać.

W słowie od autorki Pani Ania pisze, że czas jest bezzwrotny, dlatego dziękuje nam Blogerom za czas, jaki poświęcamy na czytanie Jej książki, bo jest to dla niej najcenniejszy prezent. Ze swej strony pragnę zapewnić Was, jak i samą Panią Anię, że czas, który spędziłam na lekturze „Bluszczu”, był dla mnie czasem wspaniale wykorzystanym, ponieważ historia opisana na kartach tej niezwykłej powieści skłoniła mnie do wielu przemyśleń i refleksji, także o moim życiu zapewniając mi niezwykle cenną podróż w głąb własnej duszy, za co serdecznie dziękuję.
Musicie wiedzieć, że „Bluszcz” był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Anny H. Niemczynow, ale już teraz wiem, że na pewno nie ostatnim, a i do „Bluszczu” zapewne wrócę jeszcze nie raz.

Za możliwość niezapomnianej dla mnie lektury, która pozostanie w mojej pamięci na bardzo długo, serdecznie dziękuję wydawnictwu Videeograf.

wtorek, 24 lipca 2018

Destrukcyjna siła zemsty.

Moi drodzy dziś porozmawiamy o tym, jak niszczącą siłę może mieć żądza zemsty. Wszyscy wiemy, że pragnienie zemsty najczęściej rodzi się z potrzeby odwetu na kimś za zło, jakie dana osoba wyrządziła nam samym, bądź też osobom nam bliskim. Często wierzymy w to, że kiedy osoba, przez którą cierpimy, poniesie swego rodzaju karę za całe zło, które nam uczyniła, poczujemy ulgę i tylko wtedy będziemy mogli ze spokojem iść dalej przez życie, patrząc w przyszłość, nie oglądając się za siebie. Ale czy w istocie taka jest prawda? Otóż dziś chcę przedstawić Wam kobietę o dwóch twarzach, którą pragnienie zemsty zaślepia już od wielu lat, trawiąc jej duszę.

Poznajcie Ninę Vanderwal piękną i zmysłową kobietę, żonę wpływowego potentata stali, którą mąż traktuje jak królową. Ona jednak już nie chce kochać, nie chce czuć. Przez całe życie jest damą w żelaznej masce, za którą skrywa swoją pełną bólu, cierpienia i upokorzenia przeszłość. Przeszłość, w której już jako dziecko zaznała tak wielu krzywd, jakich nie jeden dorosły nie byłby w stanie znieść. Ktoś kiedyś odebrał jej niewinność, wiarę i ufność w drugiego człowieka. Dziś ludzie służą jej tylko jako pionki w bezwzględnym dążeniu  do sprawiedliwości. Sprzymierzeńcem naszej bohaterki w bezwzględnej grze przesiąkniętej jadem zemsty jest Pikie, jedyna osoba, która zna ją od zawsze i wie jak ulżyć jej cierpieniu. Jeśli chcecie wiedzieć na kim i za co chce mścić się Nina, sięgnijcie po książkę „Bang” E. K. Blair.

Jeśli chodzi o samą fabułę książki, nic więcej nie mogę Wam zdradzić, ponieważ w tej książce dzieje się tak wiele, że niezależnie od tego, co napiszę to i tak będzie za dużo, dlatego pozwólcie, że skupimy się na postaci samej głównej bohaterki. Nina jest postacią tak bardzo złożoną, że nie potrafię jednoznacznie określić, czy jej współczuję, czy nią gardzę. Owszem przeszła bardzo wiele. Jej dzieciństwo było piekłem, ale to jak teraz traktuje ludzi, idąc po trupach do celu, sprawiło, że zupełnie nie byłam jej w stanie zrozumieć. Co więcej, uważam, że motyw żądzy zemsty, który poznajemy we finalnej części historii, nie jest adekwatny do rozmiarów planu zemsty, jaki kobieta uknuła wspólne z Pikie. A skoro już jesteśmy przy postaci tego mężczyzny, dla mnie zupełnie niewiarygodna jest relacja, jaka łączy tych dwoje. Nie mogę Wam oczywiście zdradzić, jaki charakter ma owa relacja, więc powiem tylko, że ma ona bardzo ścisły związek z tym, czego Nina doświadczyła w przeszłości i zapewniam Was, że nikt z was po takich przeżyciach nie zgodziłby się na podobną relację.

Jak wspomniałam wcześniej, w pewnym momencie poznawania tej historii przestałam współczuć tej kobiecie, która zaślepiona żądzą zemsty wykorzystując swoją kobiecość, traktowała ludzi jak przedmioty wykorzystywane do sobie tylko znanych celów , którymi można sterować niczym marionetką, która zatańczy, jak jej zagrasz. Ale jak to, w życiu bywa. „Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”. W pewnym momencie dzieje się coś, czego kobieta nie mogła przewidzieć i wszystko nabiera innego znaczenia, a tym samym priorytety, jakimi kierowała się dotychczas Nina, zupełnie się zmieniają. Tylko czy, aby na pewno nie jest już na wszystko za późno?
Przekonajcie się, sięgając po „Bang”

Nie mogę Was zapewnić, że jest to tytuł, po który powinien sięgnąć każdy, ponieważ jest to jedna z tych książek, którą się kocha, albo której się nienawidzi. Jedyne, o czym mogę Was z całą pewnością zapewnić to to, że na pewno nie można pozostać wobec niej obojętnym. Cała historia bowiem jest bardzo mocno nacechowana emocjami. Czytając, odczuwamy współczucie, smutek, żal, pogardę, niezrozumienie złość, a więc jak widzicie natłok tych emocji, jest bardzo duży, często nie mamy czasu nawet na głębszy oddech.

To, co według mnie jest bardzo dużym plusem tej książki, to zabieg retrospekcji wydarzeń, który zastosowała autorka. Rozdziały zostały podzielone na te opisujące przeżycia Niny z czasów dzieciństwa i te z teraźniejszości, co doskonale uzupełnia całą historię przedstawioną na kartach książki, dając tym samym czytelnikowi możliwość pełnego oglądu na wszystkie zaistniałe wydarzenia. Muszę jednocześnie zaznaczyć, że jest to książka, po którą powinni sięgać wyłącznie dorośli czytelnicy z uwagi na bardzo mocno zarysowane, brutalne pełne przemocy sceny seksualne.

Gdybym miała w jednym zdaniu powiedzieć, coś o tej książce powiedziałabym:

„Możecie z wieloma przedstawionymi w niej wątkami się nie zgadzać, może okazać się dla Was mocno kontrowersyjna, ale na pewno mimo to, nie będziecie w stanie się od niej oderwać”.

Ze swej strony mogę powiedzieć, że książka dała mi wiele do myślenia, wzbudziła przeróżne emocje, dzięki czemu uważam czas spędzony na jej lekturze za jak najbardziej udany i jako że „Bang” jest pierwszą częścią serii „Czarny lotos”, z niecierpliwością czekam na kontynuację.

A Wy, Skusicie się? A może lektura tej książki jest już za Wami, jakie są wasze odczucia i wrażenia? Zachęcam Was gorąco do dyskusji w komentarzach.

Za możliwość przeczytania książki i podzielenia się z Wami tym, co czuję, kiedy już odłożyłam ją na półkę, serdecznie dziękuję wydawnictwu Niezwykłe.


piątek, 20 lipca 2018

Demony przeszłości.


Kochani serdecznie zapraszam Was do sięgnięcia po kolejną piękną książkę wspaniałej autorki, Pani Krystyny Mirek. Ci z Was, którzy już trochę znają mój gust czytelniczy doskonale wiedzą, że kocham twórczość Pani Krystyny i zawsze z wielką radością i entuzjazmem sięgam po jej kolejne książki. To, co mnie w nich zawsze urzeka to klimat i niezwykły realizm historii, które tworzy autorka. Za każdym razem, kiedy czytam którąś z jej dzieł mam przekonanie, że wszystko, o czym pisze, mogłoby wydarzyć się w życiu realnym.

Zanim opowiem kilka słów o drugim tomie cyklu „Jabłoniowy sad”, wspomnę tylko, że miałam przyjemność recenzować również tom pierwszy „Szczęśliwy dom”, którego recenzję możecie również już przeczytać. Do czego serdecznie zapraszam. Jedyne, co teraz Wam zdradzę to, to że byłam nim oczarowana. Dlatego, kiedy tylko na rynku wydawniczym pojawiła się druga część wspomnianego cyklu „Rodzinne sekrety”, nie mogłam doczekać się chwili kiedy znowu zagoszczę w domu rodziny Zagórskich, by zobaczyć, co u nich słychać.

Tym razem członkowie rodziny zmagają się z demonami przeszłości. Choć tym razem autorka skupia uwagę czytelnika na postaci i perypetiach życiowych najmłodszej z córek Państwa Heleny i Jana Zagórskich - Anieli, to pozostali członkowie rodziny również starają się podjąć próbę naprawienia błędnych decyzji i wyborów z przeszłości. Impulsem do tego staje się senior rodziny Pan Jan, który po raz kolejny stara się odzyskać przyjaciela. Dla całej rodziny jest to bardzo trudny czas. Pojawienie się niespodziewanego gościa wywraca ich życie do góry nogami. Zmiany są duże, ale jedno pozostaje niezmienne. W tej rodzinie jest moc i siła. Czy wszystko ułoży się zgodnie z pragnieniami bohaterów, tego już musicie dowiedzieć się sami?

Od książki trudno jest się oderwać. Czytając ją, czułam się, jak najbardziej serdecznie przyjęty przy suto zastawionym stole gość, który ma to szczęście i przywilej ogrzania się w cieple domowego ogniska i trzymania kciuków za szczęście każdego członka rodziny. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom cyklu, bo przyznam się, że zżera mnie zwykła ludzka ciekawość tego, jak dalej Pani Krystyna pokieruje losami tej rodziny.

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Filia

wtorek, 17 lipca 2018

Przedpremierowo " Uwikłani. Tom 1" Adrianna Rak.- Krocząc ku niestabilnej przyszłości.


Moi drodzy ku mojej ogromnej radości ostatnio mam bardzo dobrą pasę czytelniczą. Tak się jakoś szczęśliwie składa, że udaje mi się sięgać po same bardzo dobre książki, z których mogę wynieść wiele dla siebie, a ich lektura na długo zapada w mojej pamięci. Czy stało się tak również w przypadku debiutanckiej książki blogerki Adrianny Rak „Uwikłani. Tom 1”? O tym opowiem Wam już za chwilę.

W moim przypadku sięganie po debiuty literackie wiąże się zawsze z dużą ekscytacją, ale i niepewnością. Z jednej strony bowiem jestem otwarta na poznawanie nowych twórców, którzy swoją twórczością wzbogacą polski rynek wydawniczy i w związku z tym zawsze cieszę się wspólnie z młodymi autorami z ich sukcesu, lecz z drugiej strony gdzieś tam z tyłu głowy nieustannie towarzyszy mi obawa, czy książka, którą autor oddał w moje ręce, będzie tym, czego szukam. Nie mam na myśli tego, że książka okaże się zła, ale to, że po prostu może nie spełnić moich subiektywnych oczekiwań, bo przecież nie znam stylu, w jakim pisze autor, języka, jakim się posługuje oraz wielu innych istotnych dla nas czytelników elementów, które w dużej mierze wpływają na to, jak odbieramy daną książkę. Zazwyczaj o tym, czy książka mi się spodoba, decyduje pierwszych kilkanaście stron, jednak książka Adrianny skradła moje serce już od samego początku. A wiecie dlaczego? Bo ta książka jest nad wyraz autentyczna. Historia zapisane na jej kartach mogłaby być historią każdego z nas.



Zanim jednak opowiem Wam kilka słów o samej fabule, chciałabym, abyście nim zaczniecie czytać dalszą część mojej recenzji, zastanowili się przez chwilę i odpowiedzieli sobie na pytanie:

Czy w miłości należy kierować się sercem, czy raczej słuchać głosu rozsądku?

Zapewne odpowiedzią, która w pierwszej chwili sama ciśnie nam się na usta, jest serce, lecz, jak się za chwilę przekonacie, odpowiedz na to pytanie, nie zawsze jest tak prosta i oczywista. Oszem, kiedy jesteś młodym człowiekiem z czystą kartą wkraczającym w dorosłe życie, naturalne jest, że to serce będzie twoim uczuciowym przewodnikiem, co zrobić, jednak kiedy masz za sobą bagaż bolesnych życiowych doświadczeń i nie możesz już myśleć tylko o własnym dobru i szczęściu? Właśnie z takim życiowym dylematem zmuszeni są zmierzyć się główni bohaterowie książki - Agata i Piotr.

Los splótł życiowe drogi tej dwójki zupełnie przypadkiem i jak możecie się domyślić, z biegiem czasu zrodziło się między nimi uczucie. Niestety decydując się na bycie ze sobą, oboje zdają sobie sprawę, że kroczą ku niestabilnej przyszłości.
Agata jest kobietą, która mimo swojego młodego wieku przeszła już bardzo wiele. Nieudane małżeństwo i utrata tego, co dla kobiety najważniejsze, doświadczyło ją już wieloma upokorzeniami i ogromnym cierpieniem. Teraz, jak nikt inny zasługuje na miłość i szczęście. Czy jednak będzie w stanie być tą drugą?
Piotr bowiem ma żonę i dziecko. Jego związek jednak to jedynie farsa i gra pozorów, w której trwa głównie ze względu na syna, Jest jednak coś jeszcze. Poczucie winny i niepełnosprawność Karoliny. Co w tej sytuacji zrobi Piotr? Czy Agata, dla której rodzina jest jedną z największych wartości, mimo wszystko będzie chciała zawalczyć o swoje szczęście? Tego, wszystkiego dowiecie się oczywiście podczas lektury.

Sami widzicie, że przed naszymi bohaterami jeszcze wiele życiowych decyzji i wyborów. Na szczęście Agata ma obok siebie najlepszą przyjaciółkę Basię, która niezależnie od tego , co dzieje się w jej życiu jest dla niej ogromnym wsparciem. Razem przetrwają nawet największe cierpienia.

Najważniejsza była bowiem przyjaźń i poczucie bliskości, które łączyło obie przyjaciółki. To właśnie dzięki tej przyjaźni obie przetrwają jeszcze wiele smutnych momentów".

Nadszedł czas, aby przez chwilę skupić się na kreacji postaci głównych bohaterów.
Agata to skromna, nieśmiała kobieta dla której przyjaźń, rodzina i szczerość stanowią nadrzędne wartości w życiu. Po trudnej przeszłości zamknęła się na uczucia. Wszystko zmienia się, kiedy w jej życiu pojawia się Piotr. Jej serce ponownie zaczyna mocniej bić, chcąc kochać i być kochaną. Jednak, czy to uczucie w istocie przyniesie jej to, czego pragnie, czy też chwile szczęścia okażą się już wkrótce tylko ulotnym wspomnieniem, które na zawsze pozostawią trwałe blizny na zranionym po raz kolejny sercu? Jeśli chcecie uzyskać odpowiedzi, na te i wiele innych nurtujących pytań sięgnijcie niezwłocznie po debiut Adrianny.

Piotr z kolei, to mężczyzna, którego postawa może irytować. Gdybym miała określić go jednym zdaniem, powiedziałabym, że można postrzegać go jako zagubione dziecko we mgle, które pozostając pod wpływem innych, nie potrafi samodzielnie pokierować własnym życiem .

Jednak nie oceniajmy zachowań naszych bohaterów zbyt pochopnie, bowiem moim skromnym zdaniem, autorka kreując tak, a nie inaczej portrety bohaterów chciała jeszcze bardziej podkreślić wagę dylematów, jakim są oni zmuszeni stawić czoła. Nie możemy bowiem nie podkreślić, iż perypetie kobiety i mężczyzny nie opierają się tylko na pytaniu „Serce, czy rozum?”, ale głównie na dylematach moralnych: romans z żonatym mężczyzną, rozbicie rodziny, dobro dziecka. Dlatego też Agatą i Piotrem miotają sprzeczne emocje i uczucia. Co robić, kiedy serce i rozum toczą ze sobą nierówną walkę?



Zapewne teraz każdy z czytających moją recenzję jest przekonany, że wie, jak potoczą się losy Agaty i Piotra. Jednak zapewniam Was, że Wasza pewność jest nad wyraz pochopna, gdyż autorka kończy tę część cyklu w taki sposób, że jeszcze wszystko może się zmienić. Wydarzenia ostatniego rozdziału książki pozostawiają autorce nieograniczone pole do licznych możliwości kontynuacji tego, co jeszcze przygotowała dla swoich bohaterów. Dlatego ja już nie mogę doczekać się kolejnego tomu cyklu, a Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po „Uwikłanych. Tom 1”. Z racji życiowej, poważnej tematyki i autentyzmowi zarówno bohaterów, jak i wszystkiego, co ich spotyka, książka pochłania czytelnika już od pierwszego zdania, a lekkość stylu i prostota języka, którym posługuje się autorka, sprawi, że przebrniecie przez książkę w mgnieniu oka, jedyne czego żałując to, że to już koniec. A kiedy już odłożycie książkę na półkę, w waszej głowie zrodzi się cała gama przemyśleń i refleksji, która sprawią, że zaczniecie zastanawiać się także nad Waszym życiem i związkiem.

Cóż więcej mogę Wam jeszcze powiedzieć? Chyba tylko tyle, że życzyłabym sobie więcej tak dobrych, utrzymanych na tak wysokim poziomie debiutów. Za Adriannę trzymam kciuki, bo naprawdę zasługuje na to, aby odnieść sukces. Czytając jej debiutanckie dziecko widać, że ofiarowała mu dużo serca, zaangażowania i pracy.

Ja ze swej strony chciałabym podziękować autorce za możliwość tak wartościowej lektury, która pochłonęła mnie bez reszty.


sobota, 14 lipca 2018

Przedpremierowo "Adam " Agata Czykierda - Grabowska



Moi drodzy nie wiem, czy wiecie, ale Pani Agata Czykierda – Grabowska jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Nie myślcie jednak, że wiąże się to z samymi superlatywami dla autorki, bowiem w moim przypadku zaliczenie autora do grona moich ulubionych pisarzy wiąże się z dużymi oczekiwaniami, jakie mam wobec jego książek. Z każdym kolejnym tytułem wychodzącym spod pióra autora stawiam mu coraz wyższą poprzeczkę. Jak się możecie domyślić, nie każdemu twórcy udaje się w moim odczuciu stanąć na wysokości zadania. Dziś sprawdzimy, czy wyzwaniu sprostała właśnie Pani Agata, ponieważ chcę zaprezentować Wam jej najnowszą książkę pt. „Adam”. 

Zanim jednak przejdę do samej książki, jak to mam w zwyczaju pozwolę sobie na kilka chwil życiowych przemyśleń. Kochani, na pewno każdy z Was zna powiedzenie „Samotny wśród ludzi”. To, że mamy wokół siebie mnóstwo ludzi, nie znaczy, że nie możemy się czuć samotni. Pozwólcie, że przedstawię Wam siedemnastoletnią bezimienną bohaterkę powieści, której życie jest boleśnie niezaprzeczalnym tego dowodem. Nastolatka jest córką małżeństwa, które prowadzi tymczasowy dom opieki dla dzieci i młodzieży, która z różnych powodów nie może przebywać w swoim domu rodzinnym. Rodzice naszej bohaterki poświęcają swój czas i uwagę swoim podopiecznym, podczas gdy, ich córka jest dla nich wręcz niewidzialna. Jak sama mówiła, przez całe życie czuje się w swojej rodzinie jak zbędny element. Nigdy nie czuła się tak naprawdę kochana,choć przez cały czas pragnie, by matka chociaż przez chwile poświęciła jej, odrobinę swojej uwagi, by dała jej odczuć, że jest dla niej ważna. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego matka dziewczyny tak bardzo skąpi córce rodzicielskiej miłości sięgnijcie po „Adama”.

Pewnego dnia podopiecznym rodziców dziewczyny staje się tytułowy Adam. Tajemniczy, skryty chłopak, którego aurę spowija mrok, w którym kryje się ogrom bólu, cierpienia i krzywd, których paradoksalnie nie oszczędzali mu ci, u których powinien otrzymać miłość i bezpieczeństwo. Pomimo tego, że życie nigdy go nie oszczędzało, ten młody mężczyzna się nie poddaje, gdyż nikomu nie uda się zabić w nim nadziei.
Jak  możecie się domyslać, między tą dwójką z biegiem czasu zaczyna rodzić się uczucie. Nie jest to jednak miłość, o jakiej możecie przeczytać w wielu innych książkach. W przypadku tych młodych ludzi autorka bardzo pięknie przedstawiła wzajemne uzupełnianie się ich serc i dusz. Choć wydawać, by się mogło, że nasi bohaterowie są zupełnie różni, tak naprawdę są tacy sami. To, że życiowy start każdego z nich jest zupełnie różny, bo Ona jest dziewczyną, która ma rodzinę, przyjaciół, jest czysta jak łza, a jej serce czuje zbyt mocno, a On jest na świecie zupełnie sam, bo właśnie stracił matkę, zamknął swoje serce, by nie pozwolić się skrzywdzić, to jednak jest coś, co ich łączy, oboje czują się samotni, pozostawieni sami sobie, przezroczyści. Dopiero gdy los splata ich drogi, wzajemnie ofiarowują sobie najcenniejszy dar, jakiego każde z nich pragnęło od zawsze. Adam, choć zna wybrankę swojego serca zaledwie kilka miesięcy, czyta z niej jak z otwartej książki, wie, co czuje i myśli, a to dlatego, że jako jedyny ją ostrzega i jest dla niego naprawdę ważna. Ona z kolei rozumie go jak nikt inny.
Oboje wiedzą, że empatyczna wrażliwa dziewczyna nie powinna przywiązywać się do dzieci przebywających w jej domu, a tym bardziej do Adama, ponieważ wie, że chłopak może pozostać w jej rodzinie tylko przez rok, do uzyskania pełnoletności i niestety będzie musiał odejść, a ona znów zostanie sama z cierpieniem w sercu. Tylko jak przestać czuć?


Znając już trochę twórczość autorki, spodziewałam się, że Pani Agata w historii pięknej miłości poruszy również inne bardzo ważne wątki i tak też się stało. Na kartach powieści odnajdziemy problem przemocy, wykorzystywania seksualnego, relacji rodzicielskich, poczucia odrzucenia i samotności. W tym miejscu chciałabym zwrócić Waszą uwagę na fakt, iż o głównej bohaterce pisałam „bezimienna”. Otóż w istocie autorka nie nadała dziewczynie imienia. Według mnie jest to bardzo udany zabieg mający jeszcze bardziej podkreślić brak uwagi, zainteresowania i uczuć względem dziewczyny ze strony jej najbliższych, którzy zupełnie nie dostrzegali jej potrzeb.
To, co niezmiernie istotne, a jednocześnie bardzo poruszające to fakt, że niestety wielu z nas może utożsamić się z poczuciem odrzucenia, jakie towarzyszy naszej bezimiennej we własnej rodzinie, czego nie życzę sobie, ani nikomu z Was.

Jeśli chcecie wiedzieć, czy naszym bohaterom dane będzie zaznać prawdziwego szczęścia u swojego boku, koniecznie sięgnijcie po „Adama”. Książka, którą Pani Agata Czykierda – Grabowska oddaje w ręce swoich czytelników to mocno wstrząśnięty koktajl emocjonalny. Trzeba przyznać, że autorka doskonale zna drogę do serc czytelników, jak również potrafi  poruszyć najczulsze struny ich duszy, co skutkuje potokiem łez podczas lektury.
Przyznaję otwarcie, ja po przeczytaniu tej książki byłam totalnym wrakiem emocjonalnym i nadal nie mogę się pozbierać. Ta książka jest wspaniała, koniecznie przeczytajcie i pozwólcie, aby zawładnęły Wami uczucia.

Wyczekujcie premiery, która już 18 lipca 2018 roku. Zapewniam Was, że Pani Agata ciągle jest w swojej szczytowej formie twórczej. Chyba nie muszę mówić, że jak najbardziej sprostała moim oczekiwaniom, a nawet znacząco je przerosła. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki.

Za możliwość poznania tak wspaniałej historii, która już na zawsze ma swoje miejsce w moim sercu, dziękuję wydawnictwu OMG Books.


poniedziałek, 9 lipca 2018

Przedpremierowo - Luke Alluntt "Niebo na własność" - Zaburzone koleje życia.


Kochani dziś porozmawiamy o naturalnym następstwie zdarzeń w życiu każdego z nas. Jednak skupimy się tylko na jednym aspekcie tego zagadnienia, a mianowicie budowaniu związku i zakładaniu rodziny, Naturalną koleją rzeczy jest, że kiedy dwoje ludzi się poznaje i rodzi się między nimi uczucie, dążą do tego, aby założyć rodzinę, w której wkrótce pojawi się dziecko, będące owocem ich miłości. Tego właśnie pragnęli bohaterowie powieści Luke Alluntta „Niebo na własność”.

Anna i Rob poznali się i pokochali, będąc jeszcze na studiach. Choć są tak różni, jak ogień i woda ich związek jest doskonałym przykładem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Anna jest ułożona skromną, uporządkowaną osobą, natomiast Rob to mężczyzna, który z racji tego, że jest informatykiem, widzi świat zupełnie inaczej. Jednak mimo wszystko miłość jest silniejsza od wszelkich różnic, jakie ich dzielą. Wkrótce do pełni szczęścia młodym małżonkom brakuje tylko dziecka. Po dwóch poronieniach Anny, na świat przychodzi upragniony i wyczekiwany przez rodziców maleńki chłopczyk, Jack. Jak nie trudno się domyślić staje się on oczkiem w głowie rodziców. Przyjście na świat dziecka jeszcze mocniej scala całą rodzinę, wnosząc do niej miłość, radość i harmonię. Z racji tego, że Rob będąc z zawodu informatykiem, może pracować w domu, to on spędza z synem więcej czasu, co skutkuje nawiązaniem się między ojcem i synem pięknej „męskiej” przyjaźni, którą autor wspaniale odzwierciedlił na kartach powieści. A wszystko zapoczątkowała niezwykła pasja, którą ojciec zaraził syna. Niestety jednak szczęście rodzinne nie trwa długo, ponieważ w wieku pięciu lat u Jacka lekarze diagnozują złośliwy nowotwór mózgu. Dla Anny i jej męża oczywiście jest to druzgocąca wiadomość. Robią wszystko, by uratować syna. Lekarze dają rodzicom nadzieję, by za chwilę ją odebrać. Ostatecznie to Rob postanawia postawić wszystko na jedną kartę, by dać synowi szansę na życie. Jak ta nierówna walka życia ze śmiercią się skończy, przekonacie się oczywiście, sięgając po książkę.

Niebo na własność” to niezwykła, chwytająca za serce i ściskająca za gardło historia, która uświadamia nam czytelnikom, jak bardzo destrukcyjne dla rodziny może okazać się doświadczenie bólu i cierpienia. Rodzice małego Jacka przygnieceni ogromem własnego cierpienia oddalają się od siebie. Przestają być dla siebie jednością, opoką i skałą. Każde z nich przeżywa swój ból na swój sposób w samotności. Największym sprawdzianem dla siły miłości jest właśnie sytuacja, kiedy los boleśnie nas doświadcza. Nie sztuką bowiem jest kochać się i trwać przy sobie, kiedy wszystko się układa, Jeśli chcecie przekonać się, czy nasi bohaterowie przejdą zwycięsko przez próbę, na jaką został wystawiony ich związek, nie zwlekajcie dłużej, koniecznie przeczytajcie „Niebo na własność".


Jak wiecie albo i nie, cenię sobie książki, które są dla nas czytelników swego rodzaju lekcją życia. Lektura tej książki przypomniała mi, że nic w życiu nie jest nam dane na zawsze, dlatego musimy cieszyć się każdą jego chwilą, gromadząc piękne wspomnienia, bo tylko ich nikt nam nie zabierze. Mimo że książka jest fikcją literacką, to ze względu na autentyczność fabuły i wyrazistość bohaterów, nie sposób nie ulec jej emocjom. Przeżywając wspólnie z Anną I Robem ich tragedię, doświadczycie uczucia ogromnego smutku, bólu, rozpaczy, cierpienia i bólu, ale też nadzieję. Ogromną siłę i determinację.

Na zakończenie muszę przyznać się Wam, że dla mnie była to trudna lektura, a żebyście w pełni zrozumieli dlaczego, pozwolę sobie na chwilę prywaty. Otóż sama od dwóch lat choruję na nowotwór. Nie piszę Wam tego po to, abyście mi współczuli, ale dlatego, że przy tej książce wiele z tego, co już przeżyłam i co nadal przeżywam, walcząc z chorobą, odczułam ze zdwojoną siłą.
Na pewno zastanawiacie się, dlaczego zatytułowałam tę recenzję, zaburzone koleje życia. Już wyjaśniam. Otóż od czasu mojej choroby, jak również czytając tę książkę, naszła mnie taka przykra refleksja. Rodzice wychowują swoje dzieci, żyjąc w przeświadczeniu, że to właśnie one będą dla nich wsparciem do kresu ich ziemskiego życia. Tymczasem los bez ostrzeżenia może boleśnie zaburzyć ten naturalny porządek rzeczy i to rodzic będzie musiał stanąć nad grobem własnego dziecka.

Gorąco polecam Wam lekturę tej wyjątkowej książki. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy, będzie w stanie unieść ładunek emocjonalny, jaki ona w sobie skrywa, bowiem to, o czym w niej czytamy, roztrzaska nasze serce na miliony kawałeczków oraz przeszyje naszą duszę sztyletem bólu i bezsilności, by ostatecznie zagoić nasze rany balsamem nadziei.

Premiera książki już 16 lipca 2018 r,

Za możliwość lektury książki, której nigdy nie zapomnę, z całego serca dziękuję wydawnictwu Otwarte.




sobota, 7 lipca 2018

Przewodniczka po więziennej rzeczywistości.

Moi drodzy dziś porozmawiamy o tym, jak wygląda prawdziwe życie w zakładzie karnym. Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo często w rozmowach ze znajomymi, ilekroć zaczynamy rozmowę o odbywaniu kary pozbawienia wolności w więzieniach w Polsce, słyszę:

„W dzisiejszych czasach odbywanie kary w więzieniu jest niczym pobyt w sanatorium. Podatnik płaci, a więzień ma podane jedzonko jak w restauracji, spacerek, gazetka, telewizor, opieka medyczna. Żyć nie umierać”.

Dziś za sprawą Pani Ewy Ornackiej i jej książki „Skazane na potępienie” zajrzymy za kulisy więziennej rzeczywistości. Zanim jednak opowiem Wam, o czym możecie przeczytać, decydując się na lekturę tej książki, chcę zaznaczyć, że tytuł ten jest literaturą faktu, nic tu nie jest wytworem wyobraźni autorki, bowiem Pani Ewa jest m.in. dziennikarką śledczą, a pozycja ta jest zapisem rozmowy z jedną z byłych osadzonych Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu. Naszą przewodniczką po świecie za kratami, a jednocześnie rozmówczynią autorki będzie Beata Krygier, paradoksalnie była asesor sądowa. Pani Beata pracowała w Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w Gliwicach, a kiedy zrezygnowała z zawodu, prowadziła własną kancelarię. Jeśli chcecie wiedzieć, co takiego wydarzyło się w życiu Pani Beaty, że znalazła się po drugiej stronie barykady, koniecznie sięgnijcie po „Skazane na potępienie”.

Tak świat za kratami opisuje sama Pani Beata: „Początek tego świata rozpoczyna się za bramą. Dalej są już tylko mury, zasieki i kraty w oknach. Wszystko wokół wydaje się nierzeczywiste, niezrozumiałe, straszne, Dźwięk trzaskającej przy otwieraniu i zamykaniu kraty zastępuje śpiew ptaków i odgłosy ulicy. Zło i dobro skupia się tam jak w soczewce. Szybciej niż gdziekolwiek indziej traci się dotychczasową tożsamość i buduje nową, uczy odróżniać wrogów od przyjaciół.Człowiek, który trafia tam po raz pierwszy, jest jak rozbitek nieumiejący pływać. Rzucony na głęboką wodę albo przeżyje, albo utonie”.

Rozmowa z autorką i ta książka jest dla Pani Beaty sposobem na zamknięcie pewnego rozdziału w swoim życiu. Mimo że kobieta opuściła już zakład karny, chce opowiedzieć o tym, co przeżyła. A, że jak wiadomo, o sobie mówić jest najtrudniej, wprowadzi nas w ten tajemniczy, mroczny świat opowiadając historię kobiet, które wspólnie z nią odbywały wówczas swoje wyroki. Zapewne jesteście ciekawi, o kim będzie opowiadała. I tu Was zaskoczę, otóż możecie znać osoby o, których będziecie czytać. I teraz rodzi się pytanie, ale jak to skąd? Przecież ja nigdy nie miałam nic wspólnego ze światem przestępczym. Nie wiem, czy wiece, ale Zakład Karny dla kobiet w nr 1 w Grudziądzu jest najbardziej surowym zakładem w Polsce. Trafiają tam kobiety, o których słyszymy w wiadomościach bądź czytamy na pierwszych stronach gazet takie jak matka małej Madzi z Sosnowca, czy siostra Bernadetta ze zgromadzenia boromeuszek.

Narratorka książki pokaże nam taki obraz więzienia dla kobiet, jakiego do tej pory nie znaliśmy. Dowiecie się jakimi prawami kieruje się życie więzienne, czego osadzonym się nie daruje, jaki los czeka za kratami dzieciobójczynie, kim jest „księżniczka na zamku”, kogo określa się mianem szmaty itd.

Być może zszokuje Was to, co teraz napiszę, ale podczas lektury tej książki kilkakrotnie po moich policzkach popłynęły łzy. Pewne teraz pomyślicie sobie, głupia, czego tu płakać przecież te wszystkie kobiety popełniły zbrodnie, więc zasłużyły na karę. Tak owszem zgadzam się, zasłużyły, ale w życiu nie wszystko jest tylko czarne, albo białe. Jak się przekonacie, cytując słowa Pani Beaty, wśród kobiet których historie poznajemy na kartach tej książki były potwory, ale też anioły”.
Wiele z osadzonych znalazło się w za murami więzienia, bo zaufały niewłaściwej osobie, zostały oszukane, wykorzystane i upokorzone, albo musiały się bronić przed swoimi oprawcami. Nie chcę, żebyście pomyśleli, że próbuje te kobiety w jakikolwiek bronić, Chcę tylko prosić, abyśmy nie oceniali ich zbyt pochopnie, bo dla tych kobiet najsurowszym sędziom jest ich własne sumienie. Wyrzuty sumienia, których nigdy się nie pozbędą.

Cóż więcej mogę powiedzieć, ponadto, że polecam wam sięgnąć po „Skazane na potępienie”, ponieważ to, czego się z tej książki dowiecie, udowodni Wam, że zdanie widniejące na rewersie książki:

„Świat kobiet po tamtej stronie krat nie jest taki, jak go sobie dotąd wyobrażaliśmy”, jest nad wyraz prawdziwe. Zapewniam Was, że czytając tę książkę, będziecie czuć całą gamę emocji, złość, strach, nienawiść, pogardę, żal, smutek, ale również nadzieję i radość. Paradoksalnie znajdziecie tu również dużo przyjaźni i ciepła.
Ja sama podczas czytania miałam wrażenie, że Pani Ewa i Pani Beata siedzą obok mnie i ja również jestem uczestnikiem tej rozmowy, co dodatkowo potęgowało te wszystkie odczucia.

Ze swej strony chciałabym podziękować Pani Beacie, za to, że znalazła w sobie siłę i odwagę, by opowiedzieć o tej, jakże trudnej części swojego życia.

Dziękuję również serdecznie Pani Ewie i Domowi wydawniczemu Rebis za możliwość tak wstrząsającej, ale i bardzo ważnej książki.


środa, 4 lipca 2018

Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze.

Kochani poznajcie Jagodę, główną bohaterkę powieści Beaty Agopsowicz „Oczy Pana”. Dziewczyna ta od dziecka nie miała łatwo w życiu. Wychowywana przez despotyczną babkę, która ręką żelaznej damy chce sprawować kontrolę nad życiem wnuczki tak, aby ta postępowała według jej wytycznych. Dorosła już dziś kobieta chce wyrwać się z rodzinnej miejscowości spod kurateli babci i udowodnić jej, że mimo iż Jadwiga nieustannie podkopuje wiarę dziewczyny w samą siebie, młoda kobieta doskonale sobie poradzi. Po serii niepowodzeń  naszej bohaterce wreszcie udaje się znaleźć pracę w renomowanym biurze rachunkowym. I tak jej drogi splatają się z panią Beatą, która staje się autorytetem dla nowej pracownicy biura. Jej oddanie pracy jest dla dziewczyny sposobem na to, by podobnie jak szefowa odnieść sukces zawodowy. Jednak jak się przekonacie sukces zawodowy to nie wszystko, ponieważ Pani Beata czuje się przegraną w życiu prywatnym. Jej problemy małżeńskie i wychowawcze z synem Maciejem odbierają jej radość i chęć życia. Jagoda również w chwilach zwątpienia czuje się samotna i płacząc w poduszkę, zadaje sobie pytanie:

„Mamusiu, dlaczego mnie zostawiłaś?”

Pytanie to bowiem do dziś pozostaje bez odpowiedzi. Jedyną przyjaciółką Jagody w jej nowym etapie życia jest Magda. Dziewczyna poniekąd dzięki Jagodzie poznała Adama. Kiedy wszystko, wskazuje na to, że związek tej dwójki rozkwita, okazuje się, że ich drogi niestety muszą się rozejść, ponieważ każde z nich oczekuje od tego związku zupełnie czegoś innego. Adam jest bardzo religijnym mężczyzną, który chce kroczyć przez życie drogą Bożej miłości i zgodnie z wolą Bożą założyć rodzinę, którą Bóg pobłogosławi potomstwem. Po bolesnym zawodzie miłosnym z Asią, o którym możecie przeczytać w innej książce, autorki „Cztery pory miłości”, ma nadzieje, że właśnie z Magdą osiągnie to, o czym marzy. Niestety dziewczyna ma zupełnie inne plany na życie. Jak się jednak okazuje, szczęście jest bliżej, niż myśli, tylko czy uda mu się je dostrzec?

Jak widzicie, perypetie losów Jagody krzyżują ze sobą drogi kilku innych bohaterów, dzięki czemu możemy poznać również ich historię. Jednak zdradzę Wam w sekrecie, że powiązania, o których wspomniałam, nie są jedynymi, które łączą te osoby. Łączy je o wiele więcej, choć nie są jeszcze tego świadomi, lecz jak to w życiu bywa, na światło dzienne wyjdą od lat skrywane sekrety i tajemnice, które zmuszą naszych bohaterów do rozliczenia się z przeszłością, bo tylko prawda może ich wyzwolić, ale od tej chwili już nic nie będzie takie, jak dawniej.

Autorka porusza na kartach swojej książki, wiele istotnych tematów takich jak miłość, istota przebaczenia, problemy małżeńskie, wychowawcze oraz ukazuje swoim czytelnikom ogromną moc wiary.

Jeśli chodzi o bohaterów, to muszę przyznać, że bardzo drażniła mnie uległość bliskich Jagody wobec babki Jadwigi. Dorośli ludzie zachowywali się jak bezwolne kukły, które tańczyły, tak, jak zagrała im seniorka, ulegając jej podstępnej manipulacji. Gdyby ktoś choć raz jej się postawił, nie doszłoby do wielu nieszczęść, a życie Jagody i jej rodziny mogłoby potoczyć się zupełnie innymi torami.

Domyślam się, że czekacie, aż odpowiem Wam na pytanie, czy polecam Wam „Oczy Pana”?
Moi kochani wybaczcie, ale tym razem nie jestem w stanie udzielić Wam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ze względu na to, że każdy z Was może odebrać ją inaczej, ale o tym za chwilę. Historia, którą Pani Beata Agopsowicz oddaje na kartach swojej książki w ręce nas czytelników, jest dowodem na to, że świat jest bardzo mały i jak mówi jedno z polskich przysłów:

„Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze”, ale oby nie było za późno.

Jak wspomniałam wcześniej, nie pokuszę się o jednoznaczne polecenie Wam tego tytułu. Lekki i swobodny styl pisania autorki sprawia, że czyta się ją szybko łatwo i przyjemnie. Problem natomiast stanowić może kwestia mocy sprawczej wiary poruszana w książce. Ja jestem osobą wierząca, a nie do końca zgadzam się ze sposobem przedstawienia tego problemu w książce, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że dla osób niewierzących, bądź niekatolików takie, a nie inne ujęcie tematu wiary może okazać się rażące, wręcz nie do przyjęcia. Dlatego decyzję, o tym, czy sięgnąć po „Oczy Pana” pozostawiam każdemu z Was do samodzielnego przemyślenia.

Za egzemplarz książki do recenzji bardzo dziękuję Autorce oraz wydawnictwu.



poniedziałek, 2 lipca 2018

Zapowiedź: Uwikłani. Tom pierwszy Adriana Rak

Pod koniec lipca br nakładem wydawnictwa WasPos ukaże się debiutancka  powieść Adriany Rak - "Uwikłani. Tom pierwszy". Książka ukaże się w formie papierowej i elektronicznej. Ja dziś na zachętę mam dla Was opis oraz fragment książki.

Opis:
Agata jest młodą kobietą, którą los od samego początku nie traktował dobrze. Nieudany związek z Michałem, przy którym doświadczyła ogromnego cierpienia pozostawił w jej sercu i pamięci wiele nieprzyjemnych wspomnień i uczuć. Niestety los ponownie chce z niej zadrwić, podstawiając na jej drodze kogoś, kto wywróci jej świat do góry nogami.

Piotr to szczęśliwy ojciec Jasia, który żyje tylko dzięki niemu. Każdego dnia musi udawać, że wszystko jest w porządku, że jest członkiem kochającej się rodziny. Stwarza pozory przed najbliższymi, co nie do końca pozwala mu być szczęśliwym. Uwięziony między tym, co trzeba, a tym, co chce, długo nie może wybrać właściwej drogi.

Dwoje zranionych przez życie ludzi, którzy chcą zapomnieć o tym, co było, chcą nauczyć się żyć od nowa, szukając drogi do szczęścia. Los niejednokrotnie wystawia ich na próbę pokazując, że to o czym się marzy nie zawsze jest osiągalne nawet wtedy, kiedy bardzo się tego chce.

Co spotka Agatę i Piotra? Czy kiedykolwiek wywalczą swoje prawo do szczęścia? Co kryje ich mroczna przeszłość? Na te i wiele innych pytań odpowie Wam pierwszy tom serii Uwikłani.

Fragment powieści:
1.
O ósmej rano obudził ją dzwonek do drzwi. Pierwszy wolny dzień od dawna i pobudka o tak wczesnej porze? Nie, to nie do pomyślenia! Agata schowała głowę pod kołdrą, zatapiając się w swoich myślach. Jednakże ktoś, widocznie bardzo niecierpliwy, nadal stał za drzwiami i uporczywie dzwonił.
— Baśka, otwórz te cholerne drzwi, bo nie wytrzymam!
Nagły szmer za ścianą był odpowiedzią. Po kilku chwilach dźwięk ustał i do pokoju weszła uśmiechnięta Basia z ogromnym bukietem czerwonych róż.
— A ty, dostałaś już swoją walentynkę? — zapytała szczęśliwym głosem, odkrywając twarz Agaty.
— Przestań! Wiesz przecież doskonale, co o tym myślę.
— Oj, nie przesadzaj. Takie niespodzianki są naprawdę miłe.
— Och, wybacz mi zatem mój błąd i pozwól cieszyć się swoim szczęściem! Jakie to piękne i romantyczne, dostać bukiet czerwonych róż w walentynki. Naprawdę, zazdroszczę! — krzyknęła Agata i złowieszczo spojrzała na swoją przyjaciółkę.
— Nie bądź zgryźliwa! To, że ten frajer Michał potraktował cię w taki sposób wcale nie oznacza tego, że wszyscy faceci to świnie, czego dowodem są te piękne kwiatki. Swoją drogą, ciekawe od kogo je dostałaś?
— Ja? Ja dostałam?! — wykrzyknęła Agata i wynurzyła się ze swojej perfekcyjnie wyprasowanej białej pościeli.
— A co sobie myślałaś? Że ja? Niby od kogo, skoro nawet pies z kulawą nogą nie obejrzałby się za mną? — odpowiedziała Basia i przysiadła na łóżku przyjaciółki, dając jej do ręki bukiet kwiatów.
Odwiecznym problemem Basi była bowiem jej waga. Odkąd tylko mogła sięgnąć pamięcią, stale musiała odmawiać sobie słodyczy i wszystkiego, co tuczy, stosując przy okazji najróżniejsze diety, a i tak jej waga pozostawiała wiele do życzenia. Przy swoich — jak to mawiała — stu siedemdziesięciu centymetrach w kapeluszu ważyła średnio osiemdziesiąt kilogramów i fakt ten niemalże codziennie spędzał jej sen z powiek. Tę traumę pogłębiał również widok pięknej i wysportowanej Agaty, z którą mieszkała od dobrych kilku lat. Zresztą tu nie o samą Agatę chodziło. Basia miała także dwie starsze siostry, Magdę i Beatę, które pomimo czterdziestki na karku wyglądały jak żywe lalki Barbie. Kobiety często żartowały, że razem we dwie ważą tyle, ile sama Basia, której z pewnością nie było do śmiechu.
— Oj, nie przesadzaj, kochana. Jeszcze i na ciebie przyjdzie odpowiedni czas — mówiąc to, Agata przytuliła się do swojej współlokatorki. — A co do kwiatów — kontynuowała — to możesz je zabrać albo nawet wyrzucić. Kandydatów na męża brak, a czerwonych róż, jak sama doskonale wiesz, bardzo nie lubię, więc zrób z nimi, co tylko chcesz.
Mówiąc to, ponownie położyła się w swoim łóżku, które ostatnio coraz częściej było dla niej jedynym miejscem ukojenia.
— Jak to nie ma kandydatów?! To od kogo te kwiaty? — krzyknęła nieco zdziwiona Baśka, wstając z łóżka.
— Nie wiem, kochana, naprawdę nie wiem i —mówiąc szczerze— to, od kogo dostałam ten bukiet, jest ostatnią rzeczą, nad jaką chciałabym się teraz zastanawiać. Błagam cię, weź tę tandetną wiązankę i pozwól mi choć chwilę odpocząć — odpowiedziała nieco zgryźliwie i przykryła się kołdrą niemalże po samą głowę.
— Dobrze, jak sobie życzysz, Agatko, choć mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz —powiedziała Basia i wbiła swój zmartwiony wzrok w koleżankę. — Dam ci teraz spokój, bo rzeczywiście po takiej harówie możesz być zmęczona, ale pamiętaj, że rozmowa cię nie ominie! — powiedziała i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą kwiaty.
Młoda kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego Agata — znana głównie ze swojej niezwykłej wrażliwości — tak oschle zareagowała na ten piękny podarunek. Fakt, czerwone róże nie były jej ulubionymi kwiatami, ale żeby aż tak obojętnie na nie zareagować? W końcu nie co dzień dostaje się ogromny, złożony z kilkudziesięciu róż bukiet. I na dodatek w taki dzień! Ach, jak wiele Basia by oddała, aby dostać jakikolwiek tajemniczy prezent. Ba! Oddałaby wszystko, by mieć chociażby jednego wielbiciela… Niestety, jak na razie to i wiele innych rzeczy było tylko marzeniami. Nierealnymi marzeniami.
— Baśka, weź się w garść! — rzuciła z przekąsem sama do siebie i zajęła się kwiatami, które od zawsze były jej wielką pasją i miłością.
Z niecierpliwością oczekiwała niegdyś każdego lata wyjazdu na wieś, do babci posiadającej ogromny ogród. Znajdowały się w nim najróżniejsze okazy roślin: począwszy od kilku odmian dzikich róż, skończywszy na jakże pięknych hortensjach. Hortensje to właśnie te kwiaty, które dziewczyna kochała najbardziej. Gdy była małądziewczynką, ogromną frajdę sprawiało jej sterowanie kolorem owych kwiatów, na co czasem pozwalała jej ukochana babcia. Otóż bowiem wszystko zależało od gleby, a dokładniej od jej kwasowości. Jej ulubionym kolorem od zawsze był niebieski. Żeby go uzyskać, wystarczyło zadbać o to, by wspomniany odczyn gleby był kwaśny. Mimo upływu prawie dwudziestu lat od tych wydarzeń i smutnej śmierci babci, Basia doskonale pamięta każdą cenną lekcję, jakiej udzieliła jej staruszka.
Gdy Basia wyjmowała Agatowe kwiaty z ozdobnego papieru, na podłogę wypadła malutka karteczka z dość niezgrabnie napisanym tekstem:
Celowo wysyłam takie kwiaty, bo wiem, że ich nie lubisz.
Tak samo, jak i mnie ☺
Całuję! Udanych walentynek!
P.
W głowie Basi zaświtała tylko jedna myśl: Kim, do cholery, jest tajemniczy pan P. i dlaczego ona jeszcze nic o nim nie wie?! Oj, będzie się musiała Agatka z tego nieźle wytłumaczyć! Inaczej foch. I to taki stulecia!


***

Jesteście zainteresowani tym tytułem?