środa, 24 lutego 2021

"Mocna Więź" Magdalena Majcher/ Recenzja premierowa

M
oi drodzy tym razem porozmawiamy o rozpaczy i tęsknocie, którą czujemy, kiedy tracimy kogoś na zawsze. Śmierć - nieodwracalna strata, po której najmocniej cierpią ci, którzy zostają na ziemi. Pogrążeni w rozpaczy i dojmującym smutku nie potrafimy żyć ze świadomością, że już nigdy więcej nie zobaczymy osoby nam najdroższej, która jeszcze tak niedawno miała całe życie przed sobą. Miała, bo dziś już nie żyje i nigdy nie wróci. Choć zapewne wszyscy zgodzimy się z tym, że nic nie jest w stanie ukoić tego rodzaju bólu, bo czas przecież nie goi tak dotkliwych ran, które trawią nasze serce i duszę, a jedynie uczy, jak z nimi żyć, to jednak swego rodzaju ulgą dla bliskich osoby zmarłej jest możliwość jej godnego pochówku, a także odwiedzania jej na cmentarzu.

Jednak dziś za sprawą najnowszej książki Magdaleny Majcher „Mocna więź”, z której recenzją do Was przychodzę, poznacie wstrząsającą historię matki, której taką możliwość brutalnie i bez najmniejszych skrupułów odebrano. Zanim jednak opowiem kilka słów o samej książce, już na wstępie zdradzę, że nawet jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, to mogliście słyszeć i przypuszczam, że większość z Was słyszała o tym, co zdecydowała się opisać na jej kartach Pani Magdalena. Zapewne teraz zastanawiacie się jak to możliwe. O tym już za chwilę.

Praca pisarza często bywa wyzwaniem, a ja bardzo cenię sobie autorów, którzy takich wyzwań nie boją się podejmować. Pani Magdalena bez wątpienia należy do grona takich właśnie autorów. Z każdą kolejną książką sobie samej stawia coraz wyższą poprzeczkę, a nas czytelników bezustannie zaskakuje. Tak też jest i tym razem, gdyż poznajemy ją w zupełnie nowym gatunku czytelniczym, jakim jest literatura faktu. Stąd też możecie już znać temat, z jakim postanowiła się zmierzyć. Sięgając po ten tytuł, będziecie mogli poznać kulisy głośnej niegdyś w mediach sprawy zaginięcia Anny Garskiej, żony sosnowieckiego policjanta, która, jak możemy przeczytać na okładce książki, padła ofiarą zbrodni prawie doskonałej z rąk tego, którego kochała najbardziej.

W przeciwieństwie do tego, jak robię to zazwyczaj, nie chcę zdradzać niczego więcej ze szczegółów tej sprawy, ponieważ chcę, abyście sami mogli odkrywać je, czytając książkę. Chcę zwrócić Waszą uwagę na to, co dzieje się w sercu matki, kiedy jej świat legnie w gruzach. Panią Michalinę, mamę zamordowanej Ani łączyła z córką niezwykła więź i nagle ten, który miał być dla jej dziecka gwarancją miłości i bezpieczeństwa pozbawia ją życia, odbierając jednocześnie matkę ich dziecku. Mało tego zaciera ślady, podczas gdy rodzina kobiety chce tylko wiedzieć, gdzie jest Ania.

W książce fabuła została skonstruowana tak, abyśmy mogli dowiedzieć się jakim dzieckiem była Ania, jak wchodziła w okres dojrzewania, poznaje Marka, a potem zakłada z nim rodzinę, o której niemalże od zawsze marzyła. To właśnie rodzina była dla niej najważniejsza. W ten sposób najlepiej się spełniała. Szczęściem dla niej było móc być żoną i matką. Drugą część fabuły rozpoczynają natomiast wydarzenia po 7 lipca 2012 roku, a więc po dniu, kiedy Ania podobno wyszła z domu i po dziś dzień nie wróciła. Ta historia to bardzo dojmujący dowód na to, że najbardziej brutalne scenariusze pisze samo życie. Niemalże na własnej skórze odczuwamy determinację jej rodziców  młodszej siostry do tego, aby zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby natrafić na ślad Ani oraz moment, kiedy muszą przyjąć do wiadomości, że kobieta nigdy nie wróci do swojej bezpiecznej przystani, jak zawsze mówiła o swoich bliskich. Następnie następuje ta chwila, która uświadamia im, że prawdę, której tak bardzo szukają, mają niemal na wyciągnięcie ręki, choć przez długi czas nie brali jej pod uwagę.

„Mocna więź” to bardzo bolesna historia o miłości, która miała być obrazem zakochanych w sobie bez pamięci dwojgu młodych ludzi. Którzy mieli się przy sobie zestarzeć, a stała się straszną tragedią, która zakończyła życie młodej kobiety i zniszczyła świat jej najbliższych. To także świadectwo pięknych relacji na płaszczyźnie matka - dziecko, jak również walka o sprawiedliwość w imię pamięci i miłości do córki.

Na jednym ze spotkań autorskich online, w którym miałam przyjemność brać udział, Pani Magda powiedziała, że podczas powstawania książki obawiała się, czy zdoła unieść ciężar tej historii w taki sposób, aby wiernie oddać ogrom emocji jej towarzyszących. Śmiało mogę powiedzieć, że poradziła sobie doskonale. To co, według mnie zasługuje na uwagę i uznanie, to fakt, że w książce tej nie znajdziemy subiektywnych odczuć i osądów samej autorki. Od początku do końca Magdalena Majcher pozostaje bezstronna i wiernie przekazuje to, co usłyszała od Pani Michaliny, Pani Agnieszki oraz koleżanek Ani. Domyślam się, że nie było to łatwe, ale świadczy to o wielkim profesjonalizmie autorki.

Jest to jedna z tych książek, których nigdy się nie zapomina. To taka książka, która wywoła wiele bardzo silnych emocji. Wzruszy i poruszy. Ta historia na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym, ale ja nie potrafię ocenić tej historii w skali liczbowej. Wręcz czuję, że nie mam do tego prawa. No bo jak ocenić ludzką tragedię.

Natomiast mogę i chcę ocenić książkę pod względem pracy i serca autorki włożonego w napisanie tej powieści. Pod tym względem zasługuje na pełną dziesiątkę. Od pierwszej do ostatniej strony widzimy, jak wiele czasu i zaangażowania Pani Magda poświęciła, aby wszystko, co przeczytamy, było rzetelne i dopracowane pod każdym względem. Was z całego serca zachęcam do przeczytania tej książki. Niech pamięć o Ani będzie ciągle żywa, w sercach tych z nas, którzy po nią sięgną. Natomiast ja mam wielką nadzieję, że autorka nie poprzestanie tylko na tej pozycji i będzie dalej podążała w kierunku literatury faktu. Czekam na to z niecierpliwością.

Recenzja powstała we współpracy z portalem Duże Ka, za co bardzo dziękuję.







niedziela, 21 lutego 2021

ZAPOWIEDŹ: ŚLADY KATARZYNA KIELECKA.




ŚLADY Czytając tę powieść, poczujesz się jak w rollercoasterze. Trzymaj się mocno! 24 lutego ukażą się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina dwa tomy nowej powieści Katarzyny Kieleckiej: „Ślady. Psim tropem” i „Ślady. Rudy warkocz”. Tym samym czytelnicy poznają dalsze losy bohaterów „Sedna życia” i „Piętna dzieciństwa” w sensacyjnej odsłonie.

Edycie i Jędrkowi nareszcie wszystko się układa. Pochłonięci miłością, opieką nad dziewięcioletnim Grzesiem oraz psem Kufą nie dostrzegają, że rodzinne szczęście wisi na włosku. Edyta niepokoi się o swoje zdrowie oraz odkrywa, że mąż ją okłamuje. Nieoczekiwanie pod ich domem pojawia się była żona Jędrka. Ponadto dwaj podejrzani mężczyźni obserwują każdy krok Blińskich. Kiedy podczas spaceru znika Kufa, a po niej Grześ, wydarzenia nabierają tempa. Czy powróciły demony przeszłości?

 Dwutomowa powieść – „Ślady. Psim tropem” i „Ślady. Rudy warkocz” - to połączenie powieści obyczajowej i trzymającego w napięciu thrillera. Znajdziecie tu skrywane latami tajemnice, niewyjaśnione sprawy, zaskakujące zwroty akcji oraz przyjaźń i miłość – w każdej ich odsłonie. Nie zabraknie wzruszeń, refleksji i dreszczu grozy. A wszystko to doprawione ciętym językiem i sporą dawką poczucia humoru. *Do powieści dołączone jest opowiadanie-niespodzianka. 




Katarzyna Kielecka mieszka w Łodzi z dwójką dorastających muzyków. Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym. Pracuje w banku. Debiutowała powieścią „Sedno życia” (2019), którego kontynuacja – „Piętno dzieciństwa” ukazała się w 2020 r. Rok później premierę miały „Pod tym samym niebem” oraz książka dla dzieci „Gieśki. Księga przygód”. W 2020 r. ukazały się kolejne powieści jej autorstwa: „Cytrusowy gaj” oraz” Na tej samej ziemi”.






Wydawnictwo Szara Godzina, Katarzyna Kielecka oraz oczywiście ja zapraszamy do czytania. Od dnia premiery książka będzie dostępna w internetowych i stacjonarnych księgarniach w całej Polsce.





środa, 17 lutego 2021

Żeby iść w życiu naprzód, czasem trzeba wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło

K
ilka dni temu rozmawiałam ze znajomą, która zapytała mnie, co mogę powiedzieć na temat twórczości Nicholasa Sparksa, ponieważ ona nie miała jeszcze okazji sięgnąć po żadną książkę tego autora. Bez wahania odpowiedziałam, że pozostaję pod nieustającym podziwem dla tego, jak pięknie mężczyzna potrafi pisać o miłości, a jednocześnie nie unika trudnych tematów, które nas czytelników nigdy nie pozostawiają wobec nich obojętnymi. Dlatego właśnie zawsze z niecierpliwością i ciekawością tego, co tym razem przygotuje dla wielbicieli swoich książek, oczekuję na każdą polską premierę jego nowego literackiego dziecka. Ku mojej ogromnej radości, wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy niezwłocznie po przeczytaniu książki „Powrót” przychodzę do Was, aby podzielić się z Wami swoimi emocjami, które we mnie wywarła.

Zacznijmy zatem od przedstawienia głównego bohatera, który jest jednocześnie narratorem historii, którą skrywają karty powieści. Trevor Benson jest lekarzem marynarki wojennej w stanie spoczynku. Traumatyczne zdarzenia, których padł ofiarą podczas misji w Afganistanie, zmusiły go do zakończenia służby. Nie znaczy to jednak, że wraz z powrotem z misji skończyły się problemy mężczyzny. Niestety został ciężko ranny, a także piekło tamtych przeżyć odcisnęło piętno na jego psychice w postaci Zespołu Stresu Pourazowego. W momencie, kiedy przystępujemy do lektury powieści, naszemu bohaterowi z trudem udaje się w powolnym procesie wieloletniej terapii z psychiatrą odzyskiwać kontrolę nad własnym życiem. Niestety już wkrótce otrzymuje wiadomość o bardzo poważnym stanie swojego dziadka. W momencie, kiedy dociera do szpitala, w którym przebywa jego krewny, musi zmierzyć się ze świadomością, że dziadkowi zostało już naprawdę niewiele czasu. Nie da się nic zrobić i staruszek umiera, lecz przed śmiercią mówi do wnuka zupełnie niezrozumiałe dla niego słowa. Zapisuje je na kartce i pozostawia do przemyślenia na później. Przed nim bowiem duże zmiany. Jest jedynym spadkobiercą domu dziadków, w którym spędził wiele wspaniałych chwil dzieciństwa. Powrót do ukochanego miasteczka dziadka budzi wspaniałe wspomnienia, a tym samym może być idealnym początkiem nowego życia Trevora. Mimo że, jest zajęty doprowadzaniem posiadłości do stanu używalności nie może zapomnieć o nie jasnych dla niego okolicznościach pobytu dziadka w szpitalu z dala od rodzinnego New Bern. Postanawia zrobić wszystko, aby poznać prawdę o okolicznościach niewyjaśnionej podróży dziadka. Nie wie jeszcze, że nie tylko jemu Carl był bliski. Tak oto na jego drodze pojawia się z ponura nastolatka Callie. Dziewczyna jest skryta i ewidentnie coś ukrywa. Zresztą nie tylko ona. Swoje tajemnice ma także piękna zastępczyni szeryfa Natalie, której urokowi, choć Trevor nie planował miłości w swoim życiu, nie może się oprzeć. Nasz bohater stawia sobie za cel poznać sekrety obu kobiet. Oczywiście to, czego się dowie, musicie odkryć już sami, sięgając po książkę. 

Ze swej strony mogę tylko zapewnić Was, że odkrycie prawdy z pewnością mocno Was poruszy, da do myślenia, a także skłoni do refleksji natury moralnej. Czasami bowiem miłość, to za mało, by móc być szczęśliwym. Aby móc poznać jej prawdziwą wartość niezbędne jest wybaczenie, przede wszystkim samemu sobie. 

„Powrót” to ciepła i bardzo klimatyczna historia o niezwykłej miłości w różnych jej odcieniach i barwach. Od takiej, jakiej pragnie każdy z nas, a której przez całe swoje życie doświadczali dziadkowie głównego bohatera, poprzez miłość opartą na partnerstwie, aż do tej, która, choć rodzi się między dwojgiem ludzi, nie może trwać bez krzywdzenia innych. Takiej, w której nie ma dobrego wyboru. Cokolwiek postanowisz, ktoś będzie cierpiał. To także chwytająca za serce opowieść o życiu w poczuciu winy. Czytając tę książkę, będziemy również świadkami nieustającej walki o siebie z trudnym przeciwnikiem, jakim jest Zespół Stresu Pourazowego, a także doświadczymy niecodziennej przyjaźni. 

Zapewniam Was kochani, że jeśli jesteście wielbicielami pióra autora na pewno i tym razem dostaniecie wszystko to, za co kochacie jego książki, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać żadnej z nich to, ta na pewno sprawi, że będziecie chcieli poznać wszystkie pozostałe. Jak zawsze książkę czyta się z niezwykłą przyjemnością, a wszystko, o czym czytamy, sprawia, że nie możemy oderwać się od książki i chcemy pozostać z naszymi bohaterami, którzy stają nam się bardzo bliscy jak najdłużej. Chcemy, aby wreszcie odnaleźli spokój i mieli kogoś dla kogo będą najważniejsi. 

Na zakończenie nie mogłabym nie wspomnieć o jeszcze jednym bardzo ważnym aspekcie książki. Tym bardziej że nie jest to fikcja literacka, a bardzo ważny dla każdego z nas walor edukacyjny, który ma bardzo istotny wpływ na przyszłość ludzkości. 

Dziadek Trevora był ogromnym wielbicielem i miłośnikiem pszczół. Wiedział, że bez nich ludzkość nie przetrwa, dlatego miał swoje ukochane ule, którymi się troskliwie opiekował. Miłość tę przekazał Trevorowi. Z kolei on stara się przekazać tajniki tej cudownej pasji Natalie, a przy okazji my sami jesteśmy uświadamiani, jak bardzo pszczoły są dla nas ważne. W sposób łatwy i przystępny dowiadujemy się wielu ciekawostek na ich temat. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że każdą pszczołę trzeba ratować. 

Jeśli i Wy chcielibyście uchronić je przed wyginięciem, wspólnie z wydawnictwem Albatros zachęcamy Was do udziału we wspaniałej akcji.




Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Albatros, za co bardzo dziękuję.


piątek, 12 lutego 2021

Konkurs z Złudne nadzieje Adriana Rak. Konkurs patronacki./ Wygraj książkę z autografem autorki.


M
oi drodzy nie wiem, czy też tak macie, ale ja kiedy sięgam po książki moich ulubionych autorów, za każdym razem stawiam im coraz wyższą poprzeczkę moich oczekiwań i czekam na to, że czymś mnie zaskoczą. Tak właśnie było w przypadku najnowszej książki Adriany Rak "Złudne nadzieje", której Kocie czytanie ma przyjemność patronować. Z czystym sumieniem i entuzjazmem zapewniam Was, że ta książka przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Moje wrażenia po jej lekturze możecie poznać w recenzji. Na jej kartach poznacie zupełnie nową odsłonę twórczości autorki. 
Tymczasem, z wielką przyjemnością przygotowałam dla Was konkurs, w którym możecie wygrać egzemplarz "Złudnych nadziei" z autografem autorki.
Naprawdę warto, więc zapraszam serdecznie do zabawy.

NAGRODĄ W KONKURSIE JEST: Jeden egzemplarz książki "Złudne nadzieje" Adriany Rak z autografem autorki.

Aby wziąć udział, należy:
- Zapoznać się z regulaminem konkursu -> REGULAMIN.
- Odpowiedzieć na pytanie konkursowe.

PYTANIE KONKURSOWE:
Jak myślisz, dlaczego kiedy się zakochamy, przestajemy być ostrożni, przez co niestety zdarza się tak, że padamy ofiarą toksycznego związku?

Informacje uzupełniające:
-Do wygrania jest 1 egzemplarz książki Adriany Rak „Złudne nadzieje" z autografem autorki.
- Konkurs trwa - 12 -18 02.2021
- Sponsor nagrody - Wydawnictwo WasPos.
- Koszt wysyłki pokrywa sponsor (tylko na terenie Polski)
- Pod uwagę będą brane tylko zgłoszenia zostawione w komentarzach pod tym postem.
- Będzie mi miło, jeśli zaobserwujesz bloga Kocie czytanie (osoby, które po zakończeniu konkursu przestaną obserwować blog, nie będą brane pod uwagę w kolejnych konkursach) oraz fanpage autorki/i wydawnictwa, jak również udostępnisz informację o tym konkursie na swoich socjal mediach.

Wzór zgłoszenia konkursowego:
Zgłaszam się.
Odpowiedz na pytanie konkursowe:
Obserwuję jako:
Udostępniam: link
Adres e-mail: (w przypadku, kiedy nie podasz adresu e-mail, musisz śledzić wyniki konkursu, które zostaną ogłoszone w tym poście w ciągu dwóch tygodni od daty jego zakończenia).


Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych tj. podanie mojego imienia i nazwiska w przypadku wygranej.


Ze swej strony chcę serdecznie podziękować wydawnictwu WasPos za pomoc w organizacji konkursu, a wszystkim, którzy wezmą udział w zabawie, życzę powodzenia.

Wyniki konkursu.
Na początku chciałabym podziękować wszystkim osobom, które wzięły udział w konkursie. Wasze odpowiedzi były bardzo życiowe, dlatego wybór tej jednej zwycięskiej nie był łatwy. Jednak udało się. 

Trazem nagrodę w postaci książki Adriany Rak Złudne nadzieje z autografem autorki otrzymuje Sady Sana. 
Gratuluję serdecznie i proszę o kontakt z danymi do wysyłki nagrody, a tych z Was, którzy którym się dzisiajbnie udało wygrać, zapraszam już wkrótce na kolejny konkurs. 

poniedziałek, 8 lutego 2021

Czasami najtrudniej jest walczyć z samym sobą.

N
aturalną koleją rzeczy jest to, że młodzi ludzie, wchodząc w okres dorastania, zaczynają bardziej interesować się swoim ciałem. Przyglądają się temu, jak się ono zmienia i dokładają wszelkich starań, aby czuć się atrakcyjnym zarówno dla samych siebie, jak i dla innych. Zazwyczaj zawsze jest coś, co chcieliby w sobie zmienić, a najczęściej jest to chęć zrzucenia kilku w ich mniemaniu zbędnych kilogramów. Co za tym idzie, zaczynają się pierwsze próby eksperymentowania z dietą i skrupulatne kontrolowanie tego, co jedzą. Musicie przyznać, że z pozoru nie wydaje się to niczym złym, ale dziś poznacie historię Wiktorii, bohaterki książki Dominiki Smoleń „Leć motylku”, z której recenzją do Was przychodzę. Mam nadzieję, będzie ona przestrogą dla wielu osób, które zechcą  sięgnąć po ten tytuł. 
Wiktoria jest bowiem dziewczyną, która przeszła przez bardzo trudną drogę walki z anoreksją, a przecież, jak sama mówi, chciała być tylko ładna i mieć trochę kontroli nad tym, co je.

Zacznijmy jednak od początku. W momencie kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki i stajemy się obserwatorami codzienności Wiktorii, w pierwszej chwili jesteśmy przekonani, że możemy być z niej dumni. Dziewczyna właśnie rozpoczyna nowy etap swojego życia. Wszystko wskazuje na to, że jak twierdzi pani psycholog na terapii, do  której uczęszcza, udało jej się wygrać z tą podstępną chorobą. Jest zdrowa. Bardzo szybko przekonujemy się jednak, że  sukcesy terapeutyczne Wiktorii w tej nierównej batalii z bezwzględną przeciwniczką anoreksją które dostrzegają wspierające ją osoby, nie są równoznaczne z tym, co dzieje się w jej głowie. Mimo że chce wyzdrowieć, to niestety ciągle czuje się gruba i brzydka. Znajduje wiele usprawiedliwień dlatego, aby pozbyć się jeszcze kilku kilogramów. Nie chce zawieść samotnie wychowującej ją od wielu lat matki, ale jednocześnie nie potrafi dostrzec tego jak piękną jest kobietą.

Ma jednak nadzieję, że studia, które właśnie rozpoczyna po wielu latach indywidualnej nauki domowej, będą dla niej nowym początkiem ku lepszemu. Bardzo łatwo jest skrywać swój sekret przed zupełnie obcymi dla siebie ludźmi, ale trudniej wyrwać się z pułapki narzucanych przez własną głowę ograniczeń i restrykcyjnych nawyków. Czyżby radość okazała się nad wyraz przedwczesna? Czy trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy i z przykrością przyznać, że anoreksja okazała się niezwyciężonym wrogiem? O tym musicie przeczytać już sami, sięgając po książkę.

Nie jest tajemnicą, że moc słów i gestów, którą każdego dnia okazują wobec nas inni ludzie, jest różna w zależności od tego, kto to czyni. Nasza bohaterka nie wie jeszcze, że już niebawem przypadek, a może wręcz przeciwnie - przeznaczenie - postawi na jej drodze chłopaka, którego niemalże każde słowo i najmniejszy nawet gest będą wywoływały w niej reakcje, jakich jeszcze nigdy nie było jej dane doświadczyć. Alex jest mężczyzną, który budzi zainteresowanie wśród wielu kobiet. On jednak ku ogromnemu zaskoczeniu Wiktorii, chce poznać ją bliżej i stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Jak możecie się domyślać, z biegiem lektury ich relacje stają się bardziej bliskie. Możemy obserwować, jak w bardzo naturalny sposób rozwija się ich przyjaźń, choć na początku nic na to nie wskazywało. Wszyscy zapewne zgodzimy się z tym, że w przyjaźni jedną z najważniejszych wartości jest szczerość. Tym razem nie jest to łatwe, ponieważ jak się przekonacie, nie tylko Wiktoria ma swoje sekrety, ale i chłopak także ma swoje tajemnice. Pozostaje zatem pytanie, czy to, czego dowiedzą się o sobie wzajemnie, przekreśli wszystko, to co rodzi się między nimi? Na to pytanie będziecie musieli jednak poszukać odpowiedzi już sami na kartach książki, bo ja niczego więcej nie zdradzę.

Powiem tylko, że podobno od przyjaźni do miłości jest tylko jeden krok, ale w przypadku tej dwójki, aby miłość miała szansę wnieść w ich życie wszystko, czego oboje pragną i o czym marzą, każde z nich będzie musiało wykazać się dużą dojrzałością, wyrozumiałością i zrozumieniem. Musicie koniecznie przekonać się, czy są gotowi na to, aby być ponadto, co wydaje się nieakceptowalne i zawalczyć o siebie oraz swoje uczucie.

To jednak nie wszystko, co dla swoich czytelników przygotowała autorka. W tej niezwykle życiowej i autentycznej historii poruszyła bowiem jeszcze kilka bardzo ważnych i trudnych problemów, z których ciężarem każdego dnia żyją nie tylko nasi bohaterowie, ale także, z którymi również niestety z pewnością utożsami się wielu z nas. Między innymi jest to porzucenie rodziny w obliczu choroby dziecka, czy też poczucie bycia gorszym dzieckiem w oczach rodzica.
Zostaniemy również skłonieni do refleksji nad bardzo ważnym dylematem moralnym odnośnie, tego, czy porzucone dziecko ma jakikolwiek obowiązek niesienia pomocy swojemu przyrodniemu rodzeństwu.

Muszę przyznać, że wszystko, o czym przeczytałam w tej książce, mocno do mnie trafiło, a to właśnie dzięki autentycznemu i bardzo naturalnemu biegowi następujących po sobie wydarzeń, jak również kreacji bohaterów. Tutaj nic nie jest wyreżyserowane i pisane na siłę, przez co nieustannie pamiętamy, że fabuła książki może być i na pewno w wielu przypadkach jest odzwierciedleniem ludzkiego życie dziejącego się być może gdzieś bardzo blisko nas. Dominika Smoleń w bardzo poruszający, ale i zabawny sposób uświadamia nam, że często największym problemem do pokonania w wielu sytuacjach życiowych jesteśmy dla siebie my sami. Dlatego też potrzebujemy mieć obok siebie, kogoś, kto pokaże nam, że akceptuje nas właśnie takimi, jakimi jesteśmy. Jest zawsze obok i chce tylko naszego dobra, nie myśląc wyłącznie o sobie.

W tym miejscu nie mogłabym nie wyrazić swojego uznania dla kreacji postaci Alexa. Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać, ale jestem nim oczarowana. Każdej dziewczynie i kobiecie życzyłabym takiego mężczyzny u swojego boku. Mimo że chce być z Wiktorią wie, że nie może zaoferować jej niczego więcej poza swoją obecnością i wsparciem, dopóki nie uporządkuje swojej trudnej sytuacji życiowej. Wplątał się w skomplikowaną relację i do momentu aż wszystko nie zostanie wyjaśnione, nie może dać dziewczynie, dla której bije jego serce niczego więcej. Mnie ten wątek bardzo poruszył i mocno trzymałam za niego kciuki. Czy skutecznie, tego oczywiście się ode mnie nie dowiecie.

Jeśli znacie już chociaż trochę moje upodobania czytelnicze, to na pewno domyślacie się, że jest to jedna z najważniejszych dla mnie jako czytelnika i człowieka książek. Anoreksja to bardzo ważny temat, o którym należy mówić jak najwięcej. Gorąco wierzę w to, że dla tych z Was, którzy zmagacie się z zaburzeniami odżywiania, historia Wiktorii stanie się siłą i motywacją do tego, aby się nie poddawać. Dla pozostałych z nas będzie ona doskonałą wskazówką, jak się zachować i jak być wsparciem dla kogoś w podobnej sytuacji. Warto zaznaczyć, że mimo powagi wielu tematów, z którymi zmierzyła się autorka, udało Jej się oddać w nasze ręce książkę, która w żaden sposób nie przytłacza. Czytamy ją z dużym zaangażowaniem, chwilami się uśmiechając, a czasami roniąc łzę. Wiem, że będę polecała tę książkę, gdzie tylko się da, bo chcę, aby trafiła ona do jak najszerszego grona odbiorców.

Recenzja powstała we współpracy z Autorką, za co bardzo dziękuję.


środa, 3 lutego 2021

"Złudne nadzieje" Adriana Rak/ Recenzja patronacka przedpremierowa.




W
szyscy pragniemy kochać i być kochani, ale często będąc zakochanymi, przestajemy być ostrożni. Nie bez przyczyny mówi się, że miłość jest ślepa. Dając ponieść się emocjom i uniesieniom tego jakże pięknego uczucia, bardzo często bagatelizujemy sygnały, które mogą świadczyć o tym, iż już wkrótce to, co teraz wygląda tak pięknie, może niestety zamienić się w koszmar. Miłość może stać się przykrywką do tego, aby schwytać nas w pułapkę i niepostrzeżenie ściągnąć nas do czeluści piekielnych, czym teraz stanie się nasze życie. 

Drogi czytelniku dziś przychodzę do Ciebie po to, aby zabrać cię do tajemniczego świata brudnych interesów, mrocznych sekretów, przemocy i namiętności. Świata, w którym ludzkie życie nie ma żadnej wartości, a najmniejsze nawet nieposłuszeństwo jest surowo karane. Jeśli już tam trafisz, masz bardzo nikłe szanse, aby wyrwać się z kajdan podporządkowania oraz nieustannej kontroli i wieść dalej normalne życie. O ile w ogóle zdołasz ocalić swoje życie. Czy jesteś na to gotowy? 
Jeśli odważysz się zaryzykować, to poznasz to bezwzględne środowisko dzięki najnowszej książce Adriany Rak - „Złudne nadzieje”, którą blog Kocie czytanie ma ogromny zaszczyt i przyjemność objąć swoim patronatem medialnym. 

Na jej kartach poznajemy bowiem wstrząsającą i trudną historię młodej kobiety Natalii, która poznając Adama, była przekonana, że to jest właśnie taki mężczyzna, jakiego potrzebowała. Wszystko układało się świetnie i tak miało być już na zawsze, ponieważ para planuje ślub. Niestety w momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy wkraczać w życie naszej bohaterki, pragnienie spędzenia reszty swoich dni u boku ukochanego jest już tylko historią. Dziś Natalia marzy o tym, aby być jak najdalej od mężczyzny, który stał się jej tyranem i oprawcą. Przemoc fizyczna, którą nieustannie wobec niej stosuje, stała się dla niego sposobem na rozładowanie frustracji i odreagowanie po wszelkich niepowodzeniach w ciemnych interesach, które prowadzi. Samą Natalię traktuje jak swój prywatny towar na sprzedaż. Codzienność kobiety wypełniona jest lękiem, bólem i bezsilnością. Widzimy, że jest już pogodzona z tym, jak wygląda jej wegetacja, bo trudno to nazwać życiem. Robi wszystko, aby łagodzić napady wściekłości Adama, ale to nie wystarcza, aby uniknąć upokorzeń i poniżenia z jego strony. Wie, że zasięgi jego wpływów są tak szerokie, że nie będzie w stanie od niego odejść. Nadzieje na życie bez jego codziennej tyranii wydają się złudne. Kobieta czuje się zbyt słaba, aby móc zawalczyć o siebie. I pewnie sparaliżowana strachem konsekwencji, nie znalazłaby nigdy w sobie odwagi na to, aby spróbować zawalczyć o lepsze życie dla siebie, gdyby nie pewna wiadomość, która w obliczu tego, przez co przechodzi, wydawała się najgorszym, co mogła teraz usłyszeć, ale jednocześnie jest to moment pewnego przełomu w jej życiu. Natalia wie, że nie ma nic do stracenia, a jedynie może zyskać szansę, która najprawdopodobniej nigdy więcej się nie powtórzy. Postanawia zaryzykować wszystko i spróbować uciec. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu nie jest sama. Poza bliskimi jej sercu osobami jest jeszcze ktoś, dzięki komu może być wolna. W najśmielszych nawet wizjach planu ucieczki nie przypuszczała nawet, że jej wybawcą okaże się człowiek, który jako pierwszy zniszczył jej życie. Daniel, bo to o nim mowa, jest jej byłym, z którym od lat nie utrzymywała żadnych kontaktów. 

To zaledwie niewielki ułamek tego, co przygotowała dla nas autorka, a jak widzicie, już rodzi się w nas wiele bardzo ważnych pytań. Co sprawiło, że Natalia postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i uciec? Jaka przeszłość łączy ją z Danielem? W jaki sposób mężczyzna ją skrzywdził? No i oczywiście najważniejsze na ten moment pytanie, czy próba ucieczki się powiedzie? Oczywiście, aby uzyskać odpowiedzi na nie wszystkie, sami musicie sięgnąć po „Złudne nadzieje”, do czego gorąco Was zachęcam, ponieważ ja nie zdradzę niczego więcej. 

Spójrzmy jednak na sytuację Natalii nieco szerzej, a bardzo szybko zdamy sobie sprawę z tego, że ewentualna wolność nie gwarantuje jej upragnionego spokoju i spalenia za sobą mostów do trudnej przeszłości. Jak pisałam wcześniej, Adam to bezwzględny drań, który, jak nie trudno się domyślić nie puściłby płazem tego, co zrobiła Natalia. Ktoś taki nie pozwoli z siebie kpić. Bez wątpienia kobieta znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia, z której nie ma już odwrotu. Przekonajcie się koniecznie, czy pożałuje swojej decyzji. 

Aby jednak nie było tak mrocznie siłą i nadzieją na to, że cierpienie nie jest jedynym, co przygotował dla Natalii los, są jej najbliżsi i paradoksalnie Daniel. To oni starają się przywrócić jej wiarę w to, że jeszcze wszystko się ułoży. Daniel chce chronić swoją dawną miłość przed karzącą ręką psychopaty, który miał być jej mężem. Mężczyzna czuje się winny tego, przez co przechodzi jego młodzieńcza miłość, gdyż wie, że gdyby nie zrobił tego, co zrobił, jej życie byłoby zupełnie inne. Ponadto wreszcie przyznaje sam przed sobą, że nigdy nie zapomniał o tej wspaniałej kobiecie. Uczucia odżywają na nowo. Daniel chce zrobić wszystko, aby odzyskać ukochaną. Nie myślcie jednak, że będzie to, takie proste. Wszak kobieta po przejściach, co więcej ich wspólna przeszłość nie jest tu bez znaczenia. Mało tego Daniel również nie jest kryształową postacią i obawia się tego jak  jego "maleńka", jak zwykł do niej mówić, zareaguje, kiedy pozna prawdę o życiu, jakie prowadzi. 

Złudne nadzieje” to zupełnie inna od tej, z której dotychczas znaliśmy twórczość autorki jej odsłona. Bez wahania mogę stwierdzić, że jest to świetny materiał na ekranizację filmową. Macie moje słowo, że poczujecie się bardzo pozytywnie zaskoczeni. Niemalże od pierwszych zdań książki poczujecie cały wachlarz emocji, które nie opuszczą Was aż do końca, a nawet jeszcze dłużej, ponieważ jej fabuła zostaje przerwana w  momencie, kiedy sięgają one zenitu i jak najszybciej chcielibyśmy wiedzieć, co będzie dalej. 

Brutalność czynów, których dopuszczał się wobec Natalii Adam, sprawi, że nawet na chwilę nie przestaniecie drżeć o jej bezpieczeństwo i życie. Wiedząc, że jest on zdolny dosłownie do wszystkiego, nawet przez moment nie przestaniecie być czujni. A jeśli pojawią się chwile, kiedy poczujecie, że teraz już wszystko będzie dobrze, bardzo boleśnie przekonacie się, że owa radość okazała się nader przedwczesna. 

Trzeba powiedzieć wprost, że autorka bardzo mocno doświadczyła swoją bohaterkę, ale jednocześnie, co jest bardzo dużym atutem książki i co należy podkreślić, nacechowała wykreowaną przez siebie historię ogromną autentycznością, jeśli chodzi o aspekt przemocy w związku wobec kobiet. Nikomu z Was zapewne nie muszę uświadamiać, jak wiele kobiet w samotności potulnie znosi przemoc tego, który miał być kochającym, wymarzonym mężczyzną, a okazał się potworem w ludzkiej skórze. Mam nadzieję i chcę mocno wierzyć w to, że czytelniczka, która przeczyta „Złudne nadzieje” i utożsami swoje życie z perypetiami Natalii, dzięki niej nie zawaha się prosić o pomoc i skorzysta z adresów instytucji do tego powołanych, które znajdują się w książce. 

Gorąco zachęcam Was do spędzenia czasu z tą książką. Nie sposób się od niej oderwać. Wszystko, o czym w niej przeczytacie, pokazuje, jak bardzo przewrotne bywa życie. Miłość może być zarówno wybawieniem, jak i przekleństwem. 

Muszę przyznać, że mimo iż od chwili, kiedy skończyłam czytać tę książkę, minęło już trochę czasu, ja nadal nie mogę przestać o niej myśleć. Natężenie przeżyć towarzyszących tej lekturze wyczerpało mnie emocjonalnie. Był strach, łzy smutek, przerażenie, złość, a nawet wściekłość. Nie zabrakło jednak miłości, wiary i nadziei na lepsze jutro. Jestem przekonana, że Ci z Was, którzy choć trochę znają warsztat twórczy Adrianny, dostrzegą i na pewno docenią to, jak wspaniale się on rozwinął, dzięki czemu z każdą kolejną jej książką jesteśmy zaskakiwani czymś zupełnie nowym, choć niezmiennie wspaniałym. 

Na zakończenie chcę podziękować autorce oraz wydawnictwu WasPos za możliwość patronowania tak wspaniałej, wręcz genialnej książce. Jedyne, co mi teraz pozostaje, to serdeczne pogratulować i prosić o jak najszybsze wydanie drugiej części, bo moje słabe nerwy nie wytrzymają zbyt długiego oczekiwania. 

Kochani zapamiętajcie datę 09. O2.2021. To będzie dzień naprawdę wyjątkowej premiery na polskim rynku wydawniczym.




poniedziałek, 1 lutego 2021

Każdy z nas ma swój cytrusowy gaj

M
y kobiety mamy to do siebie, że w życiu prawie każdej z nas nadchodzi moment, kiedy potrzebujemy stabilizacji. Coraz mocniej i wyraźniej daje nam o sobie znać pragnienie założenia rodziny z kimś, kogo kochamy, a w naszych marzeniach coraz częściej widzimy siebie jako szczęśliwą mamę tulącą w ramionach swoje słodkie maleństwo. Jednak wszyscy wiemy, aby być gotowym na tak ważny życiowy krok, potrzebne jest stworzenie odpowiednich warunków, by zapewnić nowo powstającej rodzinie jak najlepszy start. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę główna bohaterka powieści Katarzyny Kieleckiej „Cytrusowy gaj”, na którą dziś chciałabym zwrócić Waszą uwagę. Kiedy przystępując do jej lektury i zaczynamy poznawać życie młodej kobiety, czujemy się o nią spokojni. Ma ona bowiem u swojego boku mężczyznę, który ciężką pracą dąży do tego, aby wizje ukochanej o byciu matką i żoną mogły się urzeczywistnić. Moglibyśmy śmiało powiedzieć, że jest szczęściarą, ale czy na pewno? O tym będziecie mogli przeczytać w dalszej części mojej recenzji. 

Ada, bo to o niej mowa, wiedzie spokojne i szczęśliwe życie z Jackiem, mężczyzną, który był jej przeznaczony od zawsze. Już jako dzieci wychowywali się wspólnie, spędzając ze sobą bardzo dużo czasu. Ich matki dosłownie wymodliły sobie, aby ich dzieci były zawsze razem. Modlitwy te zostały wysłuchane i dziś młodzi narzeczeni planują ślub. Wiedzą o sobie wszystko i oboje mają wspólne plany na przyszłość. Zarówno Ada jak i Jacek spełniają się zawodowo. On kończy doktorat i rozpoczął pracę w dużej firmie farmaceutycznej. Natomiast ona jest nauczycielką w przyszpitalnej fundacji dziecięcego oddziału onkologicznego. Wspólnie ze swoją najlepszą przyjaciółką Majką, która pełni rolę jej pomocy nauczycielskiej starają się, aby przebywające na leczeniu szpitalnym dzieci nie miały zaległości w nauce i mogły wyrównać swoje szanse edukacyjne ze swoimi rówieśnikami. 

Nasza bohaterka jest bardzo wrażliwą i empatyczną osobą, dlatego nie potrafi odciąć się emocjonalnie od cierpienia swoich podopiecznych. Co więcej, od pewnego czasu pełna niepewności i obaw przygotowuje się do odejścia na urlop macierzyński Majki, która oczekuje przyjścia na świat synka. Cieszy się szczęściem przyjaciółki i sama chciałaby nosić pod sercem nowe życie, ale jednocześnie martwi się, jak ułożą się jej relacje z osobą, która ma zająć posadę przyszłej mamy. 

Jakie ogromne jest jej zaskoczenie, kiedy wbrew jej przypuszczeniom i oczekiwaniom nowym współpracownikiem okazuje się mężczyzna. I tak w życiu Ady pojawia się irytujący i drażniący ją wolontariusz Bartek. Ada nie zdaje sobie sprawy, że jest to ktoś, kto znacząco wpłynie na jej życie, ale o tym już musicie przekonać się sami. 

Odnaleźć się w nowej sytuacji nie pomaga pojawienie się nastoletniego Maćka. Podopiecznego domu dziecka, który już po raz trzeci został pokonany przez białaczkę i wrócił na oddział onkologii. Wszyscy wiemy, jak ważne dla osoby chorej są obecność i wsparcie bliskich jej osób. Niestety przez to, że Maciek jest wychowankiem domu dziecka,  nie ma obok siebie nikogo, kto by go kochał i był przy nim kiedy się boi. Na szczęście jest ktoś, kto nie pozwoli na to, by czuł się osamotniony w swojej chorobie. Ada i Majka są zawsze blisko. To one są dla dziecka najbliższe. Czy teraz Bartkowi uda się godnie zastąpić Majkę? Warto to sprawdzić, bo ja oczywiście nic więcej nie zdradzę ponadto, że wszystko, co przeżywa i czego doświadcza ten młody bohater, mocno mnie poruszyło i dało mi wiele do myślenia. Koleje jego losów oraz wszystko, przez co przechodzi i jak sobie z tym radzi mogą stać się dla nas bardzo ważną lekcją i nauczyć  doceniać każdą piękną i niepowtarzalną chwilę życia. 

Wraz z biegiem lektury zaczynamy dostrzegać, że to spokojne, poukładane i stabilne życie Ady, które już znamy i do którego zdążyliśmy już przywyknąć, zaczyna się niestety zmieniać. Jacek, którego była tak bardzo pewna, żyjąc w przekonaniu, że zna go najlepiej, nagle zmienia się nie do poznania. Coraz częściej nie ma dla niej czasu, a kiedy już jest blisko, wybucha złością i agresją, którą wyładowuje właśnie na niej. Sama Ada tłumaczy niezrozumiałe dla niej zachowanie narzeczonego przemęczeniem w pracy, a nawet szuka winy w sobie. Spycha swoje problemy na dalszy plan, bo niestety jest jeszcze ktoś, komu jest bardzo potrzebna. To Majka, która nie może dojść do siebie po porodzie i odnaleźć się w nowej roli. Wszystko wskazuje na to, że młoda mama sama sobie nie poradzi i Ada nie może zostawić jej samej. 

Myśląc o innych, kobieta zapomina o sobie, a tymczasem w jej życiu osobistym zaczyna dziać się coraz gorzej. Nie zdaje sobie sprawy, że znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, którego źródła należy szukać w tragicznych wydarzeniach rodzinnych sprzed lat. Kiedy prawda wyjdzie na jaw, Ada przekona się, że nigdy nie można być pewnym, iż wie się o kimś wszystko. Życie bowiem może uświadomić nam boleśnie, że nawet osoby bliskie naszemu sercu mogły przez cały czas grać swoje perfekcyjne role, nigdy nie będąc prawdziwymi. 
Ada zostanie postawiona przed trudną prawdą skrywaną przez lata. Musi się z nią zmierzyć, aby móc zamknąć pewien etap w swoim życiu i iść dalej. Jak możemy przeczytać w książce: 

„Każdy ma swój cytrusowy gaj i swoje drzwi. Zawsze jest jakieś wyjście. Czasem tylko trzeba, by ktoś inny stanął obok i pomógł chwycić za klamkę”. 

Jeśli jesteście ciekawi, a wierzę, że tak, czy Ada znajdzie swój cytrusowy gaj i czy w jej życiu pojawi się ktoś, z kim będzie chciała otworzyć drzwi do niego, to serdecznie zachęcam Was do poznania historii, którą skrywają karty książki. 

„Cytrusowy gaj” to bardzo poruszająca opowieść wzruszająca swoją autentycznością. Autorka mierzy się w niej z wieloma trudnymi tematami, w których obliczu niestety staje wielu z nas. Przeczytamy w niej o chorobie, przemocy domowej, strachu, bezsilności, trudnej przeszłości rodzinnej, depresji poporodowej. Ale nie obawiajcie się, bo mimo niełatwego jej wymiaru doświadczymy równiej obrazu pięknej przyjaźni w wielu jej wymiarach, marzeń, a także nadziei na lepsze życie, która przecież gaśnie ostatnia.

Przez to, że wszystko, o czym czytamy w książce, mogłoby stać się treścią życia nas samych, podczas jej czytania odczuwamy cały wachlarz emocji od wzruszenia, które wywołuje łzy, poprzez złość na niesprawiedliwość życia, a także strach o życie i los tych bohaterów, którzy stają nam się bliscy. 

Skupmy się zatem trochę dłużej na samych bohaterach właśnie, oraz konstrukcji książki. Jak już wcześniej wspomniałam, bohaterowie Ci są bardzo autentyczni. Jedni tak jak Ada, Majka i Maciek skradają nasze serca i mocno kibicujemy ich szczęściu, a innych takich jak na przykład Jacek, mamy ochotę unicestwić. Samą książkę czyta się bardzo szybko i lekko, a jednocześnie z dużym zaangażowaniem i ciekawością tego, jaki będzie jej finał. 

Zapewne czytając moją recenzję, nie macie wątpliwości, że oczywiście gorąco zachęcam Was do poświęcenia czasu tej książce. Na pewno będzie on bardzo wartościowo spędzony i długo niezapomniany. A przecież w życiu chodzi o to, aby przeżywać jak najmocniej wyjątkowe chwile. Macie moje słowo, że „Cytrusowy gaj” zapewni ich Wam bardzo wiele.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.