czwartek, 30 sierpnia 2018

Próba wierności


Kochani, dziś przychodzę do Was z recenzją najnowszej książki Agaty Przybyłek „Wierność jest trudna” Tytuł ten jest drugą częścią cyklu Miłość i inne szaleństwa. Od razu na wstępie muszę przyznać się Wam do tego, że nie czytałam pierwszej części wspomnianego cyklu, a to dlatego, że  nie wiem zupełnie, jak to się stało, ale dopóki nie wzięłam książki do ręki, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że jest ona kontynuacją „Ja chyba zwariuję”. Obiecuję już wkrótce nadrobić zaległości.
Jednak ku mojej ogromnej uldze i radości już po przeczytaniu kilku stron zdałam sobie sprawę, że książkę tę można również czytać jako zupełnie samodzielną historię, bowiem w tej części autorka skupia się na osobach dwóch sióstr bliźniaczek z czwórki rodzeństwa, ale o tym za chwilę.

Najpierw, chciałabym poruszyć z Wami, temat więzi łączącej bliźniacze rodzeństwo. Zawsze mówi się, że to, co łączy bliźnięta, jest wyjątkowe. W przypadku Elizy i Patrycji śmiało możemy powiedzieć , że przeświadczenie to znajduje swoje potwierdzenie w stu procentach.
Co prawda obie siostry pod względem charakteru i usposobienia są od siebie tak różne, jak dosłownie ogień i woda, ale poza pokrewieństwem łączy je również prawdziwa przyjaźń, która w wielu sytuacjach, staje się dla nich obu nieocenioną wartością.

Patrycja to ogień - pewna siebie, otwarta, przebojowa dziewczyna, która wie, czego chce od życia i konsekwentnie do tego dąży, nie pozwalając innym decydować o kształcie swojego życia. To typowa wyzwolona kobieta, która sama dla siebie jest „Panem, sterem i okrętem". To ona dyktuje warunki, również w kontaktach z mężczyznami. Natomiast Eliza, to zupełne przeciwieństwo siostry. Grzeczna, dobrze ułożona panienka z dobrego domu, która robi wszystko, aby swoim zachowaniem zadowolić rodziców, a szczególnie matkę, (którą nawiasem mówiąc, udusiłabym własnymi rękami) i broń boże nikogo nie urazić i nie sprawić przykrości.

W momencie, kiedy my czytelnicy rozpoczynamy lekturę książki, trwają właśnie przygotowania do ślubu Elizy, który ma odbyć się już za kilka miesięcy. Podekscytowana i szczęśliwa dziewczyna z niecierpliwością oczekuje momentu, kiedy będzie mogła przed ołtarzem powiedzieć sakramentalne tak, patrząc w oczy swojego ukochanego Pawła, który od zawsze był jej jedyną miłością.
Jednak jak wiadomo, kiedy w życiu wszystko tak dobrze się układa, najczęściej pojawia się coś, co potrafi nam nieźle w nim namieszać. Tak też dzieje się w życiu Elizy. Z tą różnicą, że nie jest to coś, a ktoś. Konkretnie mówiąc, Szczepan. Przystojny, charyzmatyczny mężczyzna, który z czasem zaczyna budzić w sercu Elizy uczucia, których, nie powinna czuć osobą, która za chwilę wychodzi za mąż. Pełna obaw i wątpliwości dziewczyna toczy ze sobą wewnętrzne rozterki. Sytuacji nie ułatwia jej świadomość, że nie tylko jej zaczyna zależeć na nowo poznanym mężczyźnie, ponieważ także Patrycji nie jest on obojętny.

W związkach nie chodzi o to, żeby nie mieć wątpliwości, ale to, żeby być ze sobą, mimo że nie jesteśmy doskonali...

Zapewne zgodzicie się ze mną, że sytuacja jest patowa i rodzi w nas wiele pytań. Jak to się stało, że Patrycja również obdarzyła Szczepana uczuciem? Czy rywalizacja o jednego mężczyznę zniszczy miłość i przyjaźń między siostrami oraz, czy Eliza pozostanie wierna Pawłowi? Ja oczywiście Wam tego nie zdradzę, ale bądźcie spokojni. Odpowiedzi na wszystkie te i inne pytania czekają na Was na kartach powieści. Wystarczy tylko po nią sięgnąć i rozkoszować się lekturą, do czego Was serdecznie zachęcam, ponieważ uwierzcie mi, jest to pisana lekkim i swobodnym stylem historia, która wciągnie Was od pierwszych stron i nie odpuści Wam, dopóki nie przeczytacie jej w całości. Dzięki temu, że wykreowani przez autorkę bohaterowie są bardzo kontrastowi, czytelnik z ciekawością śledzi ich poczynania, rozterki, wybory i decyzje. Tak naprawdę do końca możemy się spodziewać dosłownie wszystkiego, a kiedy już zostaje nam zaledwie kilka stron i myślimy sobie, że za chwilę wszystko się wyjaśni i będziemy mogli odetchnąć … no właśnie sprawdźcie sami, co się stanie.

„Jeden zakochany mężczyzna i dwie siostry bliźniaczki. Kogo czeka szczęśliwe zakończenie”?

Na zakończenie jak to ja, mam do Was moi kochani dwa niełatwe pytania.
 Po pierwsze, czy dochowalibyście wierności osobie, z którą za chwile macie zawrzeć związek małżeński, jeśli niespodziewanie w Waszym życiu pojawiłby się ktoś, kto wzbudziłby wiele waszych wątpliwości? Po drugie co zrobilibyście, gdybyście zakochali się Panie w tym samym mężczyźnie, do którego czuję również coś wasza siostra? Panowie, w tej samej kobiecie, którą darzy uczuciem Wasz brat?



Lekturę książki oraz możliwość wielu przemyśleń i refleksji umożliwiło mi wydawnictwo Czwarta Strona, za co serdecznie dziękuję.

środa, 29 sierpnia 2018

Zapowiedź: Zagubione życie Piotr Podgórski

J13 września nakładem wydawnictwa Lucky ukaże się druga książka Piotra Podgórskiego - "Zagubione życie". Zapraszam do zapoznania się z opisem.

Opis:
Dotychczasowe bezpieczne życie Joli w ciągu kilku chwil zostanie tylko wspomnieniem. Dowiaduje się, że jej zaginiony wiele lat temu pierwszy mąż najprawdopodobniej się odnalazł, i odkrywa, że obecny mąż ją zdradza. Gdy postanawia rozwieść się z Szymonem, wydarzenia nagle przyjmują nieprzewidziany bieg.

Jola będzie musiała się zmierzyć z nową, straszną rzeczywistością, w której okaże się, że nikt nie był tym, kim się wydawał.

***
Jesteście zainteresowani tym tytułem?

sobota, 25 sierpnia 2018

Życie kolejnego dziecka jest zagrożone.


Moi kochani, nadszedł czas, aby zaprezentować Wam kolejny debiut literacki na polskim rynku wydawniczym. Jak zapewne zauważyliście, w ostatnim czasie grono debiutujących twórców na naszym rodzimym „podwórku” ciągle rośnie i prężnie się rozwija. Dla nas czytelników, to oczywiście powód do radości i dumy, natomiast dla początkującego twórcy, aspekt ten może stanowić niemałe wyzwanie, ponieważ musi on  znaleźć sposób na to, aby na tyle zaciekawić odbiorcę swoją twórczością, by poczuł, że to właśnie jego książkę spośród  wszystkich oferowanych mu propozycji chce przeczytać. Jak wiadomo, nie jest to zadanie łatwe i nie każdemu się to udaje. Dziś sprawdzimy, czy zadaniu sprostał Bartłomiej Piotrowski autor powieści „Kołysanka”

Zanim jednak opowiem Wam kilka słów o książce, pozwólcie, że najpierw przybliżę Wam osobę samego autora, a to dlatego, że jestem pewna, że jeszcze nie raz o Nim usłyszymy.

Bartłomiej Piotrowski jest młodym, dwudziestodziewięcioletnim twórcą urodzonym w Gliwicach. Jest absolwentem Wydziału Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego. Wydanie „Kołysanki” nie jest jednak jego jedynym sukcesem, bo w roku 2014 był finalistą konkursu scenariuszowego Script Fiesta. Jest również autorem opowiadań, które zostały opublikowane w serwisie Spider’s Web.

A teraz przekonajcie się, czy „Kołysanka” jest sukcesem autora, tylko ze względu na to, że udało się ją wydać, czy też, jest sukcesem samym w sobie.

W Gliwicach bardzo źle się dzieje. W mieście grasuje seryjny morderca dzieci. Nieznany mężczyzna zabija małe dzieci, a ich ciała porzuca na pobliskich placach zabaw. Po kilku tygodniach spokoju psychopata znów wyrusza na łowy. Tym razem ofiarą pada sześcioletnia Zuzia. Mimo starań tamtejszej policji „Pan Kołysanka” nadal pozostaje na wolności, a szanse dziewczynki na przeżycie maleją. Matka dziewczynki wie, że jedyną osobą, która może uratować jej  dziecko, jest jej szwagierka Gaja Wolf. Choć kobieta nie darzy siostry męża sympatią, zdaje sobie sprawę, że jej pomoc jest ostatnią deską ratunku dla jej córeczki.

„- Znajdź ją.Ta prośba zaskoczyła Gaję.- Zrobię wszystko, aby uratować Zuzę – Ale wiesz, że nie mam pojęcia o tropieniu przestępców.- To bez znaczenia. Jeśli w ogóle ktoś może ją uratować, to tylko ty.- Gdybym była w stanie pomóc Zuzce, od razu bym to zrobiła.- Chociaż jesteśmy rodziną, to obydwie wiemy, że jesteś inna. Dlatego nawet wtedy, gdy między mną a Arturem wszystko dobrze się układało, tak rzadko zapraszaliśmy cię do siebie. Twoja obecność zawsze w jakiś sposób mroziła mi krew w żyłach. Bałam się ciebie.- Dalej się mnie boisz?- Nie… Boję się tylko o życie mojej córki. Porwał ją potwór, którego policja na pewno nie schwyta.- Gdybym potrafiła zrobić to, o co mnie prosisz, to nie zawahałabym się nawet przez sekundę. Ale...- Potwora może pokonać tylko potwór – przerwała jej Dorota… Ty jesteś naszym potworem".

Kobieta w duecie z przyjacielem ojca dziewczynki Oskarem Krulem postanawiają zrobić wszystko, by dziewczynka wróciła bezpiecznie do domu. A musicie wiedzieć, że nie będzie to łatwa współpraca, ponieważ ci dwoje to bardzo specyficzny duet. Działając poza prawem, odkrywają, że wszystkie zbrodnie dokonane przez tajemniczego Pana Kołysankę są ze sobą powiązane. Zaczyna się wyścig z czasem.
Co łączy te wszystkie sprawy? Czy uda się odkryć tożsamość Pana Kołysanki? Dlaczego zabija bezbronne dzieci oraz czy nie będzie za późno, aby ocalić Zuzię? Tego już musicie dowiedzieć się sami, a to nic trudnego, wystarczy przeczytać „Kołysankę”, do czego gorąco Was namawiam i zachęcam, ponieważ to nie wszystko, co dla swoich czytelników przygotował Bartłomiej Piotrowski. 

Autor w swojej powieści połączył dwa gatunki literackie thriller kryminalny z elementami powieści obyczajowej. Według mnie jest to doskonałe połączenie, które pozwala czytelnikowi w napięciu śledzić poszukiwania małej dziewczynki, której życie jest zagrożone, ale także poznać naprawdę złożone i mroczne osobowości bohaterów książki, jak i ich skomplikowane życie osobiste. Perfekcyjne połączenie tych wszystkich elementów tworzy trzymającą w napięciu, pełną zwrotów akcji fabułę, od której nie można się oderwać od samego początku, do samego końca. Kochani muszę przyznać, że autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, udowadniając, że na zaledwie niewiele ponad dwustu stronach, które liczy sobie ta książka, naprawdę może dziać się bardzo wiele.
Jedyne, do czego można by się według mnie przyczepić, to sposób myślenia i zachowania Zuzi, podczas kiedy była uwięziona. Według mnie był on zbyt dojrzały, zbyt dorosły, jak na ośmioletnie dziecko. Jednak są to tylko moje subiektywne odczucia, z którymi nie musicie się zgadzać.

Na zakończenie powiem tylko tyle. Koniecznie przeczytajcie „Kołysankę”.
To naprawdę bardzo dobry zasługujący na uwagę i uznanie debiut. Zapewniam Was, że dzięki swobodnemu stylowi i bardzo przystępnemu językowi, którym posługuje się autor oraz wartkiej akcji, książkę przeczytacie z zapartym tchem w mgnieniu oka.

Zapamiętajcie nazwisko autora, bo na pewno usłyszymy o Nim jeszcze nie raz.
Ja już dziś z niecierpliwością czekam na kolejną Jego książkę, a za możliwość przeczytania „Kołysanki” serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Black.


środa, 22 sierpnia 2018

Czas ujawnić przeszłość, aby móc ukształtować przyszłość.

Kochani Ci z Was, którzy znają już trochę mój gust i upodobania czytelnicze, wiedzą, że po książki, które wzruszają i poruszają, dając czytelnikowi chwilę na refleksję i przemyślenia sięgam najczęściej. Ponieważ, to właśnie one dają mi poczucie przeczytania czegoś wartościowego, co zostanie ze mną na dłużej i zostawi ślad w moim sercu. Mam też grono swoich ulubionych autorów, co do których jestem pewna, że to właśnie w ich książkach znajdę wszystko to, czego szukam. Jedną z takich właśnie autorek, po której książki sięgam w ciemno i zawsze wyczekuję z niecierpliwością, kiedy zostanie wydane każda kolejna, jest Pani Magdalena Majcher.

Nie muszę chyba nikomu z Was pisać z jak wielką niecierpliwością już od momentu, kiedy zobaczyłam, zapowiedz najnowszej książki autorki - „W cieniu tamtych dni”, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć, czekałam na moment, kiedy będę miała możliwość jej przeczytania. Zaczęłam czytać i muszę przyznać, że wraz z tą książką poznałam zupełnie inną odsłonę twórczości Pani Magdaleny. Jednak jak wiadomo nowe, nie zawsze znaczy równie dobre, bądź lepsze. Jak było w tym przypadku, przekonacie się już za chwilę.

„Każdy z nas ma jakąś historię. Musisz poznać przeszłość swojej rodziny, aby zrozumieć teraźniejszość i dać szansę przyszłości”.

Ten cytat z książki w moim odczuciu jest jej motywem przewodnim, bowiem bohaterowie historii opisanej na kartach tej powieści, bardzo mocno odczuli jego prawdziwość w kontekście tego, jak w momencie, gdy my czytelnicy mamy możliwość poznania ich bliżej wygląda ich życie.

Poznajcie Mikołaja, dwudziestoletniego studenta polonistyki, który w bardzo zauważalny sposób różni się od swoich rówieśników. Podczas gdy oni szaleją na imprezach, wyjazdach, przeżywając swoje miłosne podboje, on kocha książki i pragnie kochać i być kochany, ale tak prawdziwie, nie na chwilę. Niestety jego „odmienność” dla młodych dziewczyn nie jest atutem. Mikołaj nie ma szczęścia w miłości, co spędza sen z powiek jego ukochanej babci Emilii, która będąc już w sędziwym wieku dziewięćdziesięcioletnich lat, pragnie, by wnuk znalazł prawdziwe szczęście i miłość. Babcia jest dla młodego mężczyzny niczym matka, ponieważ to właśnie ona wychowywała Mikołaja, kiedy jej córka Helena porzuciła małego jeszcze syna na rzecz światowej kariery.
Chłopak, choć utrzymuje bardzo sporadyczny kontakt z matką, nigdy nie wybaczył jej tego, jak postąpiła i do dziś nie może zrozumieć chłodu, obojętności i dystansu, z jakim matka odnosi się do Emilii.
Jeszcze nie wie, że tegoroczne wakacje, które spędzi w domu rodzinnym z babcią Emilią, zupełnie odmienią nie tylko jego postrzeganie własnej matki, ale także sprawią, że pozna wiele tajemnic z przeszłości Emilii, która, choć miała miejsce dawno temu, odcisnęła również swój ślad na jego teraźniejszym życiu. A wszystko zaczęło się przez zupełny przypadek, kiedy Mikołaj znajduje szkatułkę pełną nigdy niewysłanych listów do tajemniczego Krzysztofa, których autorką jest właśnie jego babcia, a pośród owych listów leży powstańcza opaska, powierniczka wielkiego cierpienia, łez bólu, ale również wielkiej wiary, nadziei i miłości naznaczonej śmiercią.
Jaka historia wiąże się z tymi wyjątkowymi świadectwami przeszłości? Co skrywają listy, które nigdy nie trafiły do rąk adresata i dlaczego nie zostały wysłane? Na te i wiele innych intrygujących nas podczas lektury pytań oczywiście znajdziecie, odpowiedz, zagłębiając się w tę niezwykle przejmującą i wzruszającą historię.

To, co jest niezwykłym atutem powieści, to zastosowanie przez autorkę dwóch przestrzeni czasowych - teraźniejszości i przeszłości, które idealnie się ze sobą zazębiają, tworząc głęboko zapadającą w serce opowieść, od której trudno się oderwać. Podróż w przeszłość za sprawą niezapomnianych wspomnień z czasów Powstania Warszawskiego, do których wraca Emilia, sprawiają, że czujemy się wyróżnieni, mogąc poznać nawet najbardziej osobiste, intymne i piękne jej przeżycia. Muszę przyznać, że podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi przeświadczenie, że siedzę obok Mikołaja i razem słuchamy tego, czym chce się z nami podzielić ta niezwykle ciepła kobieta o wielkim sercu i niezłomnym harcie ducha.
Mimo że „W cieniu tamtych dni” jest fikcją literacką, to jednak autorka uświadamia nam, że jednocześnie mogłaby być i zapewne była  to rzeczywistość wielu młodych ludzi, którzy walczyli o wyzwolenie Warszawy. Dzięki tej książce bardziej doceniamy to, że dane nam jest żyć tu i teraz.
Wspominamy też z czcią i szacunkiem tych, często bezimiennych bohaterów, którzy walczyli do ostatniej kropli krwi, wierząc w zwycięstwo i wolność.

Gorąco polecam Wam lekturę tej książki. Spędzicie z nią niezapomniany czas, który pozwoli Wam docenić wiele wartości w waszym życiu, a także zrozumieć to, że pełni szczęścia i poczucia spełnienia w życiu nie da się osiągnąć bez rozliczenia się z przeszłością.
Na zakończenie powiem Wam tylko jedno. Teraz już wiem, że przeczytam wszystko, co napisze Pani Magdalena Majcher, ponieważ pisząc tę książkę, udowodniła, że niezależnie jaką odsłonę swojej twórczości zaprezentuje swoim czytelnikom, zawsze będzie ona genialna.
Jestem zachwycona i chcę więcej, dlatego już teraz z niecierpliwością czekam na kolejną książkę, która wyjdzie spod pióra autorki. Jestem niezmiernie ciekawa, czym zaskoczy nas tym razem, bo trzeba przyznać, że bardzo wysoko podniosła poprzeczkę moich oczekiwań, o ile może być jeszcze lepiej.

Za tę niezapomnianą i wyjątkowa podróż w czasie serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal.


niedziela, 19 sierpnia 2018

Status drugiej żony.

Kochani dziś chciałaby poruszyć z Wami niełatwy i bardzo złożony temat, jakim jest „status drugiej żony w związku". Zapewne teraz zastanawiacie się, dlaczego postanowiłam podjąć się tego tematu, wszak mój obecny stan cywilny to panna, a więc nie mam żadnego doświadczenia w byciu żoną, a co dopiero drugą żoną.

Wyjaśnienie jest bardzo proste. Do przemyśleń w tej kwestii skłoniła mnie lektura książki Kerry Fisher „Posłuszna żona”. Jednak, abyście nie myśleli, że moje spostrzeżenia, którymi się z Wami podzielę, opierają się tylko na pustych dywagacjach, chcę, abyście wiedzieli, że z racji tego, iż z wykształcenia jestem psychologiem,  problem bycia „tą drugą” w związku, nie jest mi obcy.

Na początku należy zaznaczyć, że to, jak ciężki będzie proces adaptacyjny nowej żony w rodzinie jej męża, zależy od wielu czynników. Po pierwsze od tego, w jakich okolicznościach i z jakiego powodu mężczyzna, którego dana kobieta jest obecnie drugą żoną, postanowił ożenić się po raz kolejny. I tak, jeśli rozpad małżeństwa powstał w wyniku przysłowiowej niezgodności charakterów, czy wzajemnych oczekiwań małżonków wobec siebie, to zdecydowanie ułatwia budowanie nowego związku. Zdecydowanie trudniej jest, kiedy poprzednia żona zmarła, mężczyzna został sam z dzieckiem. I tu dochodzimy do drugiego punktu, a mianowicie dzieci z poprzedniego związku. To bardzo kruchy i istotny element układanki w próbie zbudowania nowej rodziny, który bezsprzecznie, może stać się punktem zapalnym wielu napięć i sporów.
Mogłabym wymienić jeszcze kilka przeciwności, którym często musi sprostać druga żona, ale zapewne zauważycie je już za chwilę, poznając historię Lary i Maggie, dwóch bohaterek powieści „Posłuszna żona” 

Obie kobiety są drugimi żonami braci Massimo i Nico Farinelli. W momencie, kiedy my, czytelnicy, wkraczamy do świata tej szanowanej i poważanej rodziny, jesteśmy świadkami momentu, w którym jej częścią staje się pełna obaw, ale i nadziei Meggie. Zycie kobiety u boku Nicko, już na samym początku nie jest łatwe, ponieważ od momentu, kiedy wraz z synem wprowadziła się do domu rodzinnego męża, cieniem jej każdego dnia staje się duch jego zmarłej żony. Członkowie rodziny Nicko nieustannie wspominają i wychwalają nieskazitelną i jakże idealną Caitlin. Jakby tego było mało, ciągłe szpile w serce naszej bohaterki wbija matka jej wybranka – Anna, nie akceptując wyboru syna. Najtrudniejszym zadaniem jest jednak przekonanie do siebie nastoletniej córki Nicko – Franceski. Dziewczyna bardzo przeżywa śmierć matki, a macocha jest dla niej wrogiem numer jeden.
Na szczęście jest ktoś, kto poza mężem sprzyja zagubionej w nowej rzeczywistości kobiecie. Tą osobą od samego początku jest jej szwagier Massimo. Meggie próbuje również nawiązać nić porozumienia z jego żoną Larą. Jednak kobieta w przeciwieństwie do swojej drugiej połówki, wzoru męża i ojca godnego podziwu, jest skryta i wycofana. Co jest tego przyczyną? Czy jest to tylko kwestia charakteru i usposobienia, o tym już musicie przekonać się sami.
Jednak to nie koniec problemów Meggie, ponieważ pewnego dnia los sprawił, że stała się powierniczką zabranej do grobu tajemnicy pierwszej żony Nicko. Teraz tylko od niej zależy, czy prawda ujrzy światło dzienne. Wie jednak, że to, czego się dowiedziała, może zniszczyć jej rodzinę, którą z takim trudem budowała i zranić tych, których kocha.
Sprawdźcie koniecznie, jaką decyzję podejmie kobieta.

Muszę przyznać, że choć historia opisana na kartach tej książki jest fikcją literacką, ma bardzo autentyczny wydźwięk, z czym na pewno zgodzą się kobiety, które zdecydowały się na założenie patchworkowej rodziny. Tylko one wiedzą, jak bardzo każdego dnia muszą dwoić się i troić, aby wszystko było, jak należy. Z jak wielkim trudem lawirują pomiędzy małżonkiem, jego dziećmi i pozostałą rodziną, aby znaleźć swoje miejsce w nowej sytuacji. Wiedzą również, jak bardzo boli, kiedy mimo starań nie mogą odnaleźć wspólnej płaszczyzny porozumienia z rodziną, której stały się częścią.

Zachęcam Was do sięgnięcia po „Posłuszną żonę”. Książka wciągnie Was w życie rodziny, naznaczone tajemnicą kłamstwem i pozorami. Przekonacie się, że nie zawsze warto wierzyć w to, co widzimy i słyszymy, bo to, co prawdziwe, jest niewidoczne dla oczu i rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami pozornie tylko idealnych domów. Ale żeby nie było tak pesymistycznie, nie zabraknie tu również miłości, przyjaźni i przejawów solidarności „drugich żon”.

Mimo sporej liczby stron książkę czyta się bardzo szybko za sprawą lekkiego, przystępnego języka i stylu pisania, którym posługuje się autorka. Jak się przekonacie, autentyzm tej książki sprzyja również temu, aby zżyć się z zarówno z Maggie, jak i z Larą, i kibicować temu, aby odnalazły swoje szczęście i upragniony spokój.

Jeśli to, co do tej pory napisałam o „Posłusznej żonie”, jeszcze nie przekonało Was do poznania tej historii, to mam nadzieję, że ostatecznie przekona Was fakt, że jeszcze bardziej niż perypetie żony Nicko wstrząsnęło mną i mocno dało do myślenia to, co każdego dnia w czterech ścianach swojego domu z dala od ludzkich oczu przeżywa jej szwagierka.

Mam nadzieję, że udało mi się Was skusić i już wkrótce sięgniecie po tę książkę. A może już jesteście po lekturze? Jeśli tak będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami  na jej temat.

Ja ze swej strony jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą i jeszcze raz gorąco polecam Wam „Posłuszną żonę”, a za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackie.



czwartek, 16 sierpnia 2018

Księżniczka i żebrak.

Kochani. Dziś poruszymy bardzo ważny, a zarazem dający do myślenia temat, jakim jest miłość matki do dziecka i to, jak wiele właśnie dla dobra dziecka jest w stanie znieść matka. Zapewne zgodzicie się ze mną, że dla prawie każdej kobiety, która zostaje matką, nadrzędnym celem jest, aby zbudować dla swojego potomstwa szczęśliwą rodzinę, w której będzie ono czuło się szczęśliwe, kochane i bezpieczne. Co jednak powinna zrobić matka, jeśli dla szczęścia dziecka poświęca szczęście własne? 

Przed takim właśnie  dylematem stanęła główna bohaterka powieści Małgorzaty Falkowskiej „Paleta marzeń”, ale trochę więcej szczegółów zdradzę Wam już za chwilę. 

Zacznijmy od tego, że w momencie, kiedy my czytelnicy mamy możliwość śledzić perypetie Magdy, bo to jej będziemy towarzyszyć, poznając wydarzenia opisane na kartach powieści, kobieta właśnie za kilka godzin ma zjawić się w sądzie na swojej sprawie rozwodowej. Zapewne teraz myślicie sobie, że nasza bohaterka jest załamana i zrozpaczona, bo przecież jej życie rodzinne legło w gruzach. I tu Was zaskoczę, otóż dla Magdy jest to jedna z najpiękniejszych chwil życia, gdyż udało jej się wyrwać z trwającego pięć lat toksycznego związku. 


Już czułam zmiany. Dla rozwódki powietrze pachnie inaczej, ptaki śpiewają piękniej, a ludzie wydawali się bardziej przyjaźni”. 

Teraz młoda, bo zaledwie dwudziestojednoletnia kobieta, chce zapomnieć o przeszłości i zapewnić swojej ukochanej córeczce Poli spokój i bezpieczeństwo po tym, przez co przeszła, bo jak wiadomo, rozstanie rodziców zawsze jest dużym wstrząsem dla dziecka. Za swój nadrzędny cel młoda mama postawiła sobie, że nie pozwoli, aby ktokolwiek jeszcze kiedyś skrzywdził jej córkę. Można by odnieść wrażenie, że Magda ma jak najlepsze warunki do tego, aby zacząć wszystko od nowa, ponieważ z racji tego, że miesza z zamożnymi rodzicami, nie musi martwić się problemami finansowymi, co, jak doskonale wiecie, dla samotnej matki ma ogromne znaczenie. Niestety, rzeczywistość nie jest tak optymistyczna, bowiem tłamszona przez własną matkę Magda, nie może realizować własnych pasji i marzeń, jednak wszystko cierpliwie znosi.
Pewnego dnia jednak dzieje się coś, co burzy z trudem zbudowany spokój matki. Dziewczyna dowiaduje się, że uliczny malarz bezprawnie wykorzystał wizerunek małej Poli do udziału w konkursie. Jak przystało na prawdziwą matkę Magda, staje na straży dobra córki i składa przeciwko młodemu artyście pozew do sądu. Nie wie jeszcze, że decyzja sędziego odmieni na zawsze jej życie. Nie myślcie, że zdradziłam Wam zbyt wiele, bo jest to zaledwie początek tego, co przygotowała dla swoich czytelników autorka. Magda i Alek są na siebie skazani. Ale czy przymus przerodzi się w chęć przeżycia czegoś więcej? Odpowiedzi na to pytanie musicie poszukać sami podczas lektury.

Powiem Wam tylko jedno. W przypadku tej dwójki nic nie jest oczywiste. Magda i Alek pochodzą z zupełnie różnych środowisk i oboje doskonale zdają sobie sprawę, że ich spotkanie jest niczym zderzenie dwóch obcych sobie światów. Magda nie może również zapomnieć o tym, że jest przede wszystkim matką. Wkrótce będzie zmuszona stoczyć walkę serca z rozsądkiem. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak potoczą się losy księżniczki i żebraka, sięgnijcie po „Paletę marzeń”. 

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to poprzez to, jak czytelnik postrzega ich oboje na początku i to, czego dowiaduje się o ich przeszłości i teraźniejszości wraz z biegiem fabuły, autorka chce uświadomić nam, że pierwsze wrażenie o drugim człowieku może być bardzo mylące i dopóki nie poznamy kogoś bliżej, nie powinniśmy zbyt pochopnie go oceniać. Często to, co widzą oczy, jest tylko maską i pancerzem ochronnym przed cierpieniem, a to, co najważniejsze i prawdziwe skrywane jest głęboko w nas. 

Co prawda, autorce nie udało się uniknąć w swojej książce schematów, ale mnie one zupełnie nie przeszkadzały. A nawet powiem więcej, wśród tych schematów znalazłam coś, z czym nie spotkałam się dotąd w żadnej innej książce. Chodzi mi o rozwiązanie, jakie sędzia prowadzący rozprawę sądową z powództwa Magdy przeciwko Alkowi, zaaprobował, aby oboje mogli ochłonąć i rozwiązać problem niejako we własnym zakresie. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, nie pozostaje Wam nic innego, jak bezzwłocznie sięgnąć po książkę Pani Małgorzaty, do czego serdecznie Was zachęcam, ponieważ jest to naprawdę dobra książka, którą dzięki lekkości pióra autorki czyta się bardzo szybko i z ogromną przyjemnością. 

Nie mogę w przypadku tej książki nie poruszyć kwestii okładki, która, choć bardzo mi się podoba, to w moim odczuciu może być ona bardzo myląca w odniesieniu do fabuły powieści. Sugerując się okładką, możemy odnieść wrażenie, że poznamy kolejną cukierkową historię jakich wiele. Tymczasem na pewno nie znajdziemy w tej książce cukru i lukru. 
Wręcz przeciwnie będziemy musieli zmierzyć się ze wspomnieniami toksycznego związku, przemocy, upokorzenia. Będziemy również światkami próby rozpoczęcia lepszego życia po przeżytej traumie, Magda będzie musiała odpowiedzieć sobie na wiele trudnych pytań i podjąć jeszcze trudniejsze decyzje, które zaważą na reszcie jej życia, a wybór nie jest oczywisty, ponieważ w grę wchodzi dobro dziecka. 

W tym miejscu na zakończenie chciałabym zadać Wam, dwa pytania. Po pierwsze, czy matka powinna trwać w związku, który ją unieszczęśliwia dla dobra dziecka, przedkładając własne dobro nad jego szczęście? Oraz pytanie drugie, czy według Was osoba, która była tyranem w związku, zasługuje na to, by dać jej drugą szansę? 

Zapraszam do dyskusji w komentarzach. 

Reasumując, książkę oczywiście polecam. Gwarantuje Wam, że spędzicie z nią bardzo miło czas, a jednocześnie, te kilka godzin, jakie spędzicie na jej lekturze, zaowocuje wieloma przemyśleniami na bardzo trudne tematy, które wymusza na nas samo życie. 

Zachęcam Was również do zapoznania się z całą ofertą  bestsellerów księgarni Tania Książka.



wtorek, 14 sierpnia 2018

Rzucona na głęboką wodę.

Moi drodzy, dziś poruszymy temat tego, jak to jest być rzuconym przez życie na głęboką wodę. Zapewne zgodzicie się ze mną, że w życiu każdego z nas zdarzają się takie sytuacje, kiedy nieoczekiwane zdarzenia niejako wymuszają na nas podjęcie bardzo radykalnych decyzji i działań, których nigdy wcześniej nawet nie wyobrazilibyśmy się podjąć. No ale cóż jak mus, to mus.
W takiej właśnie sytuacji znalazła się główna bohaterka powieści Anny Nejman „Małgośka”.

Tytułowa Małgośka to dwudziestoletnia dziewczyna mieszkająca z rodziną w małej wiosce. Każdy dzień młodej kobiety upływa pod znakiem spokoju i dobrze znanej codzienności, która gwarantuje jej poczucie bezpieczeństwa. Pewnego dnia jednak bardzo wstrząsająca wiadomość, którą otrzymuje rodzina Gosi, zmusza ją do opuszczenia rodzinnych stron i wyruszenia w podróż do Stanów Zjednoczonych. Dziewczyna wyrusza z misją ratowania życia swojego wuja Bazylego. Co prawda, w jej pamięci zachowały się o nim tylko mgliste wspomnienia z dzieciństwa, ale wiedząc, że tylko jej szpik może dać mężczyźnie szansę w walce z białaczką, nie waha się ani chwili. Pewności siebie dodaje jej świadomość, że ciocia Madzia i wujek Bazyli już tam na nią czekają, a ona przecież już za kilka tygodni znów będzie z rodziną. Niestety rzeczywistość nie wygląda już tak optymistycznie, jak wizje, które w swojej głowie snuła Małgośka. Okazuje się bowiem, że pod wskazanym przez ciotkę adresem już nikt nie mieszka, a dziewczyna jest zdana wyłącznie na siebie. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak nasza bohaterka sobie poradzi, musicie sięgnąć po książkę. Powiem tylko, że nie będzie to łatwe z zaledwie jedną walizką i kilkoma dolarami przy duszy. Dla Małgośki to zupełnie inny świat, który dzieli przepaść, od tego, co znała dotychczas.

Jeśli przedstawiony przeze mnie zarys fabuły jeszcze nie do końca Was przekonał do sięgnięcia po tę książkę mam dla Was niespodziankę. Otóż ta książka, to tak naprawdę zapis historii dwóch kobiet, które połączyła przyjaźń zrodzona za oceanem.
Książka została podzielona na dwie strefy czasowe. Teraźniejszość i przeszłość. Przeszłość, a więc to, co działo się przed podróżą Małgośki w nieznane oraz to, jak wyglądało jej życie od momentu, kiedy stawiała pierwsze kroki na obcej ziemi, poznajemy z rozmów bohaterki z jej przyjaciółką Elizą. Kobieta jest pisarką i za zgodą swojej sąsiadki postanawia opisać jej niezwykłą historię. Jako że obie kobiety są sobie bardzo bliskie, siłą rzeczy wzajemnie są dla siebie bardzo ważną częścią swojego obecnego życia. Dzięki temu czytelnik ma również możliwość poznać życie Elizy. Które bardzo mocno ją doświadczyło. Kobieta rok temu straciła jedno dziecko z bliźniaczej ciąży, a dziś jej małżeństwo przeżywa poważny kryzys. Więcej oczywiście musicie odkryć sami, ale muszę przyznać, że choć perypetie Małgośki bardzo mnie ciekawiły, to właśnie rozdziały poświęcone Elizie okazały się dla mnie bardziej wciągająca i przykuwającą moją uwagę częścią książki.

„[...]Czuła, że w kwiatach zawarte były niewypowiedziane słowa przeprosin za jakieś winy, o których nie wiedziała i po prawdzie, nie chciała wiedzieć”.

To, co ujęło mnie podczas lektury książki to jej realizm i autentyczność. Małgośka to kobieta taka, jak my wszyscy. Jej przeżycia mogą stać się, a dla wielu być może już są, historią naszego własnego życia. Przecież wielu Polaków wyjeżdża z kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Każda z tych osób, podobnie, jak bohaterka powieści Anny Nejman, ma za sobą ten czas, kiedy niepewny swojej przyszłości, zmuszony był przyjąć wyciągniętą do niego pomocną dłoń od zupełnie obcych sobie ludzi, ufając w ciemno i nie wiedząc, dokąd go to zaprowadzi.

„Wszystko może się, wydarzyć, jeśli odważysz się zaryzykować”.

„Małgośka” to bardzo wciągająca historia o przyjaźni, próbie odnalezienia się w zupełnie obcym świeci, w którym wszystko jest jedną wielką niewiadomą. To zapis zwierzeń dziewczyny, która wykazała się niezwykłą odwagą i determinacją, by przekonać się, co czeka ją w wielkim świecie.

Jeśli szukacie książki, której niespieszna akcja i ciekawa fabuła pozwoli Wam się zrelaksować i uciec myślami od często przytłaczającej prozy życia ta książka na pewno będzie doskonałym wyborem. Po skończonej lekturze być może zdacie sobie sprawę, że taka „Małgośka”, na którą wcześniej nie zwracaliście uwagi mieszka gdzieś blisko Was. Bo przecież nie tylko my Polacy wyjeżdżamy do innych krajów, ale również obcokrajowcy przyjeżdżają do Polski.

Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka, za co bardzo dziękuję.

niedziela, 12 sierpnia 2018

Dramat związany z narodzinami teściowej.

Kochani dziś zapraszam Was do dyskusji na temat, do którego należy podchodzić z bardzo dużą ostrożnością, a to dlatego, że będziemy rozmawiać o osobie, która wbrew pozorom może mieć bardzo duży wpływ na nasze życie w związku, czy małżeństwie, a więc lepiej jej się nie narażać.
Teściowa, to właśnie jej poświęcimy naszą uwagę. Przyznacie, że jest to temat, którego podjęcie jest stąpaniem po bardzo niepewnym gruncie, dlatego już tłumaczę, dlaczego zdecydowałam się go poruszyć. Otóż stało się tak za sprawą książki Sandie Jones „Rywalka”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, ale o tym już za chwilę. Najpierw bowiem zastanówmy się, jak to tak naprawdę jest, z tymi mami naszych drugich połówek? Według mnie, w tym wypadku nie należy generalizować, bo można powiedzieć, parafrazując cytat z filmu „Forrest Gump”:

„Teściowa jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi”.

Tym razem chcę przedstawić Wam teściową, której nie życzyłabym nawet największemu wrogowi. Poznajcie Pammie, matkę ukochanego głównej bohaterki książki „Rywalka”.
Ta kobieta ma diabła za skórą, o czym Emily, dziewczyna jej syna Adama przekonuje się już wkrótce po poznaniu swojej przyszłej teściowej.
Nie wiem, czy znacie powiedzenie, że związek, czy ślub to:

„Dramat związany z narodzinami teściowej”

Zapewniam Was, że dopóki nie sięgniecie po książkę Sandie Jones, nie jesteście w stanie wyobrazić sobie jak bardzo w kontekście tego, co uczyniła z życiem swojej przyszłej synowej matka Adama, doskonale odzwierciedla ono, to co przeżywa ta młoda kobieta.

Pammie, jest typową zaborczą matką, która pod płaszczykiem dobroci, serdeczności i uprzejmości chce uprzykrzyć życie wybranki serca swojego syna. Mając za nic uczucia i szczęście swojego dziecka chce zniszczyć jego związek, ale w taki sposób, żeby bez względu na to, co będzie się działo w oczach Adama wyjść na tę niczemu niewinną kobietę o gołębim sercu. Trzeba przyznać, że cały misternie uknuty plan zniszczenia związku syna sprawdza się idealnie. Kobieta jest wyrachowaną aktorką, która dla osiągnięcia własnych celów posuwa się do najbardziej bezdusznych metod. Najgorsze jest to, że mężczyzna w ogóle nie dostrzega intryg swojej matki. Jako że ojciec Adama zmarł, kiedy on i jego brat byli jeszcze dziećmi i to matka wychowywała ich samotnie, obaj synowie są bardzo z nią zżyci, a ona perfidnie to wykorzystuje. Bez krzty moralności i sumienia gra na emocjach i uczuciach syna, świadoma swojej nad nim władzy tak, aby  to właśnie niczemu niewinna Emily wyszła na tą złą. Jej życie staje się koszmarem, a co więcej, wkrótce zdaje sobie sprawę z przerażającego faktu. Jej życie może być zagrożone.

Nic więcej Wam nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności odkrywania tego, co przygotowała dla Nas autorka. Powiem tylko, że moje odczucia odnośnie do tej książki zmieniały się parokrotnie wraz z wychodzeniem na światło dzienne kolejnych faktów i tak naprawdę moje ostateczne wrażenia wyklarowały się dopiero po poznaniu całej historii. Także nie dajcie się zwieść, bo zakończenie Was mocno zaskoczy, miażdżąc wszystkie Wasze dotychczasowe osądy. Pamiętajcie, zawsze najciemniej jest pod latarnią.

Nie mogę nie zwrócić uwagi na kreację bohaterów. Najbardziej podobała mi się pod względem wykreowania portretu psychologicznego postać czarnego charakteru całej historii, czyli właśnie Pammie. Autorka dopracowała jej postać w najmniejszych detalach. Jej przebiegłość, bezwzględność w swoich poczynaniach i doskonała „gra aktorska” sprawiły, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Ta kobieta to zimna, pozbawiona empatii zołza, która bez mrugnięcia okiem udając skrzywdzoną, potrafi łgać w żywe oczy, nie robiąc sobie niczego z krzywdy, jaką wyrządza innym.
Jeśli chodzi o postać Adama, dla mnie ten facet był typowym maminsynkiem, który mimo dorosłości, zachowywał się, jak chłopczyk pragnący zadowolić mamę w obawie przed postawieniem do kąta. Zero testosteronu i własnego zdania. Najbardziej w całej tej bardzo mocno skomplikowanej relacji żal mi było Emily. To ona cierpiała najmocniej, nie mając wsparcia w Adamie, wpatrzonego w matkę jak w obrazek. Na szczęście miała obok siebie dwójkę przyjaciół, którzy pomogli jej nie oszaleć.

Zachęcam Was do lektury „Rywalki”, jednak nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest to trzymający w napięciu thriller, bo właśnie tego napięcia w tej książce mi zabrakło. Owszem, działania matki Adama szokują, rodząc pytanie, jak to możliwe, żeby matka z takim spokojem i dystansem metodycznie krok po kroku z premedytacją niszczyła związek własnego dziecka? Nie odczułam jednak jakiegoś zapierającego dech w piersiach lęku, czy strachu. Dopiero zakończenie sprawiło, że poczułam dreszcze na ciele, uświadamiając sobie, jak bardzo dałam się oszukać. Nawet przez chwilę czytając tę książkę, nie podejrzewałam, że autorka zaserwuje nam tak emocjonujące i nieprzewidywalne rozwiązanie wielu niewiadomych, które ukaże całość opisanych na kartach powieści wydarzeń w zupełnie innym świetle.
Pamiętajcie, najbardziej oczywiste, bywa niewidoczne dla oczu.

Jak wspomniałam już wcześniej, jest to naprawdę bardzo dobra książka, więc na pewno Was nie zawiedzie. Bardzo swobodny styl pisania autorki sprawi, że kolejnych stron książki będzie ubywać Wam w mgnieniu oka, a kiedy poznacie już całość fabuły, bogatsi o to, z czego na początku nie zdawaliście sobie sprawy, będziecie chcieli przeczytać „Rywalkę ” jeszcze raz, nie mogąc zrozumieć, jak to możliwe, że przeoczyliście tak istotne fakty, które przecież teraz po skończeniu książki okazują się tak bardzo oczywiste.

 Zachęcam również do zapoznania się z całą ofertą bestsellerów księgarni.


czwartek, 9 sierpnia 2018

Księżniczka na wieży.

W życiu prawie każdej kobiety nadchodzi moment, kiedy pragnie wyjść za mąż. Założyć rodzinę i wieść szczęśliwe życie u boku kochającego męża, słysząc tupot małych stópek w zaciszu własnego domu wypełnionego miłością.
Sara, dwudziestoośmioletnia bohaterka debiutanckiej powieści Doroty Pasek pt. „Czas gniazdowania” zaledwie trzy lata temu miała to wszystko, niemal na wyciągniecie ręki. Po kilku nieudanych związkach z czasów szkolnych wierzyła, że teraz właśnie z Marcelem uda jej się uwić rodzinne gniazdko. Niestety tuż przed ślubem jedna chwila, która do dziś tkwi w pamięci naszej bohaterki, niszczy jej wszystkie marzenia i plany, Upokorzona i zraniona wbrew oczekiwaniom najbliższych z krwawiącym sercem przed ołtarzem wypowiada jedno krótkie słowo - Nie.
Dziś, kiedy my czytelnicy poznajemy obecne życie dziewczyny, mamy wrażenie, że jej świat zatrzymał się w miejscu. Jest, niczym księżniczka na wieży, do której dostępu bronią demony przeszłości. Mimo że od wydarzeń, które zdruzgotały jej całe życie, minęło już dość dużo czasu, by się pozbierać i zacząć wszystko od początku, Sara nie chce zapomnieć. Jej były narzeczony dawno już ułożył sobie życie. Wielokrotnie próbował też wytłumaczyć jej, dlaczego postąpił tak, jak postąpił, lecz ona nie chce zapomnieć i broń boże wybaczyć. W obawie przed ponownym zranieniem nie dopuszcza do siebie mężczyzn, a na wypadek, gdyby zapomniała, jak bardzo przez jednego z nich cierpiała, nadal przechowuje swoją suknię ślubną. Ten relikt przeszłości często nadal sprawia jej ból, osacza i niemalże dusi, ale jednocześnie jest przestrogą, by ponownie nie dać się oszukać i skrzywdzić.
Codzienność młodej kobiety wypełnia praca nauczycielki języków obcych w miejscowej podstawówce. Sara nie potrafi śmiało spojrzeć ludziom w oczy. Jako że akcja powieści rozgrywa się w małej wiosce, a jak wiadomo, w tak niewielkiej społeczności wszyscy się znają i wiedzą o sobie niemalże wszystko, nieustannie towarzyszy jej poczucie, że każdy mieszkaniec wioski posyła jej ukradkowe spojrzenia pełne litości, a za jej plecami ludzie szepczą o tym, co ją spotkało.
Wszystko zmienia się, gdy w życiu Sary pojawia się tajemniczy mężczyzna, któremu ta decyduje się wynająć dom po zmarłej babci. Choć początkowo oboje nie dążą do zbytniej zażyłości, wkrótce jedno zdarzenie sprawi, że zaledwie dwa tygodnie wystarczą, aby zaczęli patrzeć na siebie zupełnie inaczej.

Jak się zapewne domyślacie, uczucia zaczną walkę z obawami, lękiem i strachem. Jednak jeśli liczycie na sielankę, to tu jej nie znajdziecie, ponieważ Grzegorz, do którego budzi się serce Sary, również dźwiga na swoich barkach ciężar trudnej przeszłości. Jeśli jesteście ciekawi, jakie sekrety skrywają Sara i Grzegorz, musicie sięgnąć po „Czas gniazdowania”, bo ja oczywiście Wam tego nie zdradzę.

Pani Dorota Pasek kreując perypetie Sary, zwróciła uwagę na bardzo istotny według mnie problem, z którego często nie zdajemy sobie sprawy. A mianowicie, na kwestię tego, jak duże znaczenie na życie dziecka ma wpływ rodziców. Rodzice, wielokrotnie próbują narzucić dziecku własną wolę, chcą decydować o jego wyborach i decyzjach, żyjąc w przekonaniu, że to oni wiedzą lepiej, co dla niego najlepsze. Podobnie było w przypadku Sary. Z dwójki dzieci swoich rodziców, to ona była tą posłuszną, cichą ułożoną. Nikt nigdy nie pytała jej o zdanie, Każdy decydował za nią, nie licząc się z jej uczuciami i pragnieniami. Jak się przekonacie, odcisnęło to ogromne piętno również na dorosłym życiu dziewczyny.

Zachęcam Was do tego, abyście przeczytali „Czas gniazdowania” i sami przekonali się, czy Grzegorzowi uda się wyrwać swoją księżniczkę z koszmaru, w którym tkwi? Czy Sara odważy się wziąć swoje życie we własne ręce, dokonywać własnych wyborów i decydować o jego kształcie? Czy po tym, co spotkało Grzegorza, miłość tej dwójki ma szanse rozkwitnąć? Czy może Grzegorz zniknie tak samo nagle, jak nagle pojawił się w życiu Sary?
Jak widzicie, zostawiam Was z wieloma bardzo ważnymi pytaniami bez odpowiedzi, ale nie martwcie się, odpowiedzi na nie wszystkie znajdziecie na kartach powieści.

Zapewniam Was, że autorka rozpoczęła swoją przygodę z pisaniem naprawdę dobrym debiutem. Co prawda, dostrzegamy, w tej książce pewną schematyczność, jednak mnie ona zupełnie nie przeszkadzała, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się dojrzałość opisanej w niej historii, co jest jej bardzo dużym atutem. Nie doszukamy się tu bowiem ociekającej lukrem miłości, której sama mam już dość w książkach. Ci ludzie naprawdę dużo w życiu przeszli. Oni, jak każdy z nas pragną kochać i być kochanym, ale żeby do tego doszło, muszą stanąć do najtrudniejszej w swoim życiu walki. Walki z samym sobą, a zapewne nikomu z Was nie muszę uświadamiać, że walka ta, nie zawsze jest zwycięska.
To, co mnie osobiście urzekło w tej książce, to poczucie, że przez całą tę książkę niemalże płyniemy spokojnym nurtem. Akcja toczy się niespiesznie, a my nie czytamy, lecz odczuwamy całym sobą.
Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, nie zwlekajcie dłużej. Jest to bardzo życiowa historia, która wciągnie Was od pierwszej strony i pozwoli oderwać się od problemów i trosk dnia codziennego, ofiarując Wam relaks, ukojenie i wyciszenie.

Na zakończenie chcę serdecznie pogratulować autorce i zapewnić, że z niecierpliwością czekam na kolejną książkę.

Recenzja powstałą we współpracy z wydawnictwem Zysk i S- ka, za co serdecznie dziękuję.


poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Przedpremierowo - " Jak mogłaś" Heidi Perks

Moi kochani na pewno zgodzicie się ze mną, że posiadanie przyjaciela, to jedno z największych pragnień każdego z nas. Każdy już od czasów dzieciństwa marzy o tym, by mieć w swoim życiu osobę, której może zaufać, zwierzyć się i na którą zawsze może liczyć. Na pewno ci z Was, którzy mogą cieszyć się darem prawdziwej przyjaźni, zapytani, co mógłbyś powiedzieć o swoim przyjacielu, bez wahania opisaliby go w samych superlatywach. Jednak czy jesteście pewni, że Wasz przyjaciel w istocie jest tak nieskazitelny, jak wy sami go postrzegacie? Proszę, abyście nie odpowiadali zbyt pochopnie na to pytanie ponieważ, jak się się za chwilę przekonacie życie może w każdej chwili bardzo boleśnie sprowadzić nas na ziemię i uświadomić nam, że ten obraz naszego przyjaciela jaki skrywamy w sercu jest tylko złudnym wyobrażeniem, a najsurowszym weryfikatorem wartości przyjaźni jest oczywiście samo życie, które wystawia więzi łączące przyjaciół na wiele trudnych prób. O jednej z takich najcięższych prób przyjaźni opowiada historia opisana na kartach książki Heidi Perks „Jak mogłaś”

Zanim jednak opowiem wam o samej książce mam dla was trudne zadanie Wyobraźcie sobie, że Wasza najlepsza przyjaciółka powierza wam pod opiekę swoje dziecko ufając, że pod waszą opieką będzie ono bezpieczne i wierząc, że będziecie go pilnować jak jak oka w głowie, a Wy tracicie je tylko na moment z pola widzenia i ta chwila wystarczy, by dziecko zniknęło. A teraz odwróćmy sytuacje i zastanówcie się przez chwile, że to wasze dziecko znika bez śladu pod opieką Waszej przyjaciółki.

W tym momencie powstaje pytanie: Lepiej jest zgubić własne, czy cudze dziecko?

Wiem że to pytanie wydaje się absurdalne i niedorzeczne, jednak jest to jedno z wielu pytań, które pada podczas historii, którą za chwilę postaram się Wam w kilku słowach przybliżyć. 

Poznajcie Harriet szczęśliwą żonę i matkę czteroletniej Alice. Kobieta wraz z rodziną kilka lat temu przeprowadziła się do małego miasteczka, w którym rozgrywa się akcja powieści. Mimo że minęło już wystarczająco dużo czasu, aby kobieta zdążyła się zaaklimatyzować w nowym miejscu, ona nadal nie czuje się dobrze w swoim domu. Treścią jej życie, która wypełnia jej każdy dzień jest córeczka, którą kocha całym sercem. Harriet jest bardzo skrytą osobą, co prawda spotyka się z innymi matkami, ale robi to za namową Charlotte, jedyną osobę, z którą udało jej się zaprzyjaźnić. Teraz to właśnie Charlotte jest najlepszą przyjaciółką Harriet. 

Pewnego dnia Harriet okazuje swojej przyjaciółce największy dowód zaufania powierzając jej pod opiekę swoje dziecko. Dziewczynka wspólnie z trójką dzieci Charlotte będzie uczestniczyć w szkolnym festynie. Musicie wiedzieć, że dla Harriet jest to bardzo wielka chwila, ponieważ nigdy wcześniej nie odważyła się oddać swojego dziecka komukolwiek pod opiekę. Jak się za kilka godzin okaże, jest to również ostatnia chwila, w której widzi swoją ukochaną córeczkę. Ku ogromnej rozpaczy matki, przyjaciółka wraca do domu bez jej małego skarbu. Dziecko znika bez śladu. Co stało się z małą, bezbronna dziewczynką.? Oddaliła się od swojej opiekunki sama, czy może ktoś ją porwał i jaki mógł mieć motyw? A co najważniejsze, czy nie jest już za późno na to, aby dziewczynka wróciła do matki cała i zdrowa? Odpowiedzi na te pytania poszukajcie podczas lektury książki. 
Policja prowadzi śledztwo podczas którego na światło dzienne wychodzą mroczne sekrety obu kobiet. Wkrótce obie będą musiały spotkać się twarzą w twarz na komisariacie w sprawie morderstwa. Aby ocalić siebie muzą wzajemnie sobie pomóc. Czy po tym, co się stało będą jeszcze chciały podać sobie pomocną dłoń, tak, jak czynią to prawdziwe przyjaciółki?

Jak mogłaś”to książka, która ma swoje drugie dno. Autorka uświadamia nam, że zazwyczaj, to na co w pierwszej kolejności powinniśmy zwrócić uwagę, często skrywane jest pod płaszczem pozorów i głęboko skrywanej bolesnej prawdy. Nie zawsze to co widzimy jest rzeczywistością. Bardzo dosadnie sprawdza się w przypadku tej opowieści jedno bardzo mądre polskie powiedzenie: 

„Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”

Gorąco polecam Wam tę książkę. „Jak mogłaś”, to jedna z tych książek, które dosłownie się pochłania. Pani Perks tak mocno wciąga czytelnika w sieć intryg i kłamstw, że nie sposób oderwać się od książki, dopóki nie przeczytacie ostatniego zdania. A kiedy już zamkniecie książkę, w waszych głowach zrodzi się mnóstwo przemyśleń, które sprawią ,że mocno zweryfikujecie swój sposób postrzegania waszych przyjaciół. Być może na dotychczasowym obrazie ich osoby pojawią się rysy. Być może dzięki lekturze tej książki, zaczniecie dostrzegać coś, czego do tej pory nie chcieliście dostrzec. 

Mówi się, że prawdziwy przyjaciel to, ten, który chce dla nas dobrze, ale czy na pewno? 

Nie pozostaje Wam nic innego, jak przeczytać „Jak mogłaś” i się przekonać.
Będziecie mieli taką możliwość już 8 sierpnia 2018 roku, kiedy to książka ma swoją premierę.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Otwarte.

sobota, 4 sierpnia 2018

Siła konfliktu.


Kochani dziś przychodzę do Was z kolejnym bardzo ważnym tematem do przemyśleń i refleksji, a to wszystko za sprawą Pani Małgorzaty Kasprzyk i Jej najnowszej książki „Podwójne życie”. Chciałabym, abyśmy dziś zastanowili się wspólnie, skąd się biorą konflikty? Co jest ich źródłem między ludźmi? Na to pytanie oczywiście istnieje bardzo wiele odpowiedzi. Z moich życiowych obserwacji wywnioskowałam, że najczęściej podłożem takowych konfliktów okazują się zazdrość, niedopowiedzenia, brak komunikacji, ludzkie domysły, które często nie mają pokrycia w rzeczywistości oraz plotki, czyli tak zwana „poczta pantoflowa”, bądź „głuchy telefon”. Te wszystkie czynniki razem wzięte tworzą bombę z opóźnionym zapłonem.
Przekonali się o tym na własnej skórze bohaterowie „Podwójnego życia”.


Filip i Michał są kolegami pracującymi w tej samej korporacji, chodź określenie koledzy, w przypadku łączą ich relacji, jest dużym nadużyciem. Filip nigdy nie przepadał za Michałem, uważając go za wyniosłego aroganta, dla którego nigdy nie miał szacunku,bo ten, z uwagi na swoje rozległe koneksje rodzinne zdobył pracę dzięki protekcji i nie potrafi jej uszanować, podczas gdy on do wszystkiego doszedł własnymi rękoma, a we wszystkie powierzone mu obowiązki służbowe wkłada dużo serca i zaangażowania. Obaj mężczyźni zdają sobie sprawę, że ich stosunki nie są najlepsze, ale nigdy nie próbują niczego między sobą wyjaśnić. Po prostu tolerują się, bo sytuacja tego wymaga.
Jednak życie bywa bardzo przewrotne i czasami potrafi spłatać niezłego figla. Tak też dzieje się i tym razem, bowiem wzajemna miłość do dwóch bliskich naszym bohaterom kobiet krzyżuje ich losy nie tylko na gruncie zawodowym, ale i prywatnym. A wszystko za sprawą Martyny, przyjaciółki Michała, w której zakochuje się Filip i Ilony, kuzynki Filipa, która nie jest obojętna Michałowi. Obie kobiety zdają sobie sprawę, że ich mężczyźni delikatnie mówiąc, za sobą nie przepadają i próbują, coś z tym zrobić, ale jak się zapewne domyślacie, nie jest to łatwe. Co więcej, pewien sekret, który skrywa Martyna, jeszcze bardziej eskaluje zaistniały konflikt.
Nie zdradzę nic więcej, żeby nie psuć Wam przyjemności czytania, powiem tylko, że nie tylko Martyna ma swój sekret. Pozostała trójka również skrywa swoje tajemnice, ale wszystkie musicie odkryć sami, sięgając po książkę.


To, co według mnie jest największym atutem tej książki to autentyczność jej bohaterów. Nie są oni w żaden sposób wyidealizowani, czy przerysowani. Mają swoje wady i zalety, troski i zmartwienia, radości i smutki, Każde z nich pragnie zaznać szczęścia, a więc są tacy, jak każdy z nas, dzięki czemu z biegiem lektury stają nam się bliscy i zaczynamy nie tylko trzymać za nich kciuki, ale również się z nimi utożsamiać, co skłania nas do wielu przemyśleń i refleksji.

Pani Małgosia oddała w ręce swoich czytelników książkę, która może być dla nas wszystkich doskonałą lekcją. Autorka przypomina nam, że tak, jak nie należy oceniać książki po okładce, nie należy również oceniać człowieka po pozorach, bo pozory mogą mylić, a nasza ocena może być bardzo krzywdząca. Jeśli macie problem w relacjach z jakąkolwiek osobą najlepiej wyjaśnić sobie wszystko w cztery oczy, bo szczera rozmowa jest podstawą poprawnych relacji. Nigdy nie ulegajcie sile plotki, bo ta z pewnością w niczym nie pomoże, a na pewno zaszkodzi.

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Podwójne życie”, jest to bardzo wartościowa książka, którą ze względu na bardzo swobodny styl autorki czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Nie wiem, czy wiecie, ale było to moje drugie spotkanie z twórczością Pani Małgosi. Miałam przyjemność czytać wcześniej debiutancką powieść autorki, która również bardzo mi się podobała i muszę przyznać, że książka „Podwójne życie” w niczym nie ustępuje swojej poprzedniczce. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z moją recenzją książki „Rodzinne rewolucje”, możecie oczywiście nadrobić to już teraz, klikając TUTAJ, do czego serdecznie zachęcam.

Jeśli chcecie dowiedzieć się, czy Michałowi i Filipowi uda się znaleźć drogę porozumienia, a może wręcz przeciwne, ich złość i wzajemna do siebie niechęć zniszczy szanse na miłość i szczęście, nie czekajcie dłużej i kliknijcie w link do strony wydawnictwa E-bookowo, gdzie możecie kupić „Podwójne życie” w wersji elektronicznej.

Moi drodzy chciałabym zapytać Was, jak Wy radzicie sobie z rozwiązywaniem konfliktów?

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.


Na zakończenie chcę podziękować Pani Małgosi za możliwość spędzenia tak wartościowych chwil z Jej książką. Serdecznie dziękuję Pani Małgosiu.



czwartek, 2 sierpnia 2018

Lekcja komunikacji społecznej.

Kochana młodzieży, bo to właśnie główne do Was oraz do Waszych rodziców i opiekunów adresowana jest dzisiejsza recenzja, książki Pani Doroty Schrammek „Niepełka. Siła prawdziwej przyjaźni". Dziś zapraszam Was na bardzo ważną lekcję. Wiem, jest środek wakacji i na pewno nikt z Was nie myśli teraz o nauce. Zapewniam Was jednak, że ta lekcja będzie wyjątkowa i o wiele ważniejsza niż wszystkie inne w szkole razem wzięte. Dziś będziemy mówić o umiejętności komunikacji społecznej. Jak wiemy, internet jest największym współczesnym medium takiej komunikacji. Już od najmłodszych lat dzieci sięgają po telefony, a dla młodzieży komunikowanie się ze swoimi rówieśnikami za pomocą komunikatorów internetowych i forów społecznościowych jest nieodzowną częścią życia, bez której już dziś nie wyobrażają sobie życia. Dziś poznając historię Weroniki i jej czwórki przyjaciół przekonacie się, że oprócz tej bezsprzecznie pożytecznej funkcji internetu skrywa on w sobie również wiele niebezpieczeństw, z których dzieci i młodzież często nie zdają sobie do końca sprawy.
Zanim jednak opowiem kilka słów o samej książce, chcę zaznaczyć, że jest to już druga część cyklu „Niepełka”. Jeśli jeszcze nie czytaliście mojej recenzji pierwszej części, zapraszam serdecznie -  KLIK.

Nie wiem, czy wiecie, ale Pani Dorota Schrammek, jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. W jej książkach znajduję zawsze bardzo życiową tematykę, która daje mi bardzo dużo do myślenia jeszcze na bardzo długo po odłożeniu Jej książki na półkę. To, za co również bardzo podziwiam autorkę, to fakt, że nawet w niewielkiej objętościowo książce potrafi przekazać czytelnikowi tak wiele bardzo ważnej treści, o czym przekonacie się za chwilę.


Tym razem odwiedzamy Weronikę i jej przyjaciół w jej rodzinnej miejscowości Trzebiatowie. Trwa środek lata, ale niestety pogoda nie dopisuje. Ciągle pada. Jest szaro i ponuro, zupełnie jak w sercach przyjaciół naszej bohaterki. Każdy z nich skrywa przed resztą przyjaciół swoje problemy i sekrety. Ona, niepełnosprawna dziewczyna z dużym talentem fotograficznym, Kinga zdolna, młoda piosenkarka, która za wszelką cenę chce zrobić karierę i zaistnieć w mediach. Anielka, nastolatka z dużymi kompleksami, dla której kanonem piękna jest chude ciało. Dziewczyna w tajemnicy przed matką szuka wsparcia na forum internetowym, gdzie wzajemnie do tego, aby wyrzec się jedzenia, dopingują się wspólne z innymi użytkowniczkami forum. Paweł młody sportowiec, który z uwagi na trudną rodzinną sytuację, w wielu momentach swojego życia musi radzić sobie sam. Jednak nie dzieli się swoimi problemami z grupą przyjaciół. Gabriel ostatni, ale i najbardziej boleśnie doświadczony przez los członek paczki przyjaciół. Po śmierci matki i chorobie alkoholowej ojca trafia do ośrodka wychowawczego dla trudnej młodzieży.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale te wakacje dadzą im trudną lekcję życia i tylko od nich zależy czy z niej skorzystają. Życie da im również szansę, by mogli oderwać się od swoich problemów i życia w wirtualnym świecie i wyjść z inicjatywą spędzenia czasu z drugim człowiekiem. Pokazać innym, że pomimo problemów, z jakimi zmagamy się każdego dnia, my też możemy dać coś od siebie innym. Musimy zdać sobie sprawę,  że nic nie zastąpi nam wartości przebywania z drugim człowiekiem. Kiedy wyciągniesz rękę do drugiego człowieka, Ty sam również zyskasz, o wiele więcej, niż myślisz. Niestety nastolatkowie bardzo często zamykają się w sobie, uciekając w wirtualną rzeczywistość, a co gorsza bezkrytycznie jej zawierzając, co w rezultacie prowadzi do tragedii. Czy bohaterowie powieści w porę to zrozumieją, o tym musicie już przekonać się sami.


Największym i najbardziej uderzającym problemem, który wręcz wyziera z tej historii, a który według mnie jest głównym podłożem problemów nie tylko bohaterów książki, ale również dzisiejszej młodzieży jest brak komunikacji między dzieckiem, a rodzicem/opiekunem. Zabiegani rodzice, często nie poświęcają uwagi swoim dzieciom, przez co te zamykają się w sobie i stroną od rozmowy z rodzicami. Ja wszystko rozumiem praca, obowiązki, problemy, ale każdy rodzic powinien znaleźć, choć chwilę dla swojego dziecka i poświęcić mu przez ten czas maksimum swojej uwagi. Kochani rodzice, to, że Wasze dziecko mówi Wam „Wszystko jest ok”, wcale nie oznacza, że tak rzeczywiście jest. Czy naprawdę musi dojść do tragedii, byście to zrozumieli?
Jestem pewna, że gdyby dorośli poświęcili trochę więcej uwagi bohaterom książki , wielu z sytuacji, które mają miejsce w książce, można by uniknąć. Ta książka to samo życie, dlatego drodzy rodzice pamiętajcie - to, że Wasze dziecko siedzi w domu z komórką w ręku, bądź przed monitorem komputera, a Wy wiecie, co robi, nie znaczy wcale, że jest bezpieczne i możecie być o nie spokojni.

Właśnie, teraz kiedy piszę tę recenzję, przypomniało mi się takie bardzo mądre powiedzonko, które często powtarza moja babcia:

„Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem”.

Pamiętajmy, ta zasada również tyczy się korzystania z dobrodziejstw internetu.

Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę książkę zarówno młodzież, jak i rodziców. Jej wspólna lektura może być wspaniałym początkiem bardzo ważnej rozmowy z Waszym nastoletnim dzieckiem nie tylko o zagrożeniach w sieci, ale również o ważnej roli, jaką odgrywa rozmowa w relacji rodzic -dziecko. Niech Wasze dziecko wie, że niezależnie od tego, co dzieje się w jego życiu, zawsze może do Was przyjść, porozmawiać, a wy zawsze będziecie służyć radą i wsparciem. Po skończonej lekturze będziecie mogli porozmawiać również o empatii dla drugiego człowieka oraz o pięknie i wyjątkowości prawdziwej przyjaźni.

Na zakończenie chcę serdecznie podziękować Autorce za napisanie tak ważnej i wartościowej książki oraz wydawnictwu Szara Godzina za umożliwienie mi jej przeczytania.