wtorek, 31 sierpnia 2021

"Skradziona kołysanka" Anna Stryjewska. / Zapowiedź patronacka.


N
ie wiem, czy wiecie, że dziś mamy Dzień blogera. Ja świętuję, a najlepszym dla mnie prezentem jest możliwość zaprezentowania Wam moi kochani książki Anny Stryjewskiej "Skradziona kołysanka", którą mój blog ma wielką przyjemność i zaszczyt objąć swoim patronatem medialnym. Książka ukaże się na naszym rynku wydawniczym nakładem wydawnictwa Szara Godzina 15.09.2021, a ja już dziś uchylę wam rąbka tajemnicy i opowiem o niej nieco więcej. Polecam tę książkę Waszej uwadze, ponieważ jej karty skrywają bardzo emocjonalną historię, która na pewno skradnie Wasze serca.

OPIS WYDAWCY:




Na zakończenie mam dla Was słowo o autorce i małą ściągę z dotychczasowej twórczości Anny Stryjewskiej.
* Zdjęcie autorki wykorzystane do grafiki zostało zrobione przez: Autorzy książek w Obiektywie. 




Jak zawsze, bardzo proszę, abyście w komentarzach napisali, czy czekacie wspólnie ze mną na premierę "Skradzionej kołysanki", a także którą z do tej pory wydanych książek Ani już czytałyście, bądź macie w planach przeczytać.


sobota, 28 sierpnia 2021

"Wiele do stracenia" Marek Marcinowski

C
hoć niewielu z nas przyznaje się do tego głośno i otwarcie, to jednak wszyscy mamy w sobie zakorzenione pragnienie bycia bogatym. Dążymy do tego, aby pomnażać swoje pieniądze. Nie dalej, jak kilka dni temu rozmawiałam z moim znajomym, który przekonywał mnie, iż największy kapitał zgromadzić możemy poprzez inwestycje. Jeśli odważysz się zainwestować, bardzo szybko możesz stać się właścicielem bardzo dużych pieniędzy. Oczywiście nie neguję jego przeświadczenia, jednak po tej rozmowie dałam mu do przeczytania książkę Marka Marcinowskiego „Wiele do stracenia”, o której chcę opowiedzieć również Wam. 

Zrobiłam to, ponieważ autor na jej kartach przedstawia nam historię opartą na faktach, która nie tyle ostudzi naszą chęć do inwestowania, ile uświadomi nam, że bardzo często wizje szybkich dużych zysków nie mają tak optymistycznego odzwierciedlenia w rzeczywistości. 

Bohaterem książki jest ambitny i nastawiony na sukces bankowiec inwestycyjny. Jego pracą, a jednocześnie największym konikiem są inwestycje giełdowe. Mężczyzna ma świadomość tego, że jest bardzo dobry w tym, co robi. Zna swoją wartość i odważnie pnie się po kolejnych szczeblach kariery zawodowej. W momencie, kiedy my czytelnicy stajemy się obserwatorami działalności Andrew Fresheta, wspólnie z nim wyjeżdżamy w służbową podróż, podczas której mężczyzna odkrywa oszustwo, którego zdemaskowanie uchroniło jego pracodawcę przed ogromnymi stratami finansowymi. Andrew jest przekonany, że to, czego dokonał, zapewni mu zasłużony awans. Niestety tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze i inne znaczące profity nie ma sentymentów. Co za tym idzie, często mamy do czynienia z nieczystymi zagrywkami, przez co śmietankę za nasz sukces spija zupełnie  ktoś inny. Tak też dzieje się i tym razem. Freshet nie mogąc pogodzić się z tym, że ktoś inny przypisuje sobie jego zasługi, zwalnia się z pracy. Nie wie jeszcze, że przyszłość zamieni jego życie w rozpędzoną kolejkę górską. Będzie musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Poczuciem porażki i straty. Nie raz także przekona się, jak wiele jeszcze musi pozostało mu do nauki, a także stanie w obliczu niebezpieczeństwa. O tym jednak musicie przeczytać już sami, sięgając po książkę.

Jeśli zdecydujecie się ją przeczytać, do czego już teraz serdecznie Was zachęcam i gorąco namawiam, poznacie blaski i cienie inwestowania na giełdzie. Autor dał nam niezwykle cenną lekcję, czym są tak naprawdę kulisy tego, jakże niepewnego interesu. Tutaj bowiem nie możesz liczyć na stabilność i pewność finansową. Co prawda szybko możemy znaleźć się na szczycie zysków, ale  i bardzo boleśnie możemy zacząć z niego spadać i dosięgnąć dna tracąc dosłownie wszystko. Ta branża to wyścig szczurów, a więc nie wolno nam zapomnieć, że nie wszyscy grają tam fair. Nawet jeśli  na giełdzie czujemy się, jak rekiny finansjery, musimy zachować czujność i rozwagę, bo w każdej chwili może znaleźć się ktoś, kto obnaży i wytknie nam nasze braki, a co najważniejsze nie zawaha się ich wykorzystać dla własnych zysków.

Wiele do stracenia” to tytuł, który doskonale odzwierciedla historię oddaną przez Marka Marcinowskiego w nasze ręce. Giełda bez wątpienia uzależnia. Andrew jest pracoholikiem. Cierpią na tym jego relacje rodzinne. Jest gościem we własnym domu. Los bardzo dotkliwie udowodni mu, że straty finansowe, z jakimi ma do czynienia każdego dnia w pracy są niczym, w porównaniu do tego, jak bolesnych strat będzie musiał doświadczyć. Na naszych oczach stacza się po równi pochyłej Musicie sami sprawdzić, czy uda mu się pozbierać i wrócić do gry.

Inwestowanie jest niczym hazard, który bardzo szybko może stać się nałogiem. Kiedy już dorwie nas w swoje macki i omami perspektywą dużych pieniędzy, trudno jest się wyrwać spod jego mocy. No bo przecież  nawet jeśli mamy złą passę i powinniśmy powiedzieć pas, to myślimy sobie, że teraz na pewno uda nam się odkuć. W ten sposób nie trudno o bankructwo, utratę dorobku całego życia, rozpad rodziny.

Muszę przyznać, że przystępując do lektury książki, miałam pewne obawy, iż nie będę mogła się w niej odnaleźć. Na co dzień nie interesuję się tym, co dzieje się na giełdzie i mówiąc wprost, zupełnie nie orientuję się w tej dziedzinie. Stąd też byłam przekonana, że zrozumiem niewiele z tego, co przeczytam w powieści Bardzo szybko okazało się, że nie tylko moje obawy były bezpodstawne, ale co więcej, lektura bardzo mocno mnie wciągnęła. Autor w żaden sposób nie zanudza nas szczegółami samego procesu inwestowania, a pokazuje nam tempo  zmian dziejących się na jej scenie transakcji. Dostałam pełną zwrotów akcji świetną powieść sensacyjną, utkaną z licznych intryg i oszustw. Nie sposób oderwać się od czytania książki, gdyż autor  ciągle trzymając nas w napięciu i oczekiwaniu tego, co wydarzy się za chwilę. A nawet jeśli jesteście pewni, że temat główny nie jest dla Was, to przeczytajcie tę książkę ze względu na dramat rodzinny, który przeżył główny bohater. Jest on bardzo poruszający. Trafia wprost do serca czytelnika i przypomina, co tak naprawdę ma największe znaczenie w życiu.

Nawiasem mówiąc, wspomniany przeze mnie znajomy po lekturze książki przyznał, że dzięki niej poznał temat inwestowania w zupełnie innym kontekście, aniżeli postrzegał go do tej pory. Pozbył się złudzeń i podchodzi do giełdy z większą rozwagą i respektem. Widać więc, że przeczytanie książki przyniosło wiele korzyści.

Recenzja powstała we współpracy z autorem, za co bardzo dziękuję.

niedziela, 22 sierpnia 2021

Kobiety chcą tylko mieć wybór.

C
iąża i czas oczekiwania na dziecko to bardzo nośny i chwytliwy temat. Wizerunki szczęśliwych mam prezentujących swoje ciążowe brzuszki otaczają nas niemalże z każdej strony. Znajdziemy je na wielu plakatach, bilbordach i reklamach telewizyjnych. Wiele programów, czasopism i książek dla przyszłych mam służy radą odnośnie  tego, jak w pełni przeżyć ten wyjątkowy czas i oczywiście, jak najlepiej przygotować się na przyjście dziecka na świat. Wszystko to piękne i bardzo słuszne, tylko dlaczego tak niewiele osób jest w stanie podjąć się niewątpliwie niezmiernie trudnego, ale jakże ważnego i potrzebnego trudu pokazania światu, że nie każda ciąża przebiega tak modelowo i szczęśliwie, jak najczęściej jest nam to prezentowane? Właśnie dlatego, że to trudne, kontrowersyjne i budzi mnóstwo silnych i sprzecznych emocji. Lepiej coś przemilczeć, udać, że tego nie ma i zamieść pod dywan, aniżeli narazić się na krytykę, niezrozumienie, a nawet potępienie.

Piszę Wam o tym, ponieważ dziś przychodzę do Was z recenzją książki Moniki Sawickiej „Nie bo piekło”, która z przykrością muszę to stwierdzić, jest głosem przemawiającym ustami wielu kobiet, które bardzo szybko po tym, jak usłyszały, że zostaną mamami, zostały zepchnięte na dno piekła, słysząc druzgocącą diagnozę: "Dziecko, które nosi Pani pod sercem, cierpi na śmiertelne wady rozwojowe i może nigdy się nie urodzić. A nawet, jeżeli uda się donosić ciąże może urodzić się martwe, bądź żyć zaledwie kilka godzin, dni tygodni lub miesięcy."
Siedemnaście kobiet znalazło w sobie siłę i odwagę, aby podzielić się z tymi, którzy zechcą ich wysłuchać swoimi historiami pełnymi strachu bólu i rozpaczy, ale także ogromnej matczynej miłości i niegasnącej nadziei, która zawsze umiera ostatnia.

Wszystkie one w obliczu tak bolesnej sytuacji musiały zmierzyć się z najtrudniejszym wyborem w swoim życiu i podjąć decyzję może nie tyle, czy chcą, ile czy mają w sobie wystarczająco dużo siły, aby mimo tego, co mówią lekarze, urodzić swoje dziecko, zdając sobie sprawę, że wady latalne, które posiada, nieuchronnie prowadzą do jego śmierci, czy też przerwać ciążę nie narażając go na dodatkowe cierpienie. Wszyscy na pewno zdajemy sobie sprawę, że tutaj nie ma dobrego wyjścia. Niezależnie bowiem, jakiego wyboru dokonamy, nie zmniejszy to cierpienia matki. Ale właśnie o ten wybór chodzi. W momencie, kiedy piszę tę recenzję, kobiety w Polsce zostały tego prawa pozbawione. Z pełną świadomością tego, co teraz piszę, uważam, że wyrządzono nam tym ogromną krzywdę. I nie chodzi mi o to, że opowiadam się za aborcją. Podkreślam jeszcze raz, chodzi o wybór. Każda kobieta powinna mieć prawo decydowania o sobie i swoim ciele zgodnie z własnym sumieniem, przekonaniami, wiarą i poglądami.

Kobiety, których historie poznacie na kartach książki, niejednokrotnie były pozostawione samym sobie. Musiały błagać o pomoc, a i tak w wielu przypadkach lekarze umywali ręce. Były upokarzane, poniżane i obwiniane. Tak łatwo było je oceniać. Ale kto dał nam prawo oceniać  postępowanie innych, jeżeli sami nigdy nie znaleźliśmy się w podobnej sytuacji. Nikt kto nie wie, czym jest ból matki rozdzierający serce, morze przelanych jej łez, świat, który zawalił się w jednej sekundzie, nie ma takiego prawa.

„Nie bo piekło” to książka, która zaciera wszelkie podziały i różnice poglądowe. Niezależnie od tego, po której ze stron się opowiecie, nie zmieni to faktu, że nie pozostaniecie wobec przedstawionych historii jej bohaterek obojętni. Lektura ta wzbudzi w Was silne emocje, skłoni do przemyśleń i refleksji. Z pewnością nie pozwoli łatwo o sobie zapomnieć. A także chcę w to wierzyć, wyzwoli w Was moc empatii i zrozumienia. Jestem pewna, że czytelniczkom, które w jakikolwiek sposób utożsamią się z przeżyciami jej bohaterek, doda siły w trudnej drodze podnoszenia się po tak bezwzględnym i niespodziewanym ciosie od życia.

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę poruszającą do głębi serca książkę. Pani Monice bardzo dziękuję za to, że podjęła się napisania tak, trudnej tematycznie i emocjonalnie również dla niej samej książki, a wszystkim Paniom, które powierzyły nam czytelnikom świadectwa tej największej w swoim życiu straty, życzę siły oraz odzyskania wewnętrznego spokoju, który, choć w niewielkim stopni ukoi ten ból, jaki tak trudno opisać słowami.

Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.

środa, 18 sierpnia 2021

"Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą" Anna Lisowiec, Aleksandra Anna Sikorska.



J
estem pewna, że za chwilę bardzo mocno zaskoczę tych z Was, którzy w miarę regularnie śledzicie moje social media, w których piszę o książkach, polecając Wam te z nich, które w moim odczuciu warto przeczytać. Nie tylko ze względu na treść, którą skrywają ich karty, ale przede wszystkim na przesłanie i mądrość, którą w nich znajdziecie. Zależy mi głównie na tym, aby zachęcać Was do sięgania po takie pozycje książkowe, które poza samą przyjemnością z czytania będą dla czytelnika swego rodzaju lekcją o życiu, drugim człowieku i sobie samym. Ważne dla mnie jest, abyście po przeczytaniu recenzowanej przez mnie książki mogli pokusić się o refleksje i przemyślenia na temat własnego życia, ale także być może spojrzeli bardziej otwarcie i przychylnie na ludzi wokół nas. Nauczyli się na nich patrzeć, a nie oceniać. Zrozumieć, a nie krytykować. Dziś właśnie chcę przedstawić Wam publikację wyjątkową, a jednocześnie taką, której jeszcze na moim blogu nigdy nie było. 

Mianowicie będzie to tomik poezji Anny Lisowiec „Między palcami a ciszą kolory jej duszy się kołyszą”. W tym momencie jestem w stanie wyobrazić sobie zdziwienie wielu z Was. Wszak ja od zawsze powtarzam, że poezja i ja nie chodzimy tymi samymi ścieżkami. Dlaczego w takim razie, tym razem zdecydowałam się zrobić wyjątek, zapytacie? Na to pytanie odpowiem Wam nieco później, a teraz chcę przyznać się Wam, że dziś miała się pojawić recenzja innej książki, ale po wczorajszej rozmowie z koleżanką poczułam, że to jest właśnie ten moment, kiedy muszę opowiedzieć Wam o tym wyjątkowym tomiku. Otóż podczas wspomnianej rozmowy koleżanka stwierdziła, że w dzisiejszym świecie, jeśli głośno i wyraźnie nie zamanifestujesz swojej obecności, nikt cię nie zauważy i nie będziesz nic znaczyć. Nawet jeśli masz talent, ale nie będziesz się przysłowiowo rozbijać łokciami, torując sobie drogę i nie krzykniesz „Jestem tu, zauważ mnie”!, nic w życiu nie osiągniesz. Ja się z nią nie zgadzam, a na dowód tego, że nie do końca ma rację, pokazałam jej właśnie ów tomik i opowiedziałam o siedmioletniej Aleksandrze Annie Sikorskiej, wspaniałej artystce, która jest autorką ilustracji znajdujących się w tomiku.

Ola jest przykładem na to, że nie trzeba krzyczeć, aby być zauważonym. Dziewczynka choruje na autyzm i choć nie potrafi jeszcze w pełni komunikować się z otoczeniem za pomocą słów, to jednak odkryła w sobie wspaniałą pasję i nie bójmy się użyć tego słowa talent do wyrażania siebie poprzez obrazy i kolory, których używa do ich tworzenia. Jako że nie jesteśmy w stanie do końca poznać świata dziecka autystycznego, Pani Anna Lisowiec (poetka, autorka tekstów wielu piosenek, wierszy i bajek dla dzieci), interpretując to, co kryje się w duszy i sercu Oli, pięknie ubiera w słowa przelewane przez nią na papier kolory i kształty. Dzięki tej cudownie uzupełniającej się współpracy każdy, kto sięgnie po tę pozycję, pozna bliżej Olę, jej wrażliwość, emocje, delikatność, ale także dostanie kilka cennych lekcji życia takich jak tolerancja, to, aby nie krytykować siebie wzajemnie i nie zazdrościć innym tego, co osiągają. Mam nadzieję, że kiedy przeczytacie te wiersze, zrozumiecie, że każdy z nas jest wyjątkowy. Jak czytamy w jednym z wierszy, każdy jest wersją limitowaną siebie. Ola jest prawdziwa, niczego nie udaje, dlatego chcę zaprezentować Wam wiersz, który mocno w to wierzę, da Wam do myślenia.

Maski
Dziś tak trudno ludziom zaufać
Przybierają dziwne postacie...
Zakładają maski
A Ona...
Jedyna autentyczna
W swej istocie
Maluje obrazy
Zbiera oklaski.


W istocie mała Aleksandra zbiera oklaski i uznanie na wystawach swoich prac, których ma już na swoim koncie kilka. Jej obrazy są ozdobą ścian wielu domów. Jej artystyczna twórczość jest abstrakcyjna i abyśmy dostrzegli jej piękno i zrozumieli to, co chce nam przez nie powiedzieć, musimy wykazać się zdolnością współodczuwania.

Ja ten przekaz zrozumiałam i bardzo mocno solidaryzuję się z Olą. Nie chcę, abyście myśleli, że uważam się za osobę o wyższej wrażliwości emocjonalnej, niż inni ludzie. Ja po prostu także jestem niepełnosprawna i wiem, że żadna osoba niezależnie od rodzaju niepełnosprawności nie chce, aby traktowano ją inaczej, aniżeli osoby pełnosprawne. Jak każdy człowiek chcemy być akceptowani, rozumiani. Pragniemy się rozwijać i spełniać swoje pasje. Możemy naprawdę wiele osiągnąć i dać wiele dobrego drugiemu człowiekowi, co Ola udowadnia każdego dnia.

Serdecznie zachęcam Was do wzbogacenia swojej biblioteczki o ten wspaniały tomik poezji. Na pewno ubogaci on Wasze serca o wiele pięknych emocji i odczuć, na długo pozostając w Waszej pamięci. Dla wielu będzie motywacją do tego, aby nawet to, co trudne przekłuwać w dobro, a nawet sukces.

Recenzja powstała we współpracy z mamą Oli, za co bardzo dziękuję.

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o Oli, zapraszam Was do odwiedzania bloga i Facebooka jej mamy.

Na zakończenie zostawiam Wam kilka zdjęć przedstawiających prace Oli, jakie między innymi znajdziecie w tomiku.




sobota, 14 sierpnia 2021

"Zgodnie z prawdą" Danuta Awolusi.

N
ie mam dzieci, ale wielokrotnie wyobrażałam sobie, co czuje kobieta, która dowiaduje się, że zostanie mamą. Wieść o ciąży na pewno dla większości kobiet wiąże się z radością, ale także poczuciem strachu i niepewności odnośnie do tego, jak teraz będzie wyglądało ich życie i co przyniesie przyszłość. Jest to całkiem naturalne, a obawy te znikają wraz z biegiem czasu. Dziś jednak porozmawiamy sobie o sytuacji, kiedy jedna chwila sprawia, że konstrukcja, na której została zbudowana rodzina, w której już za kilka miesięcy ma pojawić się dziecko, mocno się chwieje. Wszyscy wiemy, że najlepszym spoiwem dla fundamentu rodziny jest miłość. Jednak czasem miłość to za mało, by móc czuć się spełnionym i szczęśliwym. Niezbędnym dopełnieniem dla uczucia jest szczerość i otwartość. Dziś za sprawą książki Danuty Awolusi Zgodnie z prawdą”, z której recenzją do Was przychodzę, będziecie mogli przekonać się, że kiedy tych dwóch czynników zabraknie, ta piękna wiadomość może stać się powodem do zmartwień. Poznajcie zatem Patrycję, główną bohaterkę powieści. Już na początku historii, którą skrywają karty książki, dowiadujemy się, że kobieta ma za sobą nieudane małżeństwo, a swojego byłego męża nazywa Pomyłką Małżeńską. Los jednak dał jej szansę na to, aby zaznała pełni szczęścia, stawiając na jej drodze wyjątkowego mężczyznę. Wiodą szczęśliwe życie, aż do momentu, kiedy dowiadują się, że niebawem będzie ich troje. Zapewne teraz zastanawiacie się, dlaczego pojawienie się dziecka niejako zaburzyło ich szczęście. Otóż tu wcale nie chodzi o dziecko, bo ono będzie kochane. Problem stanowią jednakże okoliczności pojawienia się go na świecie. Klara, bo to o niej mowa jest bowiem owocem zdrady. Patrycja nie ma najmniejszych wątpliwości, że jej córka nie jest dzieckiem Miłosza, ale decyduje, że on nigdy się tego nie dowie. Nie myślcie, jednak, że Patrycja zasługuje na potępienie. Przywdziewa maskę, za którą trwa walka z wieloma sprzecznymi emocjami. Nie wie jednak, że Miłosz również nigdy nie zdobył się na odwagę bycia z nią do końca szczerym.

Oczywiście nie będę Wam zdradzała zbyt wiele szczegółów, abyście sami mogli odkryć wszystkie tajemnice tej dwójki, ale opowiem Wam o moich odczuciach i przemyśleniach, które już teraz mogę Wam zdradzić, bardzo mocno ewaluowały wraz z rozwojem fabuły. Przyznaję, że początkowo oboje bohaterów oceniłam bardzo surowo, nie mogąc zrozumieć, jak można żyć w jednym domu z osobą, którą się kocha i oplatać ją siecią kłamstw. W tamtym momencie powiedziałam sobie, że to najgorsze, co można zrobić i że ja nigdy nie postąpiłabym w ten sposób. Jednak bardzo szybko przestałam być tak bezwzględna w ocenie Patrycji i Miłosza. Dotarło do mnie coś, co wydaje się bardzo oczywiste i co skłania nas do spojrzenia na wiele kwestii wynikających z poruszonego w książce tematu z zupełnie innej perspektywy. Otóż jeśli ktoś jest nam bardzo bliski, jeśli na czymś nam bardzo zależy, jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele by to chronić. Jak się okazuje najbardziej przed konsekwencjami własnych błędów.

Patrycja wie, że czasu nie cofnie, a jeśli prawda wyjdzie na jaw, zniszczy nie tylko związek jej i Miłosza, ale może też odebrać dziecku jedynego ojca, którego zna i kocha. Ojcu dziecko, z którym łączy go niezwykła więź, a mało tego zniszczy rodzinę biologicznego rodzica Klary. Odnośnie do tajemnicy Miłosza natomiast, mężczyzna ma świadomość tego, że nie powiedział prawdy o czymś, co gdyby zostało wyjawione jeszcze przed zawarciem małżeństwa z Patrycją, mogłoby całkowicie odmienić ich relacje.

Dochodzimy także do drugiej strony medalu tej bez wątpienia skomplikowanej sytuacji, w jakiej znaleźli się nasi bohaterowie. Mianowicie tego, jak wielką udręką jest życie w kłamstwie i lęku o prawdę, która przecież w każdym momencie może wyjść na jaw. Patrycja i Miłosz są wspaniałymi ludźmi. W pewnym momencie życia nie znaleźli w sobie odwagi, by wyznać prawdę i spróbować wszystko poukładać. Teraz przygniatani poczuciem winy oddalają się od siebie. Targające nimi emocje niszczą ich od środka, choć na zewnątrz muszą przybierać dobrą minę do złej gry. Sprawdźcie koniecznie, czy znajdą w sobie siłę, by wreszcie uwolnić się z kajdan pozorów i zdobędą się na to, aby przekonać się, czy prawda rzeczywiście jest wyzwoleniem.

Jeśli jednak myślicie, że skutki zdrady i nieszczerości to jedyne, na co autorka zwraca uwagę swoich czytelników, to tak nie jest. „Zgodnie z prawdą” to także piękny obraz relacji dziecka z ojcem malowany słowem. Miłość Miłosza do Klary i więź, która się między nimi wytworzyła, jest piękna. Pani Danuta poprzez kreację tego wątku fabuły pokazuje nam także, że nie tylko matka potrafi zapewnić dziecku doskonałą opiekę i wspaniałe poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami z tym związanymi. Patrycja spełnia się zawodowo, realizuje swoje marzenia, a Miłosz chce zostać z córką w domu. I to powinno być jak najbardziej naturalne.

Jak czytamy w słowie od autorki książka, którą oddała w nasze ręce, jest inspirowana historią pisaną przez życie jednej z czytelniczek jej książek i tę autentyczność czujemy od pierwszej do ostatniej jej strony. Jestem pewna, że wiele kobiet czytając ją, odnajdzie w niej jakąś część siebie. Realizm perypetii jej bohaterów sprawia, że zagłębiając się w lekturę, jesteśmy w nią mocno zaangażowani i nie możemy przerwać czytania. Trzymamy za nich mocno kciuki i pragniemy, by odzyskali spokój, którego tak bardzo potrzebują. Jednocześnie przez cały czas zastanawiamy się nad tym, jakie decyzje podjęlibyśmy i jakich wyborów dokonalibyśmy, będąc w podobnej sytuacji życiowej. Jest to także bardzo cenna lekcja dla wszystkich nas, która uświadamia nam, że często potrzeba bardzo dużo czasu, aby dojrzeć do momentu, aby dokonywać ich tak, by były zgodne z nami samymi.  Byśmy mogli być sobą.

Oczywiście gorąco zachęcam Was do spędzenia czasu z tą książką. Będzie to czas bardzo wartościowy, dzięki któremu poznacie poruszającą i mądrą opowieść, która trafi wprost do Waszych serc i zostanie tam na bardzo długo. Nie pozwoli o sobie zapomnieć i nikogo nie pozostawi obojętnym na to, co w niej przeczytacie.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Prószyński i s-ka, za co bardzo dziękuję.




wtorek, 10 sierpnia 2021

PREMIERA! "Przyjdzie pogoda na szczęście" Wioletta Piasecka/ Filmik promocyjny/ Patronat medialny.


To już dziś, nadeszła wielka chwila, na którą czekało wielu wielbicieli twórczości Wioletty Piaseckiej. Wszyscy świętujemy premierę najnowszej książki autorki "Przyjdzie pogoda na szczęście" Wiem, że pisałam Wam o tym tytule już wiele razy, ale dziś wspólnie z Magdą Zimną autorką bloga Czytamy bo kochamy, przygotowałyśmy dla Was i dla Pani Wioletty niespodziankę. Mam nadzieję, że dzięki niej nabierzecie jeszcze większej ochoty na poznanie historii, którą skrywają karty powieści.




Ze swej strony, jako jeden z patronów książki serdecznie gratuluję autorce w dniu premiery, a Was zapraszam do oglądania.
Tobie Madziu z całego serca dziękuję za pomoc. ♥ 





 

niedziela, 8 sierpnia 2021

"Przyjdzie pogoda na szczęście" Wioletta Piasecka - Cytaty. /Patronat medialny/ Przedpremierowo.




Moi drodzy już od jakiegoś czasu w moich social mediach pojawiają się posty dotyczące nadchodzącej premiery książki Wioletty Piaseckiej Przyjdzie pogoda na szczęście”, która odbędzie się już 10.08.2021 nakładem wydawnictwa Szara Godzina. Jako że mój blog należy do zacnego grona patronów medialnych książki, staram się uchylić Wam rąbka tajemnicy odnośnie do tego, co skrywają jej karty. Mogliście już przeczytać moją przedpremierową recenzję i wiem, że wielu z Was bardzo chce poznać dalsze losy trzech przyjaciółek zapoczątkowane w książce „Przyjdzie pogoda na miłość". Bardzo mnie to cieszy, ale nie przestanę Was kusić.

Dziś przygotowałam dla Was kilka cytatów, które mam nadzieje jeszcze bardziej podsycą Waszą ciekawość i sprawią, że wspólnie ze mną zechcecie odliczać czas pozostały do premiery, kiedy to wszyscy będziemy się cieszyć i świętować razem z autorką.












Oczywiście napiszcie mi, proszę, który z cytatów podoba Wam się najbardziej i czy skusicie się na lekturę książki.

wtorek, 3 sierpnia 2021

Wyniki konkursu z książką po prostu bądź Elżbieta Stępień.




M
oi drodzy na dobre zakończenie dnia mam dla Was rozstrzygnięcie konkursu z książką Elżbieta Stępień "Po prostu bądź". Nagrodę z autografem autorki otrzymuje Agnieszka Piszczatowska. (zgłoszenie do udziału w konkursie odbyło się pod odpowiednim postem na Facebooku) 


Treść nagrodzonej odpowiedzi:

W życiu wiele się wydarzyło, każdy z nas ma własne ,,wczoraj", własne,,dziś " i ,,jutro". Na mojej drodze pojawiają się różni ludzie, niektórzy z nich stanęli po ,,coś " i stali się aniołami. Dlaczego? Bo byli obok, bo wierzyli, kiedy ktoś inny nie wierzył, bo potrafili podać rękę i powiedzieć dobre słowo. Niby nic, a jednak na pewnych etapach bardzo wiele, bo obecność drugiego czlowieka w trudnych momentach znaczy wiele. Aniołem jest każdy, może być każdy, kto ma otwarte serce i oczy, kto potrafi zauważyć więcej, kto mimo własnych problemów potrafi znaleźć minutę, by wesprzeć. Dla mnie to koleżanka, która napisze,,Aga co u Ciebie, dajesz radę?" ,To znajomi którzy powiedzą ,,przetrwamy to", to uśmiech sąsiadki, która powie ,,zdrówka "-Bo właśnie te małe, drobne gesty czynią cuda, w nich można dostrzec moc, anielską moc.Czy jest jeszcze inny anioł? Jest, on jest w każdym czlowieku, który chce widzieć i słyszeć więcej, który swoim postępowaniem sprawia, że inni zaczynają wierzyć, że zwyczajną obecnością czuję, ze nie jestem sama.Aniołem zawsze będą synowie, bo ich uśmiech, ich przytulas i buziak przemienia szary dzień w kolorowy , nie oceniają, zwyczajnie są, wtedy gdy dobrze i wtedy , gdy źle. Aniołem, a raczej skrzydłami anioła, który otacza jest miłość, bo bez niej nic nie miałoby sensu, bez miłości nie byłabym tym kim jestem, czyli mamą, żoną, przyjacielem. Więc mój anioł jest w osobach obok, jednego dnia jest w tym człowieku, drugiego w jednej z koleżanek, trzeciego w dobrym słowie, czwartego dnia w słońcu .... A w tych najtrudniejszych momentach w modlitwie, w samotnej rozmowie z babcią gdzieś tam na chmurce, kiedy płyną łzy i tysiąc pytań ,,dlaczego?". Ważne, by potrafić odnaleźć tego,,anioła ", by go dostrzec we wszystkim wokoło, popatrz, a może w tej otulającej świat mgle, w tej tajemniczości mamy ukrytą wiadomość? Aniele Stróżu Mój- Ty zawsze przy mnie stój . Proszę stój ❤💙❤

Zwyciężczyni serdecznie gratuluję i zapraszam do kontaktu na priv, a wszystkim pozostałym osobom, które wzięły udział w konkursie, bardzo dziękuję i zachęcam do wypatrywania kolejnych konkursów, które już wkrótce będą przeze mnie organizowane. 
Dobranoc.