Kochani, dziś wspólnie będziemy musieli zmierzyć się z naprawdę trudnym tematem. Tematem, który nigdy nie powinien mieć możliwości zaistnieć. Mianowicie rozmawiać będziemy o „dzieciach wojny”. Zatem kim są owe dzieci? Otóż są to te dzieci, którym 1 września 1939 roku niemiecki okupant odebrał dzieciństwo, zamykając je w klatkach strachu i bólu. Choć dorośli starali się odsunąć od nich to, co trudne i bolesne, to jednak okrucieństwo wojny było tak ogromne, że niestety nie dało się uchronić ich przed piętnem tego bestialstwa. Piszę wam o tym, ponieważ przychodzę do was z recenzją wyjątkowej książki
Katarzyny Kieleckiej „Znajda”, która swoją premierę będzie miała już
30 sierpnia nakładem wydawnictwa
Szara Godzina, a o której ja mam możliwość opowiedzieć już teraz, gdyż mój blog ma zaszczyt i przyjemność objąć ją swoim patronatem medialnym.
W powieści tej autorka podjęła się naprawdę trudnego zadania, jakim jest spojrzenie na wojnę oczami dziecka. Choć nam dorosłym może się wydawać, że małe dzieci niewiele rozumieją w obliczu tak trudnej sytuacji, to jednak one dostrzegają i czują więcej, niż my sami. Mają również niezwykłe zdolności adaptacyjne, co sprawia, że bardzo szybko przyzwyczajają się do zaistniałej sytuacji i mogą przetrwać naprawdę wiele, czego przykładem jest główny bohater utworu sześcioletni Lolek.
Kiedy przystępujemy do lektury książki, chłopiec i jego rodzina cieszą się z narodzin braciszka. Wtedy jeszcze nikt z nich nie zdaje sobie sprawy, że już następnego ranka wszystkie ich nadzieje i marzenia legną w gruzach, gdyż ich miasto Wieluń stanie w ogniu spadających bomb. My czytelnicy zostaniemy zabrani w podróż na kartach tworzącej się historii, która pozbawia człowieka prawa do wolności i godnego życia. Od teraz los dziecka i jego najbliższych zamieni się w pasmo dramatów, a my będziemy towarzyszyć im w walce o przetrwanie. Ich trudna droga rozpoczyna się wraz z podjęciem decyzji o ucieczce i szukaniu schronienia u krewnej w Skałce Polskiej. Już wtedy Lolek rozumie, że musi być dzielny i szybko wydorośleć, by być wsparciem dla swoich sióstr, a szczególne dla najmłodszej Krysi, z którą jest najmocniej zżyty. Oczywiście nie mogę napisać zbyt wiele, aby nie zdradzić za dużo, ale musicie wiedzieć, że ta podróż jest dla Sitarzów niezwykle trudna, gdyż poza ciężarem niesionego dobytku dźwigają również na swoich sercach ciężar i ból straty, którego nie da się z niczym porównać. Wojna jednak nie daje czasu na przeżycie żałoby. Trzeba iść dalej w poszukiwaniu azylu. Wreszcie udaje im się dotrzeć do domu cioci i odzyskać w miarę spokojny rytm życia. Spokój nie trwa jednak zbyt długo, ponieważ i do tej wioski dociera wojna. Na oczach chłopca dzieją się sceny, o których, nawet gdy teraz wspominam mam łzy w oczach, ale o tym musicie już przeczytać sami, do czego całym sercem was zachęcam.
Oczywiście niezależnie od tego, jak jest źle, nigdy nie gaśnie nadzieja na to, że kiedyś ta gehenna się skończy, a co za tym idzie, padają obietnice. Nawet gdyby wojna rozdzieliła nas z tymi, których kochamy to, kiedyś na pewno się odnajdziemy. Tylko, czy należy ufać takim obietnicom, kiedy jest się tylko bezbronnym dzieckiem w obliczu tak strasznych przeżyć i niepewnej przyszłości? Musicie koniecznie sięgnąć po książkę i sami się przekonać.
Jednak to nie wszystko, o czym możemy przeczytać w „Znajdzie”. A to dlatego, że fabuła powieści została podzielona na dwie części, a akcja dzieje się dwutorowo. Drugą jej część stanowią wydarzenia dziejące się w czasach współczesnej Łodzi 2022 roku. To tutaj właśnie poznajemy Matyldę. Kobietę, która w momencie, kiedy my stajemy się obserwatorami jej życia, przeżywa kryzys małżeński. Ten trudny czas zbiega się dla naszej bohaterki z poznaniem bardzo ciepłej i serdecznej Pani Zosi, która ma niezwykły talent do robienia na szydełku. Pod jej palcami powstają istne arcydzieła sztuki, które sprzedaje, aby pomóc zwierzętom w schronisku. Pomiędzy Matyldą a starszą kobietą rodzi się niezwykła przyjaźń. To właśnie życiowa mądrość staruszki pomaga Matyldzie obiektywnie spojrzeć na swoje życie, uporządkować emocje i podejmować decyzje w zgodzie z samą sobą. Pani Zosia nie chce zbyt wiele o sobie mówić, ale Matylda czuje, że nie jedno w życiu przeszła. Kiedy wreszcie Pani Zosia znajduje w sobie siłę, aby wrócić do dawnych wspomnień, pamięcią cofa się do wojennej i powojennej Łodzi. Dzieli się z Matyldą historią, która chwyta za serce. Mimo własnych życiowych problemów Matylda całą sobą angażuje się w koleje losów seniorki i to na nich właśnie się skupia.
Jak możecie się domyślać, wraz z biegiem wydarzeń rozgrywających się w każdej części, nadchodzi moment, kiedy łączą się one w spójną całość. I macie moje słowo, że kiedy dwa elementy będące spoiwem tej dotychczas niekompletnej układanki trafią na swoje miejsce, popłyną łzy. Nie wierzcie mi jednak na słowo. Sami poczujcie te emocje.
„Znajda” to mocno poruszająca i emocjonalna historia, w której autorka oddaje głos dzieciom i uświadamia nam, że nie możemy bagatelizować ich udziału w wojnie. One tam były, przeżywały to, co się działo i rozumiały wojnę na swój dziecięcy sposób. Co trzeba zaznaczyć, to fakt, że wojna nie jest przeżyciem, o którym można zapomnieć. Ona zostaje na zawsze w osobie, która ją przeżyła i ma wpływ na dalsze jej życie.
Ponadto lektura tej książki to solidna lekcja historii, z której poznamy wiele faktów historycznych, o których nie mówi się w szkole. Autorka włożyła dużo pracy w dotarcie do materiałów opisujących wydarzenia historyczne, o których czytamy w wojennej części powieści i to naprawdę widać.
W tym miejscu właściwie mogłabym zakończyć swoją recenzję, ale nie zrobię tego, gdyż nie mogłabym nie wspomnieć o jakże ważnej roli zwierząt w powieści. To właśnie one były dla dzieci, jedynym pocieszeniem, a często i jedynymi obrońcami w ich samotnym tułaczym życiu. By nagle stać się niemymi ofiarami wojny.
Chciałoby się powiedzieć: " Oby nigdy te czasy do nas nie wróciły". Jednak w obliczu tego, co dzieje obecnie na Ukrainie, musimy mieć świadomość, że niczego nie możemy być pewni. W powieści także pojawiają się odniesienia do pierwszych dni wojny przeciwko naszym wschodnim sąsiadom, co sprawia, że mocno korespondują one z wojenną przeszłością Polski, bo przecież niestety historia może zatoczyć koło.
Myślę, że już wiecie, iż warto zagłębić się w lekturze najmłodszego literackiego dziecka Katarzyny Kieleckiej. Dać sobie czas na zadumę i refleksję. Choć w myślach oddać hołd dzieciom, którym odebrano życie w tej nierównej walce z bestialskim przeciwnikiem, ale również docenić ludzi, którzy jeszcze pamiętają te straszne czasy. Dołóżmy także wszelkich starań do tego, aby dbać o pomniki upamiętniające tamtejsze wydarzenia.
Mam nadzieję, że teraz wspólnie ze mną niecierpliwie wyczekujecie dnia premiery „Znajdy”. Macie moje słowo, że będzie to premiera wyjątkowa. Każdy czytelnik, w którego ręce trafi ta powieść, nie będzie mógł się od niej oderwać, a kiedy pozna historię, którą skrywają jej karty, z pewnością nigdy o niej nie zapomni. Przeczytacie tu o krzywdzie, stracie, cierpieniu, strachu, ale także o nadziei, przyjaźni. Trudnych wyborach i jeszcze trudniejszych decyzjach, a sami bohaterowie książki skradną wasze serca. Mocno trzymałam kciuki zarówno za Panią Zosię, Lolka, jak i samą Matyldę. Każde z nich potrzebuje wytchnienia i utraconego spokoju, na który wszyscy bardzo zasługują. Na sercu również mocno leżał mi przerażający los Olusia. Jeśli jesteście ciekawi, kim jest Oluś i przez co przeszedł, a wierzę, że tak, to nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko przeczytać książkę.
Na zakończenie chciałabym bardzo podziękować zarówno wydawnictwu
Szara Godzina, jak i samej autorce za zaufanie i powierzenie mi pod opiekę medialną tak wartościowej i zapadającej wprost w serce książki.