piątek, 29 stycznia 2021

"Złudne nadzieje" Adriana Rak / Zapowiedź patronacka.


M
oi drodzy jednym z najpiękniejszych momentów w życiu blogera jest chwila kiedy mogę podzielić się z Wami wspaniałą dla mnie wiadomością, że oto mój blog objął patronatem wspaniałą książkę. Za każdym razem, kiedy mam taki zaszczyt i przyjemność, czuję się niczym matka chrzestna kolejnego literackiego dziecka autora.

Dziś jest właśnie ten dzień, kiedy przepełniona radością i dumą będę chwalić się pierwszym w roku 2021 tytułem, którego Kocie czytanie wzięło pod swoją opiekę.
A jest to, jak się już zapewne domyślacie książka naszej wspaniałej polskiej autorki Adriany Rak "Złudne nadzieje". Premiera książki odbędzie się już 09.02.2021. nakładem wydawnictwa WasPos.


Zapewne jesteście ciekawi, co tym razem Adriana dla nas przygotowała, więc spieszę do Was z opisem książki.

Opis książki:

To, że TY zapomnisz o swojej przeszłości, nie sprawi, że ONA zapomni o tobie...

Natalia jest młodą kobietą, która tkwi w toksycznym związku i codziennie przeżywa piekło. Nie mając nadziei na lepszą przyszłość, stara się pogodzić ze swoim losem. Z powodu bolesnych doświadczeń jest wycofana i nieufna, ale kiedy niespodziewanie nadchodzi pomoc, postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wykorzystać szansę na ratunek. Wybawicielem dziewczyny okazuje się jej wielka miłość z lat młodości. Bezinteresowna pomoc mężczyzny całkowicie odmieni życie Natalii, ale czy na pewno będzie to zmiana na lepsze? Czy uda się zapomnieć przykre doświadczenia z przeszłości, czy jednak nie pozwolą się one cieszyć nową codziennością?

„Zupełnie nowe oblicze autorki, która sprowadzi was na złą stronę mocy i sprawi, że wasze serca będą bić w przyspieszonym tempie. Będzie mrocznie i namiętnie, a zakończenie wprawi was w osłupienie. Zdecydowanie polecam!" – Mia N. Blake, autorka książki (Nie) znajomy

„Uczucie, które nigdy nie wygasło, elektryzujące pożądanie i przeszłość, która upomni się o swoje w najmniej oczekiwanym momencie. Zatrać się w najnowszej, gorącej powieści Adriany Rak, która z premedytacją i niezwykłą wprawą zagra na emocjach i przyprawi czytelnika o dreszcze. Zakochasz się w tej historii już od pierwszych stron!"
Patty Goodman, autorka Ognistej sukienki


*


Autorką grafiki jest  PattyGoodman.

Ja już nie mogę doczekać się premiery i czekam na nią z niecierpliwością. A Wy czekacie razem ze mą?

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Portret żołnierza, którego złamało życie.

W
reszcie nadszedł moment, kiedy mogę podzielić się z Wami moimi odczuciami po lekturze książki Karoliny Wójciak „Ernest” będącej drugą częścią serii "Powrót", której moją recenzję pierwszej części być może mieliście już okazję przeczytać. Pisząc Wam wtedy kilka słów o  „Brunie”, w ostatnich słowach napisałam, że ogromnie się cieszę, iż druga część serii czeka już w mojej biblioteczce, bo nie mogę doczekać się, czym autorka zaskoczy mnie tym razem. Kiedy to pisałam, kalendarz wskazywał 26 listopada 2020 roku. Teraz możecie zapytać, dlaczego skoro byłam tak bardzo ciekawa kontynuacji, dopiero dziś po tak długiej przerwie przychodzę do Was, aby o niej opowiedzieć? Co stanęło mi na przeszkodzie, aby zrobić to niezwłocznie po przeczytaniu „Bruna”? Odpowiedź jest dość prozaiczna. Przeszkodą tą były moje emocje. Ci z Was, którzy znają twórczość Pani Karoliny, zapewne zgodzą się ze mną, że o Jej książkach nie da się szybko zapomnieć. Wręcz niemożliwe jest, aby po odłożeniu na półkę jej literackiego dziecka tak po prostu o nim zapomnieć i zacząć czytać kolejną książkę.  Zostają one z nami na bardzo długo. Mimo mijającego czasu nie możemy przestać o nich myśleć, a wszystkie rodzące się podczas poznawania opisanych w nich historii emocje ciągle pozostają żywe. Tak też było w przypadku „Bruna”. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby się wyciszyć, uspokoić wewnętrznie i móc przystąpić do czytania „Ernesta”. Jestem już gotowa, więc bez zbędnego przedłużania zapraszam Was na kilka słów ode mnie. 

Zanim jednak opowiem Wam o jej  fabule, nie mogę powstrzymać się przed tym, aby już na początku nie zdradzić Wam, że choć byłam pewna, że to nie możliwe to jednak ta część jest jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Nie wiem, jak autorce udało się tego dokonać, ale tak właśnie jest. Zacznijmy jednak od początku. 

W pierwszej części serii poznaliśmy dwie rodziny mieszkające w niewielkiej miejscowości w sąsiadujących ze dobą domach. Już wówczas przekonaliśmy się, że za zamkniętymi drzwiami obu domów ma miejsce przemoc, uzależnienie i wiele mrocznych tajemnic, a najbardziej bezbronnymi w tym codziennym domowym piekle są dzieci. Na kartach tej odsłony serii poznajemy życie jednego z trojga dzieci tytułowego Ernesta. Można powiedzieć, że chłopak miał wielkie szczęście w całym ogromie nieszczęść i traum, którymi było naznaczone dzieciństwo jego oraz brata Bruna, jak również sąsiadki i przyjaciółki Gai. Jemu bowiem udało się wyrwać z tej gehenny i zrobić karierę wojskową. Mężczyzna zrobił wszystko, aby zapomnieć o domu rodzinnym i to właśnie z wojskiem związać swoją przyszłość. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ czym innym jest dążenie do odcięcia się od trudnej i bolesnej przeszłości, a zupełnie czymś innym zapomnienie o tych, których się kocha i pozostawienie ich samym sobie. Nasz bohater jest twardy i ma swoje zasady. Wie, że nie może tak postąpić. Ma świadomość tego, że jeśli nie odkryje całej prawdy, która jest przyczyną cierpienia jego bliskich, nie będzie mógł mieć jasnego umysłu niezbędnego każdemu żołnierzowi służącemu, jak on na misjach w Afganistanie. Już wkrótce zaskakująca wiadomość z frontu sprowadza go na urlop w rodzinne strony. Nie przypuszcza jednak, że to, co go sprowadziło do domu to zaledwie ułamek tego, z czym będzie musiał się zmierzyć. Od zawsze był tym, który starał się opiekować i pomagać tym, na których mu zależy. Teraz chce postępować podobnie, Widzi jednak, że wszystko, co zastał, dąży do samo destrukcji i porażki. Niestety są sytuacje i ludzie, którym nie da się pomóc, jeśli oni sami tego nie chcą. Nasz bohater chce dociec prawdy i nie jest sam w tym dążeniu. Ma obok siebie Gaję. Świat dziewczyny po raz kolejny legnie w gruzach, gdy w wydawałoby się spokojnym miasteczku, w którym nigdy nic się nie dzieje, dochodzi do wydarzeń, których zakulisowe mroczne sekrety uświadamiają jej, że tak naprawdę nigdy nie poznała prawdziwej twarzy osób, z którymi spędziła całe życie. Teraz to właśnie Ernest jest dla niej jedyną osobą, której może ufać i tylko on daje jej poczucie normalności, której tak bardzo pragnie. 
Między naszą dwójką rodzi się uczucie, ale czy można obdarzyć kogoś uczuciem, będąc obciążonym trudną przeszłością, a jednocześnie mając obowiązki wobec wojska? Tego już musicie dowiedzieć się sami. 

Karolina Wójciak oddała w ręce swoich czytelników książkę o perfekcyjnie skonstruowanej fabule łączącej w sobie znamiona thrillera z powieścią obyczajową oraz wątkiem miłosnym, który jest jedynym jasnym i ciepłym elementem wszystkiego, o czym w niej przeczytamy. Reszta to mroczne sekrety i tajemnice oplecione siatką kłamstw i pozorów. Trzeba powiedzieć otwarcie, że autorka podobnie, jak nie oszczędza swoich bohaterów, tak również nie oszczędza emocji i nerwów nas czytelników. 

Bez chwili na głębszy oddech i wytchnienie jesteśmy zaskakiwani licznymi zwrotami akcji i szokującymi faktami, które skrywane przez lata wychodzą na jaw. Co więcej, nigdy nie możemy być pewni, czy to, co właśnie zostało nam ujawnione, jest rzeczywiście prawdą, czy może padliśmy ofiarą kolejnej manipulacji bohaterów. Pozostańcie czujni i nie dajcie się zwieść, a bardzo szybko przekonacie się, że tutaj nic nie jest jednoznaczne i nikomu nie można do końca ufać. 

Macie moje słowo, że kiedy dotrzecie do końca tej historii, nie opuści Was przekonanie, że tu jeszcze nie wszystko zostało powiedziane i odkryte. Tym samym warto przyjrzeć się całej sprawie jeszcze raz, co możecie zrobić, sięgając po ostatni tom serii „Gaja”. 

Wszyscy doskonale wiemy, że piekło ma różne oblicza. To przeżywane we własnym domu, nie jest jedynym, z którym możemy się zetknąć. I to właśnie w swojej książce pokazuje autorka. Ernest jest żołnierzem. Bierze udział w najgroźniejszej misji w Afganistanie. Misji, w której stawką jest ludzkie życie. Ma świadomość tego, że choć nikt ze służących tam żołnierzy nie chce zginąć, to jednak tak może się stać. Aby mieć większe szanse na przetrwanie w piekle wojny, musi odciąć się od wszystkiego, co zaprząta jego umysł i trawi serce. Pamiętajmy jednak, że każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy jest coś, co może złamać Ernesta. 

Przystępując do poznawania tej niezwykle emocjonalnej, wstrząsającej i poruszającej książki, od której nie można się oderwać, a tym bardziej, o której nie da się zapomnieć, musicie mieć świadomość, że obraz życia i walk toczących się w Afganistanie nie jest tylko fikcją literacką wykreowaną na potrzeby powstania książki. W słowie od autorki dowiadujemy się bowiem, że ta strona fabuły powstała dzięki rozmowom z Panem pułkownikiem, który chcąc pozostać anonimowym, opowiedział o tym, jak wygląda życie na misjach. Ten fakt jest niewątpliwym atutem książki, który dodatkowo mocno ją wzbogaca i zachęca do sięgnięcia po nią. 

Zdaję sobie sprawę, że moje recenzja jest mocno tajemnicza i emocjonalna, ale nie chcę pozbawiać Was możliwości odkrywania jej samemu, gdyż tylko wówczas będziecie mogli poczuć to, co ja czuję teraz. Natomiast to, że jest mocno emocjonalna. No cóż, jeśli chodzi o twórczość Karoliny Wójciak, nie potrafię inaczej i za to właśnie autorce dziękuję. 

Gorąco zachęcam Was do spędzenia czasu z tym tytułem. Tak jak ma to miejsce w przypadku każdej książki autorki, tak i teraz to, co dostrzegamy od pierwszej chwili czytania i co należy podkreślić to fakt, że w napisanie tej książki zostało włożone nie tylko mnóstwo serca, ale także ogrom pracy. Zaowocowało to, wspaniałą książką, po której muszę ochłonąć, więc finał serii będzie musiał jakiś czas poczekać na swoją kolej. 

Mam nadzieję, że już nikogo z Was nie muszę przekonywać, że po prostu musicie przeczytać tę książkę. Gwarantuję, że wciągająca i mocno angażująca historia, która czeka na Was na jej kartach, w połączeniu z lekkim i swobodnym stylem pisania autorki sprawi, że przeczytacie ją w mgnieniu oka. Przez to, że z każdą stroną nasza ciekawość jest podsycana, w żaden sposób nie odczuwamy tego, że sama książka jest niezłym grubaskiem. 

Na zakończenie muszę przyznać, iż byłam przekonana, że z uwagi na to, że już wcześniej czytałam inne książki Karoliny Wójciak, byłam przekonana, że będzie trudno jej mnie zaskoczyć. Przyznaję, bardzo się myliłam. Nigdy więcej tak nie pomyślę. Mało tego, z niecierpliwością czekam na kolejne zaskoczenia z jej strony. 

Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.

czwartek, 21 stycznia 2021

Dominika Smoleń-:Leć motylku /Zapowiedź



Moi kochani Ci z Was, którzy znają już chociaż trochę moje upodobania czytelnicze, zapewne wiedzą, że zawsze staram się zwrócić Waszą uwagę na książki, których lektura poza walorem przyjemności z czytania zapewnia także poruszanie ważnego życiowego tematu. 

Dlatego właśnie dziś przychodzę do Was z zapowiedzią takiego właśnie tytułu. 
Już 31.01.2020. nakładem wydawnictwa Lucky swoją premierę będzie miała książka Dominiki Smoleń "Leć motylku".

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. A dlaczego? Niech odpowiedzią na to pytanie będzie sam jej opis.

Opis wydawcy:

Ludzie mówią, że anoreksję da się wyleczyć, ale Viktoria nie jest tego taka pewna. Chociaż od momentu zachorowania minęło już kilka lat, a psychiatra uważa, że Viki uwolniła się od tej przypadłości, to jednak głos w głowie dziewczyny dalej namawia ją do tego, by trochę schudła.
Kiedy Viktoria postanawia rozpocząć studia na lokalnej uczelni, zaczyna być coraz gorzej, a ona nie ma już sił, by opierać się chorobie, która powoli wraca do niej ze zdwojoną siłą.
Na horyzoncie pojawia się jednak ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał pomóc dziewczynie wygrać to kolejne starcie. Pozostaje tylko pytanie, czy uda się to zrobić na czas?
„Leć, Motylku!” to historia o tym, że czasem najtrudniej jest walczyć z samym sobą.




Ja nie mogę już doczekać się swojego czasu z tą książką. A Wy planujecie poznawać historię, którą skrywają jej karty razem ze mną?




 

środa, 20 stycznia 2021

"Solo" Anna Dan

T
raumy i demony z przeszłości potrafią siedzieć w nas przez całe życie. Mimo że czas mija, a my staramy się żyć normalnie, to jednak już nigdy nic nie będzie takie samo, dopóki nie będziemy gotowi, aby wyrwać się z macek koszmarnych przeżyć i skonfrontować się z nimi. Wszyscy zapewne zgodzimy się z tym, że przed tym, co nas niszczy i boli, nie da się uciec. Jedyne, co możemy zrobić to starać się jak najlepiej przygotować się na to, co nieuniknione i nie pozwolić się zaskoczyć. Świadoma tej bezkompromisowej prawdy jest główna bohaterka debiutanckiej książki Anny Dan "Solo", której recenzję dziś dla Was przygotowałam. 

Datka jest młodą dziewczyną, której jak mówi, ktoś odebrał radość życia. Wydarzenia, które do tego doprowadziły, mimo upływu czasu nadal nie pozwalają o sobie zapomnieć. Koszmary nawiedzające ją każdej nocy oraz bezsilność, jaką wówczas czuła niszczą jej wewnętrzny spokój. W momencie kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, poznajemy młodą kobietę, która stara się żyć tak, aby już zawsze mieć wszystko pod kontrolą i nigdy więcej nie być bezbronną. Poczucie bezpieczeństwa i uporządkowania daje jej praca w firmie informatycznej, którą prowadzi wspólnie z dwoma swoimi przyjaciółmi oraz treningi sztuki walki. Informatyka, to dziedzina, w której wszystko oparte jest na dużej ilości danych. Tu wszystko jest jasne i nie ma żadnych tajemnic. Trzeba tylko umieć te dane odczytać i odpowiednio wykorzystać. Walka natomiast, to gwarancja bezpieczeństwa i umiejętności obrony, kiedy stanie się to konieczne. Nasza bohaterka nie pozwala na to, by to emocje nią rządziły. Choć w środku jest  krucha jak szkło, to na co dzień twarda jak stal. Można by przypuszczać, że jej życie wyglądałoby tak jeszcze długo, gdyby nie pewien zakład dzięki, któremu dziewczyna staje się uczestniczką pewnego ciekawego projektu. To, już tam zaczyna zaglądać w głąb siebie, choć broni się przed tym, aby nie odsłonić się zbyt mocno ze swoimi prawdziwymi emocjami. Nie przypuszcza nawet, że to dopiero początek jej drogi. 

Dzięki jednemu ze współuczestników projektu, którego tam poznaje, trafia do miejsca, które wydaje się oderwanym od reszty świata azylem. Tutaj czuje się bezpiecznie, ale jak się przekonacie, niebawem uświadomi sobie, że mogła dać się zwieść pozorom. A wszystko za sprawą Solo, tajemniczego, niebezpiecznego mężczyzny, do którego wyrywa się jej serce. Ten zniewalający, przystojny chłopak może być dla niej ratunkiem, bądź wręcz przeciwnie nie tylko ją zrani, ale, co więcej, może wciągnąć ją do świata pełnego niebezpieczeństw, w którym będzie zmuszona zawalczyć o to, co dla niej najważniejsze. 

Tytułowy bohater to postać niezwykle tajemnicza. Wiemy o tym, że jego również życie nie rozpieszczało. Pozwoliło mu zaznać bólu i sięgnąć dna. Ma w sobie gniew, który zaprowadził go do świata pełnego przemocy, gdzie jedna chwila nieuwagi i braku czujności może kosztować go życie. Nie mówi o sobie zbyt wiele, jednak Datka czuje, że za maską, którą pokazuje wszystkim wokół, kryje się ktoś zupełnie inny. Przekonajcie się sami, czy jest gotowa poznać prawdziwą jego twarz. 

Ta książka to opowieść o miłości dwojga młodych ludzi, która rodzi się w atmosferze niepokoju i lęku o siebie i osobę, którą kochamy. Miłości, która nie może trwać do momentu, kiedy oboje nie zamkną trudnych etapów tego, przez co przeszli i nie patrząc za siebie, dadzą sobie szansę na nową lepszą przyszłość. By mogło się to stać, potrzebna jest szczerość i otwartość, bez względu na to, jak trudną prawdę usłyszymy. I tu rodzi się pytanie, czy Solo i Datka będą w stanie udźwignąć ciężar tej prawdy? O tym już musicie przekonać się sami, sięgając po książkę. Nie zabraknie tu również bardzo wartościowej przyjaźni, która często zastępuje i wynagradza nie najlepsze relacje rodzinne. 

Jednak to nie wszystko, o czym przeczytamy na kartach tego tytułu. Nie mogłabym nie wspomnieć o gospodarzach chaty, której gościem staje się Datka. Dzięki Pani Hani i jej mężowi to miejsce jest bezpieczną przystanią dla każdego, kto się tam znajdzie. Zarówno dla Solo, jak i dla jego przyjaciół czas, który tam spędzają, jest tym kiedy mogą odetchnąć i przestać być czujni. Wspaniała Pani Hania o nic nie pyta. Akceptuje chłopaków takimi, jakimi są. Ona jedna widzi w nich o wiele więcej, niż oni sami chcieliby, aby ktokolwiek dostrzegł. Bardzo polubiłam tę kobietę i przyznam szczerze, że jej ciepło i serdeczność podbiła moje serce. 

Jak wspomniałam na początku mojej recenzji, jest to debiut Anny Dan i już teraz z pełnym przekonaniem mogę przyznać, że okazuje się bardzo udany. Fabuła książki została skonstruowana tak, aby do końca trzymać jej czytelnika w niepewności tego, co wydarzy się za chwilę, jak również przede wszystkim, jak stopniowo odkrywane tajemnice wpłyną na jej bohaterów. To w połączeniu z bardzo dopracowaną kreacją głównych bohaterów, a także ich portretów psychologicznych sprawia, że w ręce czytelnika trafia naprawdę godna uwagi książka, którą oczywiście polecam. Uważam jednak, że bardziej usatysfakcjonowani jej lekturą będą młodsi czytelnicy, aniżeli ci starsi. Mamy tu bowiem przykład młodzieżówki, którą czyta się szybko i przyjemnie. Zapewne dopatrzymy się w niej charakterystycznych dla tego typu książek schematów. Mnie one jednak zupełnie nie przeszkadzały, Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania. Nie sięgam zbyt często po tego rodzaju książki, ale była to dla mnie miła odmiana i odskocznie od bardziej wymagających pozycji, po które sięgam najczęściej. 

Autorce gratuluję serdecznie ciekawego debiutu. Z przyjemnością sięgnę po kolejne Jej książki, które mam nadzieję, już niedługo się pojawią. 

Kochani napiszcie mi, proszę, czy planujecie sięgnąć po książkę? A może jej lektura jest już za Wami, jeśli tak, to podzielcie się ze mną koniecznie swoimi odczuciami. 

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Jaguar, za co bardzo dziękuję.



sobota, 16 stycznia 2021

Ranking Opowiem 2020. Wyniki i podziękowania dla Was.


Dzień dobry kochani. 

Dziś przychodzę do Was, aby podziękować Wam za wszystkie głosy, które oddaliście na mojego bloga Kocie czytanie w konkursie promującym twórców organizowanym przez Opowiemci.
To dzięki Wam Kocie czytanie otrzymało wyróżnienie w kategorii Blog w przedziale od 100 do 150 głosów. Jest to dla mnie ogromna radość i sukces, gdyż w owym konkursie brałam udział po raz pierwszy. Ogromnie się cieszę, że lubicie i doceniacie to, co robię.
 Dziękuję z całego serca.

Gratuluję serdecznie wszystkim zwycięzcom wyróżnionym i nominowanym w każdej z kategorii.
Swoje gorące podziękowania za zorganizowanie konkursu i trud włożonej, pracy składam na ręce jego organizatorki. Wielkie dziękuję Beatko.

Tutaj możecie zobaczyć, jak przedstawiają się pozostałe wyniki, do czego gorąco zachęcam.


*Grafika główna pochodzi z bloga organizatorki konkursu.

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę pięknego Weekendu.

czwartek, 14 stycznia 2021

Własna definicja normalności.

Kocham Cię”, te dwa krótkie słowa każdy z nas chciałby usłyszeć choć raz w życiu. Mają one w sobie wielką moc. Kryje się bowiem za nimi obietnica troski, oddania, ale przede wszystkim szczerości i lojalności. Niestety w dzisiejszym świecie często o tym zapominamy i co bardzo bolesne szafujemy nimi, mając za nic ich wartość. Przekonał się o tym bardzo dotkliwie główny bohater najnowszej powieści Karoliny Klimkiewicz „Marzenia mają twoje imię”, na której moją recenzję chciałabym Was moi kochani serdecznie zaprosić. 

Cedrick jest mężczyzną, który wie, czego chce od życia i z kim chce przez nie przejść. Ma u swojego boku kobietę, z którą planuje wspólną przyszłość. To dla niej się stara i chce, aby wiedziała i czuła, jak bardzo ważna i wyjątkowa jest dla niego. Nie ma lepszego momentu, aby okazać swoje uczucia, niż rocznica związku. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać perypetie naszego bohatera, przygotowuje on dla swojej dziewczyny cudowną niespodziankę w dniu, który wyznacza już piąty rok ich wspólnego życia. Jestem pewna, że kiedy czytając książkę, poznacie szczegóły niespodzianki przygotowanej dla Diany, pomyślicie sobie, że para zapamięta ten dzień już na zawsze. I owszem macie racę, lecz uwierzcie mi, sam Cedrick chciałby te chwile wymazać z pamięci. Za moment z jego świat, który roztaczał przed nim tak cudowne perspektywy przyszłości z ukochaną, zostaną tylko zgliszcza. Diana porzuca go dla innego, którego dziecko nosi pod sercem, choć jeszcze kilka godzin wcześniej z jej ust padły słowa miłości. Zdruzgotany i przepełniony bólem porzucenia i zdrady Cedrick zatraca się w swoim cierpieniu, co wpływa bardzo destrukcyjnie nie tylko na niego samego, ale także na pracę, która, o czym jest głęboko przekonany, jest jedynym, co mu teraz zostało. Nie wie jednak jeszcze, że los ma mu do zaoferowania o wiele więcej, niż mógłby przypuszczać. Pokaże mu, że tak samo, jak człowiek potrafi zranić człowieka, tak tylko drugi człowiek może nas uratować z przepaści, nad którą stoimy. Ja mocno wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, zjawia się w nim nie bez powodu. Nie wierzę w przypadki, a w przeznaczenie. Podobnie myśli Letty. Osoba, która już wkrótce nauczy Cedricka patrzeć na życie swoimi oczami, a swoje marzenia nazwie jego imieniem. 

Zacznijmy jednak od początku. Musicie bowiem wiedzieć, że nie jest to historia miłości, jakich wiele. Oboje są od siebie tak bardzo różni, a jednak stają się sobie tak bardzo bliscy. On, mimo że nie potrafi patrzeć na tę młodziutką, piękną i tajemniczą nieznajomą jak na kobietę czuje, że staje mu się ona coraz bliższa. Dzieli ich praktycznie wszystko. Nie tylko duża rocznica wieku, ale także sposób postrzegania życia i tego, co w nim tak naprawdę jest najważniejsze. On odkąd tylko pamięta, stara się podporządkować przyjętemu przez społeczeństwo pojęciu normalności. Ona natomiast chce pokazać mu, że definicja normalności może być bardzo uniwersalna i każdy może mieć ją własną. Dzięki temu przy niej Cedrick może być wreszcie sobą i robić tylko to, czego sam chce, a nie to czego oczekują od niego inni. To właśnie ona uczy go, że liczy się tylko dzień dzisiejszy. Jest to, dla niej bardzo ważne, a to dlatego, że ona zna już własne przeznaczenie, którego nic nie jest w stanie zmienić. O tym jednak musicie już przeczytać sami, sięgając po książkę, do czego serdecznie Was wszystkich zachęcam. 

W tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu książki, który mnie samą skłonił do wielu refleksji i przemyśleń. Letty ma swój świat, do którego nie chce wpuścić Cedrica. On czuje, że dziewczyna skrywa jakąś tajemnicę, jednak ona sama nie zdobywa się na szczerą rozmowę. Wie, jaki będzie koniec ich krótkiej historii, a mimo to pozwala mu uwierzyć w przeznaczenie i marzenia. I tu rodzi się pytanie, robi to dla niego, czy może z myślą o sobie? Czy to już jest egoizm? Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków, ponieważ, jak się przekonacie, na kartach tej niezwykłej książki odnajdziecie obraz miłości niepodlegającej schematom, niebanalnej i wielowymiarowej opartej na przyjaźni i silnych emocjach. Miłość ma bowiem wiele oblicz i wiele definicji. 

Warto zaznaczyć, że miłość to nie jedyne czemu autorka poświęciła uwagę w powieści. Przeczytamy w niej także o przyjaźni, trudnych relacjach rodzinnych, stracie w różnych jej aspektach, jak również o uzależnieniu. 

Macie moje słowo, że jest to książka wyjątkowa, której emocje udzielają się czytelnikowi bardzo namacalnie. Nie będzie przesadą, że czułam je niemalże całą sobą, a to dzięki temu, że do końca nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się w życiu Letty i jak, prawda, która w końcu poznajemy wspólnie z Cedricem wpłynie na niego samego. Tym bardziej że jak czytamy na okładce książki: 


„Los postawił ich sobie w najlepszym i najgorszym momencie ich życie. Mimo że starali się temu zaprzeczyć, to nie był przypadek”. 

Czyż to nie brzmi intrygująco? Koniecznie przeczytajcie tę głęboko poruszającą, piękną i niepozwalającą długo o sobie zapomnieć opowieść. Dawno już nie czytałam książki, którą nie tylko pochłonęłam jednym tchem, ale także od razu, w momencie kiedy, skończyłam ją czytać, miałam ochotę zacząć od początku. A to dlatego, że bardzo nie chciałam rozstawać się z jej bohaterami, a ponadto mam wrażenie, że niezależnie od tego, ile razy ją przeczytam, za każdym razem odkryję w niej coś nowego. Mimo że jestem kobietą, to cieszę się, że Pani Karolina głównym bohaterem książki uczyniła mężczyznę, przypominając nam, że nie tylko mężczyźni potrafią zdradzać i krzywdzić. 

Nie zatrzymuję Was dłużej, abyście i Wy mogli, jak najszybciej przystąpić do czytania książki. Macie moje słowo, że zajmująca fabuła w połączeniu z całym wachlarzem emocji, które zapewne sprawią, że łezka zakręci się w oku oraz z przystępnym i bardzo swobodnym stylem, jak również językiem, którym posługuje się autorka, sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury. Dodatkowo nawet na moment nie opuści Was rosnąca z każdą przeczytaną stroną ciekawość tajemnicy Letty oraz potrzeba jak najszybszego jej odkrycia. Oczywiście nie zdradzę Wam jej, ale powiem tylko tyle, że kiedy ja już ją odkryłam, wzbudziła ona we mnie silny sprzeciw i niezgodę na to, co przeczytałam. Pani Karolino dlaczego?
Musicie sami sprawdzić, czy miłość wystarczy, aby połączyć dwa różne światy.

Książka jest prezentem od autorki za udział i aktywność w spotkaniu autorskim online, za co bardzo dziękuję.

niedziela, 10 stycznia 2021

Otwórz się na drugą szansę.

Wszyscy wiemy, że najlepszym, ale i najbardziej surowym nauczycielem dla każdego z nas jest samo życie. To ono pokazuje nam, jak pięknym uczuciem jest miłość i jak wiele znaczy dla nas bliskość oraz obecność kogoś, kogo kochamy i kto kocha nas. Wszyscy bowiem pragniemy być szczęśliwi i z tego życia gromadzić jak najwięcej dobrych chwil. Jednocześnie jednak to właśnie życie uświadamia nam nierzadko bardzo dotkliwie, że o dane nam szczęście trzeba dbać i pielęgnować je, bo w przeciwnym razie dopiero strata pozwoli nam zrozumieć, jak wiele mieliśmy, a o co nie starczyło nam czasu, aby się zatroszczyć. 

Nie bez powodu użyłam określenia „nie starczyło nam czasu”. Problem nie leży bowiem w tym, że będąc w związku, czy małżeństwie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każdy nawet najlepszy związek, w którym w pewnym momencie, zabraknie wzajemnie spędzanych chwil, bliskości, rozmów może się wypalić. Problemem natomiast jest to, że przez codzienny bieg życia, który powiedzmy sobie to wprost, stał się wyścigiem szczurów, bardzo mocno zmieniła nam się piramida priorytetów życiowych. W dzisiejszym świecie ludzie w pierwszej kolejności stawiają na karierę i rozwój. Chcemy mierzyć, coraz wyżej i osiągać coraz więcej. Oczywiście nie jest to nic złego, do momentu, kiedy nie zatracamy się w tym pędzie. Tymczasem niestety zadając sobie pytanie: "mieć, czy być?”, coraz częściej odpowiadamy mieć. Bo przecież musimy jeszcze tylko przeczekać ten trudny dla naszego związku czas. Kupimy nowe mieszkanie, nowy samochód, rozwiniemy biznes, dostaniemy awans, a potem zwolnimy i będziemy szczęśliwi. 

Nic bardziej mylnego. Potem może się okazać, że niestety zostaliśmy z niczym. Zapomnieliśmy bowiem, że jak mówi cytat z książki Sylwii Trojanowskiej „Daj nam jeszcze szansę”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć: 

"To, co dobre, dzieje się teraz. Nie wczoraj ani nie jutro, ale teraz”. 


O ogromnej prawdziwości tych słów przekonali się bohaterowie powieści Olgierd, Marta i Kamila. Wszyscy oni są dla siebie zupełnie obcy, ale, jak wiadomo, człowiek z człowiekiem zawsze się zejdzie. Nie wiedzą jeszcze jednak, że okoliczności, w jakich los niejako splecie ich drogi, zupełnie odmienią ich życia, a przede wszystkim ich samych. Od tej pory już nic nie będzie takie samo i miejmy nadzieję, że otworzy im oczy na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Tylko czy na wszystko nie jest już za późno? Przecież czas nie stoi w miejscu, a oni wszyscy popełnili błędy brzemienne w skutkach. My czytelnicy trzymamy za nich kciuki. Chcemy, aby odnaleźli w sobie odwagę, by dać sobie jeszcze jedną szansę i będąc bogatszymi o doświadczenia trudnych przeżyć, przez które przeszli, wybaczyć sobie i innym złe wybory oraz decyzję przeszłości i podjąć jeszcze raz te lepsze. Zawalczyć o to, co jest gwarancją prawdziwego szczęścia i najcenniejszą wartością w życiu. O tym, czy im się uda, musicie oczywiście przekonać się sami? Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że nie będzie to łatwe. 

To, co jest niezwykłym atutem książki to fakt, że poznając koleje życia trójki jej bohaterów, przez cały czas stawiamy siebie na ich miejscu i zadajemy sobie pytanie, jak my sami zachowalibyśmy się, będąc w podobnej sytuacji. A to dlatego, że wszystko to, co dzieje się w ich życiu i  związkach to, obraz życia, jaki jestem pewna, możemy spotkać i na pewno spotykamy gdzieś blisko obok nas, a może nawet odzwierciedla on koleje losu nas samych. 

Żebyście mogli sami już teraz poznać każdego z nich trochę bliżej i mocno w to wierzę, jeszcze bardziej nabrali ochoty na lekturę tej wyjątkowej i mądrej powieści, która macie moje słowo na pewno pomoże wielu jej czytelnikom uczynić ich życie lepszym, pozwolę sobie opowiedzieć Wam kilka słów o każdym z nich. Zanim jednak to zrobię, musicie wiedzieć, że Pani Sylwia Trojanowska skonstruowała fabułę książki tak, aby stopniować i podsycać nasze emocje coraz bardziej z każdą przeczytaną jej stroną. Już w opisie na okładce książki wiemy, że nadejdzie dzień, w którym jedna chwila odmieni życie całej trójki na zawsze. To sprawia, że czekamy na ten moment w napięciu i oczekiwaniu tego, co ma nastąpić. Nic nie jest nam jednak podane na tacy. Nim poznamy odpowiedź na to jedno najważniejsze nurtujące nas pytanie, musimy cofnąć się do początku i przekonać kim naprawdę są i jak wyglądało życie Olgierda, Kamili i Marty za nim, stało się to, co się stało. A co najważniejsze, czy wielu zdarzeniom, które miały miejsce można było zapobiec. Wszak nie jest odkryciem, że każda decyzja i wybór, jakiego dokonujemy, zawsze ma swoje konsekwencje. 

Olgierd to mężczyzna, któremu życie zaplanował, ktoś inny, choć on miał na nie zupełnie inny scenariusz. Z biegiem czasu jednak los daje mu wszystko, czego wielu z nas mogłoby mu pozazdrościć. Ma wspaniałą mądrą żonę, która podobnie jak on oddana jest swojej pracy, wspaniałą córkę i matkę, która jest dobrym duchem tej rodziny. Mogliby być szczęśliwi, gdyby tylko nie zboczyli z drogi, która powinna być dla nich najważniejsza. Drogi ku sobie. 

Marta jest kobieta, która zniszczyła swoje małżeństwo. To była chwila, impuls. Winą za to, co zrobiła, obarcza tylko siebie, ale kiedy sięgając po książkę i przekonacie się, dlaczego doszło do tego, co się stało, to wtedy, macie moje słowo, jej odpowiedzialności za tamtejsze wydarzenia nie będzie już tak bezdyskusyjna i jednoznaczna. Nasza bohaterka nie przypuszczała nawet, że koniec pewnego etapu w życiu, będzie początkiem czegoś nowego, jeśli tylko da temu szansę. 

No i wreszcie Kamila. Kobieta sukcesu, która chce piąć się na coraz to wyższe szczeble kariery. Kiedy czytelnik zaczyna ją poznawać, ma przed oczami portret kobiety silnej i niezależnej, która poradzi sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Z biegiem lektury przekonujemy się, że jest to tylko pancerz, w którego wnętrzu skrywa się krucha osoba, która nie może zapomnieć o pewnym mężczyźnie. Ułożyła sobie życie, tak jak chciała, ale nie wzięła pod uwagę, że decyzje, które podjęła, wpłyną na życie bliskiej jej osoby. 

Myślę, że już nikt z Was nie ma wątpliwości, że „Daj nam jeszcze szansę” to książka bardzo życiowa i refleksyjna, która może być pomocna dla każdego z nas, a szczególnie dla osób pragnących stworzyć szczęśliwe związki i rodziny. Z pełną odpowiedzialnością swoich słów uważam, że jest to książka, która może być swego rodzaju terapią dla par. Pani Sylwia Trojanowska, pisząc o uczuciach w piękny przejmujący i trafiający wprost do serca sposób przypomina nam, co w życiu warto najmocniej cenić i nad czym pracować. Czemu poświęcać uwagę i nasze zaangażowanie. Jakich błędów nie popełniać, by nie musieć płacić za nie najwyższej ceny, która zawsze odciska swoje piętno na tych, którzy są nam bliscy. Autorka nie boi się podjąć trudnych tematów od, których nigdy nie da się uciec, ale też daje nam nadzieję i wiarę w to, że nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze. Zawsze warto dać sobie drugą szansę. 

Tą piękną i pozytywną myślą zakończę swoją recenzję gorąco, zachęcając Was do tego, abyście sięgnęli po ten tytuł i czerpali z niego, jak najwięcej dobrego dla siebie i swojego życia u boku kogoś, kogo wybrało Wasze serce. Czyta się ją bardzo szybko, a jej bohaterowie dzięki swojej autentyczności stają się nam bardzo bliscy. Kiedy poznałam już całą historię opisaną na kartach książki i odłożyłam książkę na półkę, jeszcze bardzo długo czułam się wypełniona całym wachlarzem emocji, które pozwoliły mi docenić i dziękować za wszystko, co mam. 

Na zakończenie podzielę się z Wami pięknym cytatem słów Błogosławionego Ojca świętego Jana Pawła II, który w czasie czytania tej książki ciągle tkwił w mojej głowie. 






Książka jest drugą częścią cyklu Dobre chwile, jednak oba tytuły można czytać niezależnie od siebie.
 
Pierwsza część cyklu to: 

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Czwarta strona, za co bardzo dziękuję.




środa, 6 stycznia 2021

Pozorne niebo

M
łodość ma to do siebie, że bardzo spieszy jej się do dorosłości i samodzielności. Zapewne wielu z nas pamięta ten etap swojego życia, kiedy nadszedł czas, aby wyfrunąć z gniazda i opuścić dom rodzinny. Pełni obaw, ale i nadziei z wiarą patrzyliśmy w przyszłość. Wierząc we własne siły oraz przychylność losu wkraczaliśmy w nowy etap swojego życia, pragnąc spełniać swoje marzenia. Gdybyśmy wtedy wiedzieli o życiu tyle, ile nauczyło nas ono potem, doświadczając niejednokrotnie bardzo mocno, zapewne chcielibyśmy na dłużej zatrzymać czas beztroskiego dzieciństwa. Wtedy jeszcze wszystko wydawało się takie proste. Przekonała się o tym główna bohaterka powieści Anny H. Nimczynow „Tamta kobieta”, z której recenzją dziś do Was przychodzę. 

Zanim jednak przejdę do samej książki, warto podkreślić, że jej prolog mógłby być równie epilogiem, co w moim odczuciu jest bardzo ciekawym zabiegiem ze strony autorki. Jest on tak bardzo intrygujący, iż mimo że, wiemy, w jakim momencie swojego życia znajduje się obecnie główna bohaterka, to, jesteśmy niezmiernie ciekawi, co też wydarzyło się w jej przeszłości, że potoczyło się ono tak, a nie inaczej. Bo jak wiadomo, wszystko w życiu ma swoje konsekwencje. 

I tak oto trafiamy do niewielkiej miejscowości Mała Wieś, w której poznajemy czteroosobową rodzinę Jasieńskich. W momencie, kiedy my czytelnicy zostajemy niejako zaproszeni w skromne progi ich domu, wspólne z nimi przeżywamy bardzo ważne chwile w życiu całej rodziny. Oto właśnie jedyna córka Haliny i Romana, a nasza główna bohaterka Roma spełnia swoje największe marzenie i rozpoczyna studia medyczne w Krakowie. Zarówno rodziców Romy, jak i jej dziadka przepełnia nieopisana duma, gdyż to właśnie ich jedyne dziecko, córka rolnika i fryzjerki skończy studia i to jakie studia. 

Sama dziewczyna również bardzo się cieszy, gdyż wie, jak ciężko pracowała na to, aby jej marzenie mogło się spełnić. Nie chce zawieść rodziców. Moglibyśmy powiedzieć, że los jej sprzyja, ale niestety do czasu. Rzeczywistość, której musi stawić czoła przyszła pani doktor, nie wygląda już tak obiecująco, jak sobie to wyobrażała. Owszem zdawała sobie sprawę, że nowe życie w Krakowie w połączeniu z pracą i studiami na pewno nie będzie łatwe, ale to, co czekało ją już tam na miejscu, ma się nijak do tego, o czym ją zapewniano. O tym jednak musicie przeczytać już sami. Ja mogę Was tylko zapewnić, że łatwo nie będzie. 

Ramona jest jednak ambitną dziewczyną i chce wyrwać się z tego koszmaru, w jakim się znalazła. I właśnie wtedy, pojawia się ktoś, kto oferuje jej pracę i życie, o jakim nigdy nawet nie śniła. Pracę, która ma nie tylko zapewnić Ramonie dostatnie życie, ale także pozwolić jej spokojnie studiować. Dziewczyna czuje, że znalazła się w swoim prywatnym niebie, ale za jaką cenę? Jeśli jesteście ciekawi, czy to niebo, po chmurach, którego teraz stąpa nasza bohaterka, nie jest tylko pozorne, a upadek nie okaże się bardzo bolesny, to serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę, bo ja już niczego więcej nie zdradzę. 

Gdybym miała powiedzieć Wam w kilku słowach, o czym jest ta książka, powiedziałabym, że o dziewczynie, którą w pewnym momencie życia przerosły ambicje. W konsekwencji czego popełniła wiele błędów młodości, zatracając w pewien sposób siebie i tracąc z oczu swój cel. Podczas lektury książki, trafiamy na moment, w którym sama bohaterka zadaje sobie pytanie, czy w tym wszystkim, co teraz robi i dokąd zmierza jej życie, na pewno chodzi ciągle tylko o marzenia, a może już zupełnie o coś innego. Sprawdźcie to koniecznie kochani, bo macie moje słowo, że to, o czym przeczytacie, zaskoczy Was, a już na pewno skłoni do głębokich refleksji i przemyśleń. 

Jednak to nie wszystko, na co chciałabym zwrócić Waszą uwagę w tej książce. Autorka bowiem w całą tę wspaniałą opowieść, od której wręcz nie mogłam się oderwać, wplotła piękny wątek przyjaźni Romy z Joanną, dziewczyną po przejściach, która przeżywa piekło, choć tak bardzo pragnie miłości i spokoju. Wydawać by się mogło, że obie są od siebie tak bardzo różne, jednak łączy je więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Bohaterki mają swoje demony, tajemnice i pragnienie, aby wieść spokojne, szczęśliwe życie. Ten wątek jest dla mnie bardzo wyjątkowy, ponieważ autorka uświadamia nam, że drugi człowiek i pomoc, jaką mu ofiarujemy, może stać się również nową szansą dla nas samych. 

Jeśli szukacie książki, z którą nie tylko spędzicie wyjątkowy czas, ale także, a może przede wszystkim wyniesiecie z niej wiele dla siebie, a także dla dobra własnego życia, to jest to książka idealna dla Was. Czyta się ją niezwykle lekko i przyjemnie. Fabuła dostarcza nam wielu emocji, a chwilami nawet wzruszeń. Swoboda, i przystępność języka oraz stylu, którym posługuje się autorka, sprawia, że tę książkę czyta się bardzo szybko i zdecydowanie z ogromnym zaangażowaniem w następujące po sobie wydarzenia. 
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to początkowo dość irytujące zachowanie głównej bohaterki, ale myślę, że mógł być to celowy zabieg mający na celu podkreślenie tego, jak postrzegamy świat jako młodzi ludzie. 

„Tamta kobieta” to bardzo życiowa, mądra i wartościowa książka, o której długo nie zapomnimy i do której na pewno będziemy chcieli niejednokrotnie wrócić, wówczas, kiedy po raz kolejny upadniemy na trudnej drodze, jaką jest życie. Historia opisana na kartach tej książki uświadamia nam, że miarą zwycięstwa każdego z nas nie jest ilość porażek i upadków, jakie poniesiemy przez całe życie, ale to, ile razy się z tych upadków podniesiemy, po to, aby mądrzejsi i silniejsi o nowe doświadczenia wyciągnąć wnioski i iść dalej z podniesioną głową. Z tą myślą Was zostawiam i całym sercem zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł. 

Recenzja powstała we współpracy z portalem Czytajmy polskich autorów, za co bardzo dziękuję. 






piątek, 1 stycznia 2021

Czym jest miłość? / Opowiadanie autorskie.



Moi kochani, dziś przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym, czego jeszcze na moim blogu nie było. Jak możecie domyślać się po grafice dołączonej do posta, po raz pierwszy chcę podzielić się z Wami krótkim opowiadaniem mojego autorstwa. Przyznaję, że w momencie, kiedy naciskam przycisk „Opublikuj” bardzo się denerwuję, a serce wali mi jak młotem. No ale stało się, mam nadzieję, że nie będziecie dla mnie zbyt surowi. 

Zanim jednak przejdziemy do samej treści opowiadania, chcę, abyście poznali okoliczności jego powstania.

Otóż inspiracją do jego napisania stała się praca domowa z języka polskiego syna mojego kuzyna. Ucznia klasy czwartej szkoły podstawowej. 

Polecenie zadania domowego brzmiało następująco: Napisz baśń o dowolnej tematyce. Jej akcja może dziać się zarówno w czasach współczesnych, jak i w przeszłości. Pamiętaj o szczęśliwym zakończeniu.

I tak oto właśnie powstało opowiadanie pod tytułem „Czym jest miłość?”

Zapraszam serdecznie do lektury. 


Czym jest miłość?

W niewielkiej chatce pod lasem mieszkała bardzo mądra starsza kobieta o wielkim sercu. Maria, bo tak miała na imię, zawsze służyła wszystkim wokół dobrym słowem i wsparciem. Kochała ludzi i to właśnie drugi człowiek był dla niej największą wartością w życiu. Kobieta miała dwójkę wnucząt, które kochała najbardziej na świecie. Nie mogła jednak żyć spokojnie, ponieważ sen z powiek zabierała jej świadomość tego, że Ania i Pawełek, choć są rodzeństwem, ciągle się kłócą, rywalizują ze sobą i nie potrafią okazywać sobie miłości, która powinna charakteryzować relacje między rodzeństwem. Obawiała się, że jeśli nikt nic z tym problemem nie zrobi, to będzie on miał poważne konsekwencje także w przyszłości, kiedy Ania i Paweł będą już dorosłymi ludźmi. Mimo że łączą ich więzy, krwi staną się sobie zupełnie obcy.

Troska o więzi między dziećmi nie pozwalała ich babci być obojętną na to, co się dzieje między nimi. Dlatego postanowiła, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby uświadomić im, jak ważna w życiu każdego z nas jest miłość do drugiego człowieka.


Okazja do tego, by to zrobić, nadarzyła się już kolejnego dnia, kiedy rodzicie zostawili Pawła i Anię na kilka godzin pod opieką babci Marysi. Gdy tylko rodzicie zamknęli za sobą drzwi domu, rodzeństwo, jak to zwykle bywało, zaczęło się ze sobą sprzeczać, nie zważając na obecność babci.
Zmartwiona Maria postanowiła zwrócić wnukom uwagę i upomnieć ich:


- Kochani, moje stare serce pęka z żalu, kiedy patrzę na to, jak się do siebie odnosicie. Przecież jesteście rodzeństwem i powinniście się kochać i szanować. Kiedyś, kiedy zabraknie Waszych rodziców, zostaniecie sami na tym świecie i będziecie mieć tylko siebie.

Ania nie przerywając przepychanek z bratem, odkrzyknęła w stronę babci:

- Oj babciu! Ta miłość to tylko jakieś puste słowa bez wartości. Każdy o niej mówi, a nikt nie wie, czym ona tak naprawdę jest.

Babcia zamyśliła się przez dłuższą chwilę i wróciła myślami do czasów, kiedy sama jeszcze była dzieckiem i myślała podobnie. Wtedy ojciec opowiedział jej piękną historię, która na zawsze została głęboko w jej sercu i pozwoliła zrozumieć, jak wielkim darem jest miłość w życiu każdego z nas. Po chwili otrząsnęła się z zamyślenia i zwróciła się do dzieci:

- Kiedy byłam w waszym wieku, myślałam dokładnie tak, jak wy teraz. Wtedy mój ojciec, a Wasz nieżyjący już pradziadek opowiedział mi niezwykłą opowieść przekazywaną z ust do ust przez wielu ludzi. Pozwólcie, że ja dziś ją wam opowiem.

Zaskoczone, ale i bardzo ciekawe dzieci zaczęły słuchać uważnie.


W odległym królestwie, gdzie swoje rządy sprawował dobry i sprawiedliwy król Gregor, zaczęły dziać się sytuacje, które budziły w sercu władcy ogromny niepokój. W królestwie zapanowała atmosfera wzajemnej nieżyczliwości, a wręcz agresji: mężowie awanturowali się ze swoimi żonami, synowie i córki życzyli źle swoim rodzicom, a pomiędzy młodym pokoleniem tamtejszej ludności dochodziło do częstych bójek i rękoczynów.
Zmartwiony król pragnął, aby w jego królestwie panował pokój i dobro. Postanowił jak najszybciej zainterweniować po to, aby zapobiec zagładzie królestwa. Zwołał swoich poddanych na rozległy plac przed królestwem i przemówił do nich:

- Drodzy poddani, w naszym królestwie bardzo źle się dzieje. Mąż podnosi rękę na żonę, syn na ojca. Co się z wami dzieje?! Przecież jesteście rodzinami. Dlaczego krzywdzicie swoich krewnych i bliskich? Powinniście darzyć się miłością.

Wtem jedna z kobiet przysłuchująca się przemowie króla, która przyszła tu ze swoim mężem krzyknęła głośno:

- Panie! Powiedz nam, czym jest ta miłość? Ciągle powtarzamy słowa „Kocham Cię”, „Kocham Was”, ale co to tak naprawdę znaczy i czy to ma jakąś choćby marną wartość?

Król, zastanawiając się chwilę, przywołał swoją straż, a do kobiety powiedział:

- Wystąp na środek placu wspólnie ze swoim mężem.

Kiedy małżonkowie zrobili, jak polecił król, ten zawołał swojego strażnika i wskazując na męża kobiety rzekł:

- Odciąć mu rękę!

Zrozpaczona kobieta, zalewając się łzami  padła do stóp władcy, błagając go:

- Panie, miej litość nad moim mężem. Odetnij moje dwie ręce, ale oszczędź jego. 

Król z radością w sercu spojrzał w zrozpaczone oczy kobiety i powiedział:

- Widzisz, to właśnie jest miłość. Dowiodłaś jej względem swojego małżonka na oczach wszystkich tu zebranych. Byłaś gotowa poświęcić swoje dwie ręce, aby uratować tego, którego kocha twoje serce. Oszczędzając jego zdrowie i życie. Idź i kochaj go do końca swoich dni.

Wszyscy zebrani przyglądając się całej sytuacji, ukradkiem ocierali łzy z oczu, by po chwili zacząć się wzajemnie przepraszać za całe zło, które sobie wyrządzili. Uściskom i serdecznościom nie było końca. Od tej pory miłość w królestwie zatriumfowała.


Kiedy babcia Marysia skończyła swoją opowieść, spostrzegła, że Ania i Paweł ze łzami w oczach przytulają się do siebie. Już teraz była pewna, że oni również podobnie jak ona kiedyś docenią to, że mają siebie i nigdy nie zapomną tego, co dziś usłyszeli i czego doświadczyli.


Pamiętajcie, kochajcie się i szanujcie, bo świat bez miłości zginie, stanie się smutny i ponury. To właśnie miłość nadaje życiu sens i szczęście.