niedziela, 31 października 2021

"Bożonarodzeniowa księga szczęścia" Jolanta Kosowska/ Recenzja przedpremierowa

\


Ż
ycie jest kwestią wyboru. Czas pędzi i niestety nie da się mieć wszystkiego, dlatego tak bardzo ważne jest, abyśmy zastanowili się, co jest dla nas istotne. Jakie są nasze priorytety. Oczywiście dla każdego z nas odpowiedź na to pytanie będzie inna i uwarunkowana tym, w jakim momencie życia się obecnie znajdujemy. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że to jak je sobie ułożymy, jest ciągiem przyczynowo skutkowym, składającym się z podejmowanych przez nas decyzji. Wszystko, na co się zdecydujemy, ma swoje konsekwencje nie tylko w danym momencie, ale najczęściej także w przyszłości. Taką mądrość życiową nabieramy jednak zazwyczaj, dopiero kiedy los mocno nas doświadczy i niestety często już po szkodzie, kiedy jest za późno, by coś zmienić i naprawić. Kiedy jesteśmy młodzi, żyjemy w przeświadczeniu, że wszystko, co mamy, jest nam dane na zawsze i możemy traktować nasze życie wybiórczo. Skupiając się tylko na tym, co w danej chwili wydaje nam się najistotniejsze, bo inne kwestie przecież mogą poczekać. Nic bardziej mylnego, ale ta gorzka prawda dociera do nas dopiero wówczas, kiedy namacalnie odczujemy, że straciliśmy coś bezpowrotnie. Pewnego dnia budzimy się i zdajemy sobie sprawę, że choć mogliśmy mieć tak wiele, z własnej winy przegraliśmy swoje życie i mało tego, rykoszetem oberwał ktoś, kto był, a może nadal jest nam bliski. Nie chcę, abyście ani Wy, ani ja odbierali tak trudną i bolesną lekcję z autopsji, dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pani Jolanty Kosowskiej Bożonarodzeniowa księga szczęścia”, która mocno w to wierzę, skłoni Was do przemyśleń na temat całokształtu Waszego życia i zbudowania go według właściwej hierarchii wartości.

Bohaterami powieści są Rafał, Tomek, Lena, Aśka i Maria. Piątka przyjaciół z czasów liceum. Teraz kiedy my czytelnicy towarzyszymy im podczas lektury książki, są to już dorośli ludzie, których koleje losów rozrzuciły po różnych częściach świata. Mimo że, od czasów szkolnych tak wiele się u każdego z nich się zmieniło, a życie nie szczędziło trudnych przeżyć, ich przyjaźń pozostaje jedyną niezmienną wartością. Co prawda dzieląca ich odległość i zwykła codzienność nie pozwalają już na tak częste i intensywne utrzymywanie kontaktów, ale i na to znaleźli piękny sposób, który ku mojemu wielkiemu smutkowi, w dobie internetu i komunikatorów społecznościowych odszedł w zapomnienie. Mianowicie każdego roku przed świętami Bożego Narodzenia każde z nich pisze do pozostałych list, w którym opisuje wszystko to, co wydarzyło się w jego życiu przez te kilkanaście miesięcy, a czym chciałby się z przyjaciółmi podzielić. Dzięki temu czytając je w Wigilię, mogą czuć się bliżej siebie. Tym razem dzieje się podobnie. Wkrótce nadejdą kolejne święta, więc tradycyjnie docierają listy. Wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie niepokojący przyjaciół fakt brakującego listu od Leny. To właśnie ona zawsze była tą, która wysyłała listy jako pierwsza, a w tym roku cisza. Obawy całej czwórki przybierają na sile, kiedy okazuje się, że wszelkie próby skontaktowania się z kobietą nie przynoszą rezultatów. Strach najmocniej chwyta w swoje macki Rafała, gdyż dla niego Lenka nigdy nie była i nie będzie tylko przyjaciółką. Tak niewiele brakowało, aby była jego żoną, ale on koncertowo spieprzył wszystko. Dużo czasu potrzebował na to, aby zrozumieć, jak strasznym był dupkiem. Za dużo. Bez wahania wyrusza w podróż do Chorwacji, aby odszukać Lenkę i spróbować odzyskać utraconą szansę na prawdziwą miłość i szczęście. Tylko, czy jest to, jeszcze możliwe? Przecież oboje są już zupełnie innymi ludźmi i musicie wiedzieć, że Lena naprawdę dużo przeszła przez ostatnie lata. Teraz ma tylko córkę, która jest jej jedynym szczęściem. O tym jednak musicie przekonać się sami.

Nie bez powodu piszę, że musicie sięgnąć po tę książkę. Na jej kartach poznajemy bowiem poruszającą i mądrą historię, która poprzez swoją autentyczność odnosi się do każdego z nas. W dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy tak mocno nastawieni na robienie kariery, wspinanie się po jej szczeblach zatracamy siebie w pogoni za zdobyciem kolejnego dyplomu, wyróżnienia, czy kilku słów uznania od przełożonego. Tymczasem pozostajemy ślepi i głusi na to, co powinno być dla nas wartością nadrzędną. Rodzina, miłość, związek. A co najbardziej uderzające z czasem okazuje się, że marzenia o prestiżu, karierze i pozycji zawodowej wcale nie były nasze. Staliśmy się narzędziem do spełnienia pragnień innych osób, podczas gdy te prawdziwe nasze skrywane głęboko w sercu rozpadły się, jak domek z kart.

Bardzo dotkliwie słuszności tej bolesnej prawdy doświadczyli właśnie Rafał i Lena. Ich miłość była piękna. Chcieli być razem na zawsze, ale okazało się to trudniejsze, niż myśleli, kiedy w sferę pragnień serca wkroczyło prawdziwe życie. Kiedy trzeba było wykazać się odpowiedzialnością, oddaniem, wsparciem. Poznając historię tej dwójki, widzimy, że trzeba było naprawdę niewiele, aby wszystko mogło być dziś inaczej. Zabrakło rozmowy i uwagi skierowanej na potrzeby drugiej osoby. Rafał ewidentnie się pogubił, a kiedy zrozumiał, że niczym są wszelkie osiągnięcia w porównaniu z czasem spędzonym z bliską naszemu sercu osobą, przeżywanymi z nią emocjami, przeżyciami, które bywają niepowtarzalne, dla tej miłości było już za późno. Przeczytaj „Bożonarodzeniową księgę szczęścia” i ucz się na jego błędach, abyś niczego w życiu nie musiał/a żałować.

Pani Jolanta Kosowska oddała w nasze ręce, książkę o ludziach takich, jak my. Nikt z nas nie jest idealny. Wszyscy popełniamy błędy. W momencie narodzin każdy z nas otrzymuje swoją księgę z białymi stronami i tylko od nas zależy, jak je zapiszemy. Nawet jeśli nie zawsze możemy powiedzieć, że to, co się na nich do tej pory znajduje, można nazwać księgą szczęścia, to dopóki żyjemy, mamy szansę pozostałe w niej białe kartki wypełnić pięknymi chwilami. Sprawdźcie koniecznie, czy w życiu Leny i Rafała los chce jeszcze coś naprawić.

Całym sercem polecam Wam spędzić niezapomniane chwile z tą książką. W fotelu z kubkiem gorącej herbaty otuleni kocykiem pozwólcie, aby klimat tej powieści otoczył Was swoim ciepłem. Macie moje słowo, że książka wciągnie Was od pierwszej chwili i zapomnicie o wszystkim, co dzieje się wokół. Mocno zaangażowani we wszystko, co przeczytacie, niepostrzeżenie dotrzecie do ostatniej strony, żałując, że to już koniec. Autorka zapewniła nam całą gamę emocji. Doświadczamy bowiem godnej podziwu przyjaźni, pięknej miłości, ale także bólu, poczucia straty, cierpienia, a nawet złości, ale nie bądźcie zbyt surowi. Jak mówi sam Rafał, kochankiem okazał się kiepskim, ale przyjacielem jest całkiem dobrym.

I wiecie co, książkę przeczytałam już kilka dni temu, ale nie mogłam od razu Wam o niej opowiedzieć. Bieg myśli i natężenie emocji po skończonej lekturze było tak silne, że potrzebowałam chwili, żeby wszystko przemyśleć. Odnieść jej treść na płaszczyznę własnego życia i już na spokojnie podzielić się z Wami swoimi odczuciami. Dla mnie taka reakcja czytelnika na książkę jest idealnym dowodem na to, że warto ją przeczytać, a dla Was? Mam nadzieję, że się skusicie. Premierę książki świętować będziemy już 10.11.2021.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Novae Res, za co bardzo dziękuję.



poniedziałek, 25 października 2021

"Nasza melodia" Anna Dąbrowska



O
miłości zawsze chce się myśleć i mówić jak najpiękniej. Wszyscy o niej marzymy i pragniemy poczuć wyjątkowość tego uczucia. Chcemy zatracić się w melodii przyspieszonego rytmu bicia serca dwojga zakochanych w sobie ludzi i zatopić w głębi spojrzeń skrywających oddanie osoby, której jesteśmy gotowi ofiarować siebie. Takiej miłości szukamy i na taką czekamy. Niestety, o czym na pewno przekonało się wielu z nas, to samo życie bywa najbardziej trudnym przeciwnikiem dla tego uczucia. To ono wyposażając nas bardzo często w ciężki bagaż doświadczeń, z którymi musimy się mierzyć każdego dnia, sprawia, że zagubieni i przepełnieni strachem obawiamy się dopuścić do głosu serce. Ogromny ciężar tej prawdy odczuli bohaterowie czwartej i ostatniej części cyklu „Płomienie” autorstwa Anny Dąbrowskiej „Nasza melodia”. 

Rita i Daniel są sąsiadami z dzieciństwa. W żadnej mierze jednak nie można ich nazwać przyjaciółmi z podwórka. Będąc nastolatkami bowiem, nie pałali do siebie sympatią. Choć może nie do końca. To Daniel widział w Ricie piegowatego rudzielca, którego wręcz nienawidził, a ona ze zranionym sercem podkochiwała się w nim skrycie. Młode lata tej dwójki naznaczone były chęcią rywalizacji, której obiektem była pasja i miłość do muzyki. Oboje grają na pianinie i każde z nich jest pewne wyższości swojego talentu i umiejętności nad tym drugim. Jak to często bywa, los rozdziela ich na wiele lat. W momencie, kiedy my czytelnicy stajemy się obserwatorami ich życia, są już dorośli i nie ma w nich już nic z dzieci, którymi byli kiedyś. Daniel, czy też Dany jak mówią na niego koledzy z zespołu „Płomienie”, stał się sławny, a Rita prowadzi swój klub i jest nauczycielką w szkole muzycznej. Choć wydawać by się mogło, że dzieli ich wszystko, to los pokaże im, że tak naprawdę są tacy sami i da im drugą szansę, choć oni sami jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. 

Nie myślcie jednak, że happy end tej historii jest oczywisty. W książkach Ani Dąbrowskiej nie ma miejsca na oczywistości. Mocno doświadcza swoich bohaterów i tak też jest i tym razem. Choć oboje starają się ukryć bolesną prawdę o tym, jak wygląda ich obecne życie.

Kiedy drogi naszych bohaterów po latach splatają się ponownie  Daniel, walcząc z samym sobą i bojąc się do tego przyznać, zaczyna dostrzegać w tej rudej jędzy piękną kobietę i wreszcie dociera do niego, jak wielkim był kiedyś głupkiem. Chciałby cofnąć czas i wszystko naprawić, ale być może na wszystko jest już za późno. Tylko on jeden wie, jak bardzo błędne są  przeświadczenia o sławie, którymi żyją ludzie. Tylko on jeden zna ciężar samotności, która pojawia się, gdy zgasną światła i opadną emocje granych koncertów. Pragnie spędzić życie z kobietą, która dotrzyma mu kroku w biegu, którym jest jego życie, albo będzie tą, dla której będzie chciał się zatrzymać. Czuje, że to właśnie Rita jest tą jedyną, ale w jej pięknych zielonych oczach dostrzega smutek.

Jak przekonacie się wraz z biegiem lektury, kobieta ma za sobą trudną przeszłość, od której nie potrafi się odciąć. Przeszłość, która ją niszczy i sprawia, że boi się już zaufać. Zapewne domyślacie się, że Daniel będzie próbował zdobyć jej serce, ale jak otworzyć je przed kimś, kto już raz cię zranił.

„Nasza melodia” na swoich kartach skrywa przejmującą historię, która jestem tego pewna, skradnie serce każdego, kto po nią sięgnie. Poznacie w niej kobietę i mężczyznę, którzy, tak jak my wszyscy pragną kochać i być kochanymi, ale doświadczeni przez przeszłość boją się tę miłość zarówno przyjąć, jak i ją okazywać. Na naszych oczach rozgrywa się pełna namiętności i pożądania swego rodzaju gra między Ritą i Danielem, dla której najpotężniejszym przeciwnikiem jest rozum. Czytelnik niemalże namacalnie odczuwa targające nimi emocje toczące walkę serca i rozsądku.

Oczywiście kibicujemy ich szczęściu bardzo mocno i chcielibyśmy, aby byli ze sobą, ale Ania Dąbrowska, za co bardzo jej dziękuję doskonale rozumie i wie, że w sprawie uczuć nie należy niczego przyspieszać, ani na nic naciskać. Trzeba być cierpliwym i dać sobie czas. I ona ten czas swoim bohaterom dała. Mimo że w książce nie brakuje pikantnych dwuznaczności między nimi, to jednak wszystko dzieje się we właściwym sobie tempie z ujmującą delikatnością i wrażliwością. A co z tego wyniknie, musicie już przekonać się sami, sięgając po książkę, do czego gorąco Was zachęcam.

Moi kochani, jak wspomniałam we wstępie recenzji, jest to już ostatnia część cyklu "Płomienie". Z ogromnym żalem żegnam się z jego bohaterami, gdyż śmiało mogę powiedzieć, że ma on swoje miejsce w moim sercu. Ogromnie się cieszę, że w tej części autorka jeszcze raz dała nam, jego wielbicielom możliwość spotkania się z pozostałymi członkami zespołu i sprawdzenia, co teraz u nich słychać. Muszę Wam jednak powiedzieć, że okoliczności, jakie temu spotkaniu towarzyszyły, sprawiły, że moje serce na dłuższą chwilę przestało bić. Nie powiem nic więcej. Musicie koniecznie sami przeczytać tę książkę, jak i cały cykl, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

Zachęcam także do zapoznania się z moimi recenzjami wcześniejszych odsłon cyklu:


Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Novae Res, za co bardzo dziękuję.




wtorek, 19 października 2021

"Skradziona kołysanka" Anna Stryjewska. / Cytaty/ Patronat medialny.


Z
apewne każdy z nas przeczytał chociaż jedną książkę, o której nie mógł zapomnieć, mimo iż od momentu, kiedy rozstał się z jej bohaterami, minęło już dość dużo czasu. Emocje związane z historią, którą skrywają jej karty, nadal są tak silne i żywe, że chcielibyśmy opowiadać o niej każdemu, jak najwięcej. Czasami jednak nam samym brakuje odpowiednich słów, aby w pełni oddać wyjątkowość danego tytułu, dlatego też pozwalamy, aby książka broniła się sama. Nic bowiem nie przekonuje tak bardzo, jak uchylenie rąbka tajemnicy z tego, co w niej na nas czeka. Jest to możliwe dzięki cytatom. Dziś przychodzę do Was, aby jeszcze raz zachęcić Was do sięgnięcia po najnowsze literackie dziecko Anny Stryjewskiej „Skradziona kołysanka”, która skradła moje serce. A że ciągle mam wrażenie, iż niezależnie, co o niej powiem, to i tak będzie za mało, wspólnie z Renata Sokół przygotowałyśmy dla Was kilka grafik, które mam nadzieję, nie pozostawią wątpliwości, że tę książkę trzeba przeczytać.



foto Dariusz Cierpiał


foto Dariusz Cierpia













czwartek, 14 października 2021

"Kochana córeczka" Alison Ragsdale

Z
chwilą, kiedy dowiadujemy się, że zostaniemy rodzicami, budzi się w nas naturalna potrzeba ochrony naszego dziecka przed wszelkimi niebezpieczeństwami i troskami. Pragniemy zapewnić mu beztroskie dzieciństwo, a na jego twarzy widzieć szczęście i spokój. Niestety jednak zdarzają się w życiu sytuacje, kiedy choć bardzo tego pragniemy, nie możemy zrobić nic, aby ustrzec dziecko przed strachem, niepewnością tego, co przyniesie przyszłość i jak będzie wyglądało jego życie już wkrótce. Dzieje się tak na przykład wówczas, gdy nasz skarb, nasze oczko w głowie dotyka poważna choroba. Najczęstsze zdanie, które pada z ust rodzica w takiej sytuacji to: „Najgorsza jest ta bezsilność i bolesna świadomość, że nie mogę zrobić nic, co mogłoby wyleczyć moją/ego córkę/syna. Jedyne co mogę w tej sytuacji to, być przy nim i starać się zrobić, co tylko w mojej mocy, aby pomóc mu przechodzić przez to, co przeżywa każdego dnia". Dopóki nie staniemy w obliczu tak trudnego doświadczenia, często nie zdajemy sobie w pełni sprawy z tego, jak wiele wysiłku i starań kosztuje rodzica chorego dziecka zachowanie spokoju i pogody ducha, po to, by nie niepokoić dziecka, podczas gdy jego serce rozrywa ból i lęki, a w duszy panuje chaos. Tym bardziej, że jak się za chwilę przekonacie, los bywa bardzo bezwzględny i przewrotny. Najboleśniejsze ciosy zadaje wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy, a doświadcza nas nieszczęściami, które zazwyczaj w myśl powiedzenia chodzą parami. Takie i wiele innych rozważań oraz przemyśleń kłębi się w mojej głowie od momentu, kiedy skończyłam czytać książkę Alison Ragsdale „Kochana córeczka”, o której dziś Wam opowiem.

Na jej kartach poznajemy trzyosobową szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Ava, Rick i ich dziesięcioletnia córka Carly w momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury powieści, rozpoczynają nowy etap w swoim życiu. Decydują się na przeprowadzkę z miasta na wieś do domu nieżyjącej babci Avy. Małżonkowie zdają sobie sprawę, że będzie to duża zmiana w ich życiu, ale możecie mi wierzyć, że nawet przez chwilę nie przypuszczają, jak wieloma trudami naznaczona będzie ich przyszłość. Bo też nic na to nie wskazuje. Snują wizje życia rysującego się w pięknych barwach w blasku ich pięknej rodzinnej miłości. Szczęście, którym się cieszą, nie trwa jednak długo, gdyż potwierdzają się obawy, które tkwią w sercu Avy, w momencie, gdy dostrzega pewne przesłanki świadczące o tym, że coś niepokojącego może dziać się ze zdrowiem Carly. Mąż uspokaja żonę, ale matki czują takie rzeczy. Kiedy pada druzgocąca diagnoza o rzadkiej chorobie genetycznej córki, Ava oddałaby wszystko, aby tym razem przeczucie ją myliło. Wspólnie z Rickiem robią wszystko, aby przygotować dziewczynkę na nieuchronne następstwa choroby i pomóc jej nauczyć się żyć w nowej dla niej rzeczywistości. Ich świat zupełnie się zmienia, a priorytety i plany się przewartościowują. Gdyby tylko wiedzieli, że to,co teraz przeżywają, to zaledwie skrawek bolesnych doświadczeń, którymi zostanie dotknięta ich rodzina. I to naprawdę niewiele w porównaniu do tego, co jeszcze ich czeka... O tym jednak musicie już przeczytać sami, do czego gorąco Was zachęcam. Już teraz mogę Wam zdradzić, że jest to bardzo poruszająca i życiowa historia, która wywoluje w czytelniku wiele silnych emocji ze względu na przejmujący, a wręcz bolesny autentyzm opisywanych w niej wydarzeń, których czego, aż strach przyznać, w każdej chwili doświadczyć może każdy z nas.

Powiem tylko, że tragiczny wypadek sprawia, iż już nic nigdy w tej rodzinie nie będzie takie samo. Ava zostanie przygnieciona ciężarem odpowiedzialności dbania o dobro tych, których kocha najbardziej na świecie. Stanie przed koniecznością odpowiedzenia sobie na pytanie, na które nikt z nas nigdy nie chciałby musieć odpowiadać. Będzie musiała znaleźć w sobie siłę, aby dokonać strasznego wyboru, poświęcając jedno z najdroższych sobie na ziemi istnień.

Kiedy będziecie czytać tę książkę, bardzo szybko przekonacie się, że nie została ona napisana tylko po to, aby dostarczyć jej czytelnikom przyjemności czytania. Autorka chce przede wszystkim poszerzyć naszą wiedzę na temat bardzo rzadkiej choroby genetycznej, o której jestem pewna, wielu z was nigdy nie słyszało. A tym którzy się z nią zmagają, daje nadzieję. Poznając wszystko to, z czym musi zmierzyć się Ava, nie da się uniknąć także pytania, co ja zrobił/a bym będąc na jej miejscu. W tym momencie pojawiają się również przemyślenia natury moralnej. Takie, które nie dają prostych i oczywistych rozwiązań.

Nie mogłabym również nie wspomnieć o jeszcze innym aspekcie, który mnie bardzo mocno chwycił za serce. A mianowicie wątek relacji na płaszczyźnie matka – córka pomiędzy Avą a Carly. Autorka wspaniale przedstawiła więzi ich łączące, które ewoluują wręcz na naszych oczach, w momencie, kiedy wspólnie starają się nie poddać i sprostać przeciwnościom losu. Podczas gdy jak wspomniałam we wstępie recenzji, to my rodzice staramy się uchronić dzieci przed całym złem tego świata, to właśnie one w tak trudnych momentach bardzo często ogromnie nas zaskakują, wykazując się mimo swojego młodego wieku niezwykłą dojrzałością, zrozumieniem tego, co się dzieje oraz rezolutnością. To  one nie pozwalają nam upaść, kiedy czujemy, że brakuje nam sił, by walczyć o to, co najważniejsze.

Całym sercem polecam wszystkim tę niezmiernie wartościową i maksymalnie angażującą nas książkę. Na jej kartach spotkacie bohaterów, którzy są tacy jak my. Mają swoje plany i marzenia. Pragną cieszyć się pełnią szczęścia rodzinnego. Jak widzicie, nie oczekują zbyt wiele. Mają bowiem siebie i to jest dla nich najcenniejsze. Los jednak ma za nic ich pragnienia i kawałek po kawałku niszczy ich świat. Teraz trwa nierówna walka o to, aby zbudować ten świat na nowo, mając jednocześnie dojmującą świadomość, że nie da się go już idealnie odwzorować. Jak widzicie, fabuła tej książki to samo życie. Fakt ten sprawia, że od początku do końca czasu spędzonego na jej lekturze będziecie czuć się częścią tego, co przeczytacie. W konsekwencji czego nie będziecie w stanie odłożyć książki nawet na chwilę, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że czytanie utrudniać Wam będą płynące łzy, ściśnięte gardło i mocno bijące serce. To jedna z tych powieści, które bohaterów nie sposób opuścić jeszcze na długo po odłożeniu jej na półkę, ponieważ ich losy mimo mijającego czasu są ciągle  żywe w naszych sercach i nie możemy przestać o nich myśleć. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku i na pewno do niej wrócę. Mam nadzieję, że Was też zachęciłam do poznania tej historii. Choć nie jest łatwa, to przypomina nam o tym, że nic w życiu nie jest nam dane na zawsze. Należy doceniać każdą jego chwilę, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro, ale także dodaje sił i wiary w to, że nawet kiedy nasze życie spowił mrok, to kiedyś i dla nas na nowo wyjdzie słońce.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Filia, za co bardzo dziękuję.




niedziela, 10 października 2021

Czwarte urodziny bloga + Konkurs urodzinowy./Wygrywa aż 5 osób - podwójna szansa wygranej!



K
ochani mnie samej trudno w to uwierzyć, ale Kocie czytanie kończy dziś 4 lata. Uwierzcie mi, że nigdy nawet w najśmielszych marzeniach nie myślałam, że wytrwam tyle czasu w jego prowadzeniu. A dziś szczerze mogę Wam powiedzieć, że uwielbiam ten mój mały zakątek internetu. Zmienił on bardzo moje życie i ci z Was, którzy mnie znają wiedzą, że nie jest to tylko pusty frazes, a szczera prawda. A wszystko to dzięki Wam. Gdyby nie Wy moi drodzy, Kocie czytanie nie mogłoby istnieć. To dzięki Waszej, życzliwości, serdeczności i wsparciu mogę dziś świętować, czując ogromną radość i wdzięczność. Z głębi serca dziękuję za to wszystkim sympatykom bloga oraz autorom i wydawnictwom, z którymi mam przyjemność i zaszczyt współpracować. A że w podziękowaniach nigdy nie byłam zbyt dobra to przy ogromnej pomocy dwóch cudownych dziewczyn Renatki Sokół i Madzi Zimnej przygotowałam dla Was niespodzianki, które mam nadzieję, będą Wam się podobały i choć trochę wyrażą moją wdzięczność dla każdego, kto kibicuje i dobrze życzy Kociemu czytaniu. 💕 🤗 

Zanim jednak przejdziemy do niespodzianki, chcę jeszcze raz podziękować Renatce, która jest autorką pięknych grafik, które tu widzicie i Madzi, która przygotowała wspaniały filmik. Moje kochane z głębi serca Wam dziękuję. ♥ ♥ Obie te wspaniałe duszyczki poznałam właśnie dzięki blogowi i to jest dowód na to, że blog dał mi tak wiele dobrego w postaci wspaniałych ludzi pojawiających się na mojej drodze. A możecie mi wierzyć, że takich osób jest zdecydowanie więcej i każda z nich jest dla mnie wyjątkowa. Jeszcze raz Wielkie dziękuję.



Czym jednak byłoby świętowanie urodzin bloga, bez możliwości obdarowania was pięknymi książkami.  Chcąc Wam w ten sposób podziękować za Waszą obecność i aktywność na blogu, przygotowałam dla Was konkurs, w którym wygrywa aż 5  osób!

KONKURS URODZINOWY.


ZAPRASZAM SERDECZNIE. DO WYGRANIA KSIĄŻKI ZNANYCH I LUBIANYCH POLSKICH AUTOREK.


WARUNKI KONKURSU:

1) Zgłoś się w komentarzu. Odpowiedź na pytanie konkursowe i podaj numer nagrody, o którą grasz. (Zgłaszać się można podwójnie zarówno na blogu, jak i Facebooku pod specjalnie powstałym w tym celu postem. Zwiększa to Twoje szanse na wygraną, ale odpowiedzi na pytanie konkursowe w obu miejscach muszą być różne).

2) Jeśli możesz, to udostępnij post u siebie, zaproś znajomych - bardzo dziękuję za każde promowanie mojego bloga.
3) Zachęcam do polubienia stron autorek, które są jednocześnie sponsorami nagród:

PYTANIE KONKURSOWE:
Jaką książkę według Ciebie powinnam koniecznie przeczytać tej jesieni? Odpowiedź uzasadnij.

(Odpowiedzi, które najbardziej mnie zaciekawią i przekonają do sięgnięcia po proponowany przez uczestnika konkursu tytuł, zostaną nagrodzone).

Nagrodami w konkursie są:

NAGRODA 1. - Dwa pakiety książek Anety Krasińskiej, w skład którego wchodzą książki:
- Słodki smak marzeń.
- Gorzki smak marzeń. Z autografem autorki.

NAGRODA 2 - Jeden pakiet książek Wioletty Piaseckiej, w skład którego wchodzą książki:
- Przyjdzie pogoda na miłość.
- Przyjdzie pogoda na szczęście. Z autografem  autorki.

NAGRODA 3 - Jeden egzemplarz książki  Anny Stryjewskiej Skradziona kołysanka. Z autografem autorki.

NAGRODA 4 - Jeden egzemplarz książki Elżbiety Stępień Po prostu bądź  Elżbiety Stępień. Z autografem autorki.

5.  Konkurs trwa od 10 do 17 października do godziny 23:59.
6. W konkursie mogą brać udział wszystkie osoby. Można zgłaszać się zarówno na blogu, jak i na Facebooku. Zwiększa to szansę na wygraną, ale odpowiedzi na pytanie konkursowe w obu miejscach zgłoszenia muszą być różne.
7. Wygrywa pięć osób.
8. Wyniki zostaną ogłoszone do  14 dni po zakończeniu konkursu. Sama wybieram zwycięzcę na podstawie odpowiedzi w komentarzach.
9. Musisz posiadać adres korespondencyjny w Polsce.
10. Nagrodę w konkursie wysyła sponsor nagrody, czyli autorki książek będących nagrodą konkursową na swój koszt.
11. Pełny regulamin znajdziesz tu:
https://kocieczytanie.blogspot.com/p/regulamin-konkursow.html Biorąc udział w konkursie, akceptujesz warunki polityki prywatności.


WZÓR ZGŁOSZENIA:

Zgłaszam się.

Odpowiedz na pytanie konkursowe:
Zgasiłam/em się do udziału w konkursie:
-Tylko na blogu.
- Tylko na Facebooku.
- W Obu tych miejscach.
Udostępniłam/em:
Wybieram nagrodę numer -

Zachęcam wszystkich do udziału w zabawie i życzę powodzenia.



WYNIKI KONKURSU

Kochani, nadszedł czas, abym ogłosiła zwycięzców konkursu urodzinowego mojego bloga Kocie czytanie. Jednak zanim to zrobię, chcę z całego serca podziękować wszystkim, którzy nawet jeszcze do tej pory piszecie mi w komentarzach pod postem urodzinowym na blogu i Facebooku tak wiele pięknych i ciepłych słów. Moje serce wypełnia Wasza serdeczność i życzliwość. Naprawdę chciałabym nagrodzić Was wszystkich. Poleciliście mi wiele wspaniałych książek, które bardzo mnie zaciekawiły. No, ale musiałam dokonać wyboru.

W takim razie, bez zbędnego przedłużania:




Nagrodę 1 zestaw książek Anety Krasickiej wygrywają Izabela Wyszomirska Blog Natalka Ka FB. Nagrodę numer 2 zestaw książek Wioletty Piaseckiej Beata Barczyk. FB. Nagroda 3 Skradziona kołysanka Anna Stryjewska Aneta Iwaniuk. FB. Nagroda 4 Po prostu bądź Elżbieta Stępień. Marian Kluka. FB.

Zwycięzcom gratuluję serdecznie i proszę o kontakt w wiadomości prywatnej, w celu przekazania danych do wysyłki nagrody wraz z numerem telefonu. W treści wiadomości proszę także napisać tytuł nagrody, którą dana osoba wygrała. Na kontakt czekam maksymalnie 3 dni. Po tym czasie nagroda przepada.

Tych z Was, którym dziś nie udało się wygrać, chcę uspokoić, ponieważ już szykuję dla Was kolejne konkursy z bardzo atrakcyjnymi nagrodami.

Pozdrawiam Serdecznie i życzę pięknego dnia.













wtorek, 5 października 2021

Zamki Polski Południowej Marek Marcinowski. - Zapowiedź/ Patronat medialny.



B
ardzo cenię sobie wartościowe książki dla dzieci. Takie, z którymi dziecko możne nie tylko miło spędzić czas, ale także dowiedzieć się czegoś ciekawego, a przy okazji niepostrzeżenie dla niego samego czegoś nauczyć, łącząc przyjemne z pożytecznym. My rodzice, babcie, ciocie i wujkowie doskonale wiemy, że nasze dzieci o wiele szybciej i łatwiej przyswajają wiedzę, kiedy jest im ona przekazana tak, aby przykryć ich uwagę i ciekawość. Jeśli od najmłodszych lat chcecie wzbudzać w Waszych dzieciach, chęć do nauki, zachęcając je do czytania świetnej literatury dziecięcej, to polecam  Wam serdecznie tę wychodzącą spod pióra Pana Marka Marcinowskiego.   Autor  ma już na swoim koncie dwie bajki edukacyjne, a dziś chcę zaprezentować Wam kolejną. " Zamki Polski Południowej", bo to o tej książce mowa, swoją premierę będą miały już 28 listopada 2021 roku. Dla mnie będzie to wyjątkowy dzień, ponieważ mój blog ma przyjemność objąć tę książeczkę swoim patronatem medialnym, z czego bardzo się cieszę i za co serdecznie dziękuję.

Musicie wiedzieć, że zamki są pasją Pana Marka. Bardzo lubi je zwiedzać i zdobywać o nich nowe interesujące informacje. Czym jednak byłaby radość czerpana z pasji, gdyby nie można było się nią dzielić. Ta właśnie myśl przyświecała powstawaniu książki "Zamki Polski Południowej". Jak mówi sam autor. "Mam bzika na punkcie zamków i chcę zaszczepić tę pasję u dzieci".
 Nie zwlekam zatem dłużej i uchylam rąbka tajemnicy z tego, co autor przygotował dla swoich najmłodszych czytelników.

OPIS KSIĄŻKI:

Akwarium w suficie, sekretne przejścia, podziemne tunele czy legendarne skarby – o tym wszystkim, a także o innych skrywanych przez zamki tajemnicach dowiedzą się Julka i Krzyś podczas swojej wakacyjnej podróży. Wyrusz razem z nimi i poznaj historyczne perełki leżące na terenie naszego kraju.




SŁOWO O AUTORZE:



Marek Marcinowski - "Inicjator akcji "Podaruj uśmiech", podczas której obdarowywano łódzkie szpitale i placówki, by umilić dzieciom i innym pacjentom okres lockdownu, gdy ograniczona była możliwość odwiedzin.

Autor Kosmolisków zabierających dzieci po kosmosie oraz Ekolisków zachęcających do dbania o przyrodę.




Przyznajcie sami, że książka prezentuje się świetnie. Jestem bardzo dumna, że mój blog znalazł się w tak zacnym gronie jej opiekunów medialnych.





Jeśli tak, jak ja nie możecie doczekać się premiery tej pięknej i mądrej książki, to mam dla Was wspaniałą informację. Otóż ruszyła już jej
ale to nie koniec dobrych wiadomości, bowiem macie również niesamowitą okazję kupienia całego zestawu książek dziecięcych Pana Marka.




Kto się skusi? Podpowiem tylko, że zaraz po premierze "Zamków Polski Południowej", będą mikołajki, a wszystkie trzy wspomniane książki są genialnym pomysłem na prezent.







piątek, 1 października 2021

"Gorzki smak marzeń" Aneta Krasińska. Patronat medialny./ Recenzja przedpremierowa.


O
tym, że szczęście bywa ulotne, niestety z pewnością przekonał się niemal każdy z nas. Wystarczy dosłownie jedna chwila, aby los odebrał nam wszystko to, co było dla nas jego źródłem i nadzieją na rysującą się przed nami piękną przyszłość. Plany i marzenia, które jeszcze dosłownie przed chwilą były tak cudowne i słodkie stają się bolesnymi wspomnieniami przesiąkniętymi bólem i goryczą. Oczywiście w momencie, kiedy nasze serce wypełnia radość, nikt z nas o tym nie myśli, ale życie potrafi nam bardzo boleśnie przypomnieć, że nic, co nam ofiarowało, nie zostało nam dane na zawsze.

Dramatyczne piętno tej prawdy poczuła  Laura, główna bohaterka najnowszej powieści Anety Krasińskiej „Gorzki smak marzeń”, której premierę świętować będziemy już 6 października 2021 roku, a o której ja, jako jedna z jej patronek medialnych opowiem Wam już teraz.
Zapewne większość z Was wie, że jest to kontynuacja „Słodkiego smaku marzeń”. Ciągle żywe są we mnie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania pierwszej części, a także uczucie ogromnej potrzeby dowiedzenia się, co będzie dalej po przeczytaniu jej ostatniego zdania. Zamykając książkę bowiem, zostawiliśmy Laurę w takim momencie jej życia, w którym mogło wydarzyć się naprawdę wszystko. Mając to na uwadze, do lektury „Gorzkiego smaku marzeń” przystąpiłam z bijącym sercem i duszą na ramieniu. I wiecie co, serce mi się krajało, kiedy przekonałam się, jak wygląda jej życie, kiedy my czytelnicy możemy ponownie w nie wkroczyć.

Kobieta doświadczyła bolesnej straty, przez którą straciła sens życia. Pogrążona w swojej rozpaczy i bólu, nie potrafi poradzić sobie z poczuciem marazmu i osamotnienia. Przedłużanie się takiego stanu może prowadzić do poważnych konsekwencji, które, jak się przekonacie bardzo szybko i niepostrzeżenie mogą nas zniszczyć. Choć nasza bohaterka pragnie odciąć się od świata i przestać czuć, to są osoby, które bardzo chcą jej pomóc i pokazać, że życie musi toczyć się dalej, nawet jeśli dla nas samych się zatrzymało. Wiadomo jednak, że jeśli my sami w takiej sytuacji nie będziemy chcieli sobie pomóc, nikt inny za nas tego nie zrobi. Laura nie wie jednak jeszcze, że już wkrótce w jej życiu pojawi się ktoś, kto sprawi, że będzie zmuszona zweryfikować znane sobie fakty, o kimś, kto jest najważniejszą dla niej osobą. Nastoletnia Nicole, bo to o niej mowa zjawia się niespodziewanie w życiu Laury i utrzymuje, że należy do rodziny Wolfów. Dziewczyna jest skrytą osobą, ale z czasem ujawnia wstrząsające fakty skrywane w czterech ścianach jej rodzinnego domu, które są obrazem piekła przeżywanego przez nią każdego dnia. Zagubiona i przerażona Laura nie wie, ile w tym wszystkim, czego się ostatnio dowiedziała  jest prawdy, ale ani przez chwilę nie ma wątpliwości, że nie może pozostać obojętna na słowa dziewczyny. Cierpienie nastolatki pozostawionej samej sobie w obojętności dorosłych osiągnęło już apogeum i teraz jest gotowa na wszystko, aby wreszcie wyrwać się z rąk tych, którzy mieli zapewnić jej miłość i bezpieczeństwo. Podejmuje bardzo ryzykowne działania, które ściągają na nią i Laurę niebezpieczeństwo, ale o tym musicie przeczytać już sami, do czego oczywiście Was zachęcam.

Mówi się, że każdy człowiek pojawia się w naszym życiu po coś. Relacja Laury i Nicole jest idealnym dowodem na słuszność tych słów. Choć początki jej budowania nie były łatwe, to z czasem widzimy, że obie wzajemnie sobie pomogły i dały szansę na odbudowanie swojego życia na nowo. Historia Nicole uświadomiła Laurze, że jeśli bardzo chcesz i jesteś konsekwentny w dążeniu do obranego przez siebie celu, możesz odmienić swoje życie, nawet jeśli jest ono bardzo trudne. Natomiast Nicole wzbudziła w sercu Laury uczucia uśpione gdzieś głęboko. Nauczyły się budować i doceniać więzi z drugim człowiekiem, ale także uświadomiły sobie, że niestety w każdej chwili niespodziewanie możemy je stracić.

„Gorzki smak marzeń” to kontynuacja, która swoim poziomem zdecydowanie dorównuje swojej poprzedniczce. Podobnie jak miało to miejsce wówczas, tak i teraz w nasze ręce trafiła książka, w której autorka zmierzyła się z bardzo trudnymi i życiowymi tematami, które, choć są fikcją literacką, to niestety dotykają nas również w życiu realnym. Dlatego jestem pewna, że każdy z nas znajdzie w historii opisanej na kartach powieści cząstkę siebie. Aneta Krasińska jest autorką, która nie pisze książek dla samego pisania, ale po to, aby zwrócić uwagę swoich czytelników na ważne tematy i skłonić nas do refleksji, a także do niesienia pomocy innym. Chciałabym tak bardzo wiele Wam jeszcze o tej książce powiedzieć, ale z oczywistych względów nie mogę i nie chcę psuć Wam przyjemności czytania i przeżywania emocji, których macie moje słowo, jest w niej bardzo wiele. No, ale dobrze uchylę Wam rąbka tajemnicy i zdradzę, że poza motywem straty i bolesnym procesem jej przeżywania, tym razem zostajemy skłonieni do pochylenia się między innymi nad problemem krzywdzenia dzieci i pozostawianie ich osamotnionymi w tym, co przeżywają często w bardzo wymownym milczeniu. Wszak cisza może powiedzieć więcej, aniżeli najgłośniej wykrzyczany potok słów. To straszne i przykre, ale my dorośli bardzo często nie wykazujemy zainteresowania problemami młodych ludzi, a takie postępowanie może prowadzić do tragedii.

W tym miejscu się zatrzymam i nie napiszę już ani słowa o treści książki, choć nie jest to łatwe, bo to o czym napisałam, jest niczym w porównaniu do tego, czego doświadczycie, czytając książkę. Muszę powiedzieć Wam otwarcie, że na pewno nie będziecie mogli oderwać się od jej czytania, więc zarezerwujcie sobie dla niej wolny czas. A kiedy już skończycie ją czytać, to jeszcze bardzo długo będziecie ją przeżywać w waszych sercach. Takie książki sobie cenię i takie chcę promować, dlatego z całego serca dziękuję autorce i wydawnictwu Jaguar, za umożliwienie mi objęcia jej opieką medialną. 6 października, zapamiętajcie tę datę. To będzie dzień premiery wspaniałej książki.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Jaguar, za co bardzo dziękuję.