sobota, 31 sierpnia 2019

KONKURS Z GDY NADESZŁO ŻYCIE ANETY KRASIŃSKIEJ.


Witajcie kochani, dziś zapraszam Was konkurs z Gdy nadeszło życie Anety Krasińskiej. Tym razem, zadanie konkursowe przygotowała sama autorka książki. Mam nadzieję, że  okaże się ono dla Was ciekawe i chętnie weźmiecie udział w zabawie.

Aby wziąć udział w konkursie, należy:
– zapoznać się z regulaminem rozdania -> REGULAMIN
– odpowiedzieć na zadanie konkursowe.

ZADANIE KONKURSOWE:
Dokończ zdanie:
Zycie jest dla mnie....
Wierzymy w Waszą pomysłowość, więc chcemy, abyście zdanie to dokończyli w sposób jak najbardziej kreatywny. (wiersz, rymowanka, zdjęcie, grafika, refleksje, przemyslenia) itp. Prosimy, aby prace wykonane były samodzielnie i nie stanowiły, kopii materiałów dostępnych w internecie.

Informacje uzupełniające:
– do wygrania są dwa egzemplarze, Gdy nadeszło życie Anety Krasińskiej.
– rozdanie trwa –31.08-6.09
– sponsor nagrody – Wydawnictwo Szara Godzina.
– koszty wysyłki pokrywa SPONSOR
– miło mi będzie, jeśli zaobserwujesz bloga Kocie czytanie oraz polubisz fanpage wydawnictwa oraz autorki.

Opis:
Znajomi z liceum spotykają się na czterdziestych urodzinach Marceliny. Podczas imprezy jej przyjaciółka Magda trafia do szpitala. Koleżanki i partner starają się ją wesprzeć w trudnych chwilach, choć temperament kobiety znacznie utrudnia im działanie. Nieopatrznie zadane pytanie uruchamia lawinę wspomnień. Mimo upływu lat koszmary dręczą Magdę. Okrutny los zakpił z jej uczuć, planów i marzeń o przyszłości u boku ukochanego. Czy po dwudziestu latach zdoła się otrząsnąć i ucieszą ją zmiany? Ile kłamstw tkwi w każdym w nas?
Gdy nadeszło życie to druga część trylogii. Każdy tom poświęcony jest rozterkom innej osoby w związku z wydarzeniami z czasów liceum, gdy tworzyli zgraną grupę z nadzieją patrzącą w przyszłość.

***

Wyniki konkursu.

Kochani bardzo dziękuję wszystkim Wam, którzy wzięliście udział w konkursie. Wszystkie odpowiedzi na pytanie konkursowe chwyciły mnie za serce i uwierzcie mi, że wybór dwóch zwyciężczyń był naprawdę trudny, Ale udało się, nagrodzę, egzemplarz książki „Gdy nadeszło życie” otrzymują Ela R   i Femina Domi 

Dziewczynom serdecznie gratuluję i proszę o wysłanie mi adresów do wysyłki nagrody na maila znajdującego się w zakładce „Współpraca i kontakt”, a tych z Was, którym dziś nie udało się  wygrać, zachęcam do wypatrywania kolejnego konkursu na blogu.

Pozdrawiam serdecznie,
Czytający kotek




czwartek, 29 sierpnia 2019

Im mniej wiesz, tym dla ciebie lepiej.

Przez całe życie, wszyscy powtarzali mi, że wiedza to potęga. Dziś jednak przekonacie się, że są w życiu sytuacje, kiedy im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Są na świecie cztery osoby, które znają tożsamość człowieka, który zrobi dosłownie wszystko, aby to, kim jest, nigdy nie wyszło na jaw. Dwie z nich już nie żyją, a teraz przyszedł czas na trzecią.

Prawda, że brzmi mrocznie i strasznie, a zarazem intrygująco?

A to dopiero początek tego, co przygotował dla nas Steve Cavenagh w swojej najnowszej książce Wkręceni, do której lektury chcę Was dziś zachęcić.
Zanim jednak zdecydujecie, czy chcecie sięgnąć po tę książkę, muszę Was ostrzec. Jeśli odkryjesz, kim jest ten tajemniczy człowiek, możesz być następną ofiarą.
Jeżeli macie odwagę zaryzykować, zapraszam Was do dalszej części recenzji.

"Wkręceni" to książka opowiadająca o wielkiej sławy pisarzu, którego książki cieszą się ogromną popularnością, jednak cały świat intryguje bardziej sama osoba ich autora, który tworząc pod pseudonimem J.T. LeBau, nigdy nie ujawnił się przed swoimi wielbicielami. Nikt nie wie, jak wygląda, a on sam zabija kolejne osoby, by tak pozostało, jak najdłużej. Dlaczego tak bardzo mu na tym zależy? O tym musicie przekonać się sami.
Spekulacji i przypuszczeń jest oczywiście bardzo wiele, lecz żadna z nich nigdy nie została potwierdzona.

Ale zostawmy ten problem na chwilę samemu sobie i skupmy się na małżeństwie Paula i Marii Cooper. Małżonkowie oddalają się od siebie, Paul jest zamkniętym w sobie mężczyzną, który coraz częściej opuszcza żonę i dom, uciekając w pracę. Kobieta pocieszenia szuka w ramionach kochanka i to dla niego wkrótce zamierza opuścić męża. Podczas jednego ze spotkań Marii z Daryl'em w jej domu pod nieobecność Paula, żona znajduje tajemnicze wyciągi bankowe opiewające na kolosalne sumy. Zaskoczona tym, co widzi, dodając dwa do dwóch, odkrywa, że mężczyzna, będąc z nią w związku, prowadził podwójne życie. Wycofana osobowość Paula, którą Maria składała do tej pory na karb usposobienia mężczyzny, miało zupełnie inne podłoże. Ona zupełnie nie zna swojego męża, a on przez cały czas ją okłamywał. A wszystko wskazuje na to, że to właśnie on może być uznanym i cenionym T. J. LeBeau. Na trwałości tego związku już Marii nie zależy, ale chce dostać, choć część z fortuny Paula. Jednak czy to, rzeczywiście prawda?

W przypadku „Wkręconych” niczego nie można być pewnym, bo już w jej prologu czytamy:

„To ciekawe słowo »historia« Czy jest prawdziwa? Czy to wspomnienie, czy fikcja? Nie wiem. Może znajdziecie tę książkę na półce z literaturą faktu, a może w dziale „sensacja”. Nieważne. Zapomnijcie o tym. Od tej pory nie wierzcie w ani jedno słowo, które przeczytacie”.

Tytuł książki doskonale odzwierciedla to, co robi z czytelnikiem autor i jak czujemy się my sami, przekręcając z zapartym tchem kolejne jej strony. Przez cały czas podrzucane nam są mylne tropy za chwilę odrobina prawdy. Jednak my jej nie poznamy, aż sam autor nam na to nie pozwoli, bowiem wkręca nas genialnie. Serwując ciągle zwroty akcji i rosnące napięcie nawet przez moment nie jesteśmy w stanie sami się czegokolwiek domyślić.

Gdybym miała w jednym zdaniu opisać to, co skrywają karty tego thrillera, powiedziałabym, że jest to fenomenalny, a zarazem oryginalny majstersztyk swego gatunku, który zrobi Wam sieczkę z mózgu i podniesie ciśnienie, ale mimo to, a może właśnie dlatego od pierwszej do ostatniej strony nie będziecie mogli się od niego oderwać.

„Nie zamierzał czynić z niej wyznania. Chciał zamącić wodę, aby czytelnik nie wiedział, co jest prawdą, a co fikcją. Tak właśnie lubił – trzymać czytelnika w sferze ciągłych domysłów”.
I dokładnie taką książkę otrzymujemy.

A Wy kochani jesteście gotowi przejść tę trudną, pełną pułapek drogę w dążeniu do prawdy? Tylko ostrzegam, prawda może okazać się zbyt brutalna.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Albatros, za co bardzo dziękuję.


niedziela, 25 sierpnia 2019

Nie tak miało wyglądać moje życie.

„Nie tak miało wyglądać jej życie. W wieku dziewiętnastu lat doprecyzowała plany. Kochała i chciała być z chłopakiem, który był wyjątkowy. Ślepy los pokrzyżował marzenia. Zabrał jej wszystko, pozostawiając pustkę i ciągłe wyrzuty sumienia, które niczym nie dawały się zagłuszyć”.
Jedno traumatyczne wydarzenie, które dotyka jednocześnie kilka osób, może przez każdą z nich zostać różnie odebrane, jak również wywołać większy lub mniejszy wpływ na resztę ich życia. Przekonała się o tym trójka przyjaciół, bohaterów trylogii Anety Krasińskiej „Gdy opadły emocje”. Wówczas nastolatkowie, Marcelina, Magda i Emil byli bliskimi sobie przyjaciółmi. Z głowami pełnymi marzeń odważnie patrząc w przyszłość, przygotowywali się do wkroczenia na ścieżkę studenckiego życia. Radość w ich sercach zgasła, gdy w wyniku tragicznych wydarzeń dosłownie w  jednej chwili zginął Robert, czwarte ogniwo ich zgranej paczki. Aneta Krasińska każdą część trylogii poświęca jednemu z przyjaciół i stara się pokazać nam, jak tamtejsze wydarzenia wpłynęły na każdego z nich. Pierwsza część skupiała się wokół Marceliny. Miałam przyjemność być jej ambasadorką i jestem z tego dumna, ponieważ okazała się naprawdę poruszająca i refleksyjna. Jeśli jeszcze nie czytaliście mojej recenzji „Gdy opadły emocje”, serdecznie zapraszam tutaj.

Dziś wreszcie mogę opowiedzieć Wam kilka słów o drugiej części Gdy nadeszło życie”, która skupia się wokół życia i rozterek Magdy. Jak możecie się domyślić z przytoczonego cytatu, Robert był młodzieńczą miłością kobiety. Kochała go i to właśnie z nim chciała wiązać swoją przyszłość. Okrutny los jednak nie brał pod uwagę jej pragnień.
Za każdym razem, kiedy przyjaciele mają okazję się spotkać, prędzej czy później temat wydarzeń z przeszłości powraca. Tak jest i tym razem, gdy spotykają się, by świętować urodziny Marceliny.

Od tamtych wydarzeń minęło już jednak wiele lat i teraz Magda jest zupełnie inną osobą. Jej dotychczas w pełni kontrolowane przez nią życie niespodziewanie obiera zupełnie inny kierunek, niż by tego chciała. Ma wrażenie, że zboczyło ono zupełnie z wytyczonego kursu. W poprzedniej odsłonie trylogii poznaliśmy ją jako przebojową kobietę, preferującą życie bez zobowiązań tu i teraz. Niestety nieplanowana ciąża wszystko zmienia. Nasza bohaterka czuje, że jej partner, jak i jego matka, do której jest bardzo przywiązany, chcą dosłownie zmusić ją do tego, aby wspólnie z Darkiem żyła, jak należy. A w ich przekonaniu życie, jak należy, oznacza ślub, formalny związek, dziecko. Tylko czy ciąża niejako obliguje nas do ślubu? Z tym pytaniem właśnie do indywidualnych przemyśleń autorka zostawia każdego czytelnika książki.

„Możliwe, żeby kochać i jednocześnie bać się tym dzielić?
Tonąć za każdym razem, gdy otwiera się usta, by wyznać uczucia”.

Darek mocno angażuje się w związek z Magdą oraz opiekę nad nią i ich dzieckiem, które jego ukochana nosi pod sercem. Magda jest jednak bardzo zachowawcza w okazywaniu swoich uczuć. Jak się przekonacie, rany po brutalnym ciosie, który w czasach liceum zadało jej życie nadal się nie zabliźniły. Nie pozwalają jej w pełni się zaangażować i cieszyć nowym etapem w życiu. Odważyć się na to, by samemu  kochać i pozwolić się kochać na nowo. To właśnie to idące na świat nowe życie i scena porodu będzie maleńkim kamykiem, który wywoła lawinę. Dopóki nie zamkną się drzwi przeszłości, nie będzie można otworzyć drzwi do nowej drogi życia.

„ [...] spuściła wzrok, zastanawiając się, ile kłamstw tkwi w każdym człowieku”.

W tym miejscu zostaniemy skonfrontowani z całą prawdą o ludzkiej naturze. W każdym człowieku tkwi kłamstwo. Kłamiemy wszyscy. Nie ma człowieka, który choć raz w życiu, by nie skłamał. Kłamiemy z różnych powodów: by, coś ukryć, by coś zyskać, czy ze strachu. Jednak nie zapominajmy o tym, że każde kłamstwo ma swoje konsekwencje. A w tej powieści nikt tak naprawdę nie jest kryształowy.

Jak widzicie, Aneta Krasińska oddała w nasze ręce bardzo życiową i prawdziwą historię, niczego nie koloryzując. Jest to opowieść wielowątkowa, która skłania nas do poważnych refleksji. Poza wątkami, które mogą stać się częścią życia każdego z nas i są, nazwijmy to umownie „bardziej powszechne”, czyli ciąża, a małżeństwo, bolesne przeżycia z przeszłości, które nadal odciskają swoje piętno na naszym życiu, konieczność rozliczenia się z przeszłością, by móc iść dalej, autorka nie boi się poruszyć także kontrowersyjnych tematów. Tym razem są to związki homoseksualne i możliwość adopcji przez nie dzieci.

Wielowątkowość przedstawionej na kartach książki fabuły w połączeniu z życiową tematyką sprawi, że przeczytacie ją z ogromnym zaangażowaniem. Lektura dostarczy Wam wielu naprawdę różnych emocji, a swobodny styl i język, którym posługuje się Pani Aneta, czyni wszystko to, o czym czytacie lekkim i przyjemnym. Wyjątkową wartością dodaną do tej, jak i poprzedniej części trylogii jest fakt, że mimo poważnych tematów, które zostały w niej poruszone, autorka w żaden sposób nie narzuca nam swojego stanowiska w żadnym z nich. Nie ocenia, niczego nie sugeruje. Wszelkie rozważania zostają indywidualną kwestią każdego, kto zdecyduje się poznać tę historię, do czego całym sercem zachęcam. Ja z niecierpliwością czekam na część trzecią.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.



środa, 21 sierpnia 2019

W życiu nic nie dzieje się bez powodu.

Moi drodzy, dziś porozmawiamy o sztuce akceptacji. Zapewne zgodzicie się ze mną, że najtrudniej jest zaakceptować siebie i to, co ofiaruje nam każdego dnia życie. Patrząc w lustro, ciągle chcielibyśmy coś w sobie zmieniać, poprawiać, a i to jak układa się nasze życie, rzadko kiedy w pełni nas satysfakcjonuje. Od jakiegoś czasu powstaje mnóstwo poradników o tym, jak pokochać siebie i czerpać radość z życia, jednak wiadomo, że nie każdy chętnie sięga po tego rodzaju publikacje.

Chcąc temu zaradzić, Anna H. Niemczynow oddała w nasze ręce swoją najnowszą książkę „Życie Cię kocha Lili”, w której połączyła przyjemne z pożytecznym.
Ci z Was, którzy obserwują media społecznościowe autorki, z pewnością zauważyli, że jest Ona bardzo otwartą i serdeczną kobietą, która emanuje wewnętrznym ciepłem i blaskiem. Kocha ludzi i wszystko, co przynosi Jej każdy kolejny dzień. Pragnie podzielić się z nami przekonaniami, które wyznaje, a tym samym pokazać nam, jak małymi krokami nauczyć się czerpać radość i naukę z tego, co nas spotyka. Na kartach powieści odnajdziemy elementy swego rodzaju poradnika pozytywnego myślenia, który wpleciony w powieść obyczajową pozwala nam poznać zupełnie inną odsłonę twórczości pisarki, niż ta, z której znaliśmy ją dotychczas.

„Najcenniejszym darem, w jaki można wyposażyć potomstwo, jest nauczenie go kochania samego siebie. Taki człowiek zawsze sobie poradzi i w każdej sytuacji będzie po prostu silny. Nie oznacza to wcale, że nigdy nie upadnie. Nie, nie. Upadnie i to nie jeden raz, tak jak wszyscy, ale w odróżnieniu od pozostałych zawsze zdoła się podnieść, otrzepać kolana i ruszyć dalej”.

Główną bohaterką książki jest Lilianna Berg młoda kobieta, którą życie bardzo mocno doświadczyło. Dziewczyna w młodym wieku straciła rodziców, jednak mimo trudnych doświadczeń życiowych emanuje optymizmem i radością. Otwartości i umiejętności przyjęcia wszystkiego, co przygotował dla niej los, nauczyła ją ukochana babcia, która wychowywała wnuczkę, kiedy jej rodzice odeszli. Każdy dzień Lili rozpoczyna od patrzenia śmiało w lustro i powtarzania sobie z przekonaniem „Życie Cię kocha Lili”. Afirmacja ta stała się początkiem dla wszelkich zmian, które zachodziły i zachodzą w jej życiu. I choć nie zawsze wszystko układa się tak, jak sobie to wymarzyła, to dziewczyna wierzy, że wszystko, czego doświadczamy dzieje się po coś. Nawet jeśli jest to, coś złego, co w pierwszej chwili wydaje się krzywdzące to, jednak często możemy się przekonać, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Dziewczyna pracuje w piśmie kobiecym, ale niestety, choć zawsze chciała być dziennikarką, tematy artykułów, na jakie dostaje zlecenia, nie są zbyt ambitne, a ona marzy o temacie, który pozwoli jej się wykazać. Czy dostanie taką szansę, musicie przekonać się sami?
Życia prywatnego też byśmy jej nie pozazdrościli. Mieszka z mężczyzną, który zasłaniając się rzekomym talentem pisarskim, wykorzystuje jej miłość do niego i żyje sobie wygodnie jej kosztem. Ukochany naszej bohaterki nie cieszy się sympatią babci Rózi. Czy negatywne nastawienie kobiety do wybranka Lili są słuszne? O tym przekonacie się oczywiście, sięgając po książkę.

To właśnie Rózia i jej przebojowość oraz ogromna chęć życia pełnią piersią, będąc wdzięcznym za każdy dany nam dzień, który jest wyjątkowy i nigdy się nie powtórzy, niejako ukształtowała osobowość i podejście do życia jej kochanej wnusi.
Obie bohaterki skradły moje serce. Lili i jej kolorowe sukienki oraz Rózia i jej teksty, wywołują uśmiech na ustach czytelnika i pozwalają spojrzeć na świat przez różowe okulary. Nie mogłabym nie wspomnieć również o genialnych przyjaciółkach Rózi. Kiedy poznajesz te wszystkie postacie, myślisz sobie, że chciałabyś przebywać z takimi osobami na co dzień. Takie osobowości zarażają pozytywnym nastawieniem.

Na kartach „Życie Cię kocha Lili” odnajdziemy również historię niezwykłej miłości. Uczucia romantycznego i tajemniczego, które udowadnia, że można kochać kogoś, nawet jeśli nie możemy mieć nadziei na to, że nasza miłość kiedyś się spełni.
Muszę przyznać, że ten wątek bardzo mnie poruszył i chwycił za serce, dlatego nie chcę pisać na jego temat nic więcej, abyście sami mogli doświadczyć tych emocji.

Nie macie już chyba wątpliwości, że jeśli sięgniecie po tę książkę, otrzymacie potężną dawkę pozytywnej energii, która pozwoli Wam spojrzeć na siebie łaskawszym okiem, pozwoli uwierzyć w siebie i da nadzieję na to, że tak jak po deszczu wychodzi słońce, podobnie w naszym życiu nic co złe nie będzie trwało wiecznie i wreszcie przyjdzie to dobre. W książce znajdziecie wiele innych powtarzanych przez Lili i Rózię afirmacji, które jeśli tylko zechcecie, możecie wnieść w swoją codzienność.
Ja jednak mam mieszane odczucia odnośnie do prezentowanego w książce podejścia do życia. Oczywiście nie neguję go w żaden sposób, ponieważ jesteśmy różni i zapewne do wielu osób ono przemówi i być może pod wpływem książki postanowią popracować nad swoim życiem i coś w nim zmienić i to będzie świetnie. Jednak jeśli chodzi o mnie samą, po prostu taki sposób postrzeganie życia nie współgra w zgodzie ze mną samą, dlatego w moim życiu książka nie wywołała znaczących zmian.

Oczywiście zachęcam Was serdecznie do lektury książki, bo naprawdę warto. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, a pozytywny wydźwięk opisanej historii pozwoli Wam szeroko się uśmiechnąć i oderwać od codziennych trosk. A to, czy będzie impulsem do namacalnych zmian, zależy od indywidualnego jej odbioru przez każdego z czytelników.

W komentarzach napiszcie, proszę, czy czytaliście już książkę, a jeśli tak, to czy jej lektura wniosła jakieś pozytywne zmiany w Waszym życiu?

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Filia, za co bardzo dziękuję.



poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Kulturalnie przy kawie.



Kochani, dziś nie będzie recenzji, ale mimo to, cały czas pozostajemy w kręgu literatury.

Znacie Post Scrptum? To Niezależny Literacki Kwartalnik Artystyczny. 
Jeśli macie ochotę przeczytać przy kawie naprawdę ciekawe artykuły o literaturze i nie tylko, to klikając tutaj macie możliwość zapoznać się z najnowszym numerem pisma. Wystarczy pobrać go na wasze urządzenia mobilne.

Zachęcam Was do lektury i dzielenia się tą informacją z innymi. 

Prawda, że kawa w tak kulturalnym towarzystwie smakuje wyśmienicie?

sobota, 17 sierpnia 2019

Początkujący obywatel dna.



„Z dna widać wszystkich. Mało kto jednak dostrzega dno”.

Kochani, dziś porozmawiamy o ludziach, od których zazwyczaj odwracamy oczy. A kiedy staną na naszej drodze, omijamy ich szerokim łukiem, złorzecząc im. Ludzie bezdomni, alkoholicy, narkomani, to ci, których bardzo łatwo oceniamy i krytykujemy, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, kim tak naprawdę są te wszystkie osoby i jakie są historie ich życia? Jeśli nie, to dziś przychodzę do Was z książką Piotra JastrzębskiegoZ dna,  w której z pierwszej ręki dowiecie się, jak wygląda życie na dnie, którego na co dzień wolimy nie dostrzegać.

Jak wiecie albo i nie, z zawodu jestem psychologiem i przyznaję, że miałam okazję wysłuchać zwierzeń osób dotkniętych problemem nałogu. Niestety jednak płaszczyzna zawodowa, nie jest jedyną, na której miałam możliwość zobaczyć na własne oczy, jak wygląda życie w szponach nałogu, a to dlatego, że  w mojej rodzinie również są osoby, które ta choroba chwyciła w swoje macki. Mówię o tym nie bez powodu.

W naszym społeczeństwie bowiem panuje stereotyp, że osoba uzależniona to zapewne, ktoś, kto w życiu niczego nie osiągnął. To leń, któremu nie chce się pracować, a kradzieże, czy żebranie to wygodny sposób na życie. Pijak wyłudzi pieniądze, zapije i zamroczony żyje sobie beztrosko w swoim świecie, niczym się nie martwiąc. Mieszkam w niewielkiej miejscowości, gdzie mieszkają również alkoholicy i nie raz słyszałam, jak właśnie tak o nich mówiono i ich postrzegano.

Pan Piotr zdecydował się oddać w nasze ręce swego rodzaju pamiętnik swojego życia z nałogiem, w którym zadaje kłam owemu stereotypowi, a jednocześnie szczerze i otwarcie obnaża przed nami swoje słabości. Historia autora i wielu osób, które spotkał na swojej drodze i o których pisze w książce, jest dowodem na to, że często, obywatele dna, to osoby wykształcone, posiadające dobrą pracę, rodziny, a to, że się na owym dnie znaleźli, jest wynikiem drobnych wydarzeń w ich życiu, które doprowadziły ich do poczucia beznadziejności. A stąd już bardzo blisko do utraty wszystkiego.

Oczywiście nie będę opisywała w szczegółach tego, jak doszło do tego, że Piotr Jastrzębski stał się, jak sam o sobie pisze początkującym obywatelem dna, bo chcę, abyście sięgając po książkę przeszli z nim tę trudną drogę utkaną ze wspomnień przyćmionych przez nałogi.
Mogę was jedynie zapewnić, że na kartach książki odnajdziecie opowieść o człowieku zdegradowanym społecznie, bez domu i rodziny, który zdecydował się pokazać nam siebie takiego, jakim stał się w szponach uzależnień. A stał się alkoholikiem, narkomanem i żebrakiem, dla którego centrum życia i najważniejszym zadaniem dnia stało się zdobycie pieniędzy na wódkę, a nawet denaturat. Kiedy dopada delirka o niczym innym się nie myśli. Dopóki nie umiesz kraść, szukasz, grzebiesz w śmietniku, żebrzesz.

Stan upojenia alkoholowego jest najlepszym ratunkiem przed bezwzględnym przeciwnikiem każdego uzależnionego, jakim są wspomnienia z dawnego, utraconego życia. To one bolą najbardziej i ich trzeba się strzec, robiąc wszystko, aby nie przedarły się do świadomości.
Autor jednak pokazał nam również część swojego życia z czasów przed tym, zanim boleśnie spadł na samo dno, dlatego mamy możliwość zobaczyć, jak wiele stracił.

Koniecznie przeczytajcie tę książkę, a potem dajcie ją swoim nastoletnim synom i córkom, które w dzisiejszych czasach tak szybko i łatwo sięgają po używki. Niech to, przez co przeszedł autor i inni towarzysze jego niedoli będzie dla nich ostrzeżeniem i przestrogą.
Jeśli po lekturze książki ktokolwiek z Was dostrzeże choćby najmniejszy pierwiastek tego, jak wygląda również jego życie i zrozumie, że jego własne dno jest blisko, to właśnie autor powie Wam, gdzie możecie szukać pomocy i co możecie zrobić, żeby Wasz upadek nie był tak bolesny. Samego upadku bowiem nie da się uniknąć. Trzeba upaść, aby móc odbić się od dna.

Ze swej strony z całego serca dziękuję autorowi, że znalazł w sobie siłę, aby się przed nami otworzyć. Na pewno mając świadomość, że nie wszyscy zrozumieją, ale bez wątpienia osądzą, nie było to łatwe, ale wierze, że pomoże wielu osobom.

Zazwyczaj oceniam wartość recenzowanej książki, w skali liczbowej, tym razem jednak z racji tego, że jest to prawdziwa historia życia autora, nie zrobię tego, ponieważ uważam, że nie mam takiego prawa.

Za udostępnienie e-booka książki do recenzji dziękuję Autorowi oraz Iwonie Niezgodzie, organizatorce akcji promocyjnej.

wtorek, 13 sierpnia 2019

Przegrany egocentryk.

Kochani, dziś będziemy rozmawiać o chorobie, która w jednej chwili może odebrać nam wszystko i zmienić nas i nasze życie w zupełną ruinę. Kiedy jesteś człowiekiem w pełni sił i robisz to, co kochasz, każdego dnia trwasz w przekonaniu, że całe życie stoi przed tobą otworem i ostatnie, o czym myślisz, to świadomość tego, że za chwilę możesz to wszystko stracić. A kiedy przychodzi czas na pokorę i refleksję, często bywa już za późno, bo życie nie zawsze daje drugą szansę.

Oczywiście, nie poruszam tego tematu bez powodu. Tym razem impulsem do tak, bez wątpienia trudnych rozważań stała się dla mnie najnowsza książka jednej z moich ulubionych autorek, której twórczość ogromnie sobie cenię Lisy Genowa „Życie za wszelką cenę”. Zanim opowiem Wam o samej książce, chciałabym, abyście wiedzieli, czym autorka zasłużyła sobie na moje uznanie, bo to pozwoli Wam docenić wartość nie tylko tej, ale wszystkich Jej książek. 

Pierwszym i najważniejszym czynnikiem, który czyni każdą z opisywanych przez nią historii wyjątkową, jest ogromna wiedza i świadomość tego, co chce przekazać swoim czytelnikom.
Lisa jest doktorem nauk medycznych, uznanym specjalistą w dziedzinie neurobiologii. Nadrzędnym celem, który przyświeca jej podczas pracy nad każdą kolejną książką, jest podnoszenie świadomości społecznej na temat chorób, które dla osób na nie cierpiących stały się wyrokiem, czyniąc je bezwładnymi marionetkami w rękach bezlitosnego przeciwnika. Bez naszej pomocy i wsparcia wielu badań, które są prowadzone nad każdą z tych jednostek chorobowych, ci chorzy nie mają szans, aby poprawić komfort swojego życia, a to często niestety jedyne, co możemy dla nich zrobić.

Kolejny nie mniej ważny aspekt jej książek, to bezkompromisowość w przedstawieniu obrazu życia z daną chorobą. Autorka nie boi się podejmować trudnych tematów, dlatego nigdy niczego nie ubarwia. Nie próbuje też przedstawić danego schorzenia delikatniej, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Tym samym konfrontuje nas ze wstrząsającą prawdą, która zapewniam Was, nikogo nie pozostawi obojętnym.

Tak też dzieje się i tym razem. Na kartach książki „Życie za wszelką cenę” poznajemy historię Richarda, wielkiej sławy pianisty cenionego w środowisku muzyki poważnej, oklaskiwanego przez tłumy, którego sława sprawiła, że przegrał swoje życie, lecz nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki... ale o tym za chwilę.

Mężczyzna, mając świadomość wielkości swojego talentu pianistycznego i poklasku, jaki on ze sobą niesie, stał się zapatrzonym w siebie egocentrykiem. Rodzina, o której marzył, będąc jeszcze u progu swojej kariery, została odstawiona na boczne tory. Żona Richarda Karina, która również była utalentowaną muzycznie osobą, poświęciła się w imię kariery męża wychowywaniu ich jedynej córki i podporządkowaniu swojego życia tak, aby to on mógł się rozwijać. Za swoje oddanie została niestety nagrodzona licznymi zdradami i mnożącymi się kłamstwami. Z biegiem czasu przepaść między małżonkami pogłębiała się, co w rezultacie skończyło się rozwodem. Ten jednak nie przyniósł opamiętania. Pokorę bardzo powoli przyniosła ze sobą druzgocąca diagnoza, którą usłyszał mężczyzna. ALS – stwardnienie zanikowe boczne, które zaczęło się od prawego ramienia. Nie muszę chyba nikomu uświadamiać, że takie rozpoznanie choroby, to dla pianisty wyrok śmierci za życia. Co więcej, ALS to bezwzględny przeciwnik, który odbiera wszystko, nie pozostawia złudzeń i nadziei, więc nasz bohater wie, że, wkrótce zaatakuje całe jego ciało.

„Richard się uśmiecha. Docenia troskę, ale nie tak działa atrofia przy ALS. Choroba nie dyskryminuje pomiędzy silnymi i mocnymi mięśniami, młodymi czy starymi. Bierze je wszystkie. Nie zyska dzięki ćwiczeniom na czasie. Nadciąga przypływ. Wysokość i wielkość zamku z piasku nie ma znaczenia. Morze w końcu zaleje plażę i zgarnie z niej każde ziarenko”.

Czterdziestopięcioletni mężczyzna zostaje zupełnie sam ze swoją chorobą. Nie będę oczywiście opisywała Wam szczegółów postępu choroby i jej następstw, bo ta książka powstała właśnie po to, abyście po nią sięgnęli i sami czytając o ALS, mogli choć przez chwilę zobaczyć, jak żyją, a raczej wegetują osoby nią dotknięte, jak również doświadczyć tego, co czują i co dzieje się w ich głowach. Zaryzykuję bowiem stwierdzenie, że świadomość, która zostaje z nimi do końca w sytuacji, kiedy nie są już w stanie samodzielnie żyć, jest dla nich największą katorgą. I tu dochodzimy do tego, jak życie potrafi być paradoksalne. Bo nagle to właśnie Karina staje się opiekunką Richarda. Ta, którą okłamywał i zdradzał, podaje mu pomocną dłoń. W tym miejscu dochodzimy do ważnej kwestii, tego, co oboje czują, tego, jak czuje się Richard, wiedząc, że była żona widzi go zupełnie bezbronnego, obdartego z godności. Co czuje Karina, która wie, że również nie ma do końca czystego sumienia, a jednocześnie ma w sobie dużo żalu do byłego męża. A co najważniejsze, czy padną słowa przeprosin i wybaczenia? A może już na to za późno?

Sięgając po „Życie za wszelką cenę”, musicie przygotować się na nie łatwą i bardzo emocjonalną lekturę, o życiu z chorobą, która po cichu, ale konsekwentnie i bardzo szybko zabiera choremu wszystko, co kochał i kim był. Daje trudną lekcję pokory, ale nigdy nie daje drugiej szansy. Możesz wydłużyć czas walki z nią, ale nigdy nie będziesz zwycięzcą. I tak stajemy przed kolejnym trudnym pytaniem, które nie jest pozostawione w tej książce bez odpowiedzi.
W momencie, kiedy mięśnie, oddech i głos Richarda zanikają, oboje z Kariną stają przed trudną próbą i niełatwym pytaniem:

Czy o życie należy walczyć za wszelką cenę?

Moi drodzy, już teraz zdaje sobie sprawę z tego, że wielu z Was pomyśli sobie, że nie jest w stanie sięgnąć po ten tytuł z uwagi na trudną tematykę i ogromny ładunek emocjonalny w niej zawarty. Oczywiście, ja to rozumiem i nie chcę nikogo do tego zmuszać. Jedyne co chcę to prosić Was, abyście nie bali się tej historii, wszak wszystko, co w niej przeczytacie to samo życie, które mogłoby być również naszym. Ta książka wzbudza empatię i chęć niesienia pomocy, daje do myślenia nad tym, co i kto jest w naszym życiu najważniejszy.
To niezwykła opowieść o pasji, miłości, marzeniach, trudnych wyborach i ich konsekwencjach, zmaganiach z chorobą próbie wybaczenia i prośbie o nie.

Mimo że książka nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych, czyta się ją z ogromnym zainteresowaniem, przez cały czas mając wrażenie, że jesteśmy bardzo blisko głównego bohatera i osób, które go otaczają. Wszystko to w połączeniu ze swobodą pisania autorki sprawia, że książka czyta się niemal sama i trudno się od niej oderwać.

Chciałabym, abyście wiedzieli, że do powstania tej książki przyczyniło się wiele osób, u których również zdiagnozowano ALS, a których historie stały się inspiracją dla autorki. Ja sama jestem ogromnie wdzięczna autorce za ogrom wysiłku, pracy i serca, jaki wkłada w każdą ze swoich książek. Każda z nich ma miejsce w moim sercu i z niecierpliwością czekam na kolejne.

Jeśli chcielibyście poznać moje odczucia po lekturze wcześniejszych książek autorki, serdecznie zapraszam: MOTYL | LEWA STRONA ŻYCIA.

Zachęcam Was również do tego, abyście w komentarzach wypowiedzieli się na temat tego, czy według Was o życie należy walczyć za wszelką cenę?

Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka, za co bardzo dziękuję. Zajrzyjcie koniecznie na stronę księgarni, która przygotowała dla nas mnóstwo interesujących nowości książkowych.


sobota, 10 sierpnia 2019

Konkurs z Czekałam na Ciebie Magdaleny Krauze.


Witajcie kochani, dziś zapraszam Was konkurs z książką „Czekałam na Ciebie” Magdaleny Krauze. Mam nadzieję, że pytanie konkursowe okaże się dla Was ciekawe i chętnie weźmiecie udział w zabawie.

Aby wziąć udział w konkursie, należy:
– zapoznać się z regulaminem rozdania -> REGULAMIN
– odpowiedzieć na zadanie konkursowe.

ZADANIE KONKURSOWE:

Główna bohaterka powieści „Czekałam na Ciebie” Paulina w życiu kieruje się żelaznymi zasadami, według których stara się żyć. A jak jest w Twoim przypadku, jesteś wierna/y jakimś konkretnym życiowym zasadom, czy raczej żyjesz spontanicznie, ciesząc się chwilą?

Informacje uzupełniające:
– do wygrania są dwa egzemplarze, Czekałam na Ciebie Magdaleny Krauze.
– rozdanie trwa –10.08-17.08
– sponsor nagrody – Wydawnictwo Jaguar.
– koszty wysyłki pokrywa SPONSOR
– miło mi będzie, jeśli zaobserwujesz bloga Kocie czytanie oraz polubisz fanpage wydawnictwa oraz autorki.

Opis:

Paulina prowadzi spokojne życie: ma czułych rodziców, wspaniałych przyjaciół, satysfakcjonującą pracę. Jest zatwardziałą singielką i dotychczas żaden mężczyzna nie poruszył jej serca do głębi. Paulina wierzy jednak, że gdzieś tam czeka jej własne szczęśliwe zakończenie. Wierzy nawet wtedy, gdy jej najlepsza przyjaciółka Malwina zostaje nieoczekiwanie porzucona przez narzeczonego, a koleżanka z pracy popłakuje ukradkiem nad klawiaturą z powodu problemów małżeńskich. Nieoczekiwanie na progu redakcji i uporządkowanego życia Pauliny staje ON – Igor Gradecki, który w czasach szkolnych był jej wielką skrywaną miłością. Wtedy najfajniejszy chłopak w szkole, dziś przystojny interesujący mężczyzna, wywróci życie Pauliny do góry nogami.


**

Wyniki konkursu.

Kochani bardzo dziękuję wszystkim Wam, którzy wzięliście udział w konkursie. Wszystkie odpowiedzi na pytanie konkursowe chwyciły mnie za serce i uwierzcie mi, że wybór dwóch zwyciężczyń był naprawdę trudny, Ale udało się, nagrodzę, egzemplarz książki „Czekałam na Ciebie” otrzymują karolina j i Agnieszka Mycoffeetime

Dziewczynom serdecznie gratuluję i proszę o wysłanie mi adresów do wysyłki nagrody na maila znajdującego się w zakładce „Współpraca i kontakt”, a tych z Was, którym dziś nie udało się  wygrać, zachęcam do wypatrywania kolejnego konkursu na blogu.


Pozdrawiam serdecznie,
Czytający kotek

środa, 7 sierpnia 2019

Nadszedł czas na konfrontację z wrogami.

Kochani strzeżcie się! Dziś wspólnie z C. J. Tudor i jej najnowszą książką „Zniknięcie Annie Thorne” zabierzemy Was do z pozoru spokojnej małej wioski Arnhill, gdzie wychowywał się i dorastał główny bohater powieści Joe Thorne. Nie dajcie się jednak zwieść, ponieważ spokój panujący w tej wiosce  jest tylko pozorny i nic nie jest takie, na jakie wygląda.

Pojawienie się głównego bohatera w swoich rodzinnych stronach jest ostatnim, czego by sobie życzył. Minęło już dwadzieścia pięć lat, od dnia, kiedy życie jego i jego najbliższych legło w gruzach, a on do dziś czuje ból i żal. On wie najlepiej, że ten, kto się tu pojawi, przepadnie na zawsze. Jedyne czego pragnie to uciec z tego miejsca, jak najdalej i nigdy nie wracać, ale niestety życie często nie pozostawia nam wyboru.

„Tak naprawdę wcale nie chcę wracać. Już prędzej wolałbym zostać żywcem zjedzony przez szczury albo wziąć udział w wieczorku tańców westernowych. Z całego serca nie mam ochoty oglądać zabitej dechami dziury, w której się wychowałem. Jednak czasem nie mamy innego wyboru jak tylko ten zły”.

Zapewne teraz zastanawiacie się, co takiego się stało, że nasz bohater tak bardzo nie chciał wrócić do wioski i co ostatecznie sprawiło, że jednak do niej trafił?

Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, musimy cofnąć się do momentu, kiedy Joe był nastolatkiem. Lata dziewięćdziesiąte, bo do tego okresu wracamy we wspomnieniach bohatera to dla mieszkańców Arnhill czas, w którym centrum ich życia stanowiła praca w kopalni. To kopalnia właśnie była żywicielką dla większości tamtejszych rodzin. Aż do momentu, kiedy tragiczne wydarzenia zmusiły ówczesne  władze do jej zamknięcia. Wówczas miejsce to stało się obiektem ciekawości dzieci, co doprowadziło do tragicznych wydarzeń z udziałem ośmioletniej wówczas siostry Joe -Annie. Tylko on i czwórka innych dzieciaków zna prawdę dotyczącą tego, co się wtedy stało.
I Pewnie Joe nie zdecydowałby się na rozdrapywanie ran przeszłości, gdyby nie musiał uciekać przed życiem, które wiedzie. Doskonale wie, że po piętach depczą mu ci, którzy nigdy nie odpuszczają. Decyzję o powrocie do czeluści piekła demonów przeszłości ostatecznie pomaga mu podjąć tajemnicza wiadomość mailowa, która może świadczyć o tym, że jednak historia lubi się powtarzać. Niestety.
Mężczyzna zatrudnia się na zastępstwo w tamtejszej szkole i tak zaczyna się jego konfrontacja z tymi, którym jego nagły powrót nie jest na rękę.
Wkrótce przekonacie się, że czasami lepiej nie wracać.

Wątek śmierci i konfrontacji z przeszłością to nie wszystko, co przygotowała dla swoich czytelników autorka. W książce odnajdziemy bowiem również porachunki mafijne. Doskonale widzimy, jak uzależnienie może doprowadzić do degeneracji człowieka.
Joe nie ma nic i nikogo, ale jedno potrafi perfekcyjnie kłamać. Przez to, że tonie w długach i zadarł z nieodpowiednimi ludźmi, ciągle ucieka i żyje w zakłamaniu. Ale nie da się uciekać przez całe życie. Przekonajcie się, co się stanie, kiedy nadejdzie czas rozliczeń.

„Zniknięcie Anne Thorne” na swoich kartach skrywa mroczną, przerażającą historię, którą rozpoczyna mrożącą krew w żyłach sceną morderstwa, a potem jest już tylko gorzej. Tu śmierć i strach czają się na każdym kroku. Tu nawet przez chwilę nie możecie czuć się pewnie i bezpiecznie. Pamiętajcie, nikomu nie wolno wam ufać. Z jednej strony żądza zemsty i dążenie do prawdy z drugiej usilne starania, by owa prawda nigdy nie wyszła na jaw. To wszystko skłania do naprawdę bezwzględnych czynów. Jak to się skończy, musicie oczywiście przekonać się sami.
Nie znajdziecie tu bohatera pozytywnego. Każda z postaci coś ukrywa i ma coś na sumieniu. Bądźcie czujni.

O Matko, ta książka mnie przeraziła nie na żarty, ale jednocześnie zahipnotyzowała i nie pozwoliła się od siebie oderwać. Z sercem w gardle i włoskami stojącymi dęba na ciele przewracałam kolejne strony, jak najszybciej się dało, żeby móc natychmiast wiedzieć, co będzie dalej i w tym miejscu muszę zaznaczyć, iż nie uświadczycie w tej książce dynamicznej akcji. Nie, tu poczujecie dojmujący mrok śmierci i jej oddech na plecach.
Jak widzicie, autorka poprzez połączenie kilku gatunków w fabule sprawiła, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jako dodatkowy smaczek zdradzę jeszcze, że puściła też oczko do miłośników fantasy, ale już więcej nic nie powiem.
Myślę, że dalsze słowa są zbędne, bo ta książka jest świetna, a to, co dobre obroni się samo. Czytajcie i uważajcie na siebie. Nie polecam czytać po zmroku i nocą.

Ta książka była już moim drugim spotkaniem z twórczością Pani Tudor. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać mojej recenzji książki autorki, zapraszam serdecznie. Kredziarz, tę książkę również gorąco polecam.


Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Czarna Owca, za co bardzo dziękuję.



sobota, 3 sierpnia 2019

Mroczna strona sukcesu.

Moi drodzy, dziś porozmawiamy na temat tego, jakie książki budzą największe zainteresowanie czytelników. Oczywiście gusta i upodobania czytelnicze są różne, ale wielu z nas lubi czytać książki trzymające w napięciu, takie, które nie pozwalają nam się od siebie oderwać od pierwszej do ostatniej strony. Takie, które dostarczają nam mnóstwa emocji, a nierzadko nawet budzą kontrowersje. Mogę się założyć, że większość z nas czytając taki opis książki, sięgnie po nią z ogromną ciekawością. Wydawcy i autorzy dokładają wszelkich starań, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich odbiorców i to  jest jak najbardziej normalne, ale zastanówmy się przez chwilę, gdzie jest granica między fikcją a rzeczywistością i co się stanie w momencie, kiedy zostanie ona przekroczona, bądź, co gorsza zatrze się zupełnie. A uwierzcie mi, w takiej sytuacji może dojść do prawdziwej tragedii.

Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak wiele jest w stanie zaryzykować i poświęcić autor w imię własnego sukcesu. Do tego rodzaju przemyśleń skłoniła mnie najnowsza książka Colleen Hoover „Coraz większy mrok”. A dlaczego? O tym, już za chwilę.

Główna bohaterka powieści jest Lowen Ashleing. Kobieta jest pisarką. Niestety problemy w życiu rodzinnym zmusiły ją do rocznej przerwy w pisaniu, wskutek czego, dziś zmaga się z dużymi problemami finansowymi. Na szczęście los niespodziewanie daje jej niezwykłą szansę, dzięki, której nie tylko zażegna kłopoty finansowe, ale również będzie miała szansę zaistnieć w świecie literackim. Jej zadanie wydaje się proste. Mąż jednej ze sławnych autorek thrillerów Verity Crowford chce zatrudnić naszą bohaterkę, aby ta dokończyła pisać ostatnie trzy tomy bestselerowej serii jego żony, ponieważ ona została sparaliżowana wskutek tragicznego wypadku i niemożliwe jest, aby sama mogła dalej pracować nad kontynuowaniem serii. Pełna obaw koleżanka po piórze ostatecznie zgada się przyjąć ofertę, lecz jak się przekonacie podczas lektury książki, strach Loven o to, czy sobie poradzi, okaże się jej najmniejszym zmartwieniem, ponieważ będzie zmuszona stanąć oko w oko z o wiele większymi lękami i obawami być może nawet o własne bezpieczeństwo i życie.

Kiedy poznajemy rodzinę Crawfordów, naprawdę im współczujemy. W książce pada określenie, że są oni magnesami, które przyciągają nieszczęścia. I trudno się z tym nie zgodzić. Oczywiście nie będę teraz pisała Wam, co leży u podstaw takowego stwierdzenia, bo to wszystko odkryjecie podczas czytania książki, ale nie da się zaprzeczyć, że ta rodzina przeżyła już bardzo wiele tragicznych chwil, po których nie jeden z nas nie byłby w stanie dalej normalnie żyć. Współczucie i żal przepełnia również Loven. Aby móc przygotować się do powierzonego jej zadania, decyduje się na jakiś czas zamieszkać w posiadłości rodziny, by zebrać potrzebne jej materiały. Nie wie jeszcze, że czeka ją podróż w otchłań mroku, który spowija ten dom i jego mieszkańców.
Wszystko zmienia się w dniu, kiedy kobieta, przekopując się przez stosy pozostawionych przez Verity notatek, znajduje niepublikowane dotąd materiały, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Nikt nigdy nie powinien ich przeczytać, ale ciekawość ludzka bierze górę i Loven zaczyna czytać. Szybko okazuje się, że jest to autobiografia żony jej pracodawcy. Nie jest to jednak opis życia osoby, jaką czytelnik chciałby widzieć w osobie swojego ulubionego twórcy. To obraz życia kobiety chorej z miłości, która dla tego uczucia jest w stanie dopuścić się nawet najbardziej okrutnych czynów, poświęcając dosłownie wszystko. Nawet to, co najbardziej bezbronne, niewinne i piękne. Każdy kolejny rozdział czytanego tekstu ukazuje naszym oczom osobę bezwzględną, pozbawioną wszelkich ludzkich odczuć. Psychopatkę, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel.

Ale w tej książce do końca niczego nie można być pewnym. Bo kiedy już jesteśmy przekonani, że wiemy wszystko, a nawet myślimy sobie, że leżąca i sparaliżowana, Verity zasłużyła na to, co ją spotkało, nagle dosłownie jeden zwrot akcji, który  wbije Was w fotel burzy zupełnie wszelkie motywy i argumenty, na podstawie których wyrobiliśmy sobie takie, a nie inne zdanie o tej kobiecie potworze. I co się wtedy dzieje? Wy zbieracie szczęki z podłogi i nie wierząc samym sobie, zastanawiacie się, czy naprawdę przeczytaliście to, co przeczytaliście, czy to tylko wytwór Waszej wyobraźni.

Ta książka to genialny thriller psychologiczny, który zaczyna się mocnym akcentem, a potem z każdą kolejną stroną zostajemy wciągnięci w „Coraz większy mrok" nie tylko rodzinnych tragedii, sekretów i tajemnic, ale przede wszystkim mrok ludzkiej psychiki, który może zniszczyć wszystko, co wartościowe i piękne. To niesamowity rollercoaster emocji, które rosną wraz z rozwojem fabuły, a my czekamy tylko na kulminacyjny punkt, kiedy ta bomba wreszcie wybuchnie i nasze oczekiwania zostają sowicie wynagrodzone, bo samo zakończenie  dosłownie rozwala system. Nie twierdzę, że w książce pewnych rzeczy nie można się domyślić. Oczywiście, że można, ale zakończenia na pewno nie jesteście w stanie przewidzieć.

Cóż więcej mogę Wam powiedzieć o samej książce. Nie muszę chyba mówić, że Colleen Hoover, do tej pory znana była z pisania cieszących się ogromną popularnością romansów i oczywiście w tej książce wątek ten również się znalazł. Jednak nie jest on dominujący, a stanowi ciekawe dopełnienie całości fabuły. Jestem przekonana, że książkę przeczytacie w mgnieniu oka, ponieważ fenomenalny pomysł na fabułę w połączeniu z ciekawymi i wyrazistymi kreacjami bohaterów, a dodatkowo zwroty akcji, zaskoczenie i atmosfera mroku podsycona napięciem to idealny przepis na książkę, o której długo nie zapomnicie.
Autorka udowodniła, że nigdy nie należy szufladkować twórców, bo mogą nas oni nie raz zaskoczyć. Doskonale odnalazła się w nowym dla siebie gatunku. Mam ogromną nadzieję, że ta odmiana nie była tylko epizodem w jej karierze twórczej, bo ja z niecierpliwością czekam na kolejny thriller psychologiczny, który jest moim ulubionym gatunkiem literackim, a może na jeszcze zupełnie inną odsłonę twórczości autorki.

Wiem, że na moim blogu odwiedzają mnie osoby, które również piszą własne książki. Uważam, że powinny one poznać historię opisaną na kartach tej książki, ponieważ może być ona swego rodzaju przestrogą, aby nie pozwolili sobie na przekroczenie cienkiej linii między fikcją, a rzeczywistością, prawdą, a kłamstwem, tylko po to, by zadowolić czytelników i aby ich książki nie schodziły z pierwszych miejsc na listach bestsellerów, ponieważ za wielką sławę życie może wyegzekwować od nich naprawdę wysoką cenę, tragiczną w skutkach.

Co tu dużo mówić. Gorąco polecam Wam tę książkę, a na zakończenie powiem Wam tylko jedno. Po jej przeczytaniu, przeprowadzając wywiad z autorem, będziecie bali się zadać jedno z najczęściej zadawanych przez nas blogerów książkowych pytań, a mianowicie:

„Czy opisane w danej książce wydarzenia mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy też są tylko fikcją literacką”?

Możecie mi wierzyć, teraz już wiem, że czasami lepiej nie być zbyt dociekliwym i nie zadawać tego pytania dla własnego dobra. Im mniej wiesz, tym spokojniejszy jesteś.

Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka, za co bardzo dziękuję. Zachęcam Was również do zapoznania się z innymi polecanymi przez księgarnię tytułami.