wtorek, 30 stycznia 2018

Możesz osiągnąć wszystko!

Po raz pierwszy od bardzo dawna mam aż tak skrajnie mieszane uczucia po lekturze książki i naprawdę nie wiem jak ją ocenić, by być obiektywną.Powiem tak, jest to książka wartościowa, ale spodziewałam się czegoś więcej. Biorąc ją do ręki, miałam nadzieję, że będzie to pozycja z kategorii biografia, a tymczasem ku mojemu zaskoczeniu i przyznam szczerze lekkiemu rozczarowaniu, jest to poradnik motywacyjny z dużą dozą religii. Owszem znajdziemy w niej również elementy biografii, ale w odniesieniu do całości książki stanowi ona tylko niewielki procent.
Cenię sobie osobę Pana Nicka Vujicica za jego postawę, optymizm i siłę w walce z własnymi ograniczeniami, gdyż sama jestem osobą niepełnosprawną, lecz czytając książkę,czułam, że autor kręci się w kółko w opisie tego, co chce przekazać czytelnikowi i mówi ciągle jedno i to samo. Zadawałam sobie pytanie: „Czy ja już tego przed chwilą nie czytałam?".
Mężczyzna w swoim dziele pozostawia nam wiele cennych i niewątpliwie wartościowych wskazówek jak żyć, aby pozbyć się wszelkich ograniczeń, jakie sami sobie narzucamy w życiu. Są to mi.n. 
Uwierz w to, że jesteś doskonałym dzieckiem Bożym, a Bóg ma własny plan na Twoje życie.  
Kochaj i akceptuj siebie takim, jakim jesteś
 Nigdy nie trać nadziei, że w życiu jest jeszcze przed Tobą wiele dobrego.
 Pomagaj innym, a poczujesz się szczęśliwy i wiele innych przesłań.

Wszystko to jest bardzo mądre, lecz niestety czytając, daje się odczuć, iż wkrada się w te wartościowe rady przesada i zbyt wyidealizowane podejście do poruszanych kwestii. Nieustannie towarzyszyło mi poczucie, że Pan Vujicic chce przekonać czytelników, że tylko on wie jak żyć i tylko żyjąc według jego rad i wytycznych osiągniemy pełnię szczęścia. Według mnie jest to nieco rażące. Ponadto jest jeszcze coś, co mnie niemalże irytowało podczas lektury dzieła. A mianowicie chciałoby się rzec fanatyczne podejście do spraw religii, wiary i Boga. Jestem osobą wierzącą i wiara jest istotną częścią mojego życia, lecz sposób, w jaki autor pisze o tak delikatnej sprawie, jaką jest rola wiary w życiu człowieka, jest wręcz natarczywy i moralizatorski. Można by pokusić się o stwierdzenie, że próbuje nawracać czytających jego książkę.

Podsumowując, książka jest dobra, ale nie rewelacyjna. Znajdziemy w niej wiele wartości, ale według mnie należy podchodzić do tego, co czytamy z dystansem.

sobota, 27 stycznia 2018

Vita est bella - życie jest piękne!


Moi kochani dziś pragnę zwrócić Waszą uwagę na bardzo udany debiut literacki Natalii Murawskiej pt „Życie jest piękne”. Jak wiecie bardzo często sięgam po książki traktujące o chorobach i cierpieniu. Wynika to z tego, iż uważam,że tak trudne tematycznie książki zawsze nas czegoś uczą. Dlatego też kiedy czytając opis książki Natalii Murawskiej dowiedziałam się,że będzie to historia nastolatki chorującej na białaczkę, wiedziałam,że muszę ją przeczytać. Moje pragnienie spełniło się dzięki autorce i wydawnictwu Novae Res, za co serdecznie dziękuję.
Przystępując do lektury byłam przygotowana na bolesną i trudną historię, która może przytłaczać ogromem cierpienia i rozpaczy. Jakież było moje ogromne,pozytywne zaskoczenie kiedy przekonałam się, że mimo powagi tematu z jakim postanowiła się zmierzyć autorka na kartach tej niezwykłej książki odnajdziemy wiele nadziei, wiary, oraz pięknych wartości jakimi są przyjaźń i miłość.

Siedemnastoletnia Cornelia jest nastolatką jakich wiele. Wiedzie typowe dla osób w swoim wieku życie. Ma wspaniałą rodzinę na którą zawsze może liczyć. Jak każda młoda dziewczyna snuje mnóstwo planów i marzeń na przyszłość. Przed nią całe życie. Pewnego dnia z ust lekarza pada słowo białaczka. Słowo, które rozbrzmiewa echem w jej głowie brzmi jak wyrok. Nagle, życie traci sens. Już nic nie ma znaczenia,Wszystkie marzenia legną w gruzach. Na szczęście w życiu naszej bohaterki jest ktoś, kto nigdy nie zawodzi i wspiera bez względu na wszystko. Natalie, przyjaciółka od serca. Dziewczyna jawi się jako osoba silna i przebojowa. Jej sposobem na życie jest flirt i przypadkowe kontakty z mężczyznami. Jednak nie oceniajcie jej z góry, bowiem jest to tylko maska pozorów. Natalie przeszła naprawdę dużo w swoim życiu. Została skrzywdzona przez najbliższych i pozostawiona samej sobie. Jeśli zajrzymy pod maskę, którą przywdziewa każdego dnia, zobaczymy kruchą dziewczynę pragnącą ciepła i miłości.

Zarówno Cornelia, jak i Natalie tracą wiarę w to, że pomimo tego,że życie mocno je doświadcza przed nimi jest jeszcze wiele pięknych chwil. Do momentu aż w życiu każdej pojawia się szansa na miłość. Bardzo piękną prawdą jest fakt,że nadzieją dla każdego człowieka jest drugi człowiek. Obie młode kobiety nie mają łatwo. Czy zła passa przeminie?, czy po burzy przyjdzie słońce? Przekonacie się podczas lektury.

Autorka wykreowała dla swoich bohaterek życie, któremu trudno byłoby sprostać nawet dorosłej osobie, a co dopiero wkraczającym w życie osobom. To z czym muszą się zmierzyć to bezwzględna lekcja szybkiego dorastania. Decyzje i wybory, których zmuszone są dokonać zaważą na całym ich życiu. Przekonacie się, często bywa tak, iż żaden wybór nie jest tym, jakiego chcielibyśmy dokonać. Jedyne,co możemy zrobić to wybrać mniejsze zło.

Jak wspomniałam na wstępie mojej recenzji miałam nadzieję,że czytając „Życie jest piękne” wyniosę z niej coś dla siebie i tak właśnie się stało. Często zapominamy o tym,że bez względu na to, w jak trudnym momencie życia się znajdujemy i jak bardzo mocno daje nam ono w kość nie możemy zapominać o tym,że jest ono wyjątkowe i cieszyć się każdą jego chwilą. Jeśli znajdujecie się na życiowym zakręcie i nie dostrzegacie dla siebie przeszłości nie myślcie o tym, co będzie kiedyś,żyjcie tu i teraz, gromadźcie wspomnienia i piękne chwile. Chwytajcie dzień bo nic nie jest dane nam na zawsze.

Mimo,że dzieło Natalii Murawskiej to książka młodzieżowa z pełnym przekonaniem gorąco zachęcam również dorosłych, aby zdecydowali się po nią sięgnąć. Jest to piękna, poruszająca książka o przyjaźni, miłości, walce o życie i szczęście. Piękne przesłanie książki sprawi,że po zakończeniu czytania zaczniecie bardziej doceniać wasze życie, dostrzegać jego piękno i cieszyć się małymi rzeczami.

Mam nadzieję,że autorka już pracuje nad nową książką bo ja czekam na nią z niecierpliwością.

Na zakończenie mam do was pytanie, czy w waszym życiu wydarzyło się coś, co pozwoliło wam dostrzec jego piękno i wyjątkowość?



poniedziałek, 22 stycznia 2018

Podstępna zabójczyni

Moi kochani, dziś chcę opowiedzieć Wam o książce wyjątkowej w swoim przekazie. „Trzy i pół sekundy” Amandy Prowse jest bowiem chwytającym za serce świadectwem, które napisane ku przestrodze być może kiedyś uratuje bezcenne ludzkie życie. Zanim jednak opowiem o samej powieści, jak zawsze proszę każdego z Was o chwilę przemyśleń.
Odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie, czy zawsze, kiedy czujecie, że dopadło Was przeziębienie, od razu niezwłocznie udajecie się do lekarza, czy też bagatelizujecie swój stan zdrowia, uważając, że domowe sposoby leczenia, sen i coś od gorączki załatwi sprawę i leczycie się sami?
Zapewne każdy z nas tak właśnie niejednokrotnie postąpił, ja również, lecz teraz kiedy jestem po lekturze tytułu, wiem, że objawy świadczące o zwykłej grypie mogą być bardzo mylące i kosztować nas nawet życie. A to dlatego, że tożsame symptomy wykazuje bezwzględna niosąca zniszczenie i śmierć Sepsa.

Przypuszczam, że choć raz słyszeliście o tej chorobie, chociażby z mediów, lecz czy zagłębiamy się w tematykę sepsy na tyle, by wiedzieć, że:

„[...] ... co trzy i pół sekundy gdzieś na świecie ktoś umiera z powodu sepsy. To mniej więcej jedna śmierć na trzy i pół uderzeń serca. […]”

„Dziś w Wielkiej Brytanii sepsa zabije okołu stu osób. Sto rodzin straci kogoś bliskiego. Rodzin podobnych do mojej, podobnej do Waszej... „

Autorka w swojej ciepłej rodzinnej powieści przedstawia czytelnikowi trzyosobową, kochającą się rodzinę, której centrum uwagi i oczkiem w głowie jest słodka maleńka Chloe. Małżonkowie cieszą się życiem rodzinnym, wychowując beztroską córeczkę. Wszystko zmienia się jak w koszmarnym śnie, kiedy tuż po trzecich urodzinach dziewczynki bezlitosna choroba zabiera Tomowi i Grace ich mały skarb na zawsze. Ich życie zamienia się w koszmar, a po szczęśliwej rodzinie, jaką byli, pozostają tylko zgliszcza. Wszystko traci sens. Jedyne, co teraz pozostało to ból rozrywający serce na strzępy, którego nic nie jest w stanie ukoić tęsknota, której nic nie jest w stanie złagodzić oraz poczucie winy trawiące od środka.

...” Nie wiedziałam o sepsie. Nie wiedziałam, na co zwrócić uwagę, a te objawy się pojawiły: niepokój, biegunka, bełkotliwa mowa, objawy jak przy grypie, nieoddawanie moczu. Wszystko, na co trzeba zwrócić uwagę, zwłaszcza przy ryzyku infekcji”

Pozycja ta to niezwykle wzruszająca historia, która jednocześnie jest bolesnym zapisem przeżywania żałoby po stracie dziecka. Patrząc na małżeństwo naszych bohaterów, widzimy, jak tak traumatyczne zdarzenie może zabić nie tylko nas samych, ale także to, co od zawsze było dla nas niezachwianym fundamentem: miłość, wsparcie, oddanie. Czy rodzice Chloe odnajdą w sobie siłę, by podnieść się z kolan po obezwładniającym ciosie od losu i na nowo znaleźć drogę do siebie nawzajem budząc w sobie, to co umarło wraz z ich dzieckiem? Czy będą w stanie wybaczyć przede wszystkim sobie samym, ale również swojemu współmałżonkowi? Czy jest jeszcze szansa zacząć jeszcze raz, czcząc pamięć dziewczynki? Przekonajcie się sami.

Wiele osób pyta mnie: Po co czytasz książki? Otóż właśnie po to, by móc przez całe życie się uczyć i czerpać wiedzę, która w życiu codziennym może pomóc mnie i moim bliskim, czego ta książka jest niezaprzeczalnym przykładem. Kochani proszę Was, abyście i Wy sięgnęli po tę pozycję, abyście jeśli kiedykolwiek Wy bądź osoba Wam bliska znajdzie się w zasięgu okrutnych macek sepsy, wiedzieli jak pomóc, jak się zachować i co robić dając tym samym szansę życiu. Czas dla prawidłowego rozpoznania tej choroby ma bowiem kluczowe znaczenie. Tylko godzina od zachorowania daje możliwość wygrania z chorobą. Proszę również, abyście polecali tę książkę innym. Mam nadzieję i gorąco wierzę w to, że dzięki temu coraz mniej osób w zetknięciu z Sepsą będzie z bólem mówiło „Nie wiedziałam, nie wiedziałem...”

sobota, 20 stycznia 2018

Kolejna wyjątkowa książka autorki.


Moi drodzy dziś po raz kolejny pragnę polecić waszej uwadze książkę Lisy Genova, amerykańskiej pisarki i doktor nauk medycznych w dziedzinie neurologii pod tytułem „Lewa strona życia”. Autorka zadebiutowała na rynku wydawniczym powieścią pod tytułem „Motyl”, która to powieść stała się bestsellerem. (recenzja również na blogu)
Książka, o której chcę wam dziś opowiedzieć, jest drugą książką Lisy. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku debiutu, także ta trafiła na listę bestsellerów.

Zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, gdyż jak wiecie lektura „Motyla”, wywarł na mnie ogromnie wrażenie i już wówczas nie mogłam doczekać się chwili kiedy sięgnę po „kolejne dziecko” autorki, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, nie wahałam się ani chwili i muszę przyznać, że się nie zawiodłam.
Po raz kolejny autorka wzbudziła mój podziw umiejętnością niezwykłego połączenia powieści obyczajowej z niecodziennym przypadkiem medycznym, wykorzystując w ten sposób swoją wiedzę z dziedziny neurologii.
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku „Motyla” pisarka na kartach swojej powieści, kreuje postać kobiety walczącej o odnalezienie swojego miejsca w życiu po traumatycznych zdarzeniach.

Tym razem naszą główną bohaterką jest Sarah Nickerson, kobieta ambitna mieszkająca z mężem Bobem, trójką dzieci i nianią na przedmieściach Bostonu.
Sarah żyje w ciągłym biegu. Ta zapracowana kobieta praktycznie nie ma czasu dal siebie. Niemalże każda chwila jej życia dzielona jest miedzy pracę i rodzinę. Codzienność Sary jest niczym bańka mydlana rozciągnięta do granic możliwości, wewnątrz której wciskane są kolejne obowiązki i zadania, którym wytrwale próbuje sprostać kobieta. Jak wiemy jednak każda, bańka mydlana ma to do siebie, że kiedyś musi pęknąć. Tak też dzieje się w życiu Sary. Jedna chwila nieuwagi wystarcza, by jej świat wywrócił się do góry nogami. Kobieta ulega ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, wskutek którego doznaje ciężkiego urazu mózgu. Diagnoza lekarzy brzmi: Zespół pomijania stronnego. Ta tajemniczo brzmiąca nazwa kryje za sobą nieświadome ignorowanie przez mózg informacji dotyczących lewej strony życia pacjenta. Bohaterka nie dostrzega i nie kontroluje lewej strony swojego ciała, jak również nie jest w stanie dostrzec niczego, co znajduje się po jej lewej stronie: przedmiotów, ludzi itp. Świat Sary ogranicza się tylko do strony prawej.
Kobieta musi pogodzić się z faktem, że teraz kontrole nad jej życiem muszą przejąć inni tj. mąż i matka, która do tej pory nie była obecna w życiu bohaterki.
W tym miejscu pragnę zwrócić waszą uwagę na skomplikowane relacje na płaszczyźnie matka – córka, którym warto się bliżej przyjrzeć, gdyż dają wiele do myślenia.

Podsumowując, jest książka skłaniająca do refleksji i przemyśleń, która na długo zapada w pamięci czytelnika.
Serdecznie dziękuję autorce za tę książkę, ponieważ dzięki niej wielu z nas, śmiem twierdzić, po raz pierwszy dowiedziało się czegokolwiek o Zespole pomijania stronnego.

Książkę jak najbardziej polecam, choć przyznam szczerze, że „Motyl” bardziej mi się podobał. Dlatego też nie dam 10/10, a 7/10.

wtorek, 16 stycznia 2018

Znalazłam się nad życiową przepaścią!

Jakiś czas temu jedna z czytelniczek mojego bloga napisała mi w komentarzu pod jednym z moich postów, że z tego, jakie książki prezentuje na swoim blogu widać, że lubię sięgać po tytuły podejmujące trudną tematykę. Muszę przyznać, że zdecydowanie jest to prawda. Zawsze, kiedy w moje ręce trafia historia, która mnie porusza, wstrząsa mną, dając mi do myślenia, towarzyszy mi poczucie, że przeczytałam naprawdę wartościową książkę. Oczywiście zdarzają się również i takie pozycje, które mimo trudnej tematyki rozczarowują mnie. Jak było tym razem?, przekonacie się już za chwilę. Stanie się tak za sprawą książki Sandry Borowieckiej „Przypadki Agaty W. „na którą chcę dziś zwrócić Waszą uwagę.

Zanim jednak przybliżę samą treść utworu, poproszę Was moi drodzy, abyśmy przez chwilę wspólnie zastanowili się nad bardzo ważną i delikatną kwestią, jaką jest moment, kiedy człowiek staje nad życiową przepaścią i nie widzi dla siebie sensu życia. Wielu z nas zapewne słysząc hasła próba samobójcza, samobójstwo zadaje sobie pytanie „Co też popycha ludzi do tak dramatycznego kroku”? „Co tak strasznego wydarzyło się w życiu takiej osoby, że decyduje się na tak ostateczny krok”? Odpowiedzi na te pytania, co zrozumiałe, nigdy nie będą proste i oczywiste, ponieważ powodów może być naprawdę wiele. Pani Sandra Borowiecka w swojej książce zdecydowała się podjąć bardzo trudnego zadania i przedstawić nam historię młodej kobiety, która nie ma siły, by dalej żyć.

Agata jest osobą, której życie nie oszczędzało od najmłodszych lat. Tak naprawdę nigdy niedane jej było być dzieckiem. Przemoc i alkohol, które były nieodłącznym elementem życia w jej domu rodzinnym, zmusiły dziewczynkę do szybkiego dorastania. Ojciec alkoholik i matka, która obarcza córkę swoimi problemami. A jakby tego mało osoba, którą kocha i ufa, wyrządza jej największą krzywdę, jaka może spotkać bezbronne dziecko. Przyznacie sami, że nie jeden dorosły nie zdołałby udźwignąć tego, co spotkało tę dziewczynkę. Małej jednak się udało, a może jednak nie? Dziś bowiem Agata jest już dorosłą młodą kobietą, przed którą jeszcze przecież całe życie, a jednak bohaterka nie widzi dla siebie przyszłości i wartości swojego życia. Przytłoczona długami, problemami w kontaktach z mężczyznami, brakiem wsparcia ze strony najbliższych decyduje się popełnić samobójstwo. Los chce jednak inaczej, Próba samobójcza nie udaje się, a w życiu Agaty pojawia się Pan Perdiaux. Mężczyzna jest byłym terapeutą i oferuje naszej bohaterce pomoc w tym, by uwierzyła w to, że jest warta tego, by żyć. Czy dziewczyna wykorzysta swoją szansę i znajdzie w sobie odwagę i siłę, by jeszcze raz zmierzyć się z tym, co trudne i bolesne przekonacie, sięgając po „Przypadki Agaty W.”?

Historia opisywana na kartach powieści jest bardzo trudna i bolesna. Wynika to nie tylko z trudnych przeżyć bohaterki, ale również niestety z autentyczności i ponadczasowości wszystkiego, co ją spotyka. Każdy z nas może postawić się na miejscu Agaty. Koleje losu Agaty są dowodem na to, że przeszłość ma ogromny wpływ na naszą teraźniejszość i przyszłość. Dopóki się z nią nie uporamy, nigdy nie będziemy mogli cieszyć się pełnią życia, a co gorsza może to skończyć się dla nas tragicznie.

Już teraz mogę zdradzić Wam, że kończąc lekturę „Przypadków Agaty W.” mam poczucie, że przeczytałam naprawdę wartościową książkę. Otwarcie przyznać należy, że nie była to łatwa lektura. Musimy przygotować się na to, że książka może okazać się dla wielu z nas małym kamykiem, który wywoła lawinę niełatwych faktów z naszego prywatnego życia, a tym samym będziemy utożsamiać się z życiem Agaty.

Na zakończenie chcę oczywiście książkę gorąco polecić. Nie napiszę jednak, że polecam ją każdemu, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy może być gotowy na lekturę tak poważnego tytułu. Zapewniam jednocześnie, że jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę pozycję, będziecie na pewno w pełni usatysfakcjonowani. Dzieło na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika.

Za książkę w formie elektronicznej, a tym samym możliwość lektury serdecznie dziękuję autorce.

sobota, 13 stycznia 2018

Pozory mogą mylić

Kochani dziś porozmawiamy o ludzkiej zazdrości. Zazdrość jest uczuciem towarzyszącym każdemu z nas bardzo często. Potrafimy zazdrościć wszystkim i wszystkiego. Dziś natomiast skupmy się na tym, co odczuwamy śledząc życie ludzi pozostających na świeczniku społecznym, bądź kulturowym.W dobie internetu i tabloidów mamy możliwość śledzenia życia gwiazd, ludzi telewizji, polityków. Czytając o ich sukcesach, prestiżu, bogactwie i sławie często myślimy sobie „Ci ludzie mają szczęście, wiodą beztroskie, szczęśliwe życie też bym tak chciał\a".
Uczucie to jest zupełnie normalną reakcją. Człowiek bowiem zawsze marzy o tym, co idealne, a takową właśnie dla nas „szarych ludzi” jawi się codzienność VIP-ów.
Ale czy naprawdę wszystko, co jest nam prezentowane w opinii publicznej jest prawdziwe i czy rzeczywiście mamy czego zazdrościć ludziom, którymi jesteśmy zafascynowani? Otóż pozory mogą naprawdę mylić. A cała prawda kryje się za zamkniętymi drzwiami.

W książce Edyty Włoszek „Ambasadorowa” poznajemy prawdziwą historię ambasadorowej Ewy Winiarskiej, która szczerze i otwarcie zrzucając kurtynę pozorów opowie nam swoją bolesną historię. Zapewne wielu z nas jest przekonanym, że wszystko, co złe, bolesne i upokarzające spotyka tylko ludzi biednych o niskim statusie społecznym. Nic bardziej mylnego. To, co spotkało główną bohaterkę jest dosadnym obaleniem owego stereotypu. Ewa była żoną Ambasadora, człowieka szanowanego, podziwianego, który w czterech ścianach swojego domu dla swojej rodziny stawał się bezwzględnym tyranem i oprawcą. Bił, poniżał i upokarzał. W historii opisanej na kartach książki możemy bardzo wyraźnie dostrzec schemat, według którego postępują oprawcy względem swoich ofiar. Aby ofiara była bezwzględnie posłuszna trzeba uzależnić ją psychicznie, emocjonalnie i finansowo, by następnie pozbawić ją poczucia własnej wartości, własnej woli i podporządkować sobie. Nasza bohaterka nieustannie słyszy od swojego męża „Jesteś nikim, beze mnie zginiesz”. Czy kobiecie uda się wyrwać ze szponów dwulicowego potwora musicie przekonać się sami, ale nie mogę przejść obojętnie obok wątku relacji Ewy z rodzicami, a głównie z matką.

Jako psycholog doskonale wiem jak bardzo znaczący wpływ na życie dorosłego człowieka mają jego relacje z rodzicami jeszcze jako dziecko czy nastolatek. Jest takie staropolskie bardzo mądre przysłowie „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” Ewa dorastała w rodzinie gdzie to właśnie jej matka podporządkowała sobie zarówno męża jak i córkę. Dziecko nigdy nie doświadczyło prawdziwej matczynej miłości. Zawsze musiała robić wszystko, tak jak życzyła sobie rodzicielka. Dziewczynka nieustannie zabiegała o jej uznanie i uwagę, co okazywało się daremnym trudem. Dla niej nigdy nie była dość dobra. Ciągle o wszystko obwiniana nie czuła się wartościową osobą. Jako nastolatka nie miała prawa do własnego zdania. Matka narzucała jej własną wolę nawet w najbardziej prywatnych i intymnych kwestiach czym bardzo Ewę skrzywdziła. To wszystko odcisnęło swoje piętno również na życiu Ewy jako żony. Wykształcona kobieta niegdyś otwarta na świat i ludzi bała się zawalczyć o siebie i swoje życie stając się zastraszoną, szarą myszką żyjącą pod maską pozorów. Czy odnajdzie w sobie odwagę i siłę, by wydostać się z piekła, jakie zgotował jej mąż Ambasador…?

„Ambasadorowa” jest jedną z tych książek, którą powinna przeczytać każda kobieta. Jestem pewna, że wiele kobiet doświadczających przemocy domowej będzie mogło utożsamić się z przeżyciami Ewy. Wierzę również, że te z nas, które takowej przemocy nie doświadczają dzięki tej książce będą miały oczy szeroko otwarte. Być może bowiem gdzieś obok nas jest ktoś, kto potrzebuje naszej pomocy, by mieć szanse na nowe życie.

Tytuł ten mimo podjętego w nim trudnego tematu daje wiarę, siłę i nadzieję na to, że nigdy nie jest za późno, aby odmienić swoje życie. Musimy tylko, odważyć się i otwarcie mówić o tym, co przeżywamy. Choć nie jest to łatwe wsparcie i siła czasami nawet zupełnie obcej nam osoby może pomóc nam narodzić się na nowo.
„… - Chcę, żebyś to opisała.
- Dlaczego?
-Chcę ostatecznie się z tym zmierzyć. Napisz to dla mnie. Myślę, też o wszystkich innych kobietach, którym wydaje się, że nie potrafią być wolne… Tak kiepsko trafiłam, może nawet gorzej niż kiepsko, ale gdybym przez to wszystko nie przeszła, nie byłabym tą Ewą, którą jestem teraz, tylko tamtą panią ambasadorową”.

Za egzęplarz recenzencki i możliwość lektury serdecznie dziękuję wydawnictwu Dlaczemu. 

wtorek, 9 stycznia 2018

Czy dzikus jest człowiekiem?

Moi drodzy dziś będzie krótki i zwięzły tekst o niezwykłej książce. A to dlatego, że sama książka jest niewielka objętościowo i nie chcę zbyt wiele Wam zdradzić. Mowa oczywiście o książce Mary Losure „Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron”. Autorka włożyła bardzo dużo pracy i zaangażowania w to, abyśmy dziś mogli poznać prawdziwą historię chłopca porzuconego w lesie i żyjącego wśród zwierząt. Zapewne wielu z Was czytało już podobne historie mające miejsce w dżunglach indyjskich, natomiast przypadek chłopca, którego losy poznajemy na kartach tej książki, jest dowodem na to, że w Europie również miały miejsce tak wstrząsające zdarzenia. Jak pisze Pani Losure, chłopiec, którego kolejom losu postanowiła przyjrzeć się bliżej, jest ostatnim znalezionym w Europie dzikim dzieckiem.

A teraz cofnijmy się do 1800 roku. Wówczas porzucony w lesie zostaje chłopiec. Jego domem i schronieniem jest jedynie las. Nagie i bose dziecko musi samo walczyć o przetrwanie. Tylko jak schronić się przed deszczem, śniegiem, zimnem? Jak dziecko samo w tak ciężkich warunkach może przetrwać i zadbać o swoje podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie, picie? Przypuszczam, że już w tej chwili czytając te słowa, myślicie sobie „Przecież to niemożliwe”. Ja również tak zareagowałam. A skoro nam dorosłym wydaje się to nierealne, to jak zdołało dokonać tego bezbronne dziecko, którego przecież nikt wcześniej nie nauczył jak przetrwać w sytuacji nie tylko trudnej, ale przede wszystkim niebezpiecznej i bezpośrednio zagrażającej życiu. A jednak „Dzikiemu chłopcu " udało się wieść takie życie przez cały rok. Po tym czasie został złapany i oddany pod opiekę naukowców, którzy postanowili prowadzić obserwacje i badana przypadku dziecka, jak również przywrócić go do życia w społeczeństwie i przystosować do panujących „norm społecznych”. Celowo wyrażenie normy społeczne zapisałam w cudzysłowie, ponieważ aspekt ten rodzi pierwsze z wielu pytań, jakie tworzą się w głowie czytelnika podczas lektury. Czym bowiem są owe normy? , czym jest człowieczeństwo? Jak nie trudno się domyślić i czemu nie należy się dziwić, chłopiec nie umie mówić, komunikować się ze społeczeństwem. Co w pełni zrozumiałe, nie potrafi tez dostosować odpowiedniego zachowania do sytuacji, w jakiej się znajduje. Dziś z pewnością potrafilibyśmy to zrozumieć i spojrzeć na dziecko łaskawym okiem, pamiętajmy jednak, że zdarzenia, o których czytamy miały miejsce w zupełnie innych czasach. Wówczas ludzie inaczej, nierzadko bardzo surowo postrzegali takie osoby. Do jakich wniosków doszli naukowcy i profesorowie badający naszego bohatera?, co wykazały obserwacje i czy udało się przywrócić go do życia w społeczeństwie? Odpowiedzi na te pytania dzięki ciężkiej pracy autorki znajdziecie w książce, którą oddała w nasze ręce.

Ze swej strony książkę gorąco polecam zarówno starszym, jak i młodszym czytelnikom. Jak już wcześniej wspomniałam, jest to wyjątkowa, poruszająca książka. Jej lektura skłoni Was do wielu rozważań i przemyśleń natury etycznej. Mądrość i ogromną wartość tej książki jest bezsprzeczna. Dodatkowym atutem tej pozycji są wspaniałe czarno – białe ilustracje. Niezwykła historia, piękne wydanie, czego chcieć więcej? Nie pozostaje nic innego, jak tylko czytać.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Meandry Marta Mital.

sobota, 6 stycznia 2018

POZNAJ MNIE BLIŻEJ BOOK TAG :)


Moi kochani, jak wiecie, albo i nie mój blog dopiero raczkuje w blogosferze. Dlatego, chciałabym, żebyście dowiedzieli się o mnie trochę więcej ciekawostek czytelniczych. Dlatego też poprosiłam moje dwie wspaniałe przyjaciółki również blogerki Irenę Bujak z bloga Zapatrzona w książki oraz Agatę Różę Skwarek z bloga Medytacje nad książką, aby ułożyły dla mnie Book Tag. Kochane bardzo Wam dziękuję. Moja odpowiedz na ten tag, jest jego premierą. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał:).

1. Jak zaczęła się Twoja przygoda z czytaniem?
Muszę przyznać, że moja przygoda z czytaniem rozpoczęła się dość późno, bo dopiero w liceum. Co prawda w dzieciństwie rodzice i dziadkowie czytali mi dość dużo, ale z reguły szybko się nudziłam, nie mogłam się skupić. Później w podstawówce czytałam, bo było trzeba te wszystkie czytanki. Nie było to dla mnie przyjemne. W liceum miłością do słowa pisanego zaraziła mnie Pani bibliotekarka na kółku czytelniczym, na który zaciągnęła mnie koleżanka ze szkolnej ławki. Tak wspaniale i barwnie opowiadała o książkach, że nie mogłam się oprzeć i również pokochałam czytanie. Teraz żałuję, że stało się to tak późno, ale lepiej późno niż wcale.: ).

2. Twoja pierwsza książka to? Co z niej pamiętasz?


Wiecie jakoś trudno mi przypomnieć sobie, jaka była pierwsza przeczytana przeze mnie książka, ale za to doskonale pamiętam, jaka książka kojarzy mi się z moim dzieciństwem i jaką przeczytałam zupełnie sama i w której się zakochałam. Była to książka” Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren. Pamiętam, że jako dziecko bardzo chciałam mieć takich przyjaciół jak Lasse, Bosse, Lisa, Olle, Britta i Anna. Być częścią ich paczki i razem z nimi przeżywać te wszystkie zabawne przygody. Moja miłość do tej książki trwa do dziś i czasami do niej wracam. 




3. Jaka książka najlepiej Cię opisuje?

Wielokrotnie przy okazji recenzowania książek o tematyce niepełnosprawności czy choroby pisałam, że ja również jestem niepełnosprawna ruchowo. Jednak tym razem miałam wrażenie, że czytam książkę o sobie, a to dlatego, że moja niepełnosprawność jest identyczna z niepełnosprawnością autorki książki "Moje pory roku” Laury Izabeli Jurga. Obie urodziłyśmy się z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym. Obie również jako dzieci „byłyśmy baletnicami” chodząc wyłącznie na palcach, wskutek czego obie przeszłyśmy tożsame operacje. Podobieństw jest naprawdę bardzo wiele, lecz nie będę o nich pisać, żeby nie zdradzić całej treści utworu.







4. Która książka wzbudziła w Tobie największe emocje (pozytywne lub negatywne), a która cię wynudziła?

Tym razem opowiem Wam o moich negatywnych emocjach związanych z książką „Niepełni” Pawła Pollaka. Jakież było moje rozczarowanie, gdy przekonałam się, że historia w niej opisana nie jest historią pięknej miłości, jak miałam nadzieję, a jedynie przerysowanym, wręcz karykaturalnym „portretem” osoby niepełnosprawnej i jej życia.

Poprzez osobę głównego bohatera 30-letniego niewidomego mężczyzny autor przedstawia wizję osoby niepełnosprawnej, jako zupełnie dyskryminowanej w społeczeństwie, niepodsiadającej przyjaciół (jeśli już to tylko niewielu), osamotnionej, uciekającej od samotności w pracę.
Ponadto taka osoba nie ma za sobą doświadczeń uczuciowych ani seksualnych, a każda próba znalezienia „drugiej połówki kończy się porażką i rozczarowaniem.
To, co najbardziej mnie w tej książce uderzyło, to przeświadczenie autora, że ludzie niepełnosprawni większość swojego czasu poświęcają na rozmyślaniu o seksie, owładnięci żądzą cielesną chcą w ten sposób udowodnić sobie, że jednak są coś warci.
A jeśli „dzięki Bogu”, uda im się kogoś spotkać dostają to szczęście tylko na chwilę, gdyż przy pierwszych nadarzających się problemach, nie są w stanie sobie z nimi poradzić, nie wytrzymują emocjonalnie, są zrozpaczeni i popełniają samobójstwo.
Być może to, co piszę, wyda wam się szokujące, ale właśnie taką postać w swojej książce wykreował Pan Paweł Pollak w osobie Jacka.
Jednak jak się okazało, apogeum mojej irytacji miało dopiero nastąpić. Bo oto w trakcie lektury natrafiłam na fragment, w którym Jacek dzwoni do telefonu zaufania, aby pożalić się, że jest 30-letnim mężczyzną, a mimo to jeszcze nigdy nie miał dziewczyny, że czuje się nieatrakcyjny ... na co pani po drugiej stronie odpowiada mu „błyskotliwie” o zgrozo, cytuję: „Każdy jest dla kogoś atrakcyjny, wyłączywszy osoby z widocznym kalectwem". Sama czuje się jako człowiek i osoba niepełnosprawna tą książką zbulwersowana i obrażona.
 Natomiast takiej książki,która mnie wynudziła, chyba nie ma (przynajmniej w tej chwili żadnej sobie nie przypominam). Owszem są książki, które z różnych względów czyta się trudniej niż inne, ale ja zazwyczaj w każdej staram się znaleźć coś dobrego.


5. Ułóż swoje imię z tytułów książki.


It endswith us
Echa pamięci 
Kochałam psychopatę


6. Obyczajówka czy kryminał — co bardziej lubisz i dlaczego właśnie ten gatunek?

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zdecydowanie częściej sięgam po obyczajówki, ponieważ lubię historie, które skłaniają do refleksji, przemyśleń i pozwalają się wzruszyć. Jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie sięgałam po kryminały. Wszystko jednak zmieniło się, gdy przeczytałam Obce dziecko”Rachel Abbott i Już mnie nie oszukasz” Harlana Cobena. Te dwie książki sprawiły, że teraz częściej sięgam po kryminały.


7. Czego potrzebujesz do czytania? Masz jakieś swoje rytuały, może potrzebna Ci jest muzyka, albo całkowita cisza?
Kiedy czytam książkę, zazwyczaj siadam w fotelu lub leżę w łóżku z kubkiem gorącej herbaty i kocykiem. Teraz zimową porą umilam sobie lekturę zapachowymi świeczkami. Jeśli chodzi o muzykę, nie potrafię się skupić, kiedy słyszę coś w tle. Aby zagłębić się w czytaną historię, muszę mieć zupełną ciszę. Zazdroszczę osobom, które potrafią czytać absolutnie wszędzie.

8.Gdybyś wiedziała, że do końca życia możesz przeczytać jedną książkę, jaka by to była?

Bez wahania wybrałabym książkę „Oskar i pani Róża".Érica-Emmanuela SchmittJest to książka, którą bezwarunkowo trzeba przeczytać. Sama sięgam po nią w chwilach smutku czy zwątpienia, gdyż paradoksalnie mimo trudnego tematu w niej podjętego jej lektura za każdym razem pozwala mi na nowo docenić wartość swojego życia i przypomina, by cieszyć się każdą jego chwilą, gdyż jest ono kruche i dane nam tylko na jakiś czas, o czym często w ferworze codzienności zdajemy się zapominać; bądź tez nie chcemy pamiętać, wmawiając sobie, że śmierć dotyczy wszystkich wkoło, ale nie nas samych. 





9. Przywiązujesz wagę do wydań? Zwracasz uwagę na szatę graficzną, druk, papier?
Zdecydowanie tak. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale jestem okładkową sroką. Ładne wydanie przyciąga mój wzrok i kusi jeszcze zanim poznam opis fabuły książki. Jeśli chodzi o papier i czcionkę, nie lubię czytać książek drukowanych na białym papierze. Z czcionką również nie łatwo mnie usatysfakcjonować. Nie lubię czytać książek pisanych bardzo drobną czcionką, ale z kolei zbyt duża również mi przeszkadza, ponieważ uważam, że jest to niepotrzebne marnowanie papieru.

10. Co sądzisz o nieumiejętności przyjmowania krytyki przez niektórych pisarzy?
Temat jest bardzo delikatny i drażliwy. Przyznam szczerze, że nieumiejętność przyjmowania krytyki przez niektórych pisarzy jest dla mnie niezrozumiała. Uważam, że każda osoba decydująca się zajmować pracą twórczą, czy to muzyką, filmem, czy też właśnie pisaniem powinna być przygotowana na przyjęcie krytyki ze strony czytelników. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że odbiór krytyki odnośnie do własnej twórczości nie jest łatwy, ale przecież naturalne jest, że ilu czytelników, tyle opinii i praktycznie niearealne jest, a na pewno mało prawdopodobne, by każdy czytelnik odbierał daną książkę w samych superlatywach.


Mam nadzieję, że dzięki temu tagowi poznaliście moją czytelniczą stronę osobowości, a co najważniejsze, że to, co przeczytaliście, podobało się Wam.

Do wykonania tagu nominuję następujące blogi:
Czytam wszystko

Oczywiście zachęcam również wszystkie inne blogi do odpowiedzi na ten tag.Będzie mi bardzo miło.:)

Natomiast jeśli chcielibyście dowiedzieć się o mnie jeszcze czegoś, nie tylko o książkach, zadawajcie proszę pytania w komentarzach.;*

środa, 3 stycznia 2018

Chcę mieć kontrolę nad własnym życiem!

Dziś zapraszam Was na recenzję książki, którą chciałam przeczytać już od momentu jej zapowiedzi. Od kiedy zobaczyłam po raz pierwszy, ową zapowiedz, czułam, że jest to historia, którą muszę poznać. Powodów mojej determinacji było kilka. Po pierwsze i najważniejsze z racji tego, że jestem psychologiem, problem pedofilii dziecięcej jest mi niestety znany, w związku z czym chciałam przekonać się, w jaki sposób autorka przedstawiła w swojej książce tak niewątpliwie trudny, bolesny i złożony temat. Ponadto bardzo ważny był dla mnie fakt, iż historia opisana na kartach utworu Pani Ewy Pirce  „Córka pedofila”, bo o tej książce oczywiście chcę Wam dziś opowiedzieć, inspirowana jest prawdziwymi zdarzeniami. Dla mnie samej informacja ta miała znaczący wpływ na mój odbiór całej fabuły. Przyznacie bowiem, że inaczej odbieramy książki będące fikcją literacką, a inaczej te, które choćby w niewielkiej mierze mają swoje odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. I tu dochodzimy do trzeciego powodu, który skłonił mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Otóż przyznam szczerze, że obawiałam się, czy debiutująca autorka poradzi sobie z tak poważnym tematem? Czy nie jest to rzucanie się na zbyt głęboką wodę jak na początek? Czy moje obawy były słuszne, tego dowiecie się już za chwilę? Pozwólcie jednak, że najpierw napiszę kilka słów o samej fabule.

Tytułową „Córką pedofila” jest nastoletnia Alexia, czy raczej Lexi, jak każe się do siebie zwracać. Dziewczyna od dziecka nie miała łatwego życia. Kiedy była jeszcze dzieckiem, jej matka porzuciła ją i ojca. Od tego czasu jej jedynym krewnym i opiekunem jest jej ojciec. Jednak nie jest on przykładnym rodzicem, który robi wszystko, by być dla dziewczynki i ojcem i matką. Jak możemy domyślić się już z samego tytułu książki, mężczyzna ten jest potworem, wykorzystuje seksualnie własne dziecko. Do przemocy seksualnej dochodzi również przemoc fizyczna i poniżanie. Nasza bohaterka przeżywa swój ból w samotności. W szkole uważane jest za dziwkę, ponieważ seks. paradoksalnie, jak mogłoby się wydawać w jej sytuacji, przynosi jej ukojenie. Nasza bohaterka izoluje się od ludzi, budując wokół siebie mur i kreując się na arogancką, pyskatą osobą. Celowo użyłam słowa, kreując, bo jak się przekonacie podczas lektury, pozory mogą bardzo mylić. Przekonali się o tym Henry i James, dwaj nastolatkowie ze szkoły Lexi, którym udało się do niej bardzo mocno zbliżyć. Z czasem pierwszy z nich stał się jedynym przyjacielem w jej życiu, drugi natomiast jedyną miłością, nadzieją i szansą na lepsze życie. Jeśli jednak wydaje Wam się, że to już wszystko, co przygotował dla tej dziewczyny los, to macie rację, wydaje Wam się, o tym jednak musicie już przekonać się sami.

Muszę przyznać, że przed rozpoczęciem lektury tej książki przeczytałam kilka opinii innych czytelników na jej temat. W wielu z nich padało stwierdzenie, że w tej książce jest wiele rzeczy, które nie odpowiadają prawdzie. Bo jak osoba gwałcona przez wiele lat niemalże od zawsze (nasza bohaterka miała niespełna siedem lat, kiedy została po raz pierwszy zgwałcona przez ojca) odczuwać ukojenie w kontaktach seksualnych z innymi mężczyznami? Przecież ofiary przemocy seksualnej zazwyczaj stronią od kontaktów fizycznych, a wręcz się ich boją. Muszę jednak nie zgodzić się do końca z tym niejako zarzutem. Należy podkreślić, że problem radzenia sobie z tak wielką traumą, jaką przeżywa główna bohaterka „Córki pedofila”, jest bardzo złożony i nie ma jasno określonego, jednoznacznego sposobu radzenia sobie z nią. Dla Lexi uprawianie niezobowiązującego seksu jest metodą na odzyskanie kontroli nad własnym życiem. Kiedy jest gwałcona, nie ma prawa zaprotestować, ojciec nie liczy się z tym, co czuje i czego chce, a raczej nie chce. W przypadku innych mężczyzn to ona sama kontroluje sytuację. Decyduje, kiedy i z kim chcę uprawiać seks oraz kiedy chce przestać.

Kolejnym zarzutem, z jakim się spotkałam, była irytująca postać bohaterki. Dla mnie samej postać bohaterki została bardzo dobrze wykreowana. Jej arogancja, język, jakim się posługuje, wulgaryzmy jakich używa, są jej pancerzem obronnym przed bólem i całym złem otaczającego ją świata. Dopiero przyjaźń i miłość, których zaznaje od Henrego i Jamas'a zrozumienie i akceptacja jaką jej okazują, pozwalają jej na bycie sobą, jak również na okazywanie własnych słabości.

Osobiście trzymałam mocno kciuki za całą trójkę, ponieważ żadnemu z nich nie było w życiu łatwo. To jak Pani Ewa pokierowała losem Henrego, bardzo mocno mną wstrząsnęło. Zrodziło się w mojej głowie wiele pytań bez odpowiedzi, rozważań i dylematów dotyczących tego, jak ja sama postąpiłabym, będąc na miejscu tego chłopaka. Ale to, co autorka zrobiła na ostatnich stu stronach książki, rozerwało mi serce na strzępy. Pani Ewo tak się nie robi!

„Córka pedofila” to niezwykle poruszająca i wstrząsająca historia, o bardzo wyrazistym klimacie. Emocje jakie towarzyszyły mi podczas lektury, były tak silne, że chwilami nie byłam w stanie ich ogarnąć. Płakałam, śmiałam się, czułam złość współczucie, nienawiść, ale również, wiarę i
nadzieję, że jeszcze wszystko może się zmienić.

Ze swej strony gorąco Wam tę książkę polecam. Wspaniały, godny uwagi tytuł. Jedyny malutkim minusem w moim odczuciu jest to, że chwilami miałam wrażenie, że akcja stoi w miejscu, bądź kręci się w kółko. Proszę jednak, byście się tym nie zrażali i sięgnęli po „Córkę pedofila”, bo to naprawdę bardzo dobry debiut. Gratuluję Pani Ewo i z niecierpliwością czekam na kolejne Pani książki.

Recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Wieża Czarnoksiężnika. Bardzo serdecznie dziękuję. Zapraszam Was również na fanpage książki oraz na oficjalną stronę książki.


poniedziałek, 1 stycznia 2018

Walka o normalność

Kochani, jeśli czytaliście już choćby kilka moich wcześniejszych recenzji, to zapewne wiecie, że jestem czytelnikiem, który w każdej nawet bardzo słabej książce stara się znaleźć coś dobrego, by nie zniechęcać Was do niej zupełnie, a tym samym dać jej szansę. Dziś jednak mam nie lada problem, bo zupełnie nie wiem, jak i co napisać Wam o książce „Zranieni” H.M. Ward, dla tego może na początku zaznaczę, że to jak ją odbierzecie, zależy od kilku czynników. Między innymi od tego, w jakim wieku jesteście, jak wiele książek o podobnej tematyce już czytaliście oraz czego od tej książki oczekujecie. Jeśli czytelnikiem będzie młoda osoba szukająca czegoś lekkiego do poczytania, co nie wymaga dużego skupienia, a co czyta się szybko i łatwo to zapewniam, że „Zranieni” doskonale wpisują się do kanonu takich właśnie tytułów. Natomiast jeśli jesteś osobą, która wybierając książkę do przeczytania ma wobec niej duże oczekiwania i stawia jej wysoką poprzeczkę, to niestety czeka Cię duże rozczarowanie, ale o tym za chwilę. Pozwólcie, że najpierw napiszę kilka słów o samej fabule.

Sydney i Peter dwoje ludzi, których losy splata zupełny przypadek. Jedna nieplanowana randka sprawia, że między nimi już na samym początku dzieje się, coś, co dla obojga jest ogromnym zaskoczeniem. Wszystko wydaje się zmierzać ku bajce ze szczęśliwym zakończeniem, ale jak wiemy, w każdej bajce są jakieś potwory, demony i czarne charaktery, które starają się zniszczyć to, co piękne, czyste i prawdziwe. Tak jest również i tym razem. Jak się zapewne domyślacie, między naszymi bohaterami rodzi się uczucie. Jednak już na samym początku wiemy, że jest to miłość zakazana, bowiem Peter jest pracodawcą, a jakby tego było mało wykładowca na uczelni, w której studiuje dziewczyna. Kiedy oboje zdają sobie z tego sprawę, czar pryska,pozostaje pustka i wewnętrzna walka z samym sobą. Wkrótce dowiadujemy się również, że relacja wykładowca – studentka to nie jedyna przeszkoda na drodze do szczęścia. Tu właśnie dają o sobie znać demony, przed którymi oboje nasi bohaterowie starają się uciec. Nie pojawia się niestety, jak to zwykle w bajkach bywa dobra wróżka, która unicestwia potwora i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. O nie to nie jest takie proste. W życiu często bywa tak, że demonów, z którymi walczymy nie widać, gdyż kryją się one w naszej głowie, niszcząc nas i nasze życie. Dla Sydney i Petera takimi potworami są demony przeszłości, które odebrały im prawdziwe życie. Oboje przeszli bardzo wiele. Zdarzenia z przeszłości zraniły ich serca i duszę. Oboje starają się zepchnąć bolesne przeżycia w najodleglejsze zakątki pamięci, lecz jak zapewne zdajecie sobie sprawę nierozliczona przeszłość prędzej czy później da o sobie znać. Teraz tylko od tej dwójki zależy czy znajdą w sobie na tyle siły, odwagi i determinacji, aby zawalczyć o siebie
.
Tyle o samej fabule. Teraz powinny paść słowa zachwytu po lekturze i zachęty do bezzwłocznego sięgnięcia po nią. Jednak jak wspomniałam, punkt widzenia zależy od punktu patrzenia. Wydaje mi się, że to po prostu nie jest książka dla mnie. Zdecydowanie jest ona adresowana do młodszych czytelników. Mnie samej podczas czytania nieustannie towarzyszyło poczucie, że już gdzieś kiedyś o tym czytałam. Książka jest bardzo schematyczna i powtarzalna. Czytając, na usta cisną się słowa „Ale to już było” Dwoje skrzywdzonych przez życie ludzi, bolesna przeszłość, oboje uciekają przed tym, co ich spotkało, zakazana miłość i schemat wykładowca – student, w jak wielu książkach już o tym czytaliście? Jestem pewna, że nie będzie to wasze pierwsze spotkanie z tą tematyką w książce. No cóż, czas przyznać otwarcie, że książka mnie nie zachwyciła. Jest to pozycja do przeczytania naraz i równie szybkiego o niej zapomnienia, choć muszę przyznać, że zakończenie było na tyle dobre, że ze względu na nie dam autorce szansę i sięgnę po drugi tom cyklu, mając nadzieje, że będzie on lepszy od tomu pierwszego, a przynajmniej równie dobry, jak zakończenie „Zranionych”. Natomiast decyzję o tym, czy zdecydować się na sięgnięcie po „Zranionych” pozostawiam każdemu z was. Nikogo nie zniechęcam ani nie zachęcam, bo jak pisałam, to zależy.