czwartek, 30 czerwca 2022

"Niezapomniany walc" Wioletta Piasecka. / Fragment powieści.



K
ochani niespełna miesiąc temu 6 czerwca nakładem wydawnictwa Szara Godzina swoją premierę miała naprawdę wyjątkowa książka autorstwa Wioletty Piaseckiej „Niezapomniany walc”, którą powinna przeczytać każda kobieta żyjąca w kajdanach syndromu Matki Polki. Poświęcająca swoje życie dla dobra rodziny, zatracając w tym wszystkim samą siebie, swoje plany i marzenia. Drogie panie, życie mamy tylko jedno, czas zawalczyć o siebie. Ta książka będzie na pewno dla nas kobiet impulsem do tego, aby znaleźć w sobie odwagę, by powiedzieć „Dość!”

Przeczytajcie tę powieść i wy panowie. Ona przypomni wam, że żeniąc się, nie zyskaliście darmowej sprzątaczki, praczki, czy kucharki, a żonę, której należy się szacunek. Równą sobie wspaniałą partnerkę, która pragnie każdego dnia czuć się w waszych oczach piękna. Chce być kochana i pożądana. To przecież oczywiste, więc dlaczego tak wiele z nas wie, czym jest samotność w małżeństwie?

Już niebawem opowiem wam o „Niezapomnianym walcu” nieco więcej w recenzji, a dziś przygotowałam dla was niewielki jego fragment, który mam nadzieje już teraz zachęci Was do poznania historii, którą skrywają karty książki.

FRAGMENT.

Dochodziło południe. Kalina ubrana w czarną koszulę Nikosa siedziała na niewielkim tarasie i wpatrywała się w błękit Morza Egejskiego. Uśmiechnęła się do wczorajszych wydarzeń. Wszystko potoczyło się szybko. Od momentu, kiedy wyszeptała tak, w Nikosie obudziła się niezmierzona energia i chęć działania. Poddała się tej męskiej sile bez protestów. Po zabraniu rzeczy od Teresy i Leonidasa opuścili gościnne mury miasta, minęli lotnisko i skierowali się na południe w bardziej dziewicze tereny wyspy. Po przyjeździe na miejsce nie znalazła czasu, by zapoznać się z otoczeniem, bo bez reszty pochłonęła ich miłość. Pieszczoty, rozmowa, kolacja, bliskość, czułość, namiętność wystarczyły im za cały świat. Z początku w jej głowie kołatały myśli o domu, o obowiązkach wobec męża i syna, ale zasypana pocałunkami zatraciła poczucie rzeczywistości. Znów była młoda, czuła się piękna, adorowana, potrzebna. Nie spali do rana. Jeszcze nigdy z nikim Kalina nie czuła się tak dobrze jak z tym przystojnym rybakiem poznanym niecały miesiąc temu. Spełniona, bezpieczna zasnęła kamiennym snem. Śnił jej się błękit, otaczał ją zewsząd jak puchowa kołdra. Był spokojem, dobrem, łagodnością, a ona pragnęła się zatracić w tym błękicie. Odpychała od siebie wyrzuty sumienia i wrodzone poczucie grzechu wpajane jej głównie przez matkę.


poniedziałek, 27 czerwca 2022

Wspieraj czytelnictwo i polskich autorów. Doceń działalność bibliotek. Wesprzyj akcję #PożyczPrzeczytajPoleć.


D
rogi czytelniku, jeśli tak, jak mnie leży Ci na sercu rozwój czytelnictwa w Polsce i doceniasz ogromny udział bibliotek w tym procesie, zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału w akcji #PożyczPrzeczytajPoleć. Ja już to zrobiłam, teraz Twoja kolej.

Wystarczy, że:
- Wypożyczysz książkę w bibliotece,
- wykorzystasz swój wolny czas na przeczytanie jej,
- w zaledwie kilku zdaniach podzielisz się wrażeniami po lekturze na łamach internetu.
Swoją opinię o książce koniecznie oznacz hasztagiem akcji #PożyczPrzeczytajPoleć
Możesz to zrobić na przykład na:
* swoim facebookowym profilu,
* swoim profilu na Instagramie,
* na stronie portalu lubimyczytać.pl
* na stronie portalu nakanapie.pl
* na stronie portalu granice.pl
* możesz również opowiedzieć o wypożyczonej i przeczytanej książce w formie filmiku na portalu YouTube, w którym wspomnisz o akcji #PożyczPrzeczytajPoleć.

Zostawiam Wam także link do cyklu rozmów z autorami którzy zdecydowali się wesprzeć naszą akcję. Kolejne jego odsłony możecie oglądać raz w tygodniu w środę.



Każda inna forma promowania akcji jest mile widziana.
Do dzieła, czekamy właśnie na Ciebie.

czwartek, 23 czerwca 2022

"Ślady. Rudy warkocz" Katarzyna Kielecka



K
iedy jesteśmy szczęśliwi, skupiamy się na tym, co jest źródłem naszej radości i często nie dostrzegamy niczego wokół nas. Nie dopuszczamy do siebie myśli o tym, że mogłoby wydarzyć się coś, co nam to szczęśliwe życie zakłóci, a może nawet odbierze na zawsze. Jest to jak najbardziej naturalne, bo przecież nikt z nas nie jest emocjonalnym masochistą, aby dobrowolnie mącić sobie piękne chwile zamartwianiem się na zapas. Tym samym jednak przestajemy być czujni, za co często przychodzi nam zapłacić bardzo wysoką cenę. Przekonali się o tym bohaterowie bardzo cenionego przez wielu czytelników cyklu „Sedno”, autorstwa Katarzyny Kieleckiej, o którego czwartej części zatytułowanej „Ślady. Rudy warkocz”, chcę wam dziś opowiedzieć.
Zanim jednak skupię się na tej odsłonie cyklu, pozwolę sobie zacytować zaledwie jedno zdanie mojej recenzji jego poprzedniej części „Ślady. Psim tropem”.

„Musicie bowiem wiedzieć, że my czytelnicy od początku dostrzegamy zagrożenie dla spokoju tej rodziny, z którego oni sami nie zdają sobie jeszcze sprawy”.

To zdanie jest kluczowym dla rozpoczęcia biegu wydarzeń dziejących się właśnie na kartach tej części zamykającej cały cykl. Widmo wspomnianego wówczas przeze mnie zagrożenia dla spokoju rodziny Blińskich, niestety teraz już stało się faktem. Grześ i Edyta wraz ze swoim czworonożnym przyjacielem Kufą znikają bez śladu, a ich najbliżsi starają się zrobić wszystko, aby jak najszybciej znaleźć, chociażby najmniejszą wskazówkę, która pozwoli im uzyskać odpowiedzi na kłębiące się w ich głowach setki pytań przesiąkniętych strachem o to, co przyniesie najbliższa przyszłość.

Koszmar, w jakim znalazł się Andrzej, kochający mąż Edyty i wspaniały ojciec Grzesia byłby niemożliwy do przetrwania w pojedynkę. Dlatego autorka uświadamia nam, że w rodzinie tkwi siła. My czytelnicy jesteśmy świadkami tworzącej się niezwykłej więzi pomiędzy Jędrkiem, a jego szwagrem Wojtkiem, która umacnia się w obliczu wspólnego lęku obu mężczyzn. Stają się dla siebie nieocenionym wsparciem w tak trudnej sytuacji, której muszą stawić czoła. Męska przyjaźń pozwala im przetrwać ten okropny czas i nie zwariować. Współpraca i wspólne działanie sprawiają, że stają się świetnym duetem.

Samemu Wojtkowi jest jeszcze trudniej, o ile to jest w ogóle możliwe, gdyż jest rozdarty emocjonalnie pomiędzy obawami o to, co dzieje się z jego siostrą i siostrzeńcem, a co za tym idzie koniecznością niesienia im pomocy, a troską o zdrowie żony Ani będącej w zaawansowanej i zagrożonej ciąży. I tutaj ponownie widzimy wspaniałą postawę Ani, która, mimo że bardzo potrzebuje bliskości męża, odsuwa swoje potrzeby na bok, chowając się niejako na drugi plan. Mało tego, cały czas motywuje małżonka do działania, aby, jak najszybciej wszyscy mogli być znowu w komplecie i cieszyć się odzyskanym spokojem. Ale czy jest to jeszcze możliwe, a może na wszystko jest już za późno? Na pewno jesteście tego ciekawi, ale ja nic więcej nie powiem, więc koniecznie musicie sami sięgnąć po książkę.

Zdradzę wam tylko tyle, że czytelnik od początku wie, co stało się z Edytą i jej synem ze względu na to, że akcja w powieści prowadzona jest dwutorowo. Ta wiedza wzbudza w nas, cały wachlarz emocji, a najbardziej dojmująca jest  złość na samych siebie, że choć wiemy tak wiele i chcielibyśmy pomóc Andrzejowi i Wojtkowi w dotarciu do prawdy, to niestety jesteśmy bezsilni i nie możemy nic zrobić. Oczywiście mężczyźni nie prowadzą śledztwa na własną rękę i tu pojawia się komisarz Szymon Maciak. Bardzo ciekawa, ale i osobliwa postać. Ja go bardzo polubiłam i myślę, że zyska również waszą sympatię.

Akcja dziejących się wydarzeń nabiera tempa, ale także nie raz mocno nas zaskakuje. Dopiero finalna część serii pokazuje nam prawdziwe oblicza jej bohaterów i uzmysławia, kto z nich jest tym dobrym, a kto tym złym? Kto ma czyste sumienie, a kto będzie musiał ponieść karę za swoje postępowanie, albo prosić o wybaczenie, którego uzyskanie wcale nie jest pewne. Wręcz na naszych oczach na światło dzienne wyjdą tajemnice i winy, przez które już nigdy nic może nie być takie samo. Ich poznanie zrodzi w nas wiele refleksji i skłoni do głębokich przemyśleń dotyczących tego, czy to, co przeżyliśmy w życiu i jak ciężki bagaż doświadczeń mamy za sobą może być usprawiedliwieniem dlatego, że sami czynimy źle, krzywdząc przy tym innych? Pójdźmy jeszcze o krok dalej i rozważmy, czy każdy, kto doznał w życiu krzywdy, został nią naznaczony i na pewno będzie postępował tak samo, jak postępowano w stosunku do niego względem innych osób? Z czego bierze się zło? Ja już znam odpowiedzi na te pytania w kontekście tego wszystkiego, o czym przeczytałam w książce. Teraz zachęcam was bardzo gorąco, żebyście wy również ich poszukali.

Już zbliżamy się do końca tego, czym chciałam się z wami podzielić po przeczytaniu tej książki, ale zanim dobrniemy do finiszu, nie mogłabym nie wspomnieć o byłej żonie Andrzeja Justynie. To z pewnością nie jest kryształowa postać. Ma wiele na sumieniu i nieraz dolewa oliwy do ognia, aby z premedytacją namieszać, ale to, czego doświadcza w momencie, kiedy my ją ponownie spotykamy, jest karygodne. Kobieta jest w ciąży, dosłownie na kilka tygodni przed rozwiązaniem. Nie czeka jednak z otwartym sercem i ramionami na mające się wkrótce pojawić na świecie dziecko. Ona ma za sobą dzieciństwo, w którym nikt nie pokazał jej, czym jest miłość rodzica do dziecka i teraz  sama nie potrafi pokochać tego maleństwa. Przekonajcie się, czy mimo wszystko nadejdzie moment, że w jej sercu wznieci się choćby maleńka iskierka matczynych uczuć. Nie o tym jednak chciałam pisać. Przerażające jest to, w jakich warunkach rodzi Justyna. Została pozbawiona godności, prawa do rodzenia po ludzku. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale żadna kobieta, bez względu na to, jakim jest człowiekiem, nie powinna rodzić w takich warunkach, ale o tym już musicie przekonać się sami.

Jak zapewne zauważyliście „Ślady. Rudy warkocz” to książka, w której naprawdę bardzo dużo się dzieje, a akcja ani przez chwilę nie stoi w miejscu. Co więcej, zwroty następujących po sobie wydarzeń są tak zaskakujące, że do ostatniej strony czytanej historii nie możemy być niczego pewni. Katarzyna Kielecka w bardzo ciekawy i wciągający sposób połączyła powieść obyczajową, z której dotychczas  ją znaliśmy i za którą ją uwielbialiśmy z nowymi dla siebie wątkami kryminału i thrillera. I doskonale sobie z tym poradziła. Taka mieszanka gatunkowa trzyma w nieustającym napięciu, aż do zamknięcia książki. Co bardzo ważne, wplecenie tych gatunków nie pozbawiło całości tego, co jest znakiem rozpoznawczym autorki. Lekkości i humoru. Wszak nawet w najtrudniejszych chwilach życia trzeba czasem się uśmiechnąć, żeby nie oszaleć.

Mam nadzieję, że przekonałam was, że naprawdę warto spędzić czas z tą rodziną. Mnie oni wszyscy stali się bardzo bliscy i przyznam szczerze, że z żalem ich zostawiam. Koleje losów bohaterów nie były usłane różami, ale nie zabrakło również przyjaźni, miłości i wiary w lepsze jutro. Pocieszeniem dla mnie jest fakt, że jak zapewnia autorka, niektórych bohaterów żegnamy tylko na chwilę, gdyż pojawią się w kolejnych jej książkach. Już nie mogę doczekać się ponownego z nimi spotkania, a tymczasem za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Szara Godzina.

Części cyklu sedno w kolejności ich wydania:

"Ślady. Rudy warkocz"  - dwie ostatnie części można czytać jako odrębną dylogię, bez znajomości dwóch pierwszych.



sobota, 18 czerwca 2022

"Wojtuś i jego potworki. Emocje u dzieci"/ "Podróże Julki i Krzysia. Korona Gór Polski. Szczyty poniżej 1000 m n. p .m." - Marek Marcinowski.




C
hoć blog Kocie czytanie w przeważającej części promuje i poleca literaturę dla dorosłego czytelnika, to jednak czytający kotek nie zapomina także o swoich najmłodszych odbiorcach. Obserwując bacznie pojawiające się na rynku wydawniczym ciekawe i wartościowe książki z kategorii literatury dziecięcej, zawsze staram się zaprezentować wam i waszym rodzicom naprawdę wartościowe propozycje. Zależy mi na tym, aby wybrane przeze mnie tytuły nie tylko dostarczały dziecku przyjemności z czytania, ale również pomagały mu się rozwijać oraz wzbogacały jego pasje i ciekawość otaczającego go świata.

Dziś chciałabym zwrócić waszą uwagę kochani rodzice i opiekunowie naszych milusińskich na dwie bardzo ważne i niezwykle przyciągające uwagę propozycje autorstwa Marka MarcinowskiegoWojtuś i jego potworki. Emocje u dzieci”, jak również „Podróże Julki i Krzysia. Korona Gór Polski. Szczyty poniżej 1000 m n.p.m.”. Mimo że obie książki są od siebie zupełnie różne tematycznie, to jak się za chwilę przekonacie, w pewien sposób są ze sobą powiązane.

"Wojtuś i jego potworki. Emocje u dzieci".
(Dedykowany wiek dziecka 1,5 roku+) 

Zatem w pierwszej kolejności poświęćmy uwagę „Wojtusiowi i jego potworkom”. Jedną z ulubionych form spędzania czasu każdego dziecka od najmłodszych lat jest rysowanie. Oczywiście powstające rysunki są zbiorem różnego rodzaju kolorów i nieokreślonych kształtów, które często dla nas rodziców, pomimo iż uważamy je za „dzieła sztuki”, są niezrozumiałe, a tym samym, nie są niczym więcej, niż tylko słodkimi bazgrołami. Tymczasem musimy pamiętać o tym, że dziecko nie potrafi tak jak dorosły nazwać tego, co czuje i co dzieje się w jego małym serduszku. To właśnie rysunki mogą być próbą wyrażenia przez nie swoich uczuć. Nie bez przyczyny psychologowie i psychiatrzy dziecięcy prowadzący terapię z dzieckiem chcą, aby ono coś narysowało. W ten sposób mają możliwość taki rysunek przeanalizować i zinterpretować, a co za tym idzie pomóc dziecku w wyrażeniu własnych emocji.

My rodzice również możemy pomóc córce bądź synowi w ich rozpoznawaniu i nazywaniu właśnie dzięki Wojtusiowi, którego rysunki stały się inspiracją dla powstania tej książki. Autor w bardzo prosty i przystępny sposób przedstawia małemu czytelnikowi podstawowe emocje takie jak: radość, smutek, strach, zdziwienie itd. oraz odnosi je do konkretnych przykładowych sytuacji, w których obliczu dziecko je odczuwa. Sytuacje te są typowymi z życia codziennego małego człowieka, więc na pewno będą one mu znane.

Marek Marcinowski doskonale zdaje sobie sprawę, że przy całej powadze tematu, konieczne jest wzbogacenie książki o coś, co zatrzyma dziecko na dłużej, niż tylko krótką chwilę. Wzbudzi jego ciekawość i skupi uwagę. Dlatego znajdziemy w niej bardzo kolorowe i wymowne ilustracje.




Mam nadzieje, że nie macie najmniejszych wątpliwości, że warto przeczytać ją wspólnie z dzieckiem, a potem z nim o niej porozmawiać. Pomożecie nie tylko swojemu małemu skarbowi, ale także wy sami będziecie mogli lepiej je zrozumieć. Ta książka będzie także wartościową pomocą dydaktyczną dla pań przedszkolanek, pedagogów i psychologów dziecięcych.


"Podróże Julki i Krzysia. Korona Gór Polski.
Szczyty poniżej 1000 m n.p.m."
(Dedykowany wiek dziecka 5 -12 lat)
 
A Teraz zapraszam serdecznie dzieci i ich rodziny do udziału w niezapomnianych „Podróżach Julki i Krzysia". Małych bohaterów książki, których mogliśmy poznać już wcześniej, czytając poprzednią książkę z tego cyklu „Podróże Julki i Krzysia”. Zamki Polski Południowej”. Jest to ciekawe wszystkiego, co ich otacza rodzeństwo, które inspirowane przez bardzo świadomych tego, co jest dobre i pożyteczne dla ich dzieci rodziców wspólne z nimi wybiera się w niezwykłe tytułowe podróże. Tym razem rodzice przygotowali dla nich niespodziankę w postaci cyklu górskich wypraw, których celem jest wspólne zdobycie Korony Gór Polski, czyli szczytów reprezentujących dwadzieścia osiem pasm górskich na terenie naszego kraju. Młodych odkrywców podekscytowanych perspektywą uzyskania miana „zdobywców” oraz wizją dobrej zabawy, nie trzeba było namawiać. I tak oto, kiedy tylko pozwalał na to czas, obowiązki i oczywiście pogoda, nasi bohaterowie wybierali się na wycieczkę, by zdobyć kolejne szczyty. Czy udało im się dotrzeć na wszystkie, musicie już przekonać się sami, sięgając po książkę? Łatwo na pewno nie będzie, ponieważ musicie wiedzieć, że taka wspinaczka górska wymaga dużo wysiłku i odpowiedniego przygotowania, gdyż w przeciwnym razie może stać się niebezpieczna. O tym również powiedzą wam rodzice Julki i Krzysia. Taki trud jednak się opłaca, gdyż satysfakcja jest ogromna, a po drodze może czekać na was wiele wspaniałych niespodzianek, które również spotkały waszych książkowych przyjaciół, i o których możecie  przeczytać.

Ta książka może być wspaniałą inspiracją dla tworzenia planów na nadchodzące wakacje. Zapewne wielu rodziców będzie chciało wynagrodzić swoje dzieci za ich ciężką pracę przez cały rok szkolny. Niestety często myśląc nagroda, dostrzegamy tylko rzeczy materialne: nowy telefon, komputer itp. Tymczasem towarzysząc tej wyjątkowej rodzinie, uświadamiamy sobie, że najcenniejszą nagrodą jest wspólnie spędzony czas. A piękne okoliczności przyrody w połączeniu ze zdobywaniem nowej dla siebie wiedzy i pokonywaniem własnych słabości, które w górach często dają o sobie znać, przynosi niesamowitą satysfakcję i zadowolenie.

Co najważniejsze, przez cały czas czytania książki młody człowiek uświadamiany jest, że do gór trzeba podchodzić z ogromną rozwagą i respektem. Tylko wtedy możemy czuć się naprawdę bezpieczni. Musimy również dbać o przyrodę i przestrzegać jej reguł. My będąc na przykład w lesie, nie jesteśmy u siebie, a mamy jedynie status gości i tak też powinniśmy się zachowywać.

Jeśli więc chcecie wynagrodzić swoje dzieci za trud włożony w wypełniane szkolnych obowiązków, kupcie im tę książkę. Dzięki niej przeżyją niesamowitą przygodę pełną pozytywnych emocji, a poza tym zupełnie nieświadomie nauczą się czegoś wartościowego, co przyda im się na lekcjach w szkole i po to, by zaimponować koleżankom i kolegom.

Jednak to jeszcze nie wszystko, co zostało dla nich przygotowane przez autora. Będą musiały uważnie czytać książkę, gdyż na jej ostatnich stronach znajduje się quiz sprawdzający ich wiedzę po jej lekturze. Ponadto autor zadbał również o aktywizację dzieci dzięki kilku zadaniom praktycznym, które mogą wykonać w wolnym czasie.

Oczywiście znajdziemy też drugi poza walorem edukacyjnym i mądrością z nich płynącą, aspekt będący niejako znakiem rozpoznawczym książek dla dzieci wychodzących spod pióra autora. Mianowicie piękne wydanie i barwne ilustracje. Tym razem nie mogło być inaczej. Zobaczcie sami.






Drodzy dorośli pamiętajcie to, jak spędzają czas nasze dzieci, zależy również od nas. Jeśli odpowiednio je zachęcimy i zmotywujemy, na pewno chętnie odejdą od telefonów i komputerów. Ta książka bardzo wam w tym pomoże.

Na zakończenie chcę wrócić do tego, o czym wspomniałam na wstępie recenzji. Napisałam recenzje dwóch zupełnie różnych tematycznie książek, a uważam, że są one ze sobą w pewien sposób powiązane. Dlaczego? Otóż kształtujące się od wczesnego dzieciństwa emocje dziecka, bardzo mocno wpływają na to, jak będzie wyglądała jego przyszłość. I nie musimy wybiegać w tę przyszłość daleką, a tylko tę w wieku szkolnym. Aby mogło być rozważne, pewne siebie, dociekliwe i ciekawe życia wokół tak jak Julka i Krzyś musimy pomóc mu radzić sobie z tym, co czuje. Aby podobnie jak ta dwójka mogło cieszyć się ze swoich małych sukcesów, a jednocześnie wiedziało, co jest dla niego dobre i bezpieczne musi poznać, czym jest radość i strach.
Mam nadzieję, że wzbogacicie dziecięce biblioteczki w waszych domach o te dwa tytuły. Naprawdę warto.

O obu książkach mogłam opowiedzieć wam dzięki współpracy z autorem, za co bardzo dziękuję.

Inne książki dla dzieci tego autora, które recenzowałam: 


niedziela, 12 czerwca 2022

"Sekret włoskiego orzecha" Stefan Górawski.



Większość osób aktywnych zawodowo będących na progu przejścia na emeryturę, snuje plany o tym, jak wspaniały będzie to etap w ich życiu. Wreszcie będą mogli odpocząć, wolni od zawodowych obowiązków, zadań i zobowiązań. Jednak, kiedy już ta chwila nadchodzi, często okazuje się, że mentalne przejście w stan zawodowego spoczynku nie zawsze jest tak proste, jakby się to mogło wydawać. Bowiem są zawody, które mimo że zaprzestaliśmy czynnego ich wykonywania, jeszcze przez bardzo długi czas pozostawiają w nas naturalne odruchy i potrzebę działania jeśli tylko znajdziemy się w sytuacji, która zbudzi nasze zawodowe instynkty. Wszak czy, jest możliwe pozostanie biernym emerytowanym lekarzem, kiedy jesteśmy świadkami wypadku? Odpowiedź jest oczywista. Zdecydowałam się poruszyć ten temat ze względu na przeczytaną przeze mnie w ostatnim czasie książkę autorstwa Stefana Górawskiego - „Sekret włoskiego orzecha”, z którego recenzją dziś do was przychodzę.

Na kartach powieści poznajemy emerytowanego komisarza policji Ireneusza Waróga. W momencie, kiedy, my czytelnicy przystępujemy do lektury książki mężczyzna przyjeżdża do niewielkiej turystycznej miejscowości Jemierzyce. Co prawda w tej małej wiosce próżno szukać imponujących atrakcji turystycznych, ale nasz bohater nie tego oczekuje. Wręcz przeciwnie, ma nadzieję, że odnajdzie tu ciszę i spokój, którego teraz tak bardzo potrzebuje. Życie tutaj płynie niespiesznie, a wręcz leniwie. Pan komisarz jednak nie wie jeszcze, że ta chciałoby się powiedzieć nudna aura jest tylko pozorna, gdyż cieniem na życiu mieszkańców wioski kładzie się tragiczna śmierć jednej z mieszkanek Jemierzyc, która przed dwudziestoma laty padła ofiarą morderstwa. Co więcej po dziś dzień okoliczności i przyczyny zbrodni nie zostały ustalone, a jej sprawca ciągle pozostaje nieznany.

Jak nietrudno się domyśleć policjant dowiadujący się o niewyjaśnionej zagadce kryminalnej nie potrafi przejść obok niej obojętnie. Zapach świeżej krwi przyspiesza tętno i budzi adrenalinę. Emerytura nie stanowi tu żadnego argumentu dla tego, aby zaniechał działań zmierzających do odkrycia prawdy. Okolicznością sprzyjającą dla Ireneusza jest fakt, że został przyjaźnie przyjęty przez tutejszą społeczność. Chce to w pewien sposób wykorzystać i dowiedzieć się od tutejszych czegoś więcej o tym, co się tu kiedyś wydarzyło, tak by nie wzbudzić ich podejrzeń. Nie jest to jednak proste, gdyż to, czego udaje mu się dowiedzieć w dużej mierze opiera się na spekulacjach, domysłach i przypuszczeniach osób z którymi rozmawia. I tu powstaje pytanie: Rzeczywiście nic nie wiedzą, czy po prostu nie chcą mówić? Odpowiedzi musicie poszukać sami sięgając po książkę, do czego serdecznie zachęcam.

Zdradzę tylko, że śmierć Aldony, bo tak miała na imię zamordowana kobieta nie jest jedyną tajemnicą, którą skrywa ta pozorna oaza spokoju. Także w Jemierzycach kilkanaście lat temu zaginął mężczyzna. A jakby tego było mało swoje  interesy prowadzi tu podejrzany biznesmen. Jak widzicie komisarz ma wiele zawiłych supłów do rozplątania, jak się szybko przekonuje w dosłownym tego stwierdzenia znaczeniu, gdyż mieszkańcy powiązani są bardzo głębokimi i złożonymi relacjami, choć sami wolą tego nie okazywać. Musicie koniecznie pomóc mu w jego prywatnym śledztwie, gdyż jemu samemu może nie być  łatwo skupić się na nurtujących go sprawach, a dlaczego?

Musicie wiedzieć, że wczasy na które zdecydował się Ireneusz nie miały na celu wyłącznie zasłużonego wypoczynku, ale także poukładania sobie w głowie i sercu wszystkiego po świeżo orzeczonym rozwodzie. Nie jest to łatwe bo mężczyzna wie, że to on zawinił, a na drugą szansę u byłej już żony nie ma co liczyć. Choć Sylwia jest nadal obecna w myślach eksmęża, to niestety teraz łączą ich już tylko dzieci, w których wychowywaniu swoją drogą mocno się różnią, co powoduje między nimi swego rodzaju zgrzyty. O tym jednak przekonajcie się już sami czytając książkę.

„Sekret włoskiego orzecha” odebrałam jako ciekawą i wciągającą powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym, w której czytelnikowi została przedstawiona bardzo szeroka i złożona płaszczyzna życia społecznego. A takie połączenia w książkach bardzo lubię. Wspaniale było poczuć ten niezwykły klimat zamkniętej społeczności pełen niewyjaśnionych tajemnic z przeszłości, w której nikt nie jest taki na jakiego wygląda przy pierwszym poznaniu i każdy ma coś na sumieniu, co za wszelką cenę stara się ukryć. Nie ma tu rozlewu krwi, której ja bardzo nie lubię. Akcja toczy się wolno dając czytelnikowi czas na poznanie osobowości wszystkich mieszkańców i skupienie się na samym śledztwie. To wszystko w połączeniu z perypetiami życiowymi zarówno Jemierzycan, jak i samego Ireneusza sprawiło, że całą historię śledziłam z rosnącą ciekawością, czując się niemalże współprowadzącą dochodzenie wspólnie z komisarzem. A kiedy już docierałam do końca pierwszej części cyklu, jej finalne sceny bardzo mocno mnie zaskoczyły, a wręcz wprawiły w osłupienie. No i oczywiście poznałam sekret włoskiego orzecha. Mam nadzieję, że wy też jesteście jej ciekawi.

Ja oczywiście zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Stefan Górawski posługuje się bardzo płynnym i przystępnym stylem pisania, który sprawia, że książkę czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Na jej lekturze spędziłam bardzo zajmujące popołudnie, podczas którego zupełnie oderwałam się od tego, co działo się wokół mnie i zaangażowałam maksymalnie we wszystko, o czym czytamy na jej kartach. Mocno wierzę w to, że taki stan rzeczy jest dla was wystarczającym dowodem na to, że jest to książka godna uwagi i ulegniecie moim namowom, byście ją przeczytali.

Recenzja powstała we współpracy z autorem, za co bardzo dziękuję.

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Niespodzianka w dniu premiery: Albański motyl" Anna Stryjewska./Patronat medialny.




Kochana Aniu wreszcie nadszedł ten wielki dzień, kiedy my czytelnicy wspólne z Tobą możemy świętować premierę Twojego najmłodszego literackiego dziecka. Jak wiesz, uwielbiam wszystkie Twoje książki, ale uważam, że właśnie z tej powinnaś być najbardziej dumna. „Albański motyl” to powieść będąca głosem w obronie tych najbardziej skrzywdzonych, o których zapomniał już cały świat. Mało tego ona pokazuje, jak wspaniale Ty jako autorka się rozwijasz. Tym razem czytelnik pozna pióro Anny Stryjewskiej, którego na pewno się nie spodziewał. Gratuluję Ci kochana z całego serca i jeszcze raz dziękuję za to, że obdarzyłaś mnie zaufaniem i dzięki temu Kocie czytanie może patronować tak wyjątkowej powieści. Dziękuję również wydawnictwu Szara Godzina. W tej wyjątkowej chwili wspólnie z Magdą Zimną autorką bloga Czytamy, bo kochamy, przygotowałyśmy dla ciebie niespodziankę. Wiem, że niemalże na każdym spotkaniu autorskim z czytelnikami pada pytanie, czy chciałabyś, aby Twoje powieści zostały zekranizowane? Odpowiedz, jest oczywista. Ja jestem pewna, że taki moment nadejdzie, więc kiedy za chwilę posypią się propozycje od producentów filmowych dotyczące zekranizowania „Albańskiego motyla”, to zapowiedź filmową już masz gotową:).
A tych z Was kochani czytelnicy, którzy jeszcze nie znacie tej książki, mam nadzieję, że jej trailer  zachęci do tego, aby niezwłocznie po nią sięgnąć.





Madziu z całego serca dziękuję za pomoc w przygotowaniu niespodzianki. Bez Ciebie i Twojej pracy, nie udałoby się jej zrealizować.

Na zakończenie mam do Was prośbę kochani. Jeśli macie swoje konto na platformie Legimi, zróbcie Ani prezent z okazji premiery i pobierzcie „Albańskiego motyla” na swoje wirtualne półki. : )