wtorek, 31 stycznia 2023

"Sobie pisani" Jolanta Kosowska./ Recenzja przedpremierowa.

Myślę, że zgodzicie się ze mną, iż najtrudniejszym przeżyciem, jakiego doświadczamy w życiu, jest patrzenie na cierpienie osób nam bliskich. Wiedząc o tym, że nasz krewny bądź przyjaciel przeżywa trudne chwile w swoim życiu, większość z nas w naturalny sposób odczuwa potrzebę tego, aby tej osobie pomóc. Chcemy chronić ją przed bólem i cierpieniem, a najlepiej sprawić, aby, jak najszybciej zapomniała o tym, co ją spotkało. Przyznacie, że wydaje się to być bardzo piękny i szlachetny odruch serca i rzeczywiście taki jest, bowiem w istocie warto pomagać. Jednak nie wolno nam w takiej sytuacji zapomnieć  o jednej najważniejszej kwestii. Mianowicie o tym, że są pewne granice, których nie wolno nam przekraczać nawet mimo tego, że kierują nami dobre intencje. Dziś za sprawą książki Jolanty Kosowskiej „Sobie pisani”, z której przedpremierową recenzją do was przychodzę, przekonacie się, że w życiu niestety bywają sytuacje, kiedy źle pojęta chęć niesienia pomocy może zniszczyć komuś życie.

Tym razem autorka zabiera nas w podróż do Pragi, gdzie poznajemy główną bohaterkę powieści Martę Dobrzyńską. Młoda kobieta jest właścicielką bardzo dobrze prosperującego biura podróży i przewodniczką wycieczek po tym niezwykle urokliwym i malowniczym czeskim miasteczku. Niestety  prywatnie  nie układa się jej już tak dobrze. Co prawda w jej życiu jest mężczyzna, któremu oddała swoje serce, ale Hubert, prowadzi swoje bliźniacze z biurem Marty biuro w Polsce. Odległość i natłok obowiązków nie sprzyjają związkowi tej pary. Wkrótce jednak okazuje się, że to nie praca i dzielące ich kilometry są przyczyną problemów naszej dwójki. Świat dziewczyny drży w posadach, kiedy jej ukochany jawnie romansuje z inną kobietą. Burzliwa kłótnia kończy wszystko. Plany i marzenia Marty legły w gruzach.

Marta nie jest sama ze wszystkim, co ją spotkało. Może liczyć na wsparcie i pomoc swojej przyjaciółki Aleny  i jej nieco despotycznej babci Sofii. Jak możemy przeczytać już na okładce książki, starsza pani zajmuje się „prostowaniem ludzkich dróg i korygowaniem niesprawiedliwości losu”. I już układa swój własny plan pomocy przyjaciółce wnuczki. Nie wiem, czy macie podobne odczucia, ale ja czytając tylko to jedno zdanie, czułam, że zwiastuje ono poważne problemy. Bo przecież nikt nie ma prawa decydować o tym, jak mamy żyć.

„Każdy człowiek ma prawo żyć po swojemu. Ma prawo przeżywać własne porażki, niepowodzenia, katastrofy i nieszczęścia. To jest jego życie. On ma je przeżyć. Nikt nie powinien robić tego za niego. Nie możesz układać życia innym”.

Na pewno jesteście ciekawi, jakie następstwa i konsekwencje będą miały działania podjęte przez Sofii i jej sprzymierzeńców, ale ja oczywiście nic nie zdradzę, więc musicie przeczytać tę wspaniałą książkę, do czego już teraz serdecznie was zachęcam.

Tymczasem przejdźmy płynnie do kolejnego bardzo ważnego aspektu rozważań, których na kartach swojej powieści podjęła się Jolanta Kosowska. Otóż kiedy cierpimy, tracimy jasność postrzegania tego, co się w naszym życiu dzieje oraz umiejętność dostrzeżenia prawdy w świecie iluzji, który ktoś dla nas stworzył, aby odizolować nas od tego, co trudne i bolesne. Osoba, która cierpi, bardzo szybko jest w stanie uwierzyć niemalże we wszystko, byle tylko sobie w pewien sposób ulżyć. Poznając tę niezwykle wciągającą i piękną historię, niemalże na własnej skórze poczujecie, jak niewiele trzeba, aby nasze drobne manipulacje i z pozoru mało znaczące działania sprawiły, że osoba, w stosunku do której są one podejmowane, nie będzie potrafiła zorientować się, że jej życie stało się fikcją.

Pisarka zostawiła dla nas cenną lekcję. Otóż zanim zdecydujecie się komuś pomóc, pamiętajcie, że prawda o życiu tej osoby, którą my dostrzegamy, może być tylko pozorna. Choć powinna być wartością samą w sobie, to niestety najczęściej ma drugie, a może trzecie i kolejne dno. Często to, co przyjmujemy za jasne i oczywiste nie oddaje rzeczywistości. Jednak nam wydaje się, że wiemy lepiej. Brniemy w stworzoną w naszej głowie nieprawdę i podejmujemy działania, które mogą kogoś bardzo skrzywdzić.

Co jednak należy zaznaczyć to wnioski, do których doszedł Hubert, gdyż są one bardzo trafne i warto, abyśmy wszyscy wzięli je sobie do serca, gdyż dotyczą każdego z nas. Winę za to, że coś złego dzieje się w naszym związku przede wszystkim ponosimy my sami. Niestety w dzisiejszych czasach życie prywatne i miłość stawiamy na drugim miejscu w konfrontacji z pracą i obowiązkami służbowymi. Nie potrafimy cieszyć się i docenić tego, co mamy, ciągle chcąc coraz więcej, ale na co również uczula nas Jola, w momencie, kiedy zrozumiemy, że zawaliliśmy sprawę i straciliśmy wszystko, pamiętajcie, że alkohol, po który wówczas najczęściej sięgamy, nie jest żadnym wyjściem. To tylko metoda na chwilowe pozorne zapomnienie, a nie na rozwiązanie naszych problemów. Na pewno nie pomoże, a może nas tylko pogrążyć.

Kochani chyba już dłużej nie muszę przekonywać was, że warto sięgnąć po tę bardzo wartościową i mądrą książkę. Jednak to nie koniec jej atutów, gdyż wszystkie te życiowe i poważne tematy zostały otulone płaszczykiem ciepłej i bardzo romantycznej historii. Takiej, która roznieci ciepło w waszych sercach. Wszyscy wiemy, że Jolanta Kosowska ma cudowny dar malowania słowami obrazów pięknych zakątków miejsc, w których osadza fabułę swoich powieści. Tak też jest i tym razem. Nigdy nie byłam w Pradze, ale w książce została ona ukazana tak pięknie i malowniczo, że dosłownie zamykałam oczy i mogłam zobaczyć urokliwe zakątki tego magicznego miasteczka. To miejsce z piękną historią, wieloma tajemnicami i niezwykłym klimatem miłości unoszącej się w powietrzu. Praga to miasto zakochanych, które chciałabym kiedyś odwiedzić.

Wiem, że się rozpisałam, ale jest to jedna z tych książek, o której mogłabym pisać bez końca. Z całego serca zachęcam was do poznania tej niezwykle poruszającej, wzruszającej i refleksyjnej książki. Zapewniam was, że każdy znajdzie w postaciach jej bohaterów i ich perypetiach cząstkę siebie. Będziecie mocno trzymać kciuki za to, aby wszystko, o czym przeczytacie, dobrze się skończyło, czytając z zapartym tchem, a jednocześnie chcąc pozostać z tą historią, jak najdłużej. A przemyślenia towarzyszące jej lekturze z pewnością przeniesiecie na płaszczyznę własnego życia, myśląc o niej jeszcze długo po odłożeniu na półkę biblioteczki.

Na zakończenie chciałabym serdecznie podziękować Autorce oraz wydawnictwu Zaczytani za możliwość przedpremierowej lektury książki, a was moi drodzy zostawić z bardzo ważnym przesłaniem, które również skrywa powieść „Sobie pisani”.

Nie pozwólcie, aby ktoś inny pisał za was scenariusz waszego życia. Tylko wy jesteście jego autorami i nikt nie ma prawa go korygować według własnego uznania.

PREMIERA KSIĄŻKI JUŻ 10.02. 2023


[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Zaczytani.

 

 

piątek, 27 stycznia 2023

"Reminders of him. Cząstka ciebie, którą znam" Colleen Hoover

Dziś porozmawiamy sobie o konflikcie lojalności. Bywają bowiem w życiu tak trudne i złożone sytuacje, że choć rozumiemy racje i emocje stron w nie zaangażowanych, to jednocześnie mamy świadomość tego, że niezależnie od tego, po której stronie się opowiemy, ktoś będzie cierpiał. My zaś  będziemy czuli się jak zdrajcy. W takim właśnie położeniu, choć jeszcze o tym nie wie, już wkrótce znajdzie się Ledger Ward, jeden z dwójki głównych bohaterów książki „Reminders of him. Cząstka. Ciebie, którą znam” Colleen Hoover, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.

A wszystko zaczęło się od dnia, kiedy do baru, którego jest właścicielem, weszła młoda kobieta, której serce wypełniał smutek, ale także nadzieja. Niemalże od pierwszej chwili zwróciła ona jego uwagę. Ma w sobie coś takiego, co nie pozwala mu oderwać od niej wzroku. Jest zupełnie inna od kobiet, które bywają tu zazwyczaj. Bardzo szybko okazuje się, że to przyciąganie jest odwzajemnione i pomiędzy tą dwójką coś iskrzy. Czar pryska, kiedy oboje zaczynają domyślać się, że choć nigdy wcześniej się nie spotkali łączy ich osoba, która niestety już nigdy nie wróci i cząstka siebie, którą ten ktoś po sobie zostawił w postaci dziś już czteroletniej dziewczynki, którą oboje bardzo kochają.

Kenna, bo tak właśnie ma na imię ta tajemnicza kobieta, wraca po pięciu latach pobytu w więzieniu, by odzyskać swoją córkę, której nigdy nie widziała. Jedna noc i wybór, którego wówczas dokonała, pozbawiły życia jedyną osobę, która naprawdę ją kochała, a ona usłyszała wyrok pozbawienia wolności na długie lata. Diem, otoczona miłością i opieką rodziców ojca ma szczęśliwe dzieciństwo. Wnuczka jest dla dziadków jedyną cząstką wypełniającą pustkę po stracie ukochanego syna oraz łagodzącą ból i żal wypełniający ich serca. Powrót Kenny burzy ich spokój.

Również Ledger walczy ze swoimi emocjami, ponieważ to właśnie tę dziewczynę powinien nadal nienawidzić. Przez to, co zrobiła, a może czego nie zrobiła, odszedł jego najlepszy przyjaciel. A ci, którzy są mu bliscy, cierpią po dziś dzień. Tylko mała Diem jest dla nich wszystkim promyczkiem szczęścia w otchłani rozpaczy. Jednak coś nie pozwala mu przekreślić tej dziewczyny.

Ona bardzo się stara i on to widzi. Jako jedyny daje sobie i jej szansę, by móc spojrzeć na przeszłość i teraźniejszość z jej perspektywy. Żadne z nich nie wie jeszcze, co przyniesie przyszłość. Jej wizja nie wygląda jednak najlepiej. Oboje zdają sobie sprawę, że ich relacje i uczucia, które do siebie żywią, mogą zaprzepaścić wszelkie nadzieje Kenny, a Ledger posądzony o zdradę i nielojalność może na zawsze stracić zaufanie dziadków Diem, a tym samym zostać pozbawionym wszelkich kontaktów z dziewczynką, którą kocha z wzajemnością najbardziej na świecie. Jak widzicie, mężczyzna znajduje się między przysłowiowym młotem a kowadłem. Czy z tej sytuacji jest jakieś wyjście? Co zrobi Kenna? O tym już musicie przekonać się sami, sięgając po książkę.

Ta historia poruszy nawet najtwardsze serca. To opowieść przesiąknięta bólem i cierpieniem. Na jej kartach poznajemy ludzi, którzy kochają te same osoby, ale których podzieliła śmierć jednej z nich. A teraz walczą o tę drugą, choć wszyscy chcą jej dobra. A wszystko wokół spowija poczucie winy, niewypowiedzianych słów i żalu. Jedyną właściwą drogą do odzyskania utraconego spokoju jest wzajemne wybaczenie i danie sobie drugiej szansy. Tylko, czy w tym przypadku, jest to jeszcze możliwe? Na to pytanie musicie znaleźć odpowiedź sami podczas czytania książki.

Na kartach tej powieści zostaje postawione przed czytelnikiem kilka bardzo ważnych pytań, które skłaniają do szeroko zakrojonej dyskusji. Między innymi, czy komukolwiek wolno odbierać matce prawo do poznania swojego dziecka w obawie, że zostanie nam ono przez nią odebrane? Kierując się przy tym także swoimi negatywnymi emocjami w stosunku do niej?

Czym jest poczucie dobra dla dziecka? Czy lepiej, aby nigdy nie poznało swojej matki, o której istnieniu nie ma pojęcia i miało szczęśliwe, ustabilizowane dzieciństwo, niż aby ją poznało, co na pewno wiele w jego życiu zmieni? I wreszcie, czy kobieta, która swoim postępowaniem odebrała innej kobiecie jej dziecko, ma prawo walczyć o odzyskanie swojego? Czy zasługuje na drugą szansę?

Kiedy czytamy te pytania, zapewne dla wielu z nas odpowiedzi na nie wydają się oczywiste. Jednak Colleen Hoover przypomina nam, że sytuacje, w których się znajdujemy, są tak wielowymiarowe, że niczego w życiu nie można uznać za pewne i oczywiste. Nie oceniajmy ludzi zbyt pochopnie, zanim ich nie wysłuchamy i nie poznamy okoliczności, tego, co się wydarzyło z ich perspektywy. Łatwiej jest poradzić sobie ze stratą, zrzucając winę na innych, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że może to odcisnąć piętno na życiu wielu osób. Czasem dopiero po latach uświadamiamy sobie, że jedna rozmowa, mogłaby zmienić naprawdę wiele.

Kochani gorąco zachęcam was do spędzenia czasu z tą książką, ale przygotujcie się na silne emocjonalne przepychanki, wzruszenie i łzy. Przyznam szczerze, że na początku było mi ciężko wczuć się w tę historię, ale bardzo szybko zawładnęła mną bez reszty. Każdy z jej bohaterów stał mi się bardzo bliski i mocno pragnęłam, aby wszyscy znaleźli drogę ku wybaczeniu samemu sobie i innym, którego tak bardzo potrzebują, aby szczęście mogło do nich powrócić.

To bardzo wartościowa, przejmująca, refleksyjna i zapadająca w sercu swoich czytelników piękna opowieść o życiu, w którym cierpienie miesza się z nadzieją, a ból z troską o dobro tych, których kochamy. Pamiętajcie moi drodzy, najlepszym lekarstwem dla najgłębszych nawet ran może być tylko miłość.

środa, 25 stycznia 2023

"Miejsce na ziemi" Iwona Mejza - Zapowiedź patronacka




K
ochani moi, niezmiernie cieszę się, że mogę zaprezentować wam pierwszy w tym roku wyjątkowy patronat medialny bloga Kocie czytanie. Już 8 marca 2023 w wydawnictwie Dragon swoją premierę będzie miała trzecia część mojej ukochanej obyczajowej serii Miasteczko Anielin autorstwa Iwony Mejzy „Miejsce na ziemi". Moja radość z faktu, iż na okładce książki
 znajdziecie moje blogowe logo, jest ogromna, gdyż bardzo mocno zżyłam się z bohaterami tej niezwykle życiowej i otulającej serce czytelnika historii i z wielką niecierpliwością wyczekiwałam jej kontynuacji, aby móc przekonać się, co u nich słychać. Zapraszam was zatem z wizytą do Anielina.

Opis wydawcy:

W życiu Marty i Poli wreszcie zagościł spokój. Marcin zadomowił się w Anielinie – pracuje w księgarni braci Pruskich, oświadcza się Marcie i planuje nowe życie z nią oraz rezolutną Polą. Mężczyzna pogodził się z tym, że nigdy nie odkryje sekretnej historii swojej rodziny.
Do czasu, kiedy nieoczekiwanie dla wszystkich stare tajemnice wychodzą na jaw…

Tymczasem w spokojną codzienność Anielina wkracza energiczna starsza pani. Eliza Prodi planuje wystawne przyjęcie z okazji swoich urodzin, w co angażuje całe miasteczko. W organizację włącza babcię Czesię, braci Pruskich, Polę, Martę, Marcina, a nawet pana Antoniego i panią Felicję.
Specjalnym elementem imprezy będzie niespodzianka, którą Eliza przygotowuje dla… Teofila.


***


Przyznajcie sami, że to, co tym razem przygotowała dla swoich czytelników autorka, zapowiada się naprawdę ciekawie i intrygująco. Mam nadzieję, że tak jak ja nie możecie doczekać się dnia premiery powieści, kiedy trafi ona w nasze ręce.

 

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo  Dragon.

 

 

piątek, 20 stycznia 2023

"Miłość znaleziona w śmietniku" Anna Głowacz

Nie wiem jak wy, ale ja nie wierzę w to, że w relacjach międzyludzkich, w myśl znanego powiedzenia to przeciwieństwa się przyciągają. Uważam, że spośród wszystkich osób, które los stawia na naszej drodze, zdecydowanie bliżsi staną nam się ci, którzy mają podobne do nas podejście do życia. Usposobienie, czy też podobny bagaż doświadczeń, aniżeli ci, którzy są od nas zupełnie różni. Wierzę także w przeznaczenie i to, że na każdego z nas gdzieś czeka ta jedyna osoba, która zrozumie nas, jak nikt inny. Będzie dla nas wsparciem i pocieszeniem. A w jej oczach staniemy się kimś wyjątkowym, choć sami o sobie nigdy byśmy tak nie pomyśleli. Choć bardzo często droga, którą musimy przejść, by ją spotkać, jest niezwykle trudna, to jednak wierzę w to, że nic nie dzieje się bez powodu, a samo życie potrafi być niezwykle przewrotne. I tak jak w jednej chwili może zadać nam najbardziej bolesny cios, po którym nie mamy siły się podnieść, tak samo niespodziewanie dla nas samych potrafi nam te wszystkie ciężkie przeżycia wynagrodzić w dwójnasób. Mocy prawdziwości tego przekonania doświadczyli bohaterowie powieści Anny Głowacz „Miłość znaleziona w śmietniku”, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.

Przystępując do lektury książki, poznajemy Wiktorię. Młodą kobietę, której wierną towarzyszką jest samotność. A przecież miało być zupełnie inaczej. Miała być matką wychowującą swojego maleńkiego synka u boku kochającego mężczyzny. Dlaczego więc dziś jest sama? Co takiego się stało, że nagle wizja pięknej wymarzonej przyszłości legła w gruzach, a pozostał tylko ból i smutek? Tego oczywiście musicie dowiedzieć się sami. Dziś codzienność kobiety opiera się na pracy w korporacji i temu głównie się poświęca. Trudne przeżycia nie pozbawiły jej jednak dobrego serca, które często okazuje bezdomnym, dla których domem stał się pobliski park. Wśród ich społeczności zyskała miano anioła, bo czasem wystarczy mały gest dobroci wobec drugiego człowieka, aby wywołać radość.

Jednym z mieszkańców parku jest zamknięty w sobie mężczyzna. To ten typ człowieka, który stroni od ludzi. Zawsze pozostaje na uboczu, ale jest dobrym obserwatorem tego, co dzieje się wokół. W momencie, kiedy my czytelnicy stajemy się częścią życia tej dwójki, wszyscy wokół przygotowują się do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Żadne z nich nie wie jeszcze, że te święta zmienią naprawdę wiele. A wszystko za sprawą małego chłopca porzuconego w śmietniku, dla którego stali się aniołami tych świąt ratującymi mu życie. Ale czy na pewno tylko oni uratowali jego? A może wręcz przeciwnie, to zdarzenie będzie nowym początkiem dla nich wszystkich?

Nie bez powodu we wstępie mojej recenzji napisałam, że bohaterowie książki doświadczyli prawdziwości mojego przekonania, że to właśnie ludzie w jakiś sposób do siebie podobni się przyciągają. Zapewne teraz zastanawiacie się, jakiego podobieństwa można dopatrywać się pomiędzy bezdomnym a samotną, pracującą kobietą. Otóż w tym miejscu warto zatrzymać się na moment i pokusić o refleksję i przemyślenia na temat bezdomności, na którą naszą uwagę zwraca autorka w swojej książce. Musimy bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie bezdomni to nie tylko ci, którzy sami zasłużyli sobie na swój los. Alkoholicy, czy innego rodzaju nałogowcy, ale także tacy, których dotknęła tragedia, z której świadomością nie byli oni w stanie dalej prowadzić normalnego życia. Taką osobą jest właśnie Robert, który skazał się na samotność i karę bezdomności w poczuciu winy za śmierć siostry bliźniaczki. Porzucił swoje dostatnie życie i prestiżową karierę, by w pojedynkę zmagać się z tą tragedią.

Już nie raz życie pokazało, że tragedia łączy ludzi, a Wiktoria, Robert i ten mały uratowany przez nich chłopiec doskonale wiedzą, czym jest poczucie straty, która ich połączyła. Święta to wyjątkowy czas, a ta trójka może stać się dla siebie wzajemnie aniołami, które ciągną się w górę, zrzucając ciężar pustki, żalu, tęsknoty i winy. Przekonajcie się sami, czy dadzą sobie drugą szansę i na sile miłości zbudują dla siebie nowe życie.

„Miłość znaleziona w śmietniku” to bardzo poruszająca książka, której wartość czytelnik doceni w pełni, jeśli nie będzie jej tylko czytał, ale przede wszystkim odbierał sercem i przeżywał w głębi duszy.
To historia opisująca bolesną stratę, ale również piękną nagrodę, którą dla każdego z nas może stać się drugi człowiek ze wszystkim tym, co wnosi w nasze życie. To opowieść o miłości, wybaczaniu sobie i innym. Z pewnością wielu z nas odnajdzie w tej książce cząstkę siebie, bo przecież każdy  wie, jak bardzo boli strata. Pamiętajcie jednak, że nie warto zamykać się na świat i ludzi, bowiem swoją obecnością możemy nieść wiele dobra innym, a tym samym pomóc  sobie. Wszechświat nam sprzyja szczególnie w czasie mocy świątecznych cudów.

Nie jest to jednak książka, po którą należy sięgać tylko w okresie świąt. Choć święta są tłem dla rozgrywających się na jej kartach wydarzeń, to bez wątpienia decyzja o jej przeczytaniu będzie idealną za każdym razem, kiedy poczujecie się przygnieceni przez życie, które doświadcza was zbyt mocno. Kiedy zostaniecie pozbawieni odczuwania jego radości i zabraknie wam sił, by walczyć o siebie. Wszystko, o czym w niej przeczytacie, przywróci wam nadzieję na lepsze jutro i wiarę w to, że wszystko jeszcze może się ułożyć, Nawet jeśli my sami w danym momencie nie dostrzegamy dla siebie takiej szansy.

Ja całym sercem zachęcam was do poznania tej historii. Macie moje słowo, że zostaniecie otuleni jej ciepłem i niezwykłym klimatem, a bardzo autentyczni bohaterowie i ich perypetie staną się wam niezwykle bliscy. Będziecie mocno trzymać kciuki za ich szczęście, na które bezsprzecznie zasługują. Ja czułam się bardzo przejęta wszystkim, co ich spotkało i tak mocno zaangażowana w bieg fabuły, że miałam wrażenie bycia niemalże jej częścią. To wszystko sprawiło, że niepostrzeżenie dotarłam do końca książki, czego bardzo żałowałam. Szkoda, że wszystko, co dobre tak szybko się kończy, ale ja na pewno sięgnę po ten tytuł jeszcze nie raz.

[Materiał reklamowy] Autorka Anna Głowacz.

poniedziałek, 16 stycznia 2023

"Łódzka przystań" Anna Stryjewska - Zapowiedź wydawnicza./ Przedsprzedaż.



K
ażdego miłośnika książek bardzo cieszy, kiedy jego ulubiona/y autorka/ autor, na którego książki zawsze czeka z ogromną ciekawością, wspaniale rozwija swój warsztat pisarski i podejmuje nowe wyzwania, abyśmy my czytelnicy mogli wziąć w nasze ręce jego nową książkę i czerpać przyjemność z poznawania historii kryjącej się na jej kartach. Dlatego jest mi niezmiernie miło, że właśnie dziś mogę zaprezentować wam zapowiedź powieści Anny Stryjewskiej "Łódzka przystań" otwierającą trzytomową sagę Klonowego Liścia. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska już 8 lutego 2023 roku. Nadmienię jeszcze tylko, że tytuł ten jest owocem nawiązania przez Anię nowej współpracy wydawniczej, czego serdecznie gratuluję.

Ja już nie mogę doczekać się dnia premiery, Według mnie okładka i opis wydawcy bardzo zachęcają do sięgnięcia po to najmłodsze literackie dziecko pisarki. Zresztą zobaczcie sami.

OPIS WYDAWCY -

Poruszająca Saga Rodzinna oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Niemcy, wiosna 1944 roku. Stefania Rudzka, dziewiętnastoletnia dziewczyna mieszkająca wówczas w okupowanej Łodzi trafia do obozu pracy o bardzo zaostrzonym rygorze. Tam poznaje Kazię. Wspólna niedola i walka o przetrwanie zbliżają do siebie kobiety. Potajemnie planują ucieczkę, choć pomysł wydaje się karkołomny, to jednak w niedługim czasie pojawia się szansa na zrealizowanie planu. Droga do domu okazuje się długa, zawiła i bolesna,. Przy życiu trzyma ją wiara, że jeszcze kiedyś wróci do kraju, ujrzy najbliższych i ukochanego.
Anna Stryjewska maluje obraz pewnej rodziny w okresie wojny i czasach powojennych, w świecie, który pomimo przeciwności losu trzeba było odbudować od początku i na nowych zasadach.

Kontynuując passę dobrych wiadomości, zdradzę wam, że już dziś możecie zamówić książkę w przedsprzedaży, do czego oczywiście gorąco zachęcam.

 
Już teraz czuję, że wszystko, o czym przeczytam w książce, bardzo mocno mnie poruszy. A jakie są wasze przeczucia? Czekacie, razem zemną na dzień jej premiery?
 
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska.










piątek, 13 stycznia 2023

"Finalistka" - Magdalena Majcher.

W naszym społeczeństwie funkcjonuje przekonanie, że piękne kobiety mają łatwiejsze i lepsze życie. Uroda otwiera wszystkie drzwi do sławy, sukcesów i uznania w oczach „znaczących” ludzi naszego kraju, a nawet świata. I owszem, coś w tym jest. Uroda może być darem, ale jak większość rzeczy w naszym życiu, również i ten aspekt ma drugą stronę, która już nie jest tak optymistyczna. Wręcz przeciwnie, może budzić strach, poczucie dyskomfortu, a nawet stać się przekleństwem sprowadzającym na nas zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, a nawet życia. Tego rodzaju przemyślenia i refleksje wzbudziła we mnie książka Magdaleny Majcher „Finalista”, z której recenzją dziś do was przychodzę.

Już teraz muszę się wam kochani przyznać, że nie jest mi łatwo opowiedzieć o tej książce, gdyż reprezentuje ona gatunek true crime, czyli taki, w którym autor przedstawia i wyjaśnia prawdziwe sprawy kryminalne. Świadomość autentyczności i niestety, jak się za chwilę przekonacie ponadczasowości wszystkiego, o czym w książce przeczytamy, sprawiła, że ja czułam dojmujące poczucie smutku i bezradności, wobec tragedii, która wydarzyła się we Wrocławiu lat dziewięćdziesiątych. Tym razem inspiracją do napisana tej powieści dla Magdaleny Majcher stała się głośna wówczas sprawa zabójstwa Agnieszki Kotlarskiej. Młodej i pięknej wrocławianki, która otrzymała tytuł Miss Polski, a już kilka miesięcy później, jako pierwsza Polka w historii została wybrana na Miss International.

Na kartach powieści poznajemy ją, jako Agatę Szklarską. Młodą skromną i ambitną, a przy tym niezwykle mądrą i rozważną dziewczynę, która zaczyna wkraczać w dorosłe życie. Pasją nastolatki jest modeling, który bardzo szybko staje się początkiem dla rozwoju jej kariery. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej historię, dziewczyna dzieli swój czas pomiędzy naukę i przygotowania do wyborów w konkursie Miss Polski, do którego zakwalifikowała się, zdobywając tytuł Miss Dolnego Śląska. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, abyście sięgając po książkę, sami mogli poznać tę historię. Powiem tylko, że Wrocław bardzo cieszy się z sukcesów swojej krajanki i dopinguje jej karierze, śledząc zdobywane przez nią kolejne jej szczeble.

Agata nawet przez chwile nie przypuszcza, że nadmierne zainteresowanie jej osobą może zniszczyć jej życie, a nawet pozbawić jej go na zawsze. A wszystko zaczyna się od pokazu sukni ślubnych, którego przypadkowym uczestnikiem jest Darek Wilczyński. Trzydziestokilkuletni mężczyzna wówczas po raz pierwszy widzi Agatę. Zauroczony jej urodą, delikatnością i wdziękiem, nie potrafi przestać o niej myśleć. Bardzo szybko zauroczenie przeradza się w obsesję. Mężczyzna zaczyna śledzić Agatę i choć tylko raz zamienili ze sobą kilka słów, to snuje wizje wielkiej miłości i wspólnej przyszłości ich dwojga. Robi wszystko, aby móc ją spotkać. Wystaje pod jej domem, wydzwania do niej, pisze listy. Agata nie reaguje i nie odpowiada na jego starania o jej uwagę i względy, co wzbudza jego złość. Sytuacja nie ulega zmianie, nawet kiedy kobieta wyjeżdża z kraju. Powrót po kilku latach zza oceanu i kolejne próby spotkania prowadzą do kumulacji, agresji. O tym jednak przeczytajcie już sami.

Tymczasem skupmy się na samym Darku. Jak czytamy w książce, miłość od nienawiści dzieli tylko cienka linia. I o ile w życiu nie są to uczucia tak bardzo skrajne, bowiem w nim nic nie jest tylko czarne, albo tylko białe. Jeśli kogoś kochamy, to musi nas bardzo mocno skrzywdzić, żebyśmy poczuli do tej osoby nienawiść, o tyle w przypadku osoby zaburzonej osobowościowo, jaką niewątpliwie jest prześladowca Agaty, ta linia rzeczywiście jest bardzo cienka. Darek został zdiagnozowany jako osobowość paranoidalna - jest poważnym zaburzeniem struktury osobowościowej, powodującej zaburzenia w sferze funkcjonowania indywidualnego i społecznego, skutkiem dysfunkcjonalnego stylu związków i relacji z innymi.

Żebyście mieli pogląd na to, jakimi cechami charakteryzuje się ten rodzaj osobowości, pozwolę sobie wymienić kilka z nich. Przy czym wymienię tylko te, które miały odzwierciedlenie w postępowaniu i zachowaniu Darka opisanym w powieści.

  • Przeżywanie braku akceptacji.
  • Podejrzliwość i nieufność w kontaktach z innymi - (Darek już w szkole spotykał się z brakiem akceptacji, co stało się początkiem jego problemów w nawiązaniu relacji z innymi. Jest samotnikiem, nie potrafi zbudować związku).
  • Stała tendencje do interpretowania obojętnych bądź przyjaznych codziennych zdarzeń i zachowań innych, jako celowo wrogie, pogardliwe, uwłaczające i poniżające.
  • Tendencja do długiego przeżywania poczucia skrzywdzenia, niesprawiedliwości czy zlekceważenia.
  • Poczucie krzywdy i odrzucenia może wyzwalać zachowania agresywne, natarczywe żądania i domaganie się „swoich praw”.
  • Nadwrażliwość na niepowodzenia.
Mężczyzna bezsprzecznie wykazywał wszystkie te cechy, a ich kumulacja doprowadziła do najgorszego.

 „Finalistka” to bardzo przejmująca i poruszająca historia chorej miłości i obsesji, ale autorka zwraca w niej również naszą uwagę i uczula nas na ciągle aktualny i w dobie wszechobecnej ery internetu, komunikatorów oraz różnego rodzaju portali internetowych problem stalkingu, czyli uporczywego nękania bądź prześladowania ofiary. W latach dziewięćdziesiątych pojęcie to nie było jeszcze znane i uznawane za przestępstwo. Wówczas takie osoby, jak Darek nazywano psychofanami. To właśnie fakt, tego, że dziś każdy z nas może znaleźć się na miejscu Agaty, przeraża najbardziej.

Jestem pełna podziwu i uznania, ale także wdzięczności dla autorki za podjęcie się napisania tej książki. Z pewnością nie było to łatwe zadanie, nie tylko ze względu na ogromny wkład pracy włożony w samo pisanie, ale także gromadzenie materiałów dotyczących tej wstrząsającej sprawy kryminalnej i wierne ich odzwierciedlenie. To, co trzeba zaznaczyć i podkreślić, to fakt w pełni profesjonalnego podejścia do opowiedzenia nam tej historii. Próżno szukać w niej osobistych odczuć i osądów tego, co się wydarzyło przez Magdalenę Majcher.

Mam nadzieję i mocno w to wierzę, że ta książka będzie swego rodzaju przestrogą dla nas wszystkich, aby być czujnym i nie bagatelizować, a niezwłocznie reagować, jeśli staniemy się ofiarą stalkingu.

niedziela, 8 stycznia 2023

"Stasiu, miłości Ty nasza" Aleksandra Jeryś.



N
ie trzeba spędzić na tym świecie wielu lat, aby dać innym naprawdę wszystko. Wystarczą zaledwie czterdzieści cztery minuty, aby stać się czyimś cudem i odmienić jego życie na zawsze. Takim maleńkim cudem dla Aleksandry Jeryś, autorki książki „Stasiu, miłości Ty nasza”, o której chcę wam dziś opowiedzieć i jej męża Bartka jest ich synek Staś, któremu na tym świecie w ramionach rodziców dane było spędzić tak krótki czas. Jednak, jak się za chwilę przekonacie, to wystarczyło, aby chłopiec stał się dla swoich bliskich natchnieniem prowadzącym do zrobienia czegoś pięknego i wyjątkowego, czego owocem jest między innymi ta książka.

Doświadczenie straty i bólu z nią związanego jest czymś, z czym każdy radzi sobie na swój sposób, ale nieodłącznym elementem przeżywania żałoby jest poczucie osamotnienia. Aby uporać się z emocjami i uczuciami, które dzieją się w naszym sercu, musimy znaleźć sposób, aby móc je wyrazić i uporządkować. W momencie, kiedy tracimy wszystko, co było dla nas najdroższe, nasze życie zaczyna tracić sens, a nie zawsze jesteśmy gotowi na to, aby mówić o tym głośno i otwarcie. Dlatego jednym z bardzo dobrych sposobów terapeutycznych jest przelanie tego, co myślimy i czujemy na papier. Dla nas samych często zaskoczeniem jest, dokąd takie pisanie może zaprowadzić.

Przyznam się szczerze, że przystępując do lektury tej książki, obawiałam się, że nie będę w stanie udźwignąć ciężaru ładunku emocjonalnego, który bez wątpienia będzie ogromny, a wręcz przytłaczający. Tymczasem, bardzo szybko przekonałam się, że moje obawy okazały się bezpodstawne, ponieważ na kartach książki otrzymałam piękne świadectwo siły, wiary i miłości. Tej rodzicielskiej, tej małżeńskiej i rodzinnej. Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę wyjątkową książkę, do czego już teraz gorąco was zachęcam, w wasze ręce trafi swego rodzaju pamiętnik będący zapisem zatrzymanych w pamięci autorki wspomnień z całego jej życia. Od czasów dzieciństwa poprzez problemy rodzinne, relacje z rodzeństwem, przyjaźnie, aż do momentu poznana przez Olę męża. Te wszystkie zdarzenia były częścią bardzo trudnej drogi, którą małżonkowie musieli przejść, aby Staś mógł pojawić się na świecie.

Nie był łatwo, ponieważ, o czym Ola także pisze w swojej książce, usłyszała od lekarzy, że nigdy nie urodzi dziecka. Przy wsparci męża razem kroczą tą trudną drogą i w pewnym momencie okazuje się, że w ich życiu zadział się cud. Autorka bez tabu mówi o problemie bezpłodności, z którym wiele kobiet zmaga się w samotności, a jednocześnie uczy nas (społeczeństwo) taktu i delikatności wobec kobiet. Nie zadawajmy pytań: „Dlaczego jeszcze nie macie dzieci”? Nie każdy chce na ten temat mówić, a my musimy to uszanować. Co bardzo istotne powinniśmy także uważnie słuchać tego, co chcą nam powiedzieć osoby doświadczające straty, gdyż często nie potrafią powiedzieć wprost, o tym, co czują.

Nie bójcie się jednak przytłoczenia powagą tematu. Mimo że książka porusza trudne aspekty życia, to jednak nie brakuje w niej również radości. W dzieciństwie, czasach nastoletnich w życiu małej Oli, a później dorosłej Aleksandry i jej przyjaciół naprawdę dużo się działo. Wiele zmian i wiele zdobytych doświadczeń.

„Stasiu, miłości Ty nasza” to niezwykle potrzebna społecznie, mądra i ujmująca historia, która powinna trafić do jak najszerszego grona odbiorców. Nie wiem, jak wy, ale ja tak mam, że kiedy dowiaduję się, że coś poważnego mi dolega, szukam informacji na ten temat, aby móc przygotować się na to, z czym będę musiała się zmierzyć. Wyobraźmy sobie zatem przyszłą mamę, która dowiaduje się, że jej dziecko urodzi się chore, martwe, bądź będzie żyło bardzo krótko, po czym jego życie zgaśnie. Taka mama z pewnością chciałaby dostać choć trochę więcej informacji. I właśnie taka książka, w której czuje się miłość, szacunek wsparcie, dobro, a nawet spokój, na pewno w tej chwili będzie nieocenioną dla niej pomocą. Jednak w żadnym wypadku nie jest to książka adresowana do ściśle określonej grupy odbiorców. Wszak śmierć jest częścią życia i każdego z nas, kiedyś dotknie. Niezależnie od tego, czy umiera dziecko, czy dorosła osoba, zawsze jest ona tak samo bolesna.

Ta książka to samo życie i świadectwo prawdy, która jest bolesna i trudna, ale też piękny zapis przeżyć, które dają nadzieję życia po życiu. Bo kiedy, odchodzi dziecko,  czy też  dorosła bliska nam osoba, to mimo wszystko ona ciągle jest z nami. Ja jestem przekonana, że to właśnie mały Staś, który patrzy na swoją rodzinę z góry, pomógł mamie napisać tę książkę, która na zawsze pozostanie w sercu każdej osoby, która ją przeczyta.

Na zakończenie chciałabym serdecznie podziękować Oli za to, że zdecydowała się nie pisać tylko dla siebie, ale również puścić historię Stasia, męża Bartka oraz swoją w świat i nieść dobro.

{Materiał reklamowy] Wydawnictwo Zen.

 


 

czwartek, 5 stycznia 2023

Mój dzień w książkach 2022.


K
ochani dziś przychodzę do Was z bardzo fajną, ale wcale nie tak prostą, jakby się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka zabawą czytelniczą. Jej celem jest to, abyśmy opowiedzieli, jak wyglądał jeden dzień z naszego życia, uzupełniając podane zdania tytułami książek, które udało nam się przeczytać w roku 2022. Jeśli chodzi o mnie, to starałam się wybrać takie tytuły, które z czystym sumieniem mogę Wam polecić i do których przeczytania serdecznie Was zachęcam. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się nieco więcej o moich odczuciach po ich przeczytaniu, wystarczy kliknąć dany tytuł, a zostaniecie przeniesieni do mojej jego recenzji.

Zaczęłam dzień z „Córką mordercy".

W drodze do pracy zobaczyłam „Znajdę”

i przeszłam obok „Niechcianych”,

żeby uniknąć „Dziecięcych koszmarów”,

ale oczywiście zatrzymałam się przy „Rodzinnych stronach".

W biurze szef powiedział: „Przyjdę, gdy zaśniesz”

i zlecił mi zbadanie „Albańskiego motyla".

W czasie obiadu z „Nauczycielką z getta”,

zauważyłam „Demana”,

pod „Ślepym zaułkiem".
 

Potem wróciłam do swojego biura „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej".

Następnie, w drodze do domu, kupiłam „1200 gramów szczęścia”,

ponieważ mam „Siłę miłości".

Przygotowując się do snu, wzięłam „Dotyk twoich dłoni”

i uczyłam się „Niezapomnianego walca”

zanim powiedziałam dobranoc „Moja droga I...

Mam nadzieję, że zabawa przypadnie wam do gustu i również wykonacie swoją jej odsłonę. Jestem ciekawa czy, czytaliście, bądź planujecie przeczytać, którąś ze wspomnianych przeze mnie książek.

 

Odsłona tej samej zabawy w moim wykonaniu w roku 2021. http://kocieczytanie.blogspot.com/2022/01/moj-dzien-w-ksiazkach-2021.html

niedziela, 1 stycznia 2023

Najlepsze książki 2022/ Kocie czytanie subiektywnie.


W
raz ze wkroczeniem w Nowy rok wielu czytelników tworzy sobie listę tytułów książek, które chcą przeczytać przez kolejne 365 dni. Wiem, że ich wybór nie jest łatwy, ponieważ polski rynek wydawniczy oferuje nam  szereg powieści, do których przeczytania mocno zachęca. Niestety, choć bardzo byśmy tego chcieli, nie da się przeczytać wszystkiego. Dlatego dziś chcę przedstawić wam kochani bardzo subiektywne zestawienie najlepszych książek przeczytanych w minionym roku. Mam nadzieję, że w ten sposób uda mi się zainspirować was czyteniczo i zachęcić, abyście jeśli jeszcze ich nie znacie, dopisali je do swoich TBR-ów na rok 2023.

*Klikając w tytuł książki zostaniecie przeniesieni do mojej jej recenzji.

  

Zacznę oczywiście od patronatów medialnych Kociego czytania, z których jestem niezwykle dumna. 

"Albański motyl" - Anna Stryjewska to bardzo odważna, wartościowa i niezwykle potrzebna książka poruszająca tematy, które żadnego czytelnika nie pozostawią obojętnym na to, o czym w niej czytamy. Opowiedziana wprost historia, która porusza do głębi, wstrząsa, daje do myślenia i nie pozwala o sobie zapomnieć. Nawet kiedy już odłożycie książkę na półkę, ona ciągle pozostanie w was żywa. Zawładnie waszym sercem i umysłem. Wiecie dlaczego? Bo niestety, choć opisane w niej wydarzenia są fikcją literacką, to jest ona ponadczasowa. Takie rzeczy dzieją się bardzo blisko nas każdego dnia. Ściągnijmy wreszcie te różowe okulary, przez które wolimy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i przestańmy żyć iluzją.

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję i mówienia o niej jak najgłośniej, i jak najwięcej. Mocno wierzę w to, że naprawdę może ona komuś pomóc i nawet jeśli będzie to tylko jedna osoba, to było warto. Jednak waga poruszanej w książce tematyki, to nie jedyny aspekt, dla którego musicie po nią sięgnąć. Wyraźnie widoczny jest w niej jeszcze większy rozwój warsztatu pisarskiego autorki. Pojawia się wątek kryminalny, którego w żadnej poprzedniej powieści pisarki nie odnajdziemy. Dostrzegamy też zmianę stylu pisania. W książce spotkamy się z wieloma zwrotami akcji, które będą nas trzymać w niepewności i napięciu. Zostaniemy niejednokrotnie zaskoczeni. Nawet jeśli będą chwile, kiedy będziecie przekonani, że już wszystko wiecie, bardzo szybko przekonacie się, że to tylko pozory. Tutaj do końca nie można się niczego spodziewać.

"Znajda" - Katarzyna Kielecka - to mocno poruszająca i emocjonalna historia, w której autorka oddaje głos dzieciom i uświadamia nam, że nie możemy bagatelizować ich udziału w wojnie. One tam były, przeżywały to, co się działo i rozumiały wojnę na swój dziecięcy sposób. Co trzeba zaznaczyć, to fakt, że wojna nie jest przeżyciem, o którym można zapomnieć. Ona zostaje na zawsze w osobie, która ją przeżyła i ma wpływ na dalsze jej życie.

 Każdy czytelnik, w którego ręce trafi ta powieść, nie będzie mógł się od niej oderwać, a kiedy pozna historię, którą skrywają jej karty, z pewnością nigdy o niej nie zapomni. Przeczytacie tu o krzywdzie, stracie, cierpieniu, strachu, ale także o nadziei, przyjaźni. Trudnych wyborach i jeszcze trudniejszych decyzjach, a sami bohaterowie książki skradną wasze serca. Mocno trzymałam kciuki zarówno za Panią Zosię, Lolka, jak i samą Matyldę. Każde z nich potrzebuje wytchnienia i utraconego spokoju, na który wszyscy bardzo zasługują. Na sercu również mocno leżał mi przerażający los Olusia. Jeśli jesteście ciekawi, kim jest Oluś i przez co przeszedł, a wierzę, że tak, to nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko przeczytać książkę.

"Rodzinne strony" - Iwona Mejza to bardzo życiowa i mądra książka, która skłoni każdego, kto po nią sięgnie do wielu refleksji i przemyśleń także na płaszczyźnie własnego życia. Jestem przekonana, że każdy z nas w pewien sposób utożsami się z przeżyciami jej bohaterów, a co za tym idzie, jej lektura wywoła mnóstwo silnych emocji, a może nawet popłyną łzy, tak jak było to w moim przypadku. To, w jaki sposób odbierzecie wszystko, o czym przeczytacie w książce, w dużej mierze jest zależne od waszych własnych doświadczeń życiowych. Śmiem twierdzić, że po przeczytaniu książki możecie doświadczyć swego rodzaju katharsis. A kiedy będziecie potrzebowali wytchnienia i ukojenia od budzących się trudnych wspomnień, niczym ciepły kocyk otuli was niezwykła atmosfera tego miejsca.

Ja po raz kolejny zostałam pochłonięta bez reszty przez rozgrywające się w książce wydarzenia. Nie mogłam oderwać się od czytania, trzymając mocno kciuki za spokój i szczęście bohaterów książki. A musicie wiedzieć, że w moim sercu zagościł niepokój, ponieważ niespodziewane zdarzenia w życiu jednej z mieszkanek Anielina zakłóciły harmonię i spokój tego miejsca. Mnie samą mocno poruszyły i jestem bardzo ciekawa, jak zostaną one przez pisarkę poprowadzone. Tego jednak dowiemy się już w trzeciej części serii, na którą ja czekam z niecierpliwością, ponieważ z żalem odkładałam książkę na półkę. Już tęsknię i chcę, jak najszybciej wrócić do Anielina i swoich książkowych przyjaciół.

"Podwodny świat", "Piętra lasu" - Marek Marcinowski to dwie pięknie wydane książeczki dla naszych najmłodszych, które zabiorą ich w niezapomnianą wycieczkę do podwodnego i leśnego świata, w którym poznają ich wspaniałych mieszkańców oraz nauczą się, jak należy zachowywać się, będąc ich gościem, tak aby zwierzęta nie czuły się zagrożone, ale również byśmy my sami byli bezpieczni.

"Przyjdzie pogoda na ślub"- Wioletta Piasecka - Wioletta Piasecka jest autorką, która w swoich książkach pokazuje, że nie boi się sięgać po trudne tematy. Zawsze jest blisko ludzi i ich problemów, dzięki czemu czytelnicy tak chętnie sięgają po jej twórczość. Tak też jest i tym razem. Przeczytamy bowiem o miłości, rodzinie, chorobie wybaczaniu. Mimo wagi podjętych problemów nigdy jednak nie pozbawia nas nadziei. W jej powieściach czuć optymizm, ciepło, serdeczność. Wszystko, o czym czytamy, otula nas, przynosi ukojenie i wzrusza. A co równie ważne dla wielu którzy zechcą sięgnąć po książkę „Przyjdzie pogoda na ślub”, w co mocno wierzę, stanie się ona motywacją i doda odwagi do tego, aby oczyścić swoje życie z przeżyć, które je zatruwają, zamknąć za sobą drzwi, za którymi kryje się przeszłość, na którą już teraz nie mamy wpływu i dać sobie szansę na to, aby zacząć wszystko od nowa. Póki żyjemy, nigdy nie jest na to za późno.

Z całego serca zachęcam was do sięgnięcia po najnowsze literackie dziecko Wioli. Jestem przekonana, że pochłonie was bez reszty i nie pozwoli wam na przerwanie jego lektury choćby na chwilę. A i na pewno niejednokrotnie zaskoczy zwrotem akcji dziejących się wydarzeń. Myślę, że teraz już znajdziecie zrozumienie dla mojego, żalu i łez wynikających z konieczności rozstania się z Joanną, Magdą, Zuzanną i ich bliskimi. Wszak nie da się tak zwyczajnie bez emocji rozstać z kimś, kto stał dla nas ważny i bliski sercu. Pocieszam się jednak tym, że nie jest to rozstanie bezpowrotne, gdyż jestem pewna, że jeszcze nie raz do tej serii wrócę.

 

  

 Pozostałe książkowe perełki, które trafiły w moje ręce i które gorąco wam polecam to:

"Siła miłości" - Anna Sakowicz - to bardzo poruszająca historia, która przeczołga nas emocjonalnie bardzo mocno. Powinien ją przeczytać każdy, gdyż jej lektura otworzy nam oczy na rzeczy dziejące się bardzo blisko nas, o których nie mamy najmniejszego pojęcia. Choć wydaje nam się, że wiemy wszystko. Poznamy różne oblicza miłości i poczujemy ich siłę. Najdą nas myśli dotyczące tego, czy miłość rzeczywiście jest bezwarunkowa i czy ma jakieś granice. Ta historia poruszy, wzruszy, przerazi i da wiele do myślenia. To prawdziwe życie, które nigdy nie jest zero jedynkowe. Przeczytajcie koniecznie. Oczywiście nie będę oceniała samej fabuły, ponieważ uważam, że nie mam do tego prawa. Powiem tylko, że trafiła wprost do mojego serca i jestem pewna, że nikogo z was również nie pozostawi obojętnym. Natomiast nie muszę chyba mówić, że jak wszystkie książki Ani, pod względem literackim ta również jest świetna. Czytamy ją z ogromnym zaangażowaniem. Dzięki lekkiemu i przystępnemu stylowi pisania autorki, mimo że, tematyka książki nie jest łatwa, czyta się ją bardzo płynnie, nie czując przytłoczenia. Sami bohaterowie stali mi się bardzo bliscy i chciałabym poznać kontynuację ich losów.

"Tysiąc metrów nad ziemią" - Agnieszka Andrzejczak -Na kartach powieści przeczytamy o zaburzeniach depresyjnych, rozpadzie rodziny w obliczu tragedii, trudnych relacjach na płaszczyźnie matka-córka, poczuciu winy, ale także o miłości, przyjaźni, odrodzeniu duchowym i wielu innych ważnych tematach, w których na pewno wielu z nas odnajdzie cząstkę siebie. Rozważania religijne dadzą nam do myślenia, nawet jeśli jesteśmy niewierzący, lub ciągle jeszcze poszukujący.

„Tysiąc metrów nad ziemią” to książka wyjątkowa, ale aby poczuć jej wyjątkowość musimy odrzucić swoje ludzkie ograniczenia i wątpliwości. Tylko wtedy odbierzemy ją, jak należy, czyli sercem. Tylko tak, czego jestem pewna, po odłożeniu książki na półkę poczujemy się ubogaceni duchowo i wzmocnieni Bożą siłą. W momencie, kiedy piszę te słowa, wiem, że za kilka dni czeka mnie trudny czas w moim życiu, który tak po ludzku napawa mnie lękiem i obawami. Teraz po lekturze książki odzyskałam wewnętrzny spokój, zawierzyłam swoje życie Bogu i pokładam ufność w jego bezgranicznej miłości. Nie mam także wątpliwości, że to, abym właśnie teraz poznała historię Marty, jest częścią Jego planu. Choć książka w głównej mierze adresowana jest do młodzieży, to jednak gorąco polecam ją każdemu. Na pewno długo o niej nie zapomnicie, a co więcej nie raz będziecie chcieli do niej wrócić. Przygotujcie sobie jednak chusteczki, bo na pewno lektura wywoła mnóstwo łez, ale mocno wierzę w to, że będą to łzy oczyszczenia. Na zakończenie od siebie podzielę się z wami bardzo osobistym świadectwem. Kiedy skończyłam czytać „Tysiąc metrów nad ziemią”, poczułam ogromną potrzebę modlitwy i rozmowy z Bogiem, która wlała do mojego serca tak bardzo potrzebny mi teraz spokój.

"Niechciane" - Iwona Żytkowiak to bardzo wciągająca książka, która budzi w czytelniku szereg skrajnie różnych emocji. Z jednej strony porusza, z drugiej natomiast wzbudza złość i niedowierzanie. Na usta ciśnie się pytanie: jak można tak postąpić? Uwierzcie mi, można, o czym świadczy to, co każdego dnia dzieje się wokół nas. Bo właśnie najbardziej poruszająca i dojmująca jest świadomość realizmu i ponadczasowości tej książki. Jestem przekonana, że szerokie grono osób, w których ręce ona trafi, odnajdzie w niej cząstkę siebie i utożsami się z bohaterkami. Nie muszę już chyba nic więcej pisać, aby przekonać was, że naprawdę warto spędzić z nią czas.

Z uwagi na bardzo ładny język literacki oraz przystępny styl pisania, którym posługuje się autorka, lektura płynie bardzo przyjemnie, a jednocześnie od początku do końca jesteśmy mocno zaangażowani we wszystko, o czym czytamy. Akcja powieści biegnie niespiesznie, ale dzięki temu mamy czas na refleksje i przemyślenia, do których zostaniemy skłonieni wiele razy. I co dla mnie jest niezmiernie istotne, to fakt, że jeśli będziecie zmuszeni przerwać czytanie książki, bo zwyczajnie zmusi was do tego proza życia, to nie przestaniecie o niej myśleć. Ona cały czas będzie siedziała w waszej głowie i tak pozostanie jeszcze długo po skończonej lekturze. A to jest dla mnie jeden z głównych wyznaczników dobrej książki, więc nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie przeczytać „Niechciane”.

 "Moja Droga I... - Anna Bałuta Drodzy czytelnicy, gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Tych z was, którzy czytaliście pierwszą część, na pewno nie muszę przekonywać, że naprawdę warto. Natomiast tym z Was, którzy jeszcze nie mieliście okazji poznać Ilony i stać się niemalże częścią jej życia powiem, że to nawet lepiej dla was, gdyż nie będziecie musieli z niecierpliwością czekać na to, co będzie dalej. Spędzicie wyjątkowy czas z niezwykle potrzebną społecznie książką, która nie pozwoli wam na odłożenie jej nawet na chwilę, zanim nie dotrzecie do ostatniego jej zdania. Będziecie czytać z ogromną nadzieją na to, że i dla Ilony los wreszcie okaże się łaskawy. W tej książce naprawdę dużo się dzieje, a wszystko, o czym czytamy, dostarcza nam wiele emocji i daje czas na refleksje i przemyślenia także własnego życia. Tym razem Ania zdecydowała się na zmianę formy, w jakiej opisze wszystko to, co obecnie dzieje się w życiu głównej bohaterki. W przypadku „Listów do Emki” była to forma epistolarna. Teraz natomiast jest to powieść obyczajowa wzbogacona o ciekawe opisy na przykład pogody, będącej niejako odzwierciedleniem tego, co Ilona czuje czy też pewnej fontanny, która ma dla kobiety bardzo symboliczny wymiar.

Jestem niezmiernie wdzięczna autorce za to, że zdecydowała się napisać tę ogromnie wartościową i potrzebną społecznie książkę. Chciałabym, aby trafiła ona do jak najszerszego grona odbiorców. Uważam, że należy mówić o niej dużo i głośno, dlatego nie zatrzymuję was dłużej, żebyście mogli niezwłocznie zabrać się za jej czytanie.

"1200 gramów szczęścia"- Marta Maciejewska -  Jeśli sięgniecie po „1200 gramów szczęścia”, do czego całym sercem was zachęcam, poznacie piękną, ale bardzo trudną emocjonalnie, przejmującą i poruszającą opowieść o bezgranicznej miłości matki do dziecka, która jest niezłomna i przetrwa wszystko, dla dobra małej wojowniczki. Na jej kartach mamy także pokazany obraz nierównej walki z losem o życie małej kruszynki, w której na usta matki bezustannie ciśnie się jedno pytanie bez odpowiedzi: "Dlaczego ja, dlaczego nas to spotkało”? Nie zabraknie tu jednak również radości z najkrótszych nawet chwil szczęścia, a także przyjaźni rodzącej się między matkami dzielącymi te same szpitalne przeżycia, które są dla siebie wzajemnie niezwykłym wsparciem.Czytając powieść, nie mogłam powstrzymać łez i teraz kiedy opowiadam wam o książce, jest dokładnie tak samo.

"Niepokonane" - A. Kameron -  to książka, w której naprawdę wiele się dzieje. Akcja nawet na chwilę nie stoi w miejscu, przez co nie sposób oderwać się od czytania. Bardzo realistyczna kreacja postaci jej bohaterek, a także wszystkiego, co je spotyka, sprawia, że szybko stają nam się one bardzo bliskie. Co więcej, na pewno wiele kobiet utożsami się co najmniej z jedną z nich. To opowieść dająca odczuć, jak wielka siła tkwi w nas kobietach, choć my same często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dzięki tej książce poczujemy, jak wielka moc tkwi w kobiecej przyjaźni. Na pewno w pojedynkę każdej z dziewczyn byłoby bardzo trudno uporać się ze swoimi obawami, wątpliwościami, smutkami i wieloma innymi emocjami, które spadły na ich barki. Jednak mają siebie.

To, co mi samej bardzo się podobało to fakt, że ich relacje nie są przesłodzone. Nie spijają sobie z dzióbków ani nie użalają się nad sobą wzajemnie. Ich bezpośrednie dialogi nieraz wywołały mój śmiech. One są dla siebie wsparciem i po prostu działają dla dobra wzajemnego, kiedy trzeba. Często balansują na krawędzi, ale czego się nie robi w imię przyjaźni. Jednak czy naprawdę zawsze warto tak bardzo dociekać prawdy? Może lepiej, aby ona nigdy nie została odkryta...

Mam nadzieję, że już wiecie, iż naprawdę warto spędzić swój wolny czas z tą książką. Czyta się ją z ogromną lekkością i przyjemnością. Stron ubywa w bardzo szybkim tempie, niepostrzeżenie dla czytelnika. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiutancka powieść Adama

"Tylko jedna chwila" - Sylwia Markiewicz -   porusza bardzo ważną i życiową tematykę. Ze wszystkim o czym, w tej książce przeczytamy, wielu z nas zmaga się na co dzień, przez co jestem przekonana, że z perypetiami jej bohaterek utożsami się wielu czytelników. Mało tego, ta książka skłoni nas do tego, abyśmy nie tylko przenieśli refleksje po lekturze na płaszczyznę własnego życia, ale także spojrzeli inaczej na życie innych. Ta książka jest wspaniała. Pochłonęła mnie bez reszty, zapewniła ogrom emocji i nie pozwala o sobie zapomnieć, mimo że skończyłam ją czytać. Z pewnością każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ale to, jak ją odbierzecie i ile emocji, a także refleksji w was wywoła, według mnie zależy od tego, w jakim momencie życia obecnie jesteście i jak wiele sami w życiu przeszliście, gdyż ma ona szeroko rozbudowany aspekt psychologiczny. Bardzo zżyłam się ze wszystkimi bohaterami i żal mi było ich zostawiać. Najmocniej poruszyły mnie przeżycia Danuty. I choć to Joanna jest w powieści główną bohaterką, to jednak dla mnie była to Danuta, bo to od niej wszystko się zaczęło. Zadziałał mechanizm przyczynowo – skutkowy. Trzymałam też mocno kciuki za Joannę, by szczęście, na które niewątpliwie zasługuje, w końcu się do niej uśmiechnęło. Jeśli chcecie się przekonać, czy cel trzymanych kciuków został osiągnięty, nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie zabrać się za czytanie książki, do czego całym sercem was zachęcam, bo ja nie zdradzę już ani słowa więcej.

"Deman" - Artur Urbabowicz - to wciągający i dynamiczny horror fantasy będący jednocześnie ukłonem w stronę kultu superbohaterów. Jednak każdy znajdzie tu coś dla siebie, ponieważ mamy także wspaniale poprowadzoną warstwę obyczajową, w której bohaterowie, jak każdy z nas nie są bez skazy. Mają swoje problemy i tajemnice. Nikt z nas nie jest nieskazitelny. Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem. A także warstwę psychologiczną skłaniającą nas do wielu przemyśleń i refleksji, ale o tym przekonacie się, spędzając czas z książką, do czego serdecznie was zachęcam. Mimo że książka jest niezłą cegiełką, to czyta się ją bardzo szybko z rosnącą ciekawością tego, co wydarzy się za chwilę, a to dzięki świetnym plot twistom występującym na końcu każdego rozdziału, które sprawiają, że od książki nie można się oderwać. To wszystko w połączeniu z rewelacyjnie wykreowanymi postaciami bohaterów oraz ogólnym dopracowaniem książki w każdym aspekcie sprawia, że jej lektura jest wspaniałą ucztą literacką

 "Wyrka. Utracony wołyński raj". / Prawdziwa historia kresowej wsi - Małgorzata Witko - Ta książka na zawsze pozostanie w moim sercu. Choć o „Rzezi wołyńskiej” czytałam już dość dużo, to za każdym razem tamtejsze wydarzenia bardzo mocno mną wstrząsają. Najmocniej w odniesieniu do bezbronnych dzieci, którym odebrały one beztroskie dzieciństwo i poczucie bezpieczeństwa. Żadne dziecko nie powinno doświadczać takiego strachu, przerażenia i bólu. Przyznam, że podczas czasu spędzonego z tą książką autentycznie współodczuwałam całą gamę emocji udzielających się czytelnikowi od jej bohaterów. A sam strach był spotęgowany poprzez świadomość dziejących się obecnie w Polsce i na świecie wydarzeń, które każdego dnia wywołują we mnie obawy, o to, aby historia się nie powtórzyła. 

"Paranoja" - Lisa Jackson - Jeśli sięgniecie po „Paranoję”, do czego gorąco was zachęcam, otrzymacie pełen sekretów i tajemnic thriller psychologiczny, który wywołuje w czytelniku poczucie napięcia i niepokoju. Autorka bardzo mocno skomplikowała wzajemne powiązania pomiędzy wszystkimi bohaterami swojej książki, przez co ani przez chwile w obliczu dziejących się na jej kartach wydarzeń, nic nie jest oczywiste. My czytelnicy staramy się odkryć prawdę, ale nie jest to łatwe, gdyż Lisa Jackson doskonale wodzi nas za nos. Wielokrotnie budzi w nas przekonanie, że jesteśmy już blisko jej odkrycia, by za chwilę tak pokierować fabułą, aby nasze przypuszczenia legły w gruzach. Ponadto każda z kreacji bohaterów została poprowadzona tak, aby być potencjalnie tą, która chce uprzykrzyć życie Rachel i wymierzyć sprawiedliwość. Manipuluje jej emocjami przez co, my sami w pewnym momencie nie wiemy, w co możemy wierzyć.
To wszystko sprawia, że książkę czyta się z niezwykłym zaangażowaniem, nie mogąc się od niej oderwać. Lektura wciąga czytelnika bez reszty. Niejednokrotnie jesteśmy mocno zaskakiwani, a finalne odkrycie prawdy z pewnością jest nieprzewidywalne.

"Brakujący obrazek" - Anna Ziobro -  to bardzo przejmująca, boleśnie prawdziwa i niezwykle potrzebna społecznie książka, w której autorka uświadamia nam, że ulegając magi świąt, nie możemy zapominać o tym, iż wszystko to, o czym czytamy w książce to nie tylko wymyślona na potrzeby powieści fikcja literacka. Bo takie rzeczy niestety dzieją się gdzieś obok nas. A nam nie wolno odwracać oczu od ofiar przemocy domowej i udając, że tego nie dostrzegamy. Nie możemy być obojętnym na ludzką krzywdę. Warto pomagać nie tylko w święta. Ania dzięki swojej książce daje również czytelnikom nadzieję na lepsze jutro, które, dopóki żyjemy, zawsze jest możliwe, nawet jeśli my sami nie możemy jej dostrzec w mroku otaczającym nasze życie. Niemalże namacalnie możemy poczuć także wyjątkowość siły miłości rodzeństwa i moc więzi je łączących, których nie jest w stanie zniszczyć najdłuższa nawet rozłąka, czy najtrudniejsze życiowe doświadczenia. To, co bez wątpienia warto podkreślić to fakt, iż dzięki lekturze tego wyjątkowego tytułu wszyscy, którzy zdecydują się po niego sięgnąć, otrzymają bardzo wartościową lekcję. Otóż przykro przyznać, że coraz częściej czas przeżywania świąt Bożego Narodzenia sprowadzamy do rzeczy namacalnych, czyli choinki, prezentów, czy pierniczków, zapominając o tym, co powinno stanowić dla nas największą wartość tych wyjątkowych chwil. Ich głębia tkwi bowiem w chęci pojednania i wybaczenia sobie i innym. Jest to czas refleksji i uporządkowania wszystkiego, co ciąży naszej duszy, po to byśmy mogli dać sobie jeszcze jedną szansę na szczęście.

Gorąco polecam wam przeczytać „Brakujący obrazek". Jest to książka, która trafia wprost do naszych serc, a jej niestety trudna ponadczasowość na pewno sprawi, że wiele osób, które po nią sięgną, utożsami się z przeżyciami jej bohaterek i znajdzie w ich losach cząstkę siebie. W takim przypadku powieść ta może mieć dla tych osób wymiar terapeutyczny, stając się impulsem do skonfrontowania się z emocjami, które być może od lat je niszczą. Od przeszłości nie da się uciec, gdyż jest ona częścią nas, ale można ją przepracować i znaleźć wyjście z najbardziej wydawałoby się beznadziejnej sytuacji.

"Anioł mi ciebie dał" - Maria Resterna -  Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Pozwólcie zaistnieć magii świąt. Nie zapominajmy jednak o tym, że na uwagę zasługują również skłaniające do przemyśleń i refleksji życiowe tematy. Mamy tutaj bardzo obrazowo opisany sposób radzenia sobie ze swoimi słabościami i ułomnościami w kontekście starości i choroby, które mocno trafiają do świadomości czytelnika i nie pozwalają mu pozostać na nie obojętnym. Jesteśmy także obserwatorami przyjaźń, która zostaje postawiona na szali w walce o miłość. Książkę czyta się lekko z poczuciem przywiązania emocjonalnego z jej bohaterami. Mnie stali się oni bardzo bliscy i za każdego trzymałam mocno kciuki, chcąc, by wszyscy, odnaleźli swoją drogę do osobistego szczęścia. Jestem pewna, że każdy odbierze tę książkę inaczej, ale ja proszę was o jedno. Kiedy zaczniecie ją czytać, otwórzcie na nią swoje serca. Wówczas poczujecie jej wyjątkowość.

"Dotyk twoich dłoni"- Wioletta Piasecka - Wioletta Piasecka podjęła się poruszenia na kartach swojej powieści bardzo trudnych tematów. Mamy tu bowiem stratę ciąży, żałobę, zdradę, samotność pragnienie bliskości, uczucia. Wszyscy zgodzimy się zapewne z tym, że są to kwestie bardzo delikatne i należy podejść do nich z dużym wyczuciem, taktem i wrażliwością. Już teraz mogę was zapewnić, że autorce udało się to doskonale. Opisane w książce wydarzenia, wybory i decyzje jej bohaterów nacechowane są wiarygodnością, co sprawia, że nie tylko mocno angażujemy się emocjonalnie we wszystko, o czym czytamy, ale też zadajemy sobie pytanie: Jak ja poradził/a bym sobie, gdyby spotkało coś tak traumatycznego? I choć oczywiście nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, to książka daje do myślenia. Bardzo cenną wartością dodaną do książki są wplecione w nią autentyczne wydarzenia, które miały miejsce na wyspie Phuket w Tajlandii w 2004 roku. Gorąco zachęcam każdego do przeczytania tej wyjątkowej książki. „Dotyk twoich dłoni” poruszy wasze serca i zostanie w nich na zawsze. Wyciśnie łzy i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Uświadomi, że życie to nie bajka, ale nawet jeśli boleśnie nas doświadcza, to jednocześnie właśnie w konfrontacji z tym, co trudne pozwala nam zrozumieć, co stanowi jego największą wartość.

 Tak oto dotarliśmy do końca zestawienia najlepszych książek przeczytanych przez Kocie czytanie w 2022 roku. Napiszcie, proszę, czy czytaliście już któryś z wymienionych tytułów? A może udało mi się zachęcić Was do sięgnięcia po którąś z książek.

Na zakończenie zostawiam dla was cytat ze wspomnianej już wcześniej książki Wioletty Piaseckiej „Przyjdzie pogoda na ślub”, w którym autorka zaledwie w kilku słowach przekazuje nam bardzo ważną prawdę życiową, a jednocześnie zostawia dla nas wspaniałe przesłanie noworoczne, które mam nadzieję, będzie myślą przewodnią dla nas wszystkich na cały 2023 rok. Czego sobie i Wam z całego serca życzę.

[Materiał reklamowy]