czwartek, 30 grudnia 2021

Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!!! 🥂


 
Życzę Wam moi kochani, abyście w ten Nowy Rok weszli z radością w sercu. Aby nigdy nie odstępowała Was nadzieja na lepsze jutro i wiara w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Życzę także wszechogarniającej miłości zarówno od ludzi jak i do ludzi. Aby otaczały Was osoby, które będą dla Was motorem do działania.

Lepszego od minionego i gorszego od przyszłego, takiego życzę Wam roku 2022. Do tego spokojnego i zdrowego, tak, abyście mogli cieszyć się z każdego dnia powszedniego.









środa, 22 grudnia 2021

Prawda, która nie mieści się w głowie.

Moi drodzy zapewne są wśród nas tacy, którzy kupowali bądź szukali domu do wynajęcia. Oczywiście wybierając ten wymarzony dla siebie, każdy z nas kieruje się wieloma kryteriami. Lokalizacja, metraż, odległość od miejsca pracy itd. Rzadko natomiast myślimy o tym, jaka jest jego historia. Jacy byli poprzedni mieszkańcy domu, który za chwilę będzie nasz i co przeżyli, mieszkając w nim. Tymczasem mury każdego domu przesiąknięte są wieloma ludzkimi emocjami i przeżyciami. I uwierzcie mi, że nie zawsze są to te pozytywne emocje. Niestety bywa bowiem tak, że domy są niemymi świadkami ludzkich tragedii i dramatów, a nawet powiernikami mrocznych, budzących grozę i strach tajemnic. I jestem pewna, że w wielu przypadkach, gdyby potencjalni ich nowi właściciele mieli świadomość, co tak naprawdę się w nich wydarzyło, nigdy nie zdecydowaliby się w nich zamieszkać, a już na pewno mocno zastanowiliby się przed podjęciem takiej decyzji.

Dziś właśnie za sprawą Sylwii Gillis i jej debiutanckiej książki „Dom obok”, z której recenzją do Was przychodzę, zostaniemy zabrani na spokojne łódzkie osiedle, którego jedną z mieszkanek jest niespełna czternastoletnia Julia. Niedawno do domu będącego w sąsiedztwie dziewczynki i jej rodziny wprowadziło się młode małżeństwo. Adrian i jego żona, bo to właśnie o nich mowa nie wiedzą jednak, że od teraz będą mieszkać w domu mordercy Andrzeja Kołtuna, który dopuścił się brutalnych zbrodni, pozbawiając życia dwie małe dziewczynki. Od tych tragicznych i wstrząsających wydarzeń minęło już trzydzieści lat. Sprawca został wykryty i ukarany najsurowszą i według tamtejszych władz adekwatną karą. Śmierć za śmierć. Mężczyzna został skazany na karę śmierci z natychmiastowym nakazem wykonania wyroku. To, co się wówczas stało, nie pozostało obojętnym dla nikogo z osób mieszkających na tym osiedlu, ale życie musi toczyć się dalej. Na pewno nikt z nich nie chce wracać do tak bolesnych wspomnień. I myślę, że skoro cała sprawa została zamknięta, nikt nigdy więcej nie poświęciłby jej uwagi, gdyby nie Julia. A właściwie projekt szkolny z języka polskiego, który jak zdecydowała uczennica, poświęcony będzie właśnie tamtejszym zbrodniom.

Musicie wiedzieć, że Julia jest córką policjanta i już wie, że w przyszłości chce pójść w ślady ojca. Już teraz wykazuje idealne   cechy niezbędne w zawodzie policjanta. To dziewczynka bardzo inteligentna, dociekliwa i bezpośrednia. Jeśli bardzo jej na czymś zależy i jest pewna swoich racji, uparcie o nie walczy. Nie wie jednak, że szkolne zadanie domowe zmusi ją do walki z dorosłymi, którzy niestety nie będą jej sprzymierzeńcami w dążeniu do niewiarygodnej prawdy. Nasza bohaterka odkrywa bowiem wiele nieścisłości i pytań, na które odpowiedzi są tylko przypuszczeniami dorosłych. Oczywiście nie zdradzę zbyt wiele, aby nie pozbawiać Was możliwości współprowadzenia śledztwa na własną rękę wspólnie z naszą bohaterką. Powiem tylko, że powinniście zdawać sobie sprawę, że grzebanie w przeszłości, a szczególnie w przeszłości tak mrocznej bywa bardzo niebezpieczne. Często bowiem budzi demony, które nie cofną się przed niczym, aby fakty nie ujrzały światła dziennego.

Na pewno zgodzicie się ze mną, że zawsze, kiedy słyszymy, na przykład w wiadomościach, że w niewielkiej społeczności doszło do wydarzeń, które skutkowały czyjąś śmiercią, bądź wyrządzeniem komuś krzywdy najczęściej od osób z najbliższego otoczenia sprawcy, pada stwierdzenie, że nigdy nic nie wskazywało na to, by mógł on zrobić coś tak strasznego. Przecież to zawsze był taki spokojny i porządny człowiek. Niestety, zapominamy o tym, że każdy z nas ma wiele twarzy i nie zawsze, a wręcz nigdy nie pokazuje światu zewnętrznemu tej prawdziwej. Ludzie, kiedy chcą coś zyskać, a jeszcze bardziej ukryć, potrafią być doskonałymi aktorami

Dociekliwość dziewczynki rzuciła nowe światło na wiele aspektów wydarzeń rozgrywających się w 1985 roku, ale także uświadomiła nam czytelnikom, że nigdy o żadnym człowieku nie możemy powiedzieć, że bardzo dobrze go znamy. Nawet jeśli jest naszym sąsiadem i widujemy go praktycznie każdego dnia. Wszyscy mamy swoje sekrety, tajemnice i przewinienia na koncie. Mocno wierzę w to, że nikt nie rodzi się zły z natury i skłonny do popełniania złych czynów. Często takimi, jakimi się staliśmy, ukształtowało nas samo życie. Na kartach tej bardzo emocjonalnej i emocjonującej od początku do końca książki jest to doskonale pokazane. Poza wątkiem samej zbrodni jest to bowiem także opowieść o miłości, przyjaźni, poświęceniu, stracie, samotności.

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po ten świetny debiut autorki, którym już teraz mogę to powiedzieć podniosła sobie bardzo wysoko poprzeczkę dla przyszłych swoich książek, które mam ogromną nadzieję, już wkrótce trafią w ręce czytelników. Gdybym miała sklasyfikować tę książkę gatunkowo, powiedziałabym, że jest to kryminał oparty na płaszczyźnie szeroko rozbudowanej powieści obyczajowej. Macie moje słowo, że wszystko, o czym przeczytacie na długo zapadnie w waszej pamięci,  gdyż należy zaznaczyć, że punktem wyjścia dla powstania książki były autentyczne zabójstwa dwóch dziewczynek mające miejsce w Łodzi. Muszę przyznać, że ta świadomość sprawiła, iż książkę czytałam z ogromnym zaangażowaniem. Kibicowałam Julii w jej działaniach i przekręcając kolejne strony książki, wspólnie z nią analizowałam wszystko, co udało jej się odkryć.

Zdradzę Wam, że fabuła powieści została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Jedna to czasy obecne, natomiast druga przenosi nas do roku 1985. Ten zabieg sprawia, że czytelnik ma możliwość bardzo dokładnego prześledzenia całej sprawy. Taki przeskok czasowy jest możliwy dzięki pamiętnikowi pisanemu przez jedną z ofiar Andrzeja Kołtuna. Dzięki tym zapiskom możemy także dostrzec wiele różnic pomiędzy tym, jak wyglądało życie kiedyś, a jak wygląda teraz. Chociażby w wychowaniu i sprawowaniu opieki rodzica nad dzieckiem.

Pani Sylwia oddała w nasze ręce wciągającą i zajmującą historię, od której nie sposób się oderwać. Ja zarwałam dla niej noc, a o trzeciej nad ranem pisałam do autorki wiadomość, że właśnie skończyłam czytać książkę i chyba teraz nie zasnę z nadmiaru emocji. Sylwia Gillis potrafi doskonale wciągnąć odbiorcę swojej książki w bieg toczących się wydarzeń, nieustannie podsycając jego ciekawość, a jednocześnie ciągle ujawniając nowe fakty, które burzą naszą koncepcję tego, gdzie szukać prawdy. I nawet jeśli czytając, pomyślicie, że wiecie już wszystko, to tak wam się tylko wydaje. Tutaj do ostatniej chwili nie możesz być niczego pewien. A kiedy już wszystko stanie się jasne, będziecie mocno zaskoczeni, a wręcz zszokowani i jedyne, co wówczas ciśnie się na usta to pytanie: „Jak to możliwe"? Takiego zakończenia nie można się było spodziewać.

Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.




niedziela, 19 grudnia 2021

Świąteczne Q&A 2021.



K
ochani nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię dowiadywać się czegoś nowego i ciekawego o osobach, których działalność internetową śledzę i lubię. Idąc tym tropem, na blogu Okiem marzycielki natrafiłam na bardzo fajne świąteczne Q&A. Pomyślałam, że będzie fajnie, jeśli będziecie mogli dowiedzieć się o mnie czegoś nowego właśnie w kontekście Świąt Bożego Narodzenia i również postanowiłam odpowiedzieć na tych kilka świątecznych pytań. Autorce bloga dziękuję za inspirację, a was zapraszam do czytania, a także odpowiedzenia na nie w komentarzach, bądź w swoich social mediach.

1. Czy odliczasz dni do Świąt?

Z reguły dni do świąt nie odliczam, ale mniej więcej na dwa tygodnie przed świętami robię sobie listę zadań do wykonania na każdy dzień. Tym samym odhaczając sukcesywnie te już wykonane, niejako wiąże się to pośrednio z odliczaniem czasu do świąt.

2. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?

Już trochę odpowiedziałam na to pytanie przed chwilą. Nie lubię rozpoczynać przygotowań do świąt zbyt wcześnie, ponieważ dla mnie wówczas ten czas, kiedy rzeczywiście one nadchodzą, traci nieco ze swojej magicznej atmosfery. Nie słucham świątecznych piosenek i nie oglądam świątecznych filmów już w listopadzie. Przygotowania typu świąteczne porządki, mycie okien itp. u mnie zaczynają się mniej więcej na dwa tygodnie przed wigilią. A świąteczne dekorowanie domu, gotowanie i wypieki to już w ostatnim przedświątecznym tygodniu. Tak więc właśnie w najbliższych dniach czeka mnie jeszcze dużo pracy, ale lubię to.

3.  Co lubisz robić podczas przerwy świątecznej?

Podczas przerwy świątecznej bardzo lubię otaczać się ludźmi bliskimi mojemu sercu. Uwielbiam długie rozmowy przy świątecznym stole z rodziną, kiedy wspominamy minione święta i tych, których niestety już z nami nie ma. Mam to szczęście, że mieszka z nami moja kochana babcia i to ona właśnie opowiada nam, jak wyglądały święta w jej rodzinnym domu. Mogłabym słuchać tych opowieści bez końca. Poza tym uwielbiam patrzeć na radość moich siostrzeńców, którzy biegają wokół świątecznego stołu, cieszą się z prezentów od Świętego Mikołaja. Ich szczęście i beztroska napełnia moje serce wzruszeniem i poczuciem spokoju.

Wieczorem natomiast, bardzo lubię oglądać oświetlenia domów, którymi każdego roku mieszkańcy mojej miejscowości ozdabiają swoje posesje. A kiedy już wszyscy zasypiają i cały dom wypełnia świąteczna cisza, ja robię sobie świąteczną herbatkę, zapalam świąteczne świecidełka w pokoju, odpalam świecę zapachową i zaczynam czytać książkę, albo oglądać świąteczny film.

4. Wolisz Wigilię czy Pierwszy Dzień Świąt?

Zdecydowanie wolę Wigilię. Jest to wyjątkowy czas pięknych emocji i wzruszeń, kiedy nie raz łezka w oku się zakręci. Dzielenia się opłatkiem i życzeń, które zawsze składamy sobie od serca. Nigdy nie są to standardowe i powtarzalne formułki. Każdy w mojej rodzinie składa je tak, aby były one niejako personalizowane dla ich adresata. No i te pyszne wigilijne potrawy, które nigdy nie smakują tak dobrze, jak na wigilijnej wieczerzy. Choć pierwszy dzień świąt też bardzo lubię, ponieważ tego dnia moja kochana babcia ma urodziny.

5. Wypatrujesz pierwszej gwiazdki?

Nie wypatruję pierwszej gwiazdki. Teraz kiedy obie z siostrą jesteśmy już dorosłe, czas zasiadania do wigilijnej kolacji weryfikuje życie. Z racji tego, że mąż mojej siostry chce ze swoją rodziną spędzić wigilię także z rodzicami w domu rodzinnym i potrzebują czasu, aby dotrzeć na miejsce, musimy rozpocząć naszą kolację tak, żeby mogli bez pośpiechu i bezpiecznie dojechać do miejsca docelowego.

6. Chodzisz co roku na pasterkę?

Z przyczyn ode mnie niezależnych nie chodzę na pasterkę, ale zawsze oglądam jej transmisję w telewizji.

7. Jakie prezenty lubisz dostawać?

Na pewno nikogo z was nie zaskoczę, kiedy napiszę, że książki. Choć moja rodzina i znajomi zawsze obawiają się, że kupią mi takie, które już mam, albo czytałam. Uwielbiam też kubki, które kolekcjonuję. Jeśli natomiast chodzi o inne prezenty, to lubię te z kategorii "użytkowe i praktyczne". Takie, z których będę korzystała na co dzień i które ułatwią, bądź umilą mi życie. 

8. Ubierasz się odświętnie czy spędzasz święta w pidżamie?

W wieczór wigilijny ubieram się odświętnie, ale pozostałe dni świąt spędzam w wygodnych ubraniach. Nieodłączny element mojej świątecznej stylizacji to grube świąteczne skarpety.

9. Jak wygląda Twój pokój podczas okresu świątecznego?

Staram się, aby każdego roku mój pokój wyglądał inaczej. W tym roku będę miała małą zieloną świecącą choinkę oprószoną sztucznym śniegiem stojącą na stoliku (dużą i prawdziwą ubieramy w salonie). W oknie będzie święciła się duża gwiazda dająca ciepłe klimatyczne światło. Natomiast ściany pokoju oświetlał będzie projektor płatków śniegu, dzięki czemu będę miała wrażenie, że cały czas pada śnieg, który uwielbiam w święta. Oczywiście będą też świece zapachowe o zapachu, kawy, goździków, cynamonu, pomarańczy.

10. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?

Myślę, że Boże Narodzenie w moim domu jest bardzo zbliżone do waszych. Przed podzieleniem się opłatkiem jedna osoba z rodziny czyta fragment Pisma Świętego z narodzin Pana Jezusa. Następnie śpiewamy kolędę, a mój tata podaje wszystkim opłatek, którym się dzielimy. Po czym zasiadamy do świątecznej kolacji. Potem są rozmowy i wspomnienia. Aż wreszcie przychodzi Święty Mikołaj, za którego zawsze przebiera się mój szwagier. Jest dużo śmiechu i każdy z nas cieszy się tymi wyjątkowymi chwilami, kiedy czas wreszcie zwalnia. Teraz w okresie pandemii, kiedy nie możemy spotykać się ze wszystkimi krewnymi, łączymy się na kamerce internetowej z rodziną siostry rodzonej mojej mamy, a mojej kochanej chrzestnej.

11. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne? Jakie?

Tak sobie myślę nad tym pytaniem i przypomniała mi się sytuacja z dzieciństwa. Moja rodzona siostra, będąc dzieckiem, bała się Mikołaja. Podczas jednych ze świąt, aby uniknąć spotkania z nim, schowała się w wąską przestrzeń pomiędzy szafką na telewizor a wersalką i utknęła. Dziadek musiał się mocno postarać, żeby ją uwolnić. Na szczęście się udało.

12. Co najbardziej lubisz w świętach?

Święta lubię za tę niezwykłą i niepowtarzalną atmosferę, której nie da się poczuć w żadne inne święta w ciągu całego roku. Za to, że wreszcie nie musimy się nigdzie spieszyć i pobyć wspólne z tymi, których kochany. Za piękną choinkę i piękne dekoracje świąteczne. Za pyszne jedzenie, zapach choinki i cytrusów unoszący się w powietrzu.

13. Czego nie lubisz w świętach?

Jedyne czego nie lubię w świętach, to uczucie przejedzenia. Wszystkie potrawy i dania świąteczne są tak pyszne, że trudno się powstrzymać i chce się wszystkiego spróbować. A to z kolei często skutkuje uczuciem przesytu.

14. Masz jakieś świąteczne tradycje?

Sianko pod świątecznym białym obrusem, czytanie Pisma Świętego podczas kolacji wigilijnej. Mieszkam na wsi i sianko, które umieszczamy pod świąteczny obrus, po wieczerzy trafia do paszy, którą zjadają gospodarskie zwierzęta. Oczywiście pieczenie pierniczków, maślanych ciasteczek, dekorowanie domu.

15. Jaką będziesz miała choinkę w tym roku?

Każdy w swoim pokoju będzie miał małą sztuczną choinkę oraz stroik z żywego świerku. Będziemy też mieć jedną dużą żywą choinkę. Może jeszcze dziś uda nam się ją ubrać.

16. Jaki kolor lampek choinkowych lubisz?

Ja najbardziej lubię białe, bez żadnych efektów migających, które bardzo męczą moje oczy. Właśnie takie będą w moim pokoju. Na głównej choince będą migające kolorowe.

17. Wolisz dawać czy dostawać prezenty?

Nie ukrywam, że lubię dostawać prezenty. Kto tego nie lubi? Jednak zdecydowanie wolę obdarowywać prezentami i patrzeć na radość osób nimi obdarowanych.

18. Jeśli miałabyś w tym roku dać prezent jednej osobie to, kto by to był?

Podarowałabym jeden wspólny prezent moim rodzicom. Dzieci nie mam, a rodziców ma się tylko jednych. Bardzo ich kocham.

19. Jaki jest najfajniejszy prezent jaki, kiedykolwiek dostałaś?

Uważam, że nie liczy się rodzaj prezentu, a sam gest i chęć jego podarowania płynąca z serca. Cieszy mnie każda nawet najmniejsza rzecz, którą dostanę i każdy prezent jest dla mnie tak samo ważny. Nie umiem wskazać jednego konkretnego.

20. Posiadasz kalendarz adwentowy?

Jako dziecko każdego roku miałam kalendarz adwentowy z czekoladkami. Teraz już nie mam, ale kupuję je dla moich siostrzeńców. Choć nie koniecznie ze słodyczami. W tym roku otwierają taki z Psiego patrolu.

21.  Co byś chciała dostać w tym roku?

Z materialnych rzeczy niczego tak naprawdę nie potrzebuję. Chcę, aby wróciła normalność i spokój. Pragnę, żeby nikt z nas nie musiał każdego dnia bać się o bezpieczeństwo, zdrowie i życie swoje i swoich najbliższych.

22. Czy kiedykolwiek zbudowałaś dom z piernika?

Nie, nigdy nie zrobiłam domu z piernika, ale myślę, że przy moim braku zdolności manualnych, to nawet lepiej. 😂 😂 

23. Gdybyś mogła wybrać, gdzie spędziłabyś święta?

Nie wyobrażam sobie spędzać Bożego Narodzenia gdziekolwiek indziej niż w zaciszu domowym z najbliższymi. Według mnie to właśnie w tym tkwi ich piękno. To bardzo ciepłe i rodzinne święta.

I to już wszystkie pytania. Mam nadzieję, że moje odpowiedzi Wam się podobały i dowiedzieliście się czegoś o mnie czegoś nowego. Jeszcze raz zachęcam was do udzielenia własnych odpowiedzi na wszystkie pytania. Jestem ich bardzo ciekawa.




poniedziałek, 13 grudnia 2021

Ta, która zawiniła Jane Corre

K
ażdy z nas ma swoje tajemnice. Oczywiście mają one bardzo różnorodny wymiar. Jedne są błahe skrywane ze wstydu, inne natomiast mogą wpłynąć na resztę naszego życia. Zastanówmy się zatem dlaczego bywają sytuacje i zdarzenia, z których czynimy sekret. Chcemy je ukryć przed innymi, a nawet nie potrafimy podzielić się nimi ze swoimi najbliższymi. Powodów może być naprawdę bardzo wiele. Poczynając od wspomnianego już wcześniej wstydu, a kończąc na próbie odcięcia się od tego, co się wydarzyło i zaczęcia wszystkiego od początku, a nawet strachu. Nierzadko zdarza się bowiem, że mamy za sobą trudną przeszłość, która odcisnęła na nas swoje piętno i nawet jeśli udało nam się zbudować nowe lepsze życie, to przez cały czas boimy się, że to, z czym mierzymy się bardzo często przez całe życie we wspomnieniach, ujrzy światło dzienne i zniszczy wszystko, co udało nam się osiągnąć. 

W takim poczuciu lęku żyła główna bohaterka książki Jane Corry „Ta, która zawiniła”, z której recenzją do Was przychodzę. Ellie, bo to o niej właśnie mowa jest szczęśliwą matką i babcią zakochaną bez pamięci w swoim wnuku. Niestety nie może powiedzieć, że jest szczęśliwą żoną. A to dlatego, że jej mąż ma na koncie liczne zdrady, a jego obietnice zerwania relacji pozamałżeńskich kończą się tylko na słowach bez pokrycia. Roger jest świetnym manipulantem i wykorzystuje tę umiejętność perfekcyjnie od początku trwania ich małżeństwa. Nasza bohaterka przez cały ten czas godziła się na takie życie, mimo że bardzo cierpiała. A wszystko dla dobra dzieci i rodziny, którą tworzyli. Dziś, kiedy my czytelnicy, przystępując do lektury powieści, wkraczamy w jej życie, kobieta za radą terapeutki postanawia dać kolejną szansę ich związkowi. Tym razem dla dobra wnuka, któremu nie chce niszczyć rodziny. Ponadto teraz to Josh jest jej oczkiem w głowie i wszystko inne traci na znaczeniu. Pewnego dnia, choć nic początkowo na to nie wskazuje, jedna chwila zamienia jej życie w koszmar, a raczej uśpione dotychczas demony przeszłości budzą się i wyciągają ku niej swoje mroczne macki. Kolejna kłótnia i krótka chwila, kiedy straciła chłopca z oczu, sprawiła, że przeżywa swego rodzaju deja vu. Czyżby historia miała się powtórzyć? Czy znowu ona jest wszystkiemu winna?

Tak oto otwiera się Puszka Pandory skrywająca smutne i trudne życie dziewczynki, która zbyt wcześnie straciła matkę. Dziecka, które pozostając pod opieką kochającego ojca, nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo już wkrótce zmieni się jej życie. A wszystko przez nową żonę taty, który, choć kocha swoją córkę, żeniąc się ponownie jest rozdarty pomiędzy dzieckiem a nową małżonką. Macocha zmienia się w tę, którą znamy z bajek dla dzieci, kiedy sama zachodzi w ciąże. Przyjście na świat małego Michaela napełnia radością serce jego siostry, ale jednocześnie bardzo szybko staje się początkiem bolesnych przeżyć, które - jak się przekonacie - poznając tę historię, poniosą za sobą tragiczne konsekwencje. Macocha uprzykrza pasierbicy niemalże każdą chwilę jej codzienności. Traktuje ją jak służącą. To na nią zrzuca obowiązek opiekowania się bratem, a za wszystko, co dzieje się złego malcowi obwinia wyłącznie Ellie. Jest doskonałą aktorką perfekcyjnie odgrywającą rolę zatroskanej matki, która obawia się o bezpieczeństwo malca, któremu starsza siostra może zrobić krzywdę. Przeciąga na swoją stronę męża i tak Ellie trafia do szpitala psychiatrycznego. Jednak to dopiero początek jej niełatwego życia, bo kiedy wydaje się, że udało jej się wyjść na prostą, dochodzi do tragicznego wypadku. To był błąd, który wszyscy nazwali zabójstwem, a zawiniła znowu ona.

Teraz gdy straciła z oczu wnuka, obawia się, że historia zatoczyła koło. Musicie koniecznie przeczytać tę książkę i przekonać się, do czego może posunąć się kobieta, która doświadczyła tak traumatycznej przeszłości, która nieustannie żyła, będąc wpędzaną w poczucie winy. Doświadczając poczucia samotności i będąc upokarzaną już jako dziecko a także później przez męża, któremu poświęciła całe życie. Musimy zdawać sobie sprawę, że każda trauma, której doświadczamy, zostawia w nas trwały ślad. I nawet jeśli przepracujemy to, co nas spotkało ze specjalistami, to i tak nigdy nie uda nam się wymazać tych zdarzeń z pamięci. Uczymy się z nimi żyć, ale one w każdej chwili w najmniej spodziewanym momencie mogą odżyć na nowo, budząc w nas silne emocje. Autorka poprzez kreację postaci i doświadczeń głównej bohaterki bardzo obrazowo i wyraziście przedstawiła nam obraz życia z Zespołem Stresu Pourazowego występującego u osób, które przeżyły tragiczne wydarzenia najczęściej zagrażające życiu ich, bądź osób trzecich lub były świadkami takich zdarzeń.

Jednak to nie wszystko, o czym przeczytamy w książce. Na jej kartach poznamy bowiem także Jo. Młodą bezdomną kobietę, która - jak sama mówi - ciągle jest w drodze. Nie ma dachu nad głową, a jej domem jest ulica. Nigdy nie wie, co przyniesie jej kolejny dzień. Nie ma pewności czy będzie miała co jeść i gdzie spać kolejnej nocy. Jej drogi splatają się z innymi bezdomnymi, a za każdym z nich kryje się historia, tego, co uczyniło ich życie takim, a nie innym. Jednak w środowisku bezdomnych nikt nie chce za wiele o sobie mówić. Im mniej inni o tobie wiedzą, tym lepiej dla ciebie. Dzięki tej książce możemy poznać ten niedostępny dla „zwykłego śmiertelnika” świat ludzi bezdomnych. I uwierzcie mi, że po zajrzeniu za jego kulisy zostaniecie skłonieni do głębokich przemyśleń i już z pewnością inaczej spojrzycie na bezdomnego, którego spotkacie, idąc ulicą.
Muszę przyznać, że początkowo poznając ten wątek książki, zastanawiałam się, co może on wnosić do całości fabuły. Przecież życie obu kobiet dzieli ogromna życiowa przepaść, ale z biegiem następujących po sobie zwrotów akcji zrozumiałam, że tak naprawdę łączy je więcej, aniżeli moglibyśmy przypuszczać. O tym jednak musicie przekonać się sami.

Ta, która zawiniła” to bardzo wciągający i angażujący czytelnika thriller psychologiczny, który czyta się z poczuciem więzi łączącej nas z jej bohaterką. Z racji tego, że mamy możliwość przekonać się, jak trudne było jej dzieciństwo, niemalże od początku staje nam się bardzo bliska. Wiemy doskonale jak bardzo po tym, co przeżyła i jakiej tragedii doświadczyła, potrzebuje czuć się kochana i bezpieczna. Jednocześnie czujemy się rozdarci pomiędzy wyborami i decyzjami, które podejmuje, będąc świadomą romansów męża. Z jednej strony nie możemy zrozumieć, jak to jest możliwe, że nie podejmie drastycznych kroków i nie rozstanie się z nim, ale z drugiej wiemy, jak dla osoby, której rozbito rodzinę w tak młodym wieku, ważne jest, aby ta, którą stworzyła przetrwała. Ellie nie chce, aby najpierw jej dzieci, a potem wnuk poczuły to, co kiedyś czuła ona. Dlatego poświęca siebie, tłumi swoje emocje. Pytanie, jak długo będzie w stanie to robić i co stanie się, kiedy któregoś dnia tama tłamszonych emocji pęknie?

Jak widzicie, Jane Corry oddała w nasze ręce wielowątkową opowieść, której wątki perfekcyjnie się splatając, tworzą zajmującą historię ze świetnie wykreowanymi i bardzo złożonymi portretami psychologicznymi jej bohaterów. Co warto zaznaczyć, na uwagę zasługują także kreacje postaci drugoplanowych, które wspaniale dopełniają całość fabuły. Serdecznie zachęcam was, abyście spędzili czas z tą książką. Choć możecie odnieść wrażenie, że czytając ją, zaznacie smutku, cierpienia i goryczy, to możecie mi wierzyć, że znajdziecie w niej także pięknie ukazaną rodzinną miłość. A nawet jeśli poczujecie gorycz smutku i ciężar doświadczeń Ellie i Jo to nawet lepiej, gdyż wtedy nie unikniecie cennych i wartościowych przemyśleń. Nie obawiajcie się jednak, ponieważ mimo niełatwej tematyki poruszanej w książce, dzięki swobodnemu językowi, którym posługuje się autorka, a także przystępnemu stylowi pisania, czyta ją się niezwykle szybko i płynnie. Ja jednak uważam, że sekret tkwi w niezwykłej umiejętności autorki do skupienia uwagi i wzbudzenia ciekawości czytelnika. Od tej książki nie sposób się oderwać. Jej się nie czyta, ją się pochłania.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Albatros, za co bardzo dziękuję.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Konkurs Mikołajkowy. / Opowiedz Mikołajowi o swojej pasji.




Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek kochani. Mam nadzieję, że byliście grzeczni i Mikołaj obdarował Was prezentami. Muszę przyznać, że ja jestem z nim w dobrej komitywie, dlatego postarałam się, aby zostawił coś również dla przyjaciół bloga Kocie czytanie. Jako że jest was bardzo dużo, a Mikołaj może obdarować tylko jedną osobę, poprosił mnie o zorganizowanie mikołajkowego konkursu. Zapraszam serdecznie do udziału. Będzie to idealny prezent dla młodych czytelników, ale także dla Was samych.

Swój udział w konkursie można zgłaszać zarówno na blogu, jak i Facebooku. Zgłaszamy się tylko raz w wybranym przez siebie miejscu.

NAGRODĄ W KONKURSIE JEST: Jeden egzemplarz książki Marka Marcinowskiego "Podróże Julki i Krzysia. Zamki Polski Południowej.

Aby wziąć udział, należy:
- Zapoznać się z regulaminem konkursu -> REGULAMIN.
- Odpowiedzieć na pytanie konkursowe.

PYTANIE KONKURSOWE:

Mikołaj zdradził mi, że jego pasją są zamki. Lubi je zwiedzać i poznawać ich historię. Właśnie dlatego, chce oddać w Wasze ręce nagrodę konkursową, dzięki której ma nadzieję, zarazi Was swoją pasją. Ma jednak do Was pytanie:

Jakie są wasze zainteresowania, pasje, hobby?

Zgłosić się do udziału w konkursie i odpowiedzieć na zadane w nim pytanie możesz się w jednym z dwóch przeznaczonych do tego celu miejsc. : na blogu pod tym postem, bądź na Facebooku pod postem konkursowym. Jednak zgłosić się można tylko raz. Wybór miejsca pozostawiam Twojej indywidualnej decyzji.


Informacje uzupełniające:
-Do wygrania 1 egzemplarz książki Marka Marcinowskiego "Podróże Julki i Krzysia". Zamki Polski Południowej".
- Konkurs trwa - 06 -13.12.2021
- Sponsor nagrody- Autor Marek Marcinowski
- Koszt wysyłki pokrywa sponsor (tylko na terenie Polski)
- Będzie mi miło, jeśli zaobserwujesz bloga Kocie czytanie (osoby, które po zakończeniu konkursu przestaną obserwować blog, nie będą brane pod uwagę w kolejnych konkursach) oraz fanpage autora, jak również udostępnisz informację o tym konkursie na swoich socjal mediach.

Wzór zgłoszenia
Zgłaszam się:
Moja odpowiedz na pytanie konkursowe:
Obserwuję jako:
Udostępniam: link
Adres e-mail: (w przypadku, kiedy nie podasz adresu e-mail, musisz śledzić wyniki konkursu, które zostaną ogłoszone w tym poście w ciągu dwóch tygodni od daty jego zakończenia).


Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych tj. podanie mojego imienia i nazwiska w przypadku wygranej.


Ze swej strony chcę serdecznie podziękować wydawnictwu Jaguar za pomoc w organizacji konkursu, a wszystkim, którzy wezmą udział w zabawie, życzę powodzenia



Wszystkim osobom biorącym udział w konkursie serdecznie dziękuję, a zwyciężczyni, która udzieliła odpowiedzi na pytanie konkursowe na Facebooku, gratuluję i proszę o kontakt w wiadomości prywatnej. 

piątek, 3 grudnia 2021

"Topieliska" Ewa Przydryga

N
ie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale w moim odczuciu wszystko, co złe i czego skutki zostawiają swoje piętno na naszym życiu na bardzo długi czas, a nierzadko na zawsze dzieje się nagle i zupełnie niespodziewanie. Najczęściej nic nie wskazuje na to, że wkrótce wydarzy się coś, co sprawi, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Nikt z nas bowiem nie myśli o tym, że wystarczy jedna chwila, abyśmy stracili wszystko to, co dotychczas było dla nas wyznacznikiem szczęścia i od teraz pogrążyli się we wszechogarniającej nas pustce, którą wypełni mrok, niepewność i tysiące pytań bez odpowiedzi. A już na pewno tragedii, która spotka jej rodzinę, nie spodziewała się główna bohaterka książki Ewy Przydrygi „Topieliska”, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.

 Pola jest szczęśliwą żoną i matką. Wiedzie ustabilizowane, spokojne życie, które nie wyróżnia się niczym szczególnym od tych, jakie wszyscy znamy. Zimowy poranek, kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, miał być taki, jak każdy inny. Tata małego Jasia zabiera chłopca do przychodni na umówioną już wcześniej wizytę, a mama wraca do łóżka złapać jeszcze trochę snu, przed powrotem swoich chłopaków do domu, gdyż tego dnia nie czuje się najlepiej. Spokojny sen przerywa jednak telefon, po którym w serce kobiety wdziera się lęk i obawa o to, co mogło się wydarzyć. Okazuje się bowiem, że Kuba nie dotarł z synem do przychodni. Pola wiedziona impulsem postanawia udać się tam osobiście, mając nadzieję, że szybko wszystko się wyjaśni. Warunki na drodze nie są łatwe, więc o nieszczęście nie trudno, czego potwierdzeniem jest fakt, że po drodze Pola jest świadkiem akcji ratunkowej, w której z rzeki wyławiany jest samochód z rozbitą przednią szybą. Niestety nasza bohaterka rozpoznaje w nim nissana męża. Jego ciało zostaje wyłowione kilka dni później. Dziecka nie odnaleziono. Policyjne dochodzenie wskazuje na nieszczęśliwy wypadek. Serce matki jednak nie traci nadziei. Ciągle tli się w nim nadzieja, że być może jej synek żyje. Pola decyduje się przeprowadzić własne śledztwo.

To, co podczas niego odkrywa burzy jej obraz postrzegania męża. Oboje obiecywali sobie bezwzględną szczerość wobec siebie, a tymczasem, prawdziwe oblicze mężczyzny, z którym dzieliła wspólne życie, jest dla niej zupełnie obce. Mnożą się tajemnice, mroczne sekrety, a na jaw wychodzą przerażające fakty. A wszystko to spowija zimne ramię śmierci, które, jak się przekonacie, dosięgło tę rodzinę już nie raz.

Wszyscy doskonale wiemy, że każde traumatyczne zdarzenie nie pozostaje bez wpływu na człowieka, który go doświadcza. Jak zatem poradzić sobie z czymś, co nas niszczy i od czego chcielibyśmy uciec, a najlepiej zapomnieć o tym na zawsze? Czy to, jest możliwe i do czego jesteśmy zdolni, aby odzyskać utracone życie? Na te i wiele innych szokujących pytań odnajdziecie wstrząsające odpowiedzi na kartach powieści.

Jest jednak coś, o czym wszyscy, którzy znają już twórczość Ewy Przydrygi doskonale wiedzą, a o czym nie wolno nam zapomnieć podczas czytania „Topielisk”. Mianowicie, jest to autorka, w której książkach nie ma miejsca na nic, co przewidywalne i oczywiste. Kiedy zaczynamy je czytać, powinniśmy spodziewać się niespodziewanego. Tak też jest i tym razem. Zostajemy wciągnięci w psychodeliczny klimat thrillera pełnego zagadek, który zwiedzie na manowce nasz umysł i realne postrzeganie rozgrywających się na jego kartach wydarzeń. Oczywiście będziecie ulegali przeświadczeniu, że udało wam się odnaleźć drugie dno tego, co dzieje się niemalże na waszych oczach, ale Pani Ewa właśnie tego chce. Zwodzi nas, gra na naszych emocjach, by za chwile ujawnić kolejny element tej przerażającej układanki zbudowanej z cierpienia, krzywdy i straty. Nie bez powodu napisałam, że ulegamy wrażeniu, iż bieg następujących po sobie wydarzeń rozgrywa się na naszych oczach.

 Ja poznając fabułę tej książki, poczułam się dosłownie wessana w najgorszy koszmar, z którego chciałam się, jak najszybciej obudzić, a jednocześnie nie mogłam się oderwać od czytania, chcąc wreszcie dowiedzieć się, co jest tu prawdą, a co tylko na prawdziwe ma wyglądać. Pani Ewa ma niezwykłą umiejętność oddziaływania nie tylko na emocje, ale także na wyobraźnię swoich czytelników. Wszystko, o czym czytałam, wizualizowało się niczym film klatka po klatce w mojej głowie, co dodatkowo potęgowało moje napięcie, a także odczucie niepokoju, a jednocześnie zagubienia. Tak zagubienia, bo w pewnym momencie nie wiedziałam, komu mogę zaufać, a to dlatego, że kreacje postaci wszystkich bohaterów książki są tak złożone, iż każdy może mieć wiele twarzy, ale o tym już musicie przekonać się sami.

Chciałabym zdradzić wam o wiele więcej na temat tego, co czeka Was, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten tytuł, do czego serdecznie zachęcam, ale nie zrobię tego, gdyż, jeśli cokolwiek więcej zdradzę, pozbawię jej przyszłych czytelników tej podsycającej ciekawość niewiadomej, która przerazi i zszokuje, kiedy przekręcą kolejną stronę książki. Zależy mi na tym, abyście podobnie jak ja czytali tę książkę w pełni zaangażowani w lekturę, z duszą na ramieniu, ale i z przecież nigdy nieutraconą wiarą, że jeszcze wszystko ma szansę dobrze się skończyć.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Muza, za co bardzo dziękuję.




sobota, 27 listopada 2021

Moje skarby Jesieni. 🦊 🦉 🐿 🦔 🦌


Wiem, że niektórzy z was widzą już za oknem pierwszy śnieg i ten post powinien pojawić się na blogu dużo wcześniej, ale ja jestem typową jesieniarą i jesień zawsze chcę zatrzymać jak najdłużej. Pomagają mi w tym jesienne dekoracje i moje małe "umilacze" długich wieczorów. Dziś chciałabym pokazać wam, co nowego w tym roku udało mi się upolować. Być może coś was zainspiruje na przyszłość. Wszystkie pokazane tu rzeczy zostały zakupione na Allegro.


Jesienne drzewko - W całości wykonane z drewna. Niewielka ilość kolorowych liści  na drzewie jest ewidentną oznaką jesieni. Na gałęziach siedzą ptaszki, a pod drzewem wiewiórka z orzechem robiąca zapasy na zimę. Całość ozdoby przymocowana jest do drewnianej podstawki, która zapewnia jej stabilność.



Drewniany płotek, na którym rozgościły się dwa jeżyki. Płotek porośnięty jest leśnym runem, z którego wyrósł muchomor. Wygląda to świetnie. Ozdoba jest bezpieczna dla dzieci, ponieważ futerko jeży, wykonane jest z miłej w dotyku włóczki. 




Śliczny, bardzo realistycznie wyglądający jeżyk. W porównaniu do poprzednich ozdób jest odrobinę cięższy. Również wykonany z drewna. Kolce są twarde, przez co  można wyczuć w dotyku coś podobnego do ukucia, ale na pewno nie zrobią nam krzywdy.




Duża figurka jelenia trzymającego na grzbiecie swoich leśnych przyjaciół: zająca, lisa, sowę i wiewiórkę.  Praca wykonana z drewna. 




Naszych leśnych mieszkańców ciąg dalszy. Śliczna wiewiórka wykonana z gipsu przymocowana na obladrze drzewa, gdzie ułożone są jej zapasy: muchomory kolorowe liście, szyszka, żołędzie, dynia. Za wiewiórką widzimy piękne drzewo w typowo jesiennych barwach. 



Z tej samej serii w podobnej odsłonie mamy jeżyka.

Jestem oczarowana każdą z tych ozdób. Wszystkie są wykonane z niezwykłą starannością i dbałością o detale, dzięki czemu nadają wnętrzu niepowtarzalny klimat. Ich ceny oscylowały od 18 do 30 zł. +koszt wysyłki. 



NA JESIENNE CHWILE TYLKO DLA MNIE.


Już niejednokrotnie pisałam Wam, że bardzo lubię kubki i mam ich już całkiem sporą kolekcję. Nie mogło się jednak obyć bez takiego z motywem jesiennym. Kubek ten jest specjalnie dla mnie personalizowany. Pita w nim  herbatka z pomarańczą, miodem i goździkami smakuje przepysznie.



Pan sowa, jak nazywam ten kubek, towarzyszy mi natomiast zawsze podczas picia kakao, które uwielbiam i w coraz chłodniejsze poranki piję bardzo często. Koszt obu kubków, to 30 zł  za sztukę+ koszt wysyłki.




I na koniec najdroższy, ale bez wątpienia wart swojej ceny zakup. Duże świece o zapachu kawy. Jak większość z nas bardzo lubię kawę i piję ją codziennie. Muszę jednak przyznać, że bardziej od samego  jej smaku uwielbiam jej aromat unoszący się w całym mieszkaniu. Pobudza to moje zmysły. Dlatego też kupiłam sobie dwie duże świece, właśnie o zapachu kawy. Jest on bardzo intensywny i mocno wyczuwalny, nawet bez odpalania świecy, Bardzo mnie to cieszy. Jestem również bardzo zadowolona z ich świetnej wydajności i równomiernego wypalania się. Koszt takiej świecy to 79 zł za sztukę + koszt wysyłki. Na pewno długo będę mogła się nimi cieszyć.

To by było na tyle. Napiszcie, proszę w komentarzach, co z moich zakupów podoba wam się najbardziej, a także jakie jesienne zdobycze wam udało się upolować? Wszystkie te dekoracje świetnie prezentują się w towarzystwie książek na zdjęciach.






























czwartek, 25 listopada 2021

„Wszystko, czego nie miała" Dawid Waszak.

J
ak powszechnie wiadomo wszystko, co powtarzalne i znane zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa. Każdy psycholog i terapeuta dziecięcy na pewno zgodzi się z tym, że wypracowanie codziennej rutyny i wprowadzenie w życiu młodego człowieka pewnego rodzaju przewidywalności zagwarantuje mu tak bardzo ważny spokój i harmonię. Stałe elementy dnia takie jak pójście do szkoły, odrabianie lekcji, wspólny obiad z rodziną, czy spotkania z przyjaciółmi są dla naszej latorośli potwierdzeniem tego, że w życiu jego i jego najbliższych nic złego się nie dzieje i nie musi się niczym martwić. Natomiast gdy w domu dzieje się coś złego, to niezależnie od tego, jak bardzo my dorośli chcielibyśmy ten fakt przed nim ukryć, ono wyczuje nasz niepokój i napiętą atmosferę. Wówczas najgorsza dla dziecka jest niewiedza i niepewność tego, co się może wydarzyć.

Chciałabym, abyśmy dzisiaj spojrzeli na ów problem w kontekście pandemii. Dla nas wszystkich jej początki były bardzo trudne. Żyjąc w lęku o zdrowie i życie swoje i swoich najbliższych, śledziliśmy niepokojące doniesienia medialne, ucząc się żyć z nakładanymi na obywateli naszego kraju zakazami i obostrzeniami. Wirus był dla nas zupełnie nieznanym, groźnym przeciwnikiem i nikt nie był w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądał rozwój tych przerażających wydarzeń za kilka dni, tygodni, a jak się później okazało miesięcy. Zostaliśmy zamknięci we własnych domach, nie mając pojęcia, jak długo to wszystko będzie trwało i w jakiej mierze to, co się dzieje, wpłynie na naszą przyszłość. Strach unosił się niemal w powietrzu i udzielał się każdemu. A teraz zadajmy sobie pytanie. Skoro nas dorosłych paraliżował strach, to jak czuły się dzieci, kiedy z dnia na dzień odebrano im wszystko, co lubiły, do czego były przyzwyczajone i co dawało im stabilizację emocjonalną? Szkoły przeszły na tryb zdalnego nauczania, a co za tym idzie, zdezorientowane i zagubione dzieci zostały pozostawione zupełnie samym sobie. Nauki było, coraz więcej, a sił coraz mniej. Przemęczone nie miały czasu dla siebie. Mało tego, ucierpiały również ich relacje koleżeńskie i przyjacielskie. Wszelkie kontakty z kolegami i koleżankami ograniczały się do małego wyświetlacza telefonu i okienka komunikatora. Czary goryczy dopełniały informacje o ciągle rosnącej liczbie osób zarażonych i zmarłych.
Wirus ciągle nas nie opuszcza i zbiera tragiczne żniwo, dlatego tym bardziej z ogromną ulgą przyjmuję fakt, iż nie poruszam tego tematu na podstawie przeżycia kogoś mi znanego, czy też bliskiego, a w odniesieniu do książki Dawida Waszaka „Wszystko, czego nie miała”, z której recenzją do was przychodzę.

Na jej kartach poznajemy dwunastoletnią Anię i jej rodzinę, która wiedzie spokojne życie. Jak wszystkie dzieci w jej wieku chodzi do szkoły, ma przyjaciół. Dobrze się uczy i jest przykładną córką kochających ją rodziców. Ma też starszą siostrę Natalię, z którą jak to w przypadku rodzeństwa się zdarza, relacje bywają różne. Jest jeszcze ktoś, bardzo bliski sercu dziewczynki. Wujek Roman, z którym Ania bardzo lubi spędzać czas. Jak widzicie, jest to niczym niewyróżniająca się typowa polska rodzina, która jak my wszyscy w marcu 2020 roku stała się częścią przerażającej covidowej rzeczywistości. Najgorsze jednak nadeszło dopiero podczas drugiej fali. Wówczas rodzice i siostra Ani musieli zostać hospitalizowani. Sama Ania, pozostając pod opieką wujka, spędzała całe dnie odcięta od świata zamknięta w piwnicy. Nie wiedząc, co dzieje się z jej bliskimi, wszelką ufność pokłada w wujku. Jedyne co jej teraz zostało, to właśnie on i wspomnienia z czasu, kiedy życie było jeszcze normalne. Czasu, który teraz wydaje się tak odległy. Oczywiście o tym, jak wygląda teraz życie dziewczynki w tej uwięzionej w klatce splątanej więzami tęsknoty i lęku musicie już przeczytać sami, sięgając po książkę.

Ja natomiast chciałabym zwrócić waszą uwagę na inny jej bardzo ważny aspekt. Jak się bowiem przekonacie, pozostając w izolacji, Ania zacznie zupełnie inaczej, niż dotychczas patrzeć na wiele aspektów życia. Jeśli komuś bezgranicznie ufacie, przestajecie być obiektywni i stajecie się łatwym celem. Patrzycie na tę osobę przez różowe okulary, a tym samym tracicie czujność i ktoś może wykorzystać to przeciwko wam. Zaufanie może zostać bez skrupułów wykorzystane do tego, aby zadać nam najbardziej bolesny cios, po którym już nigdy nic nie będzie takie samo.

Tak bardzo chciałabym wykrzyczeć teraz swój ból i niemoc, którą czuję po przeczytaniu tej książki, ale oczywiście nie chcę zdradzać zbyt wiele, żebyście mogli sami poczuć wszystkie te poruszające do głębi emocje towarzyszące tej lekturze. Duża część tego, o czym w niej przeczytacie, jest historią nas samych. Bo to wszystko nadal się dzieje. Macie moje słowo, że znajdziecie w niej odbicie własnych obaw. I wiecie co, kiedy już przeczytacie „Wszystko, czego nie miała”, dotrze do was, że to nie samego zarażenia wirusem i doniesień z nim związanych powinniśmy bać się najbardziej, a okrucieństwa, które dzieje się być może gdzieś obok nas za zamkniętymi drzwiami.

Autor oddał w nasze ręce, książkę, którą powinien przeczytać każdy. Taką, wobec której nikomu z nas nie wolno pozostać obojętnym. Nawet jeśli czujecie się zmęczeni i przytłoczeni tematem pandemii, czemu się nie dziwię, proszę was, abyście ją przeczytali. Na pewno otworzy ona wasze oczy na o wiele ważniejsze kwestie, aniżeli pandemia, które przez nią zdominowane nie są dostrzegane. Co w konsekwencji może doprowadzić do tragedii i zniszczyć życie niewinnej, bezbronnej osobie. Ja czytałam całą historię z ogromnym przejęciem i smutkiem z powodu zagubienia i osamotnienia Ani. Dziewczynka chciała tylko znowu czuć się bezpieczna, a w zamian została oszukana i pozbawiona niewinności. Jeśli sięgniesz po ten tytuł, na zawsze pozostawi on ślad w waszym sercu i umyśle.

Na zakończenie chciałabym podziękować Panu Dawidowi, za to, że znalazł w sobie siłę, by nie pozwolić na to, aby karygodne czyny zostały przemilczane.

Recenzja powstała we współpracy z autorem.

piątek, 19 listopada 2021

"Wysłuchaj mnie" Paula Er./ Depresja zabija.

M
oje drogie panie, czy pamiętacie moment, kiedy dowiedziałyście się, że nosicie pod sercem nowe życie. Dla większości z nas wieść o dziecku to wielkie szczęście i radość. Od pierwszych chwil dajemy się ponieść marzeniom o tym, jak wspaniale będzie trzymać nasze słodkie maleństwo w ramionach, czuć dotyk jego maleńkiego ciałka oraz cudowny zapach jego skóry. Przyszłe mamy kompletują wyprawkę i wyobrażają sobie, jak pięknie ich dzieciątko będzie wyglądało w tych słodkich, maleńkich ubrankach, które dla niego kupują. Musicie przyznać, że kiedy tak teraz czytacie moje słowa, macierzyństwo jawi się w nich jako coś najwspanialszego, czego może doświadczyć kobieta. I tak bez wątpienia jest, ale niestety dla coraz większej liczby kobiet cieniem na ten wyjątkowy okres w ich życiu kładzie się depresja poporodowa. Matki nią dotknięte przeżywają bardzo ciężkie chwile, nie mogąc poczuć ciepłych uczuć i emocji do swojego nowo narodzonego dziecka. Mało tego nie mają siły, aby zająć się dzieckiem, a kiedy nawet próbują się nim opiekować, ogarnia je lęk, przed zrobieniem mu krzywdy. Wszystko to wiąże się z poczuciem bycia złą matką i ogromnymi wyrzutami sumienia, co w konsekwencji prowadzić może nawet do samobójstwa. Tak musimy zdawać sobie z tego, że depresja zabija. 

Zazwyczaj, kiedy widzimy matkę z dzieckiem, najczęściej zachwycamy się samym dzieckiem, pytamy, jak maluch rośnie, jak się rozwija. Natomiast niestety bardzo rzadko pytamy o samopoczucie mamy i to, jak ona sobie radzi. Tymczasem, jak się za chwilę się przekonacie, często ich macierzyństwo naznaczone jest grą pozorów, sztucznych uśmiechów i do perfekcji wyćwiczonych ról matki, która doskonale odnajduje się w zaistniałej sytuacji. Prawda skrywa bowiem samotną, wystraszoną kobietę, która pozostawiona samej sobie chce zniknąć z tego świata, będąc przekonaną, że jej dziecku będzie bez niej lepiej. A nawet jeśli zauważamy, że z mamą dzieje się coś niepokojącego, to najczęściej padają wówczas najgorsze słowa, jakie możemy w takiej chwili powiedzieć: „Ogarnij się, musisz wziąć się w garść”. Możecie być pewni, że słowa te na pewno żadnej kobiecie nie pomogą, a wywołają jedynie jeszcze większe poczucie winy.

Bardzo ważne jest, aby podnosić świadomość społeczną odnośnie do tego, czym jest depresja i z jak poważnymi konsekwencjami zagrażającymi nie tylko zdrowiu, ale i życiu kobiety się wiąże w przypadku, kiedy zmagająca się z nią kobieta nie otrzyma niezbędnego jej wsparcia i fachowej pomocy. Warto także dołożyć wszelkich starań, aby kobiety wiedziały, że nie są ze swoją chorobą same. Jest wiele miejsc i specjalistów, którzy pomogą nam kobietom przejść przez ten trudny etap w naszym życiu i na nowo odnaleźć jego radość, będąc tak wspaniałymi mamami, którymi przecież bez względu na okoliczności pragniemy być.
Bez wątpienia jednym z narzędzi, które na szeroką skalę trafia w ręce kobiet i ma na nie bardzo uświadamiający i motywujący wpływ w walce o siebie, jest książka. Dlatego też cieszę się ogromnie, że coraz większe grono autorów decyduje się podjąć temat depresji poporodowej w swoich książkach. A ja właśnie dziś, przychodzę do was z recenzją jednej z nich. Mianowicie opowiem Wam o powieści Pauli Er „Wysłuchaj mnie”.

Na jej kartach poznajemy Anetę. Szczęśliwą matkę i żonę, która właśnie przygotowuje się do przyjścia na świat drugiego dziecka. Wspólnie z mężem Bartkiem i synkiem Mikołajem przeprowadza się do swojego  miasta rodzinnego, gdzie mieszkając blisko  rodziców, będzie mogła liczyć na ich pomoc. Mając w pamięci piękne chwile, które przeżywała po narodzinach Mikołaja, cieszy się na myśl o tym, że będzie mogła doświadczyć ich ponownie. Dzień narodzin córeczki oraz wszystko to, co dzieje się później odbiega zupełnie od jej wyobrażeń. Córka wcale nie jest słodka i pachnąca, a wręcz przeciwnie jest dla niej obca, zimna i oślizgła. Kiedy bierze ją na ręce, czuje strach i wymiotuje. Najchętniej całe dnie spędziłaby w łóżku, nie chcąc słuchać płaczu dziecka. Apodyktyczna matka, owszem chce pomóc przy wnuczętach, ale na swoich warunkach. Nie bierze pod uwagę tego, co czuje i czego chce jej córka. Nasza bohaterka czuje, się coraz gorzej, ale aby nie pokazać tego po sobie, popada w stan zobojętnienia i wykonuje wszelkie czynności mechanicznie. Bliscy kobiety widzą, że coś się z Anetą dzieje, ale jedyne, co robią, to dają swoje „złote rady”, o których wspomniałam na początku recenzji. Słyszy również, że jest niewdzięczna, spędzając tyle czasu w łóżku, podczas gdy matka zajmuje się jej dzieckiem. Aneta nie mogąc liczyć na zrozumienie ze strony najbliższych, w samotności walczy ze swoimi demonami. Własne problemy, to jednak nie wszystko, co niepokoi Anetę. Z biegiem czasu docierają do niej strzępki rozmów, z których wynika, że jej rodzina ma przed nią tajemnicę. Oczywiście, jaka jest to tajemnica, musicie dowiedzieć się sami, czytając książkę.
Zdradzę tylko, że odkrywając ją, poznacie poruszającą, ale i tragiczną historię, która mocno chwyci za serce, ale też wstrząśnie i da do myślenia. Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy historia zatoczy koło i tak jak dawniej, tak i teraz nad rodziną Anety wisi tragedia.

„Wysłuchaj mnie” to bardzo życiowa i autentyczna historia, którą powinien przeczytać każdy. Nawet jeśli was ani nikogo wam bliskiego problem depresji poporodowej nie dotyczy, to mocno wierzę w to, że po lekturze tej książki, będziecie bardziej uważni i wyczuleni spotykając matkę z dzieckiem. Będziecie wiedzieli jak się zachować, a przede wszystkim, jak pomóc. Tytuł książki jest jak najbardziej adekwatny do historii, którą skrywają jej karty, gdyż często, kobiety cierpiące na depresję poporodową, a nawet pójdźmy o krok dalej, każdy, kto cierpi na depresję, najbardziej potrzebują właśnie tego, aby zostać wysłuchanym. Jedna rozmowa i pytanie Jak sobie radzisz? Nie jesteś sama, moja codzienność również nie jest kolorowa”, może uratować komuś życie. To, co warto podkreślić to fakt, że mężczyźni również padają ofiarami tej podstępnej choroby, o czym również przeczytacie w powieści.

Chyba nikt z was nie ma wątpliwości, że warto spędzić z tą książką czas. Możecie być pewni, że będzie to czas bardzo wartościowy i mocno przemawiający do świadomości czytelnika. Ja będę polecała i promowała ją, jak najbardziej się da i was również o to proszę, ponieważ jestem przekonana, że kiedy trafi ona w ręce osoby utożsamiającej się z przeżyciami jej głównej bohaterki, stanie się światełkiem nadziei rozpraszającym mrok, który spowija jej życie. Na zakończenie chcę serdecznie podziękować autorce za to, że zdecydowała się napisać tę książkę. Pani Paulo, jeśli pomoże ona choć jednej osobie, a wiem, że tak będzie, to było warto. Ja przeczytałam ją z ogromnym zaangażowaniem i całą gamą emocji, które ciągle są we mnie żywe. Było wzruszenie, łzy, współczucie, smutek, ale także złość, na wiele zachowań rodziny bohaterki książki, ale również nadzieja. Jak widzicie, samo życie. Ja na pewno jeszcze długo nieprzestane o tej powieści myśleć.

Recenzja powstała we współpracy z portalem Czytajmy polskich autorów.




poniedziałek, 15 listopada 2021

Autorka Wanda Szymanowska potrzebuje naszej pomocy i wsparcia.



Kochani, wspaniała kobieta i autorka Pani Wanda Szymanowska potrzebuję naszej pomocy i wsparcia, aby mogła wrócić do zdrowia i pisać dla nas kolejne wartościowe ksiazki. Pani Wanda potrzebuję specjalistycznego leczenia, aby mogła wybudzić się ze śpiączki farmakologicznej. Leczenie to jednak jest  kosztowne, dlatego w imieniu rodziny Pani Wandy, proszę o udział w organizowanej na SiePomaga zbiórce pieniędzy. Każda złotówka się liczy, a dobro powraca.

https://www.siepomaga.pl/wanda-szymanowska?fbclid=IwAR2rlS-L0pI_dXtfkV0OyVKkeAHJubHHtEMy5oEcW4Fq07MDQy5LIF7DLuE

niedziela, 14 listopada 2021

"Uwikłana" Alicja Sinicka

Niestety życie ma to do siebie, że potrafi nas mocno przytłoczyć i doświadczyć. Na pewno nie będzie nadużyciem, jeśli pokuszę się o stwierdzenie, że każdy z nas chociaż raz doszedł w nim do takiego momentu, kiedy marzył o tym, aby znaleźć się w jakimś urokliwym miejscu odosobnienia, gdzie będzie mógł odnaleźć wewnętrzny spokój. Ukoić skołatane nerwy i nabrać siły do realizacji powierzonych mu obowiązków, zadań i zobowiązań. Takie odcięcie się od świata może być dla nas zbawienne, ale też pociągnąć za sobą szereg zdarzeń, które obudzą wspomnienia i przeżycia, o których chcielibyśmy zapomnieć. Uważajcie więc, bo demony przeszłości nigdy nie odpuszczają i budzą się w najmniej oczekiwanym momencie. 

Bardzo często mówi się nam, że nie powinniśmy żyć tym co, już było i minęło, a skupić się na tym, co tu i teraz mając na uwadze własne dobro. Zadajmy sobie jednak pytanie: "Jak dalej żyć, jeśli przeszłość skrywa wiele pytań bez odpowiedzi, a jej piętnem jest bolesna trauma, z którą nie potrafimy sobie poradzić?". Boję się nawet pomyśleć, jak wówczas musi być trudno przetrwać choćby jeden dzień, a co dopiero tygodnie, miesiące, a nawet lata. Dziś przychodzę do was, aby opowiedzieć wam przyprawiającą o szybsze bicie serca i ciarki na ciele przerażającą historię Zuzy. Młodej dziewczyny, której życie, jak się za chwilę przekonacie, przerodziło się koszmar, a ona sama stała się ofiarą tkwiącą w pułapce własnego umysłu. Na szczęście i piszę to z poczuciem ogromnej ulgi, Zuza Wilk jest tylko fikcyjną bohaterką najnowszej książki Alicji Sinickiej „Uwikłana”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Autorka jej nie oszczędza i już teraz mogę was zapewnić, że najgorszemu wrogowi nie życzylibyście tego, przez co na kartach powieści przechodzi ta młoda kobieta.

Kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, w pierwszej chwili moglibyśmy odnieść wrażenie, że mamy jej czego zazdrościć. Jest młodą poetką, której twórczość zyskuje dużą popularność i uznanie na Instagramie. Pomimo młodego wieku jest już autorką bestsellerowego tomiku poezji i właśnie pracuje nad wydaniem kolejnego. A wszystko, dzięki siostrze, która przez przypadek opublikowała jej wiersz w mediach społecznościowych. Zuzia jednak nie potrafi cieszyć się swoim sukcesem i skupić na pracy. Tragedia, która dotknęła jej rodzinę, mimo mijającego czasu nadal sprawia ból, ale najgorsza jest niepewność tego, co tak naprawdę stało się tej nocy, która zmieniła ich życie bezpowrotnie. Strzępki wspomnień rozbijają się o kurtynę ciemności w głowie dziewczyny. Zuza czemu nie trudno się dziwić, chce zaznać choć chwili spokoju od targających nią emocji, dlatego przyjmuje od swojego chłopaka Michała zaproszenie wyjazdu do jego rodzinnego domu w lesie. Młodzi nie są jednak jedynymi mieszkańcami domu. Towarzyszyć im będzie brat Michała oraz wspólna przyjaciółka obu mężczyzn. Nie mogę oczywiście zdradzić zbyt wiele, ale możecie mi wierzyć, że gdyby Zuzia wiedziała, co czeka ją po przekroczeniu progu tego domu, chciałaby z niego, jak najszybciej uciec.

Niemalże od początku czujemy niezwykły klimat domu, który niestety nie wpływa uspokajająco na samą Zuzię. Sytuacji nie poprawia także pozornie życzliwa, ale napięta atmosfera między jego domownikami. Wbrew nadziejom dziewczyny to właśnie tutaj wspomnienia poprzedzające zniknięcie jej siostry Zosi wracają do Zuzy ze zdwojoną siłą. A precyzyjniej mówiąc tylko mgliste ich wizje, ponieważ ona sama niewiele pamięta z imprezy, na której widziała ją po raz ostatni. Ucieczką od tego, co trudne i bolesne jest dla dziewczyny właśnie pisanie wierszy. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu konto na Instagramie, gdzie je publikuje ma już duże grono obserwatorów, ale młoda poetka nie wie jeszcze, że już wkrótce, to właśnie ten portal społecznościowy stanie się początkiem przeżyć, które mogą ją zniszczyć, a nawet zagrażać jej życiu. Wszystko przybiera przerażający wymiar w momencie, kiedy następujący po sobie bieg wydarzeń, o których wy kochani musicie oczywiście przeczytać sami, sięgając po książkę, wskazuje na to, że ktoś może znać prawdę. Prawdę, która może rozsypać ten i tak chwiejący się bardzo mocno świat poetki na tysiące kawałków, których już nigdy nie da się poskładać.

Jestem przekonana, że czytając tę książkę, na początku będziecie pewni, że tu przecież wszystko wiadomo i wszystko jest jasne. Właśnie taki jest cel autorki. Chce, abyśmy uwierzyli w pozorną prawdę, podczas gdy tak naprawdę nic nie jest takim, jakim to postrzegamy. Zdradzę Wam, że główna bohaterka obawia się, iż dostrzega u siebie obawy schizofrenii, na którą cierpiała jej matka. Opierając się na wątku tej choroby, Alicja Sinicka wprowadza w życie naszej bohaterki niepewność i lęk. Zuzia staje się kłębkiem nerwów. Nie może być pewna, czy sposób, w jaki odbiera świat i dziejące się wokół niej wydarzenia są tymi rzeczywistymi, czy może tylko wytworem jej wyobraźni tkwiącym w alternatywnym świecie Zarówno ona sama, jak i my czytelnicy czujemy się zagubieni i nie wiemy komu ufać. A samo zakończenie... Ono jest tak zaskakujące, że po przeczytaniu książki zadacie sobie pytanie ”Jak to możliwe? Co przeoczyłam/em” i natychmiast będziecie chcieli przeczytać tę historię jeszcze raz.

„Uwikłana” To mocno wciągająca i angażująca czytelnika książka, od której nie można się oderwać. Czytając ją, poznacie rewelacyjną sztukę manipulacji ludzkimi emocjami. Przestaniecie ufać nie tylko jej bohaterom, ale także samemu sobie. Przez długi czas po jej przeczytaniu będziecie inaczej, niż dotychczas patrzeć na waszych bliskich i przyjaciół. Jest to genialny thriller, podczas którego zostaniecie uwikłani w masę intryg spowitych mgłą wszechobecnej psychozy, którą poczujecie na własnej skórze. Całym sercem polecam Wam tę książkę. Królowa polskiego domestic noir, oddała w nasze ręce powieść, którą po raz kolejny udowodniła, że w pełni zasługuje na ten tytuł.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym, za co bardzo dziękuję.



Inne książki autorki, które recenzowałam na blogu: