Moje drogie panie, czy pamiętacie moment, kiedy dowiedziałyście się, że nosicie pod sercem nowe życie. Dla większości z nas wieść o dziecku to wielkie szczęście i radość. Od pierwszych chwil dajemy się ponieść marzeniom o tym, jak wspaniale będzie trzymać nasze słodkie maleństwo w ramionach, czuć dotyk jego maleńkiego ciałka oraz cudowny zapach jego skóry. Przyszłe mamy kompletują wyprawkę i wyobrażają sobie, jak pięknie ich dzieciątko będzie wyglądało w tych słodkich, maleńkich ubrankach, które dla niego kupują. Musicie przyznać, że kiedy tak teraz czytacie moje słowa, macierzyństwo jawi się w nich jako coś najwspanialszego, czego może doświadczyć kobieta. I tak bez wątpienia jest, ale niestety dla coraz większej liczby kobiet cieniem na ten wyjątkowy okres w ich życiu kładzie się depresja poporodowa. Matki nią dotknięte przeżywają bardzo ciężkie chwile, nie mogąc poczuć ciepłych uczuć i emocji do swojego nowo narodzonego dziecka. Mało tego nie mają siły, aby zająć się dzieckiem, a kiedy nawet próbują się nim opiekować, ogarnia je lęk, przed zrobieniem mu krzywdy. Wszystko to wiąże się z poczuciem bycia złą matką i ogromnymi wyrzutami sumienia, co w konsekwencji prowadzić może nawet do samobójstwa. Tak musimy zdawać sobie z tego, że depresja zabija.
Zazwyczaj, kiedy widzimy matkę z dzieckiem, najczęściej zachwycamy się samym dzieckiem, pytamy, jak maluch rośnie, jak się rozwija. Natomiast niestety bardzo rzadko pytamy o samopoczucie mamy i to, jak ona sobie radzi. Tymczasem, jak się za chwilę się przekonacie, często ich macierzyństwo naznaczone jest grą pozorów, sztucznych uśmiechów i do perfekcji wyćwiczonych ról matki, która doskonale odnajduje się w zaistniałej sytuacji. Prawda skrywa bowiem samotną, wystraszoną kobietę, która pozostawiona samej sobie chce zniknąć z tego świata, będąc przekonaną, że jej dziecku będzie bez niej lepiej. A nawet jeśli zauważamy, że z mamą dzieje się coś niepokojącego, to najczęściej padają wówczas najgorsze słowa, jakie możemy w takiej chwili powiedzieć: „Ogarnij się, musisz wziąć się w garść”. Możecie być pewni, że słowa te na pewno żadnej kobiecie nie pomogą, a wywołają jedynie jeszcze większe poczucie winy.
Bardzo ważne jest, aby podnosić świadomość społeczną odnośnie do tego, czym jest depresja i z jak poważnymi konsekwencjami zagrażającymi nie tylko zdrowiu, ale i życiu kobiety się wiąże w przypadku, kiedy zmagająca się z nią kobieta nie otrzyma niezbędnego jej wsparcia i fachowej pomocy. Warto także dołożyć wszelkich starań, aby kobiety wiedziały, że nie są ze swoją chorobą same. Jest wiele miejsc i specjalistów, którzy pomogą nam kobietom przejść przez ten trudny etap w naszym życiu i na nowo odnaleźć jego radość, będąc tak wspaniałymi mamami, którymi przecież bez względu na okoliczności pragniemy być.
Bez wątpienia jednym z narzędzi, które na szeroką skalę trafia w ręce kobiet i ma na nie bardzo uświadamiający i motywujący wpływ w walce o siebie, jest książka. Dlatego też cieszę się ogromnie, że coraz większe grono autorów decyduje się podjąć temat depresji poporodowej w swoich książkach. A ja właśnie dziś, przychodzę do was z recenzją jednej z nich. Mianowicie opowiem Wam o powieści Pauli Er „Wysłuchaj mnie”.
Na jej kartach poznajemy Anetę. Szczęśliwą matkę i żonę, która właśnie przygotowuje się do przyjścia na świat drugiego dziecka. Wspólnie z mężem Bartkiem i synkiem Mikołajem przeprowadza się do swojego miasta rodzinnego, gdzie mieszkając blisko rodziców, będzie mogła liczyć na ich pomoc. Mając w pamięci piękne chwile, które przeżywała po narodzinach Mikołaja, cieszy się na myśl o tym, że będzie mogła doświadczyć ich ponownie. Dzień narodzin córeczki oraz wszystko to, co dzieje się później odbiega zupełnie od jej wyobrażeń. Córka wcale nie jest słodka i pachnąca, a wręcz przeciwnie jest dla niej obca, zimna i oślizgła. Kiedy bierze ją na ręce, czuje strach i wymiotuje. Najchętniej całe dnie spędziłaby w łóżku, nie chcąc słuchać płaczu dziecka. Apodyktyczna matka, owszem chce pomóc przy wnuczętach, ale na swoich warunkach. Nie bierze pod uwagę tego, co czuje i czego chce jej córka. Nasza bohaterka czuje, się coraz gorzej, ale aby nie pokazać tego po sobie, popada w stan zobojętnienia i wykonuje wszelkie czynności mechanicznie. Bliscy kobiety widzą, że coś się z Anetą dzieje, ale jedyne, co robią, to dają swoje „złote rady”, o których wspomniałam na początku recenzji. Słyszy również, że jest niewdzięczna, spędzając tyle czasu w łóżku, podczas gdy matka zajmuje się jej dzieckiem. Aneta nie mogąc liczyć na zrozumienie ze strony najbliższych, w samotności walczy ze swoimi demonami. Własne problemy, to jednak nie wszystko, co niepokoi Anetę. Z biegiem czasu docierają do niej strzępki rozmów, z których wynika, że jej rodzina ma przed nią tajemnicę. Oczywiście, jaka jest to tajemnica, musicie dowiedzieć się sami, czytając książkę.
Zdradzę tylko, że odkrywając ją, poznacie poruszającą, ale i tragiczną historię, która mocno chwyci za serce, ale też wstrząśnie i da do myślenia. Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy historia zatoczy koło i tak jak dawniej, tak i teraz nad rodziną Anety wisi tragedia.
„Wysłuchaj mnie” to bardzo życiowa i autentyczna historia, którą powinien przeczytać każdy. Nawet jeśli was ani nikogo wam bliskiego problem depresji poporodowej nie dotyczy, to mocno wierzę w to, że po lekturze tej książki, będziecie bardziej uważni i wyczuleni spotykając matkę z dzieckiem. Będziecie wiedzieli jak się zachować, a przede wszystkim, jak pomóc. Tytuł książki jest jak najbardziej adekwatny do historii, którą skrywają jej karty, gdyż często, kobiety cierpiące na depresję poporodową, a nawet pójdźmy o krok dalej, każdy, kto cierpi na depresję, najbardziej potrzebują właśnie tego, aby zostać wysłuchanym. Jedna rozmowa i pytanie „Jak sobie radzisz? Nie jesteś sama, moja codzienność również nie jest kolorowa”, może uratować komuś życie. To, co warto podkreślić to fakt, że mężczyźni również padają ofiarami tej podstępnej choroby, o czym również przeczytacie w powieści.
Chyba nikt z was nie ma wątpliwości, że warto spędzić z tą książką czas. Możecie być pewni, że będzie to czas bardzo wartościowy i mocno przemawiający do świadomości czytelnika. Ja będę polecała i promowała ją, jak najbardziej się da i was również o to proszę, ponieważ jestem przekonana, że kiedy trafi ona w ręce osoby utożsamiającej się z przeżyciami jej głównej bohaterki, stanie się światełkiem nadziei rozpraszającym mrok, który spowija jej życie. Na zakończenie chcę serdecznie podziękować autorce za to, że zdecydowała się napisać tę książkę. Pani Paulo, jeśli pomoże ona choć jednej osobie, a wiem, że tak będzie, to było warto. Ja przeczytałam ją z ogromnym zaangażowaniem i całą gamą emocji, które ciągle są we mnie żywe. Było wzruszenie, łzy, współczucie, smutek, ale także złość, na wiele zachowań rodziny bohaterki książki, ale również nadzieja. Jak widzicie, samo życie. Ja na pewno jeszcze długo nieprzestane o tej powieści myśleć.
Recenzja powstała we współpracy z portalem Czytajmy polskich autorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.