niedziela, 21 sierpnia 2022

"1200 gramów szczęścia" Marta Maciejewska

U
rodziłam się jako wcześniak z wagą urodzeniową 900 gramów i zaledwie czterema punktami w skali Apgar. Lekarze nie dawali mi zbyt wielu szans na przeżycie, a w zasadzie były one bardzo nikłe. Na szczęście mi się udało. Już jako kilkuletnie dziecko nieraz prosiłam mamę, aby opowiedziała mi jak to, było, kiedy nosiła mnie w brzuszku i potem kiedy się urodziłam. Zawsze wtedy odpowiadała, że był to najpiękniejszy czas w jej życiu. Opowiadała mi, że leżałam długo w inkubatorze, który zapewniał mi ciepło i bezpieczeństwo i wiele innych rzeczy, które co zrozumiałe, jako dziecko nie do końca rozumiałam. Jednak już wtedy wiedziałam jedno, moi rodzice kochali mnie najbardziej na świecie już od momentu, kiedy dowiedzieli się, że mama nosi mnie pod sercem. Jako nastolatka przestałam pytać, ale będąc już dorosłą kobietą, zrozumiałam, jak wiele trudu, strachu i obaw musiała znieść moja mama już podczas ciąży i potem przez bardzo długi czas po moich narodzinach. Jestem jej za wszystko ogromnie wdzięczna i kocham ją całym sercem.

Zapewne zastanawiacie się teraz, dlaczego zdecydowałam się na tak osobiste zwierzenia. Otóż dwa dni temu te wszystkie wspomnienia i emocje, którymi już nie raz dzieliła się ze mną mama, do mnie wróciły i uderzyły we mnie z ogromną siłą. Tak naprawdę dopiero teraz mogę powiedzieć, że mam pełen obraz niezwykle trudnej drogi, jaką musiała przejść moja mama w walce o moje życie i zdrowie. A wszystko to stało się za sprawą książki Marty Maciejewskiej „1200 gramów szczęścia”, której karty skrywają niezwykle emocjonalną i poruszającą historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, o której ja dziś chcę wam opowiedzieć. Oczywiście, przypadek każdej ciąży i każdego wcześniaka jest inny, ale emocje zawsze są takie same. I już teraz mogę wam zdradzić, że dla mnie ta powieść na zawsze będzie szczególna i ma swoje miejsce w moim sercu. Nie wybiegajmy jednak zbyt mocno przed szereg i zacznijmy od początku.

Przystępując do lektury powieści, poznajemy Emilię. Młoda kobieta od zawsze marzyła o tym, by zostać modelką. Nie jest jej łatwo, ponieważ ma duży problem z uwierzeniem w siebie. Znajduje jednak w sobie odwagę, aby spróbować swoich sił. Stawia wszystko na jedną kartę w pogoni za marzeniami i ku swojej wielkiej radości odnosi sukcesy w świecie modelingu. Duże zmiany w jej życiu niesie dla niej również miłość. Choć początki znajomości z Jakubem nie były łatwe, a ich relacje można określić jednym krótkim przysłowiem „Kto się czubi, ten się lubi”, to jednak chłopakowi udaje się zdobyć serce dziewczyny.

Para decyduje się zamieszkać razem. Szczęśliwi, są dla siebie wsparciem, kiedy wybucha COVID. Nie jest im łatwo przetrwać ten trudny czas, ale nawet pandemia nie jest w stanie zepsuć im radości, kiedy dowiadują się, że Emilia jest w ciąży. Nałożone restrykcje i ograniczenia spowodowane sytuacją epidemiologiczną w kraju pozbawiają przyszłego tatę możliwości bycia przy partnerce podczas wizyt u lekarza, ale najważniejsze jest to, że dziecko rozwija się prawidłowo, a ciąża przebiega bez komplikacji. Kuba i Emilia nie wiedzą jednak jeszcze, że już wkrótce zawisną nad nimi czarne chmury, które przyniosą ze sobą strach, mnóstwo obaw i niepewność tego, co przyniesie przyszłość. Bo oto niespodziewanie dla kogokolwiek Emilia trafia do szpitala i dowiaduje się, że zarówno jej, jak i dziecku zagraża bardzo duże niebezpieczeństwo i dlatego musi pozostać w szpitalu pod czujnym okiem lekarzy. Oczywiście przyszła mama bardzo się boi, ale ma nadzieję, że za kilka dni wszystko się ustabilizuje i wróci do domu. Niestety tak się nie dzieje. Wyniki badań są coraz gorsze, a ciało kobiety zmienia się tak bardzo, że nie potrafi już na siebie patrzeć w lustrze. To miała być historia o zakochanych, cieszących się z pięknych przeżyć wzorcowej ciąży, a zamieniła w prawdziwy koszmar przepełniony rozpaczą, bólem i samotnością, ale o tym już musicie przeczytać sami.

Rozpoczyna się walka z czasem o życie matki i dziecka. Los niestety zadaje kolejne ciosy i mała Julia przychodzi na świat za wcześnie. Dla młodej matki jest to prawdziwy horror. Jest załamana, a niestety rodzina nie może być przy niej ze względu na zagrożenie, jakie niesie ze sobą rosnący w siłę wirus. Drży o życie swojej córeczki, którą kocha całym sercem. Sytuacji nie ułatwia fakt, że sama czuje się fatalnie, a także poczucie zagubienia i dezinformacji dotyczącej tego, co będzie dalej. Niestety w przypadku wcześniaków niczego nie można powiedzieć na pewno. Ich stan zdrowia może zmieniać się z minuty na minutę i jest swoistą sinusoidą. Emilia jest kłębkiem nerwów i trudno jej poradzić sobie ze swoimi emocjami, ale wie, że musi być silna. 

Koniecznie sięgnijcie po tę książkę i przekonajcie się, czy ten koszmar się kiedyś skończy.

Jestem pełna podziwu, uznania, ale przede wszystkim wdzięczności dla Marty, że zdecydowała się napisać tę książkę. Dla niej, jak sama mówi, była to forma terapii i wyrzucenia z siebie tych wszystkich bolesnych przeżyć i emocji, które w niej tkwią, ale jestem przekonana, że dla kobiet, które przechodziły przez to samo, to właśnie „1200 gramów szczęścia” będzie taką terapią.
Autorka bowiem dzieląc się swoją historią, doda im sił i uświadomi, że nie są same i nie muszą przechodzić przez swoje cierpienie samotnie. Warto przepracować swoją traumę i zadbać o swoje emocje prosząc o pomoc psychologa. Po przeczytaniu tej książki kobiety te zrozumieją, że mają prawo otwarcie i głośno mówić o tym, co czują. Nie muszą tego ukrywać przed otoczeniem i udawać, że wszystko jest w porządku.

Nie jest to jednak książka tylko dla mam, które przeżywają tak trudne chwile tygodniami, a bardzo często miesiącami. Wręcz przeciwnie. Powinien przeczytać ją każdy z nas, w tym także służba zdrowia szpitali oddziałów położniczych oraz neontologii. Wówczas personel medyczny będzie mógł bardziej wczuć się w położenie mamy, która przeżywa katusze i czuje, jakby ktoś wyrwał jej serce, będąc pozbawioną bliskości swojego maleństwa. Zrozumieją, że wtedy jedynym co może uspokoić kobietę to traktowanie jej zwyczajnie po ludzku, a nie tylko, jak kolejny statystyczny przypadek, jakich wiele. Natomiast rodzina i przyjaciele kobiety w tak trudnej sytuacji nauczą się, jak skutecznie ją wesprzeć. Mam nadzieję, że wreszcie dotrze do takich osób, że powiedzenie mamie, której świat usuwa się spod nóg „Zapomnij, skup się na dziecku” wcale nie pomaga, a jeszcze bardziej szkodzi i jest równoznaczne z tym, gdybyśmy powiedzieli osobie chorującej na depresję: „Weź się w garść, ogarnij się, przestań się nad sobą użalać”. Takie słowa przynoszą dokładnie odwrotny skutek od zamierzonego. Bo jak zapomnieć o bólu i strachu, który każdej nocy przeradza się w senne koszmary. Koszmary, które sprawiają, że matka ma wrażenie, że się dusi, a serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Jeśli nie wiesz, co powiedzieć, nie mów nic. Po prostu bądź, wysłuchaj, przytul.

Jeśli sięgniecie po „1200 gramów szczęścia”, do czego całym sercem was zachęcam, poznacie piękną, ale bardzo trudną emocjonalnie, przejmującą i poruszającą opowieść o bezgranicznej miłości matki do dziecka, która jest niezłomna i przetrwa wszystko, dla dobra małej wojowniczki. Na jej kartach mamy także pokazany obraz nierównej walki z losem o życie małej kruszynki, w której na usta matki bezustannie ciśnie się jedno pytanie bez odpowiedzi:  "Dlaczego ja, dlaczego nas to spotkało”? Nie zabraknie tu jednak również radości z najkrótszych nawet chwil szczęścia, a także przyjaźni rodzącej się między matkami dzielącymi te same szpitalne przeżycia, które są dla siebie wzajemnie niezwykłym wsparciem.

Czytając powieść, nie mogłam powstrzymać łez i teraz kiedy opowiadam wam o książce, jest dokładnie tak samo. Na zakończenie mogę powiedzieć tylko jedno. Marta dziękuję Ci za te niezapomniane przeżycia i emocje. Jesteś wspaniałą kobietą i matką, a Julcia jest cudownym aniołkiem.
A Tobie mamusiu dziękuję za to, że przeszłaś przez podobne piekło, bym ja mogła żyć.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.