Pod koniec lipca br nakładem wydawnictwa WasPos ukaże się debiutancka powieść Adriany Rak - "Uwikłani. Tom pierwszy". Książka ukaże się w formie papierowej i elektronicznej. Ja dziś na zachętę mam dla Was opis oraz fragment książki.
Opis:
Agata jest młodą kobietą, którą los od samego początku nie traktował dobrze. Nieudany związek z Michałem, przy którym doświadczyła ogromnego cierpienia pozostawił w jej sercu i pamięci wiele nieprzyjemnych wspomnień i uczuć. Niestety los ponownie chce z niej zadrwić, podstawiając na jej drodze kogoś, kto wywróci jej świat do góry nogami.
Piotr to szczęśliwy ojciec Jasia, który żyje tylko dzięki niemu. Każdego dnia musi udawać, że wszystko jest w porządku, że jest członkiem kochającej się rodziny. Stwarza pozory przed najbliższymi, co nie do końca pozwala mu być szczęśliwym. Uwięziony między tym, co trzeba, a tym, co chce, długo nie może wybrać właściwej drogi.
Dwoje zranionych przez życie ludzi, którzy chcą zapomnieć o tym, co było, chcą nauczyć się żyć od nowa, szukając drogi do szczęścia. Los niejednokrotnie wystawia ich na próbę pokazując, że to o czym się marzy nie zawsze jest osiągalne nawet wtedy, kiedy bardzo się tego chce.
Co spotka Agatę i Piotra? Czy kiedykolwiek wywalczą swoje prawo do szczęścia? Co kryje ich mroczna przeszłość? Na te i wiele innych pytań odpowie Wam pierwszy tom serii Uwikłani.
Fragment powieści:
1.
O ósmej rano obudził ją dzwonek do drzwi. Pierwszy wolny dzień od dawna i pobudka o tak wczesnej porze? Nie, to nie do pomyślenia! Agata schowała głowę pod kołdrą, zatapiając się w swoich myślach. Jednakże ktoś, widocznie bardzo niecierpliwy, nadal stał za drzwiami i uporczywie dzwonił.
— Baśka, otwórz te cholerne drzwi, bo nie wytrzymam!
Nagły szmer za ścianą był odpowiedzią. Po kilku chwilach dźwięk ustał i do pokoju weszła uśmiechnięta Basia z ogromnym bukietem czerwonych róż.
— A ty, dostałaś już swoją walentynkę? — zapytała szczęśliwym głosem, odkrywając twarz Agaty.
— Przestań! Wiesz przecież doskonale, co o tym myślę.
— Oj, nie przesadzaj. Takie niespodzianki są naprawdę miłe.
— Och, wybacz mi zatem mój błąd i pozwól cieszyć się swoim szczęściem! Jakie to piękne i romantyczne, dostać bukiet czerwonych róż w walentynki. Naprawdę, zazdroszczę! — krzyknęła Agata i złowieszczo spojrzała na swoją przyjaciółkę.
— Nie bądź zgryźliwa! To, że ten frajer Michał potraktował cię w taki sposób wcale nie oznacza tego, że wszyscy faceci to świnie, czego dowodem są te piękne kwiatki. Swoją drogą, ciekawe od kogo je dostałaś?
— Ja? Ja dostałam?! — wykrzyknęła Agata i wynurzyła się ze swojej perfekcyjnie wyprasowanej białej pościeli.
— A co sobie myślałaś? Że ja? Niby od kogo, skoro nawet pies z kulawą nogą nie obejrzałby się za mną? — odpowiedziała Basia i przysiadła na łóżku przyjaciółki, dając jej do ręki bukiet kwiatów.
Odwiecznym problemem Basi była bowiem jej waga. Odkąd tylko mogła sięgnąć pamięcią, stale musiała odmawiać sobie słodyczy i wszystkiego, co tuczy, stosując przy okazji najróżniejsze diety, a i tak jej waga pozostawiała wiele do życzenia. Przy swoich — jak to mawiała — stu siedemdziesięciu centymetrach w kapeluszu ważyła średnio osiemdziesiąt kilogramów i fakt ten niemalże codziennie spędzał jej sen z powiek. Tę traumę pogłębiał również widok pięknej i wysportowanej Agaty, z którą mieszkała od dobrych kilku lat. Zresztą tu nie o samą Agatę chodziło. Basia miała także dwie starsze siostry, Magdę i Beatę, które pomimo czterdziestki na karku wyglądały jak żywe lalki Barbie. Kobiety często żartowały, że razem we dwie ważą tyle, ile sama Basia, której z pewnością nie było do śmiechu.
— Oj, nie przesadzaj, kochana. Jeszcze i na ciebie przyjdzie odpowiedni czas — mówiąc to, Agata przytuliła się do swojej współlokatorki. — A co do kwiatów — kontynuowała — to możesz je zabrać albo nawet wyrzucić. Kandydatów na męża brak, a czerwonych róż, jak sama doskonale wiesz, bardzo nie lubię, więc zrób z nimi, co tylko chcesz.
Mówiąc to, ponownie położyła się w swoim łóżku, które ostatnio coraz częściej było dla niej jedynym miejscem ukojenia.
— Jak to nie ma kandydatów?! To od kogo te kwiaty? — krzyknęła nieco zdziwiona Baśka, wstając z łóżka.
— Nie wiem, kochana, naprawdę nie wiem i —mówiąc szczerze— to, od kogo dostałam ten bukiet, jest ostatnią rzeczą, nad jaką chciałabym się teraz zastanawiać. Błagam cię, weź tę tandetną wiązankę i pozwól mi choć chwilę odpocząć — odpowiedziała nieco zgryźliwie i przykryła się kołdrą niemalże po samą głowę.
— Dobrze, jak sobie życzysz, Agatko, choć mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz —powiedziała Basia i wbiła swój zmartwiony wzrok w koleżankę. — Dam ci teraz spokój, bo rzeczywiście po takiej harówie możesz być zmęczona, ale pamiętaj, że rozmowa cię nie ominie! — powiedziała i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą kwiaty.
Młoda kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego Agata — znana głównie ze swojej niezwykłej wrażliwości — tak oschle zareagowała na ten piękny podarunek. Fakt, czerwone róże nie były jej ulubionymi kwiatami, ale żeby aż tak obojętnie na nie zareagować? W końcu nie co dzień dostaje się ogromny, złożony z kilkudziesięciu róż bukiet. I na dodatek w taki dzień! Ach, jak wiele Basia by oddała, aby dostać jakikolwiek tajemniczy prezent. Ba! Oddałaby wszystko, by mieć chociażby jednego wielbiciela… Niestety, jak na razie to i wiele innych rzeczy było tylko marzeniami. Nierealnymi marzeniami.
— Baśka, weź się w garść! — rzuciła z przekąsem sama do siebie i zajęła się kwiatami, które od zawsze były jej wielką pasją i miłością.
Z niecierpliwością oczekiwała niegdyś każdego lata wyjazdu na wieś, do babci posiadającej ogromny ogród. Znajdowały się w nim najróżniejsze okazy roślin: począwszy od kilku odmian dzikich róż, skończywszy na jakże pięknych hortensjach. Hortensje to właśnie te kwiaty, które dziewczyna kochała najbardziej. Gdy była małądziewczynką, ogromną frajdę sprawiało jej sterowanie kolorem owych kwiatów, na co czasem pozwalała jej ukochana babcia. Otóż bowiem wszystko zależało od gleby, a dokładniej od jej kwasowości. Jej ulubionym kolorem od zawsze był niebieski. Żeby go uzyskać, wystarczyło zadbać o to, by wspomniany odczyn gleby był kwaśny. Mimo upływu prawie dwudziestu lat od tych wydarzeń i smutnej śmierci babci, Basia doskonale pamięta każdą cenną lekcję, jakiej udzieliła jej staruszka.
Gdy Basia wyjmowała Agatowe kwiaty z ozdobnego papieru, na podłogę wypadła malutka karteczka z dość niezgrabnie napisanym tekstem:
Celowo wysyłam takie kwiaty, bo wiem, że ich nie lubisz.
Tak samo, jak i mnie ☺
Całuję! Udanych walentynek!
P.
W głowie Basi zaświtała tylko jedna myśl: Kim, do cholery, jest tajemniczy pan P. i dlaczego ona jeszcze nic o nim nie wie?! Oj, będzie się musiała Agatka z tego nieźle wytłumaczyć! Inaczej foch. I to taki stulecia!
***
Jesteście zainteresowani tym tytułem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.