Adopcja zdecydowanie jest tematem, któremu bezsprzecznie poświęca się w naszym społeczeństwie zbyt mało należnej jej uwagi i potrzebnego zainteresowania. Owszem są organizowane kampanie propagujące adopcję, jednak z przykrością muszę zauważyć, iż w większości przypadków mają one zbyt mocno marketingowy charakter, aniżeli mają one na celu przedstawienie złożoności i istoty procesu adopcyjnego. W spotach telewizyjnych widzimy szczęśliwych rodziców adopcyjnych i ich uśmiechnięte dzieci, podczas gdy rzeczywistość nie wygląda już tak optymistycznie. I to właśnie powieść „Jej ostatnia prośba” ma na celu między innymi w sposób bardzo obrazowy i przejmujący pokazać nam czytelnikom, jak naprawdę wygląda cały proces adopcji, kiedy pozbawi się go wspomnianej otoczki medialnej.
Przystępując do lektury książki, poznajemy jej głównego bohatera Andrzeja Trzebę. Spotykamy go w najtrudniejszym momencie jego życia. Właśnie odbywa się pogrzeb jego żony Kamili. Jednak on sam nie ma zbyt wiele czasu na przeżywanie żałoby, gdyż jeszcze na cmentarzu odbiera telefon od dyrektorki ośrodka adopcyjnego, która czeka na małżeństwo, aby ci mogli zabrać sześcioletniego chłopca na pewien czas do domu, zanim sąd wyda ostateczną decyzję o adopcji. Kobieta nie wie, jednak, że Kamili już nie ma. Andrzej wie, jak bardzo żona pragnęła tego dziecka. Mając w pamięci obietnicę złożoną jej na łożu śmierci, nie wyjawia prawdy o tym, jak bardzo jego życie się zmieniło. Zabiera chłopca do domu, naprawdę wiele ryzykując.
Przez to, że fabuła książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, możemy wspólnie z małżonkami przejść przez wszystkie etapy procesu adopcji, aż do momentu dramatycznych wydarzeń, które jednocześnie stają się początkiem walki Andrzeja o Januszka i więź, która się między nimi rodzi. Autor pozwala nam spojrzeć na adopcję z perspektywy zarówno przyszłych rodziców, którzy chcą ofiarować dzieciom swoją miłość i opiekę, jak i samego dziecka, które często bardzo długo na nich i ich miłość czeka. Przedstawiając kulisy procedur adopcyjnych, uświadamia nam, że są one długotrwałe i przepełnione wieloma różnymi emocjami zarówno dorosłych, jak i dzieci, które często wiążą się z bagażem trudnych przeżyć i doświadczeń, jakie obie strony dźwigają na swoich barkach. Te małe istotki, mimo że są tylko dziećmi, często doświadczyły już wiele cierpienia. Wiedzą czym jest strata, samotność, odrzucenie. To wszystko wpływa na ich zachwianie, poczucie wartości oraz trudności w zbudowaniu zaufania dla dorosłych. Oczywiście nie będę zdradzała zbyt wiele, abyście sami czytając książkę, przekonali się, jak bardzo bywa to trudne i jak wiele cierpliwości, pracy, a przede wszystkim miłości wymaga. Zdradzę tylko, że nasz mały bohater również zmaga się ze swoimi emocjami.
Dzięki temu, że wszystko, o czym czytamy w książce dzieje się na płaszczyźnie dwóch perspektyw czasowych, które w pewnym momencie biegu opisywanych wydarzeń idealnie się ze sobą łączą, tworząc wciągającą, poruszającą i dającą do myślenia opowieść, w której tak naprawdę niczego do końca nie można być pewnym, mamy możliwość przyjrzeć się niejako od środka małżeństwu Andrzeja i Kamili. W tej kwestii również nie mogę i nie chcę napisać zbyt wiele, więc niech wystarczy wam fakt, że to małżeństwo zostało wystawione już na niejedną trudną próbę, co teraz wyraźnie widać w relacjach między nimi. Autor, kreując ich postacie, pokazuje nam, jak bardzo różne zachowania, emocje, przemyślenia, a także wątpliwości mogą towarzyszyć dwóm osobom, które przecież chcą tego samego. I w tym miejscu muszę przyznać, że Kamila nie wzbudziła mojej sympatii, ale rozumiem też, czemu miała służyć taka, a nie inna jej postawa.
Od kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawniczych, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jestem wdzięczna wydawnictwu Manufaktura tekstów za danie mi takiej możliwości, bo śmiało mogę powiedzieć, że jej lektura mną wstrząsnęła, otwierając oczy na często przemilczane, albo otoczone warstwą lukru fakty dotyczące adopcji, uświadamiając jak bardzo wiele nerwów stresu i niepewności często przez długie lata doświadczają rodzice ubiegający się o adopcję. A to wszystko odbija się rykoszetem na ich życiu małżeńskim. Bardzo dobitnie zostajemy postawieni przed bolesną prawdą o tym, co dzieje się z dzieckiem, któremu ktoś da nadzieję, a potem ją odbiera. Ja nie mogłam się od tej powieści oderwać. Januszek skradł moje serce i bardzo chciałam, żeby obaj z Andrzejem obdarowali się wzajemnie piękną miłością, której tak bardzo potrzebują. Tylko, czy miłość wystarczy, aby postawić wszystko na jedną kartę i podjąć tak trudne decyzje, przed którymi stanie Andrzej. O tym już musicie przekonać się sami, spędzając czas z tą chwytającą za serce i przejmującą powieścią. Po tak wspaniałym początku mojej przygody z książkami Pana Krzysztofa, na pewno sięgnę po te, wydane wcześniej. Jestem ciekawa, czy równie mocno przypadną mi do gustu.
[Materiał reklamowy] Manufaktura Tekstów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.