poniedziałek, 22 marca 2021

"Kochaj mnie szeptem" Anna Dąbrowska. / Recenzja przedpremierowa.

W
życiu każdego z nas nadchodzi moment, kiedy chcemy się usamodzielnić i zacząć samemu budować naszą przyszłość. Wówczas bardzo ważne jest, abyśmy wkraczając w ten nowy dla nas etap, mogli zabrać ze sobą walizkę wypełnioną po brzegi pewnością siebie i niezłomnym poczuciem własnej wartości Świadomością, że nawet jeśli, coś nam w życiu nie wyjdzie, zawsze będziemy mogli liczyć na wsparcie i bezwarunkową miłość naszych najbliższych, którzy kochają nas i akceptują takimi, jakimi jesteśmy. Takiego cennego bagażu nie da się jednak kupić w sklepie. To właśnie lata dzieciństwa, które spędzamy w domu rodzinnym, są najważniejszym czasem, kiedy ta pusta walizka otrzymana w momencie naszych narodzin powinna być sukcesywnie wypełniana tak cennymi wartościami, a tymi, którzy najbardziej powinni się starać, aby wyposażyć ją dla nas, jak najbardziej bogato winni być nasi rodzice. Niestety taki stan rzeczy nie jest w życiu normą, a tym samym czymś oczywistym. Nie każdy z nas ma szczęście dorastać w szczęśliwej i kochającej rodzinie, a co za tym idzie, swoją dorosłość często rozpoczynamy niczym żebrak łaknący prawdziwej miłości i bycia dla kogoś ważnym. Dziś opowiem Wam o najnowszej książce Anny Dąbrowskiej „Kochaj mnie szeptem”, opisującą historię młodej dziewczyny, której koleje losu uświadomią Wam, jak daleko idące i dramatyczne mogą okazać się konsekwencje w momencie, kiedy nigdy nawet nie próbowano nam wpoić podobnych wartości.

Kiedy my czytelnicy zaczynamy obserwować życie Gabrysi, dziewczyna studiuje polonistykę. Mieszka na stancji, co jest dla niej sposobem na wyrwanie się spod krytycznego oka despotycznej matki, która od zawsze sprawowała niepodzielną władzę w domu rodzinnym naszej bohaterki. Zdominowana przez matkę córka nigdy nie zaznała jej miłości. Jedyne, na co mogła liczyć, to  wymuszona tolerancja, lecz tylko wtedy, jeśli poddaje się woli rodzicielki i spełnia jej oczekiwania. Dziewczyna pragnie być kochana. Wierzy w to uczucie, ale nie daje wiary temu, że ktoś może pokochać właśnie ją. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Gabi poznaje Eryka, żołnierza służącego na misjach w Afganistanie.

To jest dla niej pierwszy przełomowy moment w  życiu, a to dlatego, że po raz pierwszy zdobywa się na odwagę, by jawnie sprzeciwić się matce i związać się z nowo poznanym mężczyzną.
Kobieta wierzyła, że jest to ten, przy którym wreszcie dostanie wszystko to, czego tak bardzo pragnie, a na co nigdy nie zasłużyła w oczach innych. On ją kochał, doceniał i obiecał, że zawsze będzie ją chronił nawet przed matką, która nigdy jej nie szanowała. Potem już wszystko potoczyło się bardzo szybko. Została panią Milewicz. Tylko czy oby nie za szybko? Już wkrótce Gabrysia uświadamia sobie, jak mało wie o swoim mężu. Eryk jest żołnierzem służącym na misjach, a ona niestety nie jest w pełni świadoma tego, z czym to się wiąże. Bardzo szybko po uznaniu i poczuciu wyjątkowości w oczach ukochanego nie pozostaje nawet najmniejszy ślad. Ich miejsce zastępuje agresja i przedmiotowe traktowanie Gabi, a szczęście zamienia się w strach, upokorzenie i ból. Nie tylko ten psychiczny, ale także fizyczny. Codzienność u boku wybranka serca staje się wegetacją i piekłem na ziemi. On sam zaczyna wykazywać zachowanie, które przerażają kobietę. Czuje, że w przeszłości Eryka, do której ten nie dopuszcza żony, musiało wydarzyć się coś, z czym on sobie nie radzi. Miłość wygasła, a ona sama czuje, że tkwi w labiryncie bez wyjścia. Kiedy wydaje się, że niestety do końca życia będzie musiała pokornie znosić brudną, chorą miłość męża, lękać się jego nastrojów drżąc o własne życie i zdrowie, a nawet pragnąc śmierci, która położy kres jej cierpieniu, swoje wsparcie ofiaruje jej Jeremi. Sąsiad z naprzeciwka staje się dla Gabrysi ukojeniem. Przy nim czuje się wreszcie wolna. Ten mężczyzna przywraca jej siły do tego, aby zawalczyć o to, co piękne. To on pokazuje jej jak piękna i subtelna powinna być miłość fizyczna. Rodzące się między naszą dwójką uczucie wyzwala w nich żar namiętności i pożądania. Jeremi uczy swoją kobietę dostrzegać piękno własnego ciała i nie wstydzić się własnej kobiecości. To dzięki niemu Gabrysia zdobywa się na odwagę, by wyrwać się z więzienia, jakim uczynił jej życie książę, który zdarł maskę pozorów i ukazał jej swoje prawdziwe oblicze potwora i tyrana. Wszystko wydaje się móc skończyć pozytywnie, ale nie zapominajmy, o tym, że Gabrysia jest nadal mężatką. Jak wiele będzie kosztował ją ten romans, musicie koniecznie przekonać się sami.

Wielu z Was na pewno wie, że uwielbiam książki Ani Dąbrowskiej. Czytam je zawsze z niezmienną ciekawością. Przyznaję jednak, że na tę książkę czekałam chyba najbardziej. Wiedziałam, że będzie to zupełnie nowa odsłona, a zapewne nikogo z czytelników książek Ani nie trzeba przekonywać, że  potrafi ona zaskoczyć. I to się autorce udało fenomenalnie. O matko kochana, co to była za książka! Jak czytamy w słowie od autorki, w życiu pisarza nastaje taki moment, kiedy przestaje bać się pisać odważnie, bardziej drapieżnie. W moim odczuciu ta książka jest idealnym dowodem na to, że dla Ani był to idealny moment na zmianę gatunku. Oddała w nasze ręce wywołującą mnóstwo silnych i skrajnych emocji wielowątkową powieść. Ukazała nam dwa oblicza miłości i seksu. To brudne i upokarzające wywołujące ból i obrzydzenie oraz to piękne pozwalające wyzwolić naszą kobiecość, otworzyć się na doznania i osiągać szczyty przyjemności. Miłość, która może zranić i uleczyć.

Zapewne jednak dostrzegliście już, że nie jest to jedyny wątek, któremu autorka poświęciła uwagę w swojej książce. Mamy tu bowiem także poruszony problem trudnych relacji na płaszczyźnie matka- córka. Czułam ogromną złość na matkę Gabi za to, jak traktowała córkę. Obwiniałam ją za to, co spotkało Gabrysię. Jestem pewna, że gdyby dziewczyna czuła się szanowana i kochana przez matkę, co siłą rzeczy wiązałoby się z poczuciem bezpieczeństwa i akceptacji, nie spieszyłaby się tak bardzo z wyrwaniem się spod jej kontroli.  Mogłaby uniknąć wielu podejmowanych w pośpiechu decyzji, co w dłuższej perspektywie czasowej pozwoliłoby jej dostrzec prawdziwe oblicze Eryka.

Kolejnym bardzo ważnym aspektem tej książki jest ukazanie przemocy rodzinnej, zespół stresu pourazowego, a także zmierzenie się z najbardziej bolesną i niszczącą stratą, jakiej może doświadczyć kobieta. Najbardziej bolesna i trudna dla nas czytelników jest świadomość, że niestety wszystko, o czym czytamy, ma bardzo realny wymiar i wiele z nas może odnaleźć w tej książę cząstkę własnych przeżyć.

„Kochaj mnie szeptem” to książka, która wstrząsa, porusza i szokuje. Od początku do końca jesteśmy przepełnieni mieszanką emocji, które nie pozwalają nam oderwać się od niej choćby na chwilę. Podczas czytania byłam pełna podziwu i uznania dla autorki, gdyż nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, w jaki sposób radziła sobie z ujarzmieniem tych wszystkich skrajnych odczuć. Mnie było bardzo trudno. Po przeczytaniu książki czułam się zmęczona emocjonalnie. Tym bardziej, że samo zakończenie wywołało we mnie niedowierzanie i złość. Muszę jak najszybciej sięgnąć po kontynuację Na szczęście mam ją już na swojej półce.

Kochani premiera książki już jutro 23.03.2021 i z pełną mocą i świadomością tych słów stwierdzam, że będzie to jedna z najlepszych premier wydawniczych roku, którą musicie przeczytać.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Amare, za co bardzo dziękuję




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.