czwartek, 18 grudnia 2025

Zimowy Świt, Który Łamie Milczenie: Recenzja "Zimowego Świtu Nad Wigrami"

Czy nasz los jest tylko naszą zasługą, czy może echem dawnych, nierozwiązanych historii? To fundamentalne pytanie rzuca czytelnikowi Urszula Gajdowska w swojej nowej powieści, "Zimowy Świt Nad Wigrami". Nie dziedziczymy bowiem tylko majątku, ale i sekrety, które potrafią na nowo ukształtować teraźniejszość i wymusić konfrontację z przeszłością. Prawdziwe życie sugeruje autorka, zaczyna się dopiero wtedy, gdy przestajemy uciekać przed prawdą.

​I właśnie w tę skomplikowaną sieć prawdy i dziedzictwa wciąga nas historia Julii. Kobieta, wiodąca dotąd ustabilizowane życie, otrzymuje w spadku nie tylko stary dwór nad malowniczymi Wigrami na Suwalszczyźnie, ale przede wszystkim klucz do historii swojej matki, Anny, i tajemnicy starego medalionu. To miejsce, z początku chłodne i obce, szybko staje się symboliczną areną, na której Julia musi stoczyć wewnętrzną walkę. Pisarka umiejętnie prowadzi nas przez skomplikowane relacje międzypokoleniowe, udowadniając, że historia rodzinna nie jest statyczna, ale wciąż żywa i wpływa na wybory Julii. Musi zdecydować: czy lojalność wobec żywych jest ważniejsza niż prawda o tych, którzy odeszli?

​"Zimowy Świt Nad Wigrami" to coś znacznie więcej niż klasyczna powieść obyczajowa; to emocjonalny kryminał bez zbrodni, w którym największą zagadką są serce i motywacje bohaterów. Konstrukcja powieści jest dwutorowa: przeplatając teraźniejszą perspektywę Julii z retrospekcjami odkrywającymi bolesne losy Anny, pisarka zmusza czytelnika do składania rodzinnej układanki razem z bohaterką. Autorka ma niezwykły dar do tworzenia wiarygodnych portretów psychologicznych – relacja matka-córka stanowi tu rdzeń. Kluczem do powieści jest mistrzowskie zderzenie dwóch epok, reprezentowanych przez córkę (Julię), początkowo zagubioną i współczesną, oraz matkę (Annę), której losy są świadectwem trudnych wyborów minionych pokoleń. Anna, z pozoru oschła, okazuje się skomplikowaną kobietą, której bolesne wybory zostają wytłumaczone z zaskakującą empatią. Pisarka doskonale pokazuje, jak utrzymywana latami lojalność wobec przeszłości zatruwa teraźniejszość.

​Co ważne, autorka z niezwykłą wrażliwością wplata w tło sagi rodzinnej motyw mutyzmu wybiórczego. Ten wątek, dotyczący jednej z postaci, służy jako subtelne narzędzie do pogłębienia tematu komunikacji i traumy. Gajdowska (tutaj zostawiamy, by zachować kontekst i płynność) pokazuje, jak dziedziczone przez pokolenia sekrety i niewypowiedziane słowa mogą dosłownie prowadzić do zamilknięcia, i jak wielka praca oraz empatia są potrzebne, by przełamać mur milczenia. Ten psychologiczny niuans podnosi książkę ponad typową powieść obyczajową.

Warto podkreślić, że surowy, mroźny krajobraz Suwalszczyzny jest tu trzecim, pełnoprawnym bohaterem, odzwierciedlającym stan ducha Julii – z początku zamrożony, a potem powoli budzący się do życia. Styl Urszuli Gajdowskiej jest głęboko poetycki, lecz jednocześnie przystępny. Język jest nasycony delikatną melancholią, idealnie współgrającą z zimową scenerią. Tempo narracji jest celowo niespieszne, ale hipnotyzujące. Autorka stawia na refleksję i powolne odsłanianie kart.

Lektura "Zimowego Świtu Nad Wigrami" to głębokie i intensywne przeżycie emocjonalne. Czytelnikowi towarzyszy uczucie narastającej melancholii przeplatanej nadzieją na przełom. Powieść wywołuje potrzebę introspekcji, skłaniając do refleksji nad własnym dziedzictwem emocjonalnym: nad lojalnością wobec rodziny, ceną poświęcenia i siłą prawdy. Nie jest to książka lekka, ale z pewnością jest to lektura oczyszczająca.

To mistrzowskie połączenie romansu, sagi rodzinnej i powieści o poszukiwaniu tożsamości. Książka wciąga od pierwszej strony, stanowiąc idealną propozycję dla czytelników ceniących książki, w których atmosfera i sekrety mają równie dużą wagę, co wartka akcja. Dla kogo jest ta książka? "Zimowy Świt Nad Wigrami" to obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy poszukują w literaturze wzruszającej opowieści o silnych kobietach, otulonej pięknem polskiego regionalnego krajobrazu. Pisarka udowadnia, że czasem trzeba zmarznąć do szpiku kości, by na nowo poczuć ciepło.

[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska

poniedziałek, 15 grudnia 2025

​Ze szczytu fortuny do piwnicy sumienia: Recenzja "Opowieści Kataryniarza" Anny Stryjewskiej

"Opowieść kataryniarza" Anny Stryjewskiej to lektura, która zmusza nas, by zatrzymać się w zgiełku codzienności i wsłuchać się w cichy, ale donośny szept historii. Powieść nie tylko kreśli historyczny obraz Łodzi u progu XX wieku – miasta kontrastów, gdzie fabryczny dym mieszał się z aromatem nadziei i goryczą biedy – ale przede wszystkim staje się uniwersalną przypowieścią o winie, krzywdzie i nieoczekiwanej mocy przebaczenia, która czai się w nieprawdopodobnych zakątkach.

​Życie często stawia nas w obliczu wyborów, które, choć wydają się błahe, mają moc zmieniania cudzych losów. Losy te zderzają się w tej powieści w dramatycznym punkcie: w osobie Wiktora Różyckiego, symbolu bezwzględności i egoizmu epoki przemysłowej, który uosabia duchową ślepotę. Prawdziwa mądrość życiowa objawia się jednak nie w tym, jak wysoko wzniesiemy mury swojej twierdzy, ale w chwili, gdy zmuszeni jesteśmy je opuścić. Różycki, zepchnięty na margines przez zbieg okoliczności, zmuszony jest spojrzeć na świat oczami tych, których sam skrzywdził, a jego podróż do piwnicy staje się symbolicznym zejściem do własnego sumienia. To zderzenie bezduszności z czystą, niczym niezmąconą dobrocią sieroty Księżniczki – istoty, która, choć niewiele ma, posiada największy dar: zdolność do bezwarunkowej opieki – pozwala uwierzyć, że nawet w najbardziej skamieniałym sercu kryje się iskra, gotowa zapłonąć w obliczu cudu.

Pisarka mistrzowsko wykorzystuje Łódź u schyłku XIX wieku, czyniąc z niej coś więcej niż tylko scenerię; to miasto staje się aktywnym bohaterem i sędzią. Fabryczny dym i splendor rezydencji Różyckiego kontrastują z wilgocią i nędzą piwnic, w których wegetują pokrzywdzeni. Autorka z realizmem detalu oddaje ten kontrast społeczny, malując epokę, w której o życiu decydowały wysokość kominów i grubość portfela. To właśnie ta społeczna przepaść nadaje moralnej przemianie Różyckiego wiarygodności i dramatyzmu – jego luksusowe życie było bezpośrednio splecione z krzywdą tych, do których niespodziewanie trafił. Powieść staje się dzięki temu ostrą diagnozą społeczną, opakowaną w płaszcz wzruszającej historii.

​Choć powieść dotyka tematów trudnych, jest głęboko przesiąknięta magią i symboliką Bożego Narodzenia. Wigilia nie jest tu jedynie tłem, lecz katalizatorem przemiany i ostatecznym punktem zwrotnym. Podobnie jak w klasycznych opowieściach o odkupieniu (słuszne są skojarzenia z Dickensem, choć osadzonymi w rodzimym, przemysłowym pejzażu), czas świąteczny otwiera furtkę do cudu, do możliwości nowego początku.

​Centralnym punktem emocjonalnym i moralnym jest Księżniczka – sierota, która uosabia niewinność i bezwarunkową miłość. Ona, obdarowując Różyckiego, który ją nieświadomie skrzywdził, staje się moralnym kompasem dla cynicznego fabrykanta. Jej relacja z nim, pełna ciepła i braku osądu, wymusza na nim symboliczną podróż z ciemności do światła moralnego. Różycki, schodząc z "góry" bogactwa do "dołu" nędzy, uczy się, że prawdziwa wartość nie tkwi w majątku, lecz w ludzkim sercu. Postacie drugoplanowe – Kataryniarz i inni mieszkańcy piwnic – choć na marginesie społeczeństwa, ukazują niesamowitą solidarność i godność, stając się cichym, lecz wymownym chórem pokrzywdzonych.

​Lektura "Opowieści kataryniarza" to prawdziwa emocjonalna sinusoida, prowadząca czytelnika przez szereg intensywnych i kontrastowych uczuć. Początkowa irytacja i gniew na bezwzględność Różyckiego szybko ustępują miejsca głębokiej empatii i wzruszeniu, gdy stykamy się z godnością pokrzywdzonych i niewinnością Księżniczki. Czytelnik odczuwa silne współczucie i żal wobec niesprawiedliwości, ale proces przemiany bohatera, osadzony w magicznej aurze Wigilii, przynosi silne poczucie nadziei i emocjonalnego oczyszczenia. Ostatecznie zamykamy książkę z uczuciem spokoju i głębokiej satysfakcji moralnej, upewniając się, że dobro zawsze znajdzie sposób, by przeniknąć najgrubszy pancerz cynizmu.

Anna Stryjewska operuje płynnym, literackim językiem, który z łatwością łączy surowy realizm epoki z elementami baśniowej nadziei. Narracja jest ciepła i angażująca, choć bez zbędnego patosu, co sprawia, że emocjonalny wydźwięk historii jest autentyczny. Powieść jest klasycznym moralitetem w najlepszym wydaniu – nie poucza bezpośrednio, lecz prowadzi bohatera i czytelnika przez proces pokory i wewnętrznej odnowy.

​"Opowieść kataryniarza" to nie tylko ciepła, wzruszająca historia na Boże Narodzenie. To lektura pełna empatii i życiowej mądrości, która przypomina o podstawowej prawdzie: Prawdziwa transformacja nigdy nie jest procesem łatwym, lecz zawsze wymaga otwarcia się na drugiego człowieka i przyjęcia konsekwencji własnych błędów.

To obowiązkowa pozycja dla wszystkich szukających w literaturze zarówno historycznego kolorytu, jak i głębokiej, uniwersalnej refleksji nad naturą dobroci i możliwością odkupienia. Książka przekonuje, że żadne serce, nawet najbardziej skamieniałe, nie jest stracone.

[Materiał reklamowy] Autorka Anna Stryjewska

sobota, 13 grudnia 2025

"Ślad Anioła" Ewelina Klimko: Lekcja Wybaczenia Utkana z Dwóch Wigilii

Prawdziwą próbą dla nas jest chwila, gdy wydaje się, że świat utracił barwy, a pustka po stracie ukochanej osoby jest zbyt wielka, by zmieścić się w przestrzeni świątecznego stołu. Właśnie wtedy, gdy serce jest najbardziej obolałe, a dusza pragnie dowodu na to, że miłość jest silniejsza niż pożegnanie, musimy sięgnąć do korzeni pamięci. To tam, w splocie wspomnień i przerwanych opowieści, kryje się prawda o tym, że największe cuda dzieją się nie w blasku reflektorów, ale w cichych gestach współczucia i woli wybaczenia. Magia świąt polega na tym, że nawet gdy wydaje się, że kogoś zabrakło na zawsze, to jego uczucie, niczym ciepło promienia słonecznego, zostawia w nas trwały znak, który staje się drogowskazem dla przyszłych pokoleń.

„Ślad Anioła” Eweliny Klimko to krótka forma, która płynie prosto do serca, obiecując ciepło tam, gdzie hula zimny wiatr żałoby. To misterna ballada utkana z dwóch Wigilii, oddzielonych latami, lecz połączonych niewidzialną nicią ludzkiego doświadczenia – straty, tęsknoty i cudu pojednania.

Utwór otwiera się na scenie przeszywającego bólu: dwunastoletnia Emilia buntuje się przeciwko absurdowi świąt, które bez ukochanego dziadka stają się puste. W tym kryzysie babcia Michalina, niczym kapłanka pamięci, sięga po relikwię – starego, drewnianego ptaszka. To on staje się kluczem do retrospekcji z 1945 roku, gdzie wojna wciąż rzuca cień na powojenny Brzeg, a więź musi walczyć o oddech.

Ewelina Klimko po raz kolejny dowodzi, że literacka wartość nie zależy od objętości. „Ślad Anioła” to lekcja, jak w zaledwie kilkunastu stronach skondensować epicką głębię emocjonalną i przekazać niezapomniane wartości. Autorka z chirurgiczną precyzją operuje retrospekcją i symbolicznymi detalami (jak drewniany ptaszek czy nieudane pierogi), osiągając efekt, który często umyka pełnowymiarowym powieściom. Ten krótki utwór jest esencją mądrości życiowej, oferując czytelnikowi nie tylko głębokie poruszenie, ale i cenną, dojrzałą lekturę gotową do wielokrotnego powrotu.

Osadzenie fabuły w Brzegu nie jest wyborem przypadkowym. To miasteczko, zniszczone i splądrowane po II wojnie światowej, symbolizuje całą zranioną ziemię odzyskaną. Brzeg, będąc miastem na Ziemiach Odzyskanych, staje się symbolicznym tyglem, w którym spotykają się polska tęsknota za Lwowem (Michalina) i niemiecka bezdomność (Renata i Emilia). Zgliszcza i „złamany szkielet” mostu na Odrze fizycznie i metaforycznie oddają stan dusz bohaterów. Utwór sugeruje, że nowe życie na tej ziemi może wyrosnąć tylko z wzajemnego miłosierdzia i przełamywania historycznych podziałów, co czyni tło lokalizacyjne kluczowym elementem przesłania.

Czytelnicy „Śladu Anioła” zostaną otoczeni głęboką nostalgią i sentymentem, które nie są tanie, lecz wypływają z prawdy o ludzkim cierpieniu i sile przebaczenia. Towarzyszyć im będzie tęsknota za własnymi bliskimi, ale też otucha płynąca z refleksji, że więzi miłości są nienaruszalne. Tekst wywoła intensywne poczucie otuchy na to, że nawet najtrudniejsze doświadczenia życiowe, takie jak wojna czy żałoba, mogą zostać przekute w dobro. Zmusza do przemyślenia własnego stosunku do przeszłości i uprzedzeń, a scena wspólnego śmiechu nad nieudanymi pierogami zaoferuje czyste katharsis – moment, w którym radość wyrywa się spod ciężaru smutku. Czytelnik zyska przekonanie, że obecność nie ogranicza się do fizycznego wymiaru, a dar serca jest najcenniejszą świąteczną pamiątką.

Ostatecznie, „Ślad Anioła” to nie tylko piękna świąteczna historia, ale przede wszystkim filozoficzna refleksja nad esencją bycia człowiekiem. Ewelina Klimko uczy, że dziedzictwo, które pozostawiamy, nie mierzy się majątkiem ani sławą, lecz łańcuchem dobrych uczynków i zdolnością do kochania pomimo wszystko. Tekst zamyka się cichym, lecz stanowczym przesłaniem: najważniejsze dary życia są niewidoczne, a nasza siła tkwi w pamięci i woli, by na przekór bólowi wciąż widzieć i tworzyć wokół siebie miłość. Po skończonej lekturze czytelnik ma wrażenie, że miejsce obok niego wcale nie jest puste, a Anioł właśnie odszedł, pozostawiając mu ciepły znak w samym środku serca.

[Materiał reklamowy] Autorka Ewelina Klimko.

czwartek, 11 grudnia 2025

Moje Pierwsze Zamówienie w Candles Marblers – I już wiem, że do nich wrócę!


Muszę się z Wami podzielić moim najnowszym odkryciem na polskim rynku! Kiedy szukałam idealnych świec, które wprowadzą do mojego domu świąteczny klimat, trafiłam na Candles Marbles . I powiem Wam jedno – jestem absolutnie zachwycona! To było moje pierwsze zamówienie u nich, ale już wiem, że to nie koniec i na pewno tu wrócę!

Postawiłam od razu na ich kolekcję świąteczną i jakość jest po prostu niesamowita. Wosk pali się pięknie i równo, a zapachy są tak realistyczne i naturalne.





Ale wśród całej paczki jest jeden zapach, który natychmiast skradł moje serce i muszę go Wam polecić:





🍊​ "Pomarańczowe biszkopciki", to jest po prostu bajka! Prawdziwa, ciepła, otulająca mieszanka. Czuć idealnie to połączenie świątecznej pomarańczy i delikatnej czekolady. Jest tak intensywna i przyjemna, że momentalnie wprowadza ten magiczny, grudniowy nastrój. To będzie zdecydowanie zapach tegorocznych Świąt w moim domu ❤️

Jeśli tak jak ja, szukacie polskiej manufaktury, która dba o jakość i ma obłędne zapachy, to nie zastanawiajcie się ani chwili! Candles Marblers to mój nowy ulubieniec.

🌲 Odkryjcie ich świąteczną magię: 

https://candlesmarbles.com

​A Wy? Znacie już Candles Marblers? Dajcie znać w komentarzu, jeśli macie już swojego ULUBIEŃCA z ich oferty.  Chętnie przetestuję coś nowego przy następnym zamówieniu;🤗


poniedziałek, 8 grudnia 2025

Cyfrowe Alibi i Japoński Labirynt: Recenzja thrillera Wandy Siubieli – "Przyjaciółki z Wirtualnego Podwórka. Lato"



Żyjemy w epoce pozornej łączności, w której granica między światem realnym a wirtualnym jest niebezpiecznie płynna. Media społecznościowe obiecały zlikwidować dystans, lecz czy ta wszechobecna bliskość faktycznie przekłada się na głębię? Czy w gęstwinie cyfrowych relacji potrafimy odróżnić autentyczną więź od jej misternie skonstruowanej iluzji? To fundamentalne pytanie, dotykające istoty współczesnej samotności w tłumie, stanowi mroczne serce thrillera psychologicznego Wandy Siubieli, której powieść ma zaszczyt objąć patronatem medialnym blog Kocie czytanie, "Przyjaciółki z wirtualnego podwórka. Lato" Książka ta nie jest jedynie opowieścią o poszukiwaniach; to przede wszystkim przenikliwa sonda w głąb ludzkiej psychiki, naznaczonej potrzebą cyfrowego potwierdzenia. Przypadek Zofii i Beaty – przyjaciółek dzielących sekrety mimo dzielącego je pół świata – zmusza do gorzkiej refleksji: jak wiele tak naprawdę wiemy o awatarach, które towarzyszą nam w życiu? Gdzie kończy się zaufanie, a zaczyna niebezpieczna projekcja naszych lęków na wykreowany obraz w sieci?

Fabuła rozpoczyna się od nagłego, bolesnego pęknięcia tej misternie tkanej cyfrowej tkanki. Zofia, młoda księgowa, której uporządkowane życie jest głęboko splecione z wirtualną obecnością Beaty – mieszkającej w tajemniczej Japonii – staje w obliczu niewyobrażalnej pustki. Beata znika, pozostawiając za sobą jedynie ciszę w komunikatorze i narastający, obezwładniający niepokój. Ta pustka staje się motorem desperackiej misji. Choć Zofia czuła, że zna sekrety Beaty, wyrusza do hipnotycznego, lecz obcego Tokio, by skonfrontować się z faktem, że znała ją zbyt mało.

W obcym mieście musi złożyć w całość strzępy internetowych wyznań, odróżniając wirtualną kreację od prawdziwego człowieka. Siubiela mistrzowsko buduje atmosferę paranoi i narastającego zagrożenia, wciągając Zofię w sieć niewyjaśnionych tajemnic. Każdy krok, każde spotkanie, pogłębia pewność, że Beata prowadziła podwójne życie, a to, co było kiedyś bezpiecznym wirtualnym podwórkiem, mogło zamienić się w mroczny, toksyczny labirynt.

Powieść jest przede wszystkim psychologicznym portretem przyjaźni wystawionej na skrajną próbę. Zofia, ucieleśnienie stabilności, przechodzi intensywną podróż wewnętrzną, zrzucając skorupę naiwności. Musi skonfrontować się z brutalnym faktem, że jej poczucie bliskości było w dużej mierze projekcją jej własnych pragnień na cyfrowy obraz. Beata, choć fizycznie nieobecna, jest intensywnie obecna w śladach, które po sobie pozostawiła – to studium postaci uciekającej przed rzeczywistością, próbującej zbudować kruchą tożsamość w obcym środowisku. Dynamika między tą, która szuka, a tą, która zniknęła, doskonale uwydatnia dramatyczny kontrast między wygodną iluzją cyfrowej bliskości a chaosem realnego życia.

Książka ta wykracza poza ramy intrygi, stając się przenikliwą diagnozą społeczną, w której Japonia odgrywa rolę nie tylko tła, ale aktywnego antagonisty. Kraj Kwitnącej Wiśni, ze swoją rygorystyczną etykietą, skrytością i głęboką obcością kulturową, symbolizuje dla Beaty radykalne odcięcie i ucieczkę, dając jej idealne warunki do stworzenia podwójnego życia. Hierarchiczna japońska struktura i bariera językowa potęgują jej izolację i umożliwiają pogrążenie się w kłamstwie. Anonimowość tokijskiej metropolii, gdzie miliony ludzi żyją obok siebie w dyskretnej izolacji, staje się idealną sceną dla zniknięcia. Dla Zofii podróż ta jest inicjacją, konfrontującą ją z kulturą, w której prawda o drugim człowieku może być głęboko ukryta za fasadą uprzejmości.

Język Wandy Siubieli jest zdecydowany i sugestywny, idealnie dopasowany do konwencji thrillera psychologicznego. Autorka stawia na klarowność narracji, co intensyfikuje tempo akcji. Konstrukcja powieści, oparta na przeplatających się retrospekcjach i fragmentach wiadomości tekstowych, mistrzowsko buduje poczucie fragmentaryczności i niepewności, odzwierciedlając chaotyczny charakter cyfrowej prawdy. Połączenie dynamicznego tempa z mrocznym, niemal klaustrofobicznym klimatem obcego Tokio sprawia, że książka trzyma w napięciu do ostatniego zdania.

Lektura tej powieści jest intensywnym, wciągającym doświadczeniem. Czytelnikowi towarzyszy nieustanne poczucie napięcia i zaniepokojenia, wynikające nie tylko z samej intrygi, lecz przede wszystkim z egzystencjalnego lęku. Powieść działa jak niepokojące lustro: zmusza do natychmiastowej introspekcji i refleksji nad własnymi cyfrowymi relacjami. Uczucie nieufności – wobec drugiego człowieka i technologii – rośnie z każdą stroną, dostarczając emocji typowych dla doskonałego thrillera, lecz wzbogaconych o poczucie metafizycznego niepokoju o to, ile z naszego życia oddaliśmy sieci.

Powieść ta to lektura obowiązkowa dla miłośników thrillerów psychologicznych poszukujących warstwy refleksyjnej oraz osób zainteresowanych wpływem technologii na więzi. Największa wartość tej powieści tkwi w jej aktualności i uniwersalności: łączy ona klasyczną intrygę z palącym problemem naszych czasów – utratą autentyczności. To nie tylko gwarancja trzymającego w napięciu wieczoru, ale też literacka prowokacja, która skłoni do przemyślenia własnego "cyfrowego podwórka". To powieść, która zostaje z czytelnikiem długo, zmuszając do postawienia fundamentalnego pytania: Czym jest prawda, gdy całe życie toczy się za ekranem?

"Przyjaciółki z wirtualnego podwórka" to literacka diagnoza, która z chirurgiczną precyzją kroi złudzenia epoki cyfrowej. Wanda Siubiela stworzyła wielowarstwowy portret zranionego pokolenia, które woli bezpieczną iluzję ekranu od chaosu realnego życia. Poprzez trzymającą w napięciu intrygę w obcej, klaustrofobicznej scenerii Tokio, autorka przypomina o brutalnej prawdzie: prawdziwa bliskość nie toleruje półcieni ani odległości. Cena za autentyczność jest zawsze znacznie wyższa niż ta za cyfrową iluzję. Po przewróceniu ostatniej strony czytelnik zostaje sam, z niepokojącym echem pytań: Ilu swoich "przyjaciół" znam tylko z nicka? Ta powieść to ostateczna przestroga – musisz ją przeczytać, by spojrzeć prawdzie w oczy: nasze cyfrowe podwórko już dawno przestało być bezpieczną piaskownicą.

​Na koniec, chciałabym serdecznie podziękować Autorce Wandzie Siubieli za stworzenie tak intrygującej i ważnej powieści. Szczególne podziękowania kieruję również do Wydawnictwa Gaja za zaufanie, możliwość objęcia tej książki patronatem przez bloga Kocie czytanie oraz za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

[ Materiał reklamowy] Wydawnictwo Gaja