poniedziałek, 9 maja 2022

"Niechciane" Iwona Żytkowiak

K
iedy jesteśmy dziećmi, to rodzice stanowią niemalże cały nasz świat. To u nich szukamy miłości, to przy nich czujemy się najbezpieczniej. Wraz z procesem naszego dorastania potrzebujemy ich wsparcia, poczucia akceptacji i zrozumienia. To jest właśnie ten moment, gdy zakorzeniają się w nas pewne wzorce postępowania i zachowania, które wyniesione z domu rodzinnego bardzo często rzutują na nasze późniejsze dorosłe życie. Nie zawsze niestety, to, czego doświadczyliśmy w dzieciństwie, jest godne naśladowania, jednak my nienauczeni innego życia powielamy błędy rodziców. Znam wiele osób, które w rozmowie ze mną niejednokrotnie mówiły mi, że mają problem z okazywaniem uczuć i otwarciem się na przyjmowanie ich od innych, bo w ich domu nigdy nie przykładało się wagi do tego, aby rozmawiać ze sobą o tym, co się czuje, ani do tego, aby te uczucia sobie okazywać. W konsekwencji prowadzi to do poczucia osamotnienia, pustki i odrzucenia. Jeśli już trochę śledzicie moją działalność blogową w sieci, to zapewne domyślacie się, że poruszam ten trudny temat nie bez powodu. I nie mylicie się. Tym razem skłoniła mnie do tego najnowsza książka Iwony Żytkowiak „Niechciane”, z której recenzją dziś do was przychodzę.

Już teraz muszę przyznać, że nie była to dla mnie łatwa, choć zapewniam was, że bardzo wartościowa lektura. Wszystko, o czym przeczytamy na kartach powieści, jest zapisem mocno złożonych i splątanych losów kilkupokoleniowej rodziny Traczów, w której to kobiety już jako małe dziewczynki los naznaczył piętnem odrzucenia. Mimo że nie były sierotami, czuły się jeszcze gorzej, bo w moim odczuciu, łatwiej pogodzić się ze świadomością straty rodzica, aniżeli go mieć i czuć się niechcianym. O tym, jednak za chwilę.

Wszystko zaczęło się  na początku XX wieku, kiedy to Tekla Tracz wraz z rodziną płynie do Ameryki mając nadzieję na lepsze życie. Niestety marzenia te okazują się mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością, z którą przyszło im się skonfrontować już na miejscu. Gdy postanawiają wyruszyć w drogę powrotną do Polski, Tekla zmuszona jest podjąć bardzo trudną decyzję o pozostawieniu córki Kasi w Ameryce. Ból rozrywa serce matki i choć ona sama tego nie wie, wybór, którego dokonała, nie będzie tylko jej osobistym dramatem, ale stanie się także momentem powstania genu „niechciejstwa”, który będzie przekazywany kolejnym pokoleniom kobiet, aż do czasów współczesności. Tak oto my czytelnicy za sprawą rewelacyjnie splecionych ze sobą wątków poznajemy bolesne i chwytające za serce perypetie z pozoru słabych kobiet, które wykazują się ogromną siłą.

Barbara, Waleria i Monika, bo to o nich mowa są swego rodzaju filarami tej opowieści. Każda z nich porzuciła swoją córkę, bo ich też kiedyś nie chciano. Tylko czy naprawdę nie można było postąpić inaczej? Nie mnie to oceniać. Żadna z nas nie może być pewna, jak by postąpiła, będąc na ich miejscu i mając za sobą tak trudną przeszłość. Mnie samą najmocniej poruszyły losy Wiktorii, która porzucona przez nieporadną życiowo i uzależnioną od alkoholu matkę została odepchnięta jak niechciany przedmiot, którego trzeba się pozbyć, bo brakuje już dla niego miejsca w domu. Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla tego, co zrobiła jej rodzicielka. Takie osoby nie powinny się nazywać matkami. Co prawda Waleria powieliła błąd swojej matki, ale charakter tego rodzaju porzucenia był zupełnie inny i tu już mogę starać się je zrozumieć. Kobieta od zawsze musiała walczyć o lepszą przyszłość dla siebie zupełnie sama. Opiekunowie powtarzali jej, że musi się uczyć, bo tylko dzięki nauce ma szansę na lepsze życie. To siedzące w jej głowie przeświadczenie przeniosła na płaszczyznę swojej dorosłości, a potem wpajała córce. Książki, które kochała, stały się najważniejszą częścią jej codzienności i ucieczką od demonów przeszłości. Córka tymczasem potrzebowała matki tu i teraz. Jej uwagi, zainteresowania, miłości. Nie dostawała tego i tak kolejne już pokolenie tej rodziny odczuwało na sobie ciężar bycia niechcianym. Błędów przodkiń nie udaje się również uniknąć Monice. Musicie jednak wiedzieć, że te kobiety nie są jedynymi, które znalazły się w tym, chciałoby się powiedzieć zaklętym kręgu i nie tylko one ponoszą dotkliwe konsekwencje swoich czynów. Choć w przypadku każdej z kobiet ich kontekst jest zupełnie różny, ale o tym musicie już przeczytać sami. Do czego oczywiście serdecznie was zachęcam.

Przed przeszłością jednak nie da się uciekać w nieskończoność. Zawsze nadejdzie moment, kiedy trzeba będzie stawić jej czoła. Tak też dzieje się i tym razem. Za sprawą Wiktorii, kobiety mogą spotkać się wspólnie i być może przerwać to, co zniszczyło ich rodzinę. Musicie koniecznie sięgnąć po książkę i przekonać się, czy w sytuacji, kiedy przestrzeń między nimi wypełnia żal i złość skrywający się za kurtyną wieloletniego milczenia, jest to jeszcze możliwe.

„Niechciane” to bardzo wciągająca książka, która budzi w czytelniku szereg skrajnie różnych emocji. Z jednej strony porusza, z drugiej natomiast wzbudza złość i niedowierzanie. Na usta ciśnie się pytanie: jak można tak postąpić? Uwierzcie mi, można, o czym świadczy to, co każdego dnia dzieje się wokół nas. Bo właśnie najbardziej poruszająca i dojmująca jest świadomość realizmu i ponadczasowości tej książki. Jestem przekonana, że szerokie grono osób, w których ręce ona trafi, odnajdzie w niej cząstkę siebie i utożsami się z bohaterkami. Nie muszę już chyba nic więcej pisać, aby przekonać was, że naprawdę warto spędzić z nią czas.

Z uwagi na bardzo ładny język literacki oraz przystępny styl pisania, którym posługuje się autorka, lektura płynie bardzo przyjemnie, a jednocześnie od początku do końca jesteśmy mocno zaangażowani we wszystko, o czym czytamy. Akcja powieści biegnie niespiesznie, ale dzięki temu mamy czas na refleksje i przemyślenia, do których zostaniemy skłonieni wiele razy. I co dla mnie jest niezmiernie istotne, to fakt, że jeśli będziecie zmuszeni przerwać czytanie książki, bo zwyczajnie zmusi was do tego proza życia, to nie przestaniecie o niej myśleć. Ona cały czas będzie siedziała w waszej głowie i tak pozostanie jeszcze długo po skończonej lekturze. A to jest dla mnie jeden z głównych wyznaczników dobrej książki, więc nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie przeczytać „Niechciane”.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Replika, za co bardzo dziękuję.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.